Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 11 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Next

Go down

Pisanie 05.04.14 23:45  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
Jeśli nie jedzą, nie piją, nie oddychają i nie żyją, to zarówno Ryjek jak i sam Infinity nie istnieli. Takie najprostsze wytłumaczenie. Ale cóż, Knapik chyba będzie się musiał z tym pogodzić i tyle. To będzie chyba najtrudniejsze, ale białowłosy mógł się tylko domyślać. No bo w końcu dowiedzieć się nagle że nie dość, że nie jesteś już człowiekiem, to wszystko to co znałeś i kochałeś przestało istnieć... Chociaż tak na dobrą sprawę Inf nie wiedział, ile facet leżał martwy. Mógł leżeć ileś set lat, mógł tydzień. Ale skoro tu był, znaczy, że nie mógł wrócić do siebie. Więc tak naprawdę na jego wychodziło.
Widział konsternację na twarzy Knapika. Zrozumiał. Dobrze. O to chodziło. Ale mu nie uwierzył. No ba. Dziwne by było, gdyby uwierzył tak od razu. Inf wziąłby go za idiotę, gdyby tak się stało.
Zwrócił spojrzenie na jego rękę. Nie masz pazurów, co? No tak, ale to jeszcze niczego nie wykluczało. W końcu byli i tacy Wymordowani co nie mieli żadnych zwierzęcych atrybutów a byli tacy co wyglądali totalnie jak zwierzęta, po prostu rozumne i do tego niezwykle gadatliwe.
- Jasne, jasne. - Uniósł brew, doskonale wiedząc że się nie myli i ma przed sobą prawdopodobnie "nowo narodzonego" Wymordowanego. - A on?
Wskazał palcem na nadal nieprzytomnego przywódcę bandy. Nie było wątpliwości, że skoro nie położył go Infinity, musiał to zrobić Ryjek. Po prostu żaden z nich jeszcze nie wiedział jak do tego doszło. Knapik będzie musiał sam to odkryć.
Infinity znów spróbował obserwacji - obszedł mężczyznę kilka razy wokoło, ale nadal nie dostrzegł żadnych atrybutów zwierzęcych, żadnych rogów, łusek, wypustek nic. No w sumie nie powinien być zdziwiony, z niego samego lisia kita też wyłaziła dopiero kiedy on chciał. Nie machał nią na co dzień na widoku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.14 0:16  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
Zauważył ponowne obserwacje i westchnął ciężko.
- Dać pomacać? - warknął, starając się mimo wszystko ukryć irytację.
Jego niezadowolenie wcale nie brało się z tego, że był dokładnie obserwowany, ale z faktu, że nie wiedział czego ten drugi szukał. Może by mu pomógł?
Skinął głową, gdy wskazał na gościa, który wcześniej go dusił. Na samo wspomnienie Ryjek potarł szyję, na której pojawiły się naprawdę lekkie zaczerwienione ślady od jego łapy. Jego samego również ciekawiło kto lub co uratowało mu żywot. Normalnie ludzie nie padają ot tak.
Podszedł do nieprzytomnego, kucnął przed nim i odwrócił go na plecy. Sprawdził puls, sprawdził czy oddycha, sprawdził co miał w kieszeniach. Wewnętrzna strona dłoni, którą go dusił była fioletwo-czerwona, dokładnie tak samo jak lewe spuchnięte oko Knapika, ale ten nie potrafił sobie tego jakoś racjonalnie wyjaśnić. Może miał to już wcześniej?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.04.14 0:49  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
Infinity skończył swoje oględziny szybciej niżby tego chciał bo Ryjek warknął coś zdenerwowanym głosem i białowłosy odebrał to jako sygnał by się odsunąć. No, nie każdy lubi być tak oglądany, fakt. Nie mógł go więc winić.
Odsunął się te dwa kroki i popatrzył przez chwilę jak Knapik poszedł dokonać własnych oględzin nieprzytomnego faceta. Kto wie, może coś znajdzie? Sam Inf niczego specjalnego nie odkrył, ale też przecież nie egzaminował nieprzytomnego kolesia tylko samego Ryjka. Poczekał więc kilka chwil, ale wyglądało na to, że poza śladem na dłoni draba, czarnowłosy niczego nie znalazł. Nie pomagało im to zatem w odkryciu zagadki, jak to się stało że Knapik bez własnej wiedzy pozbawił kolesia przytomności.
No cóż, Ryjek jednak sam będzie musiał odkryć swoje zdolności. Nadchodził wieczór a to oznaczało, że Inf musiał wracać do laboratorium. Jeśli będzie grzeczny jak do tej pory, może fartuchy naprawdę dadzą mu zerknąć do księgi dialektów i zdoła z niej odnaleźć tej dziwaczny język, którym posługiwał się czarnowłosy. A potem nauczenie się go to już była bułka z masłem. W końcu Inf inteligentny był.
- No, to czas się pożegnać. - powiedział i poklepał Knapika po ramieniu, by zwrócić na siebie jego uwagę. Wskazał na siebie, a potem na kierunek, w którym zamierzał się udać, dając mu znać, że musi już iść. - Nie daj się zabić. Z chęcią jeszcze kiedyś się z tobą spotkam. Trzymaj się.
Pomachał mu jeszcze i wszedł w jedną z uliczek, opuszczając placyk. Ścierworyjek wkrótce również opuścił to miejsce.

ztx2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 20:58  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
- O ja pierdziu! Co za piękny dzionek! Śniegł w końcu spieprzył!
Takimi słowami można powiedzieć, że powitał miasto, wychodząc z domu klienta, w którym rzecz jasna sobie trochę ponocował. Torby z jakimiś ubraniami zostawił jeszcze u niego, będzie miał czas na odbiór. Teraz przyszła pora na pójście w miasto i szukanie zbłąkanych duszyczek!
Więc tak po prostu szlajał się koleś w białym kitlu po mieście, omijając co chwila jakieś większe skupiska ludzi włażąc w nieco ciemniejsze, wilgotniejsze uliczki. W końcu... Nie chciałby spotkać jakiegoś patrolu, żołnierza, whatever. Jeszcze by go skubańce rozpoznali skoro tak uporczywie go szukają i władowaliby do więzienia. Chłop za dużo wie na ich temat, jest niebezpieczny w oczach wojska i S.SPEC. Do tego należy do osób cennych, jeśli chodzi o wiedzę. Na pewno nie jeden człek chciałby skorzystać z chemikalii, które on połknął i przestał się starzeć. Oho! Ludziów jak mrówków by się zebrało!
Dobra, to takie luźne myśli. Ogółem tak się przemieszczając, wchodząc ciągle gdzieś, skręcając i inne.. Wędrował sobie z lizakiem w buźce poszukując poszkodowanego, albo po prostu interesującej osoby, takiej w sam raz do porozmawiania. Czasem trzeba do kogoś otworzyć mordeczkę i coś powiedzieć, pośmiać się. Przecież Marcus nie jest człowiekiem aspołecznym.
I tak to trwało dopóki w jednej z uliczek się nie wykopyrtnął jak ostatnia łamaga na brukowaną dróżkę. Jak można się domyślić, wszystko jest obecnie w mieście nieco zabłocone, pełno kałuż. Wszak pogoda jakiś czas temu jeszcze nie dopisywała tak mieszkańcom. Więc biały, bialuśki, jak nowy śnieżek w grudniu! Jest teraz upieprzony jak nie wiadomo co, cały brązowy! Pełno plam! Na całe szczęście oprócz tego uwalił sobie tylko i wyłącznie spodnie. Przeklęta, brudna woda nie dorwała jego czarniutkiej koszuli! I dobrze, bo jeszcze by ześwirował czy cokolwiek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 21:35  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
Nienawidziła Trzeciego Świata, a jak to przystało przy opisie podróży białowłosej, właśnie od tego uczucia trzeba zacząć. W jednej z wąskich uliczek miała spotkać się z swą wtyczką, która bądź co bądź często lubiła się spóźniać. Delikwent z władczych jak to ona nazywa SS'manów. Pokolenie nowoczesnych morderców. Jednakże za pieniądze oraz minimalną ochronę ich wycieraczki do stóp robiły wszystko. Gdyby tylko mogła w jakikolwiek sposób dostać się do wyżej stojących szych, ciężko z tym bywa. Szeralinka wędrowała pewnym siebie krokiem, przeciskając się pośród tłumu zadziwiająco szybko. Wzrok musiała mieć niestety spuszczony w dół, co by nikt nie przyglądał się czerwonym tęczówkom. Zdradziecka filozofia czerwinki. Wirus może i zdatny, ale czemu musiał uwydatniać się tak specyficznym kolorem oczu ? Debilizm. Weszła w jedną z uliczek, miała nadzieję, że gdzieś w pobliżu stoi szczeniaczek. Niestety ujrzała idącego w tym samym kierunku pseudo lekarza. Znajdował się kilka metrów przed nią. Mruknęła pod nosem z niezadowolenia. Nie chciała, aby ktokolwiek przeszkodził jej w planowanym spotkaniu. Nie wiedziała również czemu obrał ową drogę skoro należała do tych ślepych? Widocznie idiota. Wilgotna, ciemna uliczka. Wraz z każdym krokiem ściany widocznie zbliżały się do siebie, a kiedy żadna żywa istota nie mogła im już przeszkodzić, kobieta wyciągnęła przyczepiony do paska sztylet. Zgrabnym ruchem zaszła go od tyłu i przyłożyła ostrze tuż pod gardło. Pchając owieczkę pod ścianę, gdzie zakrywał ich wysoki kontener. Zbliżyła swe usta do ucha mężczyzny.
- Kim jesteś kundlu? - wyszeptała cicho. Rzecz jasna owa jednostka nie zdołała jeszcze zobaczyć twarzy swego oprawcy. Nie zamierzała go obracać póki nie odpowie na proste pytanie. Jednocześnie wzrokiem zjechała niżej, aby przyjrzeć się czy aby nic ze sobą nie ma. Jedna z dłoni powędrowała na biodra dokładnie je sprawdzając jak i tors. Może to tylko obłąkany przechodzień, a może ktoś więcej? Niestety albo stety Szaleństwo należała do osób przewrażliwionych i nie mogła sobie pozwolić na jakikolwiek błąd przy pracy.
- Wyczuwam kłamstwo na odległość. Mów wszystko zgodnie z prawdą, a ujdziesz z życiem. - wymamrotała i przestała go dręczyć fizycznie pod względem obszukiwania. Najwidoczniej nie wyczuła żadnych narzędzi oraz broni palnej. Zresztą Marcus nie wyglądał również na strażnika, aczkolwiek takich przykrywek tutaj pełno. Jak ona nienawidziła Trzeciego Świata - należy to podkreślić po raz drugi. Sztylet wciąż spoczywał przy cienkiej, ludzkiej skórze. Lepiej, aby nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, ponieważ jeszcze sam się okaleczy biedaczyna i będzie gorzej dla niego. Nieufność została nabyta, acz to dobra cecha w tak plugawym świecie. Białowłosej nie raz przychodziło walczyć o przetrwanie, na ogół stara się nie popełniać błędów i nie wierzyć napotkanym jednostkom. Na terenie Desperacji to inna sprawa, ale tutaj każdy człowiek mógł stanowić zagrożenie, choć byli w rzeczywistości słabi. Niestety armii żołnierzy nie mogłaby powalić nawet posiadając pińcet mocy, chociaż wtedy może... Nie koloryzujmy jednak. Nie była aż tak pro elo wyjebista, więc póki co kierowała się instynktem i chodziła po wąskich, śmierdzących uliczkach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 21:51  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
Nie dość, że się wypieprzył tak po prostu, ujebał cały kitel to jeszcze ktoś go złapał i przycisnął do ściany podstawiając nóż pod samo gardło! Co z tym światem? Jak żyć panie premierze? Ubabrać się w błocie, a potem jeszcze zagrożenie życia. Toć nie taki Trzeci Świat pamięta dziadziuś w ciele młodzieńca. Potem ta cycata kobiecina zaczęła go jeszcze obmacywać! I coś darła się do jego ucha, ale czy zwracał na to uwagę? Toć popapraniec z niego jakich mało. Dał się podejść, ba! Nie wyrywał się, protestował jakimiś ruchami czy cokolwiek innego. A niech se pomaca.
- Tak od razu z łapskami do mnie?
Nie był zbyt miły, a jak inaczej mógłby się zachowywać w stosunku takiej osoby. Zwykłego, prostego przechodnia tak po prostu zaatakowała. Przewrażliwienie? To już jakaś paranoja...
Na jego twarzyczce pojawił się lekki grymas bólu połączony o dziwo z zadziornym, acz uroczym uśmiechem. Chrząknął jeszcze dosyć głośno zanim dalej zaczął gadać.
- Prostego lekarza, który ratuje dupska takim jak wy nie powinno się tak po prostu atakować.
Takich jak ona? A co! Zaryzykował i całe te przewrażliwienie na jakiś ludzi oparł tezą mówiącą, że sprawca jest łowcą, a raczej łowczynią. Jeśli ktoś dobrze kojarzy różne fakty i ma drobne obycie z tym tajemnym światem to takie zagwostki są niczym.
Pomerdał jej tam lewą ręką dając znak, by coś tam sprawdziła. Skoro obstawia wszystko na jedną kartę, że jest ona czerwonooką kobitą to niech ma pewność, że nie jest on zbytnio po stronie S.SPEC. Taa, chodziło o to, by sobie nadgarstek jeszcze obmacała i zdążyła w końcu zauważyć, że nie posiada przepustki. To chyba wystarczający dowód na to, że wrogiem jako tako nie jest. Poza tym... Mogła być bardziej spostrzegawcza, jak taka kaleka byłaby zawodowym żołnierzem? Toć on się nadaje do pracy w laboratorium czy przy czyimś ciele tylko. Nic więcej na dobrą sprawę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.04.14 22:27  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
Lekarz winien się cieszyć, że taka seks bomba go obmacuje. Przecież to musiało być przyjemne! No po prostu MUSIAŁO. Białowłosa wszakże w swoich poczynaniach była nad wyraz delikatna. Nie lubiła robić dużo szumu tylko załatwiać wszystko prosto i efektownie. Oczywiście czuła podświadomie, że owy delikwent nie jest wart takich posunięć, ale gdyby nie fakt, że czekała na kogoś pozornie ważnego, może zostawiłaby go w spokoju.
- Uwielbiam obmacywać mężczyzn. Taki nawyk zawodowy. - wymruczała zadowolonym tonem, a kąciki ust wygięły się w chytrym uśmieszku, którego rzecz jasna nie miał w jaki sposób dostrzec. Wsłuchując się w jego słowa i widząc reakcje, która świadczyła o braku zainteresowania swoją egzystencją, stwierdziła małą szkodliwość jego osoby. Dodatkowo brak opaski utwierdził ją w przekonaniu o jego intencjach. Odsunęła sztylet po czym wylądował na swoim miejscu, acz wciąż miała się na baczności. Nie warto łatwo pozbywać się złudzeń. Uchwyciła jego ramię tak, by ten mógł spojrzeć jej w oczy. Dosyć niskie dziewczę najpewniej nie wyglądało przerażająco, acz albinizm również nie zachwycał.
- Mi nie ratujesz, ani nie będziesz ratował dupska. Nie ważne w jaki sposób przyczyniasz się do mutacji genetycznych. - odrzekła poważnym tonem i ilustrowała go swym krwistym spojrzeniem. Faktycznie wyglądał na zwykłą ciotę. Umazany w błocie do pasa, niski i dosyć mizernie zbudowany. Nie stanowił zagrożenia pod względem fizycznym, jedynie mógł pod względem intelektualnym.
- Zastanawia mnie po cholerę idziesz wgłąb ślepej uliczki? - spytała ukazując mu swe ząbki w szyderczym uśmieszku, który należał do jej znaków rozpoznawczych.
Odgarnęła do tyłu śnieżnobiałe włosy, upierdliwie wchodzące jej w pole widzenia. Nie znała Marcusa i najpewniej ich znajomość nie rozwinie się pozytywnie, ponieważ ewidentnie źle ją zaczęła. Takie marne życie. Na szczęście nikt nie zamierzał z owego powodu płakać. Przecież byli już dorośli i dokładnie zdawali sobie sprawę z tego, że egzystencja w tym szkodliwym ekosystemie może być bolesna, przepełniona samotnością i kończąca się rychłą śmiercią. Swoją drogą poczęła zastanawiać się czemu właściwie nie ma przepustki do tego idyllicznego świata. Przecież intelektualiści są tutaj solidnie nagradzani. Nie mogła póki co zdobyć ową wiedzę, ponieważ zaraz najpewniej ulotni się równie szybko co zawitał. Nie miała ochoty spędzać dłużej czasu w jego towarzystwie, więc zostawiła w spokoju plugawą jednostkę i oddaliła się czym prędzej.


z tematu.


Ostatnio zmieniony przez Sheraline dnia 12.07.14 2:00, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.14 19:51  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
Czemu akurat jest nacisk na to, że właśnie lekarz powinien się cieszyć? Facet w kitlu czy baba to też człowiek... Tylko, że bardzo wyedukowani, przez wiele lat, mający często w młodym wieku nijaką praktykę, ale zawsze coś. Plus on nie jest taki młody na jakiego wygląda, na dobrą sprawę jest starszy od białowłosej łowczyni, ale o tym nikt nie wie jeszcze.
Ogółem gdy został obrócony to na twarzyczce wymalował się piękny, zadziorny uśmieszek ukazujący śnieżnobiałe, równiutkie lecz nie do przesady zębiska. Kiedy wspomniała o mutacjach genetycznych, ta... Pominął jej pierwsze zdania, co do obmacywania. Pozostawił je bez komentarza, ot taki nawyk zawodowy, hue hue. Tak czy siak parsknął wręcz śmiechem, łapiąc się za brzuch imitując, że zaczyna go boleć od tego śmiechu.
- To, że ktoś nosi fartuch to nie oznacza, że zajmuje się bioinżynierią genetyczną czy jej pochodnymi! Ahahaha!
Oj tak, dość dziwne ma poczucie humoru. Dość szalone, w końcu nie każdego cieszy widok rozprutego cielska jakiegoś faceta, widok jego rozwalonych na wszystkie strony flaczków czy innych wnętrzności. Po chwili jednak spoważniał i z wręcz stoickim spokojem ducha odpowiedział na kolejne pytanie.
- Szukam gnojków do pozszywania, ot taki dobry aniołek ze mnie zbierający wszystkich poszkodowanych i ratujący ich cielsko.
Nieco szarmancki z nutką zadziorności i zirytowania uśmiech. Taa, dokładnie tak można go opisać... W jego oczach było widoczne zirytowanie całą tą sytuacją, najwyraźniej nie podobało mu się takie brutalne przesłuchanie pod ścianą. Wolałby stanowczo pójść na kawę, herbatę czy cokolwiek innego, whatever.
- Jak ktoś Cię połamie, postrzeli to wal śmiało, pewnie gdzieś będę w pobliżu zapachu krwi. Plus... Masz fajkę?
Wbrew pozorom on nie uważał, że wszystko stracone. Jeśli chodzi o ich znajomość rzecz jasna... Wykonuje niebezpieczny zawód, po części to dość normalne, że chroni swoje cztery litery, ale bez przesady, wiadomo... No ok, on też skoro spieprza przed wojskiem, wszak wcale nie jest powiedziane, że jak go dorwą to powieszą czy wpakują do pierdla. Równie dobrze mogli go ścigać, żeby dalej prowadził dla nich badania.
No, no... Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Lepiej nie wtykać nos w nie swoje sprawy skarbie, lepiej poczekać, aż Marcus sam wyjawi swoją tajemnicę. Trolololo.
Wsadził jeszcze łapska do kieszeni swojego kitla, a co mu tam! I czekał przede wszystkim na fajkę, taa... To taki sposób na rozładowanie atmosfery, przy papierosku ponoć rozmowa lepiej się klei.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.14 23:07  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
Westchnęła. Nieprzyjemna duszność opadła, jak również biała natrętna skośna grzywka. Kamikaze spojrzała na dyndający, upierdliwy kosmyk muskający ją po nosie, z czego wyszedł zez. Dmuchnęła na siwe kłaki, które o dziwo posłusznie opadły na bok. Wsadziła ręce w kieszenie i powędrowała dalej.
Rayu pieczołowicie zaciągał się w ukrytych zapachach na kostce i murach. Ren przewróciła turkusowymi tęczówkami, kończąc spojrzenie z powrotem na psie.
- Na serio nie masz nic innego do roboty Ray? - Skwitowała machając przecząco głową, jakby komentując negatywnie zachowanie psa.
Nie wymądrzaj się tak. On nie ma ołówków ani ludzi jako kompanów.
No nie... Zauważ, że ja też nie.
Tak, tak właśnie widzę. Dlatego masz mnie. A Ray nie ma kogoś takiego, jak ja, więc po to ma swój nos... i ciebie.
Jakie to słodkie! Zamknij dziób.
Nie mam dzioba.
To mordę!

Westchnęła. Na prawdę miała nie po kolei. Sufit też nie trzymał się równo. Nie dziwmy się, mieszka przecież na poddaszu.
Chcę być normalna... Nie chce mieć włosów w głowie!
- Pffff, Hahahahahaha! - Zaczęła się śmiać ze swojej pomyłki. Chichrała się jak naćpany menel marszcząc nos i brwi.
Miała już serdecznie dość upierdliwych osobowości drażniących się w niej. Nie chcąc się pogodzić ze swoją naturą, wyimaginowała sobie siebie na kilka sposobów.
Jedną jako wystraszoną i nieśmiałą dziewczynkę, którą ktoś mógłby wyciągnąć z kąta jej własnego cienia. Siebie wrażliwą i skromną, niewierzącą w swój potencjalny potencjał. Wiecznie zatroskaną i przyjmującą każde zdanie do serca.
Drugą zaś jako TĄ złą. Zgryźliwą i chamską, wulgarną i agresywną gówniarę żądzącą się swoimi prawami i korzystającą ostro z życia. Ekhem.. Ostro.
I siebie jako kompletnie nie wiadomo kogo. Takie szare nic. Odpychający, chłodny i obojętny.. menel.
No właśnie. Stylem ubioru ze swoich wymyślonych osobowości w większości wzorowała się na tym neutralnym menelu. Może i kiedyś przybierze jego cechy i zostanie nim na zawsze, zagłuszając w sobie resztę głosów?

- Muszę się położyć. Nawet nie wiem, co myślę! - Skwitowała.
Ray w pewnym momencie stanął. Nieruchomo. Ren spojrzała na jego prosty ogon i czujną postawę. W cieniu uliczki ktoś był, pytanie tylko, kto?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.14 6:27  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
/las życzeń - eden

Minąłem drug-on. Chciałem... sam nie wiem co sobie wtedy myślałem. Przypomniałem sobie o mojej ukochanej, która gdzieś tam opłakuje moją śmierć. Czy to takie dziwne że pragnąłem ją zobaczyć? Pytanie jak ona by zareagowała widząc mnie... Tak czy inaczej przedostanie się do miasta było naprawdę trudne, i udało mi się dopiero kiedy się ściemniło. Wtedy już tak nie świeciło i mogłem skryć się w cieniu jakiegoś budynku, tak jak teraz. Dostałem się, ale wolałem poczekać na odpowiedniejszą chwilę. Skryłem się więc pod jednym z dachów i czekałem. Nagle jednak kogoś usłyszałem, i usłyszałem również swoje imię. Tak, to było trochę egoistyczne z mojej strony, ale sądziłem że to Lily, więc nie czekając już chwili dłużej, zeskoczyłem na uliczkę i rozejrzałem się. Nadal stałem w cieniu, ale dziewczyna nie. To nie była Lily, a kiedy to sobie uświadomiłem zrozumiałem że jestem tutaj i marnuję czas, bo nawet jeśli ją znajdę, to jak zareaguje na to jak wyglądam? Jestem potworem, czy chciałem jej krzywdy? Chyba prędzej wolałbym zginąć.
Ale co teraz? Jej zwierzak mnie wyczuł, znowu... ciekawe co się ze mną stało że wszystkie cosie do mnie lgną. Czy jestem aż tak przystojny? Roześmiałem się z swoich przemyśleń, ale szybko zatkałem usta bojąc się wykrycia. Chyba było już za późno, więc tylko powiedziałem dość cicho abyśmy tylko my usłyszeli:
-Fajny psiak. - Wydusiłem i przylgnąłem do jednej ze ścian budynku czekając na kule, granaty... sam nie byłem pewien czego się spodziewać. Teraz jestem już inny, jestem potworem...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.14 11:24  •  Wąskie uliczki - Page 4 Empty Re: Wąskie uliczki
W cieniu budynku zauważyła jakieś błyszczące elementy. Później usłyszała jakieś szmery. A na koniec uderzył w nią zapach.. wody i mokrych kamieni? Lasu, łąki i deszczu, które potem lekko zmieniły się na męskie perfumy. A potem dobiegł z mroku męski głos chwalący psa.
- Oouuuuf - zaczęło kręcić się jej w głowie. - Ray, powiedz mi, czy ja kiedykolwiek coś brałam? - Powiedziała opierając się o mur budynku i osuwając powoli w końcowym efekcie spoczęła na kostce. Biedactwo... Myślała, że nabawiła się już urojeń.
Rayu natomiast podszedł do tajemniczej postaci i zaczął ją starannie obwąchiwać. Albinos gdyby wyczuł zagrożenie na pewno zacząłby szczekać, a przy tak małej odległości nawet atakować. Jednak ten nie. Wspiął się na dwóch tylnych łapach i oparł dosięgając przednimi na torsie postaci. Zaczął wystawiać język i moczyć mężczyznę nim po twarzy.
Ren obróciła się do zwierzaka napastującego biednego chłopaka. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
- Ja to mam kurde urojenia... - Położyła sobie rękę na czole. - Tak, tak. Wiem, że fajny psiak. - Ściszyła głos - gadam już nawet sama ze sobą... - Twierdziła.
Sama siebie pogrążała w swoim ''szaleństwie'', jakby nie mogła po prostu przejrzeć, że jednak faktycznie ktoś o tej porze jeszcze chodzi ulicami miasta.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 11 Previous  1, 2, 3, 4 ... 9, 10, 11  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach