Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Eden :: Góra Babel :: Katedra


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 16.04.16 17:18  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Klęcząc na śniegu w otoczeniu rozszalałych żywiołów Ikar zdał sobie sprawę, że bardzo podobnie musieli czuć się ludzie w obliczu Apokalipsy. Niebo groziło zwaleniem się na ich głowy, ciemniejąc z każdą chwilą. W końcu nie wytrzymało i zrzuciło na nich swój ładunek. Gromy mieszały się ze strugami deszczu oblewającymi intruzów. Woda zalała okulary medyka, błyskawice zostawiały białe poblaski na jego oczach - tylko kontrastowo czarno-biała sylwetka na tle nieba była niezmiennym punktem programu. Dlatego też zdołał w ogóle utrzymać ogień.

Nagle wszystko skończyło się, jakby osiągnięty został punkt kulminacyjny - droga bez powrotu. Anioły leżały martwe tak samo jak ich ptaki; kobieta najprawdopodobniej spadła w przepaść, gdy nastąpiło osunięcie gruntu. Rozejrzawszy się dookoła stwierdził, że cała drużyna jest w mniejszym lub większym stopniu żywa; dobrze rokowało to ich zadaniu, lecz niepokoiła go widowiskowość ich walki. Chmara skrzydlatych świętoszków zaraz tu będzie, należało się zbierać.
Spojrzał w kierunku katedry i rzucił mu się w oczy ciemny kształt, odcinający się na tle białego śniegu. Przyłożył oko do lunety Oriona i choć nie rozpoznawał bagażu uciekiniera, biała grzywa wystarczyła, by w Ikarze zawrzał gniew. Niespodziewanie blizna na piersi zaczęła go świerzbić. Jakiś głos podpowiadał mu, by nacisnął teraz spust i zdał się na wolę Boga. Zacisnął zęby i opuścił broń.
- Chyba się spóźniliśmy. - wskazał na ciemną sylwetkę w odległości kilkuset metrów. - Jeśli się pospieszymy, może uda nam się go dogonić, a przynajmniej obstawić mu drogę ucieczki.
Leciutki powiew chłodnego wiatru podziałał nań jak mroźny bicz, był przemoczony niemal na wskroś. Modląc się bezgłośnie, by opatrunki nie były zalane, sprawdził stan plecaka. Zawartość chyba przeżyje. Podszedł do Ciro i pomógł mu wstać, choć mokre podłoże było śliskie.
- Postaraj się nie ściągać kurtki w najbliższym czasie. Opatrzę cię, jak tylko zejdziemy w las. - rzucił, ścierając krew, sączącą mu się do oka, rozmazując ją na pokrytej sadzą twarzy.
Czekając na reakcję Sleipnira, cudownie obudzonego z klątwy i Lentrosa, wyjął z kieszeni przy pasie bandaż i zaczął obwiązywać sobie głowę, skupiając się konkretnie na lewej brwi. Krew w oku doprowadzała go do szału.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 13:39  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Wjeżdża Los

Blight zbiera się z kałuży, jaka pozostała po zaspie śniegu. Po rozejrzeniu się ruszył pomóc Ciro, będącym jedną nogą poza zboczem.

Wtem jako, że masz problem ze skurczem w prawej nodze, cofając się potykasz o ciało Leonidasa. Anioł zalany krwią nie odznaczał się w gęstej kałuży błota, a jego mesjanistyczna poza z rękoma ułożonymi w modlitwę na poharatanej piersi było niczym drwina, pożegnalny prezent od Boga. Bohaterska śmierć?  A może zwykła fanaberia losu? Przewracasz się niezgrabnie na ziemię mając nogi przerzucone przez ciało anioła. Możesz podziękować losowi za tę brudną niespodziankę, ale kiedy tak próbujesz się podnieść dostrzegasz tajemniczo błyszczące świecidełko. Jego tajemniczy, zimny blask kusi i nęci zmęczone oczy. Mimowolnie sięgasz w jego kierunku, a on rozbłyska lodowatą poświatą. Pragniesz go mieć. Czujesz, że jest Twój, jakby zawsze był. A może to pierścień jest gotowy na Ciebie? Zdejmujesz Aniołowi jego skarb i brudny od krwi sygnet ląduje w twojej dłoni. Czy jesteś gotów założyć tajemniczy artefakt i panować nad jego mocą?


Blight z racji zebranych pochwał zyskuje Sygnet Kriokinezy – 3 użycia | 4 odpoczynek

#Obrażenia:
Blight: Skurcz prawej stopy i uda 1|2.
Zadrapania tu i ówdzie na twarzy i ramionach.
Rana cięta tuż nad lewą brwią, obficie krwawiąca (problem z widzeniem na lewe oko do czasu opatrzenia). Przysmalona twarz, klatka piersiowa, dłonie, ramiona – poparzenie pierwszego stopnia, zaczerwieniona, obrzęknięta gdzieniegdzie skóra.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.04.16 15:56  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Upadł w przesiąknięty krwią śnieg, klnąc pod nosem. Cholerny anioł. Już miał się podnosić, kiedy kątem oka dostrzegł błysk na jednym z palców anioła. Nigdy wcześniej nie widział skrzydlatych noszących biżuterię. Kiedy przyjrzał się dokładniej, poczuł nieodpartą pokusę, by go zdjąć. Wyciągnął rękę w jego kierunku, a ten rozbłysnął lodowatym blaskiem. Zdjął go więc z zimnych i pokrytych krwią palców anioła, po czym nałożył sobie na serdeczny palec prawej ręki.
Niewypowiedziane uczucie chłodu ogarnęło jego ciało, choć w dotyku wydawało się ciepłe. Rozejrzał się, czy któryś z jego towarzyszy zwrócił uwagę na dziwną scenę, po czym podniósł się pospiesznie.

Ruszyli gęsiego, ostrożnie pokonując wyrwę w zboczu, kierując się we wskazaną przez Ikara stronę.

ztx4 ------>
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.17 2:38  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Anielskie obrady nie skończyły się z zadowalającym dla niego wynikiem. Mimo iż ich podsumowanie było najprawdopodobniej najbardziej rozsądnym wejściem z obecnej sytuacji, sprawiły, że Nascela napełniła niezrozumiała przez niego samego, wręcz namacalna, trudna do opisania jakimikolwiek słowami pustka. Wypuścił powietrze z ust, przyglądając się jak poszczególni członkowie Zastępu oddalają się w tylko dla siebie znanym kierunku i w końcu sam uczynił to samo. Zabrał czytaną przez siebie aktualnie lekturę z blatu stołu i wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Alem, a mijając go w drzwiach, klepnął go ledwo dostrzegalnie po plecach, ażeby ten zwrócił na niego uwagę i nie traktował go jak element dekoracji, po czym wysłał niezbyt zdecydowany i jednocześnie pełen wątpliwości nikły uśmiech, który ukształtował się na jego ustach w charakterze ledwo dostrzegalnego grymasu.
Wychodząc z sali, zadrżał mimowolnie pod pływem nieprzyjemnego dreszczu, które wywołał reakcje pilomotoryczną na całej rozciągłości jego ciała. Po chwili jednak odnalazł źródło tego przenikliwego chłodu, mającą wątpliwą nadzieje, że na odsłoniętych skrawkach skóry nie pojawił się automatycznie zalążek alergii w charakterze czerwonych pęcherzy. Igrając z nią, podszedł do osoby produkującej te nieprzyjemne dla niego doznanie i zacisnął delikatnie dłoń na lodowatym jak oblepiające dachy podczas mrozów sople ramieniu Hershy. Mimo iż ta część jego ciała była zakryty przez warstwę materiału, jego organizm, wrażliwy na nagły spadek temperatury, niemalże natychmiast wyuczył diametralną różnicę w niej. Zazgrzytał na zębach, ale dźwięk ten nie mógł dolecieć do uszu drugiego anioła, gdyż wokół nich panował gwar.
Zanim wrócisz do swoich obowiązków, czy mógłbym jeszcze na chwilę zakłócić twój spokój? — zapytał Dowódcy, acz nie czekał, aż ten przytaknie lub zaprzeczy tej nagłej chęci integracji z nim, dlatego też, cofając dłoń i zachowując od niego stosowny, być może niegrzeczny biorąc pod uwagę okoliczność dystans, kontynuował swoim rzeczowym tonem: — Przygotowałem szczegółowy spis członków Zastępu oraz zawarłem najważniejsze informacje na ich temat, o które zostałem poproszony wcześniej przez twojego posłańca. — Przekartkował trzymaną w dłoni książkę, ażeby w ostatecznym rozrachunku wyciągnąć spomiędzy pożółkłych kartek, zapełnione po brzegi starannym pismem wyżej wspomniany spis. — W razie gdyby między słowami zabłąkały się niejasności, daj mi znać, bezzwłocznie uzupełnię te luki, a także udzielę wyczerpującej odpowiedzi na ewentualne pytania — zapewnił tym samym, służbowym tonem, kiedy złożył na ręce Dowódcy sporządzony przez siebie zapiski skonsultowane z archiwum edeńskim. Istniało jednak wysokie prawdopodobieństwo, że przez napięty grafik, ciągnącą się w nieskończoność listę obowiązków, a także zmęczenie pojawiające się podczas wykonywania swojej pracy w jego raporcie pojawiły się nieścisłości. Nie miał okazji czytać notatek drugi raz, dlatego był zobowiązany do sprostowana ewentualnych skrótów myślowych, a także skorygowania wszelkich błędów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.17 18:53  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Zebranie wreszcie dobiegło końca, co przyjął z wyraźną ulgą. Odczekał aż wszyscy opuszczą pomieszczenie, upewniając się, że nikt nie został, i dopiero pozwolił sobie na wyjście. Zamknął cicho drzwi i złapał się za oba policzki, próbując uspokoić skołatane serce i gwałtownie rosnące w nim emocje, które atakowały go z częstotliwością kuli wypluwanych przez karabin maszynowy.
Bożebożeboże to było straszne. S T R A S Z N E. Patrzyli na mnie, wszystkie oczy były zwrócone w moją stronę…. To było takie stresujące. Jeszcze ta wpadka z krzesłem. Laviahu, czemu ze wszystkich osób wybrałeś akurat mnie? Teraz wezmą mnie za dziwaka. Nie dość, że pustelnik mieszkający z daleka od innych, to na dodatek dziwak
Westchnął cicho, nie czując sę na siłach, by zajmować tak ważne stanowisko, jakim był dowódca. Nie nadawał się do tej roli. Zdecydowanie wolał żyć z dala od anielskiej społeczności, w ciszy i spokoju, i przede wszystkim dzięki temu nie krzywdząc nikogo.
Może powinien udać się do archanioła z prośbą o rozważenie tego jeszcze raz? Będąc Dowódcą oznaczało przebywanie w pobliżu innych aniołów. A przebywanie w ich towarzystwie oznaczało bliskość, dotyk. Gdyby się zapomniał.. mógłby kogoś przypadkiem…
Spojrzał na swoją bladą dłoń.
Nie chciał więcej krzywdzić, nawet, jeżeli robił to nieumyślnie. Krzywda wciąż była krzywdą, nieważne w jakich okolicznościach powstawała.
A teraz, na domiar złego, sam się skazał na towarzystwo innego anioła. Nie miał jednak innego wyboru. Gdyby postanowił wyruszyć sam do Apogeum, inne anioły mogłyby pomyśleć, że jest arogancki i zbyt pewny siebie. Z drugiej strony, gdyby wysłał tam kogoś innego, wyszedłby na tchórza, który nie podejmuje się najtrudniejszych zadań. Dlatego musiał wybrać. A wybór towarzysza również nie był przypadkowy. Nascela wydawał się… przerażający. Osobą, która raczej stroni od towarzystwa innych, dlatego Hersha uznał go za najlepszą kandydata. Tak, to był dobry wybór. A przynajmniej musiał być dobry.
Dotyk
Zamarł na moment, czując na ramieniu delikatne muśnięcie. Instynkt zadziałał pierwszy, wyprzedzając umysł. Hersha obrócił się i odsunął cudzą dłoń, strącając ją z ramienia i odskoczył do tyłu, wpadając boleśnie plecami na drzwi znajdujące się za nim. W bladych, bez wyrazu oczach pojawił się czysty strach, nieokiełznana przez niego emocja.
Uspokój się. Nic się nie stało. Zażyłeś swoje lekarstwo, moc jest uśpiona. Nie skrzywdzisz go.
Przymknął na moment oczy, nabierając więcej powietrza w płuca. A kiedy uchylił powieki, na jego twarzy na powrót zawitał ten spokój i maska Dowódcy.
- Ach, przepraszam za to. Nascela. – powiedział delikatnie się uśmiechając I sięgnął po raporty, uważając jednak, by przypadkiem go nie dotknąć. Tak na wszelki wypadek, lepiej dmuchać na zimno.
- Dziękuję bardzo. Na pewno wszystko jest skrupulatnie spisane. Ratujesz mnie. Przejrzę to jeszcze przed jutrzejszą wyprawą. – spojrzał na to, co trzymał w dłoniach. Pomiędzy nimi zapadła dziwna cisza, z ciężką atmosferą. Hersha chciał oddalić się jak najszybciej, z drugiej strony czuł, że to po prostu nie wypada. Dlatego stał w miejscu, ze wzrokiem wbitym w raporty i z tym swoim głupim uśmiechem. Jakby czekał na pozwolenie.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.11.17 23:00  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Rekcja Hershy nie wywarła na nim żadnego wrażenia. Żadnego pozytywnego wrażenia, bowiem nie miał wobec niego wygórowanych oczekiwań, gdyż w pewnym stopniu znał jego skłonności do przebywania we własnym towarzystwie. Zapewne każdy z wyżej postawionych aniołów był świadom tego, że Hersha, przed objęciem krzesła Dowódcy, prowadził pustelniczy tryb życia, z dala od reszty edeńskiej społeczności, otoczony przyrodą, zatem osobliwa decyzja Archanioła o jego awansie nie przeszła bez echa, a Nascela był do niej nastawiony sceptycznie, mimo iż reguły starał się nie oceniać innych na podstawie zajmowanych przez siebie stanowisk. Sam w tej materii nie był symbolem świętość i oddania. Najprawdopodobniej dźwigał na swoich barkach ciężar o wiele większej liczby grzechów, nikt ktokolwiek go o to podejrzewał, gdyż pozornie wydawał się przede wszystkim jednostką sumienną i oddaną całkowicie swojej służbie oraz sprawie chronienia Edenu własną piersią. Zakładanie ówże maski sprawiało mu wielką przyjemność. Otóż, dzięki niej mógł zakamuflować rodzące się w nim szaleństwo, skrywane pod klapą w podłodze w postaci wielu roztrzaskany na kawałki mebli, a także zetrzeć krew, która splamiła jego dłonie.
Jednakże, mimo krytycznej postawy, na jego twarzy nadal tkwił niezmąconym niczym spokój, przez którego przedarł się kącikowy, ledwo zauważalny uśmiech.
Jestem pewny, że powinieneś dokładnie przyjrzeć się informacją na mój temat, gdyż przez najbliższy czas będziemy skazani na swoje towarzystwo — odrzekł jako krótkie wtrącenie, które być może pobrzmiało nutę groźby, jednakże nie miało on takowej na celu.
Nascela w stosunku do siebie był bardzo krytyczny, zatem udostępnił o sobie bardzo niepożądane informacje. Uwzględnił przede wszystkim swoje zawieszenie w szereg Zastępu oraz inne wykroczenia, których się dopuścił przez swój emocjonalny osąd w imię ochrony Edenu. Uważał zatem, że Hersha powinien być ich świadom.
Proponuję wyruszyć bladym świtem, abyśmy mieli jeszcze chwilę czasu na obmyślenie ewentualnej strategii —  zasugerował po  chwili, poruszając tym razem kwestię ich zbliżającej się misji. Nie dokonali bowiem żadnych ustaleń, a wyprawa na Desperacje nie była spacerem po zioła. Każdy skrzydlaty, który chociażby raz znalazł się na jej pozbawionej litości terenie, zdawał sobie sprawę z ewentualnego zagrożenia ze strony nie tylko Wymordowanych, ale także fauny i flory. Nascela nie posiadał wystarczającej wiedzy na ich temat, mimo iż bywał na znękanych przez apokalipsę ziemiach niejednokrotnie, jednakże nigdy nie dysponował dużym zasobem czasu, ażeby zwiedzać jej krajobraz i zgłębiać tajniki wiedzy na jej temat. Sądził, iż wiedza Hershy była na podobnym poziomie, co jego własna, acz nie miał by nic przeciwko, gdyby była bardziej rozległa.
Dziękuję za poświęcenie mi czasu — Skinął lekko głową w geście pożegnania, ale zanim obrócił się w stronę wyjścia i odszedł, zatrzymał się, ażeby. ostatni raz spojrzeć na anioła. — Oczekuję owocnej współpracy. — Po tych słowach odszedł, pozostawiając charakterystyczne dla mocy swojego żywiołu unoszące się w powietrzu napięcie, które być może tylko on był w stanie wytworzyć.

zt + Hersha
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.03.19 18:30  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Po wcześniejszych instrukcjach, jakie padły z ust anioła, a które Jericho przyjął do wiadomości, pomiędzy trójką wędrownych zapanowała cisza. Han po raz setny, a nawet tysięczny analizował swoje położenie. Obmyślał scenariusze, obmyślał  plany, możliwe rozwiązania, ale wszystko to wiodło go jedynie do smutnego wniosku: albo Grow odda artefakt, albo Jericho będzie ślepy. A że Grow nie odda artefaktu, to Mokugawa powinien nauczyć się żyć bez tego jakże ważnego zmysłu jakim był wzrok. Chyba że jakimś cudem aniołowie będą w stanie im pomóc, ale to było raczej  wątpliwe. Chociaż z drugiej strony, jak nie oni, to kto miałby im pomóc?
Anioł prowadził ich w przeciwnym kierunku niż ten, z którego przyszli. To dobrze świadczyło. Znaczyło to bowiem, że zamiast odstawiać ich do granicy z kwitkiem, prowadził ich w głąb terytorium.
Jeszcze była nadzieja.
Kundel wiedział, że się wlekli. Świadczyło o tym to, iż kroki anioła co jakiś czas się oddalały, potem milkły całkowicie, a następnie znów się pojawiały, bardzo blisko. Czyli odchodził, orientował się, że zostali w tyle, czekał i znów ruszał. I tak w kółko. Musiało to być irytujące dla skrzydlatego, ale godność Mokugawy cierpiała znacznie bardziej. Zawsze sam wszystko robił, zawsze sam działał, nie był uzależniony praktycznie od nikogo. A teraz co? Teraz nawet chodzić sam nie mógł, bo nic nie widział. Najbardziej bezużyteczny anioł czy nawet człowiek mógłby go teraz z łatwością zabić. Co więcej! Snajper nie wiedziałby nawet skąd przyszedł cios.
Mężczyzna zastanawiał się również, czy faktycznie są prowadzeni do medyka, czy może raczej do jakiś lochów za jakieś irracjonalne naruszenie granic? Miał nadzieję, że anioł, jako  istota z natury czysta i nie kalająca się kłamstwem (z tego co słyszał) powiedziała prawdę i faktycznie jakiś medyk go obejrzy. Może nawet wynajdzie jakiś cudowny sposób na przywrócenie mu wzroku? Kto wie? Zawsze trzeba było mieć nadzieję.

Spoiler:
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.03.19 18:57  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
 Zmieniające się powoli podejście anioła bardzo ją uspokajało. Odkąd od fazy "spadać mi stąd" przeszli do "zrobię co mogę", można już było patrzeć w przyszłość nieco bardziej optymistycznie. Znaczy, Nayami mogła, a jej starszy towarzysz już niekoniecznie, skoro w sensie dosłownym nie był w stanie spojrzeć na cokolwiek. Ufała za to, że skrzydlaty nie robi ich w balona i nie skończą zaraz oboje jako mielonka na najbliższego edeńskiego grilla. W końcu skoro ta rasa ma ponoć dobre serca... chyba nie ma powodów do niepokoju, prawda?
 Potakiwała raz po raz na słowa anioła, chcąc dać do zrozumienia, że nie powstały żadne niejasności. Wiadomo, że kuracja może się nie udać, skoro mieli do czynienia z tak niespotykanym zjawiskiem. Sama Leather nie miała o tym jakiegoś szerokiego pojęcia, jednak przejęcie każdego, kto słyszał o całej sprawie był dla niej wystarczającą podstawą do własnych przemyśleń. Dość spojrzeć, jak reagowano na wieść o tajemniczej osobie i jej groźbach; nie mogło to być nic normalnego, nawet jak na nienormalne standardy Desperacji.
 Kiedy wszyscy zamilkli, idąc tylko noga za nogą we wskazywanym przez skrzydlatego kierunku, musiała napominać samą siebie o konieczności patrzenia pod nogi. Prowadziła w końcu niewidomego i bardzo poważnie podchodziła do tego zadania, jednak rozciągający się dookoła widok skutecznie odciągał uwagę wymordowanej od tak drugoplanowych spraw jak bezpieczeństwo. Nigdy nie widziała tak wiele zieleni z jednym miejscu, tak pięknego, zdrowego koloru. Nawet niebo nad siedzibą aniołów wydawało jej się jakby czystsze, choć przecież logicznie rzecz biorąc była to dokładnie ta sama atmosfera co nad pustynią czy Apogeum. Wchodzili też wyżej, co pozwalało sięgnąć wzrokiem w dalsze rejony. Dla Nayami, która do tej pory mogła tylko wysłuchiwać opowieści i marzyć o ujrzeniu tych wszystkich cudów na własne oczy, wycieczka do Edenu, nawet spowodowana oczywistą katastrofą, stanowiła absolutne spełnienie najgłębszych pragnień.
 Niemal zachłysnęła się powietrzem, kiedy wreszcie podeszli na tyle blisko, by mogła choćby z pewnego oddalenia zobaczyć monumentalny – jak na swoje standardy – budynek katedry. Zreflektowała się zaraz i ścisnęła wargi, powstrzymując usilną chęć zalania anioła falą pytań, na które ten z pewnością nie miał czasu ani też pewnie ochoty odpowiadać. Przeplecione pod łokciem Hana ramię zatrzymywało myśli niczym kotwica, przypominając dosadnie, że na wycieczkę krajoznawczą to oni nie przyszli.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.03.19 0:32  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Bez zbędnych słów wprowadził ich do środka katedry, która pomimo swej wielkości, nie była przepełniona przepychem, a raczej utrzymana w surowym minimalizmie. Ich kroki odbijały się echem, kiedy pokonywali kolejne odcinki długiego i szerokiego korytarza, co jakiś czas spotykając inne anioły. Te jedynie kiwały głową w szacunku na widok Hershy, nie zadając jakichkolwiek pytań, zapewne ufając jego osądom i poczynaniom.
W końcu dotarli do sporej wielkości drzwi, które Hersha pchnął do przodu. Te delikatnie skrzypnęły, wreszcie rozsuwając się na tyle, by wpuścić do środka trójkę osób. Pomieszczenie było jasne, wręcz emanowało nikłym blaskiem. Po łóżkach ułożonych w rzędzie z łatwością można było się domyślić, że pełni funkcję medycznego pomieszczenia. Anioł, który siedział pod oknem, uniósł głowę zaciekawiony niespodziewanymi gośćmi. Przypominał młodzieńca o ciemnych jak heban włosach i jasnych jak lód oczach, acz o ciepłym i miłym uśmiechu. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, Hersha od razu do niego podszedł i zaczął coś z nim dyskutować. Ciemnowłosy kiwał głową, co jakiś czas marszcząc brwi i pocierając w zastanowieniu żuchwę. Wreszcie gdy szepty pomiędzy aniołami ucichły, mężczyzna podniósł się i podszedł bliżej do dwójki wymordowanych.
- Pozwól, usiądź tutaj. - odezwał się łagodnym głosem i złapał pewnie Jericho pod ramię, zaprowadzając go na jedno z krzeseł.
- Zrelaksuj się. - polecił krótko, podchodząc do jednego ze stołów. W tym samym czasie jasnowłosy anioł, który im towarzyszył opuścił pokój, pozostawiając ich dwójkę w rękach zapewne anielskiego medyka. Ten rozlał krystalicznie czystą wodę do dwóch kubków i podał jeden dziewczynie, a drugi niewidomemu.
- Napijcie się, zapewne jesteście spragnieni. Dobrze, pozwól mi na to spojrzeć. - anioł nachylił się nad oczami Jericho i przyglądał im się przez krótką chwilę, a potem położył palce na jego powiekach i zaczął coś szeptać pod nosem. Spomiędzy opuszek zaczęło emanować fioletowe światło, aczkolwiek ostatecznie nic się nie stało. Anioł westchnął ciężko i się odsunął, przenosząc spojrzenie to na dziewczynę, to na mężczyznę.
- Niestety moje moce nic tutaj nie pomogą. To silna magia, jakaś moc, która blokuje twój wzrok. Wydaje mi się, że jedynym sposobem na przywrócenie go jest zniszczenie źródła. Czyli pokonanie przyczyny, która to spowodowała.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.19 13:30  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
Jericho słyszał echo ich kroków. Szli po jakiejś gładkiej posadzce, zapewne wyczyszczonej na błysk. Najpewniej za cenę materiałów użytych do zrobienia tej podłogi, na Desperacji można by wykupić cały potrzebny asortyment dla DOGS. Niemniej jednak, Mokugawa wiele by oddał, by móc zobaczyć ten niewątpliwie piękny budynek. By móc zobaczyć...cokolwiek. Insomnia była jego oczami, a droga powrotna była długa, więc z pewnością opowie mu ze wszystkimi szczegółami to, co ona sama mogła podziwiać.
Snajper powstrzymał ciche westchnięcie zazdrości.
Wreszcie dotarli do jakiejś komnaty. Po chwili Han usłyszał jakieś szepty, ale nie był w stanie rozróżnić słów, gdyż, prawdopodobnie, stał za daleko. W pewnym momencie usłyszał, jak ktoś ich minął i zniknął za drzwiami. Wedle rytmu kroków był to najprawdopodobniej anioł, który ich tutaj przyprowadził, ale mężczyzna mógł się mylić. Nagle poczuł, jak ktoś pewnie chwyta go za ramię. Pozwolił się zaprowadzić na jedno z krzeseł, na którym to usiadł z wdzięcznością. Podróż była dosyć długa, a on był ledwie człowiekiem. Nie miał wytrzymałości Wymordowanych, ani tym bardziej aniołów. Przyjął kubek z jakąś cieczą i od razu się napił. To była zwykła woda, ale w tym momencie smakowała jak najwspanialsza ambrozja. Jericho nie zdawał  sobie sprawy z tego, jak bardzo był spragniony.
Oddał kubek, po czym pozwolił się obejrzeć. Snajper był zestresowany, gdyż wiedział, że od tej diagnozy wiele  zależało. Wstrzymał oddech na chwilę, a gdy usłyszał, że nawet ten anioł nie mógł nic poradzić, to wypuścił to powietrze zrezygnowany. Poczuł, jak właśnie  uleciała z niego wszelka nadzieja. Nadzieja na to, że będzie użyteczny dla DOGS, że zobaczy jeszcze świat, że spojrzy na swojego syna.
- Spodziewałem się tego. - rzekł. W jego głosie dało się słyszeć rezygnację. Chyba, że Arcanine wymyśli jakiś sposób, by albo zabić Apokalipsę, albo... zrobić coś innego.
- Jak rozumiem, to wszystko, tak? - zapytał jeszcze anioła, po czym nie odwracając głowy zwrócił się do Insomni. - Pamiętasz drogę powrotną? Chyba już czas na nas. - powiedział. Przychodząc tutaj nie spodziewał się cudów, ale mimo wszystko złe wieści go zasmuciły i wydarły z niego resztę chęci do walki. Miejmy tylko nadzieję, że było to chwilowe.
                                         
Jericho
Kundel     Desperat
Jericho
Kundel     Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Han Mokugawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.19 16:33  •  Okolice Katedry - Page 3 Empty Re: Okolice Katedry
 Wdzięczna była losowi za to, że to nie ją spotkał dziwny typek odbierający zmysły. Współczuła oczywiście nieszczęsnemu Hanowi, któremu przyszło jej towarzyszyć w podróży, nie mogła jednak nie docenić widoków, które dzięki temu zobaczyła. Tylko pamięć o tym, że przecież prowadzi niewidomego i nieco zawstydzająca obecność anioła uchroniły ją przed ukręceniem sobie szyi przy wypatrywaniu... no, czegokolwiek. Nieważne, jak niepokojący był powód; sam fakt wizyty w Edenie był dla Nayami spełnieniem marzeń i zamierzała nacieszyć się nim na tyle, na ile tylko mogła.
 Kiedy przechodzili przez katedrę, wyłapała kilka spojrzeń w stronę swoją i Jericho. Chciała zdobyć się na jakiś uprzejmy uśmiech, wyszło jej jednak coś bardziej w stylu tłumionego zachwytu. Nigdy nie była mistrzynią pierwszego wrażenia, ale przynajmniej póki prowadził ich spotkany wcześniej anioł, nikt chyba nie przedstawiał żadnych problemów do do obecności dwójki wymordowanych w Edenie.
 Przeszli do pomieszczenia, które trochę przypominało Leather ich własny pokój medyczny w podziemiach kryjówki. Tutaj jednak było o wiele czyściej i jaśniej, brakowało atmosfery pośpiechu i wiszących w powietrzu gróźb. Kolejny anioł przejął od niej pacjenta, a wręczył kubek z wodą. Podziękowała mu przyciszonym tonem i lekkim skinieniem głowy, od razu pociągając solidny łyk przyjemnie chłodnego płynu. Stojąc w niewielkiej odległości, z uwagą przyglądała się zabiegom przeprowadzanym przez ciemnowłosego mężczyznę. Zapomniała nawet oderwać naczynia od ust, zrobiła to więc dopiero wtedy, kiedy padła fatalistyczna diagnoza.
Zniszczenie źródła, pokonanie przyczyny.
 — Czyli jeśli tę klątwę spowodowała jakaś osoba... — urwała, nie chcąc na głos sugerować, do jakiego wniosku doszła w pierwszej kolejności. Nie była pewna, na ile w obecności skrzydlatych mogła wysnuć plan zakładający śmierć oprawcy, który bezprawnie pozbawił wzroku przecież nie jednego, a dwóch spośród jej współtowarzyszy. Spojrzała na anioła niepewnie, by zaraz potem przenieść wzrok na nieszczęsnego snajpera.
 — Tak, trafię. — Odruchowo skinęła głową, choć gest ten nie miał przecież teraz żadnego znaczenia. — Ale chyba powinniśmy zaczekać. Ten... ten anioł, którego spotkaliśmy wcześniej mówił coś o jakiejś wiadomości.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Eden :: Góra Babel :: Katedra

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach