Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Uczestnicy: Regulus i Igła.
Cel: Schwytanie lwa nemejskiego i dostarczenie go do siedziby Drug-on.
Mistrz Gry: Vodka!
Miejsce: Gdzieś, daleko od miasta-3, ale już nie tak daleko od Edenu, istnieją tereny niezwykle niebezpieczne. Lasy, dżungle, pustynie i wody. Nie można określić dokładniej kaprysów tego miejsca, ale wiadomo, że te tereny zamieszkuje niezwykle niebezpieczne bestyjka zwana Lwem Nemejskim.

Niedaleko lasu życzeń, jest puste pole, na które wysłano helikopter, a w nim Regulusa. Mężczyzna nie wiedział, co może go spotkać na nieznanych ziemiach, dlatego właśnie zebrał wszystko, co tylko uznał za przydatne. Jakieś szczegóły misji? Pan noszący (czy tam niosący, to jeden pies) światło, niczym latarnik zapalający odpowiednie świeczki na ulicy czy też latarnik w swej dużej wieży z żarówką, zażyczył sobie pewnej niebezpiecznej bestyjki, zwaną Lwem Nemejskim. No i do zadania został zmuszony dobrowolnym przymusem Regulus! I tylko on, czego mógł się domyślić po całkowitej pustce, kiedy już znaleźli się wraz z pilotem helikoptera na odpowiednim miejscu. Wysiadając z helikoptera mógł zauważyć, że tereny na których się znalazł, są naprawdę ogromne. Ktoś mu coś o tym mógł wspominać, może nawet coś czytał o tym miejscu? No, w sumie to nie musiał.
Gdzie znajdował się nasz bohaterowie niosąc na swych barkach misję, niczym Drużyna Pierścienia (ale trochę mniej ważną, bo tutaj liczył się jedynie humor Lampki)? Na jakimś kompletnym pustkowiu! A dokładnie to za sobą mógł zauważyć las, dobrze lub mniej dobrze znaną część Edenu. Ze wskazówek, jakie dostał, z łatwością mógł wywnioskować, że musi udać się w stronę przeciwną do tego miejsca. Wytropić, znaleźć, obezwładnić i przywlec do stóp Lampy Lwa Nemejskiego, to był jego cel. Jak na razie milcząc, nasz bohater ruszył w odpowiednią drogę. W sumie to dobrze, że milczał, bo mówienie samemu do siebie to jest objaw bardzo poważnej choroby psychiczne, a tego jeszcze by brakowało, żeby podczas wykonywania misji oszalał!
Czubki gór były całkiem dobrze widoczne, co oznaczało, że nie będzie miał zbyt długiej wędrówki, ale za to nie wiedział, w jakie tereny się zapuszcza i co go może spotkać po drodze. Obok nogi Regulusa czmychnęła jaszczurka, od razu kryjąc się w cieniu krzaków. Im dalej szedł na północ od Edenu, tym roślinność była coraz to rzadsza. Pierw sawanna, a następnie pustynia, przy której bez większych rezultatów można było się zastanawiać, czy jest ona piaskowa, czy też kamienna.
Wkoło można było zauważyć nikłe przedmioty, jakby częściowo zasypane. Wydawało się, że nasz bohater stąpa po kamiennym podłożu, jedynie przykrytym złotymi pyłkami. Zastanawiające było, że w pewnym momencie, odpowiednio się rozglądając, mógł zauważyć coś w rodzaju opuszczonego obozu uchodźców. Czy to na pewno możliwe, żeby ktoś zapuszczał się na te tereny z chęci przetrwania?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Regulus westchnął ciężko, patrząc na horyzont.
Śmiercionośny do reszty zwariował. Zapragnął w swojej siedzibie mieć maskotkę, i to jaką! Lew Nemejski! I żeby chociaż wysłał po ten absurd jakiegoś tropiciela, kogoś kto się zna na zwierzakach, tylko po co? W końcu wysłanie po to własnego zbrojmistrza jest znacznie zabawniejsze. Czasem ścieżki jakimi biegły myśli Anioła Śmierci były dla niego całkowitą zagadką. Ale skoro już kazał...
Znalazłszy się na północ od Ogrodów Edenu, gdzie miał pewność nie natknąć się na żadnego anioła, pozwolił sobie "wysunąć" swoje kikuty skrzydeł. Nie lubił ich ukrywać, ale w pobliżu jakiegokolwiek boskiego posłańca, wyłączając Śmiercionośnego, wolał udawać zwykłego człowieka. Uczucie wstydu wciąż było w nim żywe.
No nic, precz myśli ponure, szef chce maskotkę. Jesteśmy na pustyni, więc powinny się gdzieś tu te zarazy kręcić. Pytanie gdzie? Nie znał się na zwierzakach, jedyne co o nich wiedział, to to iż posiadają strasznie grubą skórę - dlatego przygotował specjalny bełt. Poczwórny grot wyposażony w liczne haczyli utrudnia pozbycie się pocisku z rany, zaś lotki założone pod kątem sprawiają iż zamiast wbijać się w ciało, wkręca się w nie, co pomoże przebić skórę. w informacjach jakie znalazł było też coś o termowizji, ale liczył iż jego kontrola temperatury wynikająca z władzy nad powietrzem załatwi sprawę.
W końcu dotarł do... obozu? Co jest? Choć w sumie w desperacji każdy osiedla się gdzie może, Lwy Nemejskie nie są z natury agresywne i zajmują się innymi potencjalnymi drapieżnikami. Ma to sens. Pytanie brzmi, jak tubylcy zareagują na Bezskrzydłego. Najlepiej postawić chyba na politykę "Wszyscy są źli i chcą cię zabić", naszykować kuszę samopowtarzalną i zapuścić "sondę, badając ruch powietrza i na jego podstawie wybadać co tam się chowa i w jakiej liczbie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedyś trzeba uzupełnić zapasy leków. Paradoksalnie, ja to robiłam właśnie w obozowisku pośrodku niczego. W miejscu tak zniszczonym, że trudno by pomyśleć o obecności rzeczy tak drogich, jak medykamenty, w tym o to miejscu. Ale to właśnie tu mieszkała pewna starsza, zarażona wirusem kobieta, która za niewielką opłatę lub ciut większą przysługę, sprzedawała mi to i tamto, o ile akurat miała co odsprzedać.
Delikatnie uniosłam kąciki ust, żegnając się z nią w ten sposób. Oparłam się o zewnętrzną ścianę jej chatki i zaczęłam pakować małe, foliowe torebki z różnymi ziołami i parę plastikowych, w iluś procentach już opróżnionych, opakowań z tabletkami. Machnęłam ogonem, sprawdzając, ile pieniędzy mi pozostało. Zmarszczyłam ledwo zauważalnie brwi. Wynik nie był zadowalający.
Poprawiłam pasek, do którego przyczepiona była moja torba. Niespiesznie oddalałam się od domu mojej znajomej. Wreszcie. W przeciwieństwie do mnie, była z niej straszna gaduła, a im dłużej jej nie odwiedzałam, tym więcej miała do przekazania i tym trudniej było od niej wyjść. Było to nawet zrozumiałe- w Desperacji także nie było zbyt wiele osób do pogadania, a to obozowisko tutaj miało jeszcze miej mieszkańców. Staruszka z pewnością czuła się samotna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Regulus bardzo inteligentnie postanowił sprawdzić, co kryje się w tym obozowisku. A nuż uda mu się znaleźć jakiegoś zdechlaka, zwanego Lwem Nemejskim i sprawę będzie miał ułatwioną? Oj, no tak łatwo nie ma, bo tej bestii nie znalazł, ale z łatwością zauważył dziewczynę. Jakiś nieznany odruch kazał mu się schować za pobliską ścianą, stojącą samotnie przynajmniej od piętnastu lat. No, przynajmniej nie było to jakieś drzewo, które z pewnością by tego upadłego anioła nie ukryło.
Dziewczyna sobie szła, nie zauważając mężczyzny. Nawet pewnie nie zwróciłaby tutaj na niego większej uwagi, gdyby nie bardzo ważny fakt. W pewnym momencie zorientowała się, że saszetka (czy w tym to tam było), w której miała swoje oszczędności, zniknęła. Już pragnąc odwrócić się i wrócić do swojej znajomej, sprawdzić czy po drodze jej przedmiot nie upadł, ujrzała masywnego mężczyznę z kikutami zamiast skrzydeł, który w łapach trzymał jej pieniądze. Znalazł przypadkiem i chciał oddać? No przecież by ją zawołał do tego! W takim wypadku, co chciał z nimi zrobić? No raczej nie zjeść, więc mógł jeszcze chcieć je zabrać. Ale kto tam go wiedział? Może faktycznie gustował w jedzeniu pieniędzy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Patrzyłam na tego mężczyznę i nie wiem, czy byłam bardziej zaskoczona, czy też zwyczajnie znudzona. No tak, jasne, że się tu nie przelewa, ale bez przesady! Czy ja wyglądam, jakbym była bogata? Niby i tak nie mają tu nic lepszego do wyboru... Ale hej! To moja pieniądze! Za co ja mam teraz wyżyć?!
Zmierzyłam osobnika chłodnym spojrzeniem, machnąwszy gniewnie ogonem. Zaostrzyłam paznokcie, wydłużając je nieco, gdy powoli, spokojnie do niego podchodziłam. Obserwowałam uważnie każdy jego ruch, aby móc rzucić się za nim w ewentualną pogoń, odparować atak bądź samej wykorzystać szansę i rzucić się na niego z pazurami, gdyby czegoś próbował. Moja piąta kończyna wiła się po ziemi, niczym drapieżny wąż.
Im dłużej przypatrywałam się mężczyźnie, tym bardziej mi tu coś nie pasowało. Nie wyglądał na zabiedzonego. Był szczupły, ale zdecydowanie nie wychudzony. Jego ubranie może nie było wyszukane, ale też nie składało się ze starych, poszarpanych, rozlatujących się szmatek. Ale to coś, co miał na ramieniu... To zdecydowanie nie było tanią ozdóbką. Gdyby chciał zarobić, mógłby po prostu sprzedać to swoje cacko, a nie okradać przypadkowe kobiety.
Stanęłam przed nim, kołysząc ogonem na boki, jakbym zaraz miała nim go smagnąć niczym niezwykle grubym batem. Wyciągnęłam lewą rękę, tę zabandażowaną, w kierunku portfela. Skinęłam palcami na mężczyznę, zwracając uwagę na moje pazury, żądając tym gestem mojej własności.
- Oddaj. -Powiedziałam z lodowatym spokojem, patrząc na twarz nieznajomego z niewzruszoną miną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Schowany za kawałkiem starego muru, widziałem jak z jednej z chałup wychodzi czarnowłosa dziewczyna w kitlu. Lekarka? Nie, ubranie jest na nią nieco za duże, musiała je gdzieś po prostu znaleźć. Blada skora kompletnie nie pasowała do tak słonecznej okolicy. Teraz dopiero zauważył szaroróżowy ogon z tyłu - Wymordowana. Regulus postanowił przeczekać aż odejdzie i wtedy ruszyć dalej, lecz wtedy dziewczyna coś zgubiła, saszetkę lub coś podobnego. Odruchowo wręcz podszedł do przedmiotu by go podnieść i zwrócić właścicielce, lecz wtedy i ta zorientowała się w jej braku, i odwróciwszy się, zobaczyła Bezskrzydłego z jej pieniędzmi w ręku. Jej wzrok, z początku zdziwiony jego widokiem, zaraz się zmienił, dając znać iż w jej głowie ułożył się najbardziej prawdopodobny scenariusz. Gdy oboje trwali w bezruchu, obserwując się, Regulus zauważył na jej szyi szwy. Czym była ta dziewczyna.
- Nie miałem zamiaru zabierać. Zgubiłaś to - rzekł cicho, rzucając dziwnej dziewczynie jej własność.
Już odwrócił się na pięcie by ruszyć dalej, gdy coś go tknęło. Dziewczyna ewidentnie była z Desperacji, a sadząc po tym jak się tutaj poruszała, nie jest tu pierwszy raz. Może coś wiedzieć o okolicy i naprowadzić go na ślad bydlęcia którego szuka.
- Lew Nemejski - rzekł, odwracając głowę - gdzie mogę go znaleźć?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Aż nazbyt proste rozwiązanie! A pff, tutaj była nadzieja na jakąś kłótnię, jakiś konflikt, a tutaj guzik, nie ma kompletnie niczego! No wiecie co? Jak tak można niszczyć plany MG! Ja się zrzekam kierowania wami, o!
... A dobra, nie zrzekam, bo byłoby wam szkoda.
Tuż przy Regulusie, kiedy tylko odrzucił pieniądze, pojawił się dziwny mężczyzna, celując w niego pistoletem.
- O-oddawaj wszystko, co masz cenne! - zawołał, a jego dłonie trzęsły się. Widać było, że się bał, ale również był wygłodniały. Ludzie w końcu tutaj bardzo często atakowali. Potrzebowali nie tylko pieniędzy. Każdy chyba przyjąłby w tym miejscu cokolwiek. Nieważne, czy to byłyby pieniądze, czy też jakieś cenniejsze rzeczy. Chyba było to naprawdę dziwne. W mieście-3, nie spotyka się w końcu takich osób. A nawet jeśli, nie zaczynają ci grozić tak marnie! Przecież to oczywiste, że ten osobnik rzucił się, w ogóle nie mając szans. Zerknął na dziewczynę, jakby dopiero teraz ją zobaczył. Najwidoczniej ją kojarzył, bowiem niezbyt zareagował. Wycelował jedynie na chwilę w jej stronę pistoletem, ale to tylko tyle.
Po chwili cała trójka mogła usłyszeć potężny ryk. Mężczyzna wydał się jeszcze bardziej przerażony, niż dotychczas i zaczął coś bełkotać pod nosem, jakby był doskonale poinformowany, co wydało taki odgłos. Nagle rzucił broń na ziemię i szybko pobiegł w stronę dziewczyny, wymijając ją z łatwością, jakby chciał uciec stąd jak najszybciej.
Gdyby dokładniej wsłuchać się w ten ryk, z łatwością można byłoby się domyślić, że dochodzi on ze strony, w której wyrastały góry. Zupełnie, jakby jedna z bestii, po które przybył Regulus, wyczuła to i wyszła mu na spotkanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Regulus chciał zrobić w tym momencie kilka rzeczy.
Chciał wytłumaczyć dziewczynie, że nie chciał jej okraść, a potem wypytać o Lwa Nemejskiego. Następnie chciał rozbroić śmiesznego napastnika, i nauczyć się że nie można bezkarnie celować w kogoś bronią i usiłować go obrabować. Chciał dać mu nauczkę, by więcej nie próbował czegoś takiego - a przynajmniej nie z kimś kto może go łatwo zabić - świat jest dostatecznie niebezpieczny i bez głupoty.
I zrobiłby to wszystko, gdyby nie pojawienie się bestii będącej jego celem - teraz tylko chciał ją dostarczyć Śmiercionośnemu.
Spokojnymi, niegwałtownymi ruchami wydobył z kieszeni astralnej kuszę oraz jeden ze swych specjalnych, naszykowanych wcześniej bełtów. Precyzyjnymi ruchami założył pocisk, naciągnął cięciwę i zaczął wyrównywać bloczki. Kikuty skrzydeł zadrżały z niecierpliwości.
- Nosisz fartuch - zwrócił się do Wymordowanej - jeśli jesteś lekarką i nosisz ze sobą jakieś środki, a wśród nich coś co mogłoby uśpić to bydlę - wyciągnął w jej stronę dłoń - to jest to idealny moment by przestać się z tym kryć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Beznamiętnym wzrokiem spojrzałam na mężczyznę i tylko lekko zmrużyłam powieki, gdy on zerknął na mnie. Mój chłodny wzrok mówił: "Jeszcze chwila znów będę ci składać tę rękę. I tym razem zażądam zapłaty". Kojarzyłam tego człeka, jak większość moich pacjentów. Ledwie parę miesięcy temu ratowałam jego złamaną kończynę górną, a także jego samego przed wykrwawieniem się. Złamania otwarte nie są zbyt fajne. Znając sytuację tego mężczyzny, nawet nie okazałam mu rachunku i przez długi czas udawałam, że nie mam bladego pojęcia, o jakie wynagrodzenie mu chodzi. Ale jeśli tylko spróbuje mnie postrzelić, to będzie mi płacił za znaczenie więcej poskładanych do kupy kości.
Gniewnie machnęłam ogonem, mrużąc groźnie oczy. Nie był tego świadom, ale ta jego zabawka nie mogła mi wyrządzić żadnej poważnej krzywdy. Najwyżej mnie podziurawi, jednak byłoby o wiele lepiej dla jego własnej skóry, aby tego nie robił, bo inaczej...
- Co...? -mruknęłam zdezorientowana, odwracając się w stronę hałasu. Od ryku przeszły mi ciarki po plecach, a mój ogon natychmiast się zastygł w bezruchu. To nie świadczyło o żadnym miłym wydarzeniu.
Odsunęłam się o krok, by mężczyzna mnie nie trącił w trakcie swej karkołomnej ucieczki, po czym powolnym krokiem skierowałam się w stronę jego pistoletu, pozostawionego na ziemi. Wzięłam go do rąk i zaczęłam oglądać. Nie znałam się zbytnio na broni palnej, ale mniej więcej wiedziałam, jak się odbezpiecza, celuje, przeładowuje i strzela z czegoś takiego. Swoją drogą, byłam pod wrażeniem- pukawka? Tutaj? I to jeszcze z nabojami?
Spojrzałam znudzonym wzrokiem na anioła bez skrzydeł, machnąwszy zamaszyście ogonem. Wsunęłam portfel do torebki, głęboko, aby tym razem nie spotkały mnie żadne niemiłe niespodzianki, po czym wyjęłam strzykawkę i małą fiolkę z lekko fioletową substancją. Skinęłam delikatnie głową w odpowiedzi na słowa nieznajomego, po czym podeszłam do niego spokojnym krokiem, wkładając pistolet do kieszeni "pożyczonego" fartucha.
- Powinno zwalić lwa z łap. -Skomentowałam, odkorkowując fiolkę i starannie napełniając strzykawkę jej zawartością. Zerknęłam na mężczyznę.- I raczej go przy tym nie zabić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W sumie to środek usypiający był dobrym pomysłem. Naprawdę dobrym pomysłem i nie jest to aktualnie pisane w sarkazmie. Gdyby coś takiego temu bydlakowi wlać do pyska to najpewniej by poskutkowało. No właśnie, gdyby. W końcu są jakieś powody, dlaczego pewna lampa wolnostojąca zechciała sobie przygarnąć to stworzenie, prawda? No więc, zanim nasz Regulus wpadnie na jakże inteligentny pomysł... A nie, wróć. Zanim on go wykona, bo wpaść już wpadł, powstrzymajmy to! Przecież nawet igła by się nie przebiła przez twardą skórę zwierzęcia, a posłaniec byłby martwy... No, może tak byłoby lepiej?
Wracając do naszego lwa, ten powoli szedł w stronę intruzów i przyglądał się im. Ci nawet nie zdążyli niczego zrobić, a bestia ryknęła i oboje stali tak sparaliżowani
(lampa mając tego zwierzaka może to zrobić na dwa posty, za to tutaj załóżmy, że będzie to około siedmiu-ośmiu minut), a biedny Reg utracił strzykawkę. W takim wypadku, lew czując się już bezpieczny podszedł do tej dwójki, nadepnąwszy przy tym swoją ogromną łapą na strzykawkę. No nic się nie stało, jedynie ją zniszczył, ale substancja za wiele nie pomogła. Już po chwili znalazł się przy dziewczynie, od której wyczuł dziwne zapachy. Nie, nie ludzkie. Bardziej chodziło o substancje medyczne, które przy sobie nosiła. Jednym pchnięciem łapy przewalił ją boleśnie na ziemię i stanął nad nią, wpychając swój wielki nochal tam, skąd tylko poczuł zapach. Z pewnością taka bliskość lwa nie była przyjemna. Trochę cuchniał, wydawało się, że żadne człowiek go nie ruszy, a te ostre zęby aż się prosiły, żeby uzyskać pozwolenie na rozerwania ciała. Za to umaszczenie jego było dosyć nietypowe. Niczym lew zmieszany z tygrysem bengalskim, dodatkowo jeszcze z tygrysem szablastozębnym. Ale trzeba przyznać, że dawało to dosyć ciekawy efekt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Naczelnik misji
Zamykam, brak uczestników. .-.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics
» Igła
» Regulus

 
Nie możesz odpowiadać w tematach