Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 04.12.15 14:55  •  Apartament 269 Empty Apartament 269
Apartament 269 R7ls34

Skromny apartament, zawalony co rusz jakimiś pierdołami. Gdzieniegdzie walają się ubrania, butelki po napojach, magazynki, noże, broń. Ale to że weźmiesz magazynek nie znaczy, że od razu znajdziesz do niego broń. Ponieważ Ford ma ich kilka…naście.
Przez życie w biegu sprząta tylko raz w tygodniu. I wszystko musi mieć na wierzchu, bo co rusz się gdzieś spóźnia…
Mały salon, z kanapą, za telewizor robi akwarium, zaraz obok aneks kuchenny z nowoczesną, nietkniętą kuchnią. Tak charakterystyczne dla osób nie jedzących regularnie w domu. Przeważnie wcale.
Schody na górę prowadzą do sypialni, w której mieści się dwuosobowe łóżko i wielka szafa, tylko ona jest w stanie pomieścić jej kamizelki kuloodporne i niegdyś bazookę.
Na piętrze znajduje się też wielka łazienka. Jest to największe pomieszczenie w tym apartamencie. I wygląda, jak na apartamentową łazienkę przystało. Wanna z hydromasażem, prysznic, lustro, toaleta, umywalka, full wypas generalnie. Tylko tutaj panuje względny porządek.


Ostatnio zmieniony przez Ford dnia 12.02.16 13:33, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.15 14:58  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
Ford robiła cotygodniowe porządki. Nie miała telewizora, ale jak otworzy się okno to słychać, jak sąsiad ćwiczy grę na gitarze, więc można powiedzieć, że sprzątała i słuchała muzyki. Ganiała z jeszcze mokrymi włosami ubrana jedynie w t-shirt i majtki. Spodnie poszły do prania…wszystkie.
Otworzyła stopą drzwi do łazienki i rzuciła stertę „do prania” na ziemię. Zbiegła po schodach i wzięła kolejną stertę. Znowu zbieg po schodach. Rozejrzała się, stwierdziła, że jest względnie czysto. Tam jakaś pusta butelka, papiery na stole, kilka szklanek do mycia.
Czysto.- upewniła się w myślach eliminatorka i z westchnieniem ulgi wzięła do ręki magnum’a 44. Ford rozpoczyna teraz etap doprowadzania broni do porządku. Więc wzięła się za czyszczenie. Klapnęła na kanapie i nawet rozłożyła go na części ,kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Uniosła zdziwiona głowę. Może jej się wydawało. Dźwięk dzwonka znowu poniósł się po całym mieszkaniu, budząc Mopsika, śpiącego grzecznie pod stołem jadalnianym. Ford wzięła wetkniętego w poduchy kanapy glocka i poszła zobaczyć, kogo przywiało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.15 16:15  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
Andriej nienawidził niespodzianek i S.SPEC doskonale o tym wiedziało. Własnie dlatego z okazji x-lecia jego nienagannej pracy organizacja postanowiła sprawić mu niesamowitą niespodziankę.
To miał być naprawdę przyjemny dzień. Przetransportował się z pracą do domu. Po drodze zgarnął dzisiejszą pocztę. Przez parę godzin, które równolegle Panna Thompson spędziła na sprzątaniu on przeczesywał akta siedzących w więzieniu degeneratów. Zmęczony spojrzał na stertę listów. Ulotki, ulotki, rachunek, ulotka, broszura, rachunek, list z pieczątką S.Specu, ulotka, rachun... wróć. Co?
Rozciął kopertę. Czego oni od niego znowu chcieli?
Przebiegł znudzony wzrokiem po literkach, po czym westchnął patrząc na trzymającego w pysku smycz Wilhelma.
- Spacer? W sumie zdążymy przed weselem...- Nagle do niego dotarło co właśnie przeczytał. Poderwał się od biurka sięgając po przewieszoną przez oparcie krzesła koszulę.
Sytuacja wydawała mu się na tyle absurdalna, że z początku nie uwierzył czarnym literkom wykaligrafowanym przez kobiecą rączkę na kawałku papieru. Przeczytał list raz. Zapiął guziki. Przeczytał go po raz drugi. Wypił szklankę whisky. Przeczytał go po raz trzeci. Wtedy postanowił, że trzeba jego treść z kimś przedyskutować.
- Wilh noga. Idziemy odwiedzić naszą sąsiadkę.- Gwizdnął na swojego labradora, zakładając mu obrożę. Miał przeczucie, że potem czeka ich długi, długi spacer.
Przetransportowanie się do apartamentu 269 nie zabrało za wiele czasu. Ot wystarczająco, aby przeczytać list po raz czwarty i wciąż nie dowierzać.
Zadzwonił do drzwi.
Jego wzrok spoczął na skrzynce przy apartamencie Ford. Cholera nie odebrała dzisiejszej poczty. Mogła jeszcze nie wiedzieć.
Albo... To żart. To żart, prawda?
Bo przecież nie mogli od nich wymagać, żeby... Co za głupota.
Wcisnął przycisk dzwonka ponownie, krzyżując ręce na wysokości piersi. W końcu otworzyła drzwi.
- Wiem, że masz dzisiaj wolne, ale... nie dostałaś może listu od miłościwie nam panujących dyktatorów? Chyba powinnaś sprawdzić, bo może cię zainteresować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.15 17:36  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
Otworzyła drzwi a tam…
-Andrej?- zdzwiona opuściła szybko broń. Tylko ona wystarczająco odstraszała napastujących ją co roku kolędników Ao i ulotkarzy. A to już niemal ta świąteczna pora, by zaczęli się wszyscy zlatywać.
-Lablador? Jaki uroczy!- wykrzyknęła tak niepodobnym do swojego codziennego, cynicznego tonu, głosem. Mopsik poruszył się pod stołem zaalarmowany tą niecodzienną reakcją swojej pani.
-Waruj Mopsik.- rzuciła komendę skundlonemu owczarkowi kaukazkiemu, ten posłusznie nie poruszył się i nawet nie pisnął. Czekał.
Ford opanowała chęć pogłaskania czworonoga Tanaki i opierając się ramieniem o drzwi odezwałaś się do niego:
-Co Cie przywiało w me skromne progi, Sensei?- uniosła brwi w górę i uśmiechnęła kącikiem ust.
-Tak mam wolne, skupiam się tylko na sprzątaniu. Tak mówiąc szczerze to koszmarnie wyglądasz. Nie za wcześnie trochę na picie i zrywanie się z pracy?- zapytała i wychyliła się zobaczyć, co tkwi w jej skrzynce, że sam Tanaka przyszedł jej to powiedzieć. Wzięła list i już miała zamiar zamknąć drzwi, ale nawet ona ma jakieś sumienie, dlatego zrobiła mu miejsce.
-Wejść, zobaczymy co Cie tak z butów wyrwało.-zaśmiała się i zaczęła otwierać tajemniczy list od samej góry.
Zaczęła krążyć po salonie coraz szybciej i szybciej. Olała niespodziewanych gości i Mopsika nadal będącego pod wpływem uciążliwej komendy. Zatrzymała się nagle i spojrzała szeroko otwartymi oczami na bruneta.
-A-ale ja nie rozumiem...- powiedziała niedowierzająco, a krew odpłynęła z jej i tak zawsze bladej twarzy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.15 18:27  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
No dobrze, może był w standardowo świeżo wyjętej z prania, przez co koszmarnie niewyprasowanej koszuli, może też nieszczególnie dbał ostatnio o to, żeby się ogolić, a brązowe kudły widziały grzebień przed wybuchem zarazy, ale... nie przewidział, że będzie musiał opuszczać dzisiaj swojego mieszkania. I naprawdę bardzo chętnie by w nim pozostał.
Puścił Wilh'a pozwalając mu się przywitać z nowym psim kompanem i wszedł do pokoju, czekając aż Ford skończy czytać list o zapewne identycznej zawartości jaką on dostał.
- Przeczytaj go jeszcze raz. I kolejny. I wierz mi, że się jego treść się nie zmieni. Dalej uważasz, że jest za wcześnie na picie?
Powoli do niego docierało czego od niego S.SPEC oczekuje. Sojusz z Kościołem Nowej Wiary muszą popierać konkretne działania....
Ale dlaczego jego kosztem?
Usiadł na kanapie splatając dłonie przed sobą i spoglądając na dziewczynę znad swoich okularów. Wyjątkowo jego oczy nie błyszczały niebieską barwą. Były wyjątkowo ciepłe, w jasnym, miodowym kolorze.
- Ja też nie rozumiem. I nie chcę rozumieć. Dlatego przyszedłem tu, bo nie wiem jakie kroki zamierzasz podjąć. Musimy to przemyśleć na chłodno, przedyskutować możliwe alternatywy, zrobić cokolwiek Ford.
Przełknął z trudem ślinę, gdy jego wzrok na nowo padł na list. To nie była prośba i oboje o tym wiedzieli, aż za dobrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.12.15 20:03  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
Już wiedziała, dlaczego Tanaka wyglądał na tak zmęczonego życiem. Aż jej się głupio zrobiła, że go przywitała takim epitetem. No, ale co się stało, to się nie odstanie. Zerknęła na niego znad listu, zobaczyła, że usiadł na kanapie i się jej przygląda. Wróciła wzrokiem do listu, oceniając stan ex-Sensei'a na 5/10, ujdzie, nie załamał się jeszcze.
Podparła się pod boki, gotowa wyznać co sadzi na temat listu. Wzięła głęboki oddech:
-Nie, nie, jeszcze chwila...- burknęła pod nosem i na nowo zaczęła krążyć.
Mopsik tymczasem zaczął witać się z kolegą. Jako bardzo spokojny owczarek, bardzo miło i bez napinania się przyjął obecność nowego psa w mieszkaniu do wiadomości. Nie wyszedł jednak spod stołu, ponieważ wciąż ciążył na nim rozkaz.
-Spocznij Mopsik.-rzuciła roztargniona w jego stronę. Zadowolony psiak począł merdać ogonem i obwąchiwał jawnie towarzysza, po czym podszedł do Tanaki i trącił jego kolano nosem.
W umyśle Rachel toczyła się prawdziwa batalia.
Ale jak to?!- krzyczała jedna strona.
Za młoda jestem!- sprzeciwiała się druga,
A co ja potem z facetem zrobię?- pytała trzecia strona, najmniej słuchana przez resztę.
Ale to jest rozkaz…-odezwała się cicho czwarta strona…i wszystkie umilkły.
Ford przystanęła i zawiesiła się na chwilę z lekko zmiętym listem w dłoniach. Odetchnęła cicho. Mopsik, poruszony reakcją pani podbiegł do niej, ale Ford minęła go, podchodząc żwawo do Tanaki.
Stanęła naprzeciw niego i odezwała się poważnym głosem:
-Słuchaj, ja wiem, że to jest popaprane i oni nie mają prawa tego robić.- zaczesała włosy do tyłu.- Ale to jest rozkaz. Nie mogę go zlekceważyć! Ty zresztą też nie. Zgadzam się, wyjdę za Ciebie.- całe powietrze z niej uszło, aż musiała przykucnąć z wrażenia. Powaga prysła, jak za dotknięciem jakiejś różdżki pijanej wróżki. Za fanfary robił brzdąkający na gitarze sąsiad, za oklaski szum ruchu ulicznego. I ledwo słyszalne "No kurwa serio"- z ust jakiegoś przechodnia na klatce schodowej.
Gratulacje można uznać za przyjęte. Ford popatrzyła Andrejowi w oczy.
-Co przemyśleć? Rozkaz? Na chłodno, zrobić coś? To koniec Andrej.- mówiła bardzo cicho. W jej oczach malował się...upór. Postawiony do muru żołnierz, obudził się w Ford, nie robiąc miejsca dziewczęcym niepewnością. Za nic mając kobiece protesty. Myśli...uczucia. Chociaż co do ostatniego, to Thomson nie była pewna. Uczucia to coś, co już dawno przestała rozpoznawać. Gdy żyjesz, tylko po to, by przetrwać, długo nie zwracasz uwagi na ten aspekt człowieczeństwa.
Klepnęła mocno Tanakę w kolano i wstała.
-Dostałam kiedyś polską wódkę i nadal mam ją w lodówce. Czas ją otworzyć. Jak to mówią Polacy: "Nigdy nie jest za wcześnie na picie."
Mimo mocnych słów wstała na miękkich nogach i snuła się do lodówki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.12.15 8:37  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
Rozkaz.
Zakamuflowana groźba, której zlekceważenie wiąże się w twoim przypadku z wilczym biletem poza mur. I co tam zrobisz? Z a p r z y j a ź n i s z się z kundlami? A może po prostu zdechniesz tak jak Mirai? Nie dadzą ci... Desperaci cię rozszarpią za lata nagonki.

Jego umysł nawet nie podjął zbędnej walki z myślą o tym, że rozkaz i tak trzeba wykonać. Mógł się podzielić nazwiskiem, mieszkaniem, czy nawet odstąpić połowę łóżka jeśli S.Spec uzna, że to niezbędne, ale... zawsze pozostawało to cholerne ''ale''.
Ford miała przed sobą całe życie, jeśli byłaby wystarczająco ostrożna na misjach, mogłaby za drzwiami domu zapominać o pracy. Mieć rodzinę w jakimś minimalnym stopniu wolną od organizacji.
Spojrzał na nią bez jakiś głębokich emocji wymalowanych na obliczu. Wczucie się w jej sytuację nie było niczym trudnym.
„Ale jak to?” - po prostu. Listownie.
„Za młoda jestem” - wcale nie jesteś. Nikt nie zakłada, że przeżyjesz dłużej niż do trzydziestki.
„A co ja potem z facetem zrobię?” - Zawsze możesz go przerobić na karmę dla waszych psów i szepnąć przełożonym, że miał straszliwy wypadek.
„Ale to jest rozkaz”.

I wtedy jego umysł też zamilkł.
- Czeka nas zabawa w teatrzyk. Przez całe życie Ford. Idealne małżeństwo, wzór dla obywateli. Chcą nami zatuszować ten pieprzony kryzys.- Potarł twarz dłońmi, kiwając głową na samą myśl o wódce. Wszystko jedno co, po prostu nie bardzo chciał być teraz trzeźwy.
Zacisnął usta w wąską kreskę w naturalny sposób tłumiąc w sobie wszelki bunt. Zawsze mogło być gorzej.
Przynajmniej Ford znał i w miarę lubił.
- Wiesz... To miłe, że chociaż nas o tym poinformowali.- Stwierdził siląc się na jakiś wisielczy humor. Co innego im zostało?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.15 22:11  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
Żyj, albo giń. Prosta filozofia, opierająca się na silnie rozwiniętym instynkcie przetrwania. Nie wymaga żadnych dysput nad sensem życia, egzystencjalnych frazesów, analizy postawy jednostki wobec praw moralnych. Tutaj chodzi tylko o przetrwanie. Instynkt, rozwinięty u Ford w takim stopniu, że tylko wojsko jest w stanie go kontrolować i kierować na odpowiednie tory. Ona o tym wie i ona się na to godzi. Bo nie chce się zatracić, ale w głębi duszy zdaje sobie sprawę, że to się kiedyś stanie, a wtedy umrze, szybko.
Desperacja jest dla niej rodzajem wolności. Tam żądzą inne reguły, to jest inny świat, tam nie obowiązuje żaden dekalog. Żyj, albo giń.
Maszyny do zabijania się nie porzuca. Ją się niszczy. Tu już nie obowiązuje dezercja, na to już za późno, to zbyt niebezpieczne. Zużyte zabawki się wyrzuca, broń, się niszczy, by nie wyrządziła nikomu krzywdy i nie została użyta przeciwko stwórcy.
Dlatego rozkaz opiera się na tej samej filozofii, którą wyznaje Ford. Żyj, albo giń.
Kobieta spojrzała na Tanakę swoimi zielonymi oczami z żółtą skazą, oczami, które widziały już na tyle dużo, że nie pasowały do tak młodej osoby, jaką jest Ford.
-Wiem, ja wiem. Ale co to znaczy idealna rodzina, Andrej? Większość czasu spędzam za murami miasta, nawet nie zastanawiam się czy wrócę, bo wiem, że nie. Tylko zostawiam sąsiadom kartkę, by po tygodniu mojej nieobecności wzięli do siebie Mopsika. Jednak wracam, ale trwa to coraz dłużej, jeżeli istnieje jakiś limit życia to z każdą misją czuję, że dawno go wyczerpałam i tylko przedłużam sprawę.
Przyniosła wódkę i szklanki. Postawiła je na szklanym stoliku kawowym, z głożnym brzdękiem i usiadła obok Tanaki.
-Spójrz na to mieszkanie. Przecież wygląda jakby nikt tu nie mieszkał. Wszędzie tylko broń, amunicja, trochę naczyń w zlewie i to wszystko. Meble na szybko wybrane z katalogu takie proste i bezosobowe, nawet nie wiem czy mi się podobają. Ja nie wiem, jak wygląda normalne życie. Mogę zagrać w tym teatrzyku, ale obawiam się że marna ze mnie będzie aktorka, skoro nie rozumiem scenariusza.
Wsparła łokcie na kolanach. Zimne łokcie dotknęły nagiej skóry, na co Ford drgnęła.
-Cholera, nawet spodni zapomniałam włożyć- wstała, jednak szybko opadła z powrotem na kanapę-No tak… wszystkie poszły do prania.- Przejechała ręka po twarzy, jakby zażenowana swoimi brakami w kobiecości.
Zaśmiała się krótko, na żart Tanaki:
-Tak, to bardzo miłe z ich strony.
Podkuliła nogi na kanapie i oparła się bokiem o oparcie. Patrzyła dłuższą chwilę na twarz swojego przyszłego męża. Widać, że i on nie lepiej znosi tą niespodziewaną wiadomość. Może nawet gorzej.
Lubiła go. Więc nie będzie tak źle. Odwróciła głowę w stronę akwarium. Patrzyła dobrych kilka minut na zamkniętą  w szklanym pudełku ciecz, nic nie mówiąc. Rybki żyjące własnym życiem, pływały leniwie, pasąc się w filtrowanej wodzie.
Aż tknęła ją nagła refleksja:
-Matko co teraz? Już gorzej nie mogli Ci dobrać żony.-uśmiechnęła się krzywo i zaczesała włosy do tyłu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.15 9:37  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
Bez słowa odkręcił butelkę i nalał alkohol do szklanek. Wiedział co czuje „przyszła pani młoda”. Desperacja była nie tylko miejscem. Była swoistym stanem umysłu i nałogiem. Za murami miasta nie było miejsca na żaden błąd. Wygrywasz, albo giniesz.
Przesunął się nieco do Ford wręczając jej jedną ze szklanek i delikatnie stukając szkłem o szkło. Za S.Spec, za wesele, za przyszłość. Co za ironia.
W mieście nie odczuwał takiej presji z jaką ona spotykała się na co dzień. Praca w więzieniu była dobrą altenatywą na przedwczesną emeryturę, ale potrafiłaby wypalić wszystkich młodych żołnierzy. Widział to po strażnikach, z którymi przyszło mu pracować. Biedne dzieciaki.
Wypił duszkiem alkohol, czując jak gorycz przyjemnie rozlewa się po przełyku. Szklanka powędrowała z powrotem na stolik.
- Nie wiem Rachel. Nie miałem jej odkąd moja matka stwierdziła, że źle jej na tym świecie. S.Spec też nie jest za dobrym przykładem rodziny idealnej. Będziemy musieli improwizować i lepiej, żeby nam to wyszło.- Westchnął głęboko lustrując ją przez chwilę wzrokiem.- Pamiętam moment, w którym ja ukradłem trochę za dużo czasu. Byłem wtedy na Desperacji już w formacji skrzydlatych. Miałem problemy ze wzrokiem, ale udawało mi się ukrywać przed przełożonymi. Ale przeceniłem swoje możliwości. Przywódca kundli leżał przede mną, wystarczyło tylko nacisnąć spust.... Nie trafiłem. Kundel zwiał, a na mnie doniesiono w raporcie.
Dolał wódki do szklanek unosząc butelkę w jej stronę, żeby w razie czego jej też dolać.
- Po tym położyli mnie znowu na stole i wszczepili mechaniczne oczy. Jestem wdzięczny za to mojemu Mi... inżynierowi. Kosztowało go sporo zachodu, a mnie bólu, żeby przekonać Górę do tego, że mogę się jeszcze przydać. Nie wiem jakim cudem to przeżyłem. Nigdy jednak mnie potem nie wysłali poza mury.
Potarł twarz dłońmi upijając następnie wódki.
- A teraz? Włożyli za dużo pieniędzy, aby mnie zabić, więc siedzę przy papierkowej robocie. Ja. Pierwszy skrzydlaty. Co za parodia.- Parsknął cichym, nieco zachrypłym śmiechem.- Ale może to i lepiej. Ta praca jest spokojniejsza, a ja już w życiu wykorzystałem pełen pakiet grzechów.
Poklepał ją bezwiednie po kolanie. Chyba nawet nie zauważył, że nie miała na sobie spodni. Wielka rzecz, wszystko czasem trzeba wyprać.
- Mogłem dostać jakąś niziutką blondynkę z zastępu skrzydlatych. Taką wiesz o pięknych niebieskich oczach i białych skrzydełkach, ale jak widać Góra mnie nie lubi.- Uśmiechnął się krzywo.- Daj spokój Ford. Lubię cię, w przeciwieństwie do większości kobiet w tym mieście masz jakikolwiek charakter. Poza tym jesteś moją dumą, ja cię egzaminowałem na eliminatora i jeszcze żyjesz. To już coś. Ślub też przeżyjemy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.15 17:03  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
Z wdzięcznością przyjęła szklankę i wypiła na hejnał. Oj wykrzywiło kobiecinę, ale dobrze zrobiło. Przyjemny ogień rozlał się w zaciśniętym żołądku, rozluźniając go nieco.
Tak właściwie to mało wiedziała o swoim przyszłym mężu toteż słuchała zaciekawiona.
Ford rozumiała, że Władza ma różne oblicza. Jest brutalna i bezwzględna dla swoich żołnierzy. Aż ciężko nieraz pojąć w jakim stopniu. Ale utopia potrzebuje idealnych jednostek, by mogła przetrwać. Jako niekończąca się iluzja, karmiąca umysły mieszkańców swoją wyidealizowaną propagandą. Wielka machina potrzebująca dużej ilości paliwa by funkcjonować. Teraz Ford młody eliminator, żołnierz niemal doskonały i Tanaka ex-eliminator, ex-skrzydlaty, zarządca więzienia- zamkniętego świata, w którym składuje się cały brud miasta. Obydwoje zostają przemieleni na energię mającą podtrzymać żywy mit, maszynerię idealnego miasta.
Kobieta podsunęła szklankę, by Tanka mógł dolać i jej.
-Gratulacje dla Twojego inżyniera, ponieważ wykonał kawał dobrej roboty. Zająknąłeś się przy jego imieniu… jaki on jest… a może powinnam zapytać, jaki był?- wiedziała, że to mógł być dla Andreja trudny uciążliwy, wiązał się w końcu z jego trudną przeszłością. Ford jednak nie lubi nie dokończonych tematów. Ciekawość, jej chociażby, na to nie pozwala.
Spojrzała na swoje kolano czując ciepłą dłoń Tanaki, popatrzyła na niego, niemo unosząc brwi. Po czym parsknęła i lekko oburzona wypaliła:
-No jak wybrzydza, no. Uskrzydlonej blondynki mu się zachciało.- roześmiała się cicho, starając się mimo wszystko zachować resztki powagi.-Czy ja wiem, czy oboje przeżyjemy to małżeństwo, gdy tak wspominam sobie ten test. Ja naprawdę chciałam Cię zabić i przez chwilę, sama myślałam, ze umrę.- znowu śmiech, zabarwiony ciepłą nutą.
Spoważniała jednak po chwili, bo coś nie dawało jej spokoju:
-Parodia, nie mów tak. Nie nazwałabym tego parodią. Mimo wszystko jesteś pierwszym skrzydlatym, bądź dumny. Przeżyłeś najdłużej z nich, więc unieś głowę. Straciłeś niemal wszystko na froncie, ale nadal pracujesz dla SPEC. Choć papierkowa robota to istne paskudztwo i gorzej z pozoru być nie mogło. To graj im na nerwach i nie okazuj słabości. Skreślili cię na swój sposób. Ale to jeszcze nie jest koniec.- uśmiechnęła się leniwie.-Nadal jesteś coś wart, ale jak będziesz patrzył tylko na to co było, nie dostrzeżesz tego. Proszę Cię, nie uwierzę, że ten spokój w zaciszu więzienia Cię uspokaja. Choć na pewno wiele nauczył. Co nie zmienia faktu, że coś takiego nie poskromi tkwiącego w tobie eliminatora i skrzydlatego.- o zaczyna się, Ford drażni temat, jak ranę sól. Może chciała zobaczyć, czy resztki ambicji nadal tkwią gdzieś w Tanace. A może chciała udowodnić sobie, że tej ambicji już nie ma.
Ciężko powiedzieć co chodzi po głowie Ford. Jednak, słowa te, nie zostały wypowiedziane bez przyczyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.12.15 19:06  •  Apartament 269 Empty Re: Apartament 269
- Mirai. Nazywał się Mirai- Powiedział spokojnie dolewając jej alkoholu i odstawiając niezakręconą butelkę na stolik.- Był dobrym inżynierem, twórcą projektu skrzydlaci.
Zamilkł na chwilę rozcierając swoje dłonie. Zrobiło mu się momentalnie zimno na samą myśl o blondynie.
- Gdy umierają nam bliscy zaczynamy ich idealizować. Powoli czas i nasza pamięć wypacza ich charakter i przeszłość, przymykamy oczy na krzywdy, które nam wyrządzili, aby nie sprawiać sobie bólu. Dlatego nie umiem ci powiedzieć jaki był naprawdę. Ale wiem, że ja nie byłem gotowy na jego śmierć. Dlatego odsunęli mnie od wypraw za mur. Desperacja nigdy nie wzbudzała we mnie euforii.
Poruszył niemrawo jednym skrzydłem, które zgrzytnęło cicho. Choć wyglądem nie różniło się niczym od tego co Ford widziała przy ich pierwszym spotkaniu ewidentnie jego sprawności można było zapewne wiele zarzucić.
- Wydaje mi się, że był... moim przyjacielem. Sklejał mnie po każdej bitwie, dbał o skrzydła. Kiedy umarł było mi ciężko. Bardzo.
Próbowałem się zabić.
Nie. Tego nie powinna wiedzieć, bez względu na ten cały ślub. Są rzeczy, o których nie znajdzie się nawet wzmianki w aktach. Niektóre teczki płoną lub znikają bez śladu w dość niejasnych okolicznościach.
Uniósł lekko brwi, gdy zaczęła swój wywód o ambicji i dumie. Doprawdy... Co za interesująca kobieta.
- Rachel. Jestem pierwszym skrzydlatym. Dzięki mnie inżynierowie wiedzą jak zakładać cały szkielet bez potrzeby mocowania go do nerwów. Przeżyłem trzy różne prototypy i mam zamontowany najlepszy z nich. Choć aktualnie jest bezużyteczny to nigdy nie stworzyli lepszego.
Spojrzał na nią zmęczony, dolewając im obojgu wódki. Lepiej teraz niż tuż przed weselem.
- To nie chodzi o to czy mnie skreślili czy nie. Mogli mnie zabić, wypieprzyć za mur. Zamiast tego zamknęli mnie w więzieniu. Jestem im w jakiś sposób wdzięczny, moje życie coś jednak dla nich znaczy. Poza tym... nigdy nikt nie powiedział, że nie mogę naprawić skrzydeł Ford. Są ludzie, którzy byliby w stanie to zrobić. Kochana z ciebie istota. Jeszcze przed ślubem wjeżdżasz mi na ambicję. Myślałem, że kobiety zaczynają zrzędzić na temat zarobków i awansu dopiero po paru latach małżeństwa. Wtedy będziemy pewnie jeszcze bardziej chcieli się pozabijać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach