Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Pisanie 21.12.17 21:58  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
Milczał przez większą część czasu. Zamiast tego uważnie przyglądał się mężczyźnie, jego napiętym ramionom, zmianie w tonie głosu, a przy szansie, gdy się odwracał, jego mimice. Musiał przyznać, że podejście biomecha powoli zaczynało szarpać jego nerwy, pociągać za irytację jak za struny. Tsuishimaru miał wrażenie, że ciemnowłosy cały czas spogląda na niego przez pryzmat jego fizycznego wyglądu. Jakby cały czas zapominał, że z ich dwójki to on przeżył o wiele więcej na Desperacji. I to on o wiele bardziej zna Desperację.
Usta wygięły się w nieprzyjemnym uśmiechu ukazując zwierzęce kły. Do całokształtu brakowało jedynie powarkiwań. Ostatecznie jednak kąciki opadły, a chłopak przybrał swój normalny, stoicki spokój. Odrzucił w języki ognia kości po zjedzonym mięsie i przetarł dłonią usta, ścierając resztki tłuszczu.
- Chcesz mnie nauczyć życia na Desperacji? – zapytał ironicznie, a w niebieskim spojrzeniu pojawił się zaczepny błysk, ale nie oczekiwał, i nawet nie chciał odpowiedzi na swoje pytanie. Zamiast tego przechylił się w bok i ułożył wygodniej na zdrowym boku, naciągając kurtkę po samą szyję, by skryć się pod jej materiałem przed jesiennym chłodem.
- Nie martw się kłopotami. Kiedy pierwsze promienie słońca zawitają, mnie już tutaj nie będzie. Będziesz bezpieczny, chłopcze – prychnął cicho pod nosem, podkulając nieco nogi pod siebie, co okazało się niezwykle zbawienną pozycją, która redukowała nieco bólu.
Kiedy zapadła niepojąca cisza, był pewien, że jakakolwiek konwersacja pomiędzy nimi została zakończona, a Yury nie odnajdzie w sobie na tyle odwagi, by podzielić się z nim swoimi słabościami. Ale mylił się.
Uchylił jedną powiekę, kiedy padła odpowiedź. Kłamczuch, przemknęło mu przez umysł. To było wręcz namacalne. Nie drążył jednak tematu. Nie naciskał. Domyślał się, że mężczyzna ma swoje powody, dla których wolał to zachować dla siebie. A jednym z nich zapewne był brak zaufania do Tsukishimaru. Nie dziwił się. Sam w końcu nikomu nie ufał.
- Ja boję się wielu rzeczy. – powiedział cicho, kierując spojrzenie w ciemną pustkę nad nimi. Miewał koszmary, które bywały jego zmorą od wielu lat. Setek lat. Każdego dnia się bał. Ale nauczył się skrzętnie skrywać swoje słabości, nie chcąc pozwolić, by niepowołane oczy dojrzały je i wykorzystały przeciwko niemu. Tego poniekąd też się bał.
- Strach przypomina mi, że nadal żyję. I nadal chodzę po tym zasranym mieście. – dodał po chwili, i chociaż ton był nieco lekki, jego usta w żaden sposób nie wyrażały radości.
- Opowiedz mi coś o sobie. O tym, co robiłeś przed dołączeniem do Smoków. No chyba że to również jakaś wielka tajemnica.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.17 3:28  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
Otworzył oczy, po czym oderwał swój policzek od zimnej skały, która swoją chropowatą powierzchnią naruszyła naskórek w postaci dwóch zadrapań, były jednak za płytki i zbyt małe, by mogła sączyć się z nich krew. Ot, tymczasowo ozdoba, dzięki której jego skóra była jeszcze bardziej szorstka w dotyku niż zazwyczaj.
Jak będziesz wychodził, zostaw moje dwie błyskotki i kurtkę — odparł, a ton jego głosu nie wyrażał żadnej troski o stan zdrowia Wymordowanego. Nie miał zamiaru wcielać się w rolę ojca, czy też dobrego kumpla, który zaprowadzi go pod samą Smoczą Górę. Wątpił, żeby niebieskowłosy potrzebował takiej łaski. Był samo wystarczalny i znal te tereny jak własną kieszeń, więc umiał w tej kategorii oceniać swoje siły, z tego też powodu ówże obietnica spłynęła po Wiecznym jak woda w wannie do odpływu. Może nawet lepiej, że Wiwern chciał zniknąć mu z oczu. Zdecydowanie za długo przebywali w swoim towarzystwie, a wcześniej deklaracja chłopaka utwierdziła go w tym jakże przykrym przekonaniu.
Nie zapytał o wewnętrzne lęki Tsukiego. Nie miał najmniejszego zamiaru wywlekać jego największe słabości na wierzch, nawet jeśli poczuł cień zaciekawia, kiedy ten odludek przyznał się takowych, bez najmniejszych oporów.
Wyciągnął papierosa z kieszeni i zapalił, zaciskając mocno zęby na filtrze. Złapał go między palcami, aby jego słowa nie zostały zniekształcone przez to niewielką przeszkodę. Przejechał wierzchem dłoni po kującym, trzydniowym zaroście, zanim z nim udzielił mu jakiejkolwiek odpowiedzi.
Jesteś strasznie ciekawski, jak na osobę, która ma w dupie najbliższe otoczenie — stwierdził, bo chyba jednak wolał, gdy był przez Tsukishimaru spostrzegany jak element krajobrazu. Nie było im do twarzy z troską. Ani jednemu, ani drugiemu.
Zaciągnął się papierosem, przytrzymując na chwilę dym w mechanicznych płucach, chociaż ta czynność nie poprawiła mu humoru. Wypuścił go częściowo nosem, częściowo ustami, odchylając głowę lekko do tyłu.
Paliłem mosty za jednym takim wojskowym kundlem, który sięgnął dna, a potem ugrzęzłem w bagnie i do dziś tkwię w nim po same uszy. Zresztą ty też — odparł, wzruszając ramionami. Nie miał zamiaru wdawać się w szczegóły, gdyż życiorys Kido nie był jego własnym; był odrębnym bytem i przywłaszczył sobie to ciało, wykorzystując emocjonalny upadek pierwotnego właściciela. Niczym pasożyt obnażył skryte rządzę oficera, a potem pożarł jego człowieczeństwo, kawałek po kawałku i przywłaszczył sobie część wspomnień dla własnego użytku.
Ugasił niedopałek na kamiennej ścianie, po czym rzucił go w ogień.
Powiedz mi, Tsuki, dlaczego ktoś taki, jak ty, działający na własną rękę, dołączył do organizacji? — zapytał, wciskając paczkę fajek do tylnej kieszeni spodni.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.18 20:06  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
Zupełnie zapomniał o dwóch błyskotkach spoczywających na dnie kieszeni jego spodni. Leniwie sięgnął palcami po nie i wyciągnął, przez moment przyglądając się im w milczeniu. Blask żaru z ogniska odbijał się od stare obrączki, w niektórych miejscach już nieco przetartej, chociaż wciąż utrzymującej swoją jasność.
- Byłeś żonaty? – zapytał po dłużącej się ciszy, chociaż nie spodziewał się odpowiedzi. Nie od kogoś, kto tak skrupulatnie próbował chronić siebie za wielkim i grubym murem, oddzielając się od wszystkich. Wreszcie odłożył błyskotki obok, na widoku, by na wszelki wypadek nie zapomnieć o nich, kiedy ich drogi się rozejdą. A co miało nastąpić najpewniej w przeciągu paru godzin.
Potarł wierzchem dłoni podbródek czując, jak senność oraz zmęczenie na moment zapomniały o nim, pozwalając mu na trzeźwiejsze myślenie, chociaż był świadomy tej zdradliwości swojego własnego organizmu. W każdym momencie mógł odpłynąć na długi czas, chcąc czy też nie, w pełni zdając się na pomoc oraz towarzystwo biomecha.
Zależność od innej osoby naprawdę smakuje gorzko, pomyślał cierpko, a jego usta wykrzywiły się nieznacznie, nieprzyjemnie.
- To, że mam całe otoczenie w dupie, nie oznacza, że nie mogę być ciekawski. Wbrew pozorom lubię poznawać smaczki z życia innych, chociaż traktuję to raczej jako hobby z nudów, nic ponadto. – wzruszył lekko ramionami, sięgając za skórzaną kurtkę i naciągnął ją bardziej na swoje ramiona, czując przyjemne ciepło rozchodzące się po jego cieple.
- Wiesz, jeśli będziesz żył tyle lat co ja, zrozumiesz, że w monotonii życia takie ciekawostki są naprawdę świetną rozrywką. Pozwalają określić osobę, z którą ma się do czynienia, jakie pobudki nią kierują. Nie oznacza, że zaraz musisz się z nią w jakikolwiek sposób bliżej związywać czy też wchodzić z buciorami w życie. Obserwowanie z daleka. – wytłumaczył mu spokojnie, chociaż nie wiedział, czy ktoś tak młody byłby w stanie to zrozumieć. Możliwe, że jeżeli przekleństwo życia wiecznego kiedyś dopadnie ciemnowłosego, to wtedy zasmakuje szarości życia, gdzie czas powoli przestawał odgrywać znaczenie.
Uniósł spojrzenie znad kolan, wbijając je w plecy mężczyzny. Czemu nie czuł się zaskoczony, że akurat to pytanie padło? W końcu musiało. Sam usilnie wbijał swoje pazury w niego, orając i rozsuwając siłą przed sobą płaty jego wspomnień, więc i teraz padło na niego. Mógł przemilczeć odpowiedź, tym samym oznajmiając, że nie zamierza na ten temat dyskutować. Mógł. Mógł również zgrabnie przeskoczyć z tematu na temat. Ale nie chciał.
Skoro Yury powoli odsłaniał przed nim swoje karty, on również mógł odkryć przed nim rąbka tajemnicy.
- Szukam kogoś. Pomyślałem, że należąc do najemników istnieje cień szansy, że ich spotkam na jakimś zleceniu. Albo że oni dadzą jakieś zlecenie. Chociaż pewnie już od setek lat gryzą glebę. – mruknął cierpko, a przed oczami pojawiły się dwie twarze. Nieco zamazane, ale wciąż rozpoznawalne. I na same wspomnienie poczuł ścisk w klatce piersiowej.
- Moich braci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.18 0:18  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
"Byłeś żonaty?"
Zdławił w sobie śmiech po usłyszeniu tego pytanie. Nie, on nigdy nie był żonaty. Brakowało mu cierpliwości do takich ckliwych relacji. Zapewne zabiłby tę zdzirę, gdyby zalazłaby mu za skórę.
Obrączka, pewnie chodzi o tę srebrną błyskotkę, która już dawno straciła swój pierwotny blask. Zaliczała się do reliktów przyszłości. Była cieniem dawnego życia, snującym się po wspomnieniach jak duch, dowodem na to, że Kido Arata kiedyś istniał.
Nie należy do mnie. Jest własnością typa, który leży dwa metry pod ziemią od przeszło pięciu lat — odparł, opierając policzek ponownie o skamieniałą, kanciastą powierzchnie ściany jaskini.
Zamknął oczy, czując zmęczenie. Przez ostatnie tygodnie aktywnie udzielał się na łamach organizacji. Rzadko spał, choć z reguły starał się przeznaczać na sen przynajmniej sześć godzin dziennie, gdyż w ten sposób regenerował swoje siły, magazynując ją w sobie, a te coraz szybciej z niego ulatywały. Oznaki starości. Jej macki oplotły go coraz staranniej. Walczył z nią, ćwicząc, dbając o kondycje i fizyczne walory swojego ciała, ale bezskutecznie. Łapał zadyszki szybciej niż kiedyś. Ludzka nowa nawala częściej. Oko zresztą też. Jaskra postępowała. Zawładnęła nerwem wzrokowym. Powoli, ale stopniowo. Zamieniał się w wrak. Może naprawdę powinien przejść na emeryturę, ale podziwianie surowego wnętrza swojej kwatery i siedzenie na tyłku nie zapewni mu ekscytacji, skoku adrenaliny i chęci do życia.
Ziewnął potężnie, wdychając do płuc świeżych, chłodnych oparów powietrza, tak bardzo różniących się od dymu, który był przez niego chwilę temu smakowany.
Tuskishimaru miał rację. Yury nie rozumiał, lecz akceptował. Sam nie lubił zaglądać komuś do życia, włazić do niego z brudnymi buciorami, jeśli nie musiał, a robił to w zasadzie nad wyraz często. Przez zawód. Mordując, wydobywając z kogoś informacje, rabując. Chleb powszedni. Parę rozdziałów z życia najemnika.
Mam nadzieję, że nie dożyję takiego sędziwego wieku — mruknął z ledwo wyczuwalną drwiną. Wiwern, jak na tyle lat, trzymał się doprawdy świetnie. Yury mógł mu tylko pozazdrościć tego młodzieńczego wigoru i kondycji, ale przecież nie chciał być taki jak on, nie chciał być Wymordowanym.
„.. braci.”
Jego ciało na to słowo zaszeregowało jakby alergicznie. Spiął mięśnie, przetwarzające jego znacznie, choć takowe nie było mu obce. Znał jego definicje na pamięć. Kido też miał brata. Kiedyś. Dawno temu. To nawet ten smarkacz zapoczątkował jego upadek i sprawił, że wojskowy wreszcie sięgnął kolanem dna, bez możliwości powrotu na powierzchnie.
Znalazłeś jakiś ślad, trop, wskazówki? — zapytał, trochę zaciekawiony jego pobudkami, gdyż nie spodziewał się, że właśnie takie motywy kierują tym cichym, wiecznie niewidzialnym stworzeniem, który był niczym cień. — Jeśli nie - to, fakt, pewnie już dawno umarli — dodał, bez ogródek, bez żadnej subtelności. Ludzie to nie igły, nie znikali, o tak, bez śladu, ale przecież bracia Tsukishimaru nie mogli być ludźmi. Zapewne byli, tak jak on, Wymordowanymi, więc ich możliwości się zwiększały.
Byli podobni. Obaj szukali coś, co już dawno nie istniało. Marnowali swój czas i energię.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.18 20:49  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
“Ooooch~”
To była jedyna odpowiedź, jaką uraczył wymordowany ciemnowłosego, gdy ten wyznał prawowitego właściciela błyskotki. No proszę. Kto by powiedział, że ten taran, osobnik z pozoru wydający się tak bardzo nieczuły, w rzeczywistości był taki sentymentalny. I to do takiej pierdoły.
- Aż tak bardzo jest dla ciebie cenna? – zapytał nieco zaintrygowany nagłym wyznaniem mężczyzny.
- Kochałeś go, prawda? – zapytał bez jakiegokolwiek owijania w bawełnę. Nie oczekiwał też odpowiedzi, chociaż musiał przyznać, że obraz zakochanego Yurka musiał być co najmniej zabawny. Nie potrafił sobie wyobrazić zakochanego biomecha. Ba, nie potrafił sobie wyobrazić go wykazującego inne emocje niż wkurwienie i złośliwość. Jednakże to pokazywało tylko, jak bardzo go nie znał i jak wielka przepaść znajduje się pomiędzy nimi. I chociaż Tsuishimaru odnalazł w sobie przyjemność, którą czerpał ze wspólnych rozmów, to chyba w żadnym wypadku nie miał ochoty próbować jej przeskoczyć. Było mu dobrze tam, gdzie się znajdował.
Po wyznaniu ciemnowłosego, musiał zabić w sobie ochotę przetestowania go i jego wierności do błyskotki. Podroczyć się, podrażnić wredną bestię drzemiącą głęboko w mężczyźnie. Porzucił jednak tę chęć, pozostawiając ją na inną okazję, która niewątpliwie prędzej czy też później zdecydowanie się nadarzy.
Parsknął pod nosem na lekką drwinę Yurka. Coś w tej chęci było.
- Ja też. To byłoby upierdliwe oglądać twoją gębę przez wieczność. – dodał zaczepnie, unosząc nieco brwi ku górze. Z drugiej strony, gdyby Yury stał się wymordowanym, do tego jego geny zmieszałyby się z jakimś małym zwierzakiem, albo czymś uroczym, byłoby to świetne widowisko. Waleczny i groźny Yury, zmieniający się w puchatego królika albo fretkę. Och, gdyby Tsuishimaru miał możliwości, z pewnością w przejawie skrajnej złośliwości posunąłby mu zainfekowane zwierzę, by go dziabnęło.
Szkoda, że dość przyjemna atmosfera została szybko zmącona mało ciekawym tematem. Tsukishimaru przymrużył nieco oczy, kierując wzrok w stronę ogniska, na powrót uciekając wspomnieniami do czasów, kiedy był jeszcze człowiekiem. Czy znalazł jakieś wskazówki? Dobre pytanie.
- Ciężko powiedzieć tak naprawdę. Przez tyle lat ich szukam, że wszystko się już powoli zaciera. Wiem, że ich raczej już nie odnajdę. Domyślam się, że zapewne już dawno są nawozem ziem Desperacji. Ale wiesz… – przeniósł spojrzenie na niego, delikatnie się uśmiechając - Potrzebny w życiu jest cel. Nie taki, jak większość Desperacji, by przeżyć kolejny dzień. Ale inny, nawet jeżeli nie jest realny. Bo inaczej człowiek może dostać do głowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.18 3:27  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
„Kochałeś go, prawda?”
Przycisnął zewnętrzną część ręki do ust w celu zdławienia w sobie uśmiechu, gdyż ten samoistnie chciał wydostać się z jego gardła, jakby właśnie mężczyzna usłyszał dobry kawał.
Ten niedźwiedź miał narkotyczne właściwości, czy ty po prostu masz taką bujną wyobraźnię? — zapytał może trochę zbyt zgryźliwie, kiedy w końcu odsunął dłoń od swojej twarzy i mimowolnie zacisnął dłoń na kikucie prawej ręki, w miejscu, gdzie proteza łączyła się z nieuszkodzonymi przez wybuch nerwami, czując wyraźne mrowienie. Jakby sam Kido Arata w ten o to sposób przypominał o swojej obecności. Delikatnie, sugestywnie. Yury zacisnął szczękę. To przecież ty, chuju, wysadziłeś mnie w powietrze, syknął w myślach, gdyż słowo "nas" nie chciało nawet ukształtować się w jego myślach, jakby było zakazane, pełniło rolę tabu.  
Nie, nie kochałem go. Sam wpakowałem go do groby — uściślił po chwili. Nie kłamał. Kochając wojskowego, musiałby kochać także siebie, czyż nie? Nie był narcyzem, ani też nie darzył miłością złości, która nim szarpnęła. — Kochałem jego żonę, a ten skurwiel mi ją zabrał, dlatego odrąbałem mu nogę i rękę, patrzyłem jak się wykrwawia, a w nagrodę za zmarnowany czas zajebałem mu obrączkę — rzucił wreszcie, półszeptem, jakby wyjawił Tsukishimaru swój największych, skrywany przed wszystkim sekret, mimo iż był kłamstwem, jednym z wielu, a ten zabieg był celowy, aby utrzymać w ryzach jego wiarygodność. Banalne historia o nieszczęśliwie zakochanym. Jeśli Pchła tego nie łyknie, to może po prostu przestanie drążyć temat, gdyż i tak nie wyciśnie z Yury’ego nic więcej. Nie chciał, aby jego największe słabości wylazły na światło dziennie, jak ślimaki podczas deszczu. Najgorszy z możliwych scenariuszy.
Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i zaczął się nią bawić. Nie mógł zasnąć. Wiwern skutecznie odwodził go od tego pomysłu, tak jakby miał  w tym jakiś cel, a przecież w swojej obecnej kondycji mógł co najwyżej zapłakać nad swoim nędznym losem.
Wiesz, już jestem wiecznym— rzucił w ramach niezgrabnego żartu, ale podzielał w tej kwestii zdanie drugiego najemnika. Obracanie się w tym samym towarzystwie przez okres kolejnych, dłużących się nieskończoność lat nie wpływało pozytywnie na jego samopoczucie. Niektóre czarne kosmyki, już stały się biały, a przy tych idiotach ze Smoczej Góry osiwiałby do końca, w myśli zasady "ja pierdolę". Dzięki szkoleniom wojskowym uniknął zarażenia, bezpośredniego kontaktu krew-krew z wirusem X i uważał, że było to jedno z wybitniejszych osiągnięć w jego karierze. Miał zamiar utrzymać ten stan rzeczy jak najdłużej. Najlepiej do samego końca. Do śmierci.
Zapalił zapalniczkę, a potem ją zgasił, by następnie znów schować do kieszeni. Papieros nie pojawił się w jego ustach. Wyjątkowo.
Weź, znajdź sobie jakiś inny cel, co? — zapytał, zerkając na chłopaka przez ramię, pierwszy raz od trwania tej rozmowy, ale nie powiedział nic więcej. To sprawa Tsukishimaru, a on nie wtrącał się w takowe. — Powodzenia w szukaniu — dorzucił i przerwał z nim krótki kontakt wzrokowy, wracając do swojej chłodnej ściany. — Jak powiesz mi jak wyglądali, to mogę też się za nim porozglądać, przy okazji — podsunął. — W ramach zapłaty za to, że przechowałeś moje rzeczy. — Nie ma nic za darmo.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.18 0:04  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
Słuchał jego historii, choć dość krótkiej. Ale wydawało mu się, że gdzieś  w połowie stracił wątek, samemu uciekając we wspomnienia. Gdy zapadła cisza, uśmiechnął się nieznacznie, a jasne oczy wydawały się o wiele bardziej błyszczeć, niż zwykle. Możliwe, że za sprawą gorączki trawiącej jego ciało, a może to była jedynie iluzja wywołana żarem z ogniska. Czy mu uwierzył?
- Mówisz? – słaby, zachrypnięty głos przeciął powietrze jak świst broni. - Prawie ci uwierzyłem. Gdybyś tylko nie dodał tego ostatniego zdania. Prawie. – dodał przechylając głowę na bok. Ale jedno Yury osiągnął. Tsukishimaru więcej nie drążył tematu, chociaż zaskakująco odczuł niedosyt. Był zainteresowany przeszłością ciemnowłosego, i z satysfakcją zagłębiałby się w niej, gdyby ten uchylił furtkę chociaż trochę.
Ale jeszcze będzie okazja. Nie teraz, później. Co za dużo, to nie zdrowo.
- Widzę, że humor nadal dopisuje, co nie, panie wieczny? – wyprostował nogi i odchylił się nieco w tył, opierając się na dłoniach.
- Chociaż w twoim przypadku póki co wieczna to może być krzywa gęba. – dodał po chwili nie szczędząc przy tym złośliwości. Wsunął małego palca w lewe ucho i leniwie zaczął się w nim drapać, czując coraz mocniej napierające znużenie na jego powieki. Sądził, że ich konwersacja właśnie zmierzała ku końcowi. Dlatego też nie spodziewał się takiego pytania ze strony biomecha.
Tsukishimaru uniósł obie brwi tak wysoko w zaskoczeniu, że te zniknęły pod przydługawą grzywką. Chciał mu pomóc? On? Dobre żarty. Tsuki tego nie potrzebował. Nie potrzebował pomocy od nikogo. A już na pewno nie od niego.
- Nie pamiętam. – odpowiedział wreszcie po dłuższej chwili. Yury mógł to interpretować jak chciał. Było wiele kwestii, których najzwyczajniej nie był w stanie pojąć. Nie z jego aktualnej pozycji. Był żywy. Może niekompletnie, ale nadal. Przeżył zbyt mało. Oczywiście Tsuki w żaden sposób się nie wywyższał, ani też nie kwestionował doświadczenia, jakie mężczyzna zdobył na przestrzeni tych wszystkich lat, ale były rzeczy, które tylko wymordowani byli w stanie pojąć.
- Nie wiem. Nie wiem czy pamiętam. – dodał, wzdychając cicho. Ich twarze były rozmazane i odległe, ale chłopak pamiętał wiele innych rzeczy. Szczegółów, które przeciętnym ludziom umykały. Ale on pamiętał. Pamiętał nawet zapach tamtego dnia i cierpki posmak sera na swoim języku.
Pamiętał.
- I nie chcę twojej pomocy. Nie chcę od nikogo pomocy. Gdyby tak było, już dawno zleciłbym Smokom zadanie, żeby chociaż jednego z nich odnaleźć. – rzucił lekko, chociaż wspomnienia o braciach nadal pozostawiały po sobie bolesne piętno, robiąc z Tsukiego niewolnika przeszłości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.18 23:14  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
Z jego ust wydobył się cichy, zniekształcony przez echo śmiech, brzmiący jak przytłumiony warkot silnika zaraz po odpalania samochodu w zimny poranek. Otarł teatralnie pot z czoła, jakby właśnie zapadał wyrok łagodzący w sprawie jednego z wielu zabójstw, których się dopuścił w ramach swojej pracy.
Obawiałbym się o twój stan, gdybyś mi uwierzył — przyznał z lekkim rozbawieniem, błąkającym się między słowami.
Złączył za sobą palce, a po chwili po jaskini rozległ się trzask chrząstek, kiedy poluzował uścisk, strzelając na nich. Nie miał zamiaru udostępniać Tushishimaru informacji na swój temat i swojego poprzedniego życie, które w zasadzie trwało o wiele mniej, niż Wymordowany mógł się tego spodziewać, bo przecież jego pełnoprawne życie zaczęło się dopiero, kiedy uszkodzony silnik rozpadł się na kawałki w formie wybuchu, terroryzując kład nerwowy Kido, a także płuca, serce i prawe ramię.
Humor dopisuje mi zawsze — odparował, by rozwijać wszelkie możliwie wątpliwości. — Tylko nie zawsze idzie w parze z dobrym nastrojem — dodał. Teraz był przede wszystkim zobojętniały. Dopiął swego. Uratował tego kretyna, który pchał się lekkomyślnie w objęcia śmierci, ignorując treść zlecenia, które nie było wyolbrzymione, o czym świadczyła poharatana sylwetka i brak predyspozycji do poruszania się.
Nie skwitował w żaden sposób wstawki o swojej krzywej gębie, bo w żadnym stopniu nie zależało mu na zachowaniu jej pierwotnej atrakcyjności. Była oznaczona starością w charakterze bruzd i zmarszczek oraz jego brakiem dbałości pod względem estetycznym, czego dowodził parudniowy, szorstki jak papier ścierny zarost.
Wyciągnął z kieszeni Zapalniczkę Piromana i, przekładając ją z jednej ręki do drugiej, wsłuchiwał się w słowa chłopaka, koncentrując się jednocześnie na wzrokach, które szkicowały jego palce w momencie tych menerów, choć nie przypominały nikogo i niczego. Były tylko kreskami bez nazw, padających na przeciwległą ścianę za pomocą cieni.
Może wcale nie chcesz pamiętać — podrzucił, szeptem, który był ledwo słyszalny, w wyniku powstałej na przestrzeni lat chrypy, zniekształcającej wypowiadane przez niego słowa w niskiej tonacji.
Po chwili jednak wzruszył ramionami, tym akcentem kończąc tę dyskusję, gdyż drążenie tematu wydało mu się po prostu bezcelowe. Sprawa była jasna. Tsukishimaru zapierał się rękami i nogami przy swoich bezproduktywnych poszukiwaniach, by wytyczony cel nadal dla niego rolę powodu do życia, a Yury nie miał zamiaru włazić mu w nie z brudnymi buciorami.
Przycisnął plecy do zimnej i twardej konstrukcji wydrążonej w skale, czując jak cienka warstwa materiału wchłania wilgoć i przykleja się do pleców. Syknął pod nosem, zaciskając mocno szczękę, w momencie, kiedy szarpnął nim ból w postaci nieprzyjemnego pieczenie, z racji ran powstałych na skutek konfrontacji skóry z pazurami niedźwiedzia, które w tak krótkim czasie nie były w stanie się zabliźnić.
Sapnął gardłowo, a po chwili włożył ponownie ręce pod głowę, uginając je w łakociach, by złożyć je w prowizoryczną poduszkę. Przywykł do polowych warunków, a mimo wszystko kręcił się przez chwilę, w poszukiwaniu dogodnej pozycji do zasmakowania odrobiny spokój w postaci snu, który w jego wykonaniu, przy obecnych warunkach i unoszącym się w powietrzu zapach krwi, będzie ograniczony do zrywania się na każdy, chociażby najmniej złowrogi dźwięk. Nasłuchiwał zatem, zaciskając mocno powieki. Przyśpieszony przez obecną kondycję oddech Wiwerna świszczał mu w uszach. Świadczył o tym, że też miał problem z zmrużeniem oka.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.01.18 17:58  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
Może. Może rzeczywiście nie chciał, ale nawet jeśli, to już żadna odpowiedź nie padła z ust jasnowłosego. Zamilkł na dłużące się minuty, sprawiając wrażenie, że już zdążył oddać się w ramiona Morfeusza, oddając się sennemu odpoczynkowi. Ale Tsukishimaru nie spał. Nie umiał. Pomimo ciężkich powiek, zmęczenia i złego samopoczucia, nie potrafił zasnąć.
Dreszcze znowu przyszły, szarpiąc jego drobnym ciałem, a gorączka na powrót ułożyła swój pocałunek na jego czole. Drżącymi palcami przesunął po świeżej ranie na boku, teraz pokrytej zaschniętą krwią. Nie wyglądało na to, żeby ropiała czy też babrała się, więc źródła gorączki musiał szukać gdzieś indziej.
Uchylił zmęczone powieki, na moment tracąc zupełnie rachubę czasu. Ile tak leżał? Minuty? A może godziny? Ciężko było mu określić, ale na zewnątrz wciąż panował nocny mrok. Przekręcił głowę, odnajdując spojrzeniem sylwetkę leżącego biomecha. Wyglądał, jakby spał.
Tsukishimaru podniósł się do pozycji siedzącej, otulając się bardziej zdobyczną kurtką, po czym podniósł się i ruszył w stronę ciemnowłosego. Bez jakiegokolwiek skrępowania ułożył się obok mężczyzny, wciskając kościstymi plecami w jego bok.
- Śpisz? – zapytał zachrypniętym głosem podciągając nogi zgięte w kolanach. Teraz było mu o wiele lepiej. Z jednej strony buchające ciepło płynące od ogniska, z drugiej naturalne ciepło ludzkiego ciała. Co prawda nadal odczuwał chłód, ale przynajmniej już nie w takim stopniu jak parę chwil wcześniej.
- Rozważam udanie się poza tereny Desperacji.   – powiedział nagle, chociaż nie był w stu procentach pewien, czy Yury śpi czy jednak nie, I go słyszy. Sam do końca nie wiedział, czemu akurat z nim podzielił się tą informacją. Słowa padły same. Dylematy i niepewności ciągnące się za nim od dłuższego czasu. Na Desperacji spędził wystarczająco wiele czasu. Chciał się udać dalej. Możliwe, że zapuści się nawet na tereny dawnej Europy.
- Udaj się ze mną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.18 22:16  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
Przestał się wiercić. Zignorował dyskomfort i znieruchomiał. Skoncentrował się na nieartykułowanych dźwiękach, które, niesione przez echo, wydobywało się z najmroczniejszych odmętów jaskini. Nie był to ryk dzikiego zwierzęcia, ani ludzki odgłos. Był obcy, nieprzystępny. Poza jego zasięgiem. Jakby jama zachęcała do jej penetracji, zbadania jej wnętrzności. Yury nie miał zamiaru skorzystać z tego zaproszenia. Nie był ciekaw ukrytych w niej skarbów, ani tego, co znajdowało się na jej końcu. Chciał tylko odpocząć, schronić się przed czyhającymi na nich nocnym niebezpieczeństwem, by wstać rano i w pełnił sił wrócić do figurującej nad głowami Desperatów wieży. Wziąć zimną kąpiel i pomyśleć, co dalej.
Nie zareagował na propozycje, która padła z ust Wiwerna. Usłyszał, ale wolał nie słyszeć, więc udawał, że śpij. Bezczelnie chłonął ciepło emanujące z natkanego przez gorączkę ciała. Ogrzewał swoje stare, skostniałe, nieszczelne kości, które bez walki ulegały procesowi starzeniu. Być może jeszcze parę lat temu, zaryzykowałby i przyjąłby jego propozycję. Być może, ale teraz, kiedy na jego barkach spoczywał ciężar, a jego wyniszczony przez aklimatyzacje na terenach Desperacji organizm, męczył się o wiele szybciej, niż jeszcze parę lat wstecz, choć w dalszym ciągu dbał o swoją kondycje w miarę swoich możliwości, wolał takową przemyśleć. Nie marzył o Europie, ani o innych zakamarkach świata. Nie były one w jego zasięgu wzroku. Jego ociężałe, niespójne myśli krążyły tylko wokół Smoczej Góry oraz M-3. Tego pierdolonego miasta, które wysyłała z niego chęci do życia.
Przekręcił się odruchowo na drugi bok, twarzą do właściciela niebieskich włosów. Połaskotał odsłoniętą skórę najemnika chłodniejszym od temperatury jego ciała oddechem. Zerknął na jego profil, lekko uchylając powiekę, tak, aby Tsukishimaru nie dostrzegł jej drżenia, a po chwili westchnął głęboko i otworzył oko.
Nie — wycharczał niewyraźnie w ramach odpowiedzi, czując suchość na języku. Przełknął ślinę, aby go nawilżyć. — Mogę ci jedynie życzyć powodzenia, jeśli się na to zdecydujesz — wyrzucił z siebie, po paru chwilach milczenia, gdy odzyskał panowanie nad własnym gardłem.
Tsuki nie skomentował jego słów. Ciężar jego głowy spoczął na ludzkim ramieniu biomecha, a szaroniebieskie oko zlustrowało pogrążoną w śnie twarz. Pot błyszczał na jego bladym czole. Klatka piersiowa unosiła się i upadła synchronicznie. W tym wydaniu wyglądał jak niebieskowłosy aniołek. Yury przetarł krople potu z jego czoła wierzchem dłoni, pierwszy raz wykrzesując z siebie tyle delikatności, po czym odetchnął i po chwili sam zasnął. Obudził się nad ranem. Wiwerna już nie było. W kącie odnalazł swoją kurtkę i dwie błyskotki.
Przeklęty szczeniak — zaklął pod nosem. Wstał, pozbierał swoje rzeczy i sam ewakuował się z jaskini, odpalając papierosa.

_zt + Tsukishimaru
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.18 20:46  •  Jęczące jaskinie - Page 5 Empty Re: Jęczące jaskinie
//Odpis po ponad roku, yay! Akcja w zupełnie innych częściach jaskiń... I pewnie innym czasie, ale shh.//

Rayissa płasko przylegała do kamieni ścielących podłoże, nijak nie reagując na chłód przenikający ją na wskroś. Histeria odbierała psowatej jasność myślenia (ha, jakby w ogóle takową posiadała!), ogłupiałe zmysły nie funkcjonowały prawidłowo. A może tylko to sobie wmówiła? Może szmer dobywający się gdzieś zza niej był jedynie urojeniem, akustycznym majakiem? Nie potrafiła odróżnić rzeczywistości od wymysłów wyścielanego paniką umysłu; granica zatarła się już dawno, rozerwana przez kolejny grzmot docierający psich uszu.
Powiedziałem zamknij się!
Ucichła momentalnie, jak gdyby wraz z ostatnim skowytem umknęła iskierka życia. Zamknęła miodowe ślepia i skuliła się mocno udając, że nigdy jej tu nie było. Słyszała towarzysza, lecz nie słuchała go. Na próżno jednak próbowała ukryć się przed wyimaginowanymi potworami – silny ucisk na ogonie zmusił do wyrwania się z azylu. Pisnęła zaskoczona, wbijając pazury w kamienne podłoże, na niewiele się to niestety zdało. Zaszurały po skałach, bynajmniej nie ratując przed wyciągnięciem ze szczeliny. Później natomiast wszystko stało się zbyt szybko, w jednym momencie kuliła się w przejściu, w drugim leżała już na grzbiecie, szeroko rozwartymi oczyma przypatrując się paskudnej istocie. Zwidy mam?
Gęsta ślina kapnęła centralnie między patrzałki i ściekła aż za puszyste uszyska, sklejając miękkie kosmyki. Gardłowe warknięcie towarzyszące kłapnięciu, a także odór wydobywający się z zębatej paszczy zdawały się przeczyć pytaniu zadanemu w myślach. Ray w odpowiedzi podkuliła ogon, kryjąc pod nim brzuszek i zrobiła smutną minę w nadziei, że w jakiś niejasny sposób to pomoże. Nie pomogło. Psowata dostała większą ilością lepkiej mazi w łeb; zwierz ewidentnie za nic miał sygnały uspokajające. I chociaż, zdawałby się, wymordowana przeżywała właśnie ostatnie sekundy żywota, dominująca obecnie część sprawiała, że była dziwacznie spokojna. Psy bowiem, jak inne zwierzęta, potrafiły pogodzić się ze śmiercią i zaakceptować ją. Przegrała, z drapieżcy (dużo powiedziane) dziś stała się ofiarą. Naturalny krąg życia. Zeżryj, albo zostań zeżartym. Westchnęła więc tylko cichutko i poddała się całkowicie, nawet nie podejmując walki – była przekonana o swojej słabości. Wierzyła we własną porażkę, a kiedy szczęki potwora znalazły się niebezpiecznie blisko gardła złotookiej...
Zabij to.
Jak? Dlaczego? Przecież nie potrafię.
Pytania szaloną falą zalały głowę, boleśnie obijając się o ściany czaszki. Ray nie chciała, nie potrafiła… ale musiała posłuchać rozkazu. Nieużywane nazbyt często kły błysnęły w półmroku, wychylając się spod warg w niemym ostrzeżeniu. Mrukliwy, zszargany chrypą warkot uciekł spomiędzy zaciśniętych zębisk na chwilę przed tym, jak rozwarły się, by zatrzasnąć w próbie ukąszenia zbliżającej paszczy stwora. Smukła sylwetka szarpnęła się raz, później drugi, chcąc uwolnić spod oprawcy. Pomagała sobie przy tym wszystkimi czterema łapami. Drapała, kąsała i… to by było na tyle, nic więcej wszakże nie potrafiła.
Ratunku?
Ni to zawyła, ni zaburczała groźnie. Jeżeli istota egzystowała głównie na obszarze sieci jaskiń, dominującym zmysłem prawdopodobnie był słuch. Kierowana tą logiką, Rayissa złapała pokaźny haust powietrza, by rozpocząć prawdziwie rozszczekaną orkiestrę. Każdy kolejny szczek zdawał się wchodzić na wyższe tony, nieomal rozsadzając jej własne uszyska od środka. Cóż dopiero musieli czuć postronni!
Jeśli to nic nie wskóra, była stracona. Nawet przymus walki nie mógł przeskoczyć progu, jakim były praktycznie zerowe umiejętności bitewne. W końcu była tylko niedużym, puszystym kundelkiem. Całkiem ładnie wyglądała, o ile akurat nie wytarzała się w fekaliach ni padlinie, miała delikatne w dotyku futerko i była przyjacielska. Och, całkiem nieźle zaganiała też owce. Czego chcieć więcej?
Płomyczek nadziei zatlił się na nowo, Złotooka już układała w łebku plan ucieczki w głąb szczeliny i dalej, do zaginionego towarzysza, gdzie - jak sądziła - było bezpiecznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach