Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 14.02.15 21:25  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Fluorescencyjne jaskinie
Nie tylko Księżyc, Słońce, płomienie i elektryczność może dawać światło. Nie, nie mówię tu też o aniołach-świetlikach, ani o świetlikach samych w sobie. Głęboko w trzewiach Kościoła, wierni wyznawcy Ao dokopali się do jaskiń, jakie nie potrzebują żadnego oświetlenia, by być... Cóż, oświetlone. Fluorescencyjne skały pokrywające ściany tych jaskiń, a także wnętrze jezior w nich sprawiają, że całe, ogromne jaskinie są oświetlone pięknym błękitem skał. Ilość fluorescencyjnych skał nie jest przytłaczająca, przez co to dobre miejsce by pobyć w kojącym, nieco chłodnym świetle tej jaskini. Dobre miejsce do medytacji.

A więc, dlaczego go tu przywiało?
To chyba było jedyne, dobre miejsce dla kogoś kto obawia się ciemności dla wyciszenia się. Światło nie było rażące... A zarazem nie było też zbyt ciemne, by jego mroczne wizje zjawiały się przed złotymi oczyma. Nie chciał ich. Chciał odpocząć... Choć na chwilę zasnąć spokojnym snem. Snem z dala od koszmarów... Od krwi... Pragnienia krwi... Jego bukłak w którym zostawiał sobie krwi przestawał wystarczać... Krwi było za mało...
Za mało...
Hex, przestań. Powstrzymasz to, siłą woli. Maynard mógłby ci wymyśleć leki na to... Ale nie, wolałeś się z nim bawić w co innego. Ysh...
Kroczył, cicho stukotając swoimi butami o kamienne podłoże, z marynarką przewieszoną przez ramię. To dziwne że pomimo bycia w Desperacji, jego strój jest tak nieskazitelnie czysty. To chyba fakt tego, że bardzo często bywa w M-3 i robi tam... Cóż, różne rzeczy, dzięki którym potem wygląda całkiem... Dobrze. Jedynie kapelusz nosi znamiona użytku - widać że nie był wymieniany, wciąż ten sam...
Chociaż jak tak spojrzeć, reszta stroju jednak nie była tak nieskazitelnie czysta. Też był to strój użytkowany, ale wciąż całkiem szykowny. Mmm... Tak. Zdecydowanie tak...
Kroczył w lekkim zamyśleniu, szukając sobie dobrego miejsca do spoczęcia. Tylko gdzie? Hm... Jego, trochę nieprzytomne spojrzenie przewalało się po jaskini, szukając dobrego punktu...
Aż w końcu znalazło. Przy ścianie jaskini, w pewnej odległości od wody. Było to miejsce całkiem dobrze oświetlone i dość przyjemnie wyglądające... Tak, to powinno być w porządku. Rozłożył marynarkę na podłożu, po czym usiadł wygodnie, podciągając lewe kolano do siebie i kładąc na nim lewe ramię, zaś plecy wygodnie oparł o ścianę jaskini, wzrokiem błądząc gdzieś po suficie.
Nie chciał spać... Sen nie był dobrym pomysłem... Nie tu...
Chciał odpocząć. Wyciszyć się. Wyrzucić wszystkie myśli z umysłu, usunąć wszystkie dźwięki...
By słyszeć tylko szum...
Szum własnej krwi bijącej w żyłach...
Krwi...
Krwi...
- ... Kurwa! - Warknął dość głośno w kosmos, uderzając pięścią w ścianę z furią. Tak, zabolało. Tak, nie wzruszyło go to...
I nie musiało zresztą. Westchnął zrezygnowany, zdejmując kapelusz z głowy i ułożył go obok siebie, próbujac się odprężyć... Zrelaksować...
Próbując...
To dobre słowo. Próbując.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.15 22:00  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Fluorescencyjne jaskinie były jednym z ulubionych miejsc Apolyona. Były tym, co on, jako wierny Kościoła, określał jako swoiste sanktuarium. Nie było tutaj krwi, nie było krzyków zarzynanych aniołów... tylko szum wody i delikatne światło, które pieściło oczy, odkrywając przed patrzącym piękny widok. Do tego jaskinie znajdowały się w całkiem sporej odległości od głównych komnat, a to sprawiało, że rzadko kto tu zaglądał. Zaiste, było to idealne miejsce na wyciszenie się oraz kontemplację.
Co prawda było mokre, a Apolyon, jako kot, wody nienawidził, ale co poradzisz.
Postanowił udać się w to miejsce, gdyż nadal miał mętlik w głowie. Ostatnie dni były dość... szalone. Jak na kościół, gdzie zwykle nie dzieje się nic ciekawego poza składaniem kilku krwawych ofiar na ołtarzu... nie był do tego przyzwyczajony. Dlatego też chciał odsapnąć kilka chwil. Może nawet - w ludzkiej postaci - zażyłby kąpieli w zimnych podziemnych źródłach? Był pewien, że tutejsza woda jest chyba jedną z najczystszych w górze. Kościół raczej z niej nie korzystał, chociaż Apolyon nie bardzo wiedział dlaczego. Może po prostu źródło znajdowało się zbyt daleko od głównej siedziby?
Apolyon zszedł zatem do jaskini. I tym razem był pod kocią postacią. Czasem, pomimo panującego chłodu, lubił tutaj także zwyczajnie podrzemać. Równie dobrze mógłby to zrobić w swoim łożu w celi, ale tam zawsze ktoś mógłby go obudzić. A tu miał spokój.
Kiedy w końcu przebył długą, ciemną drogę i stanął w delikatnym świetle jaskini. Poruszył lekko wąsikami. Poczuł w powietrzu zapach czyjejś osoby. Nie był do końca pewien kto to, w końcu wśród członków Kościoła jest naprawdę wielu wyznawców i ich zapachy mieszają się ze sobą wśród korytarzy. Ale zagadka dość prędko się wyjaśniła.
Biały kot przeszedł skrajem podziemnego jeziora, które było głównym źródłem światła w jaskini. Po drugiej stronie zaś dostrzegł siedzącego pod ścianą mężczyznę. Apolyon nie znał jego imienia, niemniej kojarzył go z widzenia. Widywał go podczas składania ofiar Ao, był to zatem jeden z wiernych. Jak miło.
Chociaż trochę się rozczarował. Wiedział, że w momencie, gdy już jest świadom czyjejś obecności w jaskini, nie będzie mógł się zupełnie rozluźnić i spróbować zapaść w sen. Nie potrafiłby spać w takiej sytuacji. Cóż więc mu pozostało.
Biały futrzak ruszył skrajem jeziorka z kierunku wiernego. Jego jedyne oko lśniło, odbijając niebieskie i szmaragdowe refleksy jak reflektor. W końcu, po kilku chwilach, Apolyon znalazł się tuż obok zielonowłosego. Spojrzał na niego, po czym najzwyczajniej w świecie wskoczył mu na prawe udo, od razu zwijając się w kłębek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.15 22:20  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Spokój... Tak. Spokój był tym, co w tej chwili mogło go ocalić od zwykłej próby rozerwania sobie żył i chlania z nich krwi aż do utraty przytomności. Miał takie odczucie... I to odczucie było aż za wyraziste. Zbyt mocne... Ciężkie do powstrzymania, będąc szczerym. Nie mógł jednak zrobić nic więcej, niż próbować to powstrzymać, tak długo, jak mógł...
Stąd też postanowił się skupić na czymś. Przynajmniej częściowo. Można powiedzieć że w 90% jego myśli były puste, a w pozostałych 10% skupiały się na przestrzeni gdzieś przed nim, jakby liczył i obejmował spojrzeniem każdy minerał w skale ściany naprzeciwko. To zawsze było jakieś wyjście. Cichy szum wody zagłuszał nieco cichszy odgłos pulsującej w żyłach krwi...
Lecz wciąż to nie załatwiało problemu. Jeśli omijał odczucie krwi - czuł słabość w sobie. Zmęczenie, jakie dopadało go przez brak snu. Może nie było tak wyraźnie widoczne na jego twarzy, ale jednak był on trochę... Żeby nie powiedzieć że trochę BARDZO zmęczony i chętny na solidny dzień snu czy dwa. Ale...
Póki coś nie wprawi go w niemal obezwładniające zmęczenie to chyba nie zaśnie spokojnie, bez koszmarów. Urywane sny tylko mocniej męczą, niż faktycznie dają jakąkolwiek formę ulgi. Ale co on może zrobić w tej chwili? Tylko cięcie się i spijanie krwi przychodziło mu do głowy. Ech, Hexiu, zrobiłeś się strasznie monotematyczny, tylko ci posoka błądzi przed oczyma i w mózgu...
A masz tu kota obok siebie.
...
Czekaj, wróć. Co? Kota?
Przeniósł ze zdziwieniem spojrzenie na prawe udo, gdzie rozłożyło mu się długosierstne, białe stworzenie, uznając go za poduszkę. He...? Znaczy - może nie powinno go to dziwić, z pewnością wielu wymordowanych mieszka w tym Kościele, a ewentualnie różni ludzie mogą mieć tu nawet swoje zwierzęta...
Ale tak czy tak, widok kota który bez zaproszenia czy nawet formy oznajmienia że tu jest pakuje się na udo... No weź. Gdzie twoja kultura, kociaku?
Hm...
Z drugiej strony, coś mu świtało z tym sierściuchem w głowie. Wbrew pozorom - nie myślał o krwi. Ani jedzeniu go. Miał wrażenie że go widział gdzieś... Ale nie mógł w tej chwili skojarzyć gdzie. Uniósł lewą rękę do góry, by w zamyśleniu podrapać się po głowie, patrząc na jednookie stworzenie parzystołapne, które dalej sobie leży w najlepsze na nim.
- Pewnie mówienie do kota wedle normalnych praw byłoby czymś dziwnym... Ale to raczej nie ja powinienem mówić o "dziwnych" rzeczach. Też sądzisz że to dobre miejsce na zrelaksowanie się i oczyszczenie myśli, w porównaniu do reszty Świątyni? - Mówił całkiem luźno do kociego stworzenia, opuszczając na jego bielutkie futerko swoją prawą dłoń, jaką zaczął potem sunąc wzdłuż kociego kręgosłupa od szyi, sięgając aż do początków ogona, by następnie ponownie to czynić. Nie sunął pod włos - nikt tego nie lubi. Robił to powoli, delikatnie, ruch za ruchem.
- Masz w planie spać na mnie? To może nie być dobry pomysł. - Rzucił po krótkiej chwili przestrzegająco. Spanie na nim to kiepski pomysł... W pobliżu w sumie też, ale cóż poradzić. Miał swoje problemy, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.15 22:48  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Każdy miał swoje problemy. Głowę Apolyona zaprzątały zupełnie inne myśli niż to było w przypadku Hexa. On rozmyślał bardziej o przeszłości. Już nawet nie bardzo interesowało go nic innego. Tylko przeszłość. W końcu to dość istotna sprawa, w momencie kiedy jesteś wymordowanym, który od momentu swojego zmartwychwstania nie pamięta ani jednej rzeczy o sobie. A tu nagle, bum! Podczas jednego dnia dosięgła cię łapa przeszłości i napchała ci całą masę pytań do głowy. No właśnie - więcej pytań niż odpowiedzi. Podczas tej swoistej "wizji" kotowaty dostrzegł bowiem jedynie kilka urywek, przypomniał sobie kilka imion i miejsc oraz... w sumie nic więcej. Można się wściec, nie? Zważywszy na to, że nie przypomniał sobie nawet swojego poprzedniego imienia.
Ale cóż. Teraz o tym nie pomyślimy. Przynajmniej teraz. Ale moze uda mu się jakoś pomóc temu wiernemu? W końcu ochrona owieczek z kościoła była jego powinnością, jako członka starszyzny. Taihen mogła sobie myśleć co chciała, że on był tylko napalonym zwierzem, który wykorzystuje pretekst oddawania czci Ao do posuwania wszystkiego co się nawinęło, ale to nie była prawda. On był prawdziwym wiernym, troszczącym się o dobro wyznawców oraz tępiącym bluźnierców. To, że chadzał do łóżka częściej niż inni... czy to było złe? Kościół Nowej Wiary miał zapewnić raj już na ziemi, nie dopiero po śmierci.
A więc, skoro miał tego, najwyraźniej zmartwionego czymś mężczyznę, czemu nie spróbować rozpogodzić jego osoby? Chociaż odrobinę?
Apolyon zdążył już zwinąć się w kłębek i zamknąć ślepię, kiedy to Hex zaczął do niego przemawiać. Kotowaty spojrzał więc na niego, w skupieniu słuchając co ten ma do powiedzenia. Czy sądził, że to dobre miejsce na odpoczynek i kontemplację? Oczywiście że tak! Miauknął więc tylko w odpowiedzi. Wyciągnął przed siebie łapkę i, nie wstając z nogi dżina, zaczął się myć. Miał wrażenie że jego sierść na prawym policzku nieprzyjemnie się zmierzwiła, więc koniecznie musiał ją ułożyć.
Kiedy poczuł dłoń mężczyzny na grzbiecie, zaczął głośno mruczeć. Chyba w tym momencie to był najgłośniejszy dźwięk w jaskini. normalnie jak mały silnik. Przymknął też znów ślepię, podwijając łapki pod siebie. Jego ogon leżał sobie płasko, co znaczyło, że Apolyon jest całkiem zrelaksowany. Zawsze lubił głaskanie w końcu był kotem.
W tej chwili nawet jego własne problemy z przeszłością nie bardzo go interesowały. Na sens słów Hexa też akurat nie zwrócił teraz uwagi. Nie, inaczej.. zwrócił, ale je zignorował. Z resztą, spać może nie miał zamiaru ale poleżeć, poddać się pieszczotom i pomruczeć - już jak najbardziej.
No bo jak tu się nie uśmiechnać kiedy masz takiego sierściucha na nodze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.02.15 23:16  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Przeszłość? Hm, tak, coś w tym jest, z tym że Hex... Czasem nawet nie ma czasu na myślenie o takowej. Nie chce o niej myśleć. Nie umie. Zostawił w przeszłości tyle... Tyle oddania fałszywym aniołom... Tyle poświęcił im życia. Im i ich Bogu. Nie... On już nie jest "jego" Bogiem. Nigdy więcej. Już nie. Już nigdy więcej. Nigdy więcej nie będzie służył tym fałszywym ideałom... Fałszywym istotom...
Nie bardziej niż tego zechce. Już nie. Wciąż to go jednak gryzło... Ale pewnie nie aż tak, jak nieświadomość tego, kim się kiedyś było, prawda? To gorsze. Znać swoją przeszłość a nie znać jej to różnica. Niezależnie od tego jaki zły byłeś - wiesz jaki byłeś. A to różnica...
Hm, pomóc mu? Ciężko będzie, ale może coś zdoła wymyśleć, jak się postara. Dżinowi już się skończyły pomysły co do tego, więc może sugestia kogoś z zewnątrz będzie pomocna? Plus - pozna kogoś ze Starszyzny, pierwszą osobę oprócz Taihen, jeszcze gdy była Kapłanką. No i nie licząc też innych, przypadkowych spotkań z innymi wiernymi - ikona jak Apolyon liczyła się bardziej...
Choć i tak go nie znał za dobrze, jak i nikogo tutaj. To miejsce też znalazł dość niedawno... Ale jednak je polubił. I jak widać - nie tylko on. Co do tego czy chodzenie do łóżka z innymi jest złe - nie. Przynajmniej nie według Hexa. Zawsze lepiej jest zasnąć przy czyimś boku, nawet jeśli to niemal obca osoba, z którą jednak dzieliłeś intymny akt. Tak długo jak nie jest się samemu...
Jest lepiej. Dużo lepiej.
Och, dobrze. Kotek nie olał go zupełnie... Ale teraz zdołał dostrzec fakt, że jest jednooki. Hm. Czy ma do czynienia jednak z wymordowanym? Teoretycznie nie wierzył w to, by zwykły kot potrafił tu przeżyć - chyba że udomowiony przez kogoś. A kto by udomowił jednookie kocie? ...
Wciąż gdzieś mu obraz tego kota świtał, nie był jednak pewien do końca gdzie. Ciągłe wrażenie o tym, iż widział go już kiedyś nie dawało spokoju zielonej głowie, ale może dowie się w swoim czasie, o co chodzi z tym białosierstnym zwierzem.
Póki co radowało go jednak, że "coś" mu dotrzyma towarzystwa. Nie był pewien czy to coś na jego udzie to na pewno zwierzę, ale jednak to określenie było dość neutralnym, więc dobrym.
Hm, rozumne stworzenie nawet. Miauknięcie uznał za odpowiedź zgodną, dzięki czemu uśmiechnął się delikatnie do kociej mordki wpatrzonej w niego. Przynajmniej wpatrzonej tak długo, aż nie zaczął go głaskać. Tak, nie szło odmówić kotku faktu, że jego "motorek" mruczy głośniej od czegokolwiek w jaskini w tej chwili. Nie przeszkadzało to złotookiemu - wprost przeciwnie. Pomagało - mógł dzięki temu myśleć o czym innym, jak choćby o tym pociesznym kociaku, łasym na pieszczoty.
- Czemu mam wrażenie że cię widziałem kiedyś już, kociaku? Nah... Zresztą, tak długo jak ci przyjemnie, nie mam po co tego drążyć - pomagasz samym swoim bytem tutaj. - Heksiorowska twarz zdobiona teraz była przez całkiem ładny, wyrazisty, miły uśmiech, gdy raz po razie przesuwał wzdłuż miękkiego, kociego futerka swoją dłoń. Zaskakujące jak mało trzeba, by móc poprawić komuś humor. Wystarczy być kotem i mruczeć, he.
- Jesteś własnością kogoś z Kościoła? - Spytał po krótkiej chwili ciszy i słuchania "mrokotu", nawet zaciekawiony czy ponownie odpowie w jakiś sposób. Odpowiednio intonowane miauknięcie potrafi powiedzieć wszystko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.15 0:03  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
A to już zależało od punktu widzenia. Ta przeszłość. No bo spójrzmy na to w ten sposób: jeśli nie wiesz nic o swojej przeszłości, nie wiesz kim byłeś. Mogłeś być miłym piekarzem z maleńkiego zakładu nieopodal głównej ulicy a może byłeś seryjnym mordercą, podrzynającym gardziołka dzieciom w nocy? Czasem niewiedza jest lepsza od wiedzy, jak to pokazywał sam przypadek Hexa. Czy gdyby zapomniał wszystko to co się wydarzyło, byłby szczęśliwszy? Możliwe. Ale może wcale nie?
Apolyon aż do tej pory nie interesował się swoją przeszłością. Nie obchodziło go kim był, z kim się widywał, gdzie mieszkał, czy kogoś kochał. Od momentu gdy dołączył do kościoła, stał się nową osobą i przeszłość nie była mu do niczego potrzebna.
Ale teraz... teraz kiedy przypadek sprawił, że Apolyonowi podsunięto pod nos fragmenty tamtego zycia... Chciał je od siebie odsunąć, ponownie zapomnieć oraz jednocześnie trzymać jak najmocniej, by nie zblakły, by mógł sobie przypomnieć coś jeszcze. I co on miał zrobić?
Ale mniejsza. W końcu jak już było powiedziane, postanowił spróbować pomóc mężczyźnie na którego nodze teraz zalegał, prawda?
Więc próbował - warkot jaki wydobywał się z jego gardła był chyba najskuteczniejszym lekarstwem na wszelakie smutki. I jak widać na załączonym obrazku - nawet pochmurny Hex nieco się rozpogodizł. Swoją drogą, tak jak mężczyzna próbował przypomnieć sobie skąd zna tę kocią mordę i rozważał, czy Apolyon jest wymordowanym czy też może jednooką przybłędą, tak sam kotowaty nawet nie zawracał sobie głowy próbami rozpoznania Hexa. Z resztą, czy to teraz było ważne kto był kim? Apolyon widział smutną owieczkę, więc ją pocieszał. Hex widział kotka, więc go głaskał. I wszyscy byli rozluźnieni.
Więc Apolyon dawał się głaskać, w końcu sam to lubił. No było to najlepsze lekarstwo w końcu! Hex się nawet uśmiechnął a to znaczy, że działało. Kotowaty nawet nadstawiał się do głaskania, skoro mężczyzna przyznał, że sama obecność sierściucha pomaga mu się zrelaksować.
Zaintrygowało go natomiast ostatnie pytanie jakie zadał mu Hex. Własnością kogoś z kościoła? Och, nie. Skąd. Oj, chyba pora pokazać Hexowi z kim tutaj siedzi. Chociaż miał szczerą nadzieję, że mężczyzna się nie przerazi, kiedy zobaczy kim Apolyon jest naprawdę.
Kot zszedł więc z nogi chłopaka i usiadł sobie obok. Zaczął rosnąć a w kilka chwil później obok dżina siedział postawny mężczyzna ubrany jedynie w sprane i zniszczone łachmany.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.15 0:33  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Gdyby nie znał podstaw tego, dlaczego teraz jest taki... Zniszczyłoby go to. Nie, nie byłoby lepiej. Wiedząc dlaczego jest taki, a nie inny, jest w stanie poznać samego siebie. Nie wiedząc tego - zatraciłby się w całości szaleństwu... I prawdopodobnie zginął już przed wiekami, a tej sytuacji by nie było, kotek zaś by mógł w spokoju sobie odpocząć tu samotnie. Idąc tym tokiem myślenia - bez Hexa byłoby wielu istotom lepiej. W końcu... Nie jest dobry, prawda? Choć zły też nie można powiedzieć. Jest poprostu... Inny. Nie taki by go określić standardowymi szufladkami. Tracąc wiedzę o tym, co go stworzyło... Stałby się potworem. Gorszym niż teraz.
Wychodzi na to że jest rozdardy między chęcią poznania siebie, a odrzucenia tego. Jedyne co w tej chwili może zrobić, to krótki rachunek sumienia, z którego wyjdzie "tak czy nie" i potem się tego trzymać. Nic innego mu nie pozostało... Z pewnością nic innego. Ciągnąc sytuację bycia rozdartym nie skończy dobrze... Nie, Hex nie był tego przykładem. On jest przykładem całkowitego zniszczenia jego ideałów, w które wierzył. Złamania go...
I teraz nie ugnie się wobec nikogo obcego, nikogo kogo nie zechce i nie zapragnie. I dlatego korzy się przed Ao - on daje mu... Nadzieję. Swoistą nadzieję na to, że jednak jest tu miejsce dla niego. Bo do momentu dotarcia do Kościoła... Był w sumie tylko pustą powłoką. Bez powodu. Bez celu. Bez działania.
Teraz je ma... I chce być przykładnym wiernym. Chce pomóc innym się odnaleźć... I karać niewiernych. Chce...
Chce wiele więcej niż to, ale to jednak zostawmy w ciszy, hm? Mamy teraz ciekawsze rzeczy tutaj. No... Spokojne, ale ciekawe.
A konkretnie całkiem mile relaksującego się dzięki kociakowi zielonowłosego dżina. Kto by pomyślał że taka mrucząca kulka futra na udzie, głaskana może sprawić tyle ukojenia jego skołatanym nerwom i pragnieniom. Zapomniał o chęci krwi, o bólu, o zmęczeniu... O wszystkim. Teraz ważny był dla niego ten koteczek, jaki mile postanowił towarzyszyć trochę zmęczonemu mężczyźnie. Miło ze strony zwierzęcia, które w różnych okręgach ludzi jest uznawane za wredne, egoistyczne i niechętne do okazania nawet odrobiny zrozumienia. To musi być albo jakiś specjalny kociak... Wytresowany...
Albo ludzki. Lekko posmutniał, gdy zauważył że pytanie o to, czy jest "czyiś" sprawiło iż kotek opuścił jego udo. Szkoda - było mu tam całkiem ciepło od jego futerka. Patrzył za odchodzącym futrzakiem, mając już w myślach jak ten z podniesionym ogonem, obrażony sobie idzie gdzieś w dal...
Ale miast tego ten sobie usiadł obok i zaczął się gapić... A potem rosnąć. I tracić sierść. A... A...
A fakt. Czyli jego konkluzja o byciu ludzkim była prawidłowa! No i w sumie pierwszy raz miał okazje widzieć z takiego bliska przemieniającego się wymordowanego. ... Wciąż go kojarzył skądś, choć nie mógł w tej chwili skojarzyć imienia. Miast tego - poprostu przyglądał mu się, z wyraźnym zainteresowaniem. Gdy już kociak uzyskał w pełni ludzką postać, lewa dłoń Dżina wysunęła się ku niemu. Przesunęła przez ramię, ucinając drogę do barku w połowie i zbliżając się do brody...
Gdzie podrapał lekko pod takową Apolyona, uśmiechając się.
- Wybacz, musiałem. - Po chwili drapania "pod bródką" odsunął dłoń, jaką położył na kolanie, dalej przyglądając się ciekawsko kotołakowi z wyraźnym, miłym uśmiechem. Nie szło się powstrzymać. Wiem że to niegrzecznie pytać, ale... Przedstawisz mi się? Uczucie że gdzieś cię widziałem nie daje mi spokoju... Hm. Rozumiem że tak samo jak ja przyszedłeś tu po chwilę ciszy, prawda? Mam odejść? - Może i mógł być nawet standardowym wiernym jak Hex, ale w tej chwili...
W tej chwili Hex wolał poprostu unikać spięć. Jest w słabym nastroju, nawet brakuje mu nieco swojego, standardowo silnego humoru.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.15 11:00  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Eh, jakie to życie było czasem skomplikowane, nie? Może faktycznie w przypadku Hexa lepiej, że widział kim był. No bo tak, sama informacja skąd wziąłeś się na tym świecie już jest jakąś wskazówką. Apolyon miał prostą odpowiedź - po prostu zmartwychwstał. Jak cała masa innych wymordowanych, po prostu któregoś dnia otworzył oczy i wstał. Nie wiedział ile czasu przeleżał martwy ani nawet co go zabiło. No, wtedy oczywiście miał te rozterki - "Kim jestem?", "Co się ze mną stało?", "Gdzie ja do kurwej nędzy jestem?!". I wędrował tak przez kilka dni po pustkowiach Desperacji aż zaświtała mu myśl, że gdyby był zwierzęciem, byłoby mu łatwiej o jakiś pokarm. No i stał się kotem. A potem jego umysł zdziczał tak, że Apolyon przestał się już zamartwiać takimi błahostkami jakimi była przeszłość. I był po prostu zwierzęciem. Przez dość dłuuugi czas. Nie miał celu w życiu, po prostu sobie żył. Szczególnie że znalazł staruszkę, która się nim zaopiekowała. Źle się to później dla niej skończyło bo Apolyon złożył ją w ofierze Ao, ale co zrobisz.
W każdym razie, kotowaty zaczął odzyskiwać znaczną część swojego człowieczeństwa kiedy dołączył do kościoła. Trochę głupio to brzmi, że w organizacji gdzie w krwawej ofierze składa się bogu ludzi, ktoś mógłby odzyskać swoje człowieczeństwo, prawda? Większość, szczególnie anioły, uznawały ten akt za barbarzyński. Ale cóż, czy Apolyon kiedykolwiek był normalny?
No, ale nawet gdy znów zaczął świadomie myśleć, przeszłość go już nie interesowała. Na co ona była komu, skoro miał Ao? Oczywiście aż do teraz, kiedy pojawiły się te cholerne wizje.
No ale tak, mniejsza. Przecież nie byliśmy tutaj żeby gadać o Apolyonie.
Kotowaty dostrzegł ten rozczarowany grymas, który zagościł na twarzy Hexa w momencie gdy kotowaty z niego zeskoczył. Ha! Widzicie! Kot to zawsze była odpowiedź na smutki. To było fascynujące, że wystarczyło aby taka puchata kulka dawała ci się głaskać i od razu zapominało się o problemach. Może było to rozwiązanie tylko chwilowe, ale zawsze coś, nie?
W każdym razie kotowaty po chwili zamienił się w człowieka, chociaż kocie atrybuty pozostały - nadal miał uszka oraz długi, puchaty ogon. Nieco zdziwił się natomiast w chwili, kiedy Hex zaczął wyciągać do niego dłoń. Co on chciał? Z taką reakcją na swoją przemianę to się jeszcze Apolyon nie spotkał.
Kiedy kotowaty poczuł jak chłopak drapie go pod brodą, przez chwilę po prostu zbaraniał. Zaraz potem jednak, po słowach zielonowłosego, wybuchnął tak serdecznym śmiechem, że aż mu się łezka w oku zakręciła. No naprawdę, jeszcze się nie spotkał z kimś takim, kto by go chciał pod brodą drapać w ludzkiej formie.
W końcu się jednak opanował, ocierając ręką ową łezkę, która napłynęła mu do oka.
- Wy-wybacz - chichotał jeszcze - Ciekawa reakcja. Jeszcze mnie pod brodą nie drapali w tej formie.
Musiał odetchnąć jeszcze kilka razy, żeby się całkiem uspokoić, chociaż wesołość mu pozostała. No, więc pora skupić się na prośbie Hexa. Ech, przedstawić się? Ale on się spłoooszy! Przecież na pewno wie, jak nazywa się jeden ze Starszyzny kościoła. A kotowaty juz postanowił że pomoże mu się rozluźnić tak? No i póki co mu się to udawało, a informacja o tym kim jest Apo pewnie tylko go zestresuje.
No ale odmowa przedstawienia się byłaby chyba trochę niegrzeczna...
- Trudno, żebyśmy się nie kojarzyli z widzenia. W końcu oboje należymy do Kościoła - odpowiedział. Wziął do ręki swój ogon i zaczął się bawić długimi włosami - Chociaż ja to bardziej po zapachu rozpoznaję. No, ale imię! Jestem Apolyon.
Uśmiechnął się również do chłopaka.
- Fakt, zszedłem tutaj poszukać samotni, ale doszedłem do wniosku, ze teraz chyba jednak wolę towarzystwo. Chyba, że ty koniecznie chcesz posiedzieć samemu, to możemy się rozejść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.02.15 11:58  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Cóż, w wypadku istoty o dziwnych zdolnościach, bez wyjaśnienia skąd je ma i dlaczego taki jest... Byłoby ciężko. Wymordowany przy nim mógł bez większego problemu zwyczajnie uznać, że poprostu jakimś cudem zmartwychwstał i tyle. Albo że miał reinkarnacje w ciele zwierzęcia, które zmutowało i może być człekiem. Albo co tam innego. A co by miał w tym miejscu Hex? Zielonowłosy, złotooki, z postępującą degeneracją psychiczną, nieco dziwnymi mocami... A przede wszystkim - z tym specyficznym charakterem, a jeszcze jakiś czas temu z pewnymi dziwnymi kończynkami? On raczej by miał problem z wytłumaczeniem sobie "gdzie jest", "kim jest", co się z nim stało", "co tu robi", "czemu w lodówce nie ma kurczaka" i tak dalej. On by poprostu... Czuł, że nie należy tutaj. Bo tak jest. On tu nie należy... Powinien w praktyce...
Nie istnieć...
Nie ma to jak bycie błędem, hm?
Cóż, widać białosierstny się nie cackał i nie miał skrupułów. Hm... W sumie skrupuły, jak już o nich mowa, to raczej ludzki odruch, a po zezwierzęceniu trochę się takowych traci, prawda? Chociaż... Patrząc na dalsze wytłumaczenia, można się spierać co do tego, czy faktycznie definicja "człowieczeństwa" opiera się na czymś takim, jak współczucie czy skrupuły. Jeśli tak - kotołak zdecydowanie nie należy do gatunku "człowiek". A przynajmniej już nie.
A może to Ao chce, by poznał swoją przeszłość, by nie rozpraszało go już nic więcej... By mógł w pełni oddać się służbie, bez zahamowań? Think about it.
No jak to nie? Skoro gadamy o jednym, można i o drugim.
No bo... No bo... No... No jak miał nie być zawiedziony, gdy taki miły kocurek przyszedł, dał się pogłaskać, pomruczał... I się obraził i poszedł? To było smutne! BARDZO SMUTNE! Normalnie tak smutne że aż nawet to Hexa wzruszyło (a jego wiele nie wzrusza, trzeba pamiętać). Koty mają poprostu swój specyficzny urok i magnetyzm, który jest idealny na deprechę. Po co komu leki - pogłaszcz kota. Od razu poczujesz ulgę...
Może tylko na czas głaskania, ale zawsze coś, prawda?
Teoretycznie można się uprzeć że dżin mógł chcieć poznać dotyk skóry mężczyzny, ewentualnie sprawdzał, czy mu się nie przywidziało... Lub też dążył do podrapania pod bródką, co też zrobił bez większej zwłoki. Może i gest dziwny - ale naprawdę nie mógł się powstrzymać od tego. W kociej formie był tak ułożony na udzie, że ciężko było sięgnąć pod brodę, i choć teraz już nie miał miękkiego futerka na takowej... Cóż. Nie przeszkadzało to Heksiorowi w specyficznej chęci podrapania go tam.
Szczerze powiedziawszy to nie wiedział jak na to zareaguje kotowaty (bo człowiekiem chwilowo go nazwać nie sposób, biorąc pod uwagę neko-uszka i ogonek), więc również było to zaspokojenie ciekawości niebianina...
Śmiech był gdzieś pod koniec przewidzianych reakcji, ale jego serdeczność była przyjemnym zaskoczeniem dla zielonowłosego. Nie spodziewał się, prawda - ale tak długo jak nie był to śmiech negatywny, wyszydzający, tak długo nie musi na niego równie negatywnie odpowiadać. Innymi słowy - było gut. Było? Było. I git. Jak zawsze oryginalny Hex. Strikes again!
Na jego przeprosiny machnął lekceważąco ręką, wciąż darząc mężczyznę przyjemnym i uprzejmym, pogodnym wyrazem twarzy oraz uśmiechem. Ciężko było zastać Hexa bez takowego... Ale ten osobnik miał do tego okazje. Co prawda w kociej formie - ale się liczyło.
- Nie szkodzi, nie musisz przepraszać. Moje podejście często przysparza ludzi o różne, niestandardowe reakcje, i lubię je widzieć... Chociaż zastanawiałem się czy twój śmiech nie pobrzmi miauczeniem. - Ostatnie słowa dodał w lekkiej parodii zamyślenia, stukając palcem wskazującym lewej dłoni o swój polik, przez krótki moment wpatrując się z miną filozofa w przestrzeń gdzieś z przodu. Tak, zdecydowanie na myśliciela umiał wyglądać...
Ale nie teraz.
Czemu miałby się spłoszyć? Hex to nie byle szczeniaczek, który płoszy się gdy wie że ma do czynienia z kimś wysokiego sortu! ...
Problem w tym, że jak wysłuchał już jego słów, poznał jego imię, a potem też fakt, że nie przeszkadza Apolyonowi towarzystwo...
Nie zmieniło to jednego faktu. Wciąż go nie kojarzył, co też ujawnił, podrapując się lewą dłonią po czubku głowy w zamyśleniu, aż w końcu zostawił tam dłoń, odpowiadając z lekkim zmieszaniem.
- Uhm... Zamorduj mnie, ale fakt że poznałem twoje imię nie zmienia tego, że nic więcej pod to nie podpiszę. No nic, w mojej pamięci chwilowo figurujesz jako białowłosy koteczek który bez pytania pakuje się na kolano, i śmieje się z drapania pod brodą w ludzkiej formie... Och. - Stęknął cicho, i z cichym plaśnięciem uderzył się otwartą dłonią w twarz, wzdychając cicho, zawiedziony samym sobą. Zsuną więc takową dłoń z oblicza w dół, i uśmiechnął przepraszająco.
- Wybacz, Apolyonie, wymogłem na tobie przedstawienie się, a sam nie zająknąłem słowem o swoim imieniu. Mów mi Hex... I rad będę, jeśli będziesz mi towarzyszyć. Samotność bywa bolesna. Hm... - Nagle jego przepraszający wyraz twarzy zmienił się na uważny i badający. Objął kciukiem i kostką palca wskazującego (tą w zgięciu palca) podbródek, i badawczo lustrował wzrokiem jednookiego kotołaka.
- Hm... A wiesz że jeśli rozłożymy twoje imię na dwie sylaby - Apo i Lyon, z czego ta druga to uproszczony zapis Lion, czyli lwa, a Apo może oznaczać przedrostek od Apokalipsy, to wyjdzie na to, ze jesteś lwem apokalipsy? - ... Tak. Hex i jego rozmyślania. Zamiast zastanawiać się o tym, skąd go zna i może skojarzyć, ze ma do czynienia z jednym z najwyższych organów zarządzających Kościołem, to bawi się w zagadki fonetyczne-językowe. Nie ma to jak jego podejście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.15 20:39  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Faktycznie Hex miał tylko jeden wybór, jeśli szło o jego przeszłość. Albo totalnie zwariować - a to mogło by być raczej niezbyt zdrowe, i to nie mowa o samym dżinie ale i o wszystkich wokoło - albo też w jakiś sposób pogodzić się z tym, kim był i powstrzymać swoje żądze oraz degenerację psychiczną. Chociaż z całą pewnością będzie to wiele kosztować. Nerwów, stresów, zapewne czyjeś życie. Ale czy zaakceptowanie siebie jako błędu było dobre? Czy było właściwe?
Człowieczeństwo to rzecz względna. Każdy nada mu swoją własną definicję, dlatego też Apolyon preferował, żeby używać tego słowa dość ostrożnie. Czy byłeś bardziej ludzki, kiedy kończyłeś czyjeś cierpienie, wiedząc, że nie będzie dla niego ratunku? Czy może wtedy, kiedy za wszelką cenę podtrzymywałeś jego życie, mimo faktu, że będzie ono przepełnione bólem?
Cóż, może nie przed takimi wyborami stawał kotowaty, ale przykład ten idealnie obrazował ten paradoks. Świat zwierząt był brutalny, ale nie było w nim niepotrzebnej przemocy. Każdy ruch, każda śmierć czemuś służyła. Nic nie było marnowane, bo nie miało najmniejszego prawa być. Takie działanie oznaczało twoją własną zagładę. Jeśli nie zabiłeś ofiary i jej nie pożarłeś, umierałeś z głodu. Nie mordowałeś dla zabawy, żeby powdychać woń krwi roznoszącej się w powietrzu. Szkoda było na to energii.
Kto więc był bardziej ludzki? Zwierzę czy człowiek? Zezwierzęcony człowiek?
Co do przeszłości jeszcze... Apolyon nie bardzo wiedział jak jeszcze mógłby czcić Ao. Tańczył już, śpiewał na jego cześć, zabijał, kochał, składał ofiary, modlił się, cierpiał. Może faktycznie odpowiedź zawarta jest w jego przeszłości. A może i nie? Cóż, czas pokaże.
Cieszył się, że jego śmiech nie został źle odebrany. Zdarzali się tacy, co pomimo serdecznego wydźwięku rechotu, potrafili się o niego wściec. Po Hexie widać, że jest bardzo wyczerpany psychicznie, więc kto wie, mógł okazać się właśnie tego typu osobą. Na szczęście zielonowłosy sam się uśmiechnął a to wróżyło już dobrze.
- Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ani nie wsłuchiwałem. Może gdzieś tam w głębi wyłapał byś jakieś miauczenie, ale ja go nie słyszę.
Co do spłoszenia się... no tak, może i zielonowłosy nie był tego typu osobą, ale skąd on niby miało tym wiedzieć? Co prawda wyglądał na dość pewnego siebie, ale skoro tutaj przyszedł, znaczy tyle że nie był w najlepszej kondycji psychicznej. A to znaczyło, że jednak mógł się spłoszyć!
Kotowaty uśmiechnął się pod nosem, słysząc kolejne słowa zielonowłosego.
- Bo w dużej mierze tak właśnie jest. I czy trzeba ci wiedzieć coś więcej? W końcu oboje jesteśmy członkami jednego kościoła, prawda? - poruszył uchem do przodu i do tyłu. Potem zwalił się na bok i w miejscu na udzie Hexa gdzie wcześniej leżało jako kot, teraz położył swoją głowę.
Powiercił się przez chwilę bo kamienie pod plecami wcale nie były aż takim wygodnym legowiskiem. Potem znów spojrzał rozbawiony na zielonowłosego, kiedy ten odwalił ślicznego facepalm'a.
- Zatem witaj, Hexie, mój bracie w wierze. Z radością trochę tu z tobą posiedzę i pomruczę, jeśli będziesz tego chciał.
A potem z ust chłopaka wysypał się potok słów, składający się na analizę miana, jakie przyjął Apolyon, kiedy dołączył do kościoła. Całkiem podobała mu się taka opcja. Nigdy wcześniej nie pomyślał o tym, ale teraz to imię wydawało mu się pasować bardziej niż kiedykolwiek.
- Chyba jestem trochę za mały jak na lwa. Ale dziękuję. Chyba teraz będę nosić to miano z większą dumą. Co prawda nie jest ono moim prawdziwym imieniem - bo nie pamiętam jak naprawdę się nazywam - ale to pasuje idealnie. W końcu nie zliczę ile razy trzymałem w sercach jeszcze bijące, buchające gorącem, anielskie serce.
Lew Apokalipsy. Aniołski, strzeżcie się!
- A twoje imię ma jakieś znaczenie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.15 22:38  •  Fluorescencyjne jaskinie Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Już kosztuje. Nerwów, zdrowia, krwi i życia... W jego snach nawiedzają go setki, jak nie tysiące demonów jego obłędu, trując go. Zabijając go. Tnąc go. Niszcząc go. Desakrując go. Gwałcąc go. Przeważnie nie umie spać dłużej, niż 2-3 godziny spokojnego snu, o ile wcześniej nie był niezwykle wyczerpany. Dlaczego tak? Ano, to dość proste. Po byciu wyczerpanym, jego umysł nawet nie ma sił tworzyć mu tych snów, więc przez nawet 6 czy 7 godzin jego sen to zwyczajna, czarna pustka...
A dopiero potem mogą przyjść koszmary. Ale przespanie tyle czasu to dla niego niemal jak święto, i czuje się potem tak wypoczęty jak nigdy. Niesamowite, jak zwykły sen może wiele zrobić, prawda?
Teoretycznie patrząc w ten sposób - wychodzi na to że zwierzę jest bardziej ludzkie. No... Można się sprzeczać przy indywiduuach jak dżin - on często zjada osoby, które zabije. Może nie w całości, bo nie ma żołądka na zjedzenie, często ponad 40 kg samego mięsa, ale rzadko kiedy marnuje zabicie kogoś. Gasi pragnienie krwi, zaspokaja głód mięsa... Lecz nie tylko. Też w takich chwilach zaspokaja chęci mordu...
Choć nie zawsze idzie się powstrzymać, i zamiast jednego trupa, potrafi sobie zrobić stos z takowych, gdy w końcu da sobie na wstrzymanie. Tak... Cóż. Hex. Jego nie zrozumiesz. Jest poprostu... Inny. Niż wszyscy i wszystko. I choć chciałby przestać taki być, stać się... Normalny...
To jest już daleko poza zasięgiem jego ręki. Na dobre.
Wszystko w rękach przyszłości. W niej jest klucz do przeszłości w tej chwili.
Dlaczego miałby się wściekać o ten śmiech? Śmiech to reakcja na zabawną, wesołą lub radosną sytuację, oznaka takowych właśnie emocji. Zabawy, wesołości, radości... Poprostu dobrego nastroju. Zwłaszcza jeśli da się to rozpoznać po barwie głosu kogoś, kto się śmieje. A że Hex się przysłuchiwał, bo próbował wyłapać miauczenie, to nie miał z czymś takim jak to problemu. Zna się na emocjach - w końcu bardzo często wkłada na siebie "maski" emocji, gra. Ale teraz...
Nie teraz. Teraz nie ma w nim ani grama gry aktorskiej.
- A ja się wsłuchałem teraz i nie, nie miauczysz. Za to twój głos trochę drży, więc śmiech może być powiązany z mruczeniem. - Niemal naukowa opinia wypłynęła spomiędzy jego warg, a na twarzy widać było że ma wypisz-wymaluj przekonanie o tym. W końcu głuchy nie był, a przesłyszeć się było dość ciężko. Jedynie rezonans jaskini mógł to nieco zagłuszyć... Ale nie z takiej odległości.
Oboje... Czy on uznaje Hexa za kobietę? Nie ma to jak z góry już kogoś uznawać za uległego w łóżku i określać go per "ona" mówiąc "oboje", heh. A może to kotowaty siebie uznawał za tego uleglejszego? Aż nawet przechodzi przez myśl, by to sprawdzić...
Ale czy trzeba? Jeśli sytuacja dobrze się potoczy...
To nie trzeba. Ale i nikt nie zabroni.
- To w zupełności wystarczy, choć ciekawi mnie czy nie głaskałem przed chwilą conajmniej proroka czy coś. Musiałbym wtedy nie myć dłoni przez pół roku za ten zaszczyt. - Wypowiedział te słowa nieco żartobliwie, acz jednak... Jednak pobrzmiała też nutka powagi. Tak pół-żartem, pół-serio. Miał jakiś elementarny szacunek do osób "wyższych rangą" od niego, ale nie był on zbyt wielki, póki nie zostałby czymś poparty. Stąd też zarazem humor, i powaga.
Hm... W sumie nie powinien się zdziwić że i w tej formie potrafił użyć uda dżina jako poduszki, ale jednak teraz mógł stwierdzić, że raczej nie należy do wstydliwych czy opornych w kontakcie. To całkiem miłe.
I oj no, rozbawiony! Często szczycący się swoją kulturą osobnik zapomniał o przedstawieniu się. Zgroza! Ból! Powinien się ochłostać za to! ... Albo dokonać samogwałtu, niechętnego, bo co to za radość robić to samemu?
- Wolę posłuchać twojego głosu. Jest równie przyjemny co mruczenie, acz bardziej produktywny. Użyczyć ci marynarki? Bo chyba niewygodnie jest na tych kamieniach... - Poklepał wskazująco czarny materiał na którym siedział, po czym zaczął mówić swoje dywagacje o imieniu Apolyona. No co... Czasem można mieć różne rozważania, prawda? W tym też o znaczeniu imienia kogoś, kogo się poznało.
A jak widać, mężczyźnie się to spodobało nawet, bo słuchał z całkiem sporą uwagą, a potem sam przyznał, że będzie nosił to miano z większą dumą. Hm...
Bijące... Gorące... Krwiste serce...
Krew...
Krew...
Przez moment wkłuł spojrzenie w oko Apolyona, swoim wzrokiem niemal je miażdżąc i wyciskając z niego każdą kroplę płynu...
Po czym potrząsnął głową gwałtownie, odrzucając tą myśl, gdy kotołak spytał o znaczenia jego imienia. Hm...
- Moje imię... Hm... Jeśli dobrze wiem, ma kilka znaczeń. Hex może oznaczać szóstkę. Jeśli znasz się na religii naszych nieprzyjaciół - aniołów - powinieneś wiedzieć że potrójna szóstka oznaczała liczbę bestii, Satanela, głównego wroga ich przeżytku. Nie jestem jednak pewien tego znaczenia. Drugim zaś, którego jestem pewien... Urok. Czar... A także klątwa. - Przy ostatnim jego powaga w całości wzięła w łeb, a zielonowłosy roześmiał się wesoło, kierując swoje oblicze i spojrzenie ku górze, mrużąc lekko oczy razem z radosną reakcją.
- Heh, wybacz, mam nadzieje że cię nie wystraszyłem tymi znaczeniami. - Rzucił, wracając wesołym spojrzeniem do białowłosego. Hm...
- Właśnie. Jestem w sumie od dość niedawna w wierze w Ao... Możesz mi coś opowiedzieć o tym? Jestem ciekaw... Wszystkiego. Kim jest Ao, jak go wyznajemy... A także czym nas obdarowywuje. Chciałbym szerzyć wiarę w niego... Lecz by móc to robić, muszę wiedzieć jak najwięcej, a wydajesz się być na tyle swobodny, że musisz być w wierze już od dawna. Opowiesz mi? Pokażesz mi? ... Nauczysz mnie? Pomożesz mi doświadczyć Ao?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach