Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 31.10.15 20:10  •  Nawiedzony dom Empty Nawiedzony dom
Nawiedzony dom
Nawiedzony dom KfTW9A3
To miejsce tylko i wyłącznie dla odważnych. Nikt wie, co go w środku czeka. A Ci, co wyszli w jednym kawałku - nie chcieli o tym mówić. Już przy samym wejściu słychać jęki bólu, krzyki rozpaczy i cierpienia. A po przekroczeniu progu w nozdrza uderza charakterystyczna woń krwi i odór śmierci. Spoglądając na krzywy, owity mgłą dom ma się wrażenie, że żyje własnym życiem. Przynosi ze sobą chłód i dreszcze. Krakanie wron, które łypią czerwonymi oczami na odwiedzających sprawiają wrażenie, że śledzą każdy krok innych, czyhając aż się potkną, zgubią a one będą mogły rozerwać ich ciała swymi dziobami. W środku czekają zapewne wszystkie upiorne koszmary, personifikacja czystego zła, czegoś, czego lepiej nie spotkać na swojej drodze. Mimo to, nie zostałeś zrażony? Wejdź, a sam się przekonasz.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.15 22:41  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
--->

Łup, łup, łup. W zabójczym tempie wybiegła z ogrodu i gnała przed siebie na dwóch łapach, byle tylko z daleka od stworów, które mogłyby ukraść jej mięso, jej zdobycz. Owa zdobycz, w postaci zombie, które zapewne zastanawiało się właśnie, co zaszło i dlaczego jest niesione przez owłosionego stwora mogłoby zacząć jakoś reagować.
Rzuciła więc ochłapy na ziemię i warknęła ostrzegawczo w kierunku gnijącego ciała, niemalże czując, że nie jest to wszystko, na co stać owe żyjące zwłoki.
Ciężkie jest życie wilkołaka. Chciałoby się gryźć ludzi i przemieniać ich w swoich, lecz dookoła tylko martwe ciała i sobie podobne bydlaki.
Złote, wilcze ślepia wpatrywały się w jedno miejsce, ignorując to, że wszystko dookoła miało zamiar ją przestraszyć, bądź rozbawić, w zależności od atrakcji.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.15 22:55  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
Abi-kociak w ogóle nie przejęła się faktem, że wbiega do naprawdę niepokojącego miejsca. Odór uderzył w jej stronie jeszcze mocniej niż normalnie, jednak niezrażona anielica dalej biegła za wilkołakiem, taszczącym ze sobą zombie, którym najpewniej był Hex. W końcu nie mogła oddać swojego podopiecznego tej bestii, nie? Nawet, jeżeli nie miała pewności, że to był jej uroczy dżin, to i tak wolała się upewnić. Dlatego uparcie dalej biegła za nimi.
- Heeeex~! - krzyknęła w pewnym momencie, chcąc jakoś skupić uwagę wilkołaka na sobie, ale nic z tego. Dopiero po jakimś czasie tamta cholera się zatrzymała i rzuciła zombie jak workiem ziemniaków. Abigail zasyczała i wskoczyła w końcu na głowę wilkołaka, zahaczając jakoś pazurami, aby nie było tak łatwo jej zerwać.
- Mięsa nie chcę, ale Heex jest mój, miau~! - rzuciła, spoglądając raz na głowę potwora, a raz na zombie-Hexa - Nie myśl sobie, że tak szybko ci go oddaam!
Uparty anioł w formie kota jest uparty. Ale fajnie, że nadal mogła mówić jak normalny człowiek, to znacznie ułatwiało komunikację.
- Mordko-zombiee, wstawaaj! Bo cię zaraz zjedzą! A to nie fair, że się tutaj o Ciebie wykłócam, miau~!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.10.15 23:53  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
Dobra, ułóżmy powoli to, co się działo. W pierwszej kolejności - Hex odnalazł swoją szczękę i założył ją na jej właściwe miejsce. Znów mógł jako tako mówić i mieć zgryz. Miał zacząć kwestionować sens tego i dlaczego nagle się rozpada, lecz widok:
A. Gadającego, czarnego kota (w sumie nic nowego).
B. Przerośniętego, górskiego trolla z folklorowych bajeczek.
C. Faceta zmieniającego się w wiedźmę (to jego triki!)
D. Szarżującego w jego stronę wilkołaka z okrzykiem "mięso" na pysku...
Wait, wróćmy na sekundę.
Szarżujący wilkołak z okrzykiem "mięso"?
Darn it.
Nawet nie zdążył zauważyć, jak włochate łapska złapały go w pół i zaczęły nieść jak worek z mięsem.
- Hej, delikatniej trochę, brutalu! Jak chcesz mnie zgwałcić i zjeść lub tylko zjeść, to chociaż na moich warunkach! - To nie tak że nie miał ochoty walczyć. Zwyczajnie w biegu, ściskany w szponiastych łapach nie miał większych szans na działanie. Jedyne co mógł robić to trzymać dłonią kapelusz, co by nie zleciał mu z głowy i zerkać, dokąd to jest wleczony.
Och, nawiedzony dom.
Bo mało tu już atrakcji typowo duchowo-potworo-złolowych, nah? NEED MOAR!
AND MOAR!
AND MOAR!
I jeb. W którymś momencie został rzucony o ziemię jak patyk który znudził się osobie która nim wymachiwała, co z połączeniu z dużą siłą wilkołaczycy (chwilowo nie zwracał uwagi na płeć no) spowodowało...
Odgłos skręcanego karku.
ALE!
Te zwłoki jeszcze się ruszają! Na dowód swojej żywności, Hex, ignorując powarkiwania ze strony wilkołaka zwlekł swoje truchło do pionu i naprostował kark z nader nieprzyjemnym, przeszywającym uszy trzaskiem kości. Brzmiało to conajmniej jakby sobie urwał głowę, ale wyglądał teraz lepiej, niż przed momentem.
Z głową obróconą pod nienaturalnym kątem w lewo i nieco luźną szczęką.
Teraz jest lepiej.
- Ty, nie warcz na mnie. To ja tu powinienem być niezadowolony! Do tego momentu odpadła mi stopa, wypadła dolna szczęka i skręcono mi kark. Mam więcej powodów do marudzenia! - Warkną na wilkołaczycę, zauważając że czarny kot wskoczył na jej głowę i zaczął ją drapać.
I ten kot mówił głosem Abigail. Wzywał jego imię.
Podniósł prawą dłoń na wysokość klatki piersiowej, po czym objął ją lewą. Obie były jakieś dziwnie blade, pogniłe. Dziwne.
Chyba to był moment kwestionowania realności tego momentu.
A fakt że dłoń się obracała na nadgarstku jak korkociąg tylko dodatkowo go do tego popychał.
- Nie mam zielonego pojęcia co było w tym cukierku, ale musiał to być całkiem mocny towar. - Rzucił pod nosem, zupełnie ignorując (ponownie, co za egocentryk) osoby go otaczające i rzeczywistość.
Nagle dowcipy typu "pociągnij za palec" nabierały zupełnie nowego klimatu, nah?
No ale w końcu zwrócił uwagę na koto-Abi i wilko-coś.
I rzucił w oboje po mini-czaszeczce w twarz. Pysk. Mordkę. Cokolwiek mają.
- Te, zwierzyniec, ogarnąć się, czy coś. Tylko ja tu mam prawo naprawdę panikować!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.15 10:08  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
Chciałaby lepiej panować nad tym ciałem. Będąc w szoku, że w ogóle przybrała teraz postać wilkołaka, nie myślała nad tym, co mieszanka człowieka i wilka wyprawia. A działo się całkiem sporo, przede wszystkim, bestia postanowiła z jakiegoś powodu porwać jakiegoś przypadkowego nieboszczyka, który z jakiegoś powodu znalazł się poza swoim grobem. Perspektywa pożarcia gnijących zwłok wywołała u niej nagły napad mdłości, a właściwie miała tylko takie wrażenie, gdyż jak się okazało, potwór nie miał z tym problemu.
Nawiedzony dom zasługiwał na swoje miano, przy pierwszym długim korytarzu minęła już masę zwisających ze ścian głów, które mogłaby przysiąc, śledziły ją wzrokiem, kiedy przebiegała obok nich. Niepokojący dźwięk wycia wiatru we wnętrzu też był nienaturalny, ale kiedy sytuacja od początku do końca była tak absurdalna, zwyczajnie ignorowało się takie detale.
Stanęła nad swoją zdobyczą z głupkowatą miną, tak przynajmniej jej się wydawało, ale wilczy pysk nie był tak plastyczny jak ludzki, patrzyła więc po prostu z góry na zombiaka wywalając język. Ciało zaczęło do niej mówić i nagle poczuła, że nie było w tym wcale nic dziwnego.
- Nie mam zamiaru Cię zjeść! - odparła z wyrzutami głosem nieprzypominającym nic co w życiu słyszała. Gardłowe dźwięki wydobywały się jednocześnie ze słowami tworząc dwutonową mieszankę ludzkich i zwierzęcych odgłosów.
Chciała nawet usiąść i zastanowić się, dlaczego tak gwałtownie zareagowała, bo jak widać, trup miał coś do powiedzenia w tej sprawie, ale jego oskarżycielski wręcz to zmusił ją do cofnięcia się, jakby same słowa mogły coś jej zrobić. Nie śmiała nawet się odezwać, bo jak widać nie wolno było jej narzekać, nawet na to, że nagle stała się wilkołakiem.
Poważnie? Co może wiedzieć jakieś zombie?
Warknęła dosyć głośno i rozłożyła łapy w celu późniejszego zamachnięcia się nimi w stronę stwora głoszącego jej kazania, była już bardzo blisko wprowadzenia swojego planu w życie, gdy nagle coś ciepłego i puchatego, ale przede wszystkim drapiącego wylądowało jej na łbie.
- Ej, ej, ej, ej! - Rzucała się na boki starając zrzucić kota z siebie. Łapy tam nie dosięgały, pomimo częściowo ludzkiej budowy ciała, wilcze stawy nie pozwalały ich aż tak wygiąć. W ogóle całe to ciało przypominało nieco goryla stojącego na tylnych łapach. Jej kończyny były grube i jakieś takie... niezgrabne.
- Nie chcę tego jeść, nie chcę, złaź ze mnie gruba klucho! - wyła, bo pazury wbijały jej się w skórę ignorując całe to grube i szorstkie futro, którym była pokryta. Dotychczas nie widziała, co uczepiło się do jej ciała, ale potrafiła mniej-więcej określić tego wielkość i położenie.
Ostatecznie ugięła łapy o zrobiła fikołka, chcąc zmusić stworzenie, do natychmiastowej ewakuacji.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.15 17:22  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
W przeciwieństwie do tamtej dwójki, Abi bardzo szybko przyzwyczaiła się do swojej nowej formy i z każdą chwilą coraz bardziej się z niej cieszyła. No cholera no, kto by nie chciał być kotem? Co z tego, że jest mała, jeżeli potrafi się wspiąć po szafach, ludziach? No i małe też potrafi być urocze. I wredne do potęgi. Dlatego Abi zdecydowała, że nie ma co narzekać na wzrost czy bycie kotem, bo to może być fajne - w zamian za to skupi się na obserwacji terenu, atakowanie pobliskich wilkołaków i przyglądanie się Hexowi. Może nawet zdecyduje się ukraść mu rękę?
Ohoho.
Kto wie.
Z pewnością jednak dobrze, że goniła za nimi, bo ona sama by za Chiny ludowe nie weszła do tego domu. Dopiero po jakimś czasie odczuła to wszystko, co się tutaj działo. I widać było, że ten budynek jednak rzeczywiście miał straszyć. Szczególnie denerwujący był ten okropny smród. Tylko skupienie się na zombie-Hexie i wilkołaku sprawiało, że jeszcze tutaj wytrzymywała, choć miała ochotę wydrzeć się jak wariat i uciec, aby wreszcie się ulitować. Nie interesowały ją nawet widoki, choć widziała nieco więcej niż zazwyczaj.
Przekrzywiła głowę, kiedy usłyszała narzekania dżina. Miał śmiesznie, ale słychać było, że to jednak on. Czyżby staruszek rzeczywiście nim został? Pogubił swoje zielone włosy, zaczął dzielić się z innymi swoimi kończynami? Choć nie widziała wszystkiego, to i tak cudem się nie roześmiała. Hex bez jednej nogi musiał wyglądać naprawdę śmiesznie. Nie nadawał się w końcu poważnego zombie, co to to nie.
Dlatego był zabawnym, uroczym Hexiozombie.
W dodatku to cholerstwo musiało wrócić do swoich zmysłów, bo zaczęło normalnie gadać, bez rzucania ludźmi jak workiem z ziemniorami, w dodatku, no cóż... Brzmiała zadziwiająco kobieco. Z paroma wyjątkami, ale jednak bardziej jak kobieta, a nie mężczyzna. Zdecydowała się spróbować swojego szczęścia i zrzucić kota z głowy, co nieco zdenerwowało anielicę.
- Ej, ogarnij się! Zejdę z ciebie, ale nie próbuj mną rzucać, miau! - rzuciła i wyciągnęła pazury z głowy wilkołaka, aby w końcu zeskoczyć w nieco spokojniejszym momencie. Nieco nią cisnęło, ale jednak żyła i miała się dobrze, w końcu koty wiedzą, jak lądować w pięknym stylu.
- I żadna gruba klucho, cholerny pasztecie!
Zaraz potem ktoś w nią rzucił mini-czaszką, co już w ogóle zbiło ją z tropu. Co się właściwie stało? Spojrzała ona na Hexa, a następnie podeszła do niego i wbiła pazurki w lewy policzek. Gdyby miała swoją mimikę, to widać by było idealnie szeroki uśmiech.
- Dobra, to tak za czaszkę. Teraz zadam dobre pytanie - co tu się wyprawia? Też zjedliście jakieś dziwne cukierki z numerkami na papierkach? Bo to naprawdę dziwne jest, powiadam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.15 19:37  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
- Załóżmy że ci wierzę, choć nawet ja nie jestem takim optymistą by w to wierzyć! - Zawołał zaraz za wilkołaczycą, próbując "przekrzyczeć" jej warko-głos. Ciężkie to było, bo pół-ludzki pysk nader skutecznie uwydatniał głos i powodował, że nawet jeśli nie próbowała, to mówiła nader głośno.
Hmmm...
Gdy tak rozłożyła swoje łapska i szykowała się do ataku, myśli Hexa zaprzątało raczej co innego, niż próba uniku lub przygotowania się na cios. Lustrował swoim wzrokiem Yuu od góry do dołu, powoli wykrzywiając swoje usta. Powolutku.
- Wiesz, jak na pokrytego futrem wilka, jesteś całkiem gorąca. - Uśmiechnął się zawadiacko. Serio. Nie kłamię. Ludzie na jego miejscu by panikowali że się rozpadają, mdleli z powodu tego że wilkołak ich gdzieś zaniósł i najprawdopodobniej zje.
Ale nie Hex.
On patrzył na Yuu jak typowy fan furry. Widział w niej całkiem ładną, i zgrabną panienkę z miękkim futerkiem w jakie można było się wtulić i jakie można było pieścić.
Jeny, jego libido chyba nie zna granic nawet po drugiej stronie grobu, ani trochę.
Pewnie właśnie by jego głowa odleciała od ciosu mocarnej łapy Yuu, gdyby nie ratunek ze strony koto-Abi. Czemu to wszystko go nie dziwi? Jego towarzyszka jako kot, porywająca go dziewczyna jako wilkołak. Ej no, to nie tak że nie był świadom tego jak jest gorący, i że dziewczyny chciały sobie go brać po kawałku dla siebie, ale to byłoby chyba zbyt dosłowne, prawda?
I ej, nie pogubił swoich włosów! Miał kilka braków, ale w większości zielona fryzura wciąż była na miejscu! I zmarszczek też znowu strasznych nie miał, prędzej mu skóra odpadała z twarzy.
Mowa o ukazywaniu swojego wnętrza, hohoho~
Wciąż obserwował jak kot i wilk zachowują się jak kot z psem. Rozumiecie? Hehe, dobra, zachowam tego typu suche dowcipy jednak dla siebie.
Tak.
Gdy jednak sytuacja w końcu się nieco ogarnęła, a Abi wymachiwała łapami w jakiś dziwaczny sposób i mówiła o czymś "za czaszkę" Hex uznał, że warto się coś-nie-coś ogarnąć. Pytanie było całkiem na miejscu.
- Próbowałem zagadać do tego kolesia, ale nic to nie dawało. I tak, mój cukierek miał numer bodajby 17. Są dwa wyjaśnienia. Albo te cuksy wyzwalają halucynacje tak niezłe że aż chcę poprosić o recepturę, lub że ktoś się bawi swoimi mocami i zmienia nas w bestie typowe dla tego święta. Wilkołaki, zombi, czarne koty, górskie trolle, widziałem chyba wampirzycę jakąś. No ale cóż, nic z tym nie zrobimy. - Schylił się i złapał za nadmiar futra na karku Abi (aka za "wsiarz"), po czym skierował się przodem do wnętrza domu strachów.
- Kij wie jak długo to będzie trwać, ale skoro już tu przyszedłem, to chcę się pobawić. Abi, będziesz moim saperem. Pamiętaj, saper myli się tylko raz. - Dżin wziął zamach, iiiiiii jeden, mocny wyrzut koto-Abi w kierunku wnętrza domu został wykonany! Punkty dla Dżina!
- Jest ok?! Tak?! To idę! - Nawet nie czekając na odpowiedź ruszył za rzuconym kotem...
Chlast.
Ze ściany obok niego aktywowało się coś na styl "pułapki". hehe, tak, pułapki.
Ostrze kosy wykonało piękne, szybkie cięcie, jakie sprawiło że głowa Hexa zwyczajnie odleciała w powietrze i wylądowała kawałek od ciała.
To jednak nie był problem. Ciało zaczęła biegać bez kontroli i obijać się o ściany i rekwizyty, potykać, wywracać i wstawać z powrotem, a głowa przewróciła oczyma, wzdychając cicho.
- Ktoś będzie łaskawy mnie zawiesić z powrotem na tej szyi? Nie chcę by moje ciało rozpadło się mocniej niż już to zrobiło. Serio. Tak w ogóle, bo chyba mnie nie znasz, Pani Wilk. Jestem Hex, a ten miauczący worek kłaczków to Abigail. Miło mi! Uchyliłbym kapelusza, ale moje dłonie ode mnie uciekają. - Wykrzywił usta w podkówkę, patrząc w tej chwili na łapy wilczycy, bo tylko tyle widział spod kapelusza, nie bardzo zdolnym do ruszania się jako głowa.
Welp, tak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.15 12:31  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
Oczywiście nieznajomemu łatwiej było uwierzyć w to, że stał się zombie z pomocą magicznego cukierka niżeli w to, że wilkołak, który rzuca go na ziemię i cofa się niezainteresowany faktycznie nie ma zamiaru go zjeść. Chciałaby nawet mu to jakoś udowodnić, ale nie miała pojęcia, jak tego dokonać. Wyszło na to, że wygląda jak potencjalny konsument wszystkiego, co jest jadalne i co chociażby leżało koło jedzenia.
Podniosła łapę przed pysk wyciągając do przodu palec wskazujący, jakby chciała tym zwrócić na siebie uwagę, pokazując, że ma zamiar coś powiedzieć i powinno się jej słuchać. Zanim jednak zebrała się do wywarczenia czegoś konkretnego, słowa zomnbiaka zbiły ją z tropu.
- A... ale, ale, ale... - jąkała się czując jak robi jej się gorąco. Nie przywykła do tego typu słów, a dodatkowo jako wilkołak czuła się podwójnie niezręcznie. No błagam, nie powinno się tak mówić do wilkołaków, w końcu to groźne i szalone stworzenia. Tylko dlatego, że księżyc był na zewnątrz, a oni w środku budynku była prawdopodobnie w stanie tak luźno sobie konwersować.
Ostatecznie nie odezwała się, a wyciągnięta w przód łapa cofnęła się i razem z drugą automatycznie zakryły wilczy pysk z cichym pomrukiem, co w normalnych warunkach było by jękiem zażenowania.
Nie było chyba nic bardziej absurdalnego, od zawstydzonego wilka, który do tego niejako przegrał walkę z kotem, którego nie był w stanie samodzielnie zrzucić z karku. Przecież chwilę temu była człowiekiem, więc z jakiej racji czuła teraz się jak wielki przegrany w odwiecznej walce psów z kotami? Musiała uznać wyższość stworzenia, które pomimo że dużo mniejsze, potrafiło świetnie obchodzić się ze swym ciałem.
- Te, żaden pasztet! Patrz na ten majestatyczny ogon! - Warknęła na kotkę i chciała złożyć łapę w pięść, lecz zamiast tego, potężna kończyna rąbnęła z całej siły w podłogę, kilka centymetrów od mówiącej kobiecym głosem istoty i rozerwała na kawałki kilka desek, które tylko dzięki wściekle czerwonemu dywanowi nie zamieniły się w dziurę w przejściu. Takiej potęgi się nie spodziewała, ale jak widać, wilkołaki to zupełnie inny poziom. Zawinęła puchaty ogon wokół łap siadając pół po ludzku, pół po psiemu. Podniosła zakończoną pazurami łapę przed nosem i pomachała palcami przed nosem. - Ale moooocn...
Spojrzała przez palce na czarnego kota, potem na Hexa. Słuchała ich rozmowy, ale nie rozumiała za wiele. Wyglądało na to, że każde z nich zjadło tego cukierka, a teraz musieli zmierzyć się z konsekwencjami tego czynu. Chociaż w jej przypadku, połknięcie słodycza było konsekwencją przerażenia na widok połączenia skarpetek z sandałami.
- Hej, to twoja wina! - Rzuciła po chwili widząc jak truposz odchodzi kawałek razem z kotem. Dołączenie się do tej dziwnej parady było chyba rozsądnym wyjściem w tym momencie. Podążyła więc ich śladem od czasu do czasu biegnąc na czterech łapach niezgrabnie.
Ciach.
Głowa zombiaka poleciała kawałek dalej, a wilcze oczy zaświeciły się w tym momencie z dziką radością. Chcąc czy nie, jej ciało rzuciło się za turlającym przedmiotem i pochwyciło je za zieloną czuprynę w zębach. W końcu wilki też mogą lubić aportować.
- Ups. W sumie to... złapałam! - Powiedziała przez zaciśnięte zęby starając się nie wypuścić teraz majtającej z jej paszczy głowy. To dziwne, jak bardzo rozmowna może być ta część, nawet kiedy pozbawi się ją reszty ciała. - Zrozumiałe... um, jestem Kami.
Odpowiedziała dosyć powoli. Równie dobrze mogło to być źle wypowiedziane japońskie określenie wilka, albo bardzo narcystyczne określenie się mianem Boga. Ale Yuu po prostu podała swoje nazwisko, jeżeli już tak przeszli do przedstawiania się.
Powoli śledziła wzrokiem uciekające ciało, zastanawiając się, jak je złapać.
- Nie możesz go tu jakoś tak przyprowadzić? - Zapytała siadając po raz kolejny na tyłku, ale z wszystkimi kończynami na ziemi, przechyliła głowę i obserwowała jak korpus z kończynami tworzy dzieło destrukcji. - Koteł, albo ty to... go złap.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.11.15 13:20  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
Anielica pokręciła głową, kiedy usłyszała tekst dżina. Serio, Hex? Właśnie dostałeś kilkanaście (jak nie kilkadziesiąt) lat do przodu, a Tobie nadal chce się podrywać panienki? I to jeszcze w dodatku będące wilkołakami? Nie dość, że dziwny gust, to jeszcze sam fakt, że z tym wyglądem nikogo nie wyrwie na ładną brewkę i zajebisty kapelusz przemawiał za tym, że prędzej dostanie po twarzy.
No chyba, że chciał podrywać na skarpetki z sandałami.
I sztuczkę na latające kończyny, idealny mąż do wyżywania się z nożem.
Całkowicie jednak zbito ją z tropu. Reakcja wilkołaka była tak dziwna, że Abigail podrapała się jakoś łapą po głowie i uznała, że trafiła do Wariatkowa. Zawstydzone, zapchlone cosie i bardziej-martwe-niż-powinno-być zombie, dziwne to połączenie. Zaraz jednak zaczęła się śmiać. Czy ona przypadkowo nie uwielbiała takich dzikusów? Nic tylko przynieść sobie popcorn! Albo lepiej, dołączyć się.
- Ej, Hex! - krzyknęła, machając łapką - Teraz ci się zebrało na podrywy, co? Niewyżyty znowu jesteś, czy jak? Weź ogarnij te kudły i sandały ze skarpetami, bo się biedna panienka zawstydziła i to tak, że nawet ustawa tego nie przewidziała!
Podskoczyła, kiedy pani wilkołak warknęła na nią. Ten majestatyczny ogon, co? I tak ma fajniejszy! I czarny do tego, pobijcie to! Nie to, żeby nie lubiła psów, bo zarówno kociaki jak i psiaki były zabawne, jednak wiecie, no... Sama była kotem. I wychowywała uroczego lwa.
A pieprzone psy kojarzyły się z żółtami chustami. Tych się tylko kocha, co?
Dlatego chciała machnąć ponownie łapą i odwrócić się z uniesioną głową, jednak nagłe uderzenie w ziemię kazało jej szybko podskoczyć i oddalić się.
Ogarnij siłę, brutalu!
To, co się tutaj działo, naprawdę nadawałoby się na dziwną historię, nie sądzicie? Zaraz potem Hex wspomniał o swoim cukierku oraz możliwościach, co one dawały. Abi ułożyła się obok niego i zastanowiła się, co by tu bardziej pasowało.
- Nie wiem, ja się czuję jakbym zawsze była kotem. Ale nie jestem. - zaczęła kiwać głową w boki - Na halucyny to raczej za wiele, więc stawiam na wesołe iluzje lub zmiany na całego, tak, inaczej się nie daaa- Saperem, nya?
Zdziwiło ją to określenie, jednak szybko zaczęła się szarpać i machać pazurami, kiedy Hex ją złapał i cisnął w powietrze. - Heeeeeeeeeeeeex!
Żeby tak wykorzystywać biednego kociaka. I TO JESZCZE TAM. Już w połowie lotu bardziej skupiła się na złapaniu powietrza do płuc na dłużej, aby za wiele tam nie wąchać, jednak wystarczyło wylądować, aby zobaczyć atrakcje nawiedzonego domu na żywo. Coś wyskoczyło z boku, z podłogi zniknęło nieco paneli, zaraz potem próbowali na nią zrzucić żyrandol... I inne cuda niewidy. Jeżeli tamten duecik skupił się na słuchaniu, mogli usłyszeć pieśń o bardzo skomplikowanym tekście na całego.
Aż w końcu wybiegła i padła przed nimi na twarz. A potem została poinformowana, że Hex stracił głowę (ale nie dla niej, smutek) głowę i nie ogarniał, co się dzieje.
- Teraz Ty pracujesz, Kaaami, czy jak tam było, bo nie dosłyszałam. - powiedziała nieco ciszej, kiedy doturlała się do wilkołaka - Ja chwilowo odlatuję. Na Ao, ta chrypa, co tam się działo... Zabiję go, nya.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.15 2:00  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
// Proszę nie zwracać uwagi na tego posta |:

Poprawił ciemne, krótkie spodenki i kichnął pod nosem. Przetarł zmęczony oczy, robiąc kolejny krok w głąb paskudnego korytarza. Podłoga niebezpiecznie skrzypiała pod jego niewielkim ciężarem, kiedy pokonywał kolejne metry, powoli rozglądając się po tym dziwnym miejscu. Do tej pory nie wiedział, co tak naprawdę podkusiło go do wzięcia udziału w tej całej Halloweenowej zabawie, ale przynajmniej nie będzie się nudził. Tak przynajmniej myślał. Naciągnął mocniej czerwony kaptur na jasne kosmyki włosów, w kocu wchodząc do pierwszego pomieszczenia, które okazało się…. gabinetem krzywych luster.
Zatrzymał się przed jednym z nich i wpatrywał się w swoje dzikie oblicze, przedstawiające go niczym jakieś cholerne monstrum o masakrycznie długich nogach i małym kuperku. Parsknął cicho, przechodząc do następnego i teraz stojąc naprzeciwko swojej otyłej wersji, która z ledwością mieściła się w ramach lustra. A im dalej tym było zabawniej. Spore oczy, by po chwili przyglądał się sobie małymi paciorkami, uszy niczym u słonia, wielki nos, krzywa głowa. Pokonywał kolejne małe cele, aż w końcu stanął naprzeciwko białowłosej istoty o piegowatym obliczu i krzywym ryju.
Rany. – wzdrygnął się przy okazji wymachując trzymanym koszykiem. – Przez chwilę myślałem, że moja twarz zamieniła się w tak paskudny ryj. A to tylko ty. – mruknął zaczepliwie stojąc oko w oko ze swoim wrogiem, którego tak bardzo nienawidził. Czy anioły przypadkowo nie powinny obdarowywać innych zgoła innymi uczuciami? A gdzie miłosierdzie, dobroć i niewinność?
Nathair skrzyżował ręce na drobnej piersi i przechylił głowę lekko w bok, pozwalając jasnym kosmykom na opadnięcie.
Co tu robisz? Nie mów…. Przyjęli cię na stałe jako statystę? – rzucił prowokacyjnie, ale nie zamierzał czekać na jego odpowiedź. Nie chciał z nim dyskutować, ba! Nie chciał nawet przebywać z nim w jednym pomieszczeniu i oddychać tym samym powietrzem, dlatego też sekundę później ruszył w stronę wyjścia. Problem jednak był taki, że będąc otoczonym z każdej strony lustrem…. Sprawa wydawała się, lekko ujmując, nieco skomplikowana. Zajęło mu naprawdę mało czasu, żeby się zorientował, że znalazł się w lustrzanym… labiryncie. Odwrócił się powoli w stronę jasnowłosego, na którego towarzystwo, jak widać, został skazany.
Wiedziałeś o tym…? – zapytał, a w jego głosie pobrzmiała lekko nuta niepewności i strachu. Wieczór zapowiadał się naprawdę… wesoło.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.15 3:23  •  Nawiedzony dom Empty Re: Nawiedzony dom
Między Bogiem a prawdą – są tylko dwa rodzaje ludzi. Jedni mają farta, przypadkowo znajdują monety na drodze, potkną się i ominą kulę milimetr od twarzy, trafi im się jakaś okazja w hipermarkecie, nie zarażą się chorobą weneryczną... a do drugiej grupy zaliczał się Growlithe i jego wieczne: „dajcie mi siły, żebym zmieniał to, co mogę zmienić, cierpliwości, żebym zostawiał w spokoju to, czego zmienić nie mogę i szczęścia, żeby mi się jedno z drugim nie popieprzyło”. Właśnie teraz, gdy wyszedł zza jednego z wysokich luster napatoczył się na małą dziewczynkę ubraną w krótkie spodenki i czerwony płaszczyk.
Zabawne. A przynajmniej myślał, że takie jest, nim nie dostrzegł twarzy lukrecji. Mina automatycznie mu zrzedła, usta wykrzywiły, a oczy wzniosły ku niebu. Widzisz, kurwa? Widzisz. Na bank widzisz. Ty się non stop gapisz, chichrasz pod nosem i nie grzmisz. Czasami by się przydało.
─ …ja twarz zamieniła się w tak paskudny ryj.
Wypuścił powietrze przez kły i mimowolnie powrócił do niego wzrokiem.
No nieźle – skwitował, kiwając przy tym głową z wyrazami najwyższego uznania. ─ Ale mi dowaliłaś, cukiereczku. Prawie pomyślałem, że chcesz się podrażnić, a znając historię, skończyłoby się to dla ciebie nieciekawie. Bo widzisz... – Zawiesił na moment głos, przyglądając się mu z należytym, wilczym apetytem. ─ Leśniczego już zjadłem.
Plecy Wilczura wyprostowały się, a on sam stracił zainteresowanie Nathairem; powoli zdawał sobie zresztą sprawę, że traktowanie go jak powietrze, choć trudne, pewnie wykazałoby większe zyski. Przemilczał więc pytanie, przemilczał dalsze docinki, przemilczał nawet to uparte spojrzenie... ale strachu w tonie nie mógł już przemilczeć.
Czarne, wilcze ucho drgnęło na dźwięk tej – doskonale znanej – nuty, a on sam zwrócił arktyczne spojrzenie z powrotem na twarz Heathera, przyglądając się mu w skupieniu i – najwidoczniej – próbując wyłapać jakiś haczyk.
Wiedziałem... o czym? – skwitował kwaśno, machnięciem dłoni wskazując na jedno z krzywych luster. Wszędzie panował podły półmrok, a mdłe światło wydobywało się nie wiadomo skąd – jak pokryta czernią ulica, oświetlona jedynie co trzecią latarnią, tak i oni musieli borykać się z trudnościami ciemności. Wymordowany nie wyglądał co prawda na zestresowanego tą sytuacją, ale igła niepewności nadal boleśnie wbijała się w jego wnętrzności. Jak drzazga – niby małe ustrojstwo, a nie pozwala o sobie zapomnieć na moment. ─ Że to labirynt? – podsunął prędko, robiąc krok w jego stronę. Obwiązane bandażami palce wsunęły się na ramiona pokryte czerwonym płaszczem, a on sam pochylił głowę nad ramieniem stojącego do niego tyłem Nathaira. Unieruchomił go nie bez powodu – gdy obaj spojrzeli na taflę lustra ulokowanego przed nimi, ich sylwetki wydawały się nieprzyzwoicie chude i rozmyte, jakby wzrok płatał figle i stracił na ostrości. ─ Że krążą plotki, niezbyt zresztą przyjemne? Tylko nie mów mi, że boisz się luster, ślicznotko. – Puścił go, odsuwając się na dwa czy trzy kroki, by ogarnąć wzrokiem lokację.
Wygląda na to, że jesteś skazana na statystę. Przynajmniej do czasu, aż nie wyjdziesz z labiryntu.
A ty oczywiście nie zechcesz mu pomóc?
Na twarzy Growlithe'a pojawił się uśmiech.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach