Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Czas: Kilka miesięcy wcześniej.
Miejsce: M-3.
Występują: Nightcore i Aiko. Tak, to znowu ja. *idzie zawojować wątki poboczne, joł*

W czasie gdy pan Miyagi zajmował się pracą, papierami, lekami, zamartwianiem się o nie wiadomo tak naprawdę co i innymi rzeczami tego typu, Aiko powoli szła przez "skróty" nieco mniej bezpiecznymi uliczkami, chcąc dojść do budynku pracy jej ojca. Nie wiedziała, dlaczego jej mama chciała, aby wpadła do niego i za chorobę nie mogła tego pojąć, niemniej jednak wiedziała, że nie powinna się kłócić. Więc ruszyła, idąc tymi nieszczęsnymi uliczkami. Nawet nie wiedziała, dlaczego zdecydowała się nimi iść. Bo było ciszej? Spokojniej? Ale... Kręciło się więcej nieprzyjemnych typów? Może nawet rebeliantów? Gdyby przypadkowo wpadła na jakiegoś wojskowego, to natychmiast kazałby jej pokazać przepustkę i upewnić, że nie jest tą złą. Już kilka razy tak miała. Wojskowi w końcu dbali o ich bezpieczeństwo...
Dziewczyna westchnęła cichutko i spojrzała na telefon, chcąc sprawdzić godzinę.
- Rany, już jest tak późno... Powinnam przyspieszyć, inaczej znowu dostanę mały monolog o tym, jak pan Miyagi musiał czekać pięć minut dłużej. Ojejku. Papa naprawdę to uwielbia. - powiedziała do siebie, uśmiechając się. Czasem potrafiło to zdenerwować człowieka, ale w gruncie rzeczy jej papa był dobrym człowiekiem, więc nie mogła się zbyt długo złościć.
Inna sprawa, że nie za bardzo chciało jej się tam iść. Dzisiaj chciała się wreszcie porządnie wyspać, a czasem mogła sobie pozwolić na leniuchowanie w środku dnia. Szkoda tylko, że nie dzisiaj. W zamian za to musiała się przeciskać przez te wąskie uliczki z nadzieją, że nie wpadnie na żadnego podejrzanego typa, uch. Dobrze by też było, żeby papa nie miał tych swoich "znajomych" obok siebie... Ilekroć o nich wspominano w domu, to mamcia kręciła głową. Kim oni w ogóle byli, że tacy cichociemni?

//Tak bardzo nie umiem się rozpisać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Był poszukiwany od kilku dni. Wojskowe pieski wreszcie wpadły na jego trop i zaczęły węszyć na prawo i lewo. Ale nie stałoby się to, gdyby Takeshi trochę im nie pomógł.
Stało się to po ostatnim zadaniu - miał za zadanie zabić jednego z oficerów S.SPEC. Gnojek spał w domu. No i ogólnie zadanie poszło dobrze - Takeshi nakleił ogromną łapkę na muchy na szybę, po czym za pomocą wysokich ultradźwięków (ach, ta technologia) zamienił ją w kawałki, które oczywiście pozostały przyklejone. Wśliznął się do domku, podszedł do łóżka i zaszlachtował gościa.
Problem nastąpił w tym, że akurat obudziła się jego żona, która zdążyła piskami wezwać całą dzielnicę. Oczywiście zabójca też się jej pozbył, bo jak to tak zostawić świadka na miejscu przestępstwa. No ale jak wychodził, to zauważył go jeden z nocnych patroli. No i od tamtego czasu musiał spierdalać.
Ukrywając się przed S.SPEC, przeczekiwał cicho gorącą sytuację na ulicach Miasta - 3 w jednej z ciemnych uliczek. Gdy usłyszał kroki, pierwszą myślą było: patrol. Wysunął z rękawa niewielki kozik, po czym czekał. I czekał.
Natomiast owy kozik zniknął w rękawie, kiedy usłyszał nazwisko "Miyagi". To był jeden z tych wspaniałych przyjaciół Łowców, który ich zaopatrywał. Przez nerwy musiał sobie zapalić, ale przynajmniej znikła obawa o patrol. Wsadził goldena do ust, wyjął niewielką zapalniczkę i zapalił, zaciągając się i wypuszczając krążki dymu.
Dopiero potem wyszedł z kąta i stanął przed osobą, która świeżo co przybyła do zauka.
- Skąd znasz to nazwisko? Miyagi?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nic nie powinno się dzisiaj było wydarzyć. Aiko była zwykłą dziewczyną, a jej rodzina nie robiła nie wiadomo czego. Ludzie nie powinni ich znać, prawda? Przecież jej ojciec nie miał aż tak podejrzanych znajomości... A może jednak się myliła? Kiedy nieznajomy mężczyzna stanął jej na drodze, Aiko wykonała niewielki krok do tyłu. To już nawet nie był nagły strach i chęć ucieczki, a zwykła niechęć do palaczy. Miyagi naprawdę nienawidziła tego smrodu i chciała załapać nieco świeżego powietrza.
Zaraz jednak włączyły się obawy, mimo iż dziewczyna cały czas chciała utrzymać swój spokój. Kim on był? I dlaczego zainteresował się jej nazwiskiem? Miała tę przewagę, że nie wiedział, iż ona nosi to nazwisko, ale to znaczyło, że znał jej matkę. Albo ojca. W końcu on miał rzekomo naprawdę dziwnych znajomych. Czy ten pan również do nich należał? Wystarczyło, że tylko raz spojrzała prosto w jego oczy, aby po jej plecach przeszły ciarki. Wyglądał... Przerażająco. Dziewczyna wykonała kolejny krok do tyłu, szykując się powoli do ucieczki, jeżeli byłaby taka potrzeba.
- Kim jesteś? - wydusiła z siebie, starając się opanować swój głos. Nadal nie wiedziała, co odpowiedzieć. Zaryzykować i powiedzieć, że jest jego córką? Stwierdzić, że tylko go zna? Udawać, że nic nie mówiła? Nie wiedziała, jak zareaguje mężczyzna. Mama jednak zawsze jej mówiła, że jeżeli ktoś pyta o nazwisko, nie wiedząc za wiele o niej, powinna starać unikać zbyt długiego kontaktu i najlepiej nie mówić za wiele o sobie.
-Ja tylko miałam się spotkać z tatą- Znaczy! - dziewczyna spojrzała w bok - Ja naprawdę muszę iść, proszę pana... Przepraszam!
Z przyzwyczajenia delikatnie się ukłoniła i zdecydowała się ratować ucieczką. Nie chciała wzywać wojska, bo teraz było już za późno, jednak wierzyła, że zdoła jakoś szybko przebiec obok nieznajomego i udać się jak najszybciej do swojego ojca. Może on jej powie, kim był?
Coś jej jednak mówiło, że nie zdoła zbyt szybko uciec od tego człowieka... Całkowicie zapomniała o tym, że łatwiej byłoby biec do tyłu, a nie do przodu, co mogło być naprawdę poważny błędem. Jednak bała się, najzwyczajniej w świecie się bała. Dlatego przestała myśleć i chciała się po prostu oddalić. Reszta ją teraz mało interesowała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ech, niektóre dzieciaki bywają takie głupiutkie. Kurogane doskonale pamiętał, jak sam kiedyś był takim dzieckiem. Wierzył we wszystko, co mu mówiono. Ale potem dojrzał i ujrzał prawdę o tym jakże brutalnym świecie. To nie rebelia była zła, ale władza - podły despotyzm, który trzeba było zniszczyć. Tak właśnie. Łowcy nie walczyli z nienawiści, ale po to, aby wyzwolić ludzi spod despotycznego uścisku dyktatorów.
Niemniej ta niewinna dziewczyna była pierwszą osobą, która po spotkaniu go zaczęła spieprzać do przodu, wprost na Takeshiego, a nie do tyłu. Pewnie strach pomieszał jej w głowie. Takeshi się uśmiechnął, po czym wypluł papierosa do niewielkiej kałuży. Papieros natychmiast przygasł. Najwyraźniej młoda dama żywiła do nich urazę.
Gdy dziewczyna zbliżyła się do Kurogane na pięć metrów, mężczyzna wystrzelił do przodu, wykręcił jej rękę, obkręcił dziewczę wokół własnej osi i przyciągnął do siebie w żelaznym uścisku, w jakim zwykle chwyta się zakładników przy próbie ucieczki. W jego dłoni znikąd pojawił się długi nóż myśliwski, który mężczyzna raczył lekko przycisnąć do szyi młodej panienki.
- Skąd znasz to nazwisko, panienko? Uwierz mi, zabijanie nie sprawia mi radości. Ale jeśli muszę, to to robię. Więc pytam jeszcze raz: skąd znasz nazwisko "Miyagi"? - powiedział cichym głosem Night. W sumie to w duchu zrobił sobie opieprz i to duży - zachował się jak tchórz, strasząc młodą dziewczynę nożem. Było to idiotyczne, dlatego Takeshi nie lubił nigdy nikogo przesłuchiwać ani torturować - najlepiej robiły to tchórze. A on nie był tchórzem. Niemniej sytuacja tego wymagała. Kurogane był cierpliwy. Prędzej czy później coś z niej wydusi - w końcu nie każdy powinien znać to nazwisko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Sama Aiko zauważyła, że obrała zły kierunek i w ten sposób jej szanse na sprawną ucieczkę spadły do całkowitego zera, ale co z tego? Nawet dwie sekundy to było o wiele za mało, aby zdołać się odwrócić na pięcie i pobiec w drugim kierunku. Być może pomyłka wyszła z tego, iż wierzyła w cuda i wiedziała, że mimo iż mogła dojść do budynku pracy ojca przez wąskie uliczki, to i jak miała zaraz wyjście na jedną z głównych ulic. A może po prostu na pięć sekund przestała myśleć, cholera wie.
Kiedy tylko poczuła, jak coś (a właściwie ktoś) wykręca rękę, dziewczyna zacisnęła zęby i zganiła siebie jak tylko mogła.
Gratuluję, Aiko, wygrałaś Janusza życia za wybranie najlepszego kierunku. Co ci to, kurna, dało? Uznałaś faceta z krwistoczerwonymi oczami za skończonego idiotę? No to teraz będziesz płacić za swoją głupotę.
Skąd mogła jednak wiedzieć, że ciekawość mężczyzny była na tyle duża, że ten zdecydował się ją złapać? Przez chwilę chciała się szarpać, ale serce zabiło mocniej, kiedy poczuła coś nieco ostrzejszego i chłodniejszego. To za żadne skarby świata nie mogło się dobrze skończyć, ten facet był uzbrojony. Kim on, do jasnej cholery, był? Chodził po ciemnych ulicach, ukrywał się, palił i śmierdział, do tego miał też broń i te przerażające oczy. Czy przypadkiem nie przestrzegano przed ludźmi z czerwonymi oczami? Że rzekomo są niebezpieczni i mordują? Rebelianci jacyś? W tym momencie pamięć dziewczyny wyparowała jak wariat, miała jedną, wielką pustkę. Nie wiedziała, co zrobić. Teraz granie głupiego nic jej nie da. Dlaczego taki niepokojący człowiek interesował się jej nazwiskiem? Myśl, Ai, myśl.
Możliwe, że znał kogoś z twojej rodziny. Matkę... A może ojca. W końcu on rzekomo znał dziwnych ludzi. Ale że morderców? Przecież on chwilę temu sam z siebie przyznał, że to robi, tylko że niby wcale go to nie cieszy.
- W takim razie po co? - wyrwało jej się nagle z myśli. Szybko jednak uciszyła się i na szybko wróciła do rozmyślania. Nie wiedział, że ona również jest Miyagi, chyba że sam grał debila. Może jednak da jej spokój, jak to powie? Musiał mieć powód, dla którego pytał. Chciał zrobić im krzywdę? A może jednak znał ich? Znaczy, kogoś z jej rodziny?
Miyagi przymknęła na chwilę oczy i złapała oddech, starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.
- Zastanówmy się... Jest sobie pan Miyagi oraz pani Miyagi. Mają córkę i i właśnie grozi jej pan tym... Nożem? W każdym razie, na pewno czymś niebezpiecznym. Jak pan myśli, kim mogę być?
W pewnym momencie na dziewczynę spadło cudowne wyciszenie. Emocje nagle opadły, dając jej spokój, ale i małe zmęczenie. Chciała już się uwolnić od niego i pójść po prostu do ojca, wziąć co trzeba i wrócić do domu, aby się przespać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Och. Dziewczyna miała charakterek. Takie rzadko się spotykało. A jak już się taką spotkało, to nie wolno było jej dopuścić do głosu, bo się potem robiło niezręcznie. Gdy tylko młode dziewczę spytało, po co Takeshi zabija, od razu zrobiło mu się głupio. Jednak udało mu się jakoś wykrztusić:
- Bo wierzę w wolność.
Wierzył i to bardzo. Wierzył, że pewnego dnia obywatele M-3 i Desperacji będą mogli żyć w wolnym państwie, nie w państwie totalitarnym, państwie policyjnym, gdzie każdy twój ruch jest kontrolowany. A często cel uświęca środki. Więc skoro wolność była celem, to środkiem do tego mogła być tylko śmierć. Owszem, choć sam wolałby wybierać pokojową drogę rozwiązywania problemów, to o ile czasem taka się zdarzała, w sporze o wyzwolenie takowa nie istniała. Mało tego; nie było na nią nawet miejsca. Nikt nawet o niej nie pomyślał.
Dopiero po chwili dziewczyna raczyła się łaskawie przedstawić, choć raczej brzmiało to jak pyskówka. Wiadomo, próbowała udawać, że się nie boi. Po wysłuchaniu jej nóż znikł, a Night wypuścił dziewczę.
- Jeśli myślisz, że jest mi przykro i będę cię przepraszał, to pocałuj mnie w dupę. - warknął Kurogane zapobiegawczo, oglądając się w kierunku głównej ulicy. Do tej pory nikt nie pomyślał, aby przeszukać uliczki. A może udało mu się ich zgubić? Nie miał pojęcia.
- Skoro jesteś jego córeczką, to nie powinnaś się tu szwędać bez zabezpieczenia. - dziewczyna była głupiutka, skoro nie miała nic, dzięki czemu mogła się obronić. A szczególnie, że kręciło się niedaleko pełno S.SPECów. Kiepska sprawa. Wcisnął dziewczynie w dłoń niewielki sprężynowiec, wyciągając go z kieszeni bluzy i popatrzył na nią wręcz przerażająco, jakby mówiąc "bierz, bez dyskusji".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

W jej głowie pojawiło się wiele dziwnych scen. Rozmowa z tym człowiekiem, jej własny pogrzeb, przerażony ojciec, atak wazonem... Wszystko. A to tylko dlatego, bo czekała na grom z nieba i odpowiedź białowłosego.
"Bo wierzę w wolność."
Przepraszam, co.
Przecież jedno nie trzymało się drugiego! Co miała wolność do mordowania ludzi? Czekaj... To mógł być jakiś psychopata. Nikt normalny nie miał w końcu takich myśli. Chyba naprawdę kogoś nie lubił... Aż miała ochotę spytać, czy ten pan był ostatnio na badaniach, ale bardzo szybko się powstrzymała. Już bez tego powiedziała kilka nieprzyjemnych rzeczy, choć zazwyczaj była bardzo spokojna i miła dla innych. Nie miała pewności, czy brzmiała teraz jak ostatnia menda, bo nawet nie wyczuwała do końca, co w końcu u niej siedzi. Złość? Przerażenie? Strach? Niepokój? Chęć przywalenia prosto w twarz? To była tak wybuchowa mieszanka, że aż straciła poczucie własnych emocji na pięć minut.
Jednak kiedy mężczyzna wreszcie ją puścił, zrozumiała, że zabrzmiała jak złośliwa, marudząca panienka. Aiko westchnęła cicho i pomasowała wykręconą chwilę temu rękę, po czym spojrzała zdziwiona na białowłosego. Jednak jej nie zabił, cud.
- Dziękuję. - nieważne, co o nim myślała, teraz powinna być wdzięczna za to, że nie zrobił jej nic poważnego - I przepraszam, jeżeli zareagowałam jakoś złośliwie. Ciężko jest racjonalnie myśleć w takim stanie. - wymusiła uśmiech i pokłoniła się delikatnie - Ale od początku - nazywam się Miyagi Aiko. A pan?
Teraz, kiedy wiedziała, do czego jest zdolny nieznajomy, wolała nie wzywać wojska. Zanim w ogóle uciekłaby na porządnie i zadzwoniła, to ten zdołałby ją chyba kilka razy pozbawić życia i wyrzucić gdzieś do kąta, więc mogła liczyć na siebie. Jednak nie podobał się jej ton mężczyzny, kiedy oznajmił, że powinna się tutaj kręcić, jeżeli jest jego córką. Już chciała się uśmiechnąć na porządnie i spytać niewinnie "dlaczego", ale szybko wpadło zdumienie, kiedy ten wcisnął jej w dłoń nóż sprężynowy. Oczy miała dosłownie jak talerze.
- ...Chyba nadajemy na innych falach, proszę pana. Co się kręci po tych uliczkach? Psychopaci? Ja wiem, że główne drogi są bezpieczniejsze, ale, no... Do pracy papy łatwiej dojść czasem przez te "skróty". Swoją drogą, skąd pan go zna?
Przez chwilę pomyślała o tym, aby oddać niebezpieczny przedmiot, jednak mina nieznajomego sprawiła, że szybko wybiła sobie ten pomysł z głowy. Dobra, to było dziwne. Idziesz przez wąskie uliczki, wpadasz na dziwnego faceta, który za chwilę grozi ci nożem, a teraz daje ci broń...
Papa, jeżeli to jest twój znajomy, to masz chyba nie po kolei w głowie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zamykam z powodu nieaktywności jednego z graczy.
Gdybyście chcieli kiedyś kontynuować - piszcie PW.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach