Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Z dala słychać było ciche odgłosy muzyki, gdy zniecierpliwiona tatuatorka siedziała pomiędzy regałami, czekając na towarzystwo. Nie lubiła gwaru i tłumów, to też nie miała zamiaru brać udziału w głównej imprezie, jednak jako wierna kościoła, miała swego rodzaju obowiązek stawić się oficjalnie.
Tylko dlatego, że zapewne nie wpuściliby jej w glanach, postawiła dziś na nieco lżejsze buty, które nieco przypominały męskie pantofle. Oprócz tego miała na sobie tradycyjnie czarną sukienkę sięgającą kostek, którą wyciągnęła z najciemniejszych odmętów szafy. Na ramiona zarzuciła luźną narzutkę. Włosy miała niedbale upięte w luźny kok.
- Jeszcze pięć minut i to pierdolę. - mruczała sama do siebie już od jakichś piętnastu minut. Ile ten William może się tu wlec?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trochę szukanie mu zajęło, bo mimo tego, że pracował w tym budynku, o wielu rzeczach zapomniał i nie pamiętał, gdzie co się znajdowało. Poza tym, Senna nie podała swojego położenia, więc miał zdecydowanie trudniej. Gdzie mogła być? W szatni, przy stoliku, w tłumie ludzi, gdzieś na uboczu, w łazience? Skąd. Była w bibliotece. O tym pomieszczeniu pomyślał jako o ostatnim miejscu, gdzie mogła się skryć, aczkolwiek powinien pomyśleć o nim jako o pierwszym znając tą kobietę. No ale!
Około 10 minut zajęło mu szukanie tej kobiety, ale w końcu udało mu się ją znaleźć między regałami. Zniecierpliwioną, bo czekała na niego nie wiadomo ile czasu. Mimo wszystko do twarzy było jej z tą złością. A jak pięknie prezentowała się w tej sukni! Dobrze, że William nie wahał się zbyt długo i praktycznie od razu ruszył za poszukiwaniami tej urokliwej damy.
- Pięknie Panienka dziś wygląda - rzucił na dzień dobry, stając za jej plecami oraz podał Panience lampkę szampana z uśmiechem na twarzy. Drugiego natomiast zostawił sobie. William wyglądał trochę inaczej jak na co dzień. Był bardziej ogarnięty, przez co prezentował się całkiem, całkiem. Włosy spięte w kucyka, garniturowe spodnie, czarna koszula, marynarka. No jak nie o!
- Długo czekałaś? Wybacz, dawno mnie tutaj nie było i trochę wspomnień powróciło z poprzedniego życia - wytłumaczył się, wcale nie mówiąc o tym, że miał niejakie trudności ze znalezieniem Senny. Po co, skoro ostatecznie udało mu się to zrobić?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Proszę tylko nie myśleć, że brak miejsca spotkania w smsie był jakimś przeoczeniem z jej strony. Jako osoba inteligentna, lubiła gdy jej towarzysze często używali tego, co powszechnie zwą mózgiem. Poza tym, mały spacer dla rozruszania, też mu nie zrobi źle. W końcu alkohol ma tyle kalorii, że gdzieś trzeba je spalić.
Widząc go, podniosła się z podłogi, otrzepując suknię i ruszyła na przechadzkę w głąb biblioteki, teatralnie ukazując swoje poirytowanie prostym odwróceniem się do niego plecami. Mimo to, nawet ona przez te kilka sekund, kiedy go oglądała, była w stanie stwierdzić, iż naprawdę wyglądał dziś nawet lepiej niż zazwyczaj, choć oczywiście była zdania, iż mężczyznom w niczym nie jest tak dobrze jak w niczym. A ona… cóż, nie ukrywajmy, miała okazję podziwiać ten widok.
- Nie próbuj się podlizywać. I tak nie zapomnę twojego spóźnienia. – mruknęła chłodno, zatrzymując się przy jednym z regałów. Kościstą dłoń położyła na grzbiecie jednej z książek, badając dotykiem skórzaną okładkę. – Rozumiem, że jesteś gruby, ale żeby aż tak wolno chodzić?
Kończąc swoje krótkie przedstawienie, odwróciła uśmiechniętą twarz ku niemu, obserwując jego lico. Lubiła badać ludzkie reakcje na różne zachowania, choć nie spodziewała się aby William był szczególnie przejęty jej rzekomym fochem. Mimo pierwotnego uprzedzenia jakie do niego miała, obecnie bardzo ceniła sobie jego towarzystwo. Bywał całkiem... użyteczny.
- Pan również wygląda dziś… w porządku. – powiedziała, ujmując kieliszek w dłoń. Nie mogła przecież pozwolić sobie na to, aby poczuł się przez nią szczególnie lubiany. Mogłoby to jeszcze podnieść jego ego.
Spojrzała krytycznie na trzymane w ręku szkło.
Rozumiem, że niczego mocniejszego tu nie podają? – westchnęła cicho, decydując się na dalsze zwiedzanie okolicy. Nie minęło dużo czasu zanim znalazła kącik dla czytelników, który, co musiała przyznać, okazał się całkiem luksusowo wyposażony. Znalazła nie zwykłe stoliki i twarde krzesła typowe dla czytelni, a sporych rozmiarów dwie kanapy, obok których do kompletu dostawiono niepozorne stoliczki.
Starając się na maksymalną możliwą grację, usiadła na kanapie, zakładając nogę na nogę. Uniosła swoją starannie wyskubaną brew, słysząc swojego towarzysza mówiącego o poprzednim życiu. Opanowała jednak swoją ciekawość, wierząc w to, że jeśli zechce, kiedyś się z nią tym podzieli.
- Wystarczająco długo aby oczekiwać zadośćuczynienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Cóż, nie wnikał dlaczego Panienka nie chciała podać miejsca spotkania. Przynajmniej dzięki niej mógł pozwiedzać budynek i poprzypominać sobie o niektórych rzeczach. O starych przyjaciołach, którzy teraz nie mieli tupetu podejść do niego i spytać, jak się trzyma. Zachowywali się jakby widzieli go po raz pierwszy, a przecież tak nie było. Oczywiście nie mówił tutaj o nowych członkach wojska, a o tych starych. Az tak bardzo wmówili im o nieistnieniu Williama? Fakt, zniknął z dnia na dzień, ale to nie powód, aby zapomnieć o jego istnieniu. Chociaż to idealny powód? Kto wie, kto wie. Jedyna osoba, która spojrzeniem oraz mimiką przyznawała się do znajomości z Williamem był nikt inny jak Vellard. Przyjemnie patrzyło się w jego pełne nienawiści oraz pogardy oczy.
- Oj, nie bądź taka - skomentował ze szczerym uśmiechem na twarzy, który był częścią jego osobowości. Kobieta jak zwykle nie chciała dopuścić do tego, aby William mógł być uprzejmy wobec niej. A może lubiła patrzeć na to jak chłopina się starał? W końcu to jego część charakteru, trudno było powstrzymać rzucające komplementy w jej stronę, które swoją drogą cisnęły mu się na usta. Natomiast ona nie mogła odpuścić wycedzenia tych słodkich słów z pięknych ust. William nie był gruby, co najwyżej puszysty. Jednak bardziej do jego brzucha pasował mięsień piwny, tak. Ale generalnie dbał o siebie jak tylko potrafił. Mimo wszystko nie skomentował tych słów, a jedynie uśmiechnął się na nie nieco szerzej.
- I tak jesteś piękna - spuentował po podaniu lampki szampana, a pasmo ciemnych włosów, które opadło kobiecie na twarz, zgarnął za jej ucho. Mimo wszystko lubił jej niedostępność. Dzięki temu miał jeszcze większą ochotę, aby ją zdobyć, poderwać, przespać się z nią. Łatwe były tylko na jeden raz, a ktoś taki jak Senna... Zasługiwał na nieco lepsze traktowanie. O niebo lepsze. Wait... Czy ona przypadkiem nie przypominała mu osoby, którą niegdyś znał? Żył z nią, kochał, nadal kocha? Tak, chyba tak... Obie miały bardzo podobny charakter. To potęgowało pewne uczucie. Ból wracał, ale nie przyznawał się do niego. Nie chciał przy niej. Nie teraz. Ona nie zna jego przeszłości, tej brutalnej i niesprawiedliwej. I nie musi znać. Nie chciał, aby znała.
Kurwa, bolało.
- Cieszę się, że Ci się podoba - rzucił wzmiankę o swoim stroju, kompletnie zapominając, a raczej nie dając po sobie poznać, jakie uczucia w nim potęgowały. Kuło, bolało, ale trzeba być twardym. A te " w porządku" potraktował jak najlepszy komplement jaki kiedykolwiek usłyszał. Chociaż słyszał lepsze. Na przykład od jego byłej narzeczonej, tak.
Spojrzenie zielonych oczu obserwowały gesty kobiety. Oceniały każdy jej ruch i podziwiały tą niespotykaną urodę. Była piękną kobietą, zupełnie jak jego narzeczona, a dzisiejszego wieczoru przerosła samą siebie. Zastanawiał się, czy pod tą długą, czarną suknią ma swoje kochane glany. Nie powinna ich mieć, w zasadzie dało się zauważyć, że ich nie ma, ale nie zdziwiłoby go to, gdyby jednak miała. Uroczy byłby widok, jakby przyszła w tak pięknej sukni, w pięknej fryzurze, a do tego wszystkiego miałaby piękne obłocone glany.
Udał się za kobietą siadając wraz z nią przy stoliku. Dosłownie obok niej na tej samej kanapie. Po co miałby siadać na tej drugiej, skoro na tej pierwszej miejsce jeszcze było.
- Noo, w zasadzie to nie wiem. Nie miałem zbytnio czasu, aby rozejrzeć się za czymś mocniejszym. Sam ubolewam - tutaj zrobił teatralną minę bólu i rozpaczy. Fakt, sam szampan nie wystarczył, ale skoro nie mają to co chcą, to muszą pić to co mają.
- Och! W jaki sposób powinienem ukoić zranioną duszę Panienki? Wypić zdrowie, zrobić masaż, pocałować? - zaczął wymieniać na palcach, uprzednio odstawiając lampkę z szampanem na stolik, o dziwo nie upijając z niego na razie nic. Chyba średnio podpasywał mu ten trunek. Wysokiej klasy zapewne. Ostatnio wypalił sobie kupki smakowe tanim winem oraz wódką, bo na nic innego nie było go stać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nieustannie przeczesywała wzrokiem pomieszczenie biblioteki, w którym właśnie się znajdowali. Mimo jej wyglądu i całego sposobu bycia, za który niejednokrotnie bywała niemal zlinczowana, uważała się za całkiem kulturalną i wyedukowaną osobę, a najbardziej lubowała się w wyższej matematyce, którą próbowała w całości opanować sama, korzystając jedynie z treści zawartych w książkach. Zdecydowanie gorzej przedstawiała się jej znajomość języków, nawet rodzimego japońskiego, głównie dlatego, że swoją edukację szkolną przerwała dość wcześnie. Jednak wierzyła, że wszystkie książki zasługiwały na traktowanie z szacunkiem, jako dziedzictwo poprzedniej ery.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Williama, jednak zwyczajnie nie zarejestrowała jego wypowiedzi, jakby wpłynęła jednym uchem i nie zaszczycając żadnego ośrodka w mózgu, wypłynęła drugim. Siedziała przez chwilę w bezruchu, jakby próbując odtworzyć jego słowa. Kiedy po kilku chwilach nie powtórzył, była skłonna stwierdzić, iż nie było to nic ważnego, to też zdecydowała się na stary dobry bitch face, który z resztą nie różnił się od zwyczajnej reakcji na większość wypowiadanych w jej stronę słów. Jeszcze biedny facet pomyślałby, że go lubi. I co wtedy?
- Ktoś musi. – odpowiedziała tylko na jego komplement, jakby z przymusu, na co wskazywała jej skrzywiona mina. Było to oczywiście spowodowane niczym innym, jak samooceną, która pełniła kluczową rolę w osobowości tatuatorki. Dlatego też za każdym razem, gdy ktoś mówił coś pozytywnego na jej temat, w jej głowie zapalał się wielki czerwony neon.
KŁAMCA.
Za wszelką cenę jednak starała się nie dać po sobie poznać tego, co dzieje się we wnętrzu jej czaszki. Jedynym pozytywnym skutkiem dziesiątek terapii, które przerabiała w swoim życiu, było uświadomienie sobie, że jej poczucie własnej wartości nie działa tak jak powinno. Nie pozwalało jej to jednak na zauważenie w lustrze czegokolwiek lepszego niż pokracznego potwora, aczkolwiek mogła to sobie jakoś tłumaczyć. Chorobą psychiczną, urojeniami, narkotykami… czymkolwiek.
Z krzywego grymasu próbowała zrobić uśmiech. Z marnym skutkiem.
- Nie pochlebiaj sobie. – rzuciła tylko i całkowicie zaprzeczając swoim słowom, nieco niezdarnie wgramoliła się na jego kolana, uprzednio zrzucając z ramion czarną narzutkę. Jedną z kościstych dłoni ułożyła na ramieniu Williama, zaś drugą uniosła do jego twarzy. Czuła przemożną ochotę aby zdjąć buty, choćby dla własnego komfortu, jednak na razie musiała obyć się bez tego. – Kim jesteś by sądzić, że masz prawo do całowania mnie?
Widocznie dobry humor sprzyjał Sennie, gdyż ta już chwilę później opuściła zabarwione bordową szminką usta, na usta swojego towarzysza. Tak, ściągnęła go tu tylko w jednym celu. Oczywiście, że mogła zaspokoić swoje potrzeby seksualne z kimkolwiek innym, kogo numer zapisała w swoim telefonie w wiele mówiącej grupie o nazwie „W razie W”, jednak William potrafił czasem wykazać się inteligencją i pomysłowością, więc czemu miałaby zrezygnować z odrobiny rozrywki w gratisie do przyjemności?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Biblioteka. Miejsce, które niegdyś odwiedzał dosyć często. Lubił książki, lubił czytać. Do tej pory lubi to robić, jednak teraz ma mniejszą możliwość o zdobycie jakiejkolwiek lektury. Zapomniał jakie to uczucie zostać pochłoniętym przez świat książki, ten bardziej logistyczny czy ten, który pobudza wyobraźnię, a przed oczami masz trolla na tle pięknego, zielonego lasu. Nie pamiętał tego, ale z miłą chęcią chciałby sobie o tym przypomnieć. Miał właśnie okazję, żeby to zrobić. Jednak tę okazję wolał poświęcić dla kogoś, w jego oczach, na swój sposób wyjątkowego.
Dlaczego ona na niego działała jak magnes?
Czy właśnie dopuści się zdrady?
Będzie żałować?
... Będzie?
Stukot obcasów wybudził go z niejakiego transu. Chwilowy, bo Panienka zaraz przysiadła na kanapie, a wraz z nią William. Na twarzy ciągle gościł ten sam uśmiech, nie miał powodów, aby go ściągać. Ta maska była dobra, ten wyraz twarzy był idealny. Tak miało być i tak będzie. Nie zwrócił uwagi, że jego słowa zostały zignorowane, w zasadzie nawet tego nie zauważył. Może nie chciał? Może już przyzwyczaił się do jej gestów i wymowy, że niektóre sytuacje przyjmował jako normalną reakcję? Nie przeszkadzało mu to. Uśmiech jedynie poszerzył się. Po uśmiechu wypił całą lampkę szampana, którą całkiem niedawno postawił na stoliku, tylko po to, aby ją ponownie wziąć, wypić i odstawić na swoje miejsce. Oczywiście William nie pochwalał tego, że kobieta nie docenia swojej urody, ale po to ma jego, aby on kobiecie o tym przypominał. Bo takie rzeczy są ważne. Urok osobisty jest ważny, a jeśli go ktoś ma i nie docenia go w żadnym calu, Jabol ma za zadanie tej osobie mówić to, do póty nie będzie w pełni świadoma, że rzeczywiście jest piękna i nie powinna tak krytycznie na siebie patrzeć, jak to na przykład robi Senna.
Zauważenie tego jak kobieta trudzi się nad tym, aby się uśmiechnąć, rozczuliło na swój sposób Williama. Takie rzeczy i to przy nim... chociaż lepiej jej było do twarzy z naturalnym uśmiechem, tym mniej kontrolowanym, który wybuchał pod wpływem emocji i najczęściej przy alkoholu. Dlatego on lubił z nią pić. Lubił patrzeć na ten uśmiech, który tak rzadko mógł dostrzec.
Jednak nic nie powiedział. Nie zdążył. Szybko jej słowa obróciły się przeciw niej, jakby chciała zrobić to celowo. A przecież nie chciała. A może chciała? W każdym razie nie miał co komentować, co najwyżej rzucić złośliwą uwagę, która miejsca nie miała. Nie chciał być teraz złośliwy. No, może tylko troszeczkę, tak minimalnie. Aby obudzić w sobie pewne komórki.
Jedną z dłoni położył na jej biodrze, drugą luźno trzymał na kanapie. Pozwolił unieść swoją twarz, patrząc teraz prosto w jej oczy. Chciał ujrzeć jej wnętrze, miał ochotę ją pożreć spojrzeniem, tak bardzo, że przechodziło to ludzkie pojęcia. W jego oczach była bestia tak głodna, że czekanie wywoływało wilka z lasu. Nie żeby jakoś szczególnie na to czekanie narzekał.
- Jak to kim? - więcej nie zdołał powiedzieć, ponieważ ciepłe wargi kobiety dotknęły się z tymi popękanymi i wyschniętymi na wiór ustami. Ona pocałowała go, a on pocałował ją. Ręka z kanapy automatycznie chwyciła jej blady polik w objęcia, pogłębiając pocałunki, przejmując całkowicie inicjatywę w nich. Były one delikatne, powolne i czułe. Tak, zdecydowanie określenie czułości pasowało tutaj idealnie, ale nie na długo. Zakańczając tylko na chwilę drobną pieszczotę, mruknął jej zadowolony do ust wyszczerzając przy tym swoje pół zżółknięte zęby. - Jestem jedną z niewielu osób, która ma prawo to robić - powiedział półszeptem pełen oczywistym i pewnym siebie głosem. Poprawił ją sobie na kolanach, dłonią zjeżdżając na jej udo, aby zaraz ponownie powrócić do jej ust, tym razem całując je zachłannie jakby zaraz miała ochotę zejść z nich i sobie pójść. A tak nie mogło przecież być, to byłoby mocno nie fair.
Zdecydowanie byłoby to nieuczciwe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Za to ona zdawała się już całkowicie zapomnieć o miejscu, w którym się znajdowała. Jeszcze przed chwilą była w stanie wypatrzeć na pobliskich regałach okładki znanych jej książek, jednak teraz dawała się po prostu porwać swoim żądzom, bowiem był to jeden z tych dni, kiedy czuła się naprawdę chujowo. I właśnie teraz, kiedy doskwierał jej ten level samotności, nawet tak zamknięta w sobie osoba jak ona, lubiła posłuchać komplementów, nawet jeśli w nie nie wierzyła. Lubiła czuć się chciana i pożądana, a tak właśnie czuła się podczas seksu. Ta jedna użyteczna funkcja mężczyzny...
Wykorzysta i zniknie.
Powtarzała sobie to zawsze, jednak w Williamie było to coś, co nie pozwalało jej potraktować go tak jak prawie wszystkich do tej pory. Owszem, zdarzały się ewenementy, którym pozwalała na dwukrotne zaczerpnięcie przyjemności, którą sobą oferowała, jednak nigdy potem nie słyszeli od niej słowa. Dwa razy to limit. Więc dlaczego tu znowu jest akurat z Williamem?
Widziała to dziwne spojrzenie, jakby próbował przedostać się przez ten mur, który zawsze przed sobą stawiała podczas kontaktów z ludźmi.
Wybacz, skarbie. To nie jest miejsce dla Ciebie. Jest pełne demonów i nie chcesz bym się nimi z Tobą dzieliła.
Szybko przykryła szare tęczówki pomalowanymi na czarno powiekami. Nie mogła nawet na chwilę pozwolić sobie na opuszczenie gardy. To byłoby złe. Zbyt złe.
- Skąd ta pewność? – odparła tylko w wolnej chwili, pozwalając sobie na zaczerpnięcie oddechu. Ona bowiem wprost przeciwnie, całowała go szybko i łapczywie, jakby bojąc się, że zaraz skończy się jej czas. Słowa wypowiedziała pozornie żartem, drocząc się… jednak czy w tym zwątpieniu nie było krzty prawdy? Nawet jeśli w tej chwili był jednym facetem, z którym obecnie się pieprzyła… tak naprawdę nigdy nie stawiała zbyt wielu wymagań swoim, tak zwanym, kochankom. Wystarczyło tylko trochę rozumu, higiena, szczypta kultury osobistej i dobry wygląd. Gdyby miała dotknąć kogokolwiek z nadwagą lub jej zalążkami, to… nie, prędzej by umarła. Jednak trzeba było przyznać… jako, że był to jej sposób na walkę z samotnością, nie można było wybrzydzać. Inaczej już dawno skończyłaby w wannie, pływając we własnej krwi.
Po tym razie się go pozbędę. Na pewno.
Odrywając się od jego ust, jedną dłonią odchyliła jego głowę do tyłu, odsłaniając szyję. Pozwoliła sobie na złożenie kilku delikatnych pocałunków właśnie w tym miejscu, zanim niezbyt subtelnie zatopiła zęby w jego skórze. Z uśmiechem czekała na reakcję mężczyzny, w międzyczasie zabierając się za rozpinanie guzików czarnej koszuli, a gdy skończyła, zaostrzonym na końcu paznokciem przesunęła po jego klatce piersiowej. Z ulgą przyjęła fakt, iż nie należał do tej grupy mężczyzn, którzy zamiast na głowie, włosy hodują na klacie. Kojarzyło się jej to tylko z… wiadomo.
- Pragnę cię. – szepnęła subtelnie do ucha Inkwizytora, przygryzając je delikatnie. Nie była typem kobiety z inicjatywą, jednak dziś William nie wydawał się być zbyt żywy, to też pozwoliła sobie na małe zachęcenie go do akcji. Jedynie przerywając na moment swoje czynności, zsunęła ze stóp buty, które upadły na ziemię zaraz obok kanapy. To był właśnie plus rezygnacji na dziś z glanów, z którymi pewnie męczyłaby się kilka minut. – Długo jeszcze każesz mi czekać?
Oh, jak ona uwielbiała się droczyć. Lubiła właśnie taką atmosferę. Rozmowę, luz, żarty. Facetów, którzy od razu gasili światło w sypialni, przykrywali się kołdrą i milczeli przez cały czas zaspokajania wyłącznie swoich potrzeb, potrafiła wygonić z mieszkania zanim wszystko dotarło do końca. Może to właśnie dlatego tak bardzo ceniła zbliżenia z Williamem?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

+18

Krótka myśl o książkach przerodziła się w zupełnie co innego. Jego myśli w tym momencie błądziły wokół pewnej damy, która zechciała przysiąść na jego kolanach oraz pokusić swoim zgrabnym i seksownym ciałem. Uważał ją za piękno. Nie każdy był idealny, wszyscy posiadali jakieś wady, ale względem Williama to te wady budowały prawdziwą osobowość człowieka. Kto był wstanie je zaakceptować, ten nie miał pretensji, nie doszukiwał się niepotrzebnych problemów. Właśnie wtedy tworzył się ideał, który trzeba dbać i pielęgnować. Nie, nie tak jak roślinę w ogródku. Absolutnie nie tak.
W przypadku Williama pojęcie wykorzystać było dość względne. Oboje chcieli przespać się tylko raz, obojgu coś nie wyszło, dali sobie jeszcze jedną szanse, a teraz... znowu są razem i znowu spędzą ze sobą tą przyjemną chwilę. Mówił sobie, że nigdy więcej z nią nie pójdzie do łóżka, wystarczająco dużo razy przespał się z nią. I co? Trudno stanąć murem przed pokusą. Generalnie William nie miałby nic przeciwko temu, aby miał kolejną kochankę, albowiem lubi mieszkać, jednakże ta relacja nie pozwalała na to, aby między nimi powstało coś więcej. Coś, czego William później będzie cholernie żałować. Nie chciał tego, nie chciał jej ranić. Dlaczego nie chciał? Dlaczego tej jedynej kobiety nie chciał zranić? Czemu akurat ją musi traktować w ten inny, bardziej szczególny sposób? Czemu nie potrafił samemu sobie odpowiedzieć na te banalne pytania?
Pożądanie wzięło górę. W uszach rozbrzmiewała głucha cisza, przerywana odgłosami pocałunku, a myślami zdążył uciec do innego świata. Do tego mrocznego zakątka, gdzie tylko on miał do niego dostęp. Tam mógł myśleć nad wszystkimi erotycznymi rzeczami, tam mózg podpowiadał mu, co powinien w danym momencie zrobić, aby rozpalić kochankę jak najlepiej tylko potrafił. Tak miało być, a mimo tego William był dzisiaj coś nieprzytomny. Zastanawiał się tylko, co było tego powodem.
Nie odpowiedział kobiecie tak od razu na słowa, bowiem stwierdził, że nie musiał. Wolał przetrzymać jej ciekawość, a kiedy naprawdę zechce usłyszeń od niego odpowiedź, wtedy dopiero powie. Całując jej wymalowane usta, językiem wtargnął do wnętrza jamy, zahaczając końcówką języka o jej język, zapraszając w ten sposób do bardziej odważnego pocałunku. Rękę z polika przesunął na jej włosy, w które wplątał palce, delikatnie je zaciskając. Zaborczym ruchem przyciągnął bliżej siebie kobietę, aby poczuć jej piersi na swoim torsie. Skończywszy drugi pocałunek, przygryzł dolną wargę kobiety, pociągając ją ku sobie. Tym razem nie spojrzał jej prosto w oczy. Rzuciwszy krótkie spojrzenie, językiem zaatakował jej linię szczęki, przejeżdżając po niej aż do płata ucha. Drgnął końcówką języka ów miejsce, drażniąc jej skórę ciepłym oddechem. Szybko jednak od tego miejsca został odciągnięty, czując na swojej szyi ciepłe usta kobiety. A później ugryzienie. Mężczyzna zamruczał z niejaką aprobatą w głosie, przejeżdżając wolną ręką po kręgosłupie dziewczyny, wyczuwając pod palcami każdy jej kręg. William z każdą chwilą miał ochotę na nieco więcej zabawy, jednak takie drobne gesty nie podniecały go tak od razu. Potrzebował trochę więcej, musiał trochę po dotykać, posłuchać.
Senna rozpięła parę guzików od jego koszuli, a on zaczął bawić jej kołnierzem z tyłu pleców, nie rozpinając jeszcze jej sukienki. Wyczekiwał tego odpowiedniego momentu, aby mógł to zrobić, z nadzieją, że lada chwila on nadejdzie. Uśmiechnął się do niej kusząco, poprawiając ją sobie jednym gestem na kolanach, przy okazji ocierając o nią swoje biodra. Ten szept sprawił, że jego plecy przeszedł przyjemny dreszcz, a również dał pewną zachętę do posunięcia się o krok dalej. Pochylił się w stronę kobiety, usta przykładając do bladej szyi.
- A na co Panienka ma ochotę? - szepnął z równą subtelnością co kobieta, pozostawiając po sobie parę skromnych pocałunków na jej chudej szyi. Jednak na tym nie koniec. Dłońmi zaczął jeździć po brzuchu Senny, palcami zahaczając o jej biust, aby w między czasie wycałować szyję oraz szczękę kobiety z cichymi pomrukami. Dłonią dosyć szybko chwycił jedną z jej piersi, zaczynając ją powoli pieścić, a pocałunkami kierował się ku obojczyków kochanki. Zszedł nimi na tyle, na ile pozwalał materiał sukienki, a kiedy znalazł się w odpowiednim miejscu, zassał się na skórze. Po oderwaniu się od tego miejsca, pokusił się o rozpięcie sukienki kobiety, pozostawiając po sobie piękny czerwony ślad w dość widocznym miejscu, który wbrew pozorom będzie łatwo ukryć. Wystarczy tylko zrezygnować z dekoltów. Kiedy uporał się z guziczkiem, który jak się okazał, wcale nie był tak problematyczny, z ramion zsunął górną część sukienki, ukazując nagie piersi kobiety. Mężczyźnie od razu zrobiło się goręcej na ten wspaniały widok, który swoją drogą mógł oglądać całą wieczność. Zimnymi dłońmi, dotknął skóry Panienki na piersiach, a pocałunkiem, zaatakował żuchwę Senny, aby zaraz wpić się w jej usta, masując przy okazji prawą pierś kochanki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach