Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 03.10.15 23:54  •  Szatnie Empty Szatnie
Pomieszczenie służące do pozostawienia płaszczy, przypudrowania noska czy też przebrania się w wieczorową kreację. Znajduje się tutaj lustro zajmujące jedną ze ścian oraz wieszaki i szafki na ewentualne drobiazgi.
Po lewej stronie od wejścia znajdują się drzwi do toalet damskiej i męskiej.


To już były ostatnie poprawki. Wiedziała, że była spóźniona, wszak szatnia już dawno opustoszała, ale nadal coś jej nie pasowało w całym stroju. Zielona suknia opinająca jej ciało była bezbłędna. Łagodny dekolt świetnie kontrastował z rozporkiem niemal do samego końca uda. Gorzej było z czarnymi obcasami, do których się zmusiła, choć dawno już w żadnych nie chodziła. Jeszcze gorzej zachowywał się delikatny makijaż jakim ją uraczyły tutejsze stylistki.
Koszmarem były włosy.
Patrzyła z niesmakiem w wielkie lustro, po raz kolejny starając się wpiąć szpilki w wysokiego koka na japońską modłę. Jak na złość czerwone pasma wyślizgiwały się spod drewienek, zmuszając ją do soczystego przekleństwa.
- Tak, wiem, że miałam ci przynieść spodnie. Poczekaj, nie skończyłam. Albo jeszcze lepiej pomóż mi z tymi szpilkami - mamrotała, obserwując białego kota wałęsającego się po szatni. Świadomość, że jeszcze miała coś do zrobienia, a nadal tego nie wykonała zdecydowanie pogarszała jej humor. W dodatku bal się już zaczął.
Pragnę przede wszystkim powitać panią prorok...
Nie mogła się powstrzymać od parsknięcia. Szpilka znów złapała nie ten kosmyk co trzeba, nieprzyjemnie zahaczając o skórę głowy. Zasyczała, pocierając obolałe miejsce.
Dobrze, że przynajmniej w tym pomieszczeniu słychać było przemowę. Nie miała pojęcia kim był pan Takamisa czy jak mu tak było, ale zapewne był równie ważny co ona. Być może kolejny młody ambitny, być może wieloletni kochanek dyktatora, ogrzewający łoże równie zimne jak jego właściciel. Aż przeszły po jej plecach ciarki.
Odwróciła się na dźwięk przeciągłego miauczenia, wyraźnie była poirytowana.
- Dobrze, to teraz dam ci ubranie, a ty mi pomożesz z czesaniem. Że też musiałam dać dziś dyspensę dziewczynom, pewnie świetnie się tam bawią w tłumie, w czasie gdy ja... - westchnęła przeciągle i wróciła do szafek, by wydobyć z nich wielką torbę.
Spodnie nie były najnowsze, ale wyglądały na porządne. I bez dziur, to było najważniejsze. Koszula także nie była poplamiona ani nadmiernie wygnieciona. Całości dopełniał brązowy kapelusz typu fedora. Zostawiła je na ławeczce.
- No już, nie mamy całego dnia! - ponagliła go, gdy usłyszała oklaski na sali. Cronus zakończył przemowę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 10:41  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Apolyon był wielce niepocieszony, kiedy władze miasta zapowiedziały, że na Bal nie zostaną wpuszczeni Wymordowani. No bo kto to widział! Przecież bardzo liczna część Kościoła składała się właśnie z tych istot. Być może nawet więcej niż połowa! Kapłani, zbłąkane owieczki, inkwizytorzy... Poza tym, oczywistą oczywistością było, że Apolyon nie puściłby Taihen samej w miejsce, gdzie mimo wszystko czeka tyle niebezpieczeństw. A nuż widelec okaże się, że gdzieś w tłumie będzie się krył jakiś nienormalny baron, który uzna, że rudowłosa stanowi idealny okaz do jego haremu? Albo jakiś żołnierz nagle nie wytrzyma napięcia i zacznie się strzelanina? Musiał iść z nią.
Pomysł z przemianą w kotka był więc tak naturalny, że aż prymitywny. Apolyon nie był pewien, czy władze miasta nie przejrzą tej sztuczki. W końcu znali zwyczaje wymordowanych bardzo dobrze, nie? Tępili ich od wieków. Tymczasem jednak dostali się do szatni bez większych problemów. Jednak spóźnienie jakie wywoływała masa przygotowań Taihen mogła sprowadzić na nich podejrzenia. To dlatego ją popędzał.
Spojrzał nieco sceptycznie na rudowłosą, kiedy stwierdziła, by jej pomógł. Ona tak serio? Przecież z Apo taki fryzjer jak z Cronusa założyciel Stowarzyszenia Walki z Nietolerancją Wobec Wymordowanych. Poza tym, nadal, gdyby się przemienił a ktoś wszedł by do pomieszczenia, wszystko by się wydało! Na szczęście Tai podłapała jego spojrzenie rzucone w kierunku torby. Swoją drogą nie rozumiał tego całego strojenia się. Jak dla niego, ciało ludzkie (bądź wymordowanego) było piękne samo w sobie. Tai wyglądała śmiesznie, kiedy z taką determinacją próbowała upiąć te szpili we włosach i wściekała się, bo nie złapała jakiegoś kosmyka. On był zdania, że najdoskonalej prezentowała się w prostych szatach kościoła, z włosami rozpuszczonymi luźno.
No ale co zrobisz.
Kiedy tylko podstawowe elementy jego stroju znalazły się na ławce, Apolyon jeszcze raz rozejrzał się czujnie a potem przemienił się. Zaczął rosnąć, rosnąć, futro jakby mu się przemieściło "na tył", pokazała się goła skóra... i już po chwili słodki kiciuś górował nad Taihen wzrostem. Wziął ubranie i szybko je na siebie założył. Uszy schował pod kapeluszem a ogon owinął wokół nogi i ukrył w spodniach. Wygrzebał jeszcze z torby opaskę na oko i przewiązał ją sobie na swoim pustym oczodole. Na koniec jeszcze wyciągnął wypolerowane na błysk buty i chyba cudem znalezioną przez wiernych kościoła, czarną, aksamitną kamizelę. No, teraz to prezentował się całkiem porządnie.
- Już, już - powiedział, zapinając ostatni guzik. Podszedł do niej i wziął te nieszczęsne szpilki - W ogóle nie rozumiem po co ludzie się tak stroją. - mruknął.
Robił co mógł z fryzurą Tai. A jaki był efekt? Pozostało to ocenić samej prorok, bo jak było wspomniane, Apo nie znał sie w ogóle na fryzjerstwie.


Ostatnio zmieniony przez Apolyon dnia 04.10.15 11:28, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 11:02  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
To było śmieszne. Krążyła po okolicy już dwie godziny, witając gości i upewniając się, że wszystkie możliwe sprawy organizacyjne zostały dopilnowane. Dwie godziny, w ciągu których nieustannie próbowała wypatrzeć najważniejszego gościa wieczoru i… nic. Prorokini nie dawała znaku życia, mimo że jej wierni, oraz nawet ochrona osobista rozproszyli się po salach. To było śmieszne i niepokojące.
Pchnęła drzwi prowadzące do garderoby i weszła do środka, po czym spojrzała na stojących przed lustrem Taihen i Apolyona.
Zamarła. Oglądała nagrania, widziała zdjęcia, czytała dokumenty, ale nic nie przygotowało jej na ten widok: dziewczyna była zachwycająca. Zwyczajnie zachwycająca. Dwadzieścia, może nawet dziesięć lat temu Ayako oddałaby wszystko, by tak wyglądać. By się tak poruszać, z lekkością, jakby każdy jej gest mógł zamienić się w pierwszy krok tańca. By roztaczać wokół siebie tak silną, ale subtelną aurę niewinności i uroku.
Urok – pomyślała. To było dobre słowo. Prorokini posiadała wrodzoną umiejętność, którą osoby podobne do Ayako muszą wypracowywać u siebie przez długie lata: potrafiła samą swoją obecnością skupić na sobie uwagę innych. Dar niezwykły. Niezwykle niebezpieczny dla posiadacza.
- Pani Shi. Cieszę się, że udało mi się panią znaleźć. – przechyliła lekko głowę, podchodząc bliżej. – Nazywam się Ayako Okatome. Proszę wybaczyć, że podaję pani lewą rękę, chwilowo nie jestem w stanie posługiwać się prawą. – Bandaż mignął wśród czerni sukienki, gdy przełożyła torebkę pod ramię i wyciągnęła dłoń w stronę dziewczyny. Na jej twarzy pojawił się miły uśmiech:
- Widzę, że skorzystała pani z usług wysłanych projektantów. Piękny kolor – spojrzała na materiał sukni – piękny materiał. Dzieło Leony Krill, sądząc po kroju dekoltu? – Uśmiechnęła się ponownie, po czym zwróciła się w stronę Apolyona, jemu również podając rękę.
- Ayako Okatome. Obawiam się, że nie znam pańskiego nazwiska – dodała z rezerwą. Wydawało jej się to dziwne. Aż do tego momentu była przekonana, że przejrzała całą dokumentację związaną z wpuszczonymi do miasta wiernymi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 12:53  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Tempo nagle zwolniło gdy kot zbliżył się do pozostawionej mu odzieży. Transformacje Apolyona od zawsze ją fascynowały, zapewne dlatego, że tylko on korzystał z nich bez żadnej krępacji, nie przejmując się kto patrzy i dlaczego. Nutka niepewności, poczucia, że ktoś mógł wejść w tym czasie do środka była jeszcze bardziej ekscytująca. Aż przygryzła nieświadomie wargę, podziwiając, jak mięśnie na plecach wymordowanego prężą się przy zakładaniu spodni.
Oddech, widziałaś to już tyle razy, wszystkie plecy wyglądają tak samo.
Owszem, ale ile to już czasu minęło odkąd postanowiła pobawić się w niewinną niepokalaną prawie-dziewicę? Przez tłumienie pożądania libido nie maleje. Wbiła pomalowane na czerwono paznokcie w dłonie i dopiero po chwili ochłonęła, gdy kotowaty nasunął na plecy koszulę i po chwili znalazł się przy niej.
- Skoro szef całego Miasta tak sobie zażyczył, to trzeba się poświęcić. - Znów była prorokinią, dumnie kroczącą wyznaczoną jej przez Ao ścieżką. Wyprostowała się, żeby Apo nie musiał się schylać do jej głowy i z godnością przyjmowała wszystko co serwował jej włosom. Nie zwracała nawet uwagi na ciągnięcie. - Kiedyś ktoś mądry mi powiedział, że gdy wilk trafia między króliki musi założyć królicze uszy. Dziś to chyba króliki trafiły między wilki.
I jeśli farsa się nie uda, to rozszarpią nas równie szybko co nas tu wpuścili.
Sprowadzanie do Miasta córki marnotrawnej było świetnym posunięciem ośmieszającym ideę rebelii trwającej wewnątrz murów, ale nikt nie powiedział, że owej córki nie będzie można zamknąć później w złotej klatce, by nie sprawiała kłopotów dorosłym. Musiała się postarać żeby do tego nie dopuścić.
Spojrzała krytycznie na swoje odbicie i skinęła lekko głową. Choć nie był to idealny koczek, a kilka kosmyków okalało jej twarz, efekt nie był najgorszy. Skinęła głową i odwróciła się do Starszego. Rumieńce na jej licu nie były efektem makijażu. Wspięła się na palce i ucałowała go w usta w geście pełnym wdzięczności.
Wtedy otworzyły się drzwi, sprowadzając ją na ziemię. Dosłownie.
Spojrzała prosto na kobietę i uśmiechnęła się przepraszająco. Doskonale wiedziała, że jest spóźniona, ale cóż mogła na to poradzić? Nie przywykła do nadmiernego strojenia się.
- Ach, pani Okatome! Jestem niezmiernie wdzięczna za pani pomoc przy przygotowaniach i cieszę się, że w końcu spotkałyśmy się osobiście. - Uścisnęła dłoń kobiety, schylając przy tym lekko głowę. Nieszczęsny rumieniec jeszcze nie zszedł z jej lica, ale może to i lepiej? - Gdyby pani o tym nie wspomniała to nawet bym nie zauważyła. Swoją drogą proszę mi mówić Taihen, żadna ze mnie pani.
Piękny kolor.
Odpowiedziała uśmiechem i skinieniem głowy. Wstyd było się przyznać, że nie czytała metek ani nadruków na pudełkach ze strojami, które jej wysłano do pokoju. Wybrała tę, która najbardziej przypominała jej zwykły strój, a jedne czego żałowała to obcasy, które już dawały o sobie znać.
A potem cała uwaga skupiła się na jej uszastym przyjacielu. Zmarszczyła zabawnie nosek i niekontrolowanym odruchu ujęła go pod ramię, dając do zrozumienia, że bez niego nigdzie się nie ruszy. Kolejny przepraszający uśmiech, wymieszany ze sporą dozą uroki osobistego.
Nawet nie ścisnęła go jakoś wyjątkowo mocno, mając nadzieję, że nie powie niczego głupiego i będzie potrafił się zachować, w końcu to był jego pomysł żeby się z nią wybrać. Nie potrafiła mu go wybić z głowy.
- Swoją drogą, czy tak właśnie powinna wyglądać wieczorowa fryzura? Przywykłam do rozpuszczonych i ciężko mi pojąć jak zamontować te... szpilki.
Przechyliła głowę, pokazując to, co wymodził Apolyon przed chwilą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 16:06  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Białowłosy ze wszystkim starał się uwinąć jak najszybciej. Nie mógł pozwolić na to, by ich wykryto. Nie był też świadom tego małego konfliktu jaki rozgrywał się w tej chwili w głowie Tai. Może to i lepiej, bo gdyby o nim wiedział, pewnie chciałby się z nią odrobinkę podroczyć. A to napiął by mięśnie, prezentując w pełnej krasie jak grają pod skórą, a to znów odsłoniłby jakiś kawałeczek skóry - ale tylko odrobineczkę, w końcu jak raz, ważniejsze było dla niego, by nie rzucać się tym razem w oczy. A sądząc po tym, że niedługo po tym jak się ubrał do pomieszczenia weszła jedna z wyżej postawionych osób w S.SPECu, dobrze zrobił.
Zanim jednak w pokoju pojawiła się Ayako, Apolyon robił co mógł, by ułożyć jakoś fryzurę Tai. Starał się nie ciągnąć, w końcu dla niego prorok była najwyższą świętością. Sprawianie jej niepotrzebnego i tak nieistotnego bólu jak szarpnięcie za włosy było czymś niedopuszczalnym.
- Gadanie. Jeśli trzeba, dla ciebie zamienię się w trzymetrową panterę i zjem wszystkie te szczeniaczki. - powiedział głosem tak pewnym siebie, jakby rzeczywiście mógł to zrobić. Choć oczywiście było to daleko poza zakresem jego możliwości. Co nie zmieniało faktu, że gdyby zaszła taka potrzeba, Apolyon zasłoniłby Taihen swoją piersią, przyjmując na siebie każdy raz wymierzony w prorokinię. No, ale jego słowa wcale nie oznaczały, że miał zamiar robić burdę w środku tego wystawnego balu, co to to nie.
Kiedy Apolyon uznał, że już nic więcej z fryzurą Tai nie zrobi, sam zerknął nieco krytycznie na swoje dzieło. Cóż, Taihen ogółem była piękna, nie ważne czy w upiętych włosach czy w rozpuszczonych. Kiedy odwróciła się do niego przodem, musiał w sumie przyznać, że podoba mu się jej wygląd. Tych kilka kosmyków które wymknęło się z koka i okalało jej twarz, tylko dodawało jej uroku. Wyglądała inaczej niż zazwyczaj, bardziej egzotycznie. Podobało mu się to. Swoją drogą, on też musiał prezentować sobą dość odmienny wizerunek. Zwykle w łachmanach lub nago, w poczochranych włosach, tym razem dał się nawet wyszczotkować. Co prawda dużo wcześniej i teraz jego włosy zdążyły się już nieco zwichrzyć, ale co zrobisz.
Odwzajemnił ten pocałunek, choć był nieco zaskoczony. Takie gesty były w sumie dla niego normalne, ale nie sądził, by Tai zdecydowała się na coś takiego podczas balu. W końcu ktoś mógł tutaj wej...-
Wykrakał. No, ale dobrze że oboje byli już wystrojeni.
Kotowaty milczał, dając Tai pierwszej zabrać głos, w końcu to do niej przemówiła nieznajoma. Na usta przywołał delikatny uśmiech. Ani śladu zawstydzenia wynikającego z faktu że Ayako zastała ich w takiej chwili. Podczas gdy prorok wymieniała z Prawą Ręką uprzejmości, Apolyon wyciszał swoje kocie instynkty. W tej chwili by wypaść dobrze, musiał być tak ludzki jak to tylko możliwe.
Ujął rękę Ayako, kiedy ta się do niego zwróciła. Nachylił się i delikatnie ucałował wierzch jej dłoni. Wierne z kościoła zawsze lubiły gdy to robił przy powitaniach.
- Proszę mi mówić po prostu Apolyon. - powiedział, zerkając na Tai, kiedy ta ujęła go pod ramię. Ją także obdarzył delikatnym uśmiechem - Jestem uniżonym sługą panienki Taihen.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 17:23  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Jeśli działania któregokolwiek z wyznawców Ao odniosły pozytywny skutek, Ayako nie dała tego po sobie poznać. Obojętnie spojrzała na wyczyn mężczyzny, nie wykonując żadnego ruchu.
- Prosiłabym, żeby powstrzymał się pan od podobnych gestów wobec mnie. – Stwierdziła krótko, jeszcze raz mierząc go spojrzeniem. Zatrzymała wzrok na kapeluszu i skrzywiła się w myślach. Zły krój, zły kolor, złe dopasowanie stroju – uznała, po czym zirytowała się na siebie. Estetyka estetyką, musiała pamiętać o pochodzeniu Apolyona. Trudno spodziewać się, by mieszkańcy dzikich pustyni mieli szansę wyrobić dobry gust. Do niedawna, przynajmniej. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, mężczyzna już niedługo może zacząć pokazywać się w bardziej stylowym ubraniu. Uśmiechnęła się lekko do pary.

- Pani Taihen i pan Apolyon. Dobrze. Cieszę się, że mogę państwa poznać. Jestem pewna, że doświadczenia mieszkańców terenów – zawahała się przed użyciem terminu „Desperacji”; brzmiał zbyt pejoratywnie – zewnętrznych wzbogacą nasze miasto – zakończyła gładko. Zgodnie z prośbą, spojrzała krytycznym wzrokiem na fryzurę Taihen i dodała nieco bardziej praktycznie:
- Jeśli uważa pani, że kok jest dla pani najlepszym wyborem, z całą pewnością tak jest. Dla wyglądu najważniejsza jest spójność, w tym spójność z własną wizją – jej głos brzmiał całkowicie neutralnie, tym razem nawet nie posiadał typowego dla niej znudzonego zabarwienia. – Jeśli natomiast pyta mnie pani o moje osobiste zdanie: proszę je rozpuścić. Jest pani zbyt młoda, żeby wiarygodnie wyglądać w podobnym uczesaniu. Proszę zostawić je osobom w moim wieku – uśmiechnęła się dziwnie. Być może zastanawiając się, jak Taihen zareaguje na jej sugestię, być może czując satysfakcję z paradoksalnego połączenia swoich słów i fryzury.

Sprawdziła godzinę na przepustce.
- Jesteśmy spóźnieni, ale proszę się tym nie przejmować. Póki są państwo ze mną, nikt nie będzie miał do państwa pretensji - w miły sposób uśmiechnęła się do Apolyona, patrząc mu prosto w oczy.
- Czy mogłabym mieć do pana prośbę? Chciałabym porozmawiać z panią Taihen na osobności. Jeśli, oczywiście, wyrazi pani na to zgodę - przeniosła wzrok na prorokinię, kiwając głową w jej stronę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 20:11  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Spojrzał na zegarek, a w jego głowie pojawiło się jedno słowo.
Kurwa.
- Za chwilę się spóźnię - warknął do taksówkarza, który właśnie parkował przed budynkiem.
Abukara bez słowa opuścił pojazd i ruszył szybkim krokiem w kierunku schodów.
Jak na nienawidzę takich przedstawień. Na co to komu? I jeszcze zmuszają ludzi do chodzenia w garniturze.
Skrzywił się, poprawiając kołnierzyk białej koszuli. Minie trochę czasu zanim przywyknie do tego przebrania. Kiedy to on ostatni raz chodził w garniturze? Nawet nie pamiętał. Ale wtedy chyba też było mu to narzucone przez S.SPEC.

Nie zwalniając kroku, wszedł do środka i skierował swoje kroki do szatni. Dopiero tutaj zwolnił. Teraz był już wśród ludzi. Musiał się dopasować. Musiał odgrywać tę ich głupią szopkę czy tego chciał czy nie.
Przewrócił oczami.
Posiedzę tu chwilę. Napije się i ulotnię jak najprędzej. Jeśli nie będzie Vipera, to nie będzie dla kogo tu zostawać, bo z kim miałbym gadać?
Zdjął płaszcz i podał go odpowiedniej osobie. Już miał się skierować w stronę sali, gdy wtem niespodzianie dostrzegł znajomą twarz.
Zaskoczenie zostało szybko zastąpione przez lekki uśmiech. Ruszył wolnym, spokojnym krokiem w kierunku Ayako i jej towarzystwa.
- Witam państwa - powiedział niezwykle ciepło jak na siebie, kiedy już do nich dotarł i skłonił się nisko w kierunku Taihen i Okatome.
Tej drugiej na razie nie poznał. Minęło zbyt wiele czasu od kiedy jego mózg kojarzył jeszcze jej twarz z koszar.
Spojrzał na Ayako i uśmiechnął się do niej miło. Chyba tylko ona w tym towarzystwie mogła mieć powody, by nie ufać przybranej przez niego masce. Kira miły? Dobre sobie. Każdy kto go znał, wiedział dobrze, że prędzej M3 runie, niż skrzydlaty będzie przez jeden dzień szczerze i niezaprzeczalnie miły.
- Pani Okatome, mam nadzieję, że czuje się pani znacznie lepiej od czasu "wypadku". - Powiedział to tak spokojnie i przyjaźnie, jakby pytał o zwykłe przeziębienie, a nie brutalne porwanie i torturowanie przez rebeliantów, które mogło skończyć się śmiercią.
Swoją drogą, czy on własnie wciął im się w środek rozmowy? Pewnie tak, ale jakoś mało go to obchodziło. Przecież i tak nie zamierzał zabawić tu długo. Pomęczy ich trochę swoją obecnością, a później się oddali, by mogli dalej zajmować się swoimi sprawami, które i tak mało go obchodziły.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 21:24  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Nie zrozumiała zachowania Ayako, przecież wszystkie kobiety uwielbiały być witane pocałunkiem w dłoń. Tak mówiły książki i lata doświadczenia. Uniosła brew, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Ciężko było się powstrzymać przed ściśnięciem ramienia wymordowanego, ale na szczęście się udało. Poluzowała uścisk, ręce opuściła wzdłuż ciała. Im więcej czasu przebywała wśród ludzi tym ciężej było jej ich zrozumieć. Polityczne gierki i zawoalowane przekazy.
Mimowolnie dotknęła szpilki, zastanawiając się co zrobić.
- Rozpuścić, no tak. - Wbiła spojrzenie w ziemię, zakłopotana. Dłoń powędrowała do kosmyka przy uchu, żeby nawinąć go na palec. Ciężko było się zdecydować czy podążać za etykietą czy rzeczywiście dać upust swojej młodości... póki jeszcze mogła. - Wiem, że nie powinnam komentować pani wieku, ale jestem pewna, że w pani przypadku to też jeszcze nie czas na koki.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale akurat do szatni weszła kolejna osoba. Taihen, teoretycznie uosobienie charyzmy i uroku nagle zaniemówiło, uparcie nie mając zamiaru oderwać spojrzenia od podłogi, Dłonie tym razem splotła ze sobą, co mogło przypominać typową chrześcijańską pozycję modlitewną.
Wdech, wydech. Jeszcze niczego nie zbroiła, nie powinna się aż tak tym przejmować, jednakże...
- Przepraszam, trochę przeraża mnie myśl, że tam na zewnątrz może być wiele osób, których nie znam. Nigdy nie czułam się najlepiej przy nawiązywaniu nowych znajomości z dużymi grupami. - Spojrzała Ayako prosto w oczy by potwierdzić szczerość swoich słów. Przy okazji zerknęła też na plecy mężczyzny, który odwieszał swój płaszcz. Nie znała go, jeszcze. Musiał być kolejnym wojskowym albo ważnym mieszkańcem miasta. Wypadałoby się przywitać. Skinęła głową, dygając przy tym lekko i obróciła się do Apolyona.
Dopiero teraz mogła ocenić całokształt jego stroju. Wyglądał dość komicznie w niemal przypadkowo zestawionych częściach ubioru. Zielone ślepia kapłanki od razu roziskrzyły się od rozbawienia, zapragnęła podrapać swojego podopiecznego za uchem, ale musiałaby w tym celu pozbawić go kapelusza, a tego zrobić nie mogła.
- Dobry wieczór, dobry wieczór - Nieznajomy już na nią nie patrzył, zajął się Ayako, to dobrze. - Chyba jednak mogę rozpuścić włosy. Pomożesz mi?
Potrzebowała chwili żeby odzyskać rezon, ponownie nabrać pewności siebie. Wyprostowała głowę i spojrzała na Apolyona, czekając aż spełni jej życzenie. Musiał to zrobić, przed chwilą przedstawił się jako jej uniżony sługa, choć przecież wcale nim nie był. Służył jedynie Ao. Nie zmieniało to jednak faktu, że przyjemnie było słyszeć podobne wyznania, szczególnie po tym co jej zrobił... kiedyś. Uśmiechnęła się półgębkiem.
"Chciałabym porozmawiać z panią Taihen na osobności".
Znów odwróciła się do Okatome, nieco zdziwiona tą prośbą. Jej spojrzenie automatycznie powędrowało w kierunku mężczyzny.
- Oczywiście. Baw się dobrze, niedługo cię znajdę - rzuciła do uszastego, odbierając od niego szpilki do włosów i lekko ściskając jego dłoń. Wrócę. - Mam tylko nadzieję, że tyczy się to również pani znajomego... który nadal się nie przedstawił.
Wysmukła brew uniosła się lekko, w oczach kobiety zaś zawitała ciekawość. Kim musiał być ów gość, że nie zastosował się do wszystkich zasad savoir vivr? Nie miało to większego znaczenia, bo osoba stawiana z nią na równi, ów pan Takamisa czy jak mu tam, już znajdował się na sali. Choć raz mogła zadrzeć nosa, nie zdająć sobie sprawy z tego jak bardzo gniewni byli niemal wszyscy żołnierze S.Spec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.10.15 21:58  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Apolyon również nie sądził, ze jego przywitanie spotka się z taką reakcją. Ale cóż, ludzie bywali różni. A w końcu Ayako była kobietą z wojska. Chociaż kotowaty tak na dobrą sprawę nie wiedział, czym jest dyscyplina i ułożenie. Był w końcu wymordowanym żyjącym niemalże w dziczy, w społeczeństwie które ukochało nowego boga i które czerpało wszelakie radości z życia jakie tylko los mógł im zesłać. Potrafił być posłuszny, jak to sługa Ao. Ale zdystansowane i prezentowana przez Ayako rezerwa? To było coś zupełnie mu obcego.
- Proszę mi zatem wybaczyć. Mam nadzieję, że pani nie uraziłem. - przeprosił skromnie. Boże jacy ci ludzie potrafili być czasem bezbrzeżnie niezrozumiali i głupi.
Gdyby mógł to by pewnie skulił uszy i prychnął na Ayako. Tymczasem jednak miał na twarzy maskę, w końcu musiał schować swoje kocie instynkty głęboko. Dlatego też więc zerknął na Taihen, kiedy rozmowa zeszła na temat jej fryzury. O dziwo, oboje z Okatome mieli to samo zdanie na ten temat. Białowłosy pokiwał z przekonaniem głową.
- Jeśli mogę wtrącić dwa słówka, ja również jestem zdania, że pełnię swojej urody prezentujesz w rozpuszczonych włosach., pani - powiedział łagodnie do rudowłosej.
Jak narazie było całkiem spokojnie. Problem w tym, że nawet nie wyszli na główną salę, by spotkać się z dyktatorem. Nie posmakowali jeszcze nawet odrobinki tego, co czeka ich na głównej sali. Apolyon wiedział, że może wcale nie być prosto.
Drgnął lekko kiedy drzwi do szatni znów się otworzyły. Czyżby ktoś przyszedł ich pospieszyć? Apo denerwował się odrobinkę, ale chyba znacznie mniej niż sama Taihen. To w końcu nie on miał być w centrum całego zainteresowania. Jednak jemu dochodził kolejny stres w postaci lęku o zostanie wykrytym jako wymordowany. Gdyby tak się stało, nie sądził, by prorok zadawała sobie specjalny trud, żeby ewentualnie wyciągnąć go ze S.SPECowego więzienia. No, o ile nie zostałby na miejscu rozstrzelany.
- Oczywiście, moja pani. - odpowiedział i zaraz zabrał się za delikatne wysuwanie szpilek z włosów Taihen. W sumie to Ayako załapała u niego tego malutkiego plusa za podsunięcie rudej właśnie takiej rady. Gdyby on sam powiedział to prorokini, pewnie i tak by go nie posłuchała.
A tak swoją drogą, Tai myliła się co do jednego. On naprawdę poniekąd był jej sługą. W końcu Starszyzna istniała po to, żeby wspierać Proroka, pomagać mu w czasie kiedy był poddawany przeróżnym próbom Ao, przekazywać jego słowo wiernym. Taihen Shi była uosobieniem i słowem Nowego Boga na ziemi, a więc również panią Apolyona.
Kotowaty skrzywił się wyraźnie, kiedy Ayako poinformowała ich, że ma pilną sprawę do rudowłosej. I że będą musiały omówić ją na osobności. No ale nie mógł przecież wzbudzać podejrzeń. Ukłonił się zatem przed Taihen, całując ją w dłoń tak jak to uprzednio zrobił z ręką Okatome.
- Zaczekam na ciebie w głównej sali, moja pani. - poinformował ją. Potem zaś skierował się do wyjścia z szatni i zniknął za drzwiami.

zt
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.10.15 21:08  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Ten głos. Nie teraz. Nie tutaj. Z twarzy Ayako momentalnie zniknął uśmiech; wyglądała, jakby zablokowała wszelką ekspresję, wracając do swojego wyjściowego, znudzonego wyglądu. Jakby ta farsa nie była wystarczająco idiotyczna bez niego.
- Pan Abukara. Co za niespodzianka – przez głowę przemknął jej szereg przekleństw w trzech językach, stwierdziła, że soczyste „fuck” najlepiej oddaje sytuację i na nim poprzestała. Odwróciła się lekko, stając bokiem zarówno do wojskowego, jak i pary wyznawców Ao. Musiała zapalić. Potrzeba, niemal zapomniana w ciągu ostatniej godziny, zaczęła narastać, a świadomość, że nie może jej dzisiaj spełnić, tylko podsycała zirytowanie. Nie powinna była użyć perfum. Teraz będzie musiała przemęczyć się cały wieczór, ponieważ nie istniało nic gorszego, niż mieszanka dymu i kwiatowo-owocowego zapachu.
- Tak, dziękuję, że pan spytał. – Drań. I to pozbawiony taktu. Pierwsze można wybaczyć, drugiego nie. – Podobno brał pan udział w akcji ratunkowej. Mam nadzieję, że nie został pan ranny, ani nie spotkała pana awaria. – Wątpiła, by zareagował w jakikolwiek ciekawy sposób, ale i tak nie mogła się powstrzymać.
Dopiero zgoda Taihen sprawiła, że ponownie przywołała na twarz uśmiech. Spojrzała na dziewczynę.
- Proszę mi wybaczyć, nie przedstawiłam państwa – zwróciła się do Taihen i Apolyona. Czuła się odpowiedzialna za odpowiednie reprezentowanie swojego miasta.
Kiyoshi Abukara, żołnierz jednostki skrzydlatych. Panie Abukara – odwróciła głowę do wojskowego – Prorokini Kościoła Nowej Wiary, Taihen Shi, oraz jej towarzysz, Apolyon.

- Oczywiście, pani Taihen. Tylko my dwie. – Prorokini pewnie nie miała pojęcia, jak wielką przysługę właśnie uczyniła Ayako. Skinęła głową wychodzącemu wymordowanemu, po czym spojrzała z lekko uniesionymi brwiami na pozostałego mężczyznę.
- Zrobi nam pan tę uprzejmość, panie Abukara, i wyjdzie z pokoju? Mam nadzieję, że wybaczy mi pan tak obcesowe wyproszenie. Kwestia bezpieczeństwa państwowego. - Być może  wizja ewentualnych konsekwencji, wyciągniętych z dalszego przeszkadzania jej w życiu, przemówi do Kiyoshiego. Jeśli myślał, że Ayako zawaha się przed przeciągnięciem go po sądach oskarżonego o utrudnianie działań rządowych, był w zdecydowanym błędzie.

Jeżeli Kira faktycznie dał się wyrzucić z sali, Ayako odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Jedną z największych niesprawiedliwości tego świata było, jak dobrze wyglądał w garniturach. Nawet generał Salvador, przyzwyczajony do porządniejszych ubrań, nie poruszał się w nich z taką nonszalancją. Gdy tylko drzwi się zamknęły, odwróciła się do Taihen i obdarzyła ją uśmiechem, w zamierzeniu uspokajającym.
- Proszę się nie obawiać. Zdaję sobie sprawę, że to może być dla pani trudny wieczór. Jest taki dla nas wszystkich. A przynajmniej dla mnie - ponownie zerknęła na godzinę; były spóźnione już kwadrans.
- Mam do pani parę pytań, ale zanim zacznę: może ma pani jakieś pytania do mnie? Postaram się rozwiać wszelkie pani wątpliwości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.15 19:28  •  Szatnie Empty Re: Szatnie
Kącik jego ust mimowolnie zadrgał, gdy zobaczył jak na jego pojawienie się zareagowała Ayako. Delikatnie mówiąc, nie była tym zachwycona. Dokładnie tak, jak przewidywał. Warto było to zrobić. Choćby dla tej jednej miny.
Nieźle sobie radzi. Straciła rezon tylko na moment.
Uśmiechnął się w duchu i kontynuował swoją rolę, również nie dając po sobie poznać, co na prawdę kryje się za jego słowami i zachowaniem.
- Nie, mi na szczęście nic się nie stało. - Zaśmiał się w duchu, jak zawsze, gdy ktoś próbował go w jakiś sposób urazić, wypominając mu jego ilość mechanicznych części. - Niestety kilka osób nie miało takiego szczęścia. Jak chociażby generał, którego byłem zmuszony zastąpić - odparł z należytą powagą w głosie, ale bez większych emocji. Mówienie o śmierci towarzyszy przychodziło mu z niebywałą lekkością. Jakby ich los jako człowieka niewiele go obchodził. Byli dla niego ważni tylko wtedy, gdy byli dla niego użyteczni. W rzeczywistości jednak, Abukara po prostu nie zamierzał się przejmować czymś, na co i tak nie miał wpływu. Umarli? Trudno. Rozpaczanie już nie pomoże. Z resztą, ich rodziny doskonale go w tym wyręczą.
Skoro już "wymianę uprzejmości z Ayako" miał za sobą, część uwagi ponownie skierował na rudowłosą kobietę stojącą obok. Do tej pory niezbyt się nią przejmował. Być może naruszył jakąś niepisaną zasadę, pakując się im w środek rozmowy i nie przedstawiając się od razu na wstępie, ale był święcie przekonany, ze jeśli nie on, to Okatome, jak dyplomatka i wspólna znajoma i tak to zrobi. Z resztą, taki też był zwyczaj, by wspólny znajomy przedstawiał sobie nowe osoby.
Odwrócił się w stronę Taihen i nisko ukłonił.
- To zaszczy moc panią w końcu poznać. Mam nadzieję, że będzie nam dane jeszcze razem porozmawiać na przyjęciu. Z chęcią poznam bliżej osobę, która zdołała tak wiele zrobić poza Miastem - oznajmił uprzejmie.
Tak wiele uprzejmości w tak krótkim czasie. Jak tak dalej pójdzie, będę miał dość tej imprezy zanim jeszcze wejdę na salę.
Skrzywił się w duchu zbierając się już powoli do odejścia. W tym też momencie Ayako również postanowiła zachęcić go do oddalenia się.
Zaśmiał się.
- Właściwie, to i tak miałem się już zbierać, więc jak widać myślimy podobnie. - Skinął Okatome głową, nie tracąc z twarzy uśmiechu. Podejrzewał, że to zdanie jej się nie spodoba. Sugerowało przecież, że mają jeszcze coś ze sobą wspólnego.
- W takim razie, nie będę już paniom przeszkadzał. - Zrobił kilka kroków w kierunku wejścia na salę, po czym się odwrócił. - Życzę paniom miłego wieczoru - rzucił, nadal nie wychodząc z roli.
Udał się w kierunku drzwi.
Bleah. Nienawidzę tej maski. Szczerze jej nienawidzę. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mi zbyt długo gadać z osobami, przy których będę musiał ją przywdziewać.
Skrzywił się i wyszedł z pomieszczenia.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Szatnie Empty Re: Szatnie
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach