Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 09.08.15 14:01  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Anioł bawił się w najlepsze. Ta wyprawa strasznie mu się podobała. Mógł się powygłupiać, pobawić z dzieciakami, zjeść pyszne owoce. A i Yuu była z niego zadowolona. To był dobry dzień.
Zaśmiał się radośnie widząc zachwyt małego chłopczyka. Lubił sprawiać radość.
Był trochę zawiedziony, gdy Kami oznajmiła mu, że czas się powoli zbierać. Spojrzał na nią oczami zbitego psiaka, ale nie zaoponował. Wiedział, że kiedyś przecież będą musieli się zbierać.
Ucieszyła go za to wiadomość o szarlotce. Chociaż nie przypuszczał, by Yuu była fanką robienia domowych wypieków, to jednak ktoś w podziemiach się tym przecież zajmował. Kuchnię często odwiedzał, więc było gdzie się tym zająć. Pomagał tam komuś, więc był też kucharz.
Uśmiechnął się na myśl o pysznym cieście i ochoczo zabrał się do zrywania jabłek. Znowu przez moment zawisnął do góry nogami przez co jego bluzka nieco się podniosła odsłaniając bliznę na brzuchu. Anioł szybko chwycił materiał i ją zakrył, co skutkowało niestety upuszczeniem kilku jabłek.
Zaśmiał się przepraszająco i zeskoczył z drzewa.
- Tyle powinno wystarczyć. Upieczemy pyyyszne ciasto! - Uśmiechnął się do Yuu. Może ona nie zamierzała pobawić się w kucharza, ale on jak najbardziej.
Spojrzał w górę na dzieciaki.
- Hmm. Wiecie, co? Może pomogę wam zejść? Z doświadczenia wiem, że o ile wchodzenie jest trudne i męczące, to schodzenie była szybkie i bolesne - zaśmiał się lekko i wyciągnął ręce do chłopców po czym odstawił ich na ziemię.
Ruszył w kierunku, z którego przyszedł, ale odwrócił się na chwile do dzieciaków i szeroko uśmiechnął.
- Do zobaczenia. Jeszcze raz, miło było was poznać. I miłej dalszej zabawy! - Zaśmiał się, a dostrzegłszy "swój" czerwony rower, ponownie chwycił jego kierownicę i ruszył w kierunku drogi nucąc wesoło.
Posłał Yuu pytające spojrzenie. Chciał się dowiedzieć, jak mu poszło. Jak jedno z tych małych dzieci, on też potrzebował czasem pochwały i popatania po główce.
- Co teraz będziemy robić? - przekrzywił głowę i zapytał z zaciekawieniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.15 14:22  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Nie obyło się bez jęków i stęków w wykonaniu dzieciaków. Przede wszystkim jednak nie miały zamiaru schodzić z drzewa, nawet gdyby pozostawiono je samotnie i nawet przekonywanie, że znacznie lepiej jest zejść z jabłoni na czyichś rękach niż poprzez sekundowy lot z twardym lądowaniem. Trójka z dzieciaków podłapała szybko pomysł z plackiem jabłkowym i zaczęła zbierać owoce z trawy, chowało je do kieszeni, zapychało nimi koszulki i kładło na ramionach tyle, ile się mieściło, a nawet nieco więcej.
- Przyjdźciee jeszcze kiedyyyś~ - zawołał jeden z chłopców przeciągle przykładając dłonie do ust.
Na ich szczęście chłopiec pozbawiony swojego identyfikatora nawet tego nie zauważył. Pewnie zda sobie sprawę ze zguby dopiero kiedy wróci po zabawie do rodziców. Oby jak najpóźniej.
Rozstanie trwało właściwie tyle, co zapoznawanie się z Yuu i Abaddonem. Dosłownie kilka minut i już mogli swobodnie odejść od sadów, by udać się w innym kierunku.


Kami potrząsnęła torbą, żeby jabłka w jej wnętrzu się ułożyły. Praktycznie nie czuła jej wagi, nawet jeżeli napakowała tam dobrych kilka kilogramów jabłek. Dobrze, że dzieciaki nie są zbyt czujne, nie musiała im tłumaczyć jak to robi. Kiedy tylko oddalili się na tyle, że dookoła nie było nikogo, wytarła z dzika pasją ręce o spodnie na udach. Nie lubiła dzieci, samo dotykanie ich ją irytowało.
Chwile szli w milczeniu, ale w końcu kątem oka zauważyła, że anioł dziwnie się zachowuje. Nic nie mówił, ale wyraźnie na coś czekał. Wyobraziła sobie, że musi mu teraz jakoś podziękować albo chociaż powiedzieć coś w stylu: dobra robota.
Niektóre słowa nie chciały jej przejść przez usta. Wydmuchała powietrze z płuc niemal do samego końca o czym oświadczyło lekkie ukłucie w klatce piersiowej.
- Dobra robota, a teraz chodźmy dalej. Nie ma sensu dłużej tutaj zostawiać. - Powiedziała jednym tchem, dosyć szybko, żeby przypadkiem nie wypaść na za bardzo miłą. - Pilnuj go.
Dodała jeszcze. Nie było sensu, żeby odbierała teraz aniołowi jego zdobycz. Był na tyle świadomy, by wiedzieć, że nie może tego zgubić.

z/t + Abaddon.

Abaddon: + jedna przepustka.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.17 23:51  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Dla kogoś o tak drobnych gabarytach jak jego, przeciśnięcie się przez dziurę w murze nie stanowiło żadnego wyzwania. Dzieciak miał to do siebie, że potrafił prześlizgnąć się wszędzie, gdzie tylko chciał. To było nowe miejsce dla niego, ale mróz Desperacji nieświadomie popychał go w ramiona miasta, gdzie mógłby się skryć, a być może nawet zapolować na coś do jedzenia. I tym razem poszczęściło mu się. Z dziecięcym błyskiem w oku złapał tłuściutkiego szczura, którego pochwycił w swoje zęby i z radością, na czworaka podbiegł gdzieś w krzaki, gdzie rozpoczął konsumowanie ofiary. Końcówka ogona drgała w ekscytacji, bo od wielu dni biegał z pustym żołądkiem ,a teraz przynajmniej będzie mógł nieco się posilić.
Co chwilę podnosił głowę w zainteresowaniu, poruszając jednym uchem, kiedy zdawało mu się, że słyszy jakieś odgłosy. Życie w ciągłym stresie i biegu na Desperacji nauczyło go, żeby być przeczulonym na każdy, nawet najdrobniejszy głos. Drapieżniki kręciły się wszędzie i w każdej chwili mogłoby go zaatakować. Nie tylko po to, aby wyrwać jego cenną zdobycz, teraz w postaci w połowie zjedzonego szczura, ale również żeby pożreć i jego samego. Uniósł prawą nogę i zaczął się nią drapać za uchem, wydając przy tym ciche mruczenie. Teraz, kiedy najadł się, wystarczyło znaleźć jakąś przyjemną kryjówkę, gdzie będzie mógł usunąć. Najlepiej w jakimś ciepłym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 1:25  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Szedł przed siebie, a w sumie to PRZEDZIERAŁ SIĘ przez jakieś chaszcze z miną oscylującą między: (눈_눈) a (ಠ_ಠ ) w zależności od tego, co mu się akurat wydawało. Raz miał wrażenie, że kojarzy ścieżkę, którą kroczył i że lada moment uda mu się pokonać trasę na linii stacja-dom... a chwilę potem właził, wbrew jakiemukolwiek rozsądkowi, w samo epicentrum gąszczu i przeklinał w ojczystym języku, starając się wyplątać nogi i ręce spomiędzy twardych gałązek – wtedy był z kolei pewien, że nie wie, gdzie jest.
Od stałego zawracania coraz bardziej dochodził do wniosku, że się zgubił. Mógłby co prawda zadzwonić do ciotki z płaczem, ale duma nie pozwalała przyznać się przed opiekunką, że stracił orientację w terenie po całej tej awanturze z rana – pół czasu na śniadanie przetrwonił na protesty i mamroty, że da sobie świetnie radę. Ale teraz? Teraz zrobiłby sporo, żeby wysłała swoją papugę-tropiciela i pewnie całowałby to głupie ptaszysko po dziobie, jeżeli faktycznie by go wypatrzyło.
Nie, usłyszał w głowie twardy, nieznoszący sprzeciwu ton jego bardziej mężnej wersji. Nie ma mowy. Zatrzymaj się. Weź wdech. Rozejrzyj. Zszedłeś z głównej ścieżki, bo wydawało ci się, że na szagę szybciej dotrzesz do domu. Tak?. Odczekał chwilę, wsłuchując się w narastającą wokół ciszę. Tak – odpowiedział w końcu i odczuł ulgę, gdy poprzedni głos pociągnął wątek, jakby naprawdę był kimś innym, kto po prostu wdarł się w jego myśli i chciał mu pomóc. Niecałe dwadzieścia minut temu widziałeś wioskę, więc nie możesz być aż tak daleko, jak ci się wydaje. Mam rację? Cóż, musiał mieć, nie? Więc przestań panikować. Musi tu być jakaś ścieżka. Nie ma innej opcji. Po prostu zacznij się przypatrywać i nie pozwól, żeby... strach...
Kolejne słowa niknęły, jakby nieznajomy zaczął się oddalać w nieprawdopodobnym tempie. Shawn, jakkolwiek nie chciał go teraz posłuchać, dostrzegł jednak coś innego, co przykuło jego uwagę i okazało się istotniejsze nawet od faktu, że znalazł się w kompletnie obcym miejscu. Dotychczas był pewien, że jest tu sam i sam pozostanie; zmuszony do tego, by znaleźć wyjście z sytuacji. Jakoś. Tymczasem...
- Hej! – krzyknął głośniej, przyspieszając kroku. Był pewien, że naprzeciwko dostrzegł ruch... i złapał się tej myśli tak mocno, że gdyby okazała się nieprawdą, coś solidnego wewnątrz jego psychiki pękłoby z ostatecznym trzaskiem. Teraz jednak poczuł znajomy ścisk w żołądku, nogi zdawały się jakby bardziej fizyczne – miał najwyższą świadomość ich posiadania, co doświadczał tylko wtedy, gdy się stresował. Jak coś, co wywołało u niego takie reakcje, miałoby się okazać bujdą? Ironicznym wymysłem wybujałej wyobraźni?
Z drugiej strony – czy był przygotowany na to, co zobaczył?
Bo wypadł zza linii małych drzewek, odsuwając je od siebie rękoma. Na ustach błąkał mu się uśmiech ocalałego rozbitka, który po wielu latach walki z tygrysami i zjadania rekinów wreszcie wyczuł woń cywilizacji. Mina prędko mu jednak zrzedła. Kąciki ust nagle opadły, a on sam znieruchomiał, z oczami wbitymi w przygarbioną sylwetkę przemykającą niespełna... ile? Pięć metrów od niego? Dostrzegł jasne włosy i skórę pokrytą tatuażami. Nie to go jednak wytrąciło z równowagi.
- Wszystko w porządku? – Pierwszą próbę oplótł szczelnym kokonem spokojnego zainteresowania; nie nachalnego, ale jednocześnie nie obojętnego. Mówił jak ktoś, kto dostrzegł, że niespecjalnie radzisz sobie z matematyką, więc jako górujący w rankingu uczeń wyciągnął do ciebie dłoń. - Zgubiłem się i... i chyba ty też, ale... – Zamrugał nagle, zaciskając gwałtownie usta. Nagle pomyślał o tym, że z tej puszczy nie ma żadnego wyjścia; że skończy jak ten człowiek idący na czworaka, nagi i jakiś dziwnie... zwierzęcy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 18:23  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
WYDARZENIE FABULARNE

Dziecko oddające się bez reszty konsumowaniu szczura nie mogło umknąć uwadze innym osobom, które się tu kręciły. Szczególnie, kiedy było odziane jedynie w nowe szaty króla, posiadało ogon, a jego uszy były zdecydowanie zbyt duże jak na normalnego, słodkiego maluszka. Jak to zwykle w tej okolicy, nie było zbyt dużego ruchu, parę osób zdawało się zupełnie olać egzystencję futrzaka, jednak w przypadku pewnej pani miało się to inaczej. Zwłaszcza, kiedy za maluszkiem ruszył pewien wyjątkowo nietutejszy młodzieniec.
 – A co się tu wyczynia? – Starsza kobieta, ta należąca do wyjątkowo żwawego jak na swoje lata typu, wychyliła się zza rogu. Początkowa konsternacja na jej twarzy przeszła w intensywne zdziwienie, które lada moment przeistoczyło się w strach.
 – POLICJA! POTWORY W MIEŚCIE, OLABOGA! – Całkiem powoli dotarło do niej, co ma przed  sobą. Całkiem szybko dotarł do niej funkcjonariusz, któremu zaczęła chaotycznie tłumaczyć, że za rogiem chowa się istna żądna krwi bestia zza murów, która przyszła wybić wszystkich mieszkańców dla własnej satysfakcji i…
 – Bo tego potwora wprowadził tu jakiś dzieciak! I on coś zjadł, ten mały!
 – Dzieciak zjadł?
 – Nie, ten potwór! Na pewno czyjegoś pupila! Co to łazi ulicami! Co ten SPEC robi! – Staruszka kontynuowała zawodzenie, tym samym dając dzieciakom chwilę na ucieczkę. Ale gdzie tu się udać? Wrócić w kierunku ulicy, gdzie powoli zbierali się ludzie? Przedzierać się dalej przez krzaki i ryzykować utknięcie? A może odwrócić wzrok od istoty przypominającej dziecko i zostawić ją samą sobie?

Dodatkowe:
Nie musicie już, teraz i na gwałt uciekać, ale możecie. Pościg puszczę w kolejnym poście.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.11.17 22:16  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Gdzieś w oddali słyszał jakieś głosy, ale o ile te nie zbliżały się w jego stronę, nie odczuwał potrzeby ingerencji, a już tym bardziej ucieczki. Poruszył nosem, wyłapując nowe zapachy, które otaczały go z każdej strony. Nowych zapachów, których przedtem nie spotkał na Desperacji. Będąc wciąż szczeniakiem, zaciekawiony nowości, powoli ruszył biegiem przed siebie, skuszony perspektywą ciepła oraz nowego pożywienia.
I wtedy pojawił się pierwszy, nowy głos.
Zatrzymał się gwałtownie i odwrócił, przybierając postawę obronną, jednocześnie gotowy do ataku. Naprężył sylwetkę, pochylając głowę nieco niżej i obnażył kły. I chociaż te nie prezentowały się jakoś szczególnie, z łatwością mogły przebić się przez delikatną, ludzką skórę. Wbił długie pazury w ziemię, zginając tylne nogi, wciskając puchaty ogon pod siebie oraz kładąc uszy wzdłuż czaszki, obserwując ostrożnie intruza. Każdy jego ruch, każdy jego gest, był śledzony przez pionowe kreski zwierzęcia. Czekał na to, co ten zrobi, warcząc ostrzegawczo, aby się do niego nie zbliżał.
Wbrew pozorom dzieciak doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich fizycznych możliwości. A raczej ich braku, zazwyczaj wybierając drogę ucieczki. Atakował jedynie w ostateczności, kiedy skrajnie czuł się zagrożony. Wystarczyło przekroczyć pewną niewidzialną linię, by chłopak odczuł niebezpieczeństwo, zaatakował w samoobronie, a potem uciekł. Rzadko jednak skakał pierwszy do gardła przeciwnika.
Dlatego się nie ruszał.
Sprawy być może potoczyłyby się zupełnie innym torem, gdyby nie nagły krzyk kobiety. Możliwe, że nie wyczuwszy agresji ze strony nieznajomego, strach zostałby wyparty przez ciekawość oraz zainteresowanie. Może nawet i pokusiłby się na podejście, ale nagły wzrost decybeli skutecznie go spłoszył. Wydał z siebie syczenie, potem prychnięcie spoglądając w stronę skąd doszedł pisk, a następnie dzieciak odwrócił się i odbiwszy mocno od ziemi, ruszył pospiesznie, biegnąc na czworakach przed siebie, byle z dala od kobiety. Szukał miejsca, w którym mógłby się skryć, schować przed tymi wszystkimi agresywnymi spojrzeniami. Kątem oka dostrzegł wysokie drzewo, dlatego też bez zastanowienia skręcił w tamtą stronę, a następnie pospiesznie wdrapał się na nie, ukrywając w koronie. Przycupnął na gałęzi, próbując stać się niewidzialny, tak, jak do tej pory to robił. Jak skrywał się przed innymi drapieżnikami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.11.17 1:36  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Prawie podskoczył, gdy z boku wydarła się jakaś kobieta. Nie dostrzegł jej wcześniej – skoncentrował się tylko na tym jednym, jedynym ruchu, dzięki któremu wypadł z gęstej zbitki drzew i choć udało mu się wyjść na drogę – jakąkolwiek, bo też mu nic nie mówiła – nie rozejrzał się, jakby przycupnięta postać była jakimś polem, a jego oczy podatnymi na magnes opiłkami metalu. Był tak zaskoczony, że kompletnie wypadło mu z głowy, że ktoś, prócz ich dwójki, również mógł tu być. Że ktokolwiek żyje na świecie.
- Nie, moment! – wykrztusił gwałtownie, krzyżując wzrok z oczami o źrenicach jak igły; magnetycznych, dzikich, zwierzęcych. Cały czas się im przyglądał, chociaż te dwa marne słowa skierował przecież do kogoś innego niż jasnowłosy. Coś w gardle Shawna zamarło, tamując oddech, który zwolnił się dopiero po nagłym odkaszlnięciu, w czasie któreg obrócił się w kierunku kobiety. - Co pani robi! To dziecko!
„Policja!”
Kolejny ton głosu poruszył ramionami Shawna. Barki drgnęły w dziwnym przestrachu, ale szybko zrozumiał, że obawy miał słuszne. Nagły alarm, tak niepotrzebny, spłoszył dziecko, za którym blondyn obejrzał się przez ramię. Dostrzegł tylko zakrwawione, zarysowane podeszwy nagich stóp, które zniknęły za szeleszczącym krzakiem.
- Co pani wygaduje! – Nawet nie przeanalizował sytuacji, po prostu wkroczył na scenę. Podniósł głos, ruszając przed siebie prędkim krokiem spóźnionej osoby - prosto ku kobiecie i dobiegającemu do niej stróżowi prawa. Dopiero po paru krokach Dawers zorientował się, że cały ten czas mówił po angielsku – w języku, który nie każdemu będzie tu znany. Wziął wdech. - Przepraszam, władzo panie – podjął natychmiast, głos miał już spokojny i zrównoważony. Przeniósł ciemne spojrzenie z twarzy staruszki napuchłej od aferowania się i wbił je w oblicze policjanta. - Nieporozumienie. Rozumie pan? Tam było dziecko. Takie małe – dukał z poważną miną dorosłego, co dzięki latom spędzonym na scenie wydawało się aż zbyt autentyczne. - Ono wyglądało na przerażone. Może zgubiło się w górach? To wielkie. – Pokręcił nagle głową, przystając niespełna dwa metry od kobiety i policjanta. - Są wielkie – poprawił się, lekko wykrzywiając usta. Miał wrażenie, że kończy się czas. - Przepraszam, nie umiem japońskiego jeszcze. Nazywam się Shawn Dawers. Żyłem w M2. – Zaczął sklejać krótsze zdania. Uniósł przy tym nadgarstek i odsunął rękaw bluzy, pokazując lśniący identyfikator. - Nie znam tych terenów. Sam jestem w zgubieniu. Ale mogę pomóc go znaleźć. Na pewno się bał. I musiało być mu zimno. Widziałem gdzie biegnie. Zaprowadzę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.17 22:04  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Dziecko? – Kobieta zmrużyła oczy, przechylając głowę delikatnie na bok. – Jestem stara, ale nie jestem ślepa! To nie było zwykłe—
 – To ty jesteś tym chłopakiem, który natknął się na dziecko? – Ku niezadowoleniu staruszki, policjant szybko przejął pałeczkę, przerywając jej w połowie wypowiadania zdania i zapewne w jednej setnej planów wiązanych z niesamowicie dramatycznym wywodem. Widać po nim było, że dość sceptycznie podchodził do  tej sytuacji, jednak siłą rzeczy musiał się tym zająć.
 – Więc było tutaj. – Króciutko nawet potwierdził swój stosunek do rozmówczyni. – Znasz je? Jak ma na imię? – Dopytywał, wpatrując się w chłopaka, a zupełnie ignorując starszą panią przez moment. Ta z kolei rzuciła kilka komentarzy na temat bezczelności obcokrajowców, dzieci i nieudolności funkcjonariuszy. Gderając ciągle, skierowała się w kierunku drzwi do stojącego nieopodal  domu.
 – Pani tam mieszka? – Spytał jeszcze policjant, odwracając się w jej stronę. Wzdrygnęła  się, nie odpowiadając jednak. – Będę musiał tu wrócić i panią jeszcze przepytać odnośnie zeznań – Obrócił się znowu w stronę Shawna, posyłając mu łagodny, krótki uśmiech. Zerknął pobieżnie w identyfikator chłopaka i skinął głową.
 – Młody. To twoje rodzeństwo? Brat? Siostra? – Musiał dopytać, chcąc w ten sposób niezdarnie ułatwić chłopakowi komunikację. I tak był zestresowany, a stróż prawa musiał dbać o obywateli!
 – Zaprowadź mnie tam. Zobaczymy, co da się zrobić – Dodał, klepnąwszy go lekko w ramię, po czym ruszył za przybyszem z zagranicy. Dotarcie  do miejsca, w którym skrył się malec, a co dopiero wypatrzenie go, okazały się nie lada wyzwaniem.
 – No… A widziałeś, gdzie się schował? – Mężczyzna zaczął przeczesywać krzaki niedaleko drzewa, uznając, że jeśli już, to właśnie tam mogłoby się schować standardowy kilkuletni szkrab. – Posłuchaj, a miał identyfikator, czy był za młody*? Byłoby go dużo łatwiej zlokalizować.

*sugeruję się postem gdzieś w pytaniach, gdzie był wskazany wiek bodajże 4 lat @@
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.17 22:42  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Jeżeli Dawers o czymś myślał, to nie dał tego po sobie poznać. Stał spokojnie, unormował też oddech i rozluźnił mięśnie. Skrzywił się dopiero, gdy kobieta znów zaczęła coś fuczeć pod nosem – usta zareagowały same, wyginając się w lekko rozdrażniony uśmieszek kogoś, kto ma już dość słuchania nonsensów. Nie rozumiał, dlaczego za wszelką cenę starała się wykreować obraz jakiejś... bestii, skoro miała do czynienia z kimś, kto był malutki. Jasne, kucał, mruknął w myślach Shawn, cały czas patrząc na kobietę, jakby mógł jej przesłać myśli telepatycznie. Ale i bez tego widziałem, że to dzieciak. O co więc chodzi? Co on mógł takiego zrobić?
- Znasz je? - Policjant zwrócił na siebie jego uwagę. - Jak ma na imię?
Usta blondyna już się otwierały, ale przymknął je, kiedy mężczyzna zwrócił się ponownie do kobiety. Teraz uciekała, tak? Albo zdała sobie sprawę, jak głupio postąpiła? Jakim dzieciakiem się okazała?
Dawers odwzajemnił uśmiech funkcjonariusza, chyba podświadomie zawiązując z nim coś na wzór więzi. Może nie było to nic konkretnego, ale przynajmniej stróż prawa nie uznał go za szczeniaka, którego trzeba odtrącić miotłą, gdy WSZECHWIEDZĄCY DOROŚLI wygłaszali swoje wersje wydarzeń. Rzecz jasna, JEDYNE SŁUSZNE wersje wydarzeń – bez względu na to, czy pokrywały się z prawdą, czy niekoniecznie.
- To twoje rodzeństwo? Brat? Siostra?
Pokręcił przecząco głową.
- Jestem tutaj nowy. Przyjechałem z M2. Jeszcze nie znam okolic, ludzi też. – Nie chcąc tracić czasu wskazał kciukiem za siebie, a potem obrócił się na pięcie i ruszył trochę sztywnym i nerwowym krokiem kogoś, kto uświadomił sobie, że stracił za dużo czasu na głupoty. Obejrzał się nieco, by sprawdzić, czy funkcjonariusz kroczy tuż za nim. - Idzie pan? To było dziecko. Ale szybkie. Ono się bało. Czy to co mówię jest rozumiane?
Bez zbędnych ceregieli Dawers władował się w krzaki; zrobił to z najwyższą przyjemnością, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. W chwili obecnej wszystkie dotychczasowe cele przyświecał ten jeden, konkretny – chciał pomóc nieznajomemu, którego widział nie tak dawno. Chciał go odnaleźć i powiedzieć coś błahego, jak z tych wszystkich japońskich filmów. Coś w stylu: „nie martw się, już będzie dobrze”, ale do tego musiał go wpierw odszukać.
- Identyfikator? – podjął natychmiast, kładąc ręce na nisko zwieszonej gałęzi. Szedł prosto, co jakiś tylko czas zerkając na mężczyznę, żeby się upewnić, że idzie za nim. - Niestety, nie wiem. Bardzo szybko uciekł. I był cały... cały... – Poruszył nadgarstkiem szukając odpowiedniego słowa, a potem nagle złapał się za brzeg bluzy i mocno za nią pociągnął. - Szarpany. Uciekł tędy, na pewno. Niech się pan dobrze rozgląda! Nie możemy pozwolić, żeby on się tutaj zgubił.
Shawn przystanął i pochylił się nieco nad jednym z krzewów. Rozległ się nagle gwałtowny trzask, który wzbił w górę jakiegoś spłoszonego ptaka. Chłopak prędko się wycofał, robiąc niemal zaskoczoną minę, ale szybko przywrócił normalny wyraz twarzy.
- Słyszał pan to? – Obrócił się narwanym ruchem przodem do strażnika, rzucając w jego stronę pytającym spojrzeniem. Oddalili się już trochę od głównej drogi, cały czas idąc prosto. Shawn wydawał się teraz jeszcze bardziej zdeterminowany. - Trzask gałązek.
A potem nagle przymrużył oczy, milknąc na kilka sekund. Dwie. Trzy. Cztery...
- Dalej je słychać... Te trzaski. Chyba przedziera się przez jakieś krzewy. Słyszy pan? Tędy. Szybko!
Już nie czekał. Odwrócił się tylko o sto osiemdziesiąt stopni i ruszył pędem przed siebie, odganiając niskie gałązki rękoma.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.11.17 22:43  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Znalazłszy sobie wygodne i w jego mniemaniu bezpieczne, siedział nadal na gałęzi. I... siedział, nie zamierzając z niej zejść, skryty w koronie drzewa. Czekał aż znikną nieznane odgłosy i zapachy. I siedział...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.17 1:55  •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
Jest zrozumiałe – Policjant skinął głową, idąc za chłopakiem. Młodszy niby go nie widział, a jednak taki typowy, ludzki odruch musiał się pojawić. Kwestia natury.
 – To dziecko było ranne? – Zapytał podczas przeszukiwania krzaków, nie oglądając się jednak na dzieciaka. W pewnym momencie syknął i zamachał ręką gwałtownie, skaleczywszy się o jakąś gałązkę, którą właśnie odgarniał. Zamarł, kiedy chłopak znowu się odezwał i ani drgnął, nasłuchując, zresztą podobnie jak drugi dzielny poszukiwacz.
 – Słyszałem— uch, poczekaj! Wy, młodzi… – I byłby nawet pomarudził dalej, gdyby nie fakt, że teraz liczyła się bardziej pomoc prawdopodobnie rannemu stworzonku. Ruszył więc praktycznie od razu za dzieciakiem, jednak jako, że był nieco wyższy i szerszy (nie… nie tylko w kontekście mięśni), miał problemy z przedarciem się przez chwasty.
 – Cze-czekaj no! – Pokrzykiwał za chłopakiem, zaczepiwszy mundurem o wyjątkowo upierdliwą gałązkę, z której objęć dopiero po chwili walki udało mu się umknąć. Trzask rozległ się zaraz jednak też trochę inny — gałąź, na której przysiadł malec, nie wydawała się przyzwyczajona do tego, że ktoś tak ciężki się na nią pakuje. Drzewo było w kwiecie wieku, wciąż puszczało nowe gałązki i ta, choć do najmłodszych nie należała, nie mogła szczycić się osiąganiem górnych granic wieku.
 Jednak ten dźwięk, na dobrą sprawę, mógł usłyszeć tylko sam maluch i powoli docierał do uszu Shawna. Czy nie tak samo brzmiały stare, suche drzewa z Desperacji, gdy miały wydać ostatni jęk przed utraceniem utrapienia, jakim były gałęzie? Młody łowca powinien przejść na inną, a może uciec? Ta, w każdym razie, przymierała już, a czas jak raz nie chciał niemiłosiernie się dłużyć. Szczeniakowi pod chudzieńką pupcią, a raczej trochę za nią — bliżej samego drzewa aniżeli krawędzi wyznaczanej przez gałęzie — kończył się względny grunt.
 Tak czy inaczej, zerwanie się gałęzi przyciągnie uwagę; zdecydowanie lepiej byłoby zmienić kryjówkę albo poszukać wsparcia w tej bardziej niepozornej części pościgu. Części, która docierała właśnie pod nieszczęsne drzewo, części, która za sobą słyszała nawoływania funkcjonariusza. Ale to nie był jedyny dylemat; wszak odpowiedź na pytanie „co zrobić z tym dzieckiem?”, gdyby się bardziej zastanowić, nie była taka prosta. Małolat był nietypowy, a przekazanie go w ręce policjantowi wiązało się prawdopodobnie z szarpaniną, a w końcu oddanie go w niezbyt czułe objęcia S.SPEC. Czy jednak dla obcego szkraba warto było  ryzykować własnym bezpieczeństwem?
 Bez względu na podjętą decyzję, przybycie policjanta było nieuniknione.
 – Zna— znalazłeś go, młody? – Spytał, dysząc przy tym ciężko. Pochylił się nieznacznie do przodu, dłonie oparł o uda i starał się uspokoić oddech. Widać, że częściej przydziały miał właśnie w tej części miasta; cichej, spokojnej, niewymagającej interwencji. Spławić go? Powiedzieć prawdę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Centrum wsi - Page 2 Empty Re: Centrum wsi
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach