Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Czy myśleliście kiedyś o pisaniu pamiętnika? Ja przechodziłam przez dwie fazy. Tę dziecięcą, gdzie było "omójbożechcępisaćpamiętnikjakwfilmachbędzietakfaaajnie". I przez tę późniejszą, nastoletnią, gdy to doszłam do wniosku, że meh, to nudne, mam dobrą pamięć, po co spisywać własną historię...? Co jeśli ktoś go znajdzie, przeczyta i będę wiecznym obiektem kpin, bo do tej porę śpię z moim pluszowym król... cholera, nikt nie miał o tym wiedzieć.
Dziś doznałam pewnego przejawu uwstecznienia się.
Witam...
    Godność:

      ...nazywam się Senna. Imię to jedyne co wyszło moim rodzicom. Nazwisko? Sugerujesz ten zlepek liter odziedziczony po... NIM? Nigdy.

    Pseudonim: :

      Bezużyteczna rzecz. Jednak możesz nazywać mnie jak chcesz, tylko uprzedź mnie zanim zawołasz za mną na ulicy "Kotku!".

    Płeć: :

      Kiedy ostatni raz sprawdzałam, nie posiadałam penisa. Poczekajcie moment...

    Wiek: :

      Matematyka królową nauk. 21 lat.

    Orientacja: :

      Heteroromantyczna biseksualistka. Proste, prawda?

    Zawód:

      Uroczy nierób, a w wolnych chwilach tatuażystka i piercerka.

    Miejsce zamieszkania:

      Od zawsze samo centrum M-3.

    Organizacja:

      Może zawierać śladowe ilości orzechów arachidowych i fanatyzmu. Kościół Nowej Wiary.

    Stanowisko:

      Mam nadzieję, że jak najniższe. Wierna.

    Rasa:

      Zwykły. Przeciętny. Niczego nieświadomy. Człowiek.

    Ranga:

      Tatuażystka. "Najlepsze dziary w mieście!".

    Moce (/artefakty/technologia):

      O ile pamiętam, jeszcze nie zwariowałam. Nic.

    Umiejętności:

    • posługiwanie się maszynką do tatuażu i wszelkimi przyborami do piercingu.
    • pamięć fotograficzna. Zajebista pamięć fotograficzna.
    • wielu mówiło, że takiego seksu jeszcze nie miało. Wygląda na to, że jestem dobra w łóżku.
    • mając dużo wolnego czasu w młodości, padło na zainteresowanie matematyką. Całkuj mnie, całkuj, aż zapłonę jak pochodna. Matematyczne żarciki.
    • drobna sylwetka sprzyja zwinności. Można to uznać za jedyną przydatną umiejętność i jest to chowanie się. Nie, nie takie w zabawie w chowanego. Takie na poważnie.

    Słabości:

    • dawna kontuzja lewego kolana. Niedoleczona. Bardzo kapryśna. Czasem odbiera możliwość normalnego chodzenia na całe tygodnie.
    • słaba psychika. Podatność na depresje, załamania nerwowe, spadki samooceny.
    • spróbuj tylko pociągnąć za któryś z kolczyków...

    Wygląd zewnętrzny:

      Uwaga, poniższy tekst może być skrajnie nieobiektywny i częściowo napisany przez moją cholerną samoocenę.
      Nigdy nie grzeszyłam urodą. A przynajmniej tak mi wmawiano. Jeśli przez sporą część swojego wczesnego życia jesteś uświadamiany o tym jak paskudną twarz masz, jak krzywe są Twoje nogi, jak źle wygląda Twój kolor oczu i wiele innych... w końcu zaczynasz w to wierzyć i widzieć to w lustrze. Co w tej chwili w nim widzę? Dziewczynę, której wiek wizualny nie odbiega jakoś szczególnie od tego oficjalnego. Na głowie ma kruczoczarne włosy, nieco spalone częstymi zmianami kolorów. Sama nie pamięta jaki jest jej naturalny kolor. Widać, że nigdy nie bała się eksperymentować ze swoim wizerunkiem. Wszystko, aby tylko odbiec od swojej pierwotnej formy. Teraz jednak jest spokojnie. Nie niebiesko lub fioletowo. Czarno. Z włosami kontrastuje skóra. Blada, pozbawiona jakiejkolwiek skazy, poza tą blizną na czole. Lecz jej nie widać, jest schowana pod grzywką. Idąc coraz niżej, spotykamy oczy. W tym momencie dotykam lustra, ponieważ to jedyna część mnie, która czasem mi się podoba... Duże, oprawione sporą ilością długich rzęs, szare tęczówki, w których zwykle dominuje smutek, lecz radość też nie jest im obca.
      Zanim przejdziemy do szczegółów ciała, skupmy się na sylwetce, choć... sama nie wiem co o niej sądzić. Przez moment widzę całkiem szczupłą dziewczynę, ale... nie. Jest gruba. Zawsze była. Będzie. Nie mówmy już o tym...
      Zawód do czegoś zobowiązuje. Po pierwsze... tatuaże. Kot za uchem, motyw ptaka pod biustem, różnorakie motywy na dłoniach, stopach. Wilk na prawym udzie. Drzewo na lewym. Na plecach oklepany, przereklamowany motyw. Skrzydła. I jeszcze jeden, po prawej stronie żeber... ciąg run układający jakiś napis. Jaki? Zapytaj sam.
      A kolczyki? Obojczyki, biodra, septum. Szereg małych przekłuć w uszach. Industrial. Oh, i oczywiście jej największa duma. Sutki.
      Generalnie... 172 centymetry i 40 kilogramów żywej wagi.

    Charakter:

      Każdy psycholog/psychiatra/innylekarzodsiedmiuboleści wydawał inną diagnozę. Depresja. Choroba dwubiegunowa. Zwykły okres buntu. Anoreksja. Bulimia. A może wszystko na raz?
      Nie lubię ludzi. Nie ufam im. Może dlatego nie mam przyjaciół? Choć przyznam, zawsze marzyłam o przyjaciółce, której mogłabym opowiadać o tym chłopaku, którego codziennie mijałam w drodze do szkoły... Hmm, nigdy nie istnieli może dlatego, że do szkoły chodziłam tylko przez moment. Wszystkiego nauczyłam się sama. Zawsze polegałam tylko na sobie. I czasem nawet lubiłam samą siebie. Teraz się nie znoszę.
      Podobno mam skrajnie niską samoocenę. A ja sądzę, że potrzebuję kogoś, kto mnie naprawi. Uleczy. Czuję się niesamowicie samotna. Ale nie chcę nikogo poznawać. Zaraz, to chyba błędne koło... Tak naprawdę, chyba nie umiem powiedzieć światu czego chcę. Moje problemy wychodzą na jaw dopiero przy bliższej znajomości. I wtedy jest już za późno. Wszyscy uciekają. Nie chcą mieć kolejnego problemu na głowie. Mnie. Ale gdy mnie poznasz, mogę być towarzyska i radosna. Co tylko zechcesz. Bo jeśli Cię polubię, sprawię, że będziesz mną rzygał. Jestem desperatką. Jestem natrętna. Chcę spędzać z Tobą każdą wolną chwilę. Jeśli tylko jesteś interesujący.
      Tatuaże i piercing to mój sposób na zaakceptowanie siebie. Modyfikowanie tak, abym w końcu, kiedyś, po pokryciu całego ciała w tuszu, mogła zaakceptować siebie.
      Tak naprawdę, czasem mam to szalone wrażenie, że jestem całkiem urocza. Nigdy nie powiedziałam nikomu o moim Randomie, pluszowym króliczku czekającym pod moją poduszką. I kocham koty. Wolę je od ludzi. Dla moich kotów, zrobiłabym wszystko. Dosłownie.
      Sądzę, że mogę się zmienić. Potrzebuję tylko motywacji. Szansy. Na normalność.

    Historia:

      Mój ojciec kochał moją matkę. To dziwne, zważając na to, iż gdy tylko odwróciła wzrok, a ja skończyłam 10 lat, to właśnie on pozbawił mnie dziewictwa. Byłam wtedy na tyle naiwna, by sądzić, że moim pierwszym pocałunkiem będzie delikatnie muśnięcie ust z rycerzem na białym koniu. Spotkało mnie trudne zderzenie z rzeczywistością, gdy mój najebany rodziciel unieruchomił moje wątłe ramiona, przycisnął do blatu kuchennego stołu swym obrzydliwym brzuchem i włożył we mnie spoconego kutasa. Wielokrotnie usiłowałam wymazać ten obraz z pamięci, ale on utkwił tam niemiłosiernie głęboko. Ale wiecie co? On ją kochał. I gdy pewnego chujowego dnia wróciła wcześniej z pracy, dane jej było zobaczyć mnie z ustami pełnymi jego nasienia, pozbawioną sił, leżącą na podłodze. Możecie uznać to za szczęście, widząc w swej wyobraźni matkę wyrzucającą mojego ojca z domu. Ale wiecie co? Jesteście naiwni. Ona chyba też go kochała. Do tamtego momentu. Jednak pozwoliło jej to na obarczenie winą mnie. Nie myślcie jednak, że żyli potem długo i szczęśliwie. Nie, nie. Nigdy nie widziałam tak szybko pakującego się człowieka. Po tym jak stanęła w drzwiach mieszkania, wyszła przez nie dokładnie dwadzieścia trzy minuty później. Całkiem dobry czas jak na zabranie wszystkich swoich rzeczy. A ojciec? Oszalał z rozpaczy. Nie wiem ile dni minęło zanim wyszedł z domu i nie wrócił. Kochał ją. A ja nie tęskniłam, mimo, iż zostałam trzynastolatką samą w pustym mieszkaniu, pozbawioną środków do życia i edukacji. Dlaczego przez ten cały czas nie chodziłam do szkoły? Gdy tylko ON zaczął mnie gwałcić, czułam się coraz gorzej. Na tyle, abym nie wstawała z łóżka w innym celu niż ubikacja lub seks z tatusiem.
      Miało być lepiej. Ale nie było. Przynajmniej na początku. Chciałam zacząć żyć jak normalna dziewczynka. Ale czy było to w ogóle możliwe? Po powrocie do szkoły byłam po prostu tępiona. Nie wytrzymałam. Uczyłam się sama. W domu. W końcu nadszedł przełom. Zaczęłam rysować i okazało się, że wychodzi mi to całkiem nieźle. Za pieniądze ze sprzedania ostatnich wartościowych rzeczy, które były w domu, kupiłam maszynkę do tatuażu. Sama do tej pory nie wierzę, że ktoś zechciał kupić ten pierścionek i inne graty. Próbowałam dziarania na samej sobie. Na pierwszy ogień poszły stopy. Potem uda. Lewa dłoń. Resztę tatuaży zrobiłam lata później, z pewnością nie sama. To fizycznie niemożliwe. W tatuowaniu byłam całkiem niezła, choć zarabiałam tylko grosze. Czasem kupowałam igły. Czasem po to by ćpać, a czasem po to by się kłuć. Tak zostałam również piercerką.
      Czasem, gdy było bardzo źle, puszczałam się za odrobinę towarzystwa. Skraj desperacji i samotności, prawda? Szczególnie po tym, co zafundował mi ojczulek. Sądzę, że to częściowo przez niego czerpałam radość z przygodnego seksu z zadbanymi, czystymi, schludnie wyglądającymi ludźmi. Kobietami. Mężczyznami. Rozumiecie, taka odmiana od jego cholernego potu i tłuszczu wylewającego się na moje plecy...
      Jednak nadal byłam w dołku. Pozbawiona jakiejkolwiek motywacji do życia, całymi dniami rysowałam, tatuowałam za darmo spotkane szumowiny, nie jadłam, nie spałam, piłam hektolitry kawy, wolny czas spędzałam oglądając frektale na suficie. I wtedy spotkałam dziwnego człowieka. Mówiącego o wierze i innych dziwnych bzdurach, które teraz są częściowo sensem mojej egzystencji. Wtedy jednak człowiek ten wydawał się gorszym ćpunem niż ja, więc traktowałam go z przymrużeniem oka. Do momentu, w którym nie zaproponował mi tatuowania znaków Kościoła na innych wiernych. Jednak musiałam do tego przyjąć ich śmieszną, wymyśloną religię. Zgodziłam się, bo to zawsze pieniądz.
      Teraz mam dom. Studio. Nie zmieniłam miejsca, jedynie mieszkanie. Tamto miało zbyt dużo... wspomnień. Religia szybko okazała się czymś, czego w życiu potrzebowałam. Motywacją. Rozruchem.
      Jest dobrze. Nie całkiem, ale idziemy w dobrym kierunku.

    Dodatkowe:

    • jak wspomniano wyżej, nimfomanka.
    • moje studio to mój dom.
    • mam trzy koty, trzy angory tureckie.
    • to, złe, co siedzi w mojej głowie, to chyba anoreksja. Ale nie przeszkadza mi. Jest prawie jak zwierzątko domowe.
    • zapewne zapomniałam o czymś napisać, meh.



Nie jestem pewna czy mogłam wykorzystać motyw z robieniem znaków w KNW, ale stwierdziłam, że... czemu nie? Zawsze coś. Przepraszam też za wszelkie dziury w mojej historii, ale nie przepadam za pisaniem tego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Najwyżej sprawę z tatuażami ustal później z Taihen, bo nie orientuję się w sprawach KNW. Myślę, że nie powinno być problemu. Poza tym przyjemnie czytało mi się kartę. Nieczęsto chwalę ludzi (właściwie prawie nigdy, hue), ale masz taki lekki styl pisania, że aż cię cytowałem innym. Well. ✕ AKCEPT.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach