Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 19.02.15 14:16  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Biedny Hexio. Apolyon nie miał najmniejszych problemów ze snem. Zarówno jako człowiek jak i jako kot potrafił się wylegiwać - jednak istniało dużo większe prawdopodobieństwo że zobaczyłbyś go wypoczywającego w formie kociej niż ludzkiej. Miał jakąś taką specyficzną umiejętność, że jego zapotrzebowanie - zarówno psychiczne jak i fizyczne - na wypoczynek dostosowywało się do ciała, w którym obecnie przebywał. Bo podczas kiedy w dwunożnej formie Apolyon lubił poleżeć dłużej w łóżku, szczególnie po harcach, tak nie potrafił na przykład przespać całego dnia. A jako futrzak? Nie miał z tym najmniejszego problemu.
Urocze, no nie?
Cóż, z tym śmiechem... no, mimo wszystko Apolyon nie znał Hexa. Nie miał pojęcia o tym, ze ten tak wnikliwie wszystkiemu się przyglądał i analizował. Znaczy no, teraz już dostał próbkę owego nawyku - na przykładzie chodziaćby tego wykładu o imieniu Apolyona - ale jednak są takie osoby, które mogły by pomyśleć, że kotowaty nabija się z nich, zamiast po prostu śmiać się serdecznie z tego dziwnego, acz uroczego gestu.
- Niemniej, miauczeć w tej formię też potrafię. - puścił mu oko rozbawiony, po czym wydał z siebie miauknięcie. I to wcale nie takie jakie wydałby człowiek udający kota. Prawdziwe, kocie miauknięcie.
Z tym słowem to było zwykłe przejęzyczenie. Apolyon doskonale wiedział, jakiej płci był Hex. Jak nie po wyglądzie, to po zapachu poznałby że jest to mężczyzna. Jednak faceci i babki nieco się różnili zapachami, tego się nie dało przeskoczyć. I cóż można powiedzieć więcej. Apolyon swego czasu w ogóle się nie odzywał, nie używał słów i zapomniał jakie reguły panowały podczas posługiwania się nimi. Musiał się nauczyć praktycznie od nowa kiedy dołączył do kościoła. Nawet teraz wcale nie mówił wiele, chyba że znalazł interesującego rozmówcę. No i nadal zdarzały mu się pomyłki.
Apolyon westchnął cicho, trochę z rezygnacją ale i z rozbawieniem, kiedy Hex wspomniał o nie myciu ręki przez tak długi okres czasu w przypadku gdyby zdarzyło mu się dotknąć proroka.
- Skoro tak bardzo chcesz to ci powiem. Prorokiem nie jestem, należę do Starszyzny. - wyjaśnił. No i miał nadzieję, że zielonowłosy jednak nie spanikuje. Bo w końcu jednooki nie wiedział jak chłopak zareaguje. Przyjemnie mu się rozmawiało tak na luzie i wdzięczny by był, gdyby tak zostało.
A co do wstydu... Apolyon nie miał go w ogóle. On mógł się kochać z drugą osobą na oczach wiernych i nie robiło mu to żadnej różnicy, dlaczego więc miałby się wstydzić położyć łeb na czyjejś nodze na której w sumie i tak przed chwilą leżał? To nie miałoby żadnego sensu.
Kiedy Hex zaproponował mu by przeniósł się na jego marynarkę, Apolyon od razu skorzystał. W końcu był kotem, wolał kiedy było mu wygodnie! Głowę także ponownie uwalił na udzie Hexa. A co!
Kiedy kotowaty wspomniał o ściskaniu w rękach anielskiego serca ociekającego krwią, w Hexie na chwilę zaszła jakaś zmiana i nie uszła ona uwadze Apolyona. Wytrzymał to intensywne spojrzenie, dostrzegł także kroplę potu która spłynęła po skórze zielonowłosego. Oho. A więc to w tym temacie coś jest na rzeczy. Żądza krwi? Niepohamowana? Nieposkromiona?
Apolyon nie pytał. Wyskrobywanie tego na światło dzienne nie pomoże w tej chwili Hexowi. Dobrze było więc zmienić temat, co też nastąpiło, kiedy kotowaty zapytał zielonowłosego o jego imię.
- "Sześć". Tak, znam znaczenie trzech szóstek. Troszeczkę się znam na wierzeniach tych durnych pierzastych trucheł. Szóstka była chyba też znakiem niedoskonałości, nie? "Siedem minus jeden". - popisał się swoją znajomością. Cóż, co nieco o aniołach oraz tym ich całym zaplutym bogu musiał wiedzieć, żeby znać rozmiar przepaści jaka dzieliła starą wiarę od nowej.
A potem Hex zadał pytanie o wiarę Ao. Oooo, mój drogi, to był temat rzeka. Lepiej niech przygotuje się na całkiem niekrótki wykład. Apolyon aż podniósł się z leżenia do siadu, żeby było mu wygodniej opowiadać.
- Ao jest Nową Nadzieją. Pojawił się, kiedy stary bóg postanowił opuścić świat. Można powiedzieć, że nas uratował. Wyobrażasz sobie jak tragiczny byłby świat bez boga? To wszystko co miało miejsce to właśnie tego wina. Nikt się nami nie opiekował. Ale pojawił się Ao. - zaczął wyjaśniać. Mówił z głębokim przekonaniem, w końcu sam w to wszystko wierzył. Oddałby życie za słowa, które wypowiadał.
- Wyznawcy Ao mają dwa zadania. Pierwszym z nich jest oczywiście głoszenie słowa Nowego Boga. Jeśli jego przykazania dotrą na każdy kraniec ziemi, wierzę że ziemia zostanie oczyszczona i zamieni się w raj. Wiąże się z tym oczywiście także drugie zadanie, którym jest wyplenienie pamięci o starym bogu. Wszystko co się z nim wiązało - jego sługi, kościoły, pisma a później wszelaka wiedza na jego temat. Wszystko będzie musiało zostać starte z powierzchni ziemi. - no to się ładnie rozgadał. - Są też dwa główne rodzaje ofiar, które składa się Ao. Z czyjegoś życia lub z uciech cielesnych. Nic nie raduje Ao bardziej niż widok jego dzieci, którym dobrze się powodzi i które odczuwają przyjemność. Ao jest dobrym ale też surowym ojcem. Głównym celem jest utworzenie wspomnianego już raju tutaj, na ziemi i to za naszego życia. Jaki sens ma to, co obiecywał stary bóg? Ogrody niebiańskie dopiero po śmierci? Z resztą, on odszedł i już nikogo tam nie wysyła. To Ao opiekuje się nami zarówno za życia jak i po śmierci.
Apolyon w końcu przerwał potok słów i wziął głębszy oddech.
- Doświadczyć Ao może każdy. - powiedział, kładąc dłoń na policzku Hexa. - Chcesz złożyć mu ofiarę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.02.15 18:11  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Hm, to dość ciekawa zależność. Na szczęście jednak - spokój i bezpieczeństwo w towarzystwie Hexa nie zależy od tego, jak wiele ludzkiego mięsa zje czy krwi wypije... Choć w sumie to nawet gorzej. Losowość jego charakteru i nieprzewidywalność zachowań bywa naprawdę straszna czasami. Dla niego nawet wbicie sztyletu w plecy swojemu towarzyszowi to coś, co stało się "bo tak". Nie może tego wytłumaczyć. Nie umie. Nie da się - on poprostu taki jest. Działa często w dużej zgodzie z własną podświadomością, która daje mu dość... Awangardowe sposoby działania, percepcji i myśli, a przez fakt postępującej degradacji mentalnej również sięga to też i takowej... Powodując że jego, nawet najbardziej podstawowe instynkty i pragnienia stoją często pod znakiem zapytania.
Zaiste urokliwe, w każdym razie.
No, może nie aż tak wnikliwie - jak było wspomniane, często działa podświadomie. To właśnie podświadoma myśl skłoniła go do tego, by wsłuchać się w barwę głosu w trakcie śmiechu, gdy tylko go usłyszał. Podświadome myśli zawsze docierają najszybciej do umysłu, głównie właśnie dzięki faktowi że nie trzeba ich rozmyślać. Poprostu są - i je wykonujesz, lub nie. Tak samo rozłożenie fonetyczne imienia Apolyona. Całkowicie bez powodu, ale jednak. Bo tak. Podświadomie. Ponownie.
Uniósł brew z uśmiechem na jego kocie miauknięcie, wydając zaraz po tym ciche, acz zafascynowane (hm, można się sprzeczać czy faktyczne czy zagrane) "oooch". No, mógł albo faktycznie nader się tym zaintrygować, albo i to zagrać, by nie wyszło to dość dziwnie. Jak wyszło? To zostawmy do opinii słuchaczy.
Och? Wiedział? A chce by Hex sprawił, że nie będzie tego pewien? Pomimo iż moc do modyfikacji ciała znacznie osłabła przez wyniszczany charakter i umysł - wciąż ją posiada. I jeśli tylko tego zechce - cała struktura mięśniowo-kostna i narządowa zmieni się na byle chęć oraz wyobrażenie, jak ma wyglądać potem. Zielonowłosy facet w żółtowłosą panienkę? Czemu by nie. Nie ma w tej kwestii... Nawet najmniejszego problemu. Jeśli tylko tego zechce - oczywiście.
Hm... To nie tak że aż tak chciał to wiedzieć. Podświadomie (ach, znowu ten wyraz i to znaczenie) krążył wokół tego tematu, aż w końcu się dowiedział... Że faktycznie ma przed sobą kogoś dość ważnego. A konkretnie - jednego ze starszyzny Kościoła.
- Rozumiem że to ten moment gdy padam ci do stóp i je całuje? Musisz mi wybaczyć... Ale tego typu uległość wykorzeniła się już ze mnie, choćbyś miał mnie torturować. - Uśmiechnął się zawadiacko, ukazując że zupełnie się nie przejął tym, że jest ze Starszyzny. Tak, było wspominane wyżej że słowa o nie myciu ręki były pół-serio, ale jednak... Jego forma szacunku jest różna. Ma go - owszem, ale nie taki jak wyjaśnił. To szacunek innego typu. Bardziej... Towarzyszki, przyjacielski. Powiedzmy.
Oj no, może i on nie, ale inni mogli by się wstydzić. Ale nie o innych tu mówimy, więc tak... No... No tak. Dokładnie tak.
Widząc aprobatę na słowa o marynarce przesuną się nieco dalej w bok, by Apolyon mógł się wygodnie ułożyć na materiale. Pomimo iż wysłużona - wciąż była dość gruba i bez problemu uprzyjemniała leżenie na chropowatej powierzchni kamiennego podłoża.
Och... Czyli jednak się wydał? Widać że element krwi skutecznie potrafi znieść z niego wszelakie maski i ukazać w nim prawdziwe "ja". O ile takowym można nazwać szaleńcze i niepowstrzymane pragnienie tej krwi. Picia, rozlewania... Byle by krwi. Jak najwięcej tego pięknego, szarłatnego osocza, o lekko metalicznym posmaku i zapachu przywołującym na myśl najbardziej skryte instynkty drapieżnika... Tak, Heksior, twoim zwierzęciem duchowym na dziś jest rekin. Tylko nikogo nie gryź za mocno i bez potrzeby.
Hm... Mógł by w sumie to wyjaśnić, ale skoro białowłosy nie chciał dopytać, to dobrze. Nie będzie musiał się rozwodzić, i zostaną póki co w miłej relacji "dziwny, zielonowłosy gość i białosierstne stworzenie koto-ludzkie". Tak, to dobra relacja. Tak sądzę.
- Hm... Nie znałem tego drugiego znaczenia, acz miło że powiedziałeś, przyda mi się... Widzę że nie jesteś zbyt przychylny oskrzydlonym, prawda? - Może nie powinien o to pytać, bo może się to pociągnąć dalej, aż do momentu gdy Hex przyzna się do bycia anielskim sługusem, Dżinem, niemal lokajem tych piórzastych istotek, których dobroć wprost się z nich wylewa...
Dziwne. Czemu nigdy nie widział jej wobec tych, którzy jej potrzebowali, a nie wobec tych, którzy byli bliski niebianinom?
No, to pytanie może i było dość... Rozwijające, acz faktycznie chciał poznać dogmaty Ao dogłębniej. Chciał wiedzieć. Więcej, głębiej, solidniej, potężniej, silniej. Chciał wiedzieć wszystko i czuć wszystko w związku z tą wiarą. Chciał być jej częścią. Może spróbuje dołączyć do poczetu Kapłanów Boga Ao? To w sumie dość dziwne... Dołączył do tej wiary z inną myślą, niż ta, z którą jest teraz...
Tak...
Może faktycznie się nawrócił? ...
Słuchał więc, z uwagą z jaką pytał, czyli naprawdę dużą. Łaknął wiedzy i odczuć. Chciał czuć tą wiarę w sobie, być jej w pełni wiernym, wyplenić z siebie pozostałe resztki wierzeń w to... Co zostawił za sobą. Nie przerywał mu ani na chwilę, widział jak wczuł się w rolę nauczania... Więc nie zamierzał mu przerywać. Ani pytaniami, ani gestami.
Z transu słuchania wybudziło go dopiero, gdy poczuł dłoń na swoim policzku. Ciepłą dłoń, całkiem miłą w dotyku... Pewnie to zasługa tego, że często jest to kocia łapka. One są milutkie w dotyku...
- Ofiarę? - Powtórzył, dopiero wybudzając się z transu słuchania i składając fakty. - Chcę poznać każdy aspekt wiary... Nie odmówię więc i ofiary... Lecz którą? Zabijesz mnie? - Bynajmniej nie mówił tego ani ze strachem, ani bez przekonania czy jako dowcip, bo jak sam mówił, są dwie, głównie ofiary. Z życia...
Lub aktu kreacji życia w wypadku kobiety i mężczyzny, a reszty... Cóż. Aktu cielesnej rozkoszy, po prostu. Wiedział po prawdzie którą konkretnie ma kotowaty na myśli...
Lecz mimo wszystko, jakaś podświadoma (o tak, znowu) myśl mówiła, że ta druga opcja też istnieje. Zwłaszcza że jako wymordowany, mógł może jakoś rozpoznać Hexa jako jednego z niebianinów...
Innego niż wszystkie, ale jednak stamtąd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.15 18:10  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
To było dość niepokojące, ale jednak Apolyon nie obawiał się przebywania w jednym pomieszczeniu z Hexem. Może dlatego że był po części kotem? A przecież widział w jaki sposób zielonowłosy reagował na te stworzenia. Już doświadczył delikatności z jego strony, uspokoił jego skołatany umysł. Istotnie, może i Hex bywał czasem w takim stanie że i najlepszemu przyjacielowi bez powodu wbiłby nóż w plecy, ale krzywdzić malutkiego bezbronnego kotka, który przed chwilą ukoił twój umysł mruczeniem? Może się mylił. Może w za kilka chwil Hex mógłby spróbować tego mruczka również zabić. Ale cóż, kot się nie bał.
Apolyon również wiele rzeczy robił podświadomie. Tylko że w jego przypadku to nazwałoby się raczej działaniem instynktownym. Istnieje tu spora różnica, ale jednak oba te rodzaje robienia czegoś miały ze sobą też sporo wspólnego. Instynktu można było posłuchać jednak lub nie. Zwykle, tak jak działanie podświadome, było podejmowaniem jakiejś akcji bez rozmyślania o niej. Oczywiście bardzo trudno było zignorować głosu, który mówił ci, że powinieneś coś zrobić bez zastanowienia się. Choć zdarzały się i takie sytuacje, ze się udawało.
Zaśmiał się cicho, widząc reakcję Hexa na Apolyonowe miauknięcie. A co, przecież czasem mógł zrobić coś śmiesznego. Widzieliście kiedyś miauczącego dorosłego faceta? No właśnie.
Co się tyczyło pewności kotowatego związanej z płcią Hexa... cóż, w tym momencie był mężczyzną tak? No właśnie. Zapachów ciała nie zmienisz, wraz ze zmianą płci zmieniłby się także aromat zielonowłosego. Jeśli więc zielonowłosy chciał się zmieniać, droga wolna, wtedy Apolyon, jeśli użyje wyrażenia "oboje" zamiast "obaj", będzie po prostu miał rację.
Kiedy mężczyzna rzucił tekst o kłanianiu się do stóp i raczej zerowej chęci na wykonanie podobnej czynności, Apolyon znów zachichotał.
- Masz szczęście, bo ja takich gestów nie żądam. Ale gdybym miał taki zwyczaj, pewnie miałbyś przekichane. - mruknął bawiąc się końcem swojego ogona. Zerknął jednak przelotnie na Hexa z błyskiem rozbawienia w oku - A kocią łapkę byś pocałował? - zażartował.
Jeśli chodzi o rządzę krwi jaką odczuwał Hex... Apolyon nie nazwałby tego "prawdziwym ja" zielonowłosego. Oczywiście mogło się zdarzyć, że ktoś faktycznie był tak bardzo żądny krwi. Ale Apolyon wolał myśleć, że Hex po prostu ma problem, z którym sobie nie radził. W końcu gdyby nie przeszkadzało mu to, że tak bardzo potrzebował od czasu do czasu wypruć komuś flaki i popatrzeć na wypływającą z jego zwłok czerwień, nie przyszedłby tutaj pokontemplować w ciszy, nie? Przynajmniej tak myślał Apolyon, no ale wiadomo że zawsze mógł się mylić. W końcu Hex mógł mieć zupełnie inne problemy, które przyszedł tutaj sobie w spokoju porozwiązywać, nie?
- Nic dobrego mnie z ich strony nie spotkało. - powrócił do bawienia się futrem ze swojego ogona. - W sumie to nawet przeciwnie. Zawiodły mnie. Wybrałem więc Ao. Nie lubię być neutralnym graczem.
Apolyon sam nie wiedział, jakby zareagował w momencie kiedy dowiedziałby się, że Hex jest jednym z tych istot, które niegdyś służyły aniołom. Nawrócił się na Aonizm, tak? Więc w dużej mierze można powiedzieć, że powrócił na dobrą ścieżkę. W końcu w kościele była jakaś dziewczyna która była aniołem, tak? Apolyon nie znał jej i nie chciał znać, ale wiedział że fascynował ją rytuał uśmiercania jej ziomków.
Kiedy doszli do tematu cech charakterystycznych dla religii Ao, Apolyon naprawdę mógł mówić całymi dniami. Ao był jego życiem, wychwalanie go - jego pasją. Dlatego też z takim zapałem opowiadał Hexowi wszystko co tylko chciał wiedzieć.
Kotowaty zdziwił się jednak, słysząc pytanie Hexa.
- Składanie siebie samego w ofierze jest dość rzadkie. Ao potrzebuje każdego wyznawcy póki kościół jeszcze nie jest potęgą jaką powinien być. - Apolyon zabrał rękę z policzka zielonowłosego.
Akt miłosny nie ograniczał się tylko do osobników przeciwnej płci. By złożyć ofiarę niepotrzebne było poczęcie dziecka. Sam akt dzielenia się rozkoszą był oddawaniem czci Ao samą w sobie.
- Chciałbyś poświęcić sam siebie? - kotowaty uniósł brew. Coś czuł, że czeka ich dość długa rozmowa. Podejrzewał, że będzie nadzwyczaj interesująca. Dlatego też wpadł na pomysł.
- Chodź, porozmawiamy o tym przy łyku czegoś mocniejszego. A potem powiesz mi, na jaką ofiarę się zdecydujesz.
Złapał Hexa za rękę, pomógł wstać i po chwili jaskinia była już pusta.

ztx2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.08.15 22:44  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Droga była kręta. Kamienne ściany nachylały się nad nimi, jakby chciały ucałować czubki ich głów, nie robiły tego jednak, zatrzymywane przez sklepienie, które dawno temu wydrążyli w skale poplecznicy Iona. Każdy z nich oświetlony był tysiącem pochodni lub świec, lecz im niżej schodzili, tym światło stawało się bardziej magiczne. Z ciepłego czerwonego blasku stawało się chłodniejsze, błękitne, z lekką domieszką zieleni. Niemal jakby znajdowali się pod wodą, lub jakby weszli do wielkiej muszli, którą opuścił krab pustelnik. Może i to miejsce mogło się wydawać straszne małemu chłopcu, jednak Taihen starała się zrobić wszystko żeby nie czuł lęku.
Nie czekała nawet aż poprosi o kontynuację historii. Wymyśliła ją gdy była mniej więcej w jego wieku, dorośli zaś łapali się za głowę gdy ją słyszeli. Była głupia, ale wszystko co jest głupie lecz działa, przestaje być głupie.
- Truskawki. Żeby wszyscy jedli same truskawki, wymyśliły bardzo sprytny plan. Każdy, kto próbował jeść je z innymi owocami dostawał silnego bólu brzucha i musiał szybko biec do toalety. - Otworzyła grube drewniane drzwi, które oddzielały ich od błyszczących tuneli. Wszystko po to by krewetki nie uciekły. Oczywiście, to wszystko właśnie dlatego. - Ludzie jednak nie zrozumieli tego planu. Myśleli, że owoce były po prostu zepsute i przestali je jeść. Truskawki były smutne z tego powodu. Postanowiły przeprowadzić inwazję. Najdzielniejsze wspięły się na grzbiety kotów, a te mniejsze i bardziej okrągłe osiodłały szczury i ruszyły na podbój świata.
Już byli bardzo blisko jeziorek. Przeciąg piął się korytarzami, głaszcząc nagą skórę na karku i plecach, jeśli tylko ktoś postanowił paradować z odsłoniętymi nerkami. Światła było tyle, że widać było wszystkie nierówności w sklepieniu. Tuż pod nimi wyłoniły się skalne stopnie, a gdy tylko na nie weszli, zza winkla wyjrzał kamienny brzeg oraz skrawek krystalicznie czystej wody. Coś poruszało się na dnie i na plaży. Setki światełek wędrowały, układając najbardziej niesamowite wzory. Sławne krewetki, czy też skarpetki, jak kto woli.
- Gdy wyruszyły ze swoich truskawkowych pałaców, dowodzeni przez truskawkową królową, ludzie zaczęli się bać. Owoce krzyczały groźnie i dźgały wszystkich ludzi ostrymi jak szpilki dzidami, robiąc im rany gorsze niż te po komarach. - Odruchowo potarła ramię, które w geście solidarności z truskawkami nagle zaczęło swędzieć. - Nie wiedzieliśmy co robić. Przecież to były małe, słodkie truskawki, które jedliśmy w sałatkach owocowych. Na szczęście były jeszcze zwierzątka, które nie przestraszyły się truskawkowej rewolucji. Wyczyściły swoje wąsy i pancerzyki i ruszyły do walki. Długa to była wojna, wiele truskawek w niej poległo, ale wygrali. Dzielni rycerze w czerwonych kubraczkach, waleczne krewetki, których wnuki i prawnuki widzisz właśnie tutaj, jak błyszczą i świecą niczym gwiazdki na dnie jeziorka.
Przykucnęła przy brzegu i wsunęła dłoń do wody. Zakręciła nią lekko, tworząc wiry na powierzchni. Krewetki na dnie poruszyły się niespokojnie. Część odpłynęła, inne zostały, kierując swoje czarne jak węgielki oczka w stronę wielkiej dłoni. Woda zaś była dość ciepła, wszak ogrzewały ją gorące źródła góry Shi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.08.15 21:54  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Sącząc kompot przysłuchiwał się opowieści z najwyższym poziomem zainteresowania, na jaki tylko stać dziecko zatrzymane intelektualnie gdzieś w okolicy lat sześciu. I ciągle spadało. W pewnym momencie przechylił nawet głowę na bok, jak nierozumiejący czegoś szczeniak i spróbował wyobrazić sobie świat, w którym panowały same truskawki tak wielkie, że sam Hiroki mógłby być wielkości ─ co najwyżej ─ ich pestki. Lubił truskawki, ale taka wizja niezbyt mu odpowiadała. A co, jeśli truskawki tak naprawdę żywią się ludźmi?
„... i dlatego...”
Hiroki zamrugał i odczekał chwilę, która dłużyła mu się w nieskończoność. Dlaczego nie kontynuowała? To było nie fair. Wszyscy zawsze kończyli opowieści w tak ważnych momentach! Jasnowłosy lekko wzruszył barkami, jakby na odczepnego, byleby tylko dokończyła historię.
Sąąą ─ burknął marudnie, zaciskając palce na jej szczupłej dłoni. Nie chciałabyś ich poznać, wiesz? Nooo... niektórzy są jeszcze całkiem fajni, może trochę przerażający i śmierdzą, a większość z nich ciągle chodzi w brudnych ubraniach. Sam widziałem taką wielką grupę znajomych Jinxa, którzy chyba wracali z plastyki, bo całe ubranie, a nawet twarz i ręce, i włosy, i buty mieli ubrudzone czerwoną farbą. I jest tam taki jeden... ─ Urwał, ale nieposłuszeństwo nadal malowało się na jego buzi. Spojrzał na Taihen błyszczącymi, choć przymrużonymi w typowym dla siebie „znużonym” wyrazie oczami i lekko wzruszył barkami.
Kto mu uszkodził palca?
Jinx ma takiego kolegę, który wszystkich bije. I powiedział, że jeśli sobie nie pójdę, to codziennie będzie mi łamał kolejne palce, ale nie mogę nic mówić Jinxowi. ─ Nieprzyzwyczajone do uśmiechu usta chłopca wykrzywiły się w grymasie, który prawdopodobnie właśnie uśmiech miały pokazywać. Uniósł nawet nieco brodę. To nie mówię. I ty też nie powiesz, dobra? To taka nasza tajemnica. Ale nie musisz się bać, Taihen z 3B, bo ja bym cię obronił, wiesz? Dziewczyn nie można bić.
Im głębiej, tym Hiroki był bardziej ─ paradoksalnie ─ zafascynowany. Choć przywykł do uroków zieleni skąpanej w słońcu, tunele rozjaśnione dziwnym światłem wywoływały w nim uczucie, którego wcześniej (jak mu się wydawało) nie odczuł. To ta niemożliwa do sprecyzowania dawka podniecenia, zaciekawienia, strachu i radości, która pchała ręce w paszcze wściekłego lwa, choć rozum podpowiadał, że to nie najmądrzejsze rozwiązanie.
Dodatkowego efektu nadawała opowieść, którą Taihen postanowiła jednak wszcząć. Chłopiec co jakiś czas kiwał głową, by dać jej znać, że uważnie jej słucha, a innym razem wtrącał się, żeby zapytać co znaczy jakieś dziwne, trudne słowo ─ „Inwazji?” … „Rewolucji?!”─ którego nigdy przedtem nie słyszał i nie rozumiał.
Tak skupiony był na losach truskawek, że gdy wreszcie dotarli do jaskiń wypełnionych po brzegi krewetkami, potrzebował dodatkowego czasu, by się ocknąć. Wpatrywał się w twarz Prorokini, jakby była najcenniejszym obrazem, brakującym mu w kolekcji, a gdy tylko zaserwowała mu zakończenie przez krótką chwilę stał z otwartą buzią, bo jego szczęka sama postanowiła zmienić położenie na niższe.
Ale super! ─ krzyknął nagle, choć jego usta ledwo drgnęły. Odwrócił się gwałtownie ku wodzie i padł na kolana jakby sama truskawkowa królowa stanęła tuż przed nim. Obie dłonie uderzyły o ziemię chwilę po tym, jak zrobiły to kolana i choć skrzywił się na ostre szarpnięcie bólu złamanego palca, prędko skupił się na przyglądaniu świecącym zwierzątkom. Jesteś niesamowita! Skąd znasz takie fajne historie? ─ Zgiął łokcie, by móc przybliżyć nos do tafli wody. Dziesiątki małych, czarnych, wyłupiastych paciorków wpatrywało się prosto w niego, a on odpowiadał im spojrzeniem stalowych tęczówek. Kiedy będziemy mogli się wykąpać?

|| To najfajniejsza bajka dla dzieci jaką słyszałem. B|
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.08.15 15:47  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
A więc tak się to wszystko potoczyło. Będzie musiała w wolnej chwili porozmawiać z Jinxem na temat jego znajomych z, ahem, plastyki. Ale to w wolnej chwili, jak już wszystko wróci do normy. Teraz wyciągnęła mały palec do chłopca, chcąc złożyć mu obietnicę. A kto ją złamie połknie sto szpilek, czy jak to tam leciało.
Uwielbiała dzieci. Nic nie dawało jej tak porządnego energetycznego kopa jak para wielkich szczerych oczu wpatrzonych w jej twarz. Zachwyt banałami, bezgraniczna ufność i mimowolne poszukiwanie bliskości. Każdy, kto dostrzegł u dziecka te wszystkie cechy nie mógł nie lubić dzieci. Były cudowne, tak jak teraz Hiro, gdy w końcu dotarła do końca historii i powędrowała z nim nad brzeg jeziorka, żeby zajrzeć w czarne ślepka fluorescencyjnych krewetek.
Widziała, jak pod taflą przejrzystej wody poruszają ogonkami przypominającymi wachlarze, a cienkie wąsiki falują razem z ruchem wody.
- Skąd znam takie historie? Czasem tu przychodzę, a one mi opowiadają swoje przygody. Nie wyobrazisz sobie jakie rozmowne potrafią być krewetki gdy potrafisz słuchać. - Puściła oczko do chłopca i wsunęła bosą stopę do letniej wody. Świecące zwierzątka rozpierzchły się szybko, ale za chwilę wróciły, żeby połaskotać skórę Taihen swoimi pyszczkami. Kobieta zachichotała. - Może też spróbujesz? Dają całuski, tylko musisz zdjąć skarpetki, bo Jinx pewnie będzie krzyczał. A co do pływania, to ty mi powiedz. Można wchodzić do wody po jedzeniu?
Poczekała chwilę, żeby chłopak się zastanowił i odpowiedział na pytanie. Dopiero jeśli w ogóle nie wiedział o co go pyta, to podsunęła, że może dostać skurczu, jeśli wejdzie do wody do godziny po jedzeniu. Nawet przeżyła chwilę konsternacji, zastanawiając się, czy kilka kęsów w połączeniu z kąpielą może mu zaszkodzić. Być może, w końcu Desperaci mieli okropnie skurczone żołądki przez brak regularnych posiłków.
W końcu jednak wzruszyła ramionami.
- W sumie to tu nie jest głęboko. Chodź, spróbujemy złapać krewetkę. Jak postawisz ją w słoiczku przy łóżku, to będzie ci szeptała ładne sny na dobranoc. I odgoni koszmary swoim światełkiem.
Szkoda, że w życiu nic nie było aż tak proste. Ale nie to było teraz istotne. Włożyła drugą stopę do wody i wstała. Tafla sięgała jej do połowy łydek, chłopak tym bardziej nie mógł się utopić.
Wskazała też na kilka słoików stojących w jednej z wnęk jaskini. Czasem mali chłopcy mieszkający w arteriach świątyni przychodzili tu i też łapali krewetki. Pomagały im one zwalczyć lęk przed ciemnością. I były o wiele bardziej pocieszne od patyczaków. Czy innych świetlików.
Przykucnęła w wodzie po kolana i zanurzyła w niej ręce, starając się capnąć jedno ze zwierzątek. Niestety, pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem, ale uroczo było patrzeć na stworzonka machające z całych sił swoimi krótkimi nóżkami.
- To chyba będzie trudniejsze niż myślałam.
Ale przynajmniej mieli zabawę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.09.15 0:16  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Niemożliwe! ─ Znów w jego „głosie” pojawił się ten nienaturalny, dziecięcy wydźwięk czystej fascynacji, a mimo wypowiedzianego słowa, uwierzył jej natychmiast. Widać to było w błyszczących oczach, na których położył się obraz ledwo poruszanych przez ogonki krewetek fal.
Czyli muszę nauczyć się lepiej słuchać, tak? A może one po prostu za cicho mówią? Umieją głośniej?
Wpatrzył się w małe stworzonka, które nagle rozpierzchły się na bok, spychane niewidzialną ręką. Hiroki wyprostował łokcie i spojrzał z zaskoczeniem na wchodzącą do wody Taihen.
Całuski? ─ Zmarkotniał na moment, wysuwając język z cichym „bleh”. Tyle, że prorokini miała pewną, dość istotną wadę. A przynajmniej była to wada z perspektywy Hirokiego, bo... zbyt łatwo potrafiła manipulować szczenięcym zainteresowaniem. Nawet jeśli chwilę temu wyglądał, jakby zjadł coś obrzydliwego, to teraz po grymasie nie pozostał żaden ślad. Uniósł za to spojrzenie na sklepienie, szukając tam jakiejś podpowiedzi.
Nic jednak inteligentnego nie wpadło mu do głowy. Przechylił więc czerep na bok, jak szczenię, które nie rozumie od dawna trenowanej komendy i spojrzał błagalnie na Taihen, szukając w niej pomocy.
Ze smutkiem pokiwał głową na jej tłumaczenie ─ czymkolwiek w ogóle był potwór imieniem „skurczu” ─ a potem usiadł na piętach, jakby nagle przestał mieć ochotę, by wejść do wody.
„W sumie to tu nie jest tak głęboko...”
Ożywił się.
Jeden pstryk, a dzieciak poderwał się do pionu. Niezdarnie zajął się zdjęciem butów, a potem skarpetek, które i tak były za duże o kilka rozmiarów i wszedł niepewnie do wody, marszcząc ruchem gładką powierzchnię podziemnego jeziorka. Poruszał się z zaskakującą powolnością i ostrożnością, bo bał się, że przypadkiem nadepnie na jakąś krewetkę i ją wyłączy. Na... ─ Przystanął i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami. Naprawdę?! A... a złapiemy też dla Jinxa? On źle sypia. I dla jego kolegi? Może jak taka krewetka będzie mu opowiadała bajki, to będzie lepszy i przestanie tak bić?
Posłusznie podszedł do półki, by zabrać stamtąd dwa słoiki ─ czyli tyle, ile był według siebie w stanie unieść ─ a potem podreptał do Taihen. Podał jej jedno szklane naczynie i pochylił się, oburącz ściskając pojemnik, otworem do dołu. Zaatakował raz, ale zrobił to tak niepozornie i tak gwałtownie, że krewetki pouciekały, nim wbił słoik w ziemię. W wodzie wzniósł się tylko tuman ziemi, a sam Hiro mruknął coś niemo pod nosem.
Ale szybkie! ─ Uniósł naczynie i spróbował raz jeszcze. I kolejny, następny, jeszcze jeden... Mimo niepowodzeń, na twarzy malowało się pełne zmobilizowanie. Najwidoczniej nie miał zamiaru rezygnować z misji. W końcu taka świecąca krewetka przy łóżku, to klawa rzecz, nie? Ej, Taihen! ─ szepnął, kucając nieopodal niej, znów polując na drżące pod wodą stworzonka. Tym razem próbował być cicho i nie robić nagłych ruchów. Co one jedzą? Bo nie wyglądają na głodomorów...
Na sekundę obejrzał się na nią, ale potem znów wrócił do obserwacji swoich malutkich ofiar.
Ty też nie wyglądasz. A może ktoś cię bije albo na ciebie krzyczy? Bo mama mówiła, że jak tak jest, to dzieci nie chcą jeść, bo cały czas myślą o tym biciu i krzyczeniu i robi im się niedobrze, i to dlatego, wiesz? ─ Słój opadł do wody, a usta Hirokiego wykrzywiły się, jako komentarz na porażkę. Bo jak tak, to możesz mi powiedzieć, a ja cię obronię. W końcu jesteś fajna, nie?
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.15 15:49  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Ciężko było się nie roześmiać. Dźwięczny śmiech odbił się od ścian, widząc zdziwione ślepia chłopca.
- Słuchanie jest bardzo trudne, nawet dorośli mają z nim często problem. Ale może, kto wie...
W jej głowie przebiegła myśl, że może zbyt często zmienia temat, zmuszając chłopca do nadmiernego skupienia, ale ciężko było się powstrzymać na widok niemal całej palety emocji zmieniającej się niemal tak często jak u kobiety. Pogłaskała go po włosach i skinęła głową. Przecież to oczywiste, że mogli złapać też krewetkę dla Jinxa, w jeziorku było ich tyle, że raczej nie zabraknie dla połowy Desperacji. Tylko pewnie zajęłoby im to kilka lat, zwierzątka były wyjątkowo szybkie, co chłopiec zdążył już zauważyć.
Taihen zabrała od niego słoik i przyjrzała mu się uważnie. Zakrętka się dobrze zamykała, a szklane naczynie było dosyć czyste, choć nie pachniało tym czym pachnieć powinno. W sumie jego zapach kojarzył się kobiecie z kiszonką, a takiego mieszkania raczej nie chciałby nawet przeciętny Rosjanin. Chyba. Kto wie. Całe szczęście, że pod wodą nie było czuć żadnych woni, a same krewetki nie miały nosków.
Zamarła na chwilę, przyglądając się jak robi to chłopak, a potem sama przykucnęła, mocząc przy tym cały dół sukienki. Położyła słoik na boku na dnie i przytrzymała go żeby nie odpłynął.
- Widzisz to zielone co rośnie na kamieniach pod wodą? - Chciała wskazać palcem na glony, ale jeden ze skorupiaków z zaciekawieniem zbliżał się do słoika, badając go wąsikami. Zamarła, czekając, aż wkroczy do szklanej pułapki. - Jeśli do słoika wrzucisz też taki kamyk, to sam będzie obrastał, a twoje zwierzątko nigdy nie będzie głodne.
Już chciała dosunąć wieczko do słoika i uwięzić ofiarę, gdy w ostatniej chwili się potknęła i wylądowała kolanami w wodzie. Skorupiak szybko wypłynął, uciekając niemal na drugi koniec jeziorka. Westchnęła cicho i zaczęła całą operację wabienia krewetek od początku. Całe szczęście, że nie były zbyt strachliwe i ciekawiło je wszystko co tylko weszło do wody. Penie właśnie dlatego kilka otoczyło nogi Hiro, uciekając tylko jak robił jakiś gwałtowniejszy ruch. Ale i tak czuł to samo łaskotanie co wcześniej rudowłosa. Te same całuski.
- Czemu ktoś miałby na mnie krzyczeć? - Spojrzała na chłopca, starając się zrozumieć skąd wzięły się jego pochmurne myśli. Zmarszczyła nieco brwi, zatroskana. - Jestem tak jakby mamą wszystkich, którzy nie mają gdzie spać i przychodzą tutaj. Nie mają powodu żeby na mnie krzyczeć.
Poczłapała kilka kroków do Hiro i bez słowa go objęła, zapominając na moment o dryfującym słoiku, w którym tkwiła spanikowana krewetka.
- Widziałam jak jadłeś truskawki, jesteś chyba największym głodomorem jakiego widziałam, ale czy to znaczy że nikt cię nie bije? Albo nie krzyczy? To nie zawsze tak wygląda jak mówisz, ale to nic. Ważne żeby jeść, bo inaczej nie będzie się miało sił żeby obronić siebie i bliskich, prawda? - Zerknęła na słoik i rozpromieniła się. - I chyba mamy pierwszą krewetkę.
Całe szczęście, że słoik dryfował otworem nad powierzchnią wody, bo już dawno by im uciekła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.10.15 22:10  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Będzie? Serio? Nie wkręcasz? – Rozejrzał się natychmiast dookoła, w poszukiwaniu obrośniętych glonami kamieni. Ciężko było ich nie dostrzec pod czystą taflą wody, bo choć ich kształt falował w rytm wolnych kroków chłopca, wyróżniały się pośród malutkich krewetek i piasku. Już nawet się schylał po jednego, już dłoń wślizgnęła się do cieczy, już palce musnęły powierzchnię... ale zatrzymały się, gdy i sam Hiroki zerknął na Taihen, lekko przekrzywiając głowę na bok. Wyprostował się bardzo powoli, jakby nie chciał się narazić jej gniewowi i zmrużył szare ślepia, na koniec wzruszając niedbale barkami.
Nie możesz być mamą wszystkich, którzy nie mają gdzie spać. Bo ja nie mam, a moja mama wygląda inaczej. Mimo wyrzutu w tonie „głosu” nie był na nią zły. Widać to było po tej niezmywalnym, wręcz cholernym uwielbieniu wpisanym już na amen w pogrążoną szaleńczą chorobą tęczówkach. Chciał coś nawet dodać, ale jego usta ledwo się rozkleiły, a poczuł szczupłe ramiona kobiety na swoich barkach.
Oh? – wymsknęło mu się, gdy mrugał zaskoczony, z policzkiem na jej piersi. Szybko jednak słoik wyślizgnął się z jego dłoni i plusnąwszy żałośnie w wodę, zagłuszył cichy pomruk chłopca, który wspiął się rękoma po jej plecach i mocno wtulił się w prorokinię, nieświadom nawet, jak wiele spojrzeń próbowałoby go teraz zabić, gdyby tylko dostały się tu cudze pary oczu. Zamknął mocno powieki, wzmacniając nieco i tak niezbyt imponujący uścisk, jakby nie chciał już nigdy wypuszczać jej z objęć.
A gdy tylko zaczęła zadawać pytania, zakłopotał się prędko. Schował twarz w jej ubraniu, chcąc ukryć policzki przyprószone jasnym różem – był pewien, że coś takiego nie przystoi chłopcu... tfu!, mężczyźnie w jego wieku.
To... to znaczy... – wystękał bezradnie, luzując uścisk i odsuwając się od niej nieco. Wsunął jednak rękę pod jej dłoń i złapał ją w palce, zaciskając na moment usta tak mocno, że wargi zniknęły formułując się w wąską kreskę. W końcu jednak zrezygnował. Pokręcił przecząco głową, aż rozwiały się wszystkie jego kosmyki i spojrzał na nią z dołu.
Rozpromieniła się.
Więc i z niego uszło dziwne uczucie rozgoryczenia. Zerknął w tym samym kierunku i usta nie potrafiły pozostać w obojętnym wyrazie. Kąciki uniosły się, a jego oczy ponownie zabłysły.
No nie! – rzucił głośno, wręcz huknięciem wtargnął do umysłu kobiety. Podszedł prędko do słoika i wziął go w dłonie, podnosząc do góry i wyciągając go w jej stronę. Ale masz farta! Jak to zrobiłaś?! Ja cały czas poluję i nic mi nie wychodzi! A chciałem jeszcze dla Jinxa, mamy i tego brzydala... – Wraz z ostatnim jęknięciem zaczął w panice rozglądać się za swoim słoikiem.
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.11.15 21:48  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Nie możesz być moją mamą.
Uśmiechnęła się lekko, kręcąc głową. Fakt, nie była, ale to ona go teraz przytulała, chcąc choć na chwilę zapewnić mu odrobinę bezpieczeństwa. Prawą ręką potarmosiła jego włosy, lewą zaś przygarnęła chłopaka bliżej siebie.
- Jestem zastępczą mamą. Albo ciocią - wyjaśniła spokojnie, szukając spojrzenia poplamionych ślepi. - Jak chcesz twoją też mogę być. Chodzilibyśmy na spacery, zbierali kasztany w lesie albo lepili bałwana.
Jego uwielbienie nie było jednostronne. Kobieta zdecydowanie marzyła żeby mieć własne dzieci, żeby wychować je w przyjaznym otoczeniu, w miejscu, gdzie nie będą musiały na każdym kroku walczyć o własne życie. Ale zanim stanie się coś podobnego zapewne minie jeszcze bardzo, bardzo dużo czasu.
Coraz częściej podobne myśli zaprzątały jej głowę, a przecież nie powinny. Niepotrzebnie produkowała monologi w kierunku chorego chłopaka, zdała sobie z tego sprawę gdy zobaczyła jego strapioną minę. Chciała wyciągnąć rękę na zgodę, ale miny Hiro zmieniały się jak w kalejdoskopie. Tak szybko zapominał, taki był niewinny.
A entuzjazm szybko się udzielał.
Też powiodła spojrzeniem za chłopakiem, szukając kawałka szkła, ale zamiast tego zaatakował ją słoik z krewetką. Uniosła go i spojrzała na zwierzątko, które w lekkiej panice obijało się wąsami o ścianki więzienia. Zakołysała nim, wydobywając z pancerzyka trochę więcej blasku.
- Poczekaj, może do twojego też sama wejdzie, niech sobie pływa. - Naczynie unosiło się już kilka kroków dalej, a zwierzątka podpływały do niego coraz bliżej, jakby w ogóle nie nauczyły się na błędach swoich poprzedników. - Możesz nazbierać trochę jedzonka dla tej... Właśnie!
Spojrzała bardzo poważnie na chłopca, wręczając mu oficjalnie słoik. Krewetka wywinęła koziołka w wodzie i wystawiła jedno z oczek na powierzchnię. Ach, te zmutowane owoce morza.
- Jak ją nazwiesz? Każdy przyjaciel powinien mieć jakieś imię.
Złożyła usta w dzióbek, zastanawiając się przez chwilę po czym klapnęła w chłodnej wodzie, pozwalając by zmoczyła resztę sukienki i koniec rudego kucyka. Była całkiem przyjemna, ale kobietą i tak wstrząsnął dreszcz. Odchyliła głowę do tyłu, pozwalając by ją połaskotała w czółko.
- Co mam zrobić, Ao? Jak tak dalej pójdzie to zostanę sama... - szepnęła, a jej głos rozniósł się echem po jaskini razem z westchnieniem. Zamknęła oczy i zamarła w bezruchu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.15 1:01  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 2 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Wlecieli na feniksie i chociaż Jinx był nieprzytomny, to wciąż cholernie seksowny. Nieważne jak jego ciało zostało rzucone, i tak układało się w pozycji modeli skąpanych w szkarłacie krwi, muskanych promieniami słońca i owiewanych poranną jutrzenką skraplani świeżą rosą z łąki.

*sparkle w tle*
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach