Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Cel - zdobycie umiejętności kradzieży kieszonkowej.
Miejsce akcji - M-3
Czas akcji - przeszłość
Przyczyna - z powodu ewolucji postaci i charakteru gry na forum robię teraz z Luki bardziej złodziejkę niż skrytobójczynię, więc wypadałoby jej dorzucić adekwatnych umiejętności. A poza tym już wcześniej chciałam napisać jakiś urywek z jej przeszłości.
Dramatis personae: Luka i NPC.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Akt 1
1. Powolne przełamywanie oporów psychicznych i motyw pierwszej kradzieży

Środek wiosny. Środek miasta. Grupka pięciu uczennic szkoły ponadpodstawowej, w regulaminowych, marynarskich mundurkach radośnie szła chodnikiem pośród sklepów z ubraniami, wymachując torbami i plotkując o znajomych, nie przejmując się niczym, poza nieszczęśliwymi miłościami i zbliżającym się sprawdzianem z matematyki. Czym w końcu mogłyby się przejmować? To M-3, nie Desperacja, tutaj trzynastolatki zajmują się nauką, a nie żebraniem, prostytucją lub mordem.

- Mio chyba ostatnio przytyła, nie sądzicie? – zapytała jedna z nich, brązowooka Yukiko, odwracając głowę do pozostałych dziewczyn. Odpowiedziały jej chichoty.
- Ale prawie wszystko poszło jej w piersi! To okropne, dlaczego jej mogą, a mnie nie – westchnęła Kumie, najniższa i najbardziej dziecięca z całej grupy.
- Nie ma czego zazdrościć, pewnie tylko będzie jej niewygodnie – rzuciła idąca z tyłu, najwyższa dziewczyna. Wyróżniała się z grupy nie tylko wzrostem; jej rysy wyglądały o wiele bardziej zachodnio, niż rysy pozostałych. Poprawiła długie, brązowe włosy związane w kucyk. – No i zaraz chłopcy zaczną rzucać w jej stronę głupie komentarze, tak jak do Chiyo.
- Ja tam nie będę narzekać, jeśli skupią się na chwilę na niej – Chiyo nie wyglądała na zachwyconą, że stała się głównym tematem rozmowy. Zbyt szybka dojrzałość zapewniła jej masę kompleksów. Zmieniła temat.
- Właśnie, Luka, czy to prawda, że Tony zaprosił cię do kina?
- Prawda, ale odmówiłam. Tony? Proszę was – trzynastoletnia Luka zaśmiała się. To jeszcze nie był ten czas, żeby zaczęła się interesować kimkolwiek, a już na pewno nie niższym od niej o głowę Tonym.

- Czekajcie! – Julia, do tej pory skupiona na oglądaniu wystaw i ignorująca rozmowę, zatrzymała całą grupkę. Z zachwytem wskazała pozostałym dziewczynom witrynę sklepową.
- KOKOkim ma nową kolekcję!
Odpowiedziały jej rozemocjonowane okrzyki zachwytu i uczennice masą wpadły do sklepu oglądać nowe ubrania. Tylko jedna z nich nie wydawała się specjalnie uradowana z tego powodu.
Czym mogą przejmować się dziewczęta z M-3? Przecież nie jedzeniem, wodą bądź chorobami. Nie wizją zbliżającej się śmierci, nie bandami szaleńców, nie dzikimi bestiami.
Pieniędzmi.
Wszystkie dziewczyny, Yukiko, Chiyo, Kumie, Julia, pochodziły z bogatych, bądź średnio zamożnych rodzin. Chociaż nie dostawały przesadnie dużo pieniędzy, ich tygodniówki spokojnie wystarczały na szał zakupowy od czasu do czasu, zwłaszcza w połączeniu z noworocznymi i urodzinowymi prezentami.
Fundusz dla sierot, z którego Luka dostawała pieniądze, ledwo wystarczał na kupienie kosmetyków. A i tak dziewczyna wydawała jego połowę na jedzenie na mieście, chcąc dotrzymać kroku pozostałym.

Chiyo obejrzała się na koleżankę.
- Coś się stało?
Luka zaśmiała się tak nonszalancko, jak tylko była w stanie.
- Zamyśliłam się. Jest coś fajnego? – Razem z niższą dziewczyną zaczęły przeglądać nowe rzeczy.
- Spodnie, ale to raczej nie dla nas… - Chiyo odrzuciła fioletowe jeansy na bok; na nią byłyby za ciasne, na Lukę za krótkie.
- O, ta spódnica jest śliczna! – W istocie, plisowane spódnice w fioletowo-miętowo-białą kratkę wyróżniały się spośród reszty ubrań. Dziewczyna zgarnęła dwie w odpowiednich rozmiarach i zaciągnęła koleżankę do przymierzalni.
- Chodź, chociaż przymierzysz. – Chiyo jako jedyna zdawała sobie sprawę z problemów Luki; chociaż cała klasa wiedziała, że ich koleżanka Irving nie ma rodziny i wychowuje się w Ośrodku, mało kto zastanawiał się nad tym, skąd i ile pieniędzy ma. Większość sierot w dodatku miało dostęp do pieniędzy swoich zmarłych rodziców, co pozwalało im prowadzić właściwie normalne życie.

Luka nie wiedziała, dlaczego w jej przypadku tak nie było. Podejrzewała, że ma to związek z tym, że jej rodzice byli imigrantami, tak przynajmniej zdawali się sugerować Opiekunowie. Byli imigrantami, więc pieniądze zamiast do niej poszły do rządu, który utrzymuje ją i inne dzieci.
Wydawało się to rozsądne, ale za każdym razem, gdy inni wychowankowie przynosili kolejne słodycze, zabawki i ubrania nie mogła powstrzymać rodzącego się w sercu poczucia krzywdy.

- Na mnie jest za długa – westchnęła Chiyo, chcąc wypełnić ciszę. Zerknęła na drugą dziewczynę i jej oczy rozszerzyły się.
- Yukiko, chodź zobaczyć! – zawołała koleżankę czekającą na zwolnienie przymierzalni.
- Wow, Luka, musisz ją kupić! – Yukiko wyglądała na zachwyconą. Westchnęła z lekką zazdrością. – Też chciałabym być wysoka, na tobie wszystko lepiej wygląda.
Nieco zimne barwy przyjemnie kontrastowały z opaloną skórą trzynastolatki. Długość – idealna; spódnica sięgała jej dokładnie do połowy łydki, lekko rozszerzając się u dołu. Krój, chociaż prosty, sprawiał, że wyciągnięta figura Luki wydawała się mieć wcięcie w talii, którego ostatnio zaczynała zazdrościć innym dziewczynom.
- Zastanowię się – odpowiedziała krótko, marszcząc brwi. Zwykle tak odpowiadała; prościej było unikać tematu, niż przyznać się, że nie było jej stać. Nie chciała wzbudzać litości.
- Zawsze tylko się zastanawiasz, po czym nic nie kupujesz. Zaszalej trochę – zaśmiała się beztrosko Julia, zaglądając do tłoczących się w jednej przymierzalni koleżanek. Yukiko sięgnęła po metkę z ceną, na którą Luka nawet nie chciała patrzeć.
- 12 tysięcy yenów. To prawie jak nic! Weź ją, naprawdę – kusiła, osiągając jedynie, że już i tak zły nastrój koleżanki stał się jeszcze gorszy. W milczeniu zdjęła spódnicę i spojrzała na zegarek.
- Muszę znikać, zaraz mamy zbiórkę. Może w sobotę uda mi się wyrwać na dłużej – pomachała reszcie i zniknęła ze sklepu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

2. Okazja do kradzieży i dzika gimnastyka mentalna w celu zracjonalizowania jej

Siedziała w milczeniu w autobusie. W takich momentach na filmach ludzie zwykle kładą głowę na szybie – pomyślała niechętnie. Spojrzała w stronę okna i na próbę przyłożyła czoło do chłodnego plastiku; wibracje pojazdu niemal od razu zaczęły jej przeszkadzać.

Same bzdury – ponury nastrój zaczął rozprzestrzeniać się, zagarniając wszystkie strefy jej życia. Po co właściwie zgadzała się, żeby wydawać tyle na głupoty? Zawsze po wyjściu z dziewczynami obiecywała sobie, że następnym razem będzie się kontrolować, ale w ferworze zabawy przekraczała wszystkie swoje granice. I zostawała z 300 yenami już w połowie miesiąca.
To niesprawiedliwe – przemknęło jej przez myśl, czując, jak pod zaciśniętymi powiekami zbierają się łzy. Niesprawiedliwe! Czemu tylko pieniądze jej rodziny poszły do rządu? Czemu innych nie? Czemu miasto ograbiło ją z ostatniej – jedynej – pamiątki po rodzicach? Nie znała ich; nie wiedziała nawet jak wyglądali. Nie wiedziała, na jakim cmentarzu leżą. Opiekunowie zdawali się sugerować, że ich zwłoki zostały wysłane z powrotem do M-1, do jakiejś dalszej rodziny. Ale jeśli tak, to czemu Luka nie została wysłana razem z nimi? Czemu „rodzina” chce martwych ciał, a nie żywego dziecka?
Bo żywe dziecko… nastolatka – poprawiła się w myślach Luka – generuje koszty. Wszystko sprowadza się do pieniędzy.

Pomyślała o tej spódnicy. 12 tysięcy… Gdyby odłożyła pieniądze z dwóch i pół miesiąca, mogłaby sobie na nią pozwolić. Może spróbowałaby się u kogoś zadłużyć? Ale czy to opłacalne, przecież jeśli tak zrobi, to przez ponad dwa miesiące nie będzie mogła wyjść nigdzie indziej niż do szkoły, parku i biblioteki. Bo przecież nie pójdzie z dziewczynami na miasto tylko po to, by stać z boku i przyglądać się. Luka nie przeżyłaby takiego wstydu. Może gdyby powiedziała, że jest na diecie…? Nic z tego, nie uwierzą. Uwierzyłyby każdemu, tylko nie jej. Za bardzo lubiła jedzenie, no i prawda była taka, że tkanka tłuszczowa po prostu się jej nie trzymała. Może to kwestia wzrostu.

Ponownie spojrzała na szybę. Dlaczego w filmach rzeczywistość wygląda o wiele lepiej, niż naprawdę? Komu chce się oglądać kłamstwa? Czy filmy nie powinny być odbiciem życia, tak, jak odbijający się w oknie siedzący obok mężczyzna w garniturze?

Rozmyślania przerwała kontrola biletów. Znowu. Ostatnio pojawiali się coraz częściej. Luka machnęła kontrolerowi swoją przepustką przed nosem – jako dziecku z Ośrodka przysługiwały jej darmowe przejazdy, przynajmniej tyle miasto dla niej robiło – i pewnie wróciłaby do swoich ponurych myśli, gdyby nie fakt, że biznesmen siedzący obok najwyraźniej nie miał biletu. Zrobiło się lekkie zamieszanie, któremu trzynastolatka przyglądała się z pewną satysfakcją; miło było widzieć, jak ktoś inny poza nią ma problemy. Mężczyzna stękał słowa protestu, argumentując, że zwyczajnie zapomniał aktywować przepustki, za co absolutnie nie powinien być karany. Kanar zbył te słowa; biznesmen nie miał innego wyjścia, jak zapłacić. Niechętnie podsunął kontrolerowi ID, pozwalając, by ten pobrał odpowiednią ilość pieniędzy z konta.
Luka pokręciła głową. To było takie głupie i bezsensowne; patrząc po jakości garnituru, mężczyzna ewidentnie miał pieniądze, a wykłócał się o te parę tysięcy jakby zależało od nich jego życie. Poczuła zniechęcenie. Czy ona sama, fantazjując o rzeczach, na które jej nie stać nie była mu w jakiś sposób podobna?

Nie – jej trzynastoletni umysł mierziła sama możliwość identyfikacji z kimś takim. Ja nie chcę pieniędzy dla pieniędzy, ja chcę rzeczy. Ubrań. Jedzenia. Zabawy. Koleżanek – pomyślała i zaraz zawstydziła się. Czy naprawdę tak nisko myślała o dziewczynach? Przecież nie porzuciłyby jej tylko dlatego, że była biedna. Nie były takie i doskonale o tym wiedziała. To wstyd i zazdrość podpowiadały jej te myśli. I poczucie poszkodowania. Gdyby ona miała pieniądze, nie martwiłaby się o takie drobiazgi jak kara za przejazd, tak jak ten idiotyczny biznesmen…

Zasnął. Luka zauważyła to, spoglądając na niego z niechęcią. Głowa lekko przekrzywiła mu się, ręce luźno opadały, zajmując trochę więcej miejsca, niż powinny. Ze zdziwieniem spostrzegła, że nie nosił identyfikatora na ręce. Czarny pasek wystawał z kieszeni marynarki; bardzo niewielu ludzi tak robiło, nie tylko było to nieporęczne, ale również ryzykowało się w ten sposób zgubienie ID, a z wyrobieniem nowego zawsze było dużo ceregieli.

Nagle uderzyła ją myśl, którą od razu odrzuciła jako niedorzeczną. Myśl jednak wróciła, jakby zatopiła haki w jej umyśle, zabezpieczając się przed zbyt szybkim wyplenieniem. Poczuła, że jej serce zaczyna bić szybciej. Ciągle wmawiając sobie, że jest głupia za takie fantazjowanie, podniosła się lekko i rozejrzała się. To nie była popularna linia, a teraz, poza godzinami szczytu, autobus był prawie pusty. Tylko jakiś student akademii stał parę metrów od niej z teczką, a z tyłu pulchna kobieta rozmawiała przez telefon.

Nie, nie zrobi tego. To by było złe. Złe. Nie ma najmniejszego prawa tego zrobić. A poza tym to przestępstwo i na pewno trafiłaby do więzienia. A w więzieniu na pewno jest gorszy rygor niż w Ośrodku i szkole razem wziętych.
Nie, nie zrobi tego, nawet, jeśli mężczyzna nie zasługiwał na swoje pieniądze, a ona zasługiwała.

Zasługiwała? Wstrzymała oddech.

Zasługiwała. Przecież jej pieniądze zasiliły miasto. A mężczyzna żył w mieście. Budowanym między innymi z jej pieniędzy. Czy nie powinna pobierać z tego jakiś prowizji? Przecież nie planowała niczego aż tak złego, tylko kupi spódnicę i może jakąś fajną kawę… Albo mrożony jogurt…

Zrobi to.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

3. O minusach siadania obok obcych ludzi w autobusie, czyli pierwsza kradzież w życiu Luki

Bardzo ostrożnie przysunęła dłoń bliżej mężczyzny i ponownie się rozejrzała. Nikt nie wydawał się nią zainteresowany. Na próbę dotknęła paska identyfikatora i zaraz cofnęła rękę. Mężczyzna nawet nie drgnął. Przez chwilę znowu siedziała bez ruchu, bijąc się z myślami, ale było już za późno, by się cofnąć. Już zdecydowała.

Powolnym ruchem sięgnęła do ID i zaczęła ciągnąć za pasek, ciągle zerkając na twarz swojej ofiary. Bez potrzeby; wysunęła identyfikator, a mężczyzna nawet nie drgnął. Ponownie odwróciła się w stronę okna. Teraz pozostawało już tylko schować go do kieszeni, ale nie chciała tego robić, zanim nie dojadą na przystanek. Musi mieć zagwarantowaną drogę ucieczki.

I wreszcie zbliżył się; zanim drzwi się otworzyły, Luka przemieściła ID z siedzenia do swojej kieszeni i wstała, nawet nie dotykając ofiary. Szybko wyskoczyła na zewnątrz, ściskając zdobycz w spoconej dłoni. Dopiero stojąc na przystanku uświadomiła sobie, jak bardzo była zdenerwowana i jak niebezpieczną rzecz właśnie zrobiła. Zaczęła się śmiać, a jak zaczęła, nie była w stanie przestać. Upadła na ławkę i ukryła twarz w dłoniach, wstrząsana śmiechem. Jakie to głupie. Jaka ona jest głupia. Jak głupie jest to, że jej się udało.

Tylko co dalej?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach