Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Kobieta skwitowała oburzenie Luki śmiechem. Oczywiście, że mogła. Przecież mogła odpuścić sobie całą tą zabawę i wrócić do domu. Nikt by jej tego nie miał za złe. Ale została, a co za tym idzie, musiała podporządkować się zasadom. Jedną z nich było wywoływanie duchów. Co z tego, że Krupierka nie wiedziała jak niebezpieczne mogło to być? A może zdawała sobie z tego sprawę, wszak siedziała pod łóżkiem i nadzorowała wszystko. Naprawdę. Teraz wpatrywała się w twarz najemniczki z czułością, gładząc jej policzek przez tą krótką chwilę na jaką jej pozwoliła.
Łuski nie były brzydkie. Jeśli ktoś lubił płazy i gady, zapewne zachwyciłby się gładkością pancerzyka oraz jego lekkim, mlecznym kolorem, przypominającym wyjątkowo jasną skórę. Krupierka ścisnęła dłoń przyjaciółki, posyłając jej kolejny ciepły uśmiech.
- Tak, tak. Przejdzie, nie zamienię się przecież w trzymetrową jaszczu... uch. - Skuliła się na moment w sobie, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Brzuch po raz kolejny zaburczał. No tak, przecież te choroby wcale nie były przyjemne. Jednak skoro mówiła, że przejdzie, to pewnie już zaczęła się leczyć, na to wskazywał jej uśmiech i roziskrzone oczy.

Dźwięki na górze ucichły. Może duch się znudził i sobie poszedł, a może czaił się gdzieś, czekając aż ktoś otworzy drzwi.
- Chodź, musimy dokończyć tę historię. No i pewnie ucieszyłaś się na widok starego znajomego, co? Może jeszcze uda się go tu przywołać. Nadal mamy świece. A on nie wyjawił ci wszystkiego, nadal nie zadałaś odpowiednich pytań.
No tak, teraz będzie jej jeszcze bezczelnie podpowiadała, cóż za tupet! Krupierka pierwsza wyczołgała się ostrożnie spod łóżka, omijając świece i rozejrzała się po pokoju.
- No już, cho...
Najpierw był to atak kaszlu. Skuliła się, nogi się pod nią ugięły. Luka mogła to wszystko obserwować spod łóżka, nim jeszcze się wyczołgała. Potem był świst wiatru. Kolejna świeca zgasła. Krzyk, a raczej pisk. Duch nadal się tam czaił, teraz z wrzaskiem rzucił się na czarnowłosą i uniósł ją ku górze, a przynajmniej tak to brzmiało. Później było pyknięcie i oboje zniknęli.
Smoczyca znów została sama.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- To dobrze - zaśmiała się Luka - Jeszcze ktoś by cię pomylił z mutkiem i miałabyś problem.
- Ale właściwie są nawet miłe - powiedziała z myślą o łuskach. - Trochę jak rybie, tylko ładniejsze.
Zgodnie z poleceniem odwróciła się, żeby wyczołgać się spod łóżka, gdy nagły zwrot akcji trochę podniósł jej ciśnienie.

- Czy to kurwa na serio?! - z czystej wściekłości i niedowierzania Luka odruchowo chciała się podnieść, co skończyło się dla niej dźwięcznym uderzeniem o szkielet łóżka. Zaklęła cicho, po czym zaklęła głośniej i wydostała się spod mebla. Rozejrzała się sfrustrowana. Znowu?! Serio?!
- Ja pierdolę, to przestaje być zabawne! - fakt, że dziewczyna chyba  nie planowała aktualnego zniknięcia tylko pogarszał sprawę. Duchy wyrwały się spod kontroli? Czy w ogóle kiedykolwiek były kontrolowane? Co tu się w ogóle działo. Co się w ogóle działo w tym domu.

- Lee? Lee, jesteś tu jeszcze? - zawołała cicho, patrząc w górę. Przypomniała sobie o kuli, która zdążyła nienaruszona odturlać się w róg pokoju. Szybkim ruchem kobieta zgarnęła ją do ręki i ponownie stanęła wśród świec. Jeśli duch kolegi się nie pokazał, ponownie go wezwała:
- Lee, Lee, Lee, przyłaź natychmiast, jeszcze nie koniec - w jej głosie bez trudu dało się usłyszeć zniecierpliwienie i wściekłość. Cóż, panna Irving znała tylko skrajnościowe nastroje i absolutnie nie potrafiła ich ukrywać. Ale też nigdy nie widziała powodu ich ukrywania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nagle gwizd, nagle świst, para buh, koła w ruch...
Ale nie, to chyba nie ta bajka. Gdy tylko Luka wróciła na łóżko ze szklaną kulą, mocny wiatr przeciął cały pokój, zdmuchując świecie. Teraz paliły się dwie ostatnie równym, pięknym płomieniem. Nic się jednak nie stało, żaden duch nie pojawił się nad kobietą, żadnych jęków czy miotania przedmiotami. Jedynie ciche stukanie, niczym w szybkę, odbijało się echem po pomieszczeniu.
Puk.
- Wypuść mnie, co się dzieje?! - To był znajomy głos.
Puk puk.
- No ej, to wcale nie jest zabawne.
Puk puk.
- Czy ktoś mnie słyszy, haaaalo?
TRZASK. Dwie dłonie uderzyły o szkło.
- Cholera, nie mogę zostać tu na zawsze.
Rozglądająca się kobieta zapewne w końcu spojrzała na kryształową kulę. Wcześniej jej mętne, mleczne szło, teraz stało się przezroczyste. Jakby opadła mgła, ukazując zagadkę skrywaną w środku. W kuli widniała twarz. Znajoma twarz.
- Nosz kurwa, młoda, wypuść mnie! - Para przemęczonych, nieśmiertelnych oczu patrzyła na nią. To był Lee, oczywiście, że tak. Dudnił łapami o powierzchnię szkła, najwyraźniej zamknięty w nim niczym w klatce. Przytknął oko do powierzchni kuli, przez co powiększyło się groteskowo, jak w spaczonym lustrze. Na moment przyssał się do szyby, udając glonojada. Ech, nawet po śmierci trzymały się go żarty i to w tak krytycznych sytuacjach.
Zgasła jedna świeczka.
- Musimy to wszystko przyspieszyć. Słuchaj i nie przerywaj mi. Masz mało czasu. Przeszukaj dom, ona musi gdzieś tam być. Duchy nie mogły jej daleko zabrać, nie mają tyle mocy. Jak ci się uda, to też stąd pewnie wyjdę, więc wiesz. Podwójna motywacja. Tylko tak w podskokach, bo czuję jak te cholery ostrzą sobie na nas ząbki, czy co tam mają zjawy.
Druga się już zaczynała wypalać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Całkowity odruch: na słowa "wypuść mnie" wyciągnęła ręce przed siebie i upuściła kulę na podłogę, aby się stłukła, uwalniając ducha. Tak się jednak nie stało - może tym lepiej, zważywszy na to, że magiczne akcesorium nie należało do niej. Zaklęła, słuchając jego słów, po czym wpakowała sobie kulę do przedniej kieszeni rozciągniętej bluzy.
- Idziesz ze mną - z tymi słowami wyleciała z pokoju. Złapała w biegu drzwi już znajomej łazienki, odrzuciła kotarę prysznicową na bok. Nic? W całej łazience nie było innych miejsc do ukrycia pełnowymiarowego człowieka, zmieniła więc miejsce pobytu. Następne drzwi. Salon z terrarium. Jak do niego wcześniej zajrzała, był pusty, może teraz ktoś się do niego przemieścił? Zamaszystym ruchem zerwała z zatęchłego materaca warstwy koców, sprawdzając, czy nie kryje się pod nimi człowiek. Pod sam materac raczej nie było sensu zaglądać, w przeciwieństwie do łóżka dziewczyny nie miał stelaża i raczej nikt by się pod niego nie zmieścił. Może najwyżej jakiś trup, który skrzyżowałby się z kartką papieru. Zaraz, papier ma DNA? Jest robiony z drzew, więc w sumie... Luka trzepnęła się po twarzy. To nie był moment na takie rozmyślania. Dla porządku zajrzała do ruszających się pudeł. Karaluchy właściwie były dla niej nawet urocze, przynajmniej póki nie dobierały się do jedzenia bądź jej skóry.

Wypadła z salonu i z rozpędem otworzyła drzwi pokoju brata. Jeśli zdziwiony właściciel spróbowałby cokolwiek do niej powiedzieć, machnęłaby w jego kierunku ręką w nieokreślonym geście, zajęta zaglądaniem pod łóżko i otwieraniem szafek, w których ewentualnie mógłby się zmieścić człowiek. Jeśli nadal nikogo nie znalazła, zachowując tempo ponownie wpadła do kuchni i jeszcze raz przejrzała wszystkie możliwe miejsca.
- Lee, może jakąś wskazówkę? - rzuciła, z trzaskiem zamykając szafkę. Z pokojów na górze to chyba wszystko, czas przeszukać dolne piętro.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niestety, z jakiegoś powodu Luka została poinstruowana żeby siedzieć w okręgu ze świec. Mimo że kula się nie stłukła, mimo że ostatnia świeca jeszcze nie zgasła, gdy tylko opuściła krąg z kulą pod pachą krzyki jej przyjaciela ucichły. Już nie pukał w szybkę, nie było też widać jego twarzy. Zerwano połączenie.
Nie mogło to jednak jej zatrzymać. Wyruszyła podbijać dom. I słusznie.
Łazienka była pusta, nikt nie siedział w wannie, nikt nie załatwiał swoich potrzeb. Najwyraźniej ostatnią osobą, która ze wszystkiego korzystała była sama Luka. Z salonem sytuacja miała się całkiem inaczej. Terrarium nie było puste, zawierało w środku trzy małe jaszczurki zwinki, które siedziały na kamieniach i wyciągały w eter swoje rozwidlone języki, czekając aż coś w nie wpadnie. Albo po prostu się nudziły. Tuż nad szklanym więzieniem znajdowała się notatka, a raczej trzy, zapewne przyklejone tam w przypadkowej kolejności.

Opowieść o Królewnie i jaszczurce - Page 3 96ZFrCV

Pozostałe miejsca przeszukane przez Lukę nie przyniosły jej nowych wskazówek. W pokoju nie zastała też mężczyzny, więc nie zdziwił się jej przybyciem. Kuchnia była zaczadzona przez mały sabotaż najemniczki, lecz poza tym nic się nie zmieniło. Nikt też nie ukrył ciała w żadnej z szafek. Nawet karaluchy gdzieś uciekły, zapewne przestraszone zamieszaniem.
Lee nadal się nie odzywał. Zakończono połączenie, a jeżeli Luka nie domyśli się jak je odnowić to cóż, raczej nie porozmawia już ze swoim przyjacielem.


/Jak klikniesz w obrazek to się powiększy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No dobra Irving, skup się. Skup się. W tym musi być jakiś sens, tylko po prostu go nie widzisz - powtarzała w myślach, balansując na najwyższym stopniu schodów. Coś mówiło jej, że szukanie na dole nie będzie miało sensu; wiedziała, że nie warto ignorować instynktu, ale też wolałaby wiedzieć, skąd tenże się wywodzi. Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, pozwalając, by odrobina wkurwu z niej uszła. Terapeuta byłby dumny! Gdyby nie to, że po paru nieregularnych sesjach miała dość tego nadętego buca, mogłaby się mu nawet pochwalić. A poza tym ostatni raz polazła na terapię jakieś pięć lat temu. Pięć i pół.

Miałaś się skupić głupia dupo - głos mówiący w jej głowie najwyraźniej jej nie lubił. Cóż, miała trzydzieści lat na przyzwyczajenie się do tego, więc nawet nie zrobiło to na niej wrażenia. Poza tym miał rację - i w momencie, w którym to przyznała, spłynęło na nią olśnienie. Kamera. Na nagraniu pokazane były tylko pokoje na górze. Czy to coś znaczyło? Ta część była na pewno zaplanowana przez dziewczynę, ale jak duża część z tego bajzlu była przez nią zaplanowana? Przynajmniej na początku duchy chyba (chyba) słuchały się Krupierki, ale teraz? Czy mimo wszystko mogły być ograniczone do terenu, jaki został im wcześniej narzucony? Lee powiedział, że nie mają zbyt dużego zasięgu, więc może coś w tym było...?

Właśnie, Lee. Wyciągnęła z kieszeni kulę i zajrzała, gotowa go ochrzanić za nieodpowiadanie, ale w środku nikogo nie było. Super, kolejna niespodzianka. Wydawało się, że sam z niej nie wyjdzie, więc może po prostu Luka sama zerwała połączenie? Ale teraz i tak nie miała czasu o tym myśleć, bo pociąg myśli wjechał na kolejną stację. Do kuli była przyczepiona karteczka. Wcześniej, w pokoju, i w kuchni, i teraz w salonie karteczki wskazywały jej drogę. Co było napisane na tych ostatnich? "Za każdym razem, gdy zamykasz drzwi coś się zmienia"?

Podeszła raz jeszcze do drzwi salonu, których wcześniej nawet nie zamknęła w pośpiechu. Zajrzała do środka, chcąc zapamiętać układ rzeczy, po czym zamknęła pokój, policzyła w myślach do pięciu i otworzyła raz jeszcze. Weszła do środka, obrzucając wszystkie sprzęty analitycznym spojrzeniem. Musiała znaleźć regułę w tym szaleństwie, a ostatnia wskazówka mogła być w tym drastyczną pomocą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Drzwi do salonu otworzyły się ponownie przed Luką.
Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Meble stały na swoim miejscu, przykryte subtelną kołderką kurzu. Jednak gdy weszła do środka i rozejrzała się uważniej... nie, nadal nie było żądnych zmian. Żółte notatki nadal wisiały nad materacem, zaś lampa halogenowa znajdowała się nad kartonowymi pudłami, w których szalały trzy jaszczurki, najwyraźniej czymś niesamowicie pobudzone. Terrarium zaś wypełnione było insektami i brązowo-czarnych pancerzykach. Karaczany argentyńskie były wszędzie, pokrywając każdy, nawet najmniejszy kamień czy gałązkę. Były jedynie masą, która falowała jednostajnym rytmem, oddychając i żyjąc.
A, nie, chyba jednak coś się zmieniło. Spomiędzy pudełek wyszła czwarta zwinka, zielona, z brązowym paskiem wymalowanym przez cały grzbiet aż po czubek ogona. Gdy tylko zauważyła nogę Luki, czmychnęła do swojej poprzedniej kryjówki, zostawiając po sobie jedynie wspomnienie. A może jest ich tam więcej? Choć raczej tego typu stworzenia nie mnożą się jak króliki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

//edytowałam, bo w sumie faktycznie się zapędziłam. Zauważyłaby.

A już myślała, że na coś trafiła. Zaklęła. Może była zbyt naiwna? Może w ogóle była zbyt naiwna zgadzając się na tę grę. Albo, jak już przy tym jesteśmy, zbyt głupia poprzedniego dnia. Ponownie trzasnęła się po twarzy. Koniec. Żadnej autoagresji i obwiniania na dzisiaj. Będzie cała w skowronkach, uśmiechach i radości, znajdzie dziewczynę całą i zdrową i odjadą na kucyponku w stronę zachodzącego słońca. Czy jakoś tak.

Mimo potężnej dawki ironii w ostatnich myślach, faktycznie zmusiła się do uśmiechu. Miała wrażenie, że ostatnio zapominała o tym, co było, a co nie było ważne. A uśmiech... uśmiech był bardzo ważny.

Swoją drogą, jak to było? "Nie ufaj czemuś, co traci ogon"? Mała jaszczurka na podłodze ewidentnie była nowością. Luka podeszła do kartonu i przesunęła go nogą, chcąc złapać jaszczurkę i wrzucić ją do terrarium. Ale terrarium było zajęte.

Zmiana! Jednak! Poczuła satysfakcję, chociaż nie miała pojęcia, jak magicznie przemieszczające się karaluchy mogłyby jej w czymś pomóc. Podeszła bliżej i dla pewności zerknęła na karteczki nad szklanym pojemnikiem. Jeśli pozostały takie same, wyszła z salonu i powtórzyła eksperyment, ciągle trzymając jaszczurkę w rękach. Jeśli nie, zadumała się nad nowym przekazem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dobrze, sytuacja powoli zaczynała się rozjaśniać, a może nie? Zamiana miejsc między karaluchami a jaszczurkami, to właśnie miała zauważyć. Bo przecież nikt mądry nie trzyma owadów w odsłoniętym terrarium, tym bardziej tych latających.
Zwinka za to uparcie stała się uciec pomiędzy pudła. Starała się tak bardzo, że Luka musiała się przez nie przedrzeć, odsunąć je by sięgnąć po przestraszone zwierzątko. Udało jej się dopiero po chwili. Jednak właśnie w tym momencie, gdy wyciągała rękę po osaczonego gada, znalazła coś jeszcze. Był tam kosmyk włosów Krupierki - ciemnych i lśniących, związany nitką. Być może od torebki z herbatą. Żadnej notatki, jedynie włosy.

Kolejne zamknięcie drzwi i otwarcie ich ponownie przyniosło na pozór mało ważne zmiany. Tym razem w terrarium znajdowały się trzy jaszczurki, martwe, pokryte rzeszą wściekłych karaluchów, które kotłowały się na ich truchłach. Nie był to przyjemny widok. Zapewne każdy kamerzysta wykorzystałby go w jakimś filmie katastroficznym o inwazji wściekłych owadów. Za to, jeśli Irving, ze swoim promiennym uśmiechem, postanowiła się szerzej rozejrzeć, zapewne zauważyła jaszczurkę krokodylowatą. Ciemnozielona, w przyjemne plamki doskonale komponowałaby się z materacem gdyby tylko był zarzygany, ale nie był. Właśnie dzięki temu rzucała się w oczy, łypiąc dookoła swoimi ruchliwymi ślepkami.
Ach, tak. Na środku pokoju paliła się też świeczka, do której doczepiona była kolejna notatka.
"Ile drzwi jest w tym domu? Ile zagadek bez odpowiedzi?"

/Jeśli jeszcze czegoś szukała to to opisz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

//Jeszcze raz przepraszam, że tak długo nie odpisywałam, miałam sporo pracy i potrzebowałam chwili odpoczynku od pisania Luką po tej akcji u DOGS.

To działa. Nieważne, dlaczego (zresztą, Luka podejrzewała, że nigdy się nie dowie), ważne, że działało. Wreszcie jakaś sensowna wskazówka. Wyszła z salonu, pozostawiając kotłujące się w makabrycznej uczcie owady i nie domykając drzwi. Niech to się chwilowo nie zmienia, przyda się trochę stałości w tej nienormalnej sytuacji.

Które dalej? Kuchnia nie miała drzwi, więc odpadała. Pokój tego faceta… może on na koniec. Łazienka? Nie wyobrażała sobie, co mogłoby zmienić się w łazience. Kran odwróciłby się do góry nogami? Na wszelki wypadek otworzyła drzwi i zlustrowała pachnące wilgocią pomieszczenie, chociaż nie spodziewała się fajerwerków.

W głowie zaświtał jej mały pomysł. Może gdyby znowu wyszła na dwór i zamknęłaby drzwi wejściowe…? Na razie odłożyła go na później. Chyba za bardzo nad tym myślała, powinna przestać i zacząć działać.
No dobra, Luka, zróbmy coś – pomyślała, po czym podeszła do drzwi pokoju Krupierki i otworzyła je. Zajrzała do środka; jeśli nic specjalnego nie przykuło jej uwagi, powtórzyła czynność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Drzwi od salonu przymknęły się z lekkim skrzypieniem. Współpracowały, nie starając się zatrzasnąć za wszelką cenę, co mogło znaczyć tyle, że duchy nie zachowywały się złośliwie. Albo najzwyczajniej w świecie nigdy ich nie było.
Sypialnia Krupierki, kolejny przystanek w poszukiwaniach, został uporządkowany. Pościel, wcześniej skotłowana przez unikającą niematerialnego ataku Lukę, była znów wygładzona. Świece dookoła łóżka pozapalane. Na środku kołdry leżała kryształowa kula, obok niej zaś kolejna jaszczurka, jeszcze większa niż ta na materacu w salonie. Wyciągała swój rozwidlony język, smakując powietrza. Jeśli Luka zbliżyła się do mebla, zwierzę nawet się nie poruszyło, za to kobieta mogła zauważyć wyraźną rysę na kryształowej powierzchni. Nie było tak jednak ani śladu Lee czy innych duchów. Ani Krupierki. Ale zawsze mogła się dalej rozglądać, w końcu cały pokój miał kilka ciekawych zakamarków i zapewne niejedną kryjówkę.
/Dobrze kombinujesz, już prawie jesteśmy w domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach