Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 23.09.14 22:34  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
- Odpowiedzi... na wiele pytań.
Nie miała ochoty jej zdradzać swoich wątpliwości. Nawet jeśli była chroniona przez troskliwą dłoń Ao, ta kobieta miała w sobie coś niesamowitego. Coś, co nie pozwalało zapomnieć o niebezpieczeństwie. Czyżby to fioletowe ślepia? Może moc, którą się posłużyła przy Taihen. Lecz głównych powodów nie dało się wyjaśnić, ani nawet wymówić na głos. Wpatrywała się w istotę przed sobą i słuchała. Niedźwiedź czy wymordowany, nie robiło jej to większej różnicy. Nadal nie miała pojęcia o czym mówiła ta kobieta. To zwykłe draśnięcie, samo by się zagoiło za kilka bądź kilkanaście dni. Przygryzła wargę.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale jej towarzyszka znów rozpoczęła wędrówkę po chatce pełnej tajemnic. Obserwowała jak wędruje do kąta oraz jak wraca z księgą. Zmarszczyła brwi. Czy ktoś kiedykolwiek spisał przepowiednie Nowego Boga? Przyjęła tom, starając się oddychać przez usta by powstrzymać kichanie. Dłonią starła kurz z okładki, by lepiej przyjrzeć się tytułowi. Nie rozumiała go. Nie miała pojęcia co znajdzie w środku ani dlaczego to właśnie jej została wręczona ta księga. Spojrzała pytająco na staruszkę, jednak to co zobaczyła jedynie ją zaniepokoiło. Zmarszczyła brwi, widząc, jak karty przewracają się przed nią. Pusta, pusta, pusta...
Gryzę się w język i rozpalam swoje marzenia.
Kartkowała dalej, z nadzieją, że coś jeszcze się pojawi na przewracanych stronach. Może napis się powiększy? Może nieco rozwinie? Robiła to jednak bezmyślnie. Powtórzyła to zdanie na głos, trzy razy. Bez ostrzeżenia przygryzła język, z nadzieją, że może to w jakiś sposób zadziała. Wszystko pozostawało jednak dla niej zagadką. Przyćmiony umysł nie pomagał, a jedynie utrudniał sięganie o najprostsze rozwiązania. Czyżby ścigała jedynie mary? Może powinna porzucić marzenie o ponownym spotkaniu z Mentorem, ale co wtedy oznaczało gryzienie się w język? Mogła zawsze wygłaszać wszem i wobec cóż skrzy się w jej głowie. Para zimnych dłoni oraz błogosławieństwo Ao. Nic więcej jej nie zaprzątało.
- Nic nie rozumiem.
Wyznała w końcu, znów patrząc na kobietę. Nie odchodź, przemknęło jej jeszcze przez myśl, jakby tą jedną prośbą mogła ją powstrzymać od słabnięcia. Lecz kto wie, może ta kobieta nie rozpłynie się na jej oczach, w końcu nie jest to jeden ze złych snów jakie nawiedzały ją za młodu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.09.14 14:31  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Na stronie czterysta trzydziestej szóstej mogła zauważyć inny napis. "Śniłem o Tobie niemal każdej nocy. Jak wielu sekretów potrafisz dochować? "
Staruszka siedziała nieruchomo. Przytaknęła tylko, gdy ta stwierdziła, że nic nie rozumie. - Moje stare oczy nie widzą prawie nic. Tym bardziej małych literek. Szczerze, myślałam, że książka ta jest pełna słów i legend. - zaśmiała się. - Ale lepiej, że jest prawie pusta. I tak nie masz wiele czasu do namysłu. - i następny tekst, mieszczący się na sześćset sześćdziesiątej szóstej stronie: "noce zostały stworzone głównie po to, by mówić rzeczy Których nie możesz wypowiedzieć następnego dnia" - Spiesz się. Musisz go zabić. Zabić proroka. Unicestwić go. - powiedziała, wstając powoli od stołu. Podeszła do jednej z półek, biorąc stamtąd skromny, złoty sztylet i małą fiolkę z czarnym płynem w środku. Wróciła do Taihen, podając jej te dwa przedmioty. - Na sztylet ten napłynęła łza Tajgi, córki króla dalekiego królestwa Ytionu. Straciła ona ojca w walce ze złymi Bogami, którzy domagali się krwawej ofiary w postaci drugiej córki władcy, niespełna kilkuletniej Getory. Rozpętało się wtedy piekło, o którym świat nie słyszał. Bogowie odcinali każdemu napotkanemu głowę, oszczędzali tylko starszych, kilkuletnich i wszystkie żyjące jeszcze dziewice. - zajęła miejsce koło dziewczyny. - Ale ostatecznie Tajga tym oto sztyletem, podstępem odebrała życie najwyższemu i najsilniejszemu z bogów.  A w tym - i tu chwyciła i podniosła fiolkę - znajduje się jego krew.
A na ostatniej kartce był jeszcze jeden napis.
"Więc czy masz odwagę?"
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.09.14 18:00  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Księga wpatrywała się w Taihen równie przenikliwie co kobieta w nią. Czuła fakturę kart, ich zatęchły zapach. Na kolanach miała skórę, która sprawiała, że dostawała gęsiej skórki. Czytała słowa. Chłonęła słowa. Połykała je. Jej oddech mimowolnie przyspieszył, gdyż czuła, że już niemal jest na mecie. Zostało kilka metrów by dotarła do celu za którym podąża. Nie widziała tam odpowiedzi, jedynie szepty i wskazówki. Nocą. Pójdzie do niego nocą, już widziała to oczyma wyobraźni. Wejdzie tam jak zwykle, tajnym przejściem i pokaże mu się jakby nigdy nic. Będzie miała przy sobie nóż... albo garotę. Może udusi go własnymi rękami. Czy potrafi dochować sekretu? Czy potrafi pozostać jedynie w snach? Nikły uśmieszek splugawił jej wargi. Skinęła głową w odpowiedzi. Oczywiście. Niedługo wszyscy się o tym przekonają.
Jednym uchem słuchała tego, co mówiła do niej kobieta. Wiedziała, że nie ma dużo czasu. Jesteś zmarnowana, tracąc czas. Te słowa były tak błahe, tak powierzchowne, a mimo to utkwiły w jej pamięci. Jakby Ao nadal do niej przemawiał i powtarzał po raz wtóry te słowa. Nie musiała jej poganiać. Wręcz zatrzymywała ją swoją opowieścią i niedołężnością. Mogła to zrobić już teraz, zerwać się do biegu. Była jednak przynajmniej o dzień drogi od gór Shi. Sporo wody upłynie nim dotrze tam, gdzie znajdowało się jej przeznaczenie. Zagryzła wargę, czekając. Było to jednak oczekiwanie zniecierpliwione. Wierciła się, rozglądała. Zaciskała i otwierała dłonie, czując, jak skóra marszczy się i napręża. Spojrzała na nie, jak przyjmowały przedmioty od rozmówczyni. Sztylet i fiolka. Sztylet i fiolka, które poza śmiercią, zawierały także historię i wspomnienia.
Nie musiała domyślać się przeznaczenia ostrza. Leżało idealnie w jej smukłej dłoni, zaś złoto dziwnym trafem błyszczało jakby niedawno jeszcze było polerowane. Nie zaśniedziało, a wręcz pozwalało Taihen spojrzeć swojemu odbiciu w oczy. Zamrugała. Bardziej jednak dziwiła ją krew, o której wspomniała kobieta. Tutaj ostrożność już zwyciężyła. Wpatrzyła się w fiolkę z niepokojem. Pod światło. Zmarszczyła brwi.
- Czy to trucizna? Czy mam ją wypić?
Nie wiedziała. Była dla niej całkowitą zagadką i ta właśnie myśl powstrzymywała ją przed zerwaniem się z miejsca i ruszeniem ku celowi. Zamiast tego przesunęła dłonią po ostatniej karcie księgi. Owszem, miała. Sztylet przytroczyła do pasa gdzieś w okolicy miecza. Fiolkę ostrożnie wsunęła do jednej z sakiewek.
Przez chwilę błądziła myślami, czekając na odpowiedź. Czy będzie musiała iść? Czy obudzi się w swojej celi z bólem głowy? O tym jednak musiał zadecydować Ao.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.10.14 1:00  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Rzeczywiście, niewiele rzeczy pamiętała o swoim Mentorze. Guerre był trochę zakłopotany tym wszystkim, bo mimo wszystko jej opis nie mówił zbyt dużo, a zarazem nie przypomina sobie, aby ktoś taki gościł progi Edenu. Co miał zrobić? Kiedy da jakąkolwiek odpowiedź, dziewczyna znowu się zawiedzie, stwierdzi, ze bluzga, jest kłamcą, oszustem... Ciekawe jak bardzo jego myśli myliły się z rzeczywistością. 
Nie próbował tego sprawdzić. 
W tej jednej chwili złość kobiety nagle opadła, zaś pojawiło się wiele innych, nowych emocji. Brak logicznego myślenia, chęć odnalezienia swojego jedynego mentora... To wszystko zamykało się w ogromną kulę, która była tak krucha, gdzie wystarczył tylko jedne niepoprawny ruch i wszystko na nowo zamieniało się w złość, ból i jeszcze większe cierpienie. Jak daleko powinien się posunąć? A może to jest właśnie ten moment, kiedy powinno uciec się od odpowiedzialności? Wojna, wszędzie wojna... Tylko właśnie to widział przed oczyma.  
Kobieta usiadła na ziemi, a Archanioł nadal nie wykonał żadnego ruchu. To wszystko działo się tak nagle, musiał pomyśleć. Kolejne słowa uderzyły go w twarz. Znowu mętlik w głowie, znowu ta okropna bezsilność. Pomóc czy uciec? A jeśli to pułapka, to co wtedy? Oj Fabian...
W końcu zdecydował się, ale zdecydowanie o parę minut za późno. Z kobietą zaczęło się coś dziać, coś niewłaściwego. Tak nagle źle się poczuła? Nie, to nie mogło być to. Guerre podszedł do niej, chcąc zainteresować się stanem kobiety, jednakże niespodziewanie z krzaków wyskoczyło jakieś zwierzę i pokiereszowało ramię dziewczyny. Krew? Oj tak Fabianie, oj tak. Mimowolnie cofnął się od niej o krok... nie, o parę kroków. Jej zapach był zbyt wyraźny... Jakim cudem nie usłyszał żadnych odgłosów mając tak doskonały słuch? To były jego ostatnie myśli przed zemdleniem. Nawet nie widział tego, jak Taihen oddala się ze staruszką. Nie widział nawet staruszki, nie zdążył. To było tak nagłe, tak ohydne i paskudne, że... 
Obudził się, wymiotując dzisiejszy posiłek. Splunął ślinę i rozejrzał się wokół siebie, ogarniając jednocześnie myśli i... gdzie jest dziewczyna? Doskonale pamiętał, że była ranna i nie była to byle jaka rana. Ktoś się nią zaopiekował? A może sama poszła szukać jakiejkolwiek pomocy, a po drodze zemdlała przez ilość utraconej krwi? Za dużo pytań, za dużo. Koniec końców Fabian podniósł się z ziemi, ogarniając swoją osobę i ruszył w głąb lasu w poszukiwaniu Shi. Sumienie nie pozwalało zostawić tej sprawy od tak po prostu; musiał ją znaleźć i przynajmniej dowiedzieć się, czy nic jej nie jest. Wtedy będzie spokojny. Bo w końcu była taka osłabiona... 
Czas leciał. Sekundy zamieniały się w minuty zaś one w całe trzy kwadranse. Wtedy dostrzegł coś w rodzaju chatki. Bez żadnego zabezpieczenia, broni, niczego, udał się tam. Jest jedna szansa na milion, że ona mogłaby tam być... Nie? Nie wiedział, co go czeka za drzwiami chatki, ani czego mógłby się spodziewać. Mimo wszystko miał odwagę i bez najmniejszego wahania zaczął otwierać drzwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.10.14 14:59  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Księga zdawała się odkrywać swoje tajemnice. Na dotąd pustej stronie, gładkiej i białej, pojawił się napis pisany czarnym, starym tuszem.
"Słychać tylko bicie naszych mężnych serc, jak dwóch werbli w szarości
Nie wiem, co robimy, nie wiem co zrobiliśmy
Ale ogień nadchodzi, myślę więc że pora biec
biec, i biec, biec przed siebie, razem
"
Staruszka zdążyła się jedynie uśmiechnąć. Zmarszczki na jej smutnej twarzy zdawały się być jeszcze bardziej widoczne. Jej oddech zdawał się być coraz słabszy. - Pragniesz unicestwić proroka... - wyszeptała, wbijając mglisty wzrok w na ścianie punkt. - ...więc sama będziesz wiedzieć. Ao Ci podpowie, musisz tylko słuchać...
"Ale nie powiem mojej matce, lepiej, że nic nie wie
A on nie powie swojej rodzinie, bo oni są już duchami
Będziemy więc trzymać się razem i opiekować się sobą
Dopóki nie dotrzemy do granicy, dopóki nie spełnimy naszego planu..."

W chwili, gdy pojawiła się ciemna plama zamiast kropki kończącej 'proroczy' cytat, do chatki wpadł zagubiony Guerre. Taihen spojrzała odruchowo w tamtą stronę, a gdy wróciła wzrokiem na krzesło, zajęte dotąd przez gospodynię, musiała aż przetrzeć oczy. Zamiast staruszki krzesło zajmowała roślina w doniczce, dorodna i piękna. Jej fioletowe kwiaty wesoło zwisały z grubych, silnych łodyg, wypełniając pomieszczenie słodkim zapachem.
Przewertuj jeszcze raz księgę. Na pierwszej stronie pojawił się bowiem napis - miejsce, w którym ukrywa się prorok. A ukrywa się w dość nietypowym jak dla siebie miejscu - nie w żadnym kościele, nie w świątyni, nawet nie w mieście-3.
Ciąg dalszy.
Piszcie pierwsi.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.14 23:13  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Po raz kolejny się obudził. Tym razem w ciepłym łóżku z krukiem u boku. Z pewnością nie miał spokojnego snu. Bolał go każdy mięsień, jakby stoczył jedną z tych intensywniejszych walk ze swoim wrogiem. Nie miał ochoty podnosić się z łóżka, ale obowiązki nakazywały mu ruszyć leniwy tyłek i zrobić, co do niego należy. 
Parę nieprzyjemnych jęków wydobyło się z gardła Archanioła, myśląc o tym, co musi dzisiaj zrobić. Kruk ewidentnie domagał się posiłku - zaczął mu w upierdliwy sposób latać nad głową. Przez pierwszych parę chwil udawało mu się to ignorować do czasu, aż zwierze nie zaczęło kruczeć mu tuż nad uchem. Irytujący dźwięk, który niejednego śpiocha potrafi wygonić z łóżka. 
Wstał. Ogarnął się, pościelił łóżko. W łazience pod prysznicem zorientował się, że ma pręgi na nadgarstkach. Nie wiedział, skąd się one wzięły. W zasadzie niewiele pamięta z wczorajszego dnia, co go bardzo, ale to bardzo dziwi. W każdym razie starał się o tym nie myśleć chociaż było to trudne. 
Nakarmił zwierzęta, ale sam nic nie zjadł. O dziwo nie miał apetytu i chyba prędko go nie odzyska. Zabrał ze sobą Mortis'a i wyszedł w obowiązkach. Tym razem z dwoma sztyletami przy udach. No i obowiązkowo swój flet. W lasach Edenu podobnież czyha niebezpieczeństwo, które musi on zwalczyć. Jednak pierw musi je odnaleźć, aby coś z tego wyszło. Udał się więc do lasu i póki co podążał po nim ścieżką, przy której sam ciężko pracował.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.12.14 12:04  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Być może minął rok, może kilka miesięcy, tygodni, dni. Może to była jedynie kwestia godziny, bądź kilku minut gdy Taihen otworzyła oczy. Głowa bolała niemiłosiernie, gdy ją unosiła i rozglądała się. Zdziwienie, być może coś więcej. Kompletne zagubienie pod sam koniec odbytej podróży. Powinna czuć się dobrze. Wiatr przyjemnie pieścił jej skórę, dyskutując o czymś zaciekle z listowiem wysokich drzew. Krzewy nachylały się nad nią, otaczały swoimi ramionami, niemal unosiły do jej warg soczyste owoce. Wilcze jagody. Truciznę lasu, w którym się znajdowała. Przekręciła się na bok, unikając kontaktu języka z niebezpiecznym sokiem. Leżała na ścieżce, tak dobrze jej znanej z poprzednich podróży. Skrzyła się tysiącami kolorów, jak gdyby nie wysypano jej zwykłym piaskiem, a miałem diamentowym. Pyłem wielu, bardzo wielu kamieni szlachetnych. Kwarcem. Ujęła garść pyłu i przesypała go z powrotem na grunt. Tak, to musiała być roziskrzona ścieżka. To musiał być Eden.
Podniosła się do pozycji siedzącej. W głowie nadal jej szumiało, nadgarstki bolały bolały, zaś jakaś kula w żołądku nie dawała jej spokoju, oświadczając, że za chwilę opuści jej ciało w mało elegancki sposób.
Przemów, dusicielko.
Kojarzyła ten głos, jednak obrazy były zamazane. Stał przed nią tłum, a ona czuła posmak krwi w ustach. Mówiła, rozpościerając ramiona, oznajmiając, że przyjmie każdego. Ukocha każdego. Jak dobry prorok. Potem było już tylko ciepło i swąd palonego ciała. Przez chwilę czuła jakby to ona płonęła, jak leniwe języki ognia lizały jej bladą skórę, roztapiały piegi na ciele, pochłaniały rude kosmyki włosów. Przyjemne ciepło szybko zmieniło się w niemożliwy do zniesienia skwar, krew zaczynała gotować się w żyłach, zaś dym dławił, pchając się niczym chmura much do oczu, nosa i ust. Mimowolnie zakaszlała, zaciskając mocno powieki.
Gdy ponownie otworzyła oczy znów była w lesie. Dotyk wiatru był ukojeniem po tym co poczuła. Przesunęła dłonią po nagim ramieniu, nie odnalazła jednak ani jednej blizny po oparzeniu. Zerknęła na nadgarstek. No tak, była wiązana. Otarcia i siniaki pozostaną na jej skórze jeszcze przez długi czas. Taka jej uroda. Teraz jednak powinna się stąd wydostać. Spojrzała na ścieżkę, w którą stronę ostatnio szła? Niestety, drzewa nie chciały odpowiedzieć, droga ginęła między pniami tak z jednej jak i z drugiej strony.
Nie miała większego wyjścia, obróciła się trzy razy wokół własnej osi i poszła w losową stronę. Nie był to najrozsądniejszy plan, ale może jednak, w którymś momencie, spotka jakiegoś przyjaznego anioła, który jej pomoże.
I owszem, udało się to dość szybko. Już po kilku minutach drogi, z drugiej strony ścieżki zauważyła zmierzającą ku niej postać. Wysoka, rudowłosa. Mimowolnie dotknęła swoich pasm i zastanowiła się. Czyżby po raz kolejny natknęła się na Fabiana? Nieśmiało uniosła dłoń i pomachała mu. Bała się odezwać. Nadal pamiętała gorzkie słowa jakie wypluła w jego stronę ostatnim razem. Nim zniknęła gdzieś między drzewami wraz z kobietą o wonnych, fioletowych kwiatach. Ach, to nierozsądne dziewczę, czy ono się nigdy nie nauczy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.12.14 19:30  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
O modlitwie tuż przed samym wyjściem nie mógł zapomnieć, dlatego zaraz po niej opuścił swoją rezydencję, pozostawiając ją w należytym porządku. Ze względu na nieco chłodnawą już porę roku, a i swój wiecznie elegancki styl, tym razem ubrał się w swobodne, wygodne, ale ciągle eleganckie granatowe jeansy i w białą, ładnie wyprasowaną koszulę zapiętą po sam kołnierz. Do tego czarna, matowa marynarka zapięta tylko na dwa guziki, czarne lakierki oraz ciepły jesienny płaszcz, brązowego koloru wraz z jasnym szalikiem, nie zapominając również o czarnych skórzanych rękawiczkach oraz po jednym ostrzu na udo. Mimo ubranych rękawiczek, dłonie i tak schował do kieszeni płaszcza. W ten sposób, na jakiś czas, opuścił i Eden wraz z jego krukiem, Mortem, który mając mniej energii niż zwykle, siedział, a raczej drzemał mu na lewym ramieniu. Widocznie dzisiaj odpuścił sobie dokuczanie swojemu właścicielowi.
Przybrał spokojny marsz - nigdzie mu się nie śpieszyło. Patrząc piwnymi oczami na niebo (tym razem był na tyle inteligentny i założył soczewki do oczu) i rozmyślając nad tym, jaki to świat jest piękny, a i zarazem niezwykle brutalny, przyszedł moment, gdzie mijał przepiękne ogrody. Stanął na chwilę w miejscu i zerknął na jeden z nich. Uśmiechnął się delikatnie kącikami ust, gdzie tym samym zrobiły mu się urocze dołeczki w policzkach. Zboczył na chwilę z ścieżki i udał się właśnie do tego ogrodu, który sobie wypatrzył. Z chęcią przeciągnął by obolałe i spięte mięśnie, jednak nie chciał rozbudzać zwierzę, które z pewnością nie będzie chciało mu dać później spokoju. Przeszedł się po ogrodzie, obserwując jak niektóre liście z drzew opadają na ziemię. Gdyby teraz te wszystkie kolorowe liście zgarnąć w jedną kupę, nie dla jednego dziecka byłaby to doskonała zabawa - wskakiwać w nią, zgarniać znowu na kupę i to samo. Wskakiwać, zgarniać, wskakiwać, zgarniać. Na tą dyskretną myśl ponownie się uśmiechnął, zaraz po tym wydobył cichutkie westchnięcie. Z ziemi wziął jednego czerwono - brązowego liścia i udał się na dalszą podróż. 
Obracając łodyżkę w obu palcach u prawej ręki, obserwował zamyślony każdy obrót tej rośliny. Na aktualny moment nie myślał o tym, co musiał konkretniej zrobić. Chciał chociaż przez chwilę się wyłączyć, a natura była najlepszym do tego miejscem. Przynajmniej dla niego. Między czasie nawiedzały go myśli typu, skąd się wzięły pręgi na jego nadgarstkach, dlaczego ma wrażenie, że nie pamięta wczorajszego dnia. Mimo wszystko dziwne to było i nie wiedział, czy dać sobie z tym po prostu spokój i nie drążyć, czy może jednak zainteresować się tym i trochę po dociekać to i owo. Dziwne i nieprzyjemne uczucie Guerre dręczyło. 
Ale! Z zamyślenia wyrwała go... kobieta. Dosyć znana, można powiedzieć, że jeszcze nie zdążył o niej zapomnieć. Mimo jej poprzedniego, niewłaściwego, a raczej niegrzecznego zachowania, nie dostała u niego aż tak złej opinii. Można powiedzieć, że ma do niej (póki co) neutralne nastawienie, nawet jeśli pochodzi z Siedziby Kościoła. Śmiało przyśpieszył nieco kroku widząc ją, chcąc oczywiście do niej podejść. Nieśmiałe ruchy świadczyły o strachliwości czy niepewności. Domyślił się, wiedząc, jak na ich pierwszym spotkaniu się zachowała. 
- Kogo moje oczy widzą, Panienkę Taihen Shi. Miło mi Cię znowu widzieć - odezwał się ze spokojem w głosie, z gracją chowając za plecy dłoń z liściem i delikatnie ujął jej zimną dłoń, aby móc pocałować jej wierzch dłoni tuż po dotarciu, wiedząc, że robi to i tak źle - powinien prawą ręką się przywitać, nie lewą. 
- Cóż Cię tym razem tutaj sprowadza, hm? - spytał, puszczając równie delikatnie jej dłoń, wracając tym samym do pozycji prostej. Prawą rękę nadal trzymał za plecami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.14 18:36  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Dopiero się obudziła, a już czuła się taka zmęczona. Powieki same jej opadały, ucisk w skroniach narastał z każdym krokiem zbliżającego się do niej anioła. Patrzyła w jego twarz, przyglądała się płomiennym włosom i nie mogła pozbyć się wrażenia, że za chwilę złapie ją za rękę i zaprowadzi w miejsce z którego niedawno się uwolnili. Zaprowadzi ją do ludzi w zielonych płaszczach, po raz kolejny przywiąże do ołtarza i będzie jej groził płonięciem na stosie. Że odbierze jej to, co niedawno zdobyła, ale czym to było?
Leniwym ruchem potarła oczy, pozbywając się zaległych w kącikach zanieczyszczeń. Przy okazji starała się też nieco rozbudzić. Właśnie przy tym geście ją przyłapał, ujmując wolną dłoń i składając na niej pocałunek. Zarumieniła się, to oczywiste, zupełnie ignorując zasady dobrego wychowania. Nawet nie dygnęła, zdecydowanie nie miała do tego głowy w tym momencie. Zamiast tego uśmiechnęła się blado i uniosła zielone ślepia na archanioła. Skinęła mu głową na powitanie, czekając aż wyswobodzi jej dłoń. Przyniosło jej to niewyobrażalną, choć jedynie pozorną ulgę. Brak kontaktu fizycznego sprawiał, że zawsze miała dłuższą chwilę na reakcję i ucieczkę gdyby jednak próbował ją gdzieś porwać bądź uprowadzić.
Odruchowo splotła ręce za plecami i zakołysała się na piętach jak to małe, niewinne dziewczę, którym jeszcze niedawno była. Nim pożarła serce Starego Proroka. Nim wypiła krew Okrutnych Bogów. Nim otarła się o śmierć, pierwszy raz tak otwarcie. Nim zdała sobie z tego wszystkiego sprawę. Nikły grymas przesłonił niewinną minę, źrenice zwęziły się do granic możliwości. To był strach, jednak nie mogła go okazać. Nie zrozumiałby.
- Witaj, Fabianie. - zawiesiła na chwilę głos, upewniając się czy przypadkiem nie drżał. - Co mnie sprowadza? To raczej nie jest odpowiednie pytanie, wszak nadal nie opuściłam lasu od naszego poprzedniego spotkania. Aż dziw bierze, że spotykam cię spacerującego po ogrodach, a nie nieprzytomnego, jak ja jeszcze chwilę temu.
Znów paplała, ale może w tym szaleństwie była metoda? Przecież archanioł nie był agresywny. Wręcz przeciwnie, wydawał się przyjaźnie nastawiony. Po raz kolejny pokusiła się o uśmiech, jednak zmęczenie nie pozwoliło mi rozkwitnąć w pełnej krasie. Podkrążone oczy, rozczochrane włosy i te pręgi na nadgarstkach. Zdecydowanie nie była w najlepszej kondycji. W dodatku dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego jak bardzo się ochłodziło. Gęsia skórka już od dłuższego czasu pyszniła się na ramionach i nogach, lecz dziewczę było tak zaabsorbowane wspomnieniami, że nawet jej nie zarejestrowało. Dopiero teraz zadrżała, wraz z kolejnym powiewem wiatru. Jesień, jakże szybko i gwałtownie nastała. Jej sukienka i lekka peleryna nie były odpowiednie na taką pogodę, a tym bardziej bose stopy. Gdzieś po drodze do baraków musiała zgubić buty, a może jej je skradziono?
- Jak się czujesz? Wyglądasz na wypoczętego. Przynajmniej ty. - ostatnie zdanie dodała ciszej, jakby do siebie, kierując spojrzenie na schowaną za jego plecami dłoń. - Cóż tam chowasz? Czyżbyś miał coś do jedzenia?
Tak, to był kolejny problem, z którym się aktualnie zmagała. Przez cały ten czas miała w ustach co najwyżej soczyste jabłko, wręczone jej przez kobietę z lasu. Nawet nie wiedziała czy było prawdziwe. A brzuch, jak na zawołanie, upomniał się o ciepły posiłek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.15 15:55  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Nie umknęło Archaniołowi zmęczenie kobiety. Nie sądził, że do tej pory ona tutaj nadal była. W zasadzie niewiele pamiętał, co się działo z poprzedniego dnia. Miał pewien mętlik, niewyjaśnione sprawy... Wiedział, że z nią rozmawiał. O coś chodziło, chyba o jej Mentora. A później coś się wydarzyło. Coś, czego nie może sobie przypomnieć. Czy to było istotne wydarzenie? Ktoś wymazał mu pamięć, bo tak chciał? A może uderzył się mocno w głowę i ten wstrząs spowodował, że pozapominał niektórych wydarzeń z wczorajszego dnia. Nawet nie wiedział, jak znalazł się w ciepłym i miękkim łóżku. 
Zauważył na jej nadgarstku całkiem podobne pręgi. Z tą różnicą, że u niej były bardziej wyraziste - regeneracja u archanioła od razu zaczęła działać, kiedy tylko jego ręce zostały uwolnione w nieznanych okolicznościach. Może miał za sobą jakiś dziki i namiętny seks albo najlepszą przygodę swojego życia? W każdym razie jego źrenice automatycznie, na ułamek sekundy, powiększyły się. Czysto teoretycznie mógł być to zwykły zbieg okoliczność, zaś z drugiej strony mało kiedy wierzył w takie przypadki. 
Wypuścił jej dłoń ze swojej dłoni, posyłając jej delikatny uśmiech. Póki co o nic nie pytał. Chciał wiedzieć, co tutaj robi i dlaczego nadal gości ten las. Przecież wydostanie się stąd nie jest takie trudne, chyba że ktoś ma problemy z orientacja w terenie. 
- Jak to, nieprzytomnego? Czy coś mnie ominęło? - zdecydowanie nie wiedział, o czym ona mówi. Aż odruchowo zmarszczył brwi na jej niedorzeczne słowa. Chociaż... Może w tym jest jakiś sens? Nie wiedział, co się działo po jej spotkaniu. Miał gigantyczną dziurę w pamięci i to go najbardziej irytowało.
Początek jesieni nie był taki zły. Dało radę chadzać bez płaszcza czy jesiennej kurtki. Teraz się nieco ochłodziło i niebezpiecznie było chodzić ubrany w taki sposób jak Tai. Anioł, a raczej ktoś taki jak Guerre, nie mógł pozwolić takiej damie stać i po prostu marznąć w jego obecności. Nie wahał się przed zdjęciem płaszcza i położeniem go na ramionach kobiety, posyłając jej jednocześnie uśmiech pełen sympatii. Jesiennego liścia na ten czas dał sobie do tylnej kieszeni od spodni, aby go przypadkiem nie zgubić. Spodobał mu się on i zamierzał go zabrać do swojej rezydencji.
- Nie najlepiej, szczerze mówiąc. Może wyglądam na wyspanego, ale wcale nie jestem. Za to Ty nie wyglądasz na przytomną - stwierdził tak oczywisty fakt. Widać, że Taihen była i zmęczona i zmarznięcia i głodna. Dlatego też dał jej swój płaszcz, jednak gorzej było z butami. Może ją po prostu zaprosić do siebie, ale czy to byłoby w porządku? W końcu wie, że jest z Kościoła, ale... wydaje się być inna, no i jest w potrzebie.
Posłał jej kolejny przyjazny uśmiech, kiedy stwierdziła, że chowa jakieś jedzenie za sobą. Nie głupolu, nie chowam - przeszło mu przez myśl, odwracając się delikatnie i wyjmując liścia z kieszeni.
- To tylko liść - stwierdził, trzymając go teraz między palcami.
Zrobiło mu się nieco chłodnawo. Dzięki temu, że miał marynarkę, było mu zdecydowanie cieplej niż Tai na samym początku. Rzucił na nią spojrzenie piwnych oczu, westchnął cicho.
- Nie powinnaś chadzać tak skąpo ubrana. Chodź, zaprowadzę Cie do mojej rezydencji, ale... - zdjął z szyi jasny szalik i zawiązał kobiecie nim oczy. Ostrożności nigdy za wiele, tak? Nie chce, aby wiedziała, jaka jest dokładna droga do Edenu. Przyda się jej pomoc, ale anioł nie może zapomnieć o tym, że to jest wróg. Chociaż osobiście wolałby, aby nim nie był.
- Złap mnie za ramię - szepnął jej do ucha, wystawiając prawe ramię, za które mogła złapać. Kiedy to zrobiła, powoli udał się z nią w stronę Edenu, miasta aniołów.

z/t x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.15 22:10  •  Roziskrzona ścieżka - Page 3 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Jako najemnik, osoba do wynajęcia, powinien być ciągle gotów, pod telefonem, chętny do wykonania każdego działania i zadania...
Nie jest jednak taki. Zbuntowany android, buntujący się nawet wobec zasad swojego zawodu, postanowił... No właśnie. Ruszył przed siebie. Nie mówił nikomu dokąd idzie ani po co, poprostu ruszył. Nakazał pajęczycy pozostać na terenie Smoczej Wieży, gdy samemu skierował się gdzieś w kierunku tylko sobie znanym...
I ten kierunek, przez pustynie, nakierował jego stopy na Eden. Słyszał o miejscu, przez które teraz podąża. Magiczny... Nie... Las Życzeń? Chyba tak się nazywał. Idąc wzdłuż ukamienionej ścieżki, połyskującej i poiskrującej, maszyna weszła w stan czegoś, co u ludzi byłoby zamyśleniem, bujaniem w obłokach... Choć w jego wypadku były to raczej obłoki burzowe, z wielkim prawdopodobieństwem uderzenia błyskawicy. Kroczył powoli, wykonując miarowe, kontrolowane kroki, w jakich nie było mowy o żadnym odchyleniu od normy. Każde działanie było w pełni zaplanowane i pewne, każdy ruch, każdy gest miał służyć myśli przewodniej ochrony jego najdroższego stw...
...
Nie miał go już. Nie miał też kogo zabić, gdyż pomszczono jego śmierć przez innych łowców i członków DOGS. Musi im kiedyś podziękować za to... Zarówno tej dzikiej zgrai psów, jak i łowcom, których nie dawno opuścił. Tak... Musi to zrobić, zanim okaże się jeszcze, że jedno z zadań nakaże mu ich zaatakować. Wtedy nie będzie już odwrotu, a on zostanie uznany za wroga. Zwłaszcza jeśli z rozkazu Smoków zabije jednego z nich...
...
- Gdybym tylko... Był w stanie wykonać... Autodestrukcję... - Tak, zdołał to powiedzieć sam do siebie. To... Przemyślenie, efekt przemyślenia. To był faktyczny efekt przemyślenia...
I nagle puf, jakiś kawałek kartki napadł jego twarz, zasłaniając mu całą widoczność. Co prawda nie miał z tym dużego problemu i zdjął ją z bladego oblicza, lecz przypomniał sobie jedną z legend o tym miejscu. Podobno, przywiązana do drzewa kartka wraz z treścią "marzenia" sprawi, że las pomoże spełnić je danej osobie. Intrygujące...
Ale czy maszyna jest zdolna uwierzyć w tego typu zabobon? To istota działająca według logiki przyczynowo-skutkowej, to nie jest wykonalne by był w stanie uwierzyć w coś tak...
... Czekaj, Len, czemu wycinasz paznokciem w tej kartce litery...
...
Jesteś aż tak zdesperowany, by to zrobić? Cóż, to zawsze jakaś opcja, mimo wszystko. Był pewien, że to tylko myślenie tubylców i coś takiego się nie spełni, ale mając w pamięci obrazy nadzwyczajnych, anielskich uzdolnień oraz działanie magicznych artefaktów... W tym jeden, który miał ze sobą, nie potrafił określić jednoznacznie że ta logika jest jednak zła czy kiepska. Dlatego też "wydziergał" palcem w kartce kilka słów, po czym uniósł lewą dłoń na wysokość klatki piersiowej.
- Kriokineza - zamrożenie. - Programowa komenda, jaka wywołała niewielki podmuch mrożąco zimnego powietrza, jaki zamroził powietrze ponad dłonią, powodując wytworzenie się niewielkiego - acz wystarczającego w twardości i ostrości szpikulca z lodu, jakim potem przybił tą kartkę do kory drzewa. Zrobił to płytko, by nie spowodować wycieku żywicy, po czym... Najzwyczajniej uklękną przed drzewem, a potem usiadł na swoich stopach, opierając dłonie o kolana i zamykając oczy.
Napis na kartce mówił:
"Oddaj mi cel egzystencji"...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach