Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 31.08.14 17:58  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Spojrzał jeszcze raz na zakrwawionego palca, kiedy dziewczyna zapytała się o niego. Spokojnie uniósł głowię przed siebie, a następnie na dziewczynę. Delikatnie się uśmiechnął, niezbyt wyraźnie po przez promieniujący ból w palcu. 
- Waleczny... Całkiem możliwe. I tak, ale to nic wielkiego - odparł, znowu spoglądając przed siebie z niesamowitym zachowanym spokojem. 
Dało się zauważyć speszenie dziewczyny tymi jakże bogatymi słowami. Były one piękne, urzekające i pełne smutku czy żalu. Krótka historia jej życia zawarta w tych słowach. Porywa serce, ale Archanioł ciągle emanował swoim spokojem. Nie miał na razie powodów do niepokoju, chociaż miał obawy, że dziewczyna pochodzi od Kościoła. Ciekawe, jakby zareagował, gdyby się o tym dowiedział. 
- Wiele już przeżyłem i rozumiem poniekąd Twój... ból, o ile mogę to tak nazwać. Sprawiedliwość trudno znaleźć na tym świecie. Dla innych sprawiedliwością jest panujący chaos zaś dla tych drugich emanujący spokój. Ze szczęściem już są większe szanse. Współczuję, że nie udało wam się odnaleźć ani tego, ani tego. Chociaż może Twój Mistrz właśnie odnalazł przyjemne szczęście? - uśmiechnął się do niej zachęcająco, wręczając kobiecie kwiat. Przyjęła go bez najmniejszego protestu, a wyraz twarzy Fabiana mówił, jak doskonale pasuje on do jej wspaniałych, ognistych włosów czy chociażby do bladej karnacji. Ogólnie do niej. 
Do uszu Archanioła, dotarły słowa dziewoi, a zanim zdążył na nie w jakiś sposób zareagować, a raczej odpowiedzieć, dać jej po prostu jasną odpowiedź, ta ujęła dłoń rudzielca, tą z ranionym palcem. Przejechał językiem po zaschniętych wargach i czym prędzej zabrał paskudną aktualnie dłoń od kobiety. Jeszcze przyjdzie jej diabelski pomysł ze zdjęciem rękawiczki, a to byłoby złe. Chciał uniknąć swojej okropnej słabości. Już sama myśl o tym, sprawiała go o nieprzyjemne dreszcze na plecach. 
- Nie każdy może się stać aniołem - odpowiedział w końcu na jej słowa, jednak jego zdanie nie miało żadnego końca. Jakby chciał z dłuższą przerwą dokończyć swój tok wypowiedzi, jednakże nic takiego się nie stało. Pozostał sam domysł, który oznaczał, że mimo wszystko nie było tutaj jej Mentora.
- Z pewnością odnalazł spokój - wypalił, chrząkając zaraz po tym w jedną z dłoni. Akurat tą nie ranną. Nie chciał, aby rzucała się za bardzo w oczy. W końcu za niedługo rana się zagoi i będzie już wszystko dobrze.
Teraz zainteresował się kolejną. Wypowiedzią, oczywiście. Nie musi się obawiać, ale może martwić, nie? Nie powinno. Miał swoje sprawy, ważniejsze, ale mimo tego... Westchnął. Cicho, prawie nie słyszalnie, ale westchnął. Jej słowa świadczyły jeszcze o jednym - nie może z nim rozmawiać, czyli wskazuje na to, że jednak może być z Kościoła. Nie skomentował jej wypowiedzi, nieważne jak ona brzmiała. Może serce łamało mu się, słysząc coś takiego, ale mimo wszystko trzeba być twardym. Nie można się od razu zdemaskować. 
- Mhm. A Ty kim jesteś? Nie chodzi mi o godność, a... - dalej znowu kazał domyśleć się dziewczynie, o co mu chodziło. Nie była głupia, wyglądała na inteligentną, więc nie będzie miała żadnego problemu z domyśleniem się, o co mu chodzi. W zasadzie od tego, kim ona jest będzie zależało tak wiele.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.14 19:04  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Zdecydowanie zbyt wiele od niej wymagał. Nienawiść do Aniołów wcale nie paliła się żywym ogniem w jej duszy. Z drugiej strony Kościół mógł mu zrobić już wiele złego. Albo jego pobratymcom. Nie miała zamiaru jednak teraz tego roztrząsać. Humor jej nie dopisywał, a jego słowa wcale go nie polepszyły. Szukała swojego Mentora, bądź przynajmniej jakiegoś śladu po nim. Chociażby imienia, które już dawno zostało zatarte w jej pamięci. W zamian dostała jedynie niejasną odpowiedź, która mogła równie dobrze być grzecznym zaprzeczeniem.
Nie każdy może zostać aniołem. Z pewnością odnalazł spokój.
Cholera, równie dobrze mogli się zaszyć w jakiejś norze w Desperacji i zniknąć z oczu wszystkim, którzy starali się ich przeciągnąć na swoją stronę. On powinien zostać aniołem. Nie. Musiał nim być jako dobry i kochający człowiek. Tym samym nigdy nie zazna spokoju, do czasu aż ponownie spotka się ze swoją uczennicą. Ona nie zazna spokoju. Nie pozwoli mu ot tak zniknąć z jej i tak już samotnego życia.
Guerre nie mógł sobie zdawać sprawy z tego jak celnie wymierzył jej policzek i jak szybko nastawały zmiany w jej zachowaniu. Smutna do tej pory mina, opuszczona głowa, to wszystko mogło nigdy nie istnieć. Teraz patrzyła mu w oczy - wyzywająco i z pogardą. Nawet głowę uniosła nieco zaczepnie.
- Jak możesz nazywać się aniołem, niszcząc wszelkie moje nadzieje w tej jednej jedynej kwestii, która mnie obchodzi? To okrutne. O wiele bardziej niż wyrywanie serca żywcem jak robi to Kościół. Jak ja to robię.
Ostatnie słowa niemal wysyczała, tłumiąc ostatnimi siłami całą urazę, gniew i nienawiść, które nagle wykluły się z długo kultywowanych przez mnichów jajeczek. Przecież oni doskonale wiedzieli, od samego początku, że anioły to fałszywe stworzenia. Że mącą w głowie zamiast pomagać. Że wykorzystują innych do swoich własnych potrzeb, wpajając jedynie "swoim podopiecznym", że robią to wszystko dla ich pieprzonego dobra.
Już nie chciała iść do Edenu. Nie z nim. Spojrzała na ścieżkę którą przyszła i ruszyła nią. A mijając Guerre splunęła mu pod nogi. Nie zaszczyciła go już ani jednym spojrzeniem w oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.14 23:05  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Z początku nie zwrócił uwagi na upadający kwiat. Dopiero potem dostrzegł, że okalał jej dotychczas smutną buzię. Nie, teraz nie była ona smutna. Była rozgniewana, rozwścieczona. Jakby nagle tak po prostu nagle dostała okresu, może nawet i jeszcze gorzej. Archanioł swoimi słowami uderzył w sendo, choć tak naprawdę nic wielkiego nie powiedział. A przynajmniej tak mu się zdawało. W zasadzie, to nigdy nie rozumiał kobiet i jeśli istnieje coś takiego jak reinkarnacja, a mu jednak przytrafi się ten szczęśliwy los, że zginie, nie chciałby być za nic w świecie w ciele kobiety. O nie.
Spoglądała mu w oczy, jakby ostrzem wbił jej prosto w serce. On jednak nie rozumiał, dlaczego. Znaczy, ogarniał mniej więcej, że to jego słowa coś zrobiły, że powiedział coś, czego nie powinien. Że gadanie o tym, jak jej Mentor mógł odnaleźć spokój i szczęście. Jakby to właśnie te słowa były tak cholernie bolesne.
Nie opuszczał wzroku, nawet na sekundę. Jej słowa... Nie, nie. Z pewnością musiała coś źle zrozumieć, tak właśnie było. Ale... Honor. Uraziła go i to jak bardzo. Może nie słowami, a czynem. Tak, dokładnie tak. Splunięcie nie było godne pochwały. Pogarda, nienawiść do tego, że jej Mentora tutaj nie ma. A jeśli gdzieś on jest? Nie, to byłoby nie możliwe. Przecież on umarł. Podobno.
Wargi Fabiana drgnęły i utworzyły jakieś słowo. Dziewczyna mogła je jeszcze usłyszeć, jednak nie zrozumieć. Kochane stworzenie z ramienia odleciało gdzieś, najprawdopodobniej w stronę rezydencji Guerre. Butem wytarł ślinę dziewczyny, kwiatu natomiast nie podniósł. Leniwie spojrzał na oddalającą się kobietę.
- Uważasz, że takie coś może cokolwiek zmienić? Z pewnością w ten sposób nie odnajdziesz swojego Mentora, jeśli będziesz traktowała każdego w ten sam sposób. Ale droga wolna. O ile uda Ci się stąd wyjść, z tego lasu czy ogrodu, nie zatrzymuję - oczywiście jego uwadze nie umknął fakt, że pochodzi z Kościoła. Ostatnie zdanie najbardziej wbiło mu się do głowy i raczej zapamięta je na dość długo. I fakt, dziewczyna nie znajdowała się na swoim terenie, tylko jego, a raczej na terenie Aniołów. Oni wkładali w to wszystko swoją siłę. Swoją i tylko swoją. Zapewne Tai będzie miała wiele odwagi w sobie, aby w jakiś sposób opuścić ten paskudny las, ale jakże niesamowicie piękny.
- Zła interpretacja też często boli - spuentował z nieco uniesionym tonem, aby kobieta mogła usłyszeć jego każde słowo. I mimo marnych pogróżek, on nadal stał w miejscu, ciągle patrząc się na oddalającą się dziewczę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.14 23:23  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Aż tak ciężko było zrozumieć jej pobudki? Wyjaśniła mu wszystko, mimo że nie powinna była tego robić. Jej Mentor, jedyna istota która ją kochała i oddała jej z siebie wszystko. Nawet życie. Przecież to zmarli ludzie stawali się aniołami i pomagali tym, którzy nadal pozostawali na ziemi. Tak czytała i miała szczerą nadzieję, że chociaż tym razem nie była to jedynie czcza bujda wymyślona przez kłamliwych kapłanów. Ale Guerre wszystko zniszczył, skruszył ostatnią nadzieję jakby to była jedynie bryłka piasku, a ona nie mogła pozbierać już jej ziarenek i złożyć ich na nowo. Pozostawało jej jedynie warczeć i gryźć. A przede wszystkim szczekać. I to właśnie szczekanie w tym momencie najbardziej ją zadowalało.
- Jest martwy. To jedyne miejsce gdzie mogłam go znaleźć, ale widać myliłam się. Dziękuję za uświadomienie mnie w tej kwestii. - syczała i pluła jadem. Chciała znów się ku niemu odwrócić, wyciągnąć nóż, rzucić się na niego z krzykiem przepełnionym bólem. Nie zrobiła tego. Nie do końca. Wróciła do niego tą samą drogą co przyszła. Stanęła centralnie przed nim, zadzierając głowę by spojrzeć mu wyzywająco w oczy. Ponownie.
Dlaczego to zrobiłeś? Tak proste pytanie, a nie chciało wydostać się z jej warg. Nie mogła go też przełknąć, robiąc miejsca na nowe. Szczerzyła lekko zęby, tym samym sposobem nie okazując mu przychylności. Nie odzywała się jednak. Nie mogła. Nie wiedziała czy uderzyć go, czy sięgnąć po broń. A może zamiast tego powinna go splugawić? Objąć i sprawić by poczuł się brudny i wykorzystany przez morderczynię i kapłankę Nowego Boga. Nawet jeśli, to ciężko było jej do tego przekonać jej ciało. Nie chciała go dotykać, a co dopiero powiedzieć o zamknięciu go w tak intymnym uścisku. Co by na to powiedział Ao? Co by powiedział jej Mentor?
Rozochoconemu mężczyźnie łatwiej wbić w plecy nóż.
Tak, zapewne tak by to ujął. Nie ruszyła się jednak. Jedynie przestała warczeć, pozwalając by jej czerwone wargi wydęły się w lekkim namyśle. Kilka niechcianych kosmyków przysłoniło jej twarz, więc zgarnęła je, mrużąc przy tym zielone ślepia. Paskudny wiatr. W dodatku sprawiał, że sukienka bardziej przywarła do jej ciała, odkrywając wszystko co do tej pory było jedynie lekko zarysowane.
- Wiec jak byś to wszystko zinterpretował, Damonie? Może co innego mnie tutaj sprowadza? Jak myślisz, co to jest?
Smukła dłoń kapłanki spoczęła na jego klatce piersiowej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.14 12:46  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Nie wiedział jak bardzo ceni sobie swojego Mentora. Mógł jedynie się domyślać, ale czy to wystarczy? Owszem, czasem bywał zbyt pochopny oraz bezwzględny. Jest wstanie pomóc każdemu, kto potrzebuje tej pomocy, jednak nie oczekujcie od niego zbyt wiele, bo to specyficzna osoba. Potrafi być dokuczliwy, wredny, nieuprzejmy. Najbardziej słowami, w których zachowuje jakieś pozory. A poza tym... Jak miał pomóc osobie, która szuka kogoś, a ten go ani razu nie widział na oczy? Nawet nie zna jego imienia. A nuż może jednak jest w Edenie? Mentorem może być każdy. 
Polecam się - przeszło mu przez myśl, kiedy dziewczyna wypowiedziała się na temat odnalezienie swojego mistrza właśnie w tym miejscu. Była na tyle odważna, aby wyruszyć do swoich zagorzałych wrogów żeby to właśnie u nich odnaleźć swojego Mentora, który to już nie żył. O ironio losu, prawie paradoks. Prawie. 
Sam w zasadzie zastanawiał się, dlaczego jest teraz niemiły dla kobiety, dlaczego w tej chwili nie żywi do niej sympatii tak jak z przed paru minut. Może dlatego, że kobieta wręcz pluła w jego stronę jadem, nienawiścią, gardziła nim, a on jeszcze nic takiego nie zrobił. Ciągle gada o tym mentorze, że umarł, że go nie ma... Każdy kiedyś umrze i niestety nie mamy na to wpływu. Nie zawsze ktoś może trafić tutaj jak sobie myśli. Niemniej jednak nie powiedział, że jej Mentora tutaj nie ma. Jak powiedział wcześniej, zła interpretacja boli. 
- Nie powiedziałem, że Twojego Mentora tutaj nie ma, tyle że nie każdy może trafić w to miejsce. Może jest, może go tutaj nie ma. Skąd mam wiedzieć, skoro nawet nie znam jego godności? Jak wygląda czy nawet drobny charakterystyczny sposób zachowania? - wybrnął ładnie ze swoich poprzednich i jakże bolesnych słów, które zostały tak bardzo źle zrozumiane, kiedy to dziewczyna łaskawie postanowiła się odwrócić i przyjść tutaj. Stanęła przed nim i rzuciła znowu wyzywające spojrzenie. Szczerze mówiąc, przy jej wzroście, z boku musiał to wyglądać co najmniej komicznie. Guerre musi pochylać lekko głowę, aby móc spojrzeć na nią, zaś ta rzuca mu jakieś  wyzywające spojrzenia, które i tak w niczym nie pomogą. 
Fabian nie opuszczał wzroku, nie uciekał nim nigdzie. Tylko patrzył się w jej zielone oczy z pewną dominacją czy wyższością. Nie da się tak łatwo splugawić czy pogardzić sobą. W ogóle się nie da. Poniżenie będzie jednym z najgorszym przeżyć w jego życiu. A i tak nie raz już go doświadczył. 
Parę minut wcześniej zapewne zwróciłby uwagę na odsłonięte łydki kobiety. W tej chwili nie był tym ani trochę zainteresowany. Zajęty był bardziej patrzeniem jej w oczy. Z pewną kpiną na jej beznadziejne zachowanie, a i rozbawieniem. Ujął teraz jej dłoń, która to znalazła się na jego piersi. 
- Już wcześniej wyraziłem się dostatecznie jasno. Twój Mentor może tutaj być jak i odwrotnie. Niemniej jednak nie mogę Cię wpuścić do Edenu byś mogła to "sprawdzić" - odparł spokojnie, zdejmując dłoń dziewczyny z jego klatki piersiowej i puścił ją luźno, aby wylądowała tam, gdzie jej miejsce. Czyli obok sylwetki Taihen. 
Nawet już nie chodzi o to, że była z Kościoła. Nie miał najmniejszej ochoty robić tutaj niepotrzebnych bójek. W końcu on nie lubi walczyć, więc tym bardziej był przeciw. Poza tym, był na swoim terenie, więc nic mu nie grozi, a przynajmniej tak myślał. Jak ona zaatakuje go, inni wyruszą z pomocą, a ją zamkną. Bardziej tutaj zachowanie nie spodobało się Fabianowi. Było ono nieodpowiednie i... no, nieodpowiednie. Niegrzeczne, grzeszne, he.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.09.14 13:44  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Ciężko było jej myśleć w tej sytuacji. Głowa dudniła, domagając się odpoczynku, w sumie całe jej ciało nagle ogarnęło niesamowite zmęczenie. Zajęło miejsce przekorze i wyzwaniu w jej oczach. Nagle straciły blask, ukazując to, co do tej pory rudowłosa starała się ukryć- zmartwienie oraz strach. Może dla Fabiana była to tylko głupia gra z jej strony, działanie na przekór, bezsensowne i głupie. Paradoks, tak. Ale przecież nigdy nie uważała się za wroga aniołów. Istnieli, nie wchodzili jej w drogę, równie dobrze mogła nigdy żadnego nie spotkać... do tej pory. Jedyne co wiedziała na ich temat to to co opowiadano jej w klasztorze. Same złe rzeczy, tak, ale przecież była istotą myślącą i musiała sama odkryć co jest prawdą, a co nią nie jest. Tylko jak tego dokonać gdy w głowie nadal kołaczą się nauki przełożonych, a pierwszy osobnik tego gatunku mówi jej tak okropne rzeczy? Teraz jednak starał się wszystko sprostować. Słuchała więc go, a w czasie gdy się tłumaczył, odstąpiła krok w tył i objęła dłońmi nagie ramiona. Chłodny dreszcz przeszedł ją po plecach. Cholera... co ona miała zamiar zrobić? Dlaczego? Teraz jej spojrzenie poza zmęczeniem wyrażało także skruchę. Z jednej strony postarzała się o kilka lat, z drugiej znów wyglądała jak mała dziewczynka.
- Ja... nie pamiętam. Od dawna staram się sobie przypomnieć jak miał na imię... - ciężko jej było to wyjaśnić, więc nawet się tego nie podjęła. Wlepiła spojrzenie w swoje stopy. Drżała. Czy zrozumiałby gdyby mu powiedziała, że ktoś majstrował przy jej wspomnieniach? Czy mógłby jej z tym pomóc? Przed chwilą powiedział, że nie znajdzie swojego mentora w Edenie, jak mogłaby go o cokolwiek poprosić?
- Zawsze nosił przy sobie miecz, był fechmistrzem. Długie czarne włosy wiązane w kucyk, równie ciemne oczy i wyjątkowo zimne dłonie... Tylko tyle pamiętam. No i był zawsze wysoki, wyższy ode mnie.
Dopiero zdała sobie sprawę jak mało pamięta na temat swojego mentora, trenera i niemal ojca. Aż wstyd jej było spojrzeć Guerre w oczy. Ale po raz kolejny, co innego mogła zrobić? To nie była jej wina, że straciła część swoich najcenniejszych wspomnień. To wszystko przez Kościół... To wszystko jego wina. Mimo to, cień uśmiechu przemknął po jej twarzy. Był dobrym człowiekiem, musiał zostać aniołem. Albo przynajmniej takie było jej zdanie.
Nie zdziwiła się gdy ją odrzucił. Była z Kościoła. W dodatku zachowała się okropnie przez jedno niedopowiedzenie. Ale przecież to było dla niej tak istotne... mógł mieć nieco więcej wyczucia, wszak pewnie liczył sobie setki lat, jak nie tysiące, i powinien wiedzieć jak obchodzić się z kobietą. Prawda? Westchnęła. Ciężko było jej się utrzymać na nogach, a jeszcze ciężej myśleć logicznie. W końcu osunęła się na ziemię i usiadła. Kamyczki raniły jej nogi, ale nie zwracała na nie większej uwagi. Była zbyt zajęta powstrzymywaniem łez. Nie mogła już zatrzymać szlochu, który wstrząsnął jej ciałem. Nie kontrolowała go, ale zawsze mogła mieć nadzieję, że jak nie spojrzy na Fabiana, to ten nie zauważy, że płacze.
- Proszę... pomóż mi go odnaleźć. - był to niemal szept w porównaniu ze wszystkim innym co do tej pory mówiła. W dodatku w jej głosie słychać było tłumioną rozpacz. Jeżeli teraz jej odmówi, złamie jej całkowicie serce. Jeśli się zgodzi, na ile może mieć pewność że nie jest jedynie dobrą aktorką, która wymyśliła sobie całą tą historię by wedrzeć się do Edenu? Od jego decyzji mogło bardzo wiele zależeć. Niech lepiej wybiera rozsądnie.
- Zrobię co zechcesz, tylko mi pomóż.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.14 17:28  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
The blind eye can no longer be cast
The clock is ticking, there is no second chance.


Roziskrzona ścieżka - Page 2 Mcd8pd

>> Hello, my victim. <<
_________

Twoja prośba została wysłuchana. Modlitwa płynąca z malinowych ust stała się niemal namacalna. Nagle zapadła cisza - nie słyszeliście już śpiewu ptaków, szumu liści czy okolicznych traw. W twojej głowie nagle rozległy się tajemnicze szepty. Nie można było określić ich źródła - Guerre nie słyszał nic. W dodatku złapała Cię migrena.
Po kilku sekundach wszystko ustało. Twój umysł był skutecznie otumaniony, zupełnie jak po sporej dawce leków nasennych. Przez chwilę byłaś senna - i ta chwila wystarczyła, by wytrącić Cię z czujności. W przeciwnym wypadku z pewnością usłyszałabyś szelest okolicznych krzaków, z których właśnie wyskoczył ogromny niedźwiedź. Był on stosunkowo duży, sięgał w pozycji stojącej na czterech łapach prawie dwa metry! Jego ślepia wyglądały jak dwa, jarzące się, czarne węgle. Zero uczuć, emocji - typowy zdziczały wymordowany. Doskoczył on do was, z podłym rykiem uderzając w Taihen. Przez resztki własnego człowieczeństwa zawahał się, przez co łapa jedynie drasnęła ramię dziewczyny. Szok ogłuszył Cię, zamknęłaś oczy... a gdy je otworzyłaś, po bestii nie było już śladu. Guerre widział przed sobą tylko ciemność. Nie słyszał ryków. Nie czuł woni krwi.
Dwadzieścia metrów od was stała tajemnicza, odziana w rubinowe ponczo i kilka naszyjników. Nie widzieliście twarzy, zakrytą kapturem, jedynie morskie, przenikliwe oczy wierciły dziury w waszych sercach. Wolnym krokiem podeszła do was, kłaniając się delikatnie, nie wykonując gwałtownych ruchów.
-Witaj. - odezwała się, patrząc na dwójkę, utkwiwszy jednak wzrok na sylwetce Taihen - Przypadkiem widziałam... co tu się stało. Krwawisz! - zauważyła, chwytając jej dłoń w swoje nienaturalnie lodowate palce. - Potrzebujesz opatrzenia. - Spojrzała szybko na Guerre. - Chodź ze mną. - odwróciła się gwałtownie i ruszyła naprzód, w głąb lasu. Wydawałoby się, że nie porusza się jak istoty z tego wymiaru - wyglądała jakby "sunęła" niczym zjawa czy duch, jednak długa szata dość dobrze to zakrywała. Drzewa jakby słuchały się władcy - czy to iluzja? Rozsuwały się, trzęsąc liśćmi na powitanie, kłaniając się majestatycznie.    
Pójdziecie za tajemniczą postacią?

Taihen - głęboka rana na ramieniu, zdarta skóra z kolan, kamyczki wbite w skórę na łydce || Guerre - bez szwanku.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.14 20:19  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Czy już oszalała? To nie był pierwszy raz gdy prosiła o odnalezienie Mentora. Nie pierwszy raz także wszystko zamierało. Nie miała jednak czasu by się nad tym zastanawiać. Przenikliwy ból przeniknął jej skronie.

Teraz powinnaś spokojnie iść, gdzie wszystkie twoje warstwy mogą stać się trzciną.
Świat szeptał, drzewa szeptały. Ao przemawiał do niej w najmniej dogodnym momencie. Jej dłonie mimowolnie przywarły do skroni, zaś ciało skuliło się by uniknąć przenikającego go bólu. Nawet się nie spostrzegła jak stała już na nogach i przyjmowała cios z łapy Wymordowanego. Zdążyła jedynie zamrugać i zakołysać się na nogach, które najwyraźniej nie należały do niej. Nie chciały jej słuchać tak samo jak ręce, które zamiast dotknąć krwawiącej rany, opadły bezwładnie wzdłuż tułowia. Zapewne w takiej sytuacji najpierw postarałaby się rozluźnić. Poruszyć każdym mięśniem nim zrobi pierwszy krok. Teraz jednak nie miało to sensu. Jedno mrugnięcie wystarczyło by napastnik zniknął, a jego miejsce zajęła starsza kobieta. Zaraz, czy na pewno?

... wszystkie twoje kończyny mogą stać się drzewami...
Głos szeptał wściekle, zmuszając ją do przytaknięcia w duchu. Zakołysała się po raz kolejny, nieprzytomnie obserwując staruszkę. Chciała żeby Guerre się odezwał. Zrobił coś. Pomógł, o ile nie stracił przytomności na widok sączącej się z jej ramienia krwi. Nic się jednak nie działo. Jedynie zimny dotyk przypomniał jej czego poszukiwała przez cały ten czas i dokąd zmierzała. Trener. Potrzebowała go. Był odpowiedzią na wszystkie jej wątpliwości. Czy ona mogła ją do niego zaprowadzić? Czy miała z nim coś wspólnego. Dotknęła zimnej dłoni kobiety, starając się nieco rozjaśnić myśli. Oprzytomnieć. Nadal jednak była taka zmęczona. Tak bardzo senna...

... umysł zginie pośród szmaragdowych polan...
Czyżby to była odpowiedź? Ale... jakim cudem znalazła się tutaj, łącząc ze swoim ja, które było daleko od niej tak w przestrzeni jak i w czasie. Powiodła zielonymi ślepiami po koronach drzew. Widziała także polany. Nie było jednak ani jednej trzciny. Znów spojrzała na zakapturzoną postać. Skinęła z wysiłkiem głową. Wszystkie żywe myśli wyparowały jak za dotknięciem magicznej różdżki. Czuła się jak w transie, którego nie chce się opuszczać.
- Ru...szajmy. - szepnęła i tak uczyniła. Nie zważając na Archanioła zaczęła iść za nietypową postacią. Nawet nie zdziwiło jej zachowanie drzew, zwyczajnie wpatrywała się w rąbek peleryny, z nadzieją, że uchyli tajemnicy, która się pod nim skrywała. Z nadzieją, że zaprowadzi ją tam, gdzie odkryje wszystkie poszukiwane przez nią odpowiedzi.

Tam wszystkie moje dzieci mogą stać się mną.
Gdzie zostanie jedyną słuszną istotą. Gdzie przejmie tytuł Prorokini.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.14 20:46  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Staruszka uśmiechnęła się chytrze. Nikt jednak nie zdołał zauważyć tego skromnego, zdawać by się mogło gestu nic nie wnoszącego do całej fabuły. Szły tak dłuższą chwilę, nie odzywając się do siebie słowem. W końcu staruszka zatrzymała się, a jej rubinowa szata zafalowała na wietrze. Czarne jak smoła, kręcone włosy opadły na ramiona, jej duże, fioletowe, kocie oczy przeszyły Taihen na wylot. Wyglądała dość młodo jak na swój, nie będziemy ukrywać, spory wiek. - Zapraszam serdecznie, proszę... wejdź - zaczęła, wskazując drewniane drzwiczki do chatki z naturalnego, leśnego materiału, trochę przypominającego norkę lisa. Wokół nich rozciągała się szmaragdowa polana, niczym wielki, wzburzony ocean. Trawa tańczyła na wietrze, kłaniając się z szacunkiem kobietom. Nieznajoma otworzyła szeroko drzwi, zapraszając Taihen do środka. Sama wkroczyła tam, zajmując miejsce w wielkim, obłożonym kilkunastoma poduszkami fotela. Jej nienaturalnie długie, chude dłonie z zaostrzonymi równo paznokciami ułożyła kulturalnie na kolanach, zakładając nogę na nogę. Na jej prawej dłoni połyskiwały wieczornym blaskiem trzy pierścionki - jeden kolorem przypominał sztorm na morzu, drugi złociste słońce w środku lata, trzeci zaś gorący ogień, pożerający kolejne partie lasu. Wskazała brance miejsce na równie dużym i wypasionym foletu. Sama ruszyła w stronę innego pomieszczenia, wracając niemal od razu z koszykiem. Położyła go na stole, uśmiechając się tajemniczo do kobiety. - Nie bój się, opatrzę tylko twoją ranę.
Chwyciła delikatnie jej zranione ramię, po czym wypowiedziała kilka niezrozumiałych słów. Rana, krew i ból zniknęły. Po prostu...
W koszyku, jak się okazało, trzymała najróżniejsze owoce. Kolory wypełniły teraz pomieszcznie. Soczyste jabłka, banany, słodkie winogrona, gruszki, kuszące wiśnie, czereśnie i śliwki... do wyboru, do koloru. Zapraszającym gestem przysunęła koszyk w jej stronę, sama biorąc w objęcia gruszkę i wgryzając się w nią ostrożnie. - To owoce z mojego własnego ogródka. - powiedziała, wycierając palcem prawą wargę. - Jadę je sprzedać na targ... tylko dzięki temu udaje mi się przeżyć. - nie można było przeoczyć jej trochę smutnego wzroku. Całe pomieszczenie było ozdobione starymi obrazami, większość z podartym płótnem. Stół, krzesła, łóżko w najciemniejszym kącie wysławiane tanią skórą... wszystko było drewniane, a nieliczne partie mieszkania obrastała powoli trawa. Staruszka chwyciła dziewczynę niespodziewanie za rękę. Pogłaskała ją, po czym objęła w obie otwarte dłonie. - Jestem Etiopeja. A ciebie jak zwą? - spojrzała w jej zielone oczy. - I co robiłaś, drogie dziecko, w tym lesie? Nie jest tu do końca bezpiecznie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.09.14 21:28  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Nie postrzegła uśmiechu. Ciężko było jej pomyśleć o czymkolwiek czy nie byłyby stopy idącej przed nią kobiety. Oraz dłonie. Nadal czuła ich dotyk na swojej skórze. Może właśnie dlatego poruszała się teraz posłusznie i równie grzecznie weszła do chatki urządzonej wyjątkowo skromnie, nie licząc owych dwóch foteli. Rozejrzała się, jednak nie wyniosła żadnych wniosków z tego co zobaczyła. Wiedziała jedynie, że musi usiąść, oraz że historia opowiedziana jej przez kobietę idealnie pasowała do tego co widziała na własne oczy. Nic dziwnego, że jej domostwo było tak ubogie, skoro jedyne co robiła by je utrzymać to sprzedawanie owoców na targu.
Jej myśli znów odpłynęły, otulone miękkością oraz wygodą wielu kolorowych poduszek. Zanotowała istnienie trzech kamieni: niebieskiego, żółtego oraz czerwonego, jednak fakt, że były osadzone w pierścieniach gdzieś jej umknął. Mimo to ich piękno wykrzesało na ustach Branki łagodny uśmiech, zaś lica pokraśniały. Obserwowała jak kobieta krząta się po domostwie. Jak niesie ku niej koszyk. Jak chwyta jej ramię i sprawia, że rana znika. Nie zdziwiło jej to, wszystko było wolą Ao, albo tak właśnie sobie wmawiała. Była jednak wdzięczna kobiecie, co wyraziła nadal nieustępującym posłuszeństwem. W końcu i tak uwielbiała owoce, czemu więc miałaby ich nie skosztować? Na myśl przyszło jej kilka przykładów, które każdego odstraszyłyby od skosztowania cudzych specjałów. Sama Persefona przecież była niezbitym dowodem, że wystarczy tylko kilka nasion, pestek, czegokolwiek, a zostanie powiązana z danym miejsce na zawsze. Wiśnie jednak wyglądały tak soczyście, a wargi niecierpliwie pragnęły skosztować ich soku. Wzięła więc jedną z bordowych od słońca kulek i wsunęła do ust, rozgryzając i uwalniając cierpką słodycz. W tym samym czasie słuchała i obserwowała. Smutna mina sprawiła że i mina Taihen nieco zrzedła. Skłoniła przed kobietą głowę.
- Czemu więc nie zaczniesz uzdrawiać? Wiele osób odwdzięczyłoby się pracą bądź dobrami. W tym ja.
Ostatnie zdanie niemal wyszeptała. Nie wiedziała skąd w niej tyle szczerości, ale ten moment uwagi po chwili znów się rozpłynął, przytłoczony miłym ciepłem poduszek, oraz chłodem kobiecej dłoni, która z taką czułością głaskała jej własną. Spojrzała w dół, zdziwiona, ale dotyk był tak znajomy, że nie odważyła się cofnąć. Lekko ścisnęła dłoń kobiety i przeniosła spojrzenie na jej fioletowe oczy, tak nienaturalne, że zapewne powinny przejść ją ciarki po plecach.
- Jestem Taihen. Szukałam... szukałam odpowiedzi.
Wzmianka o niebezpieczeństwach grożących w lesie wydała się jej zwykłą kurtuazją. Pochodziła z Desperacji, która była zdecydowanie bardziej niebezpieczna niż jakiekolwiek tereny Edenu. A przynajmniej tak sądziła.
- To był jedynie niedźwiedź. Nic mi się nie stało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.14 21:02  •  Roziskrzona ścieżka - Page 2 Empty Re: Roziskrzona ścieżka
Starsza kobieta jakby zamyśliła się na chwilę. Nie reagowała na słowa Taihen, była skupiona na ruchu jej warg, lecz nie słyszała. Wyraźnie się wyłączyła, by po dłuższej chwili wrócić do świata żywych. - Są takie dary i tajemnice, których się nie ujawnia, drogie dziecko. - uśmiechnęła się serdecznie, gładząc dziewczynę po aksamitnej skórze. Swój wzrok zatrzymała właśnie na nich. Nie spuszczając z nich wściekle fioletowych oczu, wzdrygnęła się lekko. - Odpowiedzi? Na co?
Po ostatniej wypowiedzi Taihen podniosła wzrok. Na jej twarzy malowało się lekkie zdziwienie, które szybko przemieniło się w poważny wyraz twarzy. - Mylisz się. To nie był niedźwiedź. - pomieszczenie ponownie przeszyła grobowa cisza. - Owszem, nic Ci się nie stało, ale to dzięki mojej szybkiej pomocy... i sile, która nad tobą czuwa.
Kobieta wstała, podchodząc do jednej z najciemniejszych kątów. To tam właśnie mieściły się stare, skurzone księgi. Kurz latał na wszystkie strony, powodując u staruszku atak kaszlu. Chwyciła jedną w pomarszczone ręce. Nosiła ona dziwną nazwę w nieznanym Taihen języku. "Eakom Kasheren Oi". Kobieta podeszła do dziewczyny, kładąc delikatnie grubą na ponad tysiac stron księgę, z własnoręcznie ozdabianą okładką.
- Tu znajdziesz odpowiedź... - powiedziała, a Taihen mogła zauważyć, że ta wyraźnie słabnie w oczach. Zakaszlała, po czym obdarzyła ją serdecznym uśmiechem. Otworzyła wielką księgę i podsunęła kobiecie. - Proszę, zobacz. - pierwsze siedemdziesiąt stron były puste. Puściutkie, czyste kartki. Dopiero od strony siedemdziesiątej pierwszej można było zauważyć napis pisany bardzo małymi literkami. "Gryzę się w język i rozpalam swoje marzenia."
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach