Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 01.06.14 23:42  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Lubił uczucie, które przynosiła ze sobą świadomość przewagi nad innymi. Było ono porównywalne do zwycięstwa, o które starało się ze wszystkich sił, chociaż w tym wypadku różnicę stanowiło to, że wygrana nie przyszła mu z aż takim trudem. Być może jeszcze odrobinę brakowało mu do pełnego zdobycia swojej nagrody, ale już za kilka minut Nathair miał być jego. Zamierzał go sobie wziąć, a później zburzyć wszystkie mury, które przez lata wokół siebie ustawiał, wzbraniając się przed grzesznymi rozkoszami śmiertelników. Po tych wszystkich latach ciężkiej pracy w końcu na to zasłużył. Chociaż Ryan nie zamierzał stawiać się w sytuacji chłopaka, ten na pewno miał także otrzymać z tego jakieś korzyści – chociażby przez pozbycie się nieznanego mu uczucia, które mu ciążyło. Ten jeden raz miał okazję nauczyć się czegoś nowego, a szkoła jeszcze raz okazała się być okrutnym przymusem narzuconym odgórnie. Ale – heeej! – nawet pomimo uprzedzeń do nauki następował moment, w którym jakiś temat był ciekawy, a zagadnienie, które zamierzał zaprezentować mu Grimshaw zdecydowanie zaliczało się do tych interesujących. Nie od dziś wiadomo, że to właśnie praktyka czyniła mistrza.
No i proszę – już zaczynał rozumieć.
Musisz być pewniejszy ― zaznaczył, czując słaby ruch palców na wrażliwej na dotyk skórze, z którego młodzieniec być może nie zdawał sobie sprawy i właśnie dlatego szatyn musiał uświadomić go w tym, że powoli zaczynał się łamać. Nawet, jeśli starał się przed tym wzbraniać, instynkt działał sam za siebie, podpowiadając mu, że tak trzeba, że to konieczne, że jeśli tego nie zrobi, być może będzie żałował do końca życia. Rzecz jasna, to Jay był powodem, dla którego ta drobna przyjemność ustała. Głównie ze względu na to, że anioł nie starał się zbytnio, czego z kolei nie można było mieć mu za złe, skoro nie doświadczył nigdy bliskości drugiego ciała. Nie wiedział, co tracił.
Szatyn pokiwał głową w niemym uznaniu, gdy stróż naiwnie wypełnił jego polecenie, wierząc, że powodem, dla którego musiał to zrobić było tylko to nieme proszenie o zdjęcie niewidzialnego łańcucha z szyi. Szarooki nawet w ostatniej chwili dał mu nadzieję na to, że pozwoli mu pójść, bo zgodnie z obietnicą wypuścił jego zaczerwieniony już nadgarstek z silnego uścisku, ale... Zawsze musiało być jakieś „ale”. Ręka, która dotychczas pozostawała wolna, teraz ujęła mocno podbródek chłopaka. Silne palce przesunęły się w stronę czerwonym policzków młodzieńca i naparły na nie na tyle mocno, by uścisk szczęk ustąpił, a wargi rozchyliły się, jakby właśnie dopraszały się o pocałunek. W następnej kolejności to różowe kosmyki znalazły się w uścisku, blokując możliwość zbytniego szarpania głową. Jeszcze raz wiara okazała się przynosić porażkę, a zaufanie wobec innych niewarte zachodu.
Uprzedzał, że kłamał.
Po prostu bądź posłuszny.Wtedy skończymy szybciej. Nie na to liczył jasnowłosy, ale nikt nie obiecywał mu, że to skończy się dobrze. I właśnie wtedy mężczyzna przysunął się bliżej, a Nathair poczuł, jak częściowo wsunął się do jego usta, najpierw delikatnie ocierając o rozchylone wargi. Prawdopodobnie jedynym pocieszeniem w tym wszystkim było to, że na wstępie nie potraktował go agresywnie, pozwalając mu oswoić się z sytuacją, w której się znalazł, a ta bez wątpienia była już wystarczająco niewygodna dla anioła. Opętany za to był w swoim żywiole. Cielesna dominacja dodatkowo niosła za sobą poczucie władzy, którego teraz nie zamierzał ograniczać w żaden sposób. ― Nie gryź. Pracuj językiem ― rzucił, wreszcie uwalniając jego policzki od nieprzyjemnego bólu, po czym wierzchem dłoni przesunął po jednym z nich w uspokajającym geście, choć o ile sam przekaz świadczył o tym, że będzie dobrze, wcale nie miało tak być. Srebrne tęczówki z kolei nieustannie przypatrywały się aniołowi, który właśnie został strącony o jeden poziom niżej i na tę chwilę niczym nie różnił się od dziwki. Tym spojrzeniem chciał zacieśnić niewidzialne więzy na szyi opiekuna, żeby nie myślał, że jakikolwiek niewłaściwy ruch ujdzie mu na sucho. Z drugiej strony – nie mógł nic zrobić swojemu podopiecznemu, prawda?
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:43  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Nigdy nie miał żadnych szczególnych kompleksów, oprócz tych na punkcie swojej dziewczęcej urody. Szybko się irytował i denerwował, kiedy ktoś wspominał o tym w kpiący sposób. Aczkolwiek nic go nie powstrzymywało przed tym, żeby on sam nabijał się z czyichś kompleksów, zwłaszcza w przypadku Ailena, kiedy chodziło głównie o jego wzrost. Górował nad nim co nie raz dawał mu do zrozumienia. W przypadku Ryana nigdy jakoś szczególnie przejmował się ich różnicą wzrostu, aż do dzisiaj. Był niższy, ale dopiero teraz odczuł, jak ciemnowłosy góruje nad nim. Praktycznie pod każdym pozorem. Zwłaszcza aury, która go otaczała a od której anioł czuł się przytłoczony jej ciężarem, zwłaszcza jego dominacją oraz władczością.
Pierwsze słowa padły a on dopiero wtedy zrozumiał, że mężczyzna ponownie zakpił z jego naiwności. Niczym głupie dziecko uwierzyło, że gdy uklęknie to będzie wolny. Nic bardziej mylnego. Wręcz przeciwnie, niewidzialna obroża na jego szyi zacisnęła się jeszcze mocniej, doszczętnie przypominając Nathairowi o jego niskiej pozycji. Palce puściły nadgarstek, a chłopak bardzo szybko przysunął go do swojej klatki piersiowej, delikatnie otulając go swoimi palcami, jakby jego własny dotyk mógł złagodzić nieprzyjemne i bolesne pulsowanie. Właściwie to Ryan wywiązał się ze swoich słów. W końcu go puścił, nieprawdaż? Aczkolwiek zamiast poczucia powiewu wolności, poczuł niewidzialny ciężki but na jego barkach, który stopniowo coraz bardziej przyciskał go do ziemi. Jęknął cicho czując zimne palce na swoich policzkach, które to w normalnej sytuacji byłyby wręcz zbawienne, chłodząc rozgrzaną skórę. Palce zacisnęły się mocniej, a serce chłopaka przyspieszyło jeszcze mocniej o ile było to w ogóle możliwe. Bo zaczynał pojmować do czego zmierza wymordowany. Gdyby nie dłoń zaciskająca się na jego włosach z pewnością starałby się wyrywać i szarpać. Ale to, co miało nastąpić było nieuniknione.
Jak niby miał być posłuszny w takiej sytuacji? Nie miał żadnego planu awaryjnego, żadnej cholernej formułki, które często układał w swojej głowie kiedy zmierzał ku domowi Ryana, nie miał nic. Nawet zapragnięto obedrzeć go z resztek godności. Wyrzucił z siebie jakieś niezrozumiałe słowa, których ułożenie się w sens utrudniły palce mężczyzny. Jednakże można było być pewnym, że chłopak wyrażał w pełni swój sprzeciw. Jeden krok bliżej, a dłonie Nathaira oparły się o blade i zimne uda, zaciskając na skórze podopiecznego swoje palce, pozostawiając po paznokciach czerwone ślady w kształcie półksiężyców. Jego ciało ogarnęło niekontrolowane drżenie, gdy poczuł w swoich ustach, w jego mniemaniu, coś tak obrzydliwego a jednocześnie tak delikatnego.
Palce puściły policzki, a Nathair wykorzystał moment odwrócenia głowy i wyswobodzenia swoich warg. Zadarł nieco głowę ku górze, spoglądając na niego zaszklonym wzrokiem konfrontując się z niewzruszonym spojrzeniem mężczyzny.
- Ryan, proszę…- jęknął żałośnie, ale mocniejszy ścisk za jego włosy dosadnie zakomunikował, że na nic jego błagalne prośby. W końcu przeniósł swoje spojrzenie na to, co miał przed sobą, jednocześnie przysuwając bliżej swoje wargi. „Pracuj językiem” zawdzięczało w jego głowie. Wysunął koniuszek język i niepewnie przesunął nim po miękkiej skórze, szybko jednak chowając go, jakby to, co właśnie zrobił było czymś przerażającym. Przełknął cicho ślinę, ponownie wysuwając język wznowił swoje działanie. Nieco odważniej, aczkolwiek nadal delikatniej, nie mając zielone pojęcia co ma robić, oprócz używania swoich ust. Czuł się okropnie, z każdym kolejnym ruchem swojego języka zdawało mu się, że lada moment oszaleje. Jakby jakieś niewidzialne pazury wbijały się w jego ciało i poniewierało nim od środka, zwłaszcza w dolnych partiach. W pewnym momencie zabrał jedną z rąk z uda Ryana i wsunął pomiędzy swoje uda, zaciskając się na niej, mając cichą nadzieję, że może to pomoże narastającemu napięciu w podbrzuszu.
Rozchylając lekko swoje usta, wsunął go w siebie i wtedy chyba po raz pierwszy od pewnego momentu uniósł spojrzenie, by spojrzeć na niego. Pełne nienawiści i zdezorientowania załzawione oczy wbiły się w twarz wymordowanego. Czuł się upokorzony i zawstydzony. Niczym jakiś pieprzony karaluch, którego lada moment będzie można zdeptać butem. Na dodatek te cholerne oczy. Nie mógł znieść ich spojrzenia, nie w momencie jego obdarcia z godności i wszystkiego, co było tylko możliwe. Czuł się obnażony, chociaż wciąż był ubrany.
- Nie patrz… – kolejna żałosna prośba, gdy na moment odsunął swoje wargi. Kolejna prośba, która zapewne odbije się od ściany i zniknie gdzieś w eterze nieusłyszana.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:45  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
W tej sytuacji na nic zdały się prośby. Nie oszukujmy się – Nathair mógłby zacząć szlochać, zarzekając się, że tego nie zrobił, błagać na tyle długo, by jego głos odmówił mu posłuszeństwa, a Ryan i tak zachowałby się tak, jakby to nie było nic złego i jakby robił to dla jego dobra. Nawet teraz nieruchome spojrzenie utkwione zostało w załzawionych, różowych oczach, jakby zamiast poczuć się gorzej z powodu tego widoku, czuł się jeszcze bardziej zadowolony. Mężczyzna pokręcił głową ledwo widocznie, niemo przekazując mu, że niepotrzebnie nadwyrężał sobie gardło. Jeżeli już chciał pracować ustami, miał do tego inną idealną okazję poza mówieniem. Tak samo nie zwrócił uwagi na paznokcie, które wbijały się w jego uda. Możliwe, że właśnie ta odrobina brutalniejszego doznania, dodawała tej czynności więcej smaku. Jedynie w pierwszej chwili jego mięśnie wyczuwalnie napięły się pod naciskiem palców chłopaka, ale nie usłyszał od Jay'a ani jednego upomnienia, żeby przestał. Jedynym błędem, który anioł popełnił był chwilowy protest, ale mocniejsze szarpnięcie wystarczyło, by przywołać go do porządku. Teraz był jego dziwką, a dziwki nie miały prawa głosu, gdy w grę wchodziło zadowalanie drugiej osoby.
Opuszką kciuka otarł kącik załzawionego oka młodzieńca, jakby ten gest miał go zachęcić do dalszego działania. Skoro już przełamał się na tyle, by – prawie dobrowolnie – przejść do rzeczy, kontynuowanie miało mu przyjść z większą łatwością. Wraz z którymś z kolei przesunięciem języka, przeczesał palcami jego włosy, niczym właściciel psa chwalący go za dobrze wykonaną sztuczkę. Co prawda, stróż był jeszcze bardzo odległy od perfekcji, a jego nieporadność bez wątpienia miała doprowadzić do tego, że Grimshaw szybko zdecyduje się to przerwać. Ale tylko to. Póki co pozwolił opiekunowi działać, byleby tylko dłużej nacieszyć się jego upokorzeniem. Zawsze jednak mogło być gorzej, a tymczasem byli sami i nic nie wskazywało na to, że to, co się tu działo i co jeszcze miało się wydarzyć, miało wyjść poza ściany tego pokoju i mury tego hotelu.
Gdy usta różowowłosego znów przyjęły go do siebie, wydał z siebie cichy pomruk zadowolenia, a przyjemne mrowienie, jak na zawołanie nasiliło się, prosząc o ulgę. Niestety brak doświadczenia ze strony Nath'a musiał zadziałać na obustronną niekorzyść.
„Nie patrz…”
Ciemne brwi ściągnęły się w niezadowoleniu.
Podstawowa zasada: Nie gadaj, tylko działaj ― odparł, starając się zdobyć na jak najbardziej cierpliwy ton, jednak po chwili odsunął się na niewielki krok, by móc nachylić się nad skrzydlatym i ująć jego twarz w dłonie. Spojrzenie srebrzystych tęczówek, zahaczyło o jego wargi, które jeszcze przed chwilą miały przynieść mu zadowolenie, a i w późniejszym czasie ułatwić aniołowi zniesienie swojego pierwszego razu. Jeden z paznokci zahaczył o jego dolną wargę, odchylając ją ułamek sekundy. ― Jesteś beznadziejny. Nie pomogę ci tego zmienić, jeżeli będziesz reagował w ten sposób ― wymruczał i musnął ustami czoło stróża. Gest, który powinien kojarzyć się z delikatnością i czymś, co powszechnie nie uchodziło za złe, teraz przyodziany był w obłudę i nie dawał poczucia bezpieczeństwa. Nawet, jeżeli szatyn faktycznie rozumował to wszystko jako pomoc, jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że pomagając mu wyrządzi mu więcej krzywdy. Dlatego właśnie niektórzy nie powinni się za to zabierać, a Ryan był jednym z nich.
Złapał go za ramię i prostując się, podciągnął gwałtownie do góry, próbując ustawić go do pionu. Tym samym zmusił go do wysunięcia dłoni spomiędzy ud, jakby jednocześnie miał być to znak na to, że nie tędy droga. Nie brakowało mu siły, więc poradzenie sobie z kimś o tyle drobniejszym nie stanowiło większego problemu. Nim się obejrzał, szarooki obrócił go tyłem do siebie, obejmując przedramieniem na wysokości barków. Jeszcze jeden obrót, a chłopak musiał zmierzyć się z widokiem, o którą ciemnowłosy wsparł się ręką. Nachylił się nad uchem chłopaka, owiewając je ciepłym powietrzem, a w następstwie przygryzając lekko.
Jeszcze nie zauważyłeś? ― nie musiał podnosić głosu, skoro wraz z każdym słowem jego wargi muskały ucho różowowłosego. Ręka, którą go obejmował, zsunęła się leniwie po torsie chłopaka i zakończyła swoją wędrówkę na kroczu anioła, na którym zacisnęła się lekko. Opętany odczytując wszelkie wcześniejsze znaki, nad którymi nie panował Nathair, wiedział, że nawet przez materiał upewni się, że... ― Niezależnie do tego, że powiesz, że jest inaczej, chcesz tego. Potrzebujesz. To, co zobaczyłeś spodobało ci się do tego stopnia, że zastanawiasz się, jak to jest mieć to przy sobie. Jak będziesz się czuł, gdy już cię zerżnę. ― Przesunął nosem po jego szyi i pogładził intymną partię jego ciała przez zbędny materiał, którego już niebawem zamierzał się pozbyć.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:46  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Nie w każdym przypadku delikatny dotyk był oznaką troski i działał uspokajająco. Z pewnością tak nie było jeśli chodziło o Ryana. Właściwie nawet myśli odnośnie delikatności w wykonaniu ciemnowłosego były abstrakcyjne. Były niczym jakiś śmieszny żart ubrany w iluzję. A wszystko miało swoją cenę i tak samo było w tym przypadku. Bo Ryan z pewnością nie robił tego, by pocieszyć czy uspokoić. Miał w tym swój ukryty cel i każdy osobnik wkraczając na jego drogę powinien być na to przygotowany. Nathair nie był. Na żaden z jego dotyków, aczkolwiek niczym naiwne dziecko dawał się wodzić za nos. Każdą delikatność oraz muśnięcie traktował jak krótką ulgę, która luzowała jego niewidzialną obrożę. Tylko po to, by w następnej sekundzie zacisnąć się jeszcze mocniej, skutecznie wymazując z jego oczu wszelakie oznaki nadziei. Ryan był okrutny. W całej swej postawie, zachowaniu, manierze był najzwyczajniej okrutny, czerpiąc z tego przeogromną satysfakcje a nawet niewypowiedzianą głośno radość.
Z chwilą, gdy Nathair odwrócił wzrok od półnagiego mężczyzny, nieświadomie ściągnął na siebie wyrok, stając się jednocześnie własnością wymordowanego. I chociaż anioł będzie głośno temu zaprzeczał i własnoręcznie sięgać po wolność, to zostanie wyswobodzony jedynie w chwili znudzenia Ryana jego osobą. Nawet, jeśli nie nastąpiło jeszcze podpisanie paktu niewinnością Nathaira, była to jedynie kwestia kilku chwil.
W końcu mężczyzna odsunął się o krok, a Nathair opuścił spojrzenie w dół, czując jak jego twarz pulsuje od poczucia wstydu, jednak szybko był zmuszony spojrzeć na Ryana. Jego powieki nieco drgnęły, by momentalnie oderwać swoje spojrzenie od szarych tęczówek, by spoglądając gdzieś w bok. To zabawne, jak do tej pory łapczywie ubiegał się o zainteresowanie i spojrzenia szatyna, pragnąc jedynie uznania i bycia przydatnym, by wreszcie, kiedy to otrzymał tak usilnie starał się tego uniknąć. Odsunął niezauważalnie głowę do tyłu poczuwszy delikatne przesunięcie jego warg na swoim czole. Mały, drobny gest, który powodował u niego frustrację, podsycaną podnieceniem, które nie rozumiał, chociaż jego ciało jak najbardziej. Potrząsnął mocno głową na jego słowa w geście protestu.
- Nie chcę Twojej pomocy… – mruknął czując szczypanie pod powiekami spowodowany bezsilnością. Ale w odpowiedzi poczuł jak silne dłonie ciągną go ku górze, a potem na moment świat zawirował mu przed oczami, kiedy został zakleszczony między Ryanem a ścianą. Ciepły oddech otulił jego ucho a woń czekolady wymieszana ze świeżością otumaniła jego zmysły. Spróbował odwrócić głowę, acz nieskutecznie. Każdy dotyka Ryana palił go niemal żywcem, wywołując dreszcze oraz gęsią skórkę na całym jego ciele. Jego gardła wydobyło się ciche jęknięcie, gdy silna dłoń zacisnęła się na jego podnieceniu.
- Nie … – kolejny, cichy protest, kiedy słowa Ryana wwiercały się w jego głowę. Zacisnął palce obu dłoni na przedramieniu mężczyzny, gdy ten tak okrutnie się z nim drażnił, wywołując w nim kolejną falę gorąca. Było to nie do zniesienia. Potrzebował dla tego uczucia jakiegoś ujścia, poczuć ulgę. Pchnął swym ciałem do tyłu, chcąc uciec od dłoni, nieświadome napierając swoimi biodra na ciało szatyna. Nie wiedział co dzieje się z jego ciałem, aczkolwiek odczuwał pewnego rodzaju zdradę. Własnego organizmu.
- To Twoja wina… – jęknął, zarzucając wszystko mężczyźnie za nim. Oczywiście, że to musiała być wina Ryana. To jego obecność oraz dotyk wywołała to przeklęte uczucie ciepła, które niczym łańcuszek pociągnęło za sobą kolejne fale niezrozumiałych odczuć. Dla Nathaira to co robił wymordowany, to było jedynie pastwienie się nad nim, chęć poniżenia go jeszcze bardziej. Może kiedyś zrozumie, jednakże w tym momencie wszystko działo się zdecydowanie za szybko. I ten cholerny ucisk w jego podbrzuszu niemalże powodował u anioła szaleństwo.
Zacisnął mocno uda przy kolejnym dreszczu, zdecydowanie silniejszym niż do tej pory, który wreszcie przyniósł mu upragnioną ulgę. Zacisnął mocniej swoje palce na zimnej skórze mężczyzny, niemalże chcąc nią szarpnąć. Cichutkie sapnięcie towarzyszyło uczuciu setki wbijanych igiełek w jego czaszkę oraz gwałtownemu pulsowaniu pomiędzy jego udami. Łapczywie łapał oddech, czując jak krew zaczyna szumieć w jego głowie igrając ze wszystkimi jego zmysłami, które rozpoczęły istny szał. Po raz pierwszy się tak czuł, jakby otumanił go jakiś przeklęty narkotyk, powoli rozchodząc się po wszystkich jego żyłach. Opuścił nieco powieki, wpatrując się zamglonym i nieco zamazanym wzrokiem przed siebie, na krótką chwilę tracąc poczucie rzeczywistości. Jego nogi nieco zadrżały a mięśnie delikatnie rozluźniły się, by wreszcie czas, który zatrzymał się dookoła niego ruszył swoim normalnym tempem.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:47  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Paradoksalnie – na im więcej protestów silił się różowowłosy, Ryan tym bardziej miał ochotę uprzykrzyć mu życie. Tak, był okrutny. Nie istniała żadna siła, która odwiodłaby go od odebrania aniołowi jego czystości, która już za długo się go trzymała. Wszelkie „ważne sprawy” potrafiłby przełożyć na później dla tej krótkotrwałej przyjemności, co nie było takie trudne, biorąc pod uwagę, że uznanie czegoś za ważne przez niego, graniczyło z cudem. Nathair z kolei równie dobrze mógłby poczuć się zaszczycony tym, że jego podopieczny po raz pierwszy zdecydował się poświęcić mu czas. Czas, który bynajmniej nie miał zakończyć się nudnym monologiem ze strony chłopaka, bo Grimshaw i tak odpowiadał sporadycznie lub wcale, a od święta raczył skrzydlatego większą ilością słów, które ograniczały się do podkopujących ego uwag, co bez wątpienia nie było miłe w odbiorze, więc chwile, podczas których milczał były zdecydowanie najlepsze.
„Nie chcę Twojej pomocy…”
Każdy gest ze strony Jay'a miał na celu uświadomienie mu, że po prostu tego nie wiedział. Jeszcze. Instynkty stosunkowo często przemawiały własnym głosem, który nie zawsze zgadzał się z naszymi myślami. Jednak w niektórych przypadkach ten głos w późniejszym czasie potrafił wpłynąć na nasze myśli, bo coś, czego doświadczaliśmy wcale nie było takie złe, jak nam się wydawało. W tym przypadku właśnie tak było, a dzięki temu srebrnooki mógł zburzyć wszystkie dotychczasowe poglądy, które uroił sobie młodzieniec. Na nic zdały się drobne ręce, które zacisnęły się na przedramieniu mężczyzny – różowooki poczuł jedynie jak mięśnie szatyna napinają się, a ruch na jego kroczu staje się bardziej zuchwały i wyrazisty. Tak już musiało być – Nath mu tak, a on jemu na przekór. Któraś ze stron musiała pójść na ugodę, a że Opętanemu przychodziło to z wielkim trudem, jego opiekun musiał pogodzić się z tym, że to on będzie zmuszony ustąpić.
Wina? ― parsknął cicho tuż przy jego uchu. Dopiero później, gdy chłopak nieświadomie przycisnął się do niego, potęgując ucisk w podbrzuszu, który planował znosić jeszcze przez jakiś czas, jego policzek zetknął się ze skronią chłopaka, a spojrzenie powędrowało niżej, w stronę nieustannie pracującej ręki. ― Za brak skruchy też smażą w piekle? ― mruknął ciszej, a jednak od razu było wiadomo, że doprowadzenie stróża do takiego stanu nie było jego winą, a zasługą, o czym miał się przekonać już za chwilę, gdy nieopisywalna ulga zawładnęła całym jego ciałem.
Przerwał, czując, że młodzieniec dał upust całemu napięciu, choć jego ręka wciąż naruszała jego osobistą przestrzeń. Doberman pokręcił głową z cichą dezaprobatą, co anioł od razu mógł odebrać za znak tego, że zrobił coś nie tak.
Następnym razem nie rób tego tak szybko. ― Słowa-klucz: następny raz. Nie brzmiały dobrze nawet wtedy, gdy wszystko wskazywało na to, że ten kolejny raz nie nastąpi tak szybko. Pewnie nigdy nie powinno dojść do takiej sytuacji. Oczywiście to, gdyby puścił go już teraz byłoby zbyt proste i co najmniej dziwne, biorąc pod uwagę, że jego własna potrzeba nie została jeszcze zaspokojona. ― Poczekaj aż zdejmę ci spodnie. ― Końcówką języka przesunął po brzegu jego ucha, w tym samym czasie rozpinając rozporek jego spodni. Druga ręka zsunęła się po ramieniu Nathaira i zatrzymała się na jego dłoni, wymuszając na nim splecenie ich palców, a dopiero później ułożenie ręki na ścianie, do której srebrnooki bez delikatności ją przycisnął. Coraz bardziej nie mógł doczekać się głośniejszych jęków, przerywanych ciężkim oddechem. Jeżeli różowowłosy sądził, że to, co dotychczas przeżył było ciężkie, to na własnych doświadczeniach musiał zostać wyprowadzony z błędu.
Spodnie wciąż pozostały na jego biodrach, ale tylko na rzecz koszuli, której pierwsze guziki od góry stopniowo jeden po drugim, leniwie ustępowały jego palcom. Najwyraźniej ten mozół była powodem chwilowej frustracji, która doprowadziła do tego, że koniec końców Ryan wykorzystał radykalną metodę i wsunąwszy rękę między poły, dwukrotnie szarpnął mocno za materiał, czemu zaakompaniował dźwięk kilku guzików, które zderzyły się z podłogą. Prawdziwy brak szacunku dla cudzego mienia. Chłodne opuszki przesunęły się po odsłoniętym już torsie, drażniąc rozpaloną skórę swoją niską temperaturą.
Ale musisz przyznać, że to nie takie złe. ― Wsunął dwa palce w jego bieliznę, a jego dotyk na nagiej skórze mógł wydać się jeszcze bardziej nieznośny. Tym razem jednak nie trwał długo, bo w momencie, gdy ciemnowłosy odczuł wilgoć na opuszkach wysunął dłoń zza materiału, by wręcz z wyszukaną perfidią przytknąć do warg skrzydlatego ubrudzone nasieniem palce i rozchylić je w sugestywnym geście. ― To samo, aniele.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:48  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Jak przystało na masochistę, anioł bynajmniej nie zamierzał się poddawać i chętnie okazywał swoją niechęć do tego, co miało nastąpić. Można by rzec, że kierował się zasadą, iż każdy łowca bardzo szybko nudzi się łatwą zdobyczą. Niestety, nie myślał w tych kategoriach a jedynie działał pod wpływem szeptów swojej świadomości, gdyż naturalne instynkty rządziły się swoimi prawami i opanowały jego ciało, które coraz mniej się buntowało, a jedynie reagowało niemo prosząc o więcej. Przez większość życia żywiąc się mrożonkami o stereotypie anioła, o jego doskonałości i niesamowitości, że jeśli kiedykolwiek dojdzie do jakiegoś cielesnego zbliżenia, będzie to z piękną i niewinną dziewicą, podsycane gorącym i romantycznym uczuciem, o którym pisano pieśni. No cóż, Ryan nie był ani dziewicą ani też niewinną. A, to co właśnie się działo nie było w żaden sposób podsycane gorącym i romantycznym uczuciem. Wszystko było na odwrót. Nie tak powinno być. Nathair nie miał przeżyć swego razu z mężczyzną. Nie z Ryanem.
Zmrużył nieco oczy słysząc swego rodzaju naganę. Nie zrozumiał jej. Nadal nie dochodziło do niego co się właściwie stało. Aczkolwiek odczuwał ulgę, kiedy napięcie ustąpiło. Błogi spokój, który rozszedł się po jego ciele. Ale nie od dziś wiadomo, że po spełnieniu każdy, nawet ten najdrobniejszy nerw na ciele jest o wiele wrażliwszy. I wystarczyło wiedzieć jak dotknąć, by ponownie odpalić małą, czerwoną lampkę. A Ryan wiedział.
Jęknął, nieco kuląc się w sobie poczuwszy ciepły język przy swoim uchu. I chociaż tego nienawidził, paradoksalnie i niezrozumiale było przyjemne do tego stopnia, że nie odsunął gwałtownie głowy w bok. Być może w tym momencie główną winą były jego osłabione mięśnie bo gwałtownym orgazmie i z pewnością sam Nathair na to właśnie zwaliłby całą winę, nigdy nie przyznając się do tego, co było prawdą.
” Poczekaj aż zdejmę ci spodnie.” Momentalnie zacisnął jedną rękę na swoich spodniach, jakby ta nikła bariera mogła go uchronić przed ich utratą. Wstyd przed kompletny obnażeniem się przed szatynem, zarówno tym mentalnym jak i cielesnym to jedno, ale pozbycie się tej cieniutkiej ochrony przed nieuniknionym to drugie. To go dodatkowo napędziło do wszelakiej koniecznej szamotaniny, by utrzymać na sobie spodnie. Ale Ryan ponownie go zaskoczył, na moment tracąc zainteresowanie tym, co Nathair miał na tyłku. Zacisnął mocniej zęby, kiedy chłodne palce przeplotły się z jego, kontrastująco ciepłymi, by po chwili poczuć domieszkę bólu od przyciśnięcia do ściany. Na moment napiął palce, po chwili jednak je luzując, w pełni poddając się większej dłoni mężczyzny.
Oderwał spojrzenie od dłoni, skupiając się na drugiej, która to rozpoczęła małą walkę z guzikami koszuli. Pierwsze myśli, które przeleciały przez głowę chłopaka to, żeby nie rozbierał go i zostawił. Szybko po nich przebiegło coraz bardziej gasnące „stop”, aż wreszcie złapał za nadgarstek Ryana. Zamiast jednak odciągnięcia go od guzików, jego własna dłoń rozpoczęła podróż towarzysząc ciemnowłosemu w powolnym rozpinaniu, by wreszcie emocjonująco pozbawić koszulki kilku guzików. Z dziwnym żalem podążył wzrokiem za nimi, gdy te potoczyły się po drewnianej podłodze, chociaż nie było mu żal z powodu uszkodzenia jego mienia. Bynajmniej.
Palce nie puszczały, nawet na chwilę, a zaciskały się jeszcze bardziej. Chłodny dotyk na jego ciele na powrót poruszył niewidzialnymi nitkami, podnosząc temperaturę ciała chłopaka. Wydawało mu się, że tym razem odczuwa je jeszcze bardziej dotkliwie i intensywniej. Drżenie wprawiło w ruch jego ciało, które nieświadomie otarło się o biodra wymordowanego, wyraźnie czując go za sobą. Zacisnął na moment oczy, jakby to mogło mu w czymś pomóc, stłumić rozszalałe serce i wlać w jego płuca tlenu, którego coraz bardziej mu brakowało. Znowu to odczuwał, z każdym przesunięciem opuszków po jego ciele mrowienie nasilało się. Dopiero po chwili zorientował się, gdzie ich wędrówka się kończy, gdy dłonie zniknęły pod materiałem jego spodni.
- Nie tu! – sapnął Nathair a jego dłoń wreszcie przestała być bierna i szarpnęła za nadgarstek mężczyzny, jednocześnie pozostawiając cztery, niewielkie, czerwone szramy po swoich paznokciach. I przez moment był pewien, że to poskutkowało, gdy chłód zniknął z delikatnej skóry. Och jak bardzo się mylił. Odsunął bardziej głowę do tyłu, nie chcąc, by jego usta stykały się z palcami.
- Nie, to obrzy-- – nie zdążył dokończyć, gdy dwa palce wsunęły się głębiej pomiędzy jego wargi. Przez drobną chwilę podjął słabą walkę z odwróceniem głowy, acz wreszcie dotarło do niego, że znowu przegrał. Przez krótki moment dość nieporadnie ssał palce mężczyzny, jednocześnie czując spływające ciepło po jego policzka z tego upokorzenia. Wysunął z ust palce i przesunął po jednym z nich swym językiem. Powoli, od linii oddzielającej od dłoni aż po sam koniuszek, który to wsunął między wargi, by go possać. Przeniósł język na drugi palec, czując w ustach posmak siebie samego wymieszanego ze smakiem Ryana. Niespiesznie lizał i ssał, praktycznie każdy palec po kolei, w pewnym momencie znajdując w sobie dziwne źródło zadowolenia i przyjemności z tego, co właśnie robił. Raptownie, kiedy ta myśl uderzyła w niego z ogromną siłą, odsunął głowę odwracając ją w bok, zrywając połączenie w postaci cieniutkiej nitki śliny. Ta myśl go przeraziła. Sprawiła, że poczuł kolejną falę złości na siebie samego a dodatkowe pokłady siły pomogły mu w mocnym szarpnięciu , chcąc odepchnąć od siebie silniejsze ciało. Odwrócił twarz spoglądając na Ryana, czując zażenowanie doskonale wiedząc, że ta chwila słabości będzie go sporo kosztować.



Ostatnio zmieniony przez Nathair dnia 12.09.17 22:31, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:48  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Trudno było się znudzić kimś, kto mówił jedno, a robił drugie. Obserwowanie go, gdy usilnie próbował walczyć z samym sobą budowało pewną formę rozrywki dla Ryana. Jako ktoś o odbiegających od normalności wymaganiach, nie potrafił od tak wycofać się, gdy dobrze przedstawienie dopiero się rozkręcało. Młodzieniec musiał zapomnieć o wymarzonym pierwszym razie. Chociaż do niczego jeszcze nie doszło, los skrzydlatego był już przesądzony. Nawet to, że od wielu lat żył w czystości, świadomość pewnie już podpowiadała mu, co się za chwilę stanie. Jeśli nie będzie to kwestia sekund, to na pewno minut, które będą dłużyły się niemiłosiernie, rozpoczynając cykl przyjemności przemieszanej z bólem. Połączenie, z którym jeszcze nie miał okazji się spotkać. To, co robił moralnie nie było dobre. Odbierał aniołowi możliwość wolnego wyboru, ale niejednokrotnie uprzedzał, że pogrywanie z nim prędzej czy później kończyło się źle. Najgorsza trucizna wreszcie dosięgała kogoś, kto nie słuchał jeszcze wtedy spokojnych ostrzeżeń. Dla niektórych była tragiczna w swoim działaniu, ale nieliczni – w tym przypadku i Nathair – mieli więcej „szczęścia”. Tylko dlatego, że z jakiejś perspektywy byli użyteczni. Nie zabijał ich, a psuł. Tym razem zamierzał zepsuć też różowowłosego, obracając jego niewinność w grzech, w czym chłopak nieświadomie mu pomagał, gdy jego drobne ciałko przemawiało za niego niemą zachłannością na brudny dotyk.
Zrezygnowane westchnienie wyrwało z ust ciemnowłosego w reakcji na kolejne przejawy oporu. Naprawdę nie był tym zmęczony? I tak nic nie było w stanie wyciągnąć go z tej podbramkowej sytuacji. Rozprawiłby się z każdym, kto wdarłby się teraz do pokoju i jakkolwiek mu przeszkodził, a obecność zwłok na podłodze na pewno nie przeszkodziłaby mu w kontynuowaniu, choć stróż mógłby czuć się niekomfortowo. Choć i bez tego był spięty, jak dziewica na swojej pierwszej randce w ciemno. Z tym, że tu na nic zdawało się twierdzenie, że nie robi się tego na pierwszym spotkaniu. Nie było też kwiatów, kolacji, świec, które dodałyby odpowiedniego klimatu. Wszak to nie ten adres. Jednak właśnie przez to niegroźne stawianie się, satysfakcja z tego, że z drugiej strony mimowolnie się poddawał, była jeszcze większa. Spojrzenie srebrnych oczu podążyło za ich rękami i choć pod koniec zamierzenie nie spodobało się Nath'owi, nie przejął się zadrapaniami na swojej ręce, choć poczuł lekkie szczypanie w podrażnionych okolicach. Zamiast zrazić się tym, jego twarz nie wykrzywiła się nawet w najdrobniejszym wyrazie niezadowolenia. Nie, gdy wiedział, że za moment znów nie pozostawi opiekunowi żadnego wyboru. Musiał robić wszystko dokładnie tak, jak życzył sobie tego Grimshaw. Pomimo tego, że nie zaliczał się do grona jego sługów, na ten czas przypadło mu to mało szlachetne zadanie postępowania zgodnie z jego poleceniami.
Tsiii ― mruknął cicho, a ostre zęby przesunęły się po boku jego szyi. Gdy młodzieniec mimowolnie zaczął pracować ustami, ćwicząc to, czego jeszcze wcześniej nie przyszło mu się nauczyć na jego palcach, mężczyzna, jakby w nagrodę za dobre sprawowanie, zaczął obsypywać jego szyję i kark pocałunkami, z których część pozostawiła po sobie zaczerwienione punkty, jeszcze inne, te delikatniejsze, lekko drażniły jego skórę, a i nie obyło się bez mało groźnych ugryzień, które nie skutkowały przebiciem się przez skórę, a jedynie łukowatymi śladami. Nie mógł zostawić go bez pamiątek, które ze wstydem miał skrywać przed światem przez następne kilka dni. Aniołowi tak nie wypadało.
Przerwał.
Jay jak na zawołanie uczynił to samo, gdy język i usta Nathaira przestały poruszać się po jego palcach. Opuszką kciuka przesunął po reszcie opuszek, a przez ślinę na palcach te prześlizgnęły się po sobie z dużą łatwością. Nie skomentował tego nagłego buntu w żaden sposób. Jedynie ręka, którą dotychczas przyciskał dłoń chłopaka, naparła na nią mocniej, co było niemym znakiem na to, że ma ją tam zostawić. Stało się to jasne w chwili, gdy uścisk przestał na niej ciążyć, a palce tej ręki wreszcie zahaczyły o brzeg wcześniej wspomnianych spodni, razem z bielizną, którą miał na sobie.
Czas na lekcję numer dwa?
Już bez słowa pociągnął za jego dolne partie ubrania, zsuwając je niżej. Wbrew woli obnażając go do tego stopnia, że wreszcie mógł zetknąć się z nim swoim nagim ciałem, już wyraźnie czując, że Opętany był gotowy splugawić go już tu i teraz. Wsunął kolano między jego uda, ale tylko po to, by pomóc jego spodniom zakończyć wędrówkę na wysokości jego kostek, a przy okazji uświadomić mu, że lepiej będzie, jeśli rozsunie posłusznie nogi. Jeżeli ten moment był dla niego wstydliwy, nie zaznał jeszcze najgorszego. Mokre paznokcie przesunęły się po jego nagim pośladku, pozostawiając na nim ledwo widoczne krechy o żywszej barwie. Sam gest był niegroźny, ale uświadamiał różowookiego, wokół której partii jego ciała skupiało się zainteresowanie szarookiego. Wyrazisty dotyk dwóch palców powoli zmierzał w kierunku jego wejścia, z kolei druga ręka, jak na złość starała się odwieść go od skupiania się na tej pierwszej, gdy wsunęła się między jego nogi, chcąc wywołać napływ kolejnej fali napięcia, gdy zaczęła gładzić wewnętrzną stronę jego ud, skrzętnie omijając część, która już za moment znów miała być bardziej łasa na dotyk. Będąc kompletnie pozbawionym doświadczenia, trudno jednak nie odczuć naruszania sfer, które jeszcze nigdy nie spotkały się z czymś, co na początku określić można było jako nieprzyjemne. Palce wymordowanego wreszcie wsunęły się w chłopaka, a pierwsze ruchy przepełnione dziwną finezją, jakby nie chciał potraktować go zbyt brutalnie już na wstępie, przerodziły się w pewniejsze i szybsze posunięcia, mające przygotować go do tego, co niedługo miało się wydarzyć.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:49  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Zaabsorbowany tym, co aktualnie działo się z jego ciałem, balansując na cienkiej linie między jawą a snem, nie odczuwał jakichkolwiek niedogodności z pozostawianiem czerwonym znamion na jego szyi, przyozdobionymi charakterystycznymi śladami po ugryzieniach. Wręcz przeciwnie. Jego skóra wręcz chłonęła dotyk miękkich warg ciemnowłosego, niemo upraszając się o jeszcze więcej. Mimo, że zapewne w niedalekiej przyszłości chłopak będzie zakrywał swą szyję, ukrywając przed światem znamiona wstydu i upokorzenia, to aż do momentu ich całkowitego zniknięcia w domowym zaciszu będą mu przypominały o dzisiejszym dniu. I być może niekoniecznie będą kojarzyły się tylko i wyłącznie z czymś złym i obrzydliwym, a wręcz przeciwnie.
Jego ciało każdą pieszczotę i każdy dotyk przyjmowały o wiele bardziej intensywniej, być może za sprawą niedoświadczenia i zetknięcia się z tym po raz pierwszy. Jednakże pewnym było, że spory wpływ na to miały podrażnione nerwy niedawnym orgazmem. Dlatego też nie było sporym zaskoczeniem, kiedy w bardzo krótkim odstępie czasu ciało chłopaka na powrót zaczęło wręcz płonąć od środka, a każdy dotyk Ryana łechtał jego skórę, wywołując kolejne fale dreszczy, które skupiały się w podbrzuszu, wywołując w nim wręcz bolesne podniecenie.
Za późno się zorientował, że jego spodnie suną w dół. Niesfornie zabrał rękę ze ściany chcąc pochwycić ostatnie płoty materiału, jednakże napotkał jedynie powietrze. Drgnął niepewnie, czując kolano między swoimi nogami, niezdolny nawet do zaoponowania temu czy też zaciśnięciu ud na tyle mocno, by nie przepuścić niechcianego intruza. A może było wręcz przeciwnie. Intruz powoli przeistaczał się w długo oczekiwanego gościa. Dlatego też zdawałoby się, że bez większego sprzeciwu rozsunął nogi dla mężczyzny, próbując utrzymać się w pionie, chociaż z każdą kolejną sekundą i z każdym kolejnym dotykiem wydawało się to coraz mniej możliwe.
Nathair uniósłszy jedną rękę, przytknął ją do swoich drżących warg i zagryzł zęby na swoim kciuku, czując chłodne palce z wewnętrznej strony swojego uda, co niesamowicie kontrastowało z jego rozgrzaną skórą. Jednocześnie przynosiło ulgę, ale również rozpalało go do żywej gorączki. Przymknął nieco oczy, niemal łapczywie łapiąc oddech, którego coraz bardziej mu brakowało. Jednakże na nic zdał się kciuk, gdy z jego gardła wydobył się jęk przemieszany z zaskoczeniem, gdy poczuł palce mężczyzny w sobie. Fala dziwnej, niespotykanej do tej pory przyjemności podsycana dyskomfortem przebiegła wzdłuż jego ciała, aż pod czaszką poczuł mrowienie. Jak na zawołanie jego mięśnie zastygły, by po chwili zacisnąć najmocniej jak tylko potrafił swoje uda, w złudnej nadziei, że to powstrzyma to cholerne uczucie, które go zniewalało. Instynktownie wypiął swoje biodra bardziej ku przodowi, uciekając od Ryana, jednocześnie opierając się swoimi plecami o jego klatkę piersiową. Otarcie o chłodną skórę jego wywołało drżenie całego jego ciała, nad którym nie był w stanie zapanować. Piekielny uścisk między jego udami, jakby niewidzialna ręka postanowiła zabawić się jeszcze bardziej jego kosztem wydobyła z anioła kolejne, ciche pojękiwania, stłumiona wierzchem kciuka, który z każdym kolejnym ruchem palców Ryana był coraz bardziej przygryzany.
Gdyby chociaż odrobinę trzeźwo myślał i miał nikłe doświadczenie w tych sprawach, zapewne musiałby docenić gest mężczyzny, który poniekąd przygotowywał go w ten sposób do czegoś znacznie gorszego. Ale i przyjemniejszego, czego już prawie pozbawione niewinności ciało miało doznać.
Odchylił bardziej głowę do tyłu, przyciskając ją do barku mężczyzny, jednocześnie drugą ręką zakrywając swoją mokre od łez oczy. Zacisnął palce na sponiewieranej grzywce i pociągnął ją, jakby za wszelką cenę chciał dzięki niej odgrodzić swoją twarz od świata zewnętrznego.
- W…ągnij je… – wymamrotał pomiędzy urywanym oddechem a wydawaniem z siebie dźwięków, jakich jeszcze świat nie słyszał. Och Nathair. Gdybyś tylko wiedział, jak nieświadomie tymi słowami otwarcie dałeś zaproszenie dla mężczyzny za Tobą. Intensywniejszy ruch palcami w nim, a chłopak był już niemal na granicy wytrzymałości. Odepchnął się swoimi plecami od ciała Ryana i oparł łokciami o ścianę, wsuwając palce w swoje włosy, by po chwili zacisnąć je mocno na różowej czuprynie. Uniósł nieco jedną nogę i przycisnął ją do siebie, nie wiedząc już co ma robić z tym pulsującym aż do bólu uczuciem. Chciał poczuć to, co jeszcze parę chwil temu. Wyzwolenie i błogość, która ogarnęła jego ciało, dając upust napięciu. To, co teraz odczuwał było nie do zniesienia. Na dodatek z każdą kolejną chwilą jego ciało coraz bardziej drżało, dając złudne sygnały, że długo tak nie pociągnie. I nawet chłód ściany o którą się opierał w niczym mu nie pomagało. Wciąż wsparty o nią z palcami we włosach, odwrócił nieco głowę, spoglądając przez ramię spod różowych kosmyków, które to opadały na jego czerwoną twarz i załzawione oczy. Spojrzał na niego niemal błagalnym wzrokiem, już sam nie wiedząc o co niemo błaga. Czy o to, by przestał czy by wreszcie pomógł mu z tym paraliżującym uczuciem gorąca, które ogarnęło jego ciało.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:50  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Wciąż musiał się jeszcze wiele nauczyć, a Ryan zapewne pierwszy i ostatni raz wykazał się chęcią pomocy. I to tylko dlatego, że sam miał czerpać z tego przyjemność. Chwycił zębami za kołnierz koszuli chłopaka i pociągnął za niego tak, aby odsłonić jego ramię, nie chcąc przerywać przy tym pracy rąk, którymi zamierzał doprowadzić go do jeszcze większego szaleństwa; momentu, w którym skrzydlaty zacząłby się dopraszać o to, żeby się nim bawił i ochoczo rozchylać przed nim nogi. Skoro nie sprawdzał się jako stróż, rola osobistej dziwki na pewno miała przynieść mu więcej sukcesów. W chwili, gdy Nathair zacisnął uda i wysunął biodra do przodu, zaciskając się mocniej na palcach ciemnowłosego, ten rozchylił je lekko na boki. Choć z pozoru ten ruch mógłby wydawać się niegroźny, w tym wypadku miał prawo przyprawić anioła o lekki ból, który jasno deklarował, że takie działania szkodzą tylko jemu. Palce, które dotychczas masowały wewnętrzną stronę jego ud, zacisnęły się mocniej na napiętych mięśniach, a mężczyzna naparł na nie, nakazując mu przysunąć się z powrotem. W dodatku jednym z palców, które znajdowały się teraz w uścisku nóg młodzieńca, usiłował nakazać mu, by przestał z tym walczyć. I tak zdążył już przegrać, a skoro nawet nadzieja na to, że Jay da mu spokój, zdążyła już umrzeć, biednemu skrzydlatemu nie pozostawało już nic innego tylko poddać się woli szarookiego.
Rozluźnij się ― wymruczał, muskając jego wcześniej obnażony bark wargami, które akurat przysunął do jego jasnej skóry. Polecenie było wypowiedziane tak, jakby sama czynność była czymś banalnym. Bo była, ale nie dla kogoś, kto przeżywał swój pierwszy raz, nie wiedząc, co dzieje się z jego ciałem. Niemniej jednak, gdy było się zielonym w tych sprawach, jedyną deską ratunku było kierowanie się wskazówkami dawanymi przez kogoś, kto mógł mieć za sobą nawet tysiące takich razów, a i uwierzenie w to, że istnieje jakaś perwersyjna rzecz, której jeszcze nie robił, było cholernie trudne. W końcu wiedział, za który sznurek pociągnąć i które miejsce dotknąć, by uzyskać odpowiedni efekt. Jęki Natha tylko upewniały go w fakcie, że złapał go w sidła, z których już nawet nie zamierzał próbować się wydostać. Dopraszał się tylko o więcej pieszczot, które umiliłyby mu pobyt w klatce, by na chwilę zapomnieć o ciężkim łańcuchu, umocowanym do ciasnej obroży.
Czujne oczy, mieniące się nie tylko satysfakcją, ale teraz i narastającym pożądaniem, przez cały czas obserwowały chłopaka, chłonąc każdy jego ruch, który mimo tego, że nie był przejawem zaangażowania, sprawiał Opętanemu przyjemność. Zabawa innymi przynosiła najwięcej przyjemności, gdy opierała się na wykorzystaniu, a później rzuceniu w kąt. Czy to na jakiś czas, czy na zawsze – nieważne.
To jasne, że nie wysunął z niego palców na życzenie. Ta tortura musiała trwać jeszcze przez chwilę. Ruch stał się intensywniejszy, chociaż Grimshaw już wiedział, że nie potrwa to długo. Przez ten cały czas – choć jego ofiara nie była tego świadoma – robił wszystko, by zadowolić właśnie jego. Nie mógł obejść się bez zapłaty, a odkładając na później zaspokojenie samego siebie, miało sprawić, że przyjemność z tego przybierze na sile. Pionowe źrenice wpatrywały się w zarumienioną twarz, która po chwili zwróciła się w jego stronę. Dokładnie w tym momencie zatrzymał się, przez chwilę w milczeniu spoglądając prosto w błagające go niemo oczy opiekuna, który wreszcie doczekał się spełnienia swojej wcześniejszej prośby, o czym przekonał się, gdy dłoń wymordowanego zacisnęła się na jego pośladku, a jego paznokcie raz jeszcze wgryzły się w jego ciało, pozostawiając po sobie łukowate wgniecenia.
Skoro prosisz ― rzucił, nachylając się nad nim. W międzyczasie obie jego ręce przesunęły się po biodrach stróża. Ciemne kosmyki połaskotały policzek różowowłosego, gdy przygryzał jego ramię. ― Ale tylko ten jeden raz. ― Otarł się o niego biodrami, sygnalizując mu, co zamierza. Oparł podbródek o bark skrzydlatego i pochwycił w usta płatek jego ucha, który zassał lekko, zanim wypuścił go z niegroźnego uścisku. ― Będę cię pieprzył tak długo, aż nie będziesz mógł znieść więcej ― odparł, a spokojny ton ani trochę nie pasował do wypowiedzianych słów, choć nadawał im jeszcze więcej powagi. Szturchnął nosem jego policzek, jakby chciał dać mu złudną nadzieję na to, że się z nim droczył, ale to szybko okazało się być nieprawdą. Odsunął swoją twarz od jego i jeszcze zanim chłopak zdążył wyrazić swój protest, jego czystość została odebrana mu siłą. Dłonie srebrnookiego mocniej przytrzymały jego biodra, co tylko spotęgowało siłę pchnięcia, którym roztrzaskał jego niewinność na drobne kawałki.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.14 23:50  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Być może Nathair i rozluźniłby się, poddając wszelakim pieszczotom odczuwając jedynie przyjemność i rozkosz płynącą z pożądania oraz kulminacji podniecenia w najczulszym miejscu na jego ciele, by wreszcie uczucie napięcia w tak cudowny sposób zniknęło, pozostawiając poczucie pełnego spełnienia i wszechogarniającej błogości. Być może perspektywa uprawiania seksu z mężczyzną nie byłaby taka straszna, jak do tej pory sobie wmawiał, chcąc w ten sposób, może trochę przykry, maskować swoje kompleksy. I przede wszystkim może nie czułby takiego zażenowania oraz upokorzenia jak i poniekąd spłoszenia zaistniałą sytuacją. Wiedział jaki był Ryan. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę i chociaż go tak naprawdę nigdy nie poznał, to przebywając w jego pobliżu przez te wszystkie lata zdążył się nauczyć jego postępowania z żyjącymi istotami. Nathair nigdy nie odczuwał zagrożenia z jego strony. Nie na podłożu seksualnym. Dla wymordowanego anioł był jak niczym jakiś robak, upierdliwa i irytująca mucha, która sobie lata dookoła niego, ale nie jest warta choćby najmniejszej jego uwagi. Wszakże Grimshaw tak naprawdę nigdy nie zwracał uwagi na Nathaira, który tak desperacko się o nią ubiegał. I w jednej chwili ją otrzymał. Aczkolwiek nie rozumiał tego nagłego, choć krótkotrwałego zainteresowania. Nie rozumiał też potrzeb swojego własnego ciała. Był na nią wręcz głuchy i dopiero ciemnowłosy uruchomił to, co głęboko drzemało w skrzydlatym. I co zapewne odciśnie się na jego całym życiu, nie pozwalając na ponowne uśnięcie.
Nieświadomie coraz bardziej łaknął tych drobnych, z pozoru nic nie znaczących pieszczot, którymi był raczony. To właśnie one sprawiały, że jego ciało jednocześnie szalało, ale paradoksalnie czuło swego rodzaju spokój delikatnie podsycany czystą przyjemnością.
Ryanowi z pewnością nie można było odmówić umiejętności oraz doświadczenia. To, że każde ciało reagowało inaczej na dotyk, a strefy erogenne odznaczały się w różnorakich miejscach, to ciemnowłosy bez najmniejszego problemu potrafił je zlokalizować. I wykorzystać na swoją własną korzyść. Co prawda w przypadku Nathaira nie wszystkie miejsca zostały odkryte, aczkolwiek z powodzeniem jedne z ważniejszych wystarczająco mocno naruszone.
Zagryzł mocniej wargę, gdy kolejny szept ciemnowłosego otulił jego ucho, wprawiając go w dziwny stan otumanienia. Zdecydowanie bardziej niż zwykle intensywny zapach Ryana wdarł się w zmysły anioła, niemalże od razu zawładnąwszy nimi i poddając się zwierzęcym szponom, które już za parę sekund miały rozerwać na strzępy jego niewinność.
Ciche sapnięcie zasygnalizowało, że ciemnowłosy natrafił na jeden z czulszych punktów w ciele chłopaka, gdy na drobną, wręcz ułudną chwilę zajął się niby nic nie znaczącym płatkiem ucha. Wszystko jednak rozmyło się z chwilą, gdy do Nathaira dotarły słowa Ryana potwierdzone delikatnym otarciem bioder. Serce praktycznie zatrzymało się w miejscu, a anioł poczuwszy strach przed, wciąż i jeszcze nieznanym, otworzył szerzej przerażone oczy.
Gdy tylko poczuł go w sobie, niemal od razu zachłysnął się powietrzem oraz urwanym jękiem, czując jak krew uderza do jego głowy. Wszystko stanęło w miejscu, a Nathair instynktownie napiął swoje mięśnie najmocniej, jak tylko potrafił, jednocześnie zaciskając się na mężczyznę. Gdyby tylko wiedział, że w ten sposób szkodzi sam sobie, a paradoksalnie w ten sposób daje więcej przyjemności drugiej osobie. Ale nie wiedział. Dla niego to była swego rodzaju obrona, która i tak nie miała racji zbyt długiego bytu.
Bolało. Naprawdę bolało, a do tego uczucie dyskomfortu sprawiało, że miał ochotę uciec biodrami jak najdalej od Ryana. A najlepiej całym sobą zniknąć z tego miejsca. Zacisnął z całej siły palce na ścianie, aż jego knykcie pobielały, spoglądając w martwy punkt przed siebą, chociaż przez łzy, które na jego brodzie łączyły się w jedno i tak wszystko rozmazywało się. Pierwsze sekundy minęły, a w głowie anioła pojawiło się ciche oddychaj!. W końcu wypuścił z siebie powietrze jednocześnie rozluźniając się nieco, dzięki czemu nie tylko ułatwił Ryanowi, ale też przede wszystkim samemu sobie. Czas ruszył ponownie dla Nathaira, a każdy kolejny ruch bioder ciemnowłosego wydobywał z anielskiego ciała upokarzające odgłosy, o które sam siebie nigdy nie podejrzewałby, skutecznie zagłuszając jego ostatnie starania protestów w postaci cichego i przerywanego „nie”. Uczucie dyskomfortu z każdym kolejnym szybkim uderzeniem serca ustępował zupełnie innemu, o wiele mniej negatywnemu odczuciu. Owszem, nadal bolało aczkolwiek teraz wdzierała się przyjemność, która otępiała już i tak niezbyt trzeźwo myślący umysł. Krew zawrzała w jego żyłach, odnajdując w drobnym ciele pokłady nowej dawki energii, która bynajmniej nie miała zostać użyta do protestów. Nieświadomie, kierowany ciałem, które w tym momencie rządziło się własnym prawe, odkleił jedną z dłoni od ściany i sięgnął od tyłu. Drżącymi palcami przesunął po chłodnej skórze Ryana, aż na sam kark, a potem jeszcze wyżej, pozwalając palcom wkraść się pomiędzy miękkie kosmyki ciemnych włosów, jednocześnie samemu nieco wyginając swoje ciało i przylegając nim do wymordowanego. Jego zmysły szalały spragnione upojenia się zapachem i dotykiem ciemnowłosego. Przycisnął rozgrzany i mokry policzek do jego szyi, czując jak pod bladą skórą bije szybki puls. Palce Nathaira zacisnęły się mocniej na włosach Ryana, nieco je szarpiąc, niemo komunikując swoje kompletne poddanie, mimo, że będzie temu zaprzeczał wszystkim, czym to było tylko możliwe.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.06.14 1:08  •  Pokój 69, bitches~ - Page 2 Empty Re: Pokój 69, bitches~
Świat był okrutny. Najgorszym, co mogło nas spotkać były ciągłe zmiany, na które nie byliśmy przygotowani. Niestety nazbyt często te zmiany wychodziły niektórym na gorsze, o czym Nathair mógł się właśnie przekonać. O ile Ryan faktycznie jakiś czas temu nawet nie spojrzałby w jego stronę, tak teraz jego marne w oczach ciemnowłosego jestestwo było w jego rękach. Bądź co bądź mógł zrobić z nim wszystko, gdy usypiał jego czujność tak przyziemnymi rozkoszami, do których aniołowi nie wypadało się posuwać pod wpływem chwili. Być może zachowałby część swojej niewinności, gdyby nie to, że jego ciało dawało szatynowi jasną odpowiedź: Nie przerywaj. W takich sytuacjach mowa ciała była o stokroć ważniejsza od tego, co usta miały do powiedzenia. Czym były słowa, gdy mówiło się jedno, a robiło zupełnie na odwrót? Niczym. Dla Grimshaw'a świadomość tego, że różowowłosy po tym wszystkim nie będzie potrafił wybaczyć sobie przez długi czas, była jak najbardziej satysfakcjonująca, dlatego nie zamierzał kończyć, dopóki upokorzenie go nie miało osiągnąć swojego apogeum. Miał być jak zabawka, którą rzuci się w kąt, gdy jej użyteczność zostanie postawiona pod znakiem zapytanie po niewłaściwym jej użytkowaniu, choć dla ciemnowłosego to „niewłaściwe używanie” najwidoczniej było jak najbardziej właściwe. Przyjemność przede wszystkim.
Gdyby tylko Jay miał równie dobre intencje w stosunku do stróża, co stróż do niego, być może ich wspólny raz wyglądałby nieco inaczej albo w ogóle nie doszłoby do niego. Jakkolwiek by na to nie patrzeć – w dużej mierze krzywdził go, niźli sprawiał mu przyjemność. Teraz już nawet się z tym nie krył. Czując jak mięśnie chłopaka napięły się, jak na zawołanie, nie zamierzał przeczekać do dogodnego momentu, w którym ten zasygnalizowałby mu, że już się poddał. Na złość opiekunowi zaczął poruszać się w nim szybciej, a każde pchnięcie przepełnione było agresją. W dużej mierze nieuzasadnioną, chociaż gdyby wspomnieć wcześniejsze słowa szatyna, była to kara za to, że robił coś nie tak. Najlepszym przypomnieniem o tym był ból, a brak doświadczenia młodzieńca tylko go potęgował. Wyglądało na to, że szarooki nie zamierzał rzucać słów na wiatr i faktycznie zamierzał doprowadzić go do stanu, w którym nie mógłby znieść już więcej. Co do długości stosunku można było już zacząć polemizować. Właśnie przez to, że Opętany coraz bardziej wątpił w wytrzymałość skrzydlatego, a i nie patyczkował się z nim, pomimo tego, że swój pierwszy raz powinien przeżyć z drobną taryfą ulgową.
Zadziwiające, że szybko się uczył.
Nawet, gdy w końcu zrozumiał, o co chodziło, wymordowany nie zamierzał go nagradzać. Sam fakt, że pozwolił się dotknąć powinien być już wystarczającą nagrodą. Gdy jego kochanek wreszcie rozluźnił się i już całkiem postawił siebie na przegranej pozycji, Ryan pochylił lekko głowę, ułatwiając mu wplecenie palców w ciemne włosy. Wargi raz jeszcze otarły się o ucho różowookiego, a kły nie powstrzymały się przed ponownym przygryzieniem go, jakby ta czynność sprawiała mu niewyobrażalną przyjemność. Z tej odległości Nath słyszał płytki i przyspieszony oddech aż nazbyt wyraźnie. Srebrnooki ułożył dłonie na klatce piersiowej stróża i zaczął sunąć nimi w dół, palcami mocniej naciskając na żebra, które przy tym wygięciu doskonale odznaczały się pod gładką skórą. Dotyk zsunął się na brzuch i zakończył swoją drogę na jego podbrzuszu, niedaleko od najwrażliwszego miejsca na ciele Nathaira. Musiał istnieć jakiś szczególny powód, dla którego odmawiał mu większej przyjemności. Co prawda anioł szybko przekonał się, że Jay miał inne plany wobec niego.
Oderwawszy jedną rękę od ciała swojej nowej zabawki, pochwycił jego wolną dłoń, odrywając ją od ściany. Wplótł swoje palce pomiędzy jego, uniemożliwiając mu zgięcie ich. Przynajmniej tymczasowo. Wciąż zachowywał się jak marionetkarz, który bez oporów pociąga za sznurki tak, by przedstawienie wypadło jak najlepiej. Przy okazji to jego zamierzał nauczyć czegoś nowego, a w tym wypadku... jak mógłby radzić sobie sam. Gdy gładził jego podbrzusze palcami, jakby chciał odwrócić jego uwagę, a przy okazji pobudzić go jeszcze bardziej, zmusił go do zaciśnięcia palców na własnym członku. Przysunąwszy usta do zagłębienia na jego szyi, obserwował jak powoli nadaje odpowiedni rytm kolejnemu ruchowi, który miał na celu wzbudzenie w nim jeszcze większego skrępowania. Wysunął końcówkę języka i przesunął nim po rozpalonym ciele. Wreszcie objął go w pasie przedramieniem, przyciskając do siebie mocniej, choć nie istniała już żadna konieczność, by uświadamiać mu, że nie może uciec.
Za późno.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach