Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 23 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 15 ... 23  Next

Go down

Pisanie 22.05.15 16:10  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Wzruszył jedynie ramionami na słowa Lena, czy coś takiego kiedyś padło z jego ust? Zresztą w obecnej sytuacji dużo innych istot mogło być bardziej inteligentne od człowieka. Czy on był człowiekiem? Kiedyś, teraz jedynie pozostała zewnętrzna skorupa w której ukrywa się wirus. Czasami można się zastanawiać, czy człowiek po przemianie, zachowuje możliwość myślenia, czy też to tylko iluzja narzucona przez wirusa.
Na atak ze strony pajęczycy nie zareagował, w końcu byłoby to dziwne, gdyby od tak zaczął rozmawiać sobie z pająkiem... wróć, on to już przecież robił na samym początku spotkania prawda? Jednak teraz nie zamierzał się z nią kłócić. Wyglądałoby to co najmniej dziwnie.
- Chyba się rozmyślę, co do mojej obietnicy~ - Jednak to zrobił, czyżby teraz podejmie próbę "zabrania" androida od Miry? Kto wie. - Ach wybacz, nieważne!
Skrócił szybko, chcąc uniknąć niewygodnego pytania o co mu chodzi.
- Mutantka zmutowana z człowiekiem? To taka mutacja człowieka z człowiekiem? Osobiście uważam, że to dość normalne iż ludzie "mutują" się ze sobą - wyszczerzył się jak głupi - Mniejsza, najwyraźniej faktycznie ma jad. Uprzedzając twoje pytanie, nie zamierzam sprawdzać na jakiej zasadzie on działa... paraliż czy powolna śmierć. - Ogólnie nie ruszało go nic. Fakt iż ktoś został zjedzony o podobnych cechach nie było niczym nowym. Popełniłeś błąd. Giniesz. Proste prawda?
- Co ci tak śpieszno do śmierci, hm? Znaczy mojej. Jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia na tym padole łez. Chociaż może zechcesz bym to ja cie "wyłączył"? Powiesz gdzie masz przycisk zasilania i po sprawie - zironizował wzruszając ramionami, oczywiście zakodował wszystkie informacje przekazane przez Lena, kiedyś może będzie mu dane sprawdzić jak to się ma w praktyce.
- Czyli można cie zgrać na dysk tak? - kiwnięcie głową - Później zaprogramować tym mikrofale i mieć inteligentne podgrzewanie? Genialne~!

Niepokojącym faktem było to, że Len zaczął się uśmiechać. To chyba nie mogło wróżyć nic dobrego. Webber pomachał dłonią.
- Wiesz, bardzo chętnie, ale ostatnio mam napięty harmonogram. Może innym razem. - odpowiedział ze śmiechem i wcisnął znów dłonie do kieszeni.
- No nic! Czas na mnie i tak za długo się obijałem! Do zobaczenia Len i pamiętaj o twoim długu. Przyjdzie czas, gdy będziesz musiał go spłacić. - Odwrócił się i powoli zaczął iść przez piaski. - Dbaj o te bydle! - dodał ze śmiechem.

z/t?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.05.15 20:38  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Wirus nie jest czymś, co posiada swoją świadomość. To choroba, choć bardziej można to określić zapewne jako mikroby infekujące organizm w celu wywołania jakiegoś efektu. Coś takiego nie może - lub chociaż nie powinno - mieć własnej świadomości - a zatem nie powinno też móc wytwarzać iluzji, pozorów ani niczego podobnego. Powinno. Lecz mówimy tu o wirusie jaki przywraca do życia zmarłych. Ciężko zatem powiedzieć co w jego wypadku jest "dozwolone", a co już nie.
E tam, byłoby dziwne. To nie tak że to było coś wymagające odpowiedzi... Ale dżentelmen by odpowiedział, prawda? Bu Web, bu. Nikt Savoir Vivre'u nie uczył?
Co z tego że Mira w ogóle go nie umiała. Chłopak powinien okazać chociaż część manier z ludzkiego żywota.
Chcąc nie chcąc android nie był nawet pewien jak zareagować na słowa czarnowłosego, stąd też - miast jakiejkolwiek reakcji - nie ukazał żadnej. Najlepsze wyjście, prawda? Tyle znaczeń, tyle przenośni, tyyyyle wyrażenia...
I w ogóle, program się rąbnął. To możliwe by maszyna popełniła błąd lingwistyczny? Chyba tak, właśnie to się stało.
"To oznaka poważniejszych awarii. Należy dokonać analizy zbiorów pamięciowych. Pamięć mogła zostać uszkodzona."
Krótki komunikat jaki sam "wypisał" wewnątrz swojego programu (powiedzmy że to namiastka myślenia) zajął go do tego stopnia, że zupełnie umknęła mu cała pierwsza część wypowiedzi chłopaka, a jego system "załapał" dopiero od momentu mówienia o jadzie. Hm? Że niby miał pytać?
- Zakładasz moją przewidywalność? - Skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, przyglądając się badawczo. Chłopak próbował przewidywać jego działania i decyzje? Co chce tym osiągnąć? Co zyskać? Hmmmm...
- Nie mam zewnętrznego przycisku zasilania. - Wyjaśnił od razu. Tak, to jedna z cech jaka różni go od większości androidów. Nie ma przycisków wyłączających z zewnątrz, na pierwszy rzut oka nie ma też żadnych gniazdek w które można podpiąć okablowanie choćby w celu ładowania baterii.
- Euhm... Nie sądzę by oprogramowanie androida było przeznaczone do maszyn kuchennych... - Z drobnym zakłopotaniem podrapał się po głowie, nawet nie będąc świadom tego, czy coś takiego jest faktycznie możliwe. Uruchomienie się kiedyś jako oprogramowanie lodówki czy tostera mogłoby nie należeć do najkorzystniejszych...
No i cały potencjał by się zmarnował!
- Och... Nie będę naciskał więc. - "Zmarkotniał", tracąc swój uśmiech. W sumie jego namiastkę, ale liczy się jako całość w tym wypadku. To więcej niż nie jedna maszyna byłaby zdolna osiągnąć! Arrr!
- Jeśli dożyjesz, chętnie spotkam cię kolejny raz. Bywaj. - Rzucił za odchodzącym chłopakiem, by następnie skierować się ku pajęczycy. Jakoś tak kilogram piasku od niej przykucną, przyglądając się jej krótką, milczącą chwilę...
By następnie ruszyć, w innym kierunku niż chłopak. Mira nie zwlekała długo i już po krótkim momencie do niego dołączyła...
A potem poszli, gdzieś w piaski.

[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.15 11:58  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Spad często się kręcił własnie na obrzeżach Desperacji, gdzie między innymi znajdowało się jego prowizoryczne siedlisko. Miejsce nie było oczywiście przypadkowe. Stąd było względnie blisko zarówno do M-3, jak i do samego Apogeum, a przynajmniej dla niego. W końcu co cztery łapy to nie dwie nogi, prawda? Warto również wspomnieć, że o tej porze roku w lesie przeważała liczebność stworzeń do zjedzenia, niż tych, które mogły cie zjeść. Życie Spada stało się więc o wiele prostsze niż dotychczas. Nie musiał się martwić o brak pożywienia, czy też wody dla siebie, jak i dla trzech...czterech potworów które miał pod opieką. Momentami zastanawiał się, dlaczego wziął na swoje barki odpowiedzialność za wilcze szczenięta, kiedy sam ledwie wiązał koniec z końcem, jednak jednocześnie nie potrafił znaleźć sensownego argumentu "dlaczego nie". Bytował więc z nimi, a one z nim, tak jak teraz. Miały już lekko ponad pół roku i dokazywały w najlepsze. Ich łapy zaczeły się wydłużać, sprawiając, że były jeszcze bardziej nieporadne niż zazwyczaj. Wilk przyglądał się w tym momencie kwintesencji tej ciapowatości, kiedy gryzły się ze sobą, jednocześnie tarzając się w dość srogim błocie. Widok pocieszny, lecz gdy sobie pomyślisz, że potem te usmarowane stworzenia zaczną się o ciebie ocierać, obskakiwać to robi ci się słabo. Spad więc wypuścił ze zrezygnowaniem nadmiar powietrza zgromadzonego w płucach i wrócił do napełniania bukłaków i butelek w wodę. On sam stał bowiem przy niewielkim zbiorniku wody, który utworzył się z topniejącego śniegu. Wyglądał jak wielka kałuża, mająca z 5 metrów średnicy i maksymalnie metr głębokości. Ziemia przy niej była wyjątkowo grząska, toteż bose stopy wilka tkwiły w niej po kostki.
Sam rudzielec miał na sobie, luźne, materiałowe spodnie w odcieniach brudnego brązu, a na torsie za dużą koszulę ciągnącą się niemal do kolan, na którą miał zarzucone coś w rodzaju sznurowatego poncho. Uszy i wilczy ogon były na wolności.
Nigdzie w okolicy nie było widać jego większego dobytku, prócz...sportowej torby leżącej za wilkiem z której to wyjmował puste naczynia i wkładał uzupełnione w wodę. Torba wydawała się nowa i porządna. Jedno było pewne, takiej na desperacji się nie dostanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.15 12:26  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Szwędaczka może i jest czymś co sprawia dla Bemo przyjemność, lecz jeżeli ktoś posiada cel do którego dąży w swych podróżach, nie można takiej czynności już nazwać szwędaczką. Poszukiwanie nowych klientów, szlaków handlowych czy też nowych źródeł produktów których wcześniej on sam nie posiadał. Oprócz tego oczywiście mężczyzna miał się na baczności, miał już wiele razy do czynienia z desperacją, depresją i jej mieszkańcami. Tak też z doświadczenia wie że choć może i większość z nich nie jest chodzącymi masowymi mordercami, czasami zdarzają się osobniki bardziej agresywne i mniej dyplomatyczne. Bemo był ubrany standardowo w swój pełen strój obwiesia, z bojówkami, kamizelką i czarnym golfem, jego mordę zdobiła maska przeciwgazowa, choć on sam wiedział że w tej okolicy mógłby chodzić bez niej, dawała mu ona jednak nieco otuchy. Ah, BM także posiadał piękne skórzane buty, które to wygrał w karty i nie zdziwił by się że nie jeden zwyrodnialec by mu poderżnął gardło za te skórki. Jego krok był spokojny, nie śpieszył się, przed każdą wyprawą pakował się na przynajmniej kilka dodatkowych dni niż ogólny przewidziany czas podróży. Choć jego plecak wyglądał na dość załadowany, nie wydawał on żadnych dźwięków, no może nie więcej niż skrzeczące ramię. Jego złota zasada ciszy i braku rozmów opłaciła się gdyż usłyszał zza padołu dźwięki warczenia i skomlenia psów, co dość wyraźnie odróżniało się od przeciętnego dźwięku gwizdu wiatru i jego własnego bicia serca. Prawa dłoń Bemo od razu zaczęła świerzbić by dobyć jego karabinu który dość luźno zwisał mu z szui na brzuchu. Łapiąc póki co profilaktycznie za rączkę karabinu, jego palec spoczął obok spustu, lecz postanowił jeszcze nie bawić się w napaść i tylko wyjrzeć zza rogu co też takiego się tam dzieje i czy oby na pewno to są psy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.15 13:00  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Spad był zajęty napełnianiem naczyń, lecz nie był obojętny na otoczenie. Choć wzrok jego akurat nie skupiał się na rozglądaniu, to para wilczych uszu co rusz obracała się niezależnie od siebie w poszukiwaniu niepokojących sygnałów. W końcu jako wymordowany posiadał bardziej wyostrzone zmysły i nie wahał się tego wykorzystywać do przetrwania, a wręcz głupotą by było gdyby czynił inaczej.
Coś go jednak zaniepokoiło. Coś nie pasowało do dźwięków lasu. Początkowo uznał, że się przesłyszał, lecz dźwięk zza krzaków wyraźnie go poruszył. Uszy postawiły się na baczność i skierowały w stronę Burned Mana, którego sylwetka nie była jeszcze widoczna dla rudowłosego w przeciwieństwie do lufy broni wyglądającej zza krzaków. Czad.
Jego serce momentalnie zamarło, a źrenice nerwowo się rozszerzyły. Ktoś chciał w nich strzelać? Polował? W sumie dochodziły go słuchy, że czasem bywa tak, że inni wymordowani polują również na sobie podobnych. Hayato nie mieściło się to kompletnie w głowie. Może był to ktoś ze SPEC? Lecz tak daleko od miasta? Może ktoś chciał go okraść? Nie miał pojęcia. W akcie paniki i bezsilności poderwał ręce do góry, pokazując nieuzbrojone dłonie.
- Nie strzelaj! - Zawołał nagle, będąc przy tym wyraźnie poddenerwowany. - Nie strzelaj, proszę, nie wiem czego chcesz, lecz myślę, że możemy rozwiązać to inaczej...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.15 21:42  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nienawidzi tego uczucia podczas zakradania się bez obranego celu, za dużo niepewności, zawahania i można skończyć w piachu. Z drugiej zaś strony nie można iść przed siebie strzelając do każdego gdyż tak szybko pozbędzie się swego rynku zbytu, w dosłownym tych słów znaczeniu. Słysząc też słowa człowieka, albo raczej tak mu się wpierw wydawało że uchodziła istota ta za jednego, wyjrzał Bemo zza krzaków na kałużę gdzie ujrzał parę wilków i jegomościa z uszami zwierza. Spotkał się on już nie raz z taktyką "nie strzelaj, upuść gardę i zostań postrzelony", lecz z tonu głosu i podniesionych rąk mógł wywnioskować nieco autentyczności. Spoglądając tak przez dobre parę sekund na Hayato, Bemo schował się za krzakami z powrotem, nie będąc pewnym kolejnego kroku, taktycznym rozwiązaniem było chwilowe wycofanie się i nawiązanie kontaktu.
- Ktoś ty? I nie mam zamiaru strzelać. - Tutaj było półprawdy, gdyż sytuacja zawsze może się zmienić w mgnieniu oka i z pacyfistycznego nekogościa zmieni się w obleśnego wilkołaka co będzie chciał go zgwałcić lub gorzej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.15 23:04  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nie mam zamiaru strzelać.
- Jassne...- Syknął, jednocześnie unosząc jednocześnie jedną brew ku górze. - Nie chcę cię wyprowadzać z jakiegoś błędnego toku rozumowania, lecz wiesz, że nie brzmisz przekonywająco chowając się za krzakami? I prawdopodobnie dalej e mnie celując...? - W pewnym sensie zapewnienie obcego sprawiło, że stres odpuścił go na tyle, że pozwolił sobie na nutę sarkazmu we własnym głosie. Miał przy tym nadzieję, że nie przyczyni się to do zarobienia ołowianej kulki w zamian za ten niepotrzebny gest werbalnej odwagi.
- Jestem...Cóż, to zależy co masz na myśli przez to pytanie. - Przekrzywił łeb w geście głębokiej konsternacji, tak, jak to robią psy gdy usłyszą jakiś tajemniczy dźwięk. - Chyba nie muszę ukrywać, że jestem wymordowanym, jeśli chodzi o to jak mnie nazywają to sądzę, że mało ci to powie, bo jestem nikim. - Nie był znany, a właściwie nikt go raczej z imienia nie mógł rozpoznać. Ot, był jednym z wielu błąkających się po desperacji. Nie należał przy tym do żadnej organizacji, niczym równiez się nie zaszczycił w swoim drugim wcieleniu. - Spad - tak na mnie mówią.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.15 23:38  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
On tu z dobrą wola, a ten mu sarkazmy rzuca, albo co drugi wtorek jest trzymany na muszce, albo po prostu wirus przerobił mu z szarych komórek gulasz. Po za tym ani razu jeszcze do niego nie wycelował, toż to bandycki kodeks nakazuje, Jezu trochę kultury.
- Słuchaj gdybym chciał ciebie ujebać już dawno byś dławił się własną krwią, a z twoich burków już bym robił sobie skarpety. - Biorąc swój temperament za wodze, mężczyzna wyszedł ponownie zza krzaków, karabin dalej luźno wisiał mu na brzuchu. Z nieco rozbawionym głosem dodał.
- Wymordowany? Jak na trupa wyglądasz świeżo. - Jego chwilowe rozbawienie nie trwało jednak długo i szybko kontynuował. - Gryps taki, wybacz, znieczulica czasem na pustkowiu bierze. - Podchodząc nieco bliżej, mógł dokładniej przyjrzeć się całej sytuacji, kundle, i uszaty jegomość zwany Spadem co ma problem z samooceną.
- Z tej strony Bemo, handlarz, pierwszy raz spotkałem się z tak pizdowatym podejściem do własnego imienia. Nasze imiona są niczym zaklęcia które mogą być dobre lub też złe, w zależności kto nimi włada. - Burned Man był daleko od bycia "nikim", był on wieloma rzeczami, mordercą, złodziejem, przemytnikiem, nomadem czy też alkoholikiem, lecz nazywać się nikim nigdy nie potrafił. Tego typu statusu doszukują się zbrodniarze lub też ludzie uciekający od swej przeszłości, Tfu! Tchórze. Tak też z tym miłym przywitaniem Bemo stał w swej całej okazałości. Ściągając swą maskę przeciwgazową, oblukał dość mało skrycie Spada swoim krytycznym spojrzeniem. - Więc przestań mi pieprzyć żeś jest nikim, bo tak nie jest sierści uchu. -
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.15 16:55  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Cóż...na pewno jest w tym sporo racji. - Przekręcił łeb w stronę drugiego ramienia, a na jego ustach zagościł lekki uśmiech. Wciąż był nieco spięty, lecz z każdym słowem nieznajomego czuł się coraz to pewniej w jego obecności. Być może Spad był nieco przewrażliwiony, no ale mimo wszystko - był mieszkańcem desperacji, a to coś znaczyło. Nie potrafił więc zignorować faktu, że w krzakach siedział jakiś nieznajomy, UZBROJONY gość. Nie był aż tak naiwnym idiotą, by to jakkolwiek zignorować lub nie czuć zagrożenia.
- Śmiem podejrzewać, że zakonserwowano mnie lepiej niż burgery z "Maka". - Uśmiech się rozszerzył, a ręce trzymane przez Spada w górze opadły by po chwili sięgnąć jedną z opuszczonych, unoszących się na powierzchni gigantycznej kałuży butelek. Byłaby lipa gdyby sobie odpłynęła od swojego właściciela. - Nie koniecznie znieczulica, bo czarny humor i groteska niezgorzej sobie radzą i bez tego, lecz tym co atakuje na tym pustkowiu to problem w znalezieniu drugiej pary ust zdolnej pogadać chociażby o pogodzie. - Było to jego subiektywny pogląd na sprawę. Serio, nie przeszkadzało mu towarzystwo człowieka śmiejącego się śmierci w twarz. Samemu wilkowi najbardziej doskwierał problem braku komunikacji. Był towarzyską istotą i o ile nie czuł potrzeby życia z sobie podobnymi istotami na co dzień, to chęć porozmawiania z kimkolwiek potrafiła mu mocno doskwierać.
Na prelekcję Bema Hayato zaśmiał się na głos. Rozbawiła go cała sytuacja, jak i poważne podejście do tematu handlarza.
- Achm, wybacz, źle się chyba wyraziłem. Miałem raczej na myśli, że nie jestem kimś popularnym w tutejszej okolicy. Swoją wartość znam, o to się nie martw. - Zapewnił podnosząc na niego wzrok. Nie uważał się za nikomu niepotrzebny obiekt, zresztą to nawet nie było ważne, bo i tak żył dla siebie, a nie dla innych.
- Wydajesz się być ciekawą jednostką, a ja dawno nie miałem żadnego towarzysza rozmów. Podejdź więc bliżej, łatwiej nam będzie rozmawiać, jeśli masz ochotę i czas. - Uzupełnił trzymaną wcześniej butelkę w wodę, po czym odłożył ją do innych, już pełnych leżących sobie w torbie. Którą zarzucił na ramię i odszedł nieco od wodnego oczka w stronę mniej grząskiego gruntu. Usiadł pod jakimś drzewem oczekując gościa.
- Co sprowadziło cie w te okolice, Bemo? Zabłądziłeś? - Rzucił, gdy handlarz był już blisko.


Ostatnio zmieniony przez Spades dnia 27.05.15 11:50, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.15 23:14  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Rozmowny wymordowany się znalazł, smykałka do interesu Bemo miło zadrżała w nim samym. Widząc że jegomość oferuje nieco gościnności, mężczyzna zmniejszył nieco swą podejrzliwość, koniec końców rozmawiają, a to już na pustkowiu jest miłą odmianą od zwykłego mordowania się. Bemo dobrze wiedział o czym plecie mały wilk, żeby więcej nieludzi jak on było tam na tym zapyziałym świecie, można by było dojść do miłego porozumienia.
- Dlatego też będziesz musiał mi wybaczyć mój kawałek żelastwa, zazwyczaj wpierw muszę strzelać niż pytać. - O popularności Burned Man trochę wie, jest to coś niczym karma, zawsze w dupę ugryzie w najmniej odpowiednim momencie, zwłaszcza jak cię rozpozna strażnik lub jakaś naćpana przybłęda. Podchodząc bliżej, o tak na kilka kroków od wymordowanego, nieco nad nim górując wzrostem zaobserwował. Skinął lekko głową, pozory mylą w ich przypadku i za bliski kontakt może skończyć się utratą kończyny. Nie raz było dla Bemo widzieć co też takie małe, nieporadne ciałka mogą ponarozrabiać, fruwające flaki i kończyny są widokiem ciężkim do niezapamiętania.
- Słowa są tanie, no może nie zawszę. Jestem hmm, handlarzem, powiedzmy bardziej odważnym niż reszta i szukam biznesu tam gdzie inni widzą śmierć i nieurodzaj. - Tutaj też Bemo brzydko się uśmiechną odsłaniając swą bezzębna połowę dolnej szczęki, czas zabłysnąć, a jak.
- Może masz coś do zaoferowania, chcesz coś nabyć? Przyjmuję każdą walutę. - Tutaj prawie się zachichotał, gdyż nie raz przyszło mu przyjąć opłatę w dość, dziwnych okolicznościach i sposobach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.05.15 12:37  •  Obrzeża Desperacji - Page 7 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- A mi moje poddenerwowanie, ostatnio odnoszę wrażenie, że wszystko chce mnie zjeść lub zabić. Jeszcze się do tego nie przyzwyczaiłem. - Mówił o tym lekko, tak, jakby żalił się na warunki pracy w nowym zakładzie. - Nie żebym był mniej żywy od wczoraj, lecz do niedawna mój świat ograniczał się do terenów Czerwonej Pustyni. Teraz, jak sobie o tym myślę, że błądziłem po niej przez pięć lat, przekonany, że nic poza nią nią nie istnieje to chce mi się śmiać. Choć powiem szczerze, że było tam nieco bezpieczniej niż tu. Mało co jest tam bowiem na tyle żywe by mogło ci jakkolwiek zagrozić lecz o tym to sam pewnie wiesz najlepiej, a przynajmniej na takiego wyglądasz. - wychodziła ze Spadesa w tym momencie niepoprawna cząstka optymizmu, kto bowiem doszukiwałby się plusów z życia na pustyni? W ogóle, kto normalny błąka się po niej przez pięć lat? Kim on był? Pieprzonym mistrzem survivalu czy też idiotą wyposażonym w specyficzne szczęście? Trudno było jednoznacznie stwierdzić.
- Brzmisz bardziej, jak oddany swej misji domokrążca. - Rzekł, a następnie uniósł jedną z brwi ku górze, kiedy to lustrował potężną sylwetkę swojego rozmówcy. - I to taki, któremu się nie odmawia. Podejrzewam, że ewentualne drzwi nie stanowią dla ciebie większej przeszkody, co nie? - Rzekł będąc na wpół rozbawionym, na wpół ciekawym.
- Ale tak na serio to na chwilę obecną nie mam żadnych potrzeb. Zbliżają się cieplejsze miesiące, a co za tym idzie, łatwiej będzie też poszukiwać zwierzyny łownej. Już się nawet przyzwyczaiłem do surowego mięsa...a i też nie bardzo mam co ci zaoferować na ewentualną wymianę. - Przerwał na chwilę swój wywód oddając się chwili zastanowienia. - Jednak wiesz, ja sam co jakiś czas zachodzę do miasta, znam też pare zaufanych jednostek, trochę też wiem, dlatego też chętnie dowiedziałbym się gdzie cie szukać gdyby zaszła odpowiednia potrzeba.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 23 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 15 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach