Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 6 z 23 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 14 ... 23  Next

Go down

Pisanie 02.05.15 21:47  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Słowa, które w tym momencie padały - Nie zachwycały w żaden sposób ów personę. Wręcz mu się otwierał nóż w kieszeni, który w zasadzie miał. Ale pomijając sam fakt. Kiedy osoba o rzekomym imieniu Riley zaczęła mówić o bełkocie religijnym, to Obcy na wieść o tych słowach... Zaczął grzebać małym paluszkiem w uchu. Choć tak naprawdę kipiało w jego środku by wbić jeden ze swoich nożów od tak w jego twarz. Smutne, lecz prawdziwe. Jednakże. Jakie mógł teraz wytoczyć ostatecznie słowa?; Często ludzie bełkocą, gdy nie mają co powiedzieć. Prawda? - Zwrócił się do niego, bezpośrednio do osoby, którą chciałby najzwyklej na świecie zaszlachtować jak wieprza. Czemu więc tego nie zrobił? Z prostego powodu. Swego rodzaju przewagi liczebnej. Choć nawet ignorując ten fakt, nie wiedział w zupełności z kim miałby do czynienia. Zatem to tym bardziej nie miało sensu. Przynajmniej według niego. Tak więc, postanowił wstać. Otrzepał szanujące litery, a następnie zwrócił się do Lentarosa;  Możesz rozumieć przez Ao, że to pomoc. Nie przedłużając zresztą, przyszła pora się pożegnać. - Rzekł, a chwilę później dobył jednego z nie tak wielu papierosów i odpalił, zresztą dopowiadając; Życzę Ci szczęśliwych wędrówek, a Tobie... - Wskazał na ów osobę, rzekomego badacza i w ogóle, zła wszechobecnego w oczach Nieznajomego; Mniej barwnych i w pełni pechowych. - Odparł zimno, a następnie wykonał tył zwrot i ruszył przed siebie. Choć na jego ustach, pozostał swego rodzaju niesmak. Czym był spowodowany? Prostej, aczkolwiek ważnej rzeczy. Zatem... Gdy wykonał parę kroków, oddalając się niezbyt, stanął, a następnie uniosła się dość duży kłębek dymu i słowa rzucone do ogółu; A tak po za tym nie mam imienia. - Skończył i ruszył dalej. Co teraz planował? Nic szczególnego. Pewnie szlajać się po tych mało przyjaznych terenach, chcąc sobie nakarmić ciekawość świata, którą posiadał odkąd pamiętał. Ów persony mogły ujrzeć, oddalającego się blondyna. Proste, nie?

[~Zmiana Tematu~]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.15 21:35  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Stał i wysłuchał wszystkiego z szerokim uśmiechem. Nie wyglądał na takiego co potrafił się bić, jednak dalej chodził po tym świecie prawda? Jednak niepozorny wygląd był tutaj pomocny. Oczywiście o ile posiadacz takiego wyglądu faktycznie potrafił się bronić, czy też po prostu zadbać o siebie w inny sposób.
- No cóż, niestety muszę przyznać ci rację. Walka nie jest czynnością do której, zostałem stworzony. Dlatego też nauczyłem się radzić z problemami w innych sposób. Chociaż może najlepiej to nazwać "unikaniem problemów". - Wyszczerzył się. To była prawda, kiedy mógł chłopak unikał podobnych sytuacji jak ognia. Wolał nie rzucać się w oczy. Lepiej czasami poobserwować z bezpiecznej odległości, by zaatakować w odpowiednim momencie, bez większego ryzyka. W końcu to Desperacja. Wszystkie chwyty dozwolone.
Nigdy nie wiadomo na kogo trafisz, dlatego obserwacja była kluczem do sukcesu!
- Niedźwiedzi Babilońskich spod Edenu? - powtórzył i spojrzał z zaciekawieniem na mówcę. Nie wiadomo czemu dziwił się najbardziej, nieznanemu gatunkowi niedźwiedzi czy też może samemu Edenowi, którego defacto nie widział, nie znał i zapewne jego stopa tam szybko nie stanie. - Zapewne masz rację, ja się skupiam jak na razie tylko na pajęczakach. Są dość rosłą rodziną, zapewniającą wiele lat badań.
Uśmiechnął się szeroko słysząc imię rozmówcy no i oczywiście sam zdradził "swoje" imię. Bał się? Możliwe. Jego prawdziwe nazwisko mogło przez przypadek być kojarzone, ze względu na rodziców. Dalej idąc tym tropem, jeśli rozeszłoby się, że martwy powrócił do życia, jednak zza murami miasta, mógłby mieć niemałe problemy. Jeśli nie on (w końcu mogliby go nie znaleźć), ale można było przyglądać się jego siostrze. Tego nie chciał. Za bardzo mu pomagała, żeby teraz odpłacał się sprowadzania na nią problemów. A jego nowe imię, było zbyt dziwne, by nie nabrać podejrzeń do jego prawdziwej natury.
- Więc korzystając z nadanej możliwości, zapewne będę korzystać ze skróconej wersji, Len! - Kolejny uśmiech. Teraz na powrót skupił się na fanatyku religijnym.
Trzeba było przyznać, że został srogo rozczarowany. Liczył na trochę akcji, po pierwszej reakcji Obcego, a teraz ten wstał... rzucił coś o Ao, który niesie pomoc, czy też jest pomocą, po czym zaczął odchodzić. Żadnych wyniosłych przemówień, próby nawracania, ani krucjat. Nuddaaaa!
Na pożegnalne słowa fanatyka Webb przekrzywił głowę lekko w bok przyglądając się oddalającej sylwetce.
- Obraziłem go? Powiedziałem coś nie tak? - Zerknął na Len'a wskazując na fanatyka. Czyżby jego zło było zbyt silne, dla takiego człeka płytkiej wiary? Być może... - Nie powiem, jestem trochę rozczarowany, nie dowiedziałem się niczego szczególnego o tym jego Ao. Będę musiał popytać gdzie indziej, no cóż...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.05.15 20:55  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Nie wszystkich da się uniknąć. Sam fakt tego że tu stoisz i ze mną rozmawiasz to dowód na to, że nie uniknąłeś problemu w mojej osobie. - Odpowiedział ze swoim stabilnym, neutralnym wyrazem twarzy i równie domyślnym głosem. Nawet nie zabarwiał swojej wymowy w żaden, emocjonalny sposób. Zwyczajnie... Nie było ku temu potrzeby, przynajmniej tak chwilowo uważał. Może to się zmieni, lecz na razie nie było warto ukazywać większych emocji. Jeszcze nie. Nie dopóki nie potwierdzi braku zagrożenia ze strony tego osobnika... A póki co nie był zupełnie świadomy faktu, że nie jest w jakikolwiek sposób niebezpieczny. Dopóki nie będzie - musi być ostrożny. Ot, i tyle.
Dobre podejście. Len też często je stosuje...
Jak choćby teraz.
- Owszem. - Dopowiedział do jego pytania w natychmiastowej odpowiedzi, potwierdzając tą nazwę. Tak, nazywają się dokładnie w ten sposób. Może nie spod Edenu, ale głównie tam jest ich rewir, i tam można je spotkać najczęściej. Bestie z którymi lepiej nie stawać w szranki. Mantykory to przy nich pikuś...
8 metrów mięcha i futra, opatrzonego zmutowanymi kolcami. Zrób z tym coś. Cokolwiek. I nie strać przy tym połowy swojego ciała przy jego szarży lub kłapnięciu szczęk, a będzie całkiem dobrze.
- Nie powinieneś się ograniczać do jednego typu istot. Znajomość jednej rasy nie uchroni cię przed niewiedzą o innej. - Mądrze prawi maszyna, oj, mądrze prawi. Nieuświadomiony o zagrożeniach ze strony innych stworzeń, choćby wiedział doskonale czym zagrozi mu każdy pająk, może zginąć nawet od ugryzienia zwykłego, pałętającego się po Desperacji kundla. I bynajmniej nie miał tu na myśli członków organizacji DOGS, a zwykłe, czworonożne psisko. Nawet ono potrafi tu być śmiertelnie groźne. W końcu... Nie wiesz co się stanie, i kiedy cię znajdzie. Może akurat będziesz się czołgał do schronienia, a kundel cię znajdzie i rozerwie szyję, po czym będzie cię powoli zjadał? Bleh, słaba perspektywa.
- Nie ty jedyny używasz tej wersji... - Wymruczał cicho pod nosem, zwracając uwagę ku osobnikowi jakiego imienia nie odczuwał chęci znać. Pomoc? Ciekawe co przez to rozumiał... Jakiś talizman na szczęście, nowy Bożek wędrówek, może nawet ściągnięty z jakichś gier planszowych? Ciężko stwierdzić...
Hmmmm...
- Dziękuję. - Odpowiedział krótko na życzenia szczęśliwych wędrówek, odprowadzając osobnika wzrokiem jeszcze kawałek...
A na wzmiankę o fakcie że nie ma imienia przez krótką chwilę zbaraniał, nie rozumiejąc faktu po co to mówi, skoro go nie pytali. Tak... Tak...
...
...
Logiko...
- ... Zgubiłem logikę. - Przyznał sam do siebie, odwracając się do pozostałego tutaj rozmówcy. Mira właśnie skończyła posiłek i postanowiła usadowić się w cieniu pod ścianą gdzie najpierw był Lentaros, chcąc ukryć się w jakikolwiek sposób przed jasnością z nieba. A to był chyba jedyny, możliwy w tej chwili sposób. Na pytania co do tego, czy go obraził lub powiedział coś nie tak, maszyna wzruszyła bezwiednie ramionami.
- Być może nie był przyzwyczajony do porażek w kazaniach. Ciężko stwierdzić. W każdym raz-... Hmmm... - Urwał słowo w połowie, i z pewną formą zamyślenia zbliżył się do Webbera. Szedł powoli, bez żadnych, konkretnie negatywnych zamiarów w swoim kroku...
By następnie w dość dosłownie powiedziany sposób pochwycić prawą dłonią szczękę chłopaka i przysunąć ją do siebie.
- Przepraszam za bezpośredniość, ale muszę ci się przyjrzeć. - Z tymi słowami obrócił twarz Webbera najpierw w prawo, potem w lewo. Z pewnością ten uścisk nie był przyjemny... Jak zaciskarka trzymał kości szczęki pajęczaka, obracając jego głową, po czym puścił go, zabierając też swoją dłoń.
- Przepraszam jeszcze raz za to. Nie poznaliśmy się kiedyś? Masz rodzinę? - Z wyraźną ciekawością wbił spojrzenie w oczy Riley'a, oczekując jakiejś formy odpowiedzi.
Gdzieś w pamięci miał zapisy o podobnych rysach twarzy...
...
Hmmm...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 9:45  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
-Ano - skwitował krótko, musiał w tej chwili sam sobie uzmysłowić dlaczego to zrobił. Czyżby pojawiła się w nim jakaś zachcianka? Może po prostu potrzebował obecności innych bardziej lub mniej żywych istot, mogących je podpiąć pod "ludzi". W końcu tutaj w Desperacji, nigdy nie wiadomo na kogo się trafiło. Kim była ta postać ukryta pod ludzką powłoką. Kolejny wymordowany, anioł czy też może co innego. Dlatego zachowywanie ostrożności w kontaktach z innymi istotami było koniecznością.
- Sam się sobie dziwie, może po prostu znudziła mi się obserwacja i siedzenie w jaskini z istotami, które próbują cie zjeść. - Wzruszył ramionami. W każdym jego słowie była część prawdy, bywał w jaskini, było tam pełno pająków. No może po prostu nie chciały go zabić, przynajmniej do czasu gdy miały korzyści z jego osoby w tamtym miejscu, chociaż teraz był tam jeszcze Riley. Ogień bardzo odpędzał wszystkie próby przejęcia władzy.
- Ha! Jestem perfekcjonistą! Muszę dokładnie poznać jedną rzecz, by zająć się następną. No może będzie i tak, że nie zdążę zapoznać się z czymś, co pozbawi mnie życia. Ale po co o tym myśleć? Tutaj w Desperacji zwykłe zadrapanie może cie zabić, pomoc medyczna kuleje. Jest problem z jedzeniem i czystą wodą. Mogę umrzeć od wszystkiego, więc po co się przejmować błahostkami? Jakbym się przejmował wszystkim co mogłoby mnie tu uśmiercić, zaszyłbym się w miarę odległym miejscu i palnął sobie w łeb. - tutaj wykonał gest jakby sobie strzelał w głowę i zaśmiał się cicho.

Następnie śledził wzrokiem fanatyka, jakoś nie zamierzał już się odzywać, więc czekał tylko aż ten zniknie. Zamyślił się, nawet na tyle, że zignorował słowa androida. Wpatrywał się w plecy odchodzącego, odruchowo słysząc jakikolwiek głos skinął potwierdzająco głową. Spuścił gardę.
Ocknął się w momencie gdy jego szczęka znalazła się w żelaznych kleszczach uścisku Len'a. Gdyby mógł zapewne odskoczyłby momentalnie, jego źrenicę rozszerzyły się momentalnie, a wewnętrzny głos zaśmiał się szyderczo w krótkim przesłaniu.
"Umarłeś"
Zacisnął dłonie na nadgarstku "napastnika", dopiero wtedy powoli wracało opanowanie. Szarpnął raz próbując oderwać te kleszcze od siebie. Nic nie dało. Nie chciał używać większej siły jaką mógłby dysponować zwykły człowiek. Odnóży też nie chciał pokazywać.
Syknął cicho i machnął nogą chcąc kopnąć androida w nogę, gdzieś na wysokości kolana. Może uda mu się wytrącić go z równowagi.
Błąd. Brzdęk.
Fala bólu rozeszła się od nogi po całym ciele, już nawet jego uścisk nie wydawał się bolesny. Zacisnął zęby. Dopiero ból uświadomił mu co mówił Len. Wyglądało na to, że nie chce go zabić... uch.
W końcu Webber został wypuszczony od razu odsunął się kawałek by przykucnąć i rozmasować miejsce uderzenia.
- Nigdy więcej tego nie rób! - rzucił podnosząc się z powrotem do pozycji stojącej. Będzie miał siniaki...
- Nie. Nigdy cie nie widziałem, gdyby było inaczej, zapewne nie próbowałbym cie kopnąć. - zamilkł na chwilę słysząc o rodzinie. - Żadnej.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.05.15 15:58  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Ale jednak nie aż taką ostrożność, by w ogóle się nie kontaktować. Człowiek, niezależnie czy wymordowany czy nie - wciąż pozostaje istotą stadną, i ciągnie go do innych. To ludzka cecha, stadność i chęć bycia bliżej innych takich jak on. Chęć należenia do grupy. Nie da się długo pozostać samemu, gdy jest się człowiekiem...
Maszyna ma podobnie zresztą, z tym że ona czuje się lepiej w otoczeniu maszyn. Niestety jednak, takich jak on było... Mało. Zbyt mało.
- A po co w niej siedziałeś w pierwszej kolejności? - Spytał, zaciekawiony tym tematem. Jakby nie było - mało kto siedzi w miejscu świadomego zagrożenia swojego istnienia, woli unikać takowego, szukać bezpieczniejszego. To logiczne, nawet Lenny by nie stał np. w środku elektrowni ani nie przesiadywał tam, gdy natężenie prądu było zdolne do zmiecenia całego jego systemu w jednym wyładowaniu. Czemu więc kruchy człowiek siedział w miejscu pełnym zagrożenia?
Och, perfekcjonizm. No tak, ludzkie cechy i przyzwyczajenia robią swoje. Przysłuchał się gestykulacji i słowom Riley'a. - Nawet to by nie wystarczyło, mógłbyś powrócić do życia... O ile już tego nie zrobiłeś. - Dodał do swojej początkowej wypowiedzi, nie drążąc jednak za nadto tematu. Nie musiał mieć świadomości tego, że ma do czynienia z wymordowanym, człowiekiem, aniołem czy jakąś inną, zmyślną istotą. To nie było ważne, chyba że podmiot sam się zdecyduje na ten fakt.
A nie wygladał na to, by mu się spieszyło.

Android ma to do siebie, że sam nie zna pojęcia "przestrzeni osobistej". To dość abstrakcyjne pojęcie, jakie wgrano mu do pamięci wraz z innymi zasadami kultury osobistej, lecz nawet mimo to... Naginał tą zasadę, w razie potrzeby . Takiej jak teraz.
Nie zwrócił nawet najmniejszej uwagi na szarpanie się ze strony bruneta, podobnie jak i kopniak w kolano nie wzruszył go nawet w przestrzeni centymetra lub dwóch. To było jak próba kopnięcia solidnego znaku drogowego wbitego betonem w ziemię. Mało prawdopodobne by skutkowało...
Co zresztą było widać po zachowaniu chłopaka gdy dokonał tego czynu. Z pewnością bolało. Taak. Z pewnością bolało.
No ale nie zamierzał go tak trzymać wiecznie, to też pozwolił mu odsunąć się, wypuszczając jego szczękę spomiędzy mechanicznych palcy obleczonych syntetyczną skórą. W ciszy osuwając dłoń wzdłuż ciała obserwował reakcję mężczyzny, najwidoczniej niezbyt zachwyconego z tych działań. Ciężko się dziwić, ale było konieczne.
- Nie będę. Nie ma konieczności. - Odpowiedział na jego nakaz, wzruszając z lekką bezwiednością barkami. Co jak co - ale już nie miał powodu by go ponownie targać za szczękę. Następnym razem złapie za gardło, by mniej się rzucał.
Uniósł lekko prawą brew do góry, słysząc wzmiankę o nie próbowaniu ataku gdyby go kiedyś widział. Och?
- Masz rentgen w oczach, czy wnioskujesz to tylko na podstawie że uderzyłeś w twardą kończynę? - Spytał, całkowicie poważnie chcąc zrozumieć czemu to powiedział. W końcu samym zgadywaniem nie mógł uznać, że reszta ciała jest w jakiś sposób odporna na coś tak podstawowego, jak ciosy czy kopnięcia, prawda? A może mógł... Albo poprostu zgadywał.
Ale to trzeba ustalić.
A więc nie, hm...
- Rozumiem. Jeśli cię to pocieszy - w ramach rekompensaty mogę ci w czymś pomóc, jeśli zechcesz. - Tak, to była całkowicie poważna i pewna oferta. Jeśli chłopak by zechciał - Lenny jakoś mu wynagrodzi tą niedogodę, w ramach i w miarę swoich możliwości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.15 22:53  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Potrzeba przebywania w grupie. To trochę pocieszające, w końcu wskazuje to wszystko na to, że jednak wirus nie zabił w nim tak zwanego człowieczeństwa. Jeszcze walczyło i tutaj miał przykład.
- Wspominałem już o tym, badania! W sztucznych warunkach nigdy bym nie zaobserwował przecież ich naturalnego zachowania prawda? Dlatego musiałem się jakoś do nich zbliżyć. Dlatego czasami jestem zmuszony posiedzieć nieco w tej czy innej jaskini wyszukując obiektów moich badań. - Wzruszył ramionami pod koniec, a cały ten słowotok wypowiadał spokojnym głosem, jakby siedzenie w otoczeniu jawnego zagrożenia życia było czymś naprawdę zrozumiałym i normalnym.
- Nie wystarczyłoby? - tutaj autentycznie się zdziwił. - Więc potrzeba czegoś więcej? Byłem przekonany, że chodzi tu o mózg. Jednak wirus musi działać na innej zasadzie... ciekawe. - Parsknął śmiechem na jego ostatnie słowa. - Będę miał to na uwadze, gdy postanowię ze sobą skończyć. Dzięki za podpowiedź, oszczędzi mi to tej przykrej niespodzianki ponownego życia.
Mimo, że nie dał tego po sobie poznać, to w głowie chłopaka zapaliła się ostrzegawcza lampka. Czyżby android coś podejrzewał? Możliwe, ale czy dał mu do tego powody? Kto wie, w tych okolicach każdy mógł być każdym prawda? Bestie, androidy i anioły. Tego wszystkiego można było się tutaj spodziewać, albo też jakiś innych dziwnych hybryd.
Tak, nie spieszyło mu się z tym zbytnio. W końcu, kto na początku gry pokazuje swoje wszystkie karty? Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda mu się ta czy inna...

On natomiast bardzo szanował swoją przestrzeń osobistą. To była jego własna mała bańka. Dodatkowo nigdy zbytnio nie przebywał w otoczeniu wielu osób, czy też blisko z kimś obcym. Stanowczo mu się nie podobało, że ktoś od tak wpada w jego bańkę.
Z drugiej strony, sam nie widział na kogo jest bardziej zły. Na Len'a czy może na siebie? W końcu spuścił gardę pozwalając by android się zbliżył, jak również go dotknął.
Kopnięcie bolało, nawet dobrze - miało boleć. Potraktował to trochę jako karę za zbytnie rozluźnienie się, a to i tak było mało. W końcu takim czynem mógł przypłacić życiem prawda? Gdyby tylko Len miał jakieś mordercze zamiary. Mogłoby się skończyć nieciekawie, nawet jeśli przeżyłby, to zapewne straciłby jakieś odnóże... zęby... organ. Cokolwiek.
- Mam nadzieje - rzucił szybko. Słowa pozwalały mu zapomnieć o pulsującym bólu. - Niestety nie posiadam takich umiejętności. Natomiast mogę cie zapewnić, że w przypadku gdybym zaczął cie obserwować, mógłbym nabrać pewnych podejrzeń, w końcu nie żyję tutaj od wczoraj. Jednak nie zamierzam ci opowiadać o wszystkich moich sposobach zbierania informacji. Uważam to za zbędne w tym wypadku. Dlatego w zaistniałej sytuacji stwierdzenie, iż wnioskuje to ze względu na uderzenie, jest całkiem na miejscu i możesz spokojnie trzymać się tej wersji.
Na słowa o rekompensacie Webber lekko się uśmiechnął, czy już wiedział co może zażądać od Len'a? Wręcz przeciwnie! Jednak uwielbiał te słowa, zobowiązania. Dlaczego? To kolejna ludzka pozostałość.
- Możesz mi pomóc? Tylko niestety w obecnej sytuacji nie potrzebuje pomocy. ALE! Uznam to, że masz u mnie dług! Może kiedyś nasze drogi się znów skrzyżują i wtedy będę cie potrzebował. Wtedy się rozliczymy, zgoda? - Uśmiechnął się szeroko przyglądając androidowi. Czasami słowo znaczyło bardzo wiele, ale czy mógł ufać Lenowi? Jak na razie, poza dziwnym chwycie go za szczękę, to nie wydawał się groźny.
Milczał przez chwilę po czym odezwał się znów. Tym razem jego głos był poważny i jakoś pozbawiony tej całej radosnej nutki.
- Chociaż, może jest coś. Po prostu zapomnisz o tym, że mnie tutaj widziałeś. Że rozmawialiśmy, zapomnisz mego imienia? To może być równie dobre wyjście i nie będziesz czuł się zobowiązany na dłuższy okres czasu. - Właśnie uświadomił sobie, że wcześniej popełnił duży błąd. Który może się odbić na nim w przyszłości. Mógł się teraz pogrążać jeszcze bardziej, ale musiał zaryzykować, najwyżej w przyszłości zapłaci za swoje 'grzechy'.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.15 14:37  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Zajrzyj za szafę w jakimś obskurnym lokalu. Też je tam znajdziesz. - Stwierdził wprost morderczo poważnie, duplikując jego gest wzruszenia ramion. To nie tak że nie rozumiał czemu Riley świadomie się naraża na zostanie zabitym przez bestię - jedynie miał dużo więcej, jeszcze póki co bezpiecznych możliwości poznawania tego gatunku fauny. Jak właśnie choćby małe pająki domowe w różnych budowlach użytkowych.
- Mogłoby nie wystarczyć. Wirus jest w stanie zregenerować niemal każdy typ obrażeń, więc mam wrażenie że dopiero odcięcie człowiekowi głowy na terenie Desperacji może go ostatecznie zabić. - Ton wciąż niezmiennie neutralny, poważny i chłodny, jakoby w żaden sposób nie potrafiło go wzruszyć zupełnie, ale to zupełnie nic. Kiwnął delikatnie głową w odpowiedzi na podziękowania. Czy coś podejrzewał? Może. Czy coś wiedział? Może. Czy coś było nie tak? Jeszcze nie. Czy chce ciasteczko? Nie. Czy da ciasteczko chłopakowi? Brawo! Też nie.
Taki cham, hehe.

Ej no, Lenny i tak starał się być delikatny. Normalnie gdyby miał kogoś badać, przebadałby nie tylko wygląd jego twarzy, ale też i całego ciała, co zaś oznaczało że Riley mógłby skończyć z porozrywanym ubraniem, tylko w kwestii "sprawdzenia faktów", i niczego więcej. Niech się więc cieszy, że było to tylko badanie zgodności twarzy z bazą danych. Choć wciąż dawało efekt że znaleziono podobny egzemplarz, acz dostęp do niego był w jakiś sposób zablokowany... Ciężko stwierdzić czemu.
Wzruszył barkami na pierwsze, rzucone słowa. Nie mógł inaczej na to odpowiedzieć, w końcu ciężko stwierdzić czy następnym razem nie będzie sprawdzał czy np. rany na jego głowie nie są zbyt groźne, prawda? Prawda. Więc spokojnie, to się jeszcze może zdarzyć.
- Skoro tak wolisz. - Stwierdził bez konkretów, ponownie już wzruszając barkami. Chyba naprawdę polubił ten gest, nie ma co.
Przysłuchał się pomysłowi czarnowłosego, który postanowił zachować "przysługę" na później. Mądrze z jego strony, to zaiste ruch godny solidnego stratega. Kiwną głową, przyznając mu zgodę. A więc zaobowiązał sie mu pomóc w innej sytuacji, w porządku.
Lecz chłopak postanowił szybko zmienić zdanie i uznać, że lepiej by Lenny o nim zapomniał. Niestety, nie jest to możliwe, ale...
- Nie mogę. Muszę odmówić tej propozycji, albowiem nie mogę ingerować w pamięć. Mogę jednak sprawić by świat zapomniał o tobie. - Przesuną lewą dłoń pod rękojeść i lekko wypchną ostrze kciukiem, z typowo metalicznym "klank" oznajmiając, co ma na myśli poprzez "zapomnienie świata o tobie".
- O ile oczywiście tego chcesz. - Dodał, tak dla pewności by chłopak wiedział, że ma swój wybór. Lepszy lub gorszy, ale zawsze jakiś.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.05.15 20:01  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Zajrzeć za szafę?! Jakby to było takie proste, to po co ryzykowałby życiem dla dobra sprawy?! Teraz wyglądał na oburzonego! Naprawdę gotowało się w nim! Odetchnął głęboko.
- Nie nie nie... nie rozumiesz, w ograniczonej przestrzeni życiowej pająki nie rozwiną się odpowiednio i szybko. Obecność innych istot w takim otoczeniu powstrzymuje przed rozwinięciem się. Dlaczego? To proste, aby pokonać swojego przeciwnika powinny być większe! Szczególnie teraz jak nie wiadomo z kim ma się do czynienia. Jednak gdy zaczną rosnąć, będą łatwiej widoczne i zanim osiągnąć odpowiednie proporcje by stanąć naprzeciw zagrożeniu, zginą! Dlatego pozostaje mi jedynie "czyste" naturalne środowisko, w którym żyją! - Pokiwał głową twierdząco, przytakując własnym słowom. Dlatego właśnie nie lubił "niewtajemniczonych"! Nie rozumieli piękna nauki! ....
Kpina.
Ściemniał cały czas, próbując brzmieć mądrze i co mu z tego przyszło? Będzie wpajał androidowi to wszystko. Z drugiej strony jednak trochę znał się na tych pajęczakach, jednak nie zawdzięczał tego nauce, a raczej doświadczeniu! No poniekąd własnemu życiu.
Sam temat wirusa był niezwykle ciekawy dla niego, fakt padł jego ofiarą, ale dzięki temu mógł dalej widywać się z siostrą prawda?
- Czyli wirus może zregenerować zniszczone narządy, ale nie odbuduje ciała.... Nie nie... jeśli zniszczy się mózg to nie ma prawa... - tutaj zaczął mamrotać do siebie, po chwili złapał się za głowę - To wirus! Zostawmy to tak jak jest!.. Nie ma co się nad tym zastanawiać! Nie moja działka. Po co to komu teraz... eh.
Ten cały wirus nieźle namieszał w życiu każdego co? Wiecie co było najgorsze?
Nie dostanie tego ciasteczka.

Skoro w ten sposób Len starał się być delikatny, to Webber na pewno nie chciał poznać go od tej mniej delikatnej strony - naprawdę. Szczęka pewno boleć będzie jeszcze trochę, a siniak na nodze jeszcze z tydzień jak nie dłużej. Przynajmniej szybko o nim nie zapomni co? Jeśli o pamięci już mówimy, android odmówił wykonania jego prośby, chociaż wziął ją raczej dość dosłownie. Zanim Webber zdążył go wyprowadzić z błędu, Len wysunął swoją propozycję.
Wymordowany momentalnie zbladł i uniósł lekko dłonie w bezbronnym geście.
- Uwierz obejdzie się, dobra dobra! Skoro nie możesz tego zrobić, po prostu wróćmy do pierwotnej formy co? Kiedyś się spotkamy i wtedy zobaczymy, może się przydasz! Nikt nie musi teraz umierać... he... he... prawda? - Ostatnie rzucił lekko drżącym głosem.
Odetchnął z ulgą słysząc jego następne słowa.
- Nie żartuj sobie tak ze mnie następnym razem! Masz przy tym strasznie poważny ton... - doskonale wiedział, że gdyby tylko poprosił, skończyłby zjedzony przez pająka lub po prostu pogrzebany w tych piaskach.
- A ty czym się zajmujesz na co dzień? - Webber przyjrzał się Lenowi, a jego głos wrócił do normalności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.05.15 12:45  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
A więc tak wygląda oburzony Riley? Warto zapamiętać, choć w sumie nie żeby miał ku temu powody - już przecież widział to oburzenie. Chyba. Nie miał pewności czy nie wykazywał tej emocji zaraz po wypuszczeniu jego szczęki. Nie? To mniejsza.
- Im mniejszy pająk, tym bardziej zabójczy w kwestii jadowitych. Powinieneś o tym wiedzieć. - Sprawdzian z wiedzy teoretycznej - podpunkt pierwszy, jedno z najczęściej wykorzystywanych praw. W wypadku istot jadowitych, im mniejsze, tym bardziej zabójcze, więc pająki wcale nie musiałyby być ogromne, by pokonać swojego przeciwnika. Jeden gryz by wystarczył, nie trzeba ogromnych rozmiarów...
No, dobra, w wypadku Miry jest jedno i drugie, ale o tym sha. Efekty mutacji wirusa i tak dalej, więc nie myślmy o niej w kategoriach "normalny pająk".
Anyway, wracając do wirusa...
- Coś o tym wiesz? - Wtrącił się do jego mamrotania do siebie, unosząc lewą brew do góry. Nie zareagował na następne słowa inaczej, niż dalej patrząc na niego z tą brwią w górze. Oszczędność w tonie, gestykulacji i słowach. Bardzo. Nawet bardziej w sumie niż zwykle chyba...
Albo wie o czymś, o czym ten chłopak nie wie. Zobaczymy.

E tam, nie byłoby tak źle. Zanim zacząłby czuć ból z tej "mniej delikatnej" strony Lena, prawdopodobnie jego kark byłby wykręcony w drugą stronę, złamany lub w ogóle przecięty. Z Lenka żaden sadysta. On uśmierca raz, na dobre i z pewnością że ktoś nie wróci przypadkiem zza grobu.
Czyli najczęściej dekapitacja.
Którą w sumie częściowo proponował chłopakowi przed nim, jaki wyraźnie zrobił się dziwnie biały. Hm, czyżby kameleon, że pod wpływem zimna zmienia barwę, albo bardziej się przystosowywuje do wyglądu piasku za nim?
Albo poprostu to reakcja na strach. Trudno powiedzieć.
- Oszczędziłbym ci cierpień życia tutaj, ale skoro tak wolisz... - Wyciągnął kciuk spod osłony rękojeści i wsuną nim ostrze z powrotem, puszczając broń i wracając ponownie do neutralnej postawy ramion wiszących wzdłuż ciała, z kciukami włożonymi do kieszeni.
- To nie był żart. - Poprawił chłopaka, co by ten nie był w błędzie. To nie był żart. Te słowa które dodał były tylko i wyłącznie zapewnieniem, że czarnowłosy ma wybór, dlatego też może wybrać życie lub bezbolesną śmierć. Wbrew pozorom - ten drugi wybór był bardziej kuszący niż się wydaje, zwłaszcza na terenach Desperacji. Ale o tym sha, przekona się jeszcze.
Hm... W sumie to całkiem dobrze pytanie. Dłonie androida powędrowały za plecy, gdzie splotły się palcami, a on sam przez chwilę próbował dotrzeć do tego, co właściwie robi "na co dzień"...
- Bezsensownie przemieszczam się po Desperacji, poszukując jakiegoś sensu egzystencji. Inaczej ujmując - nic produktywnego. - W sumie to dość dobry skrót. Jego jedynym, produktywnym czynem jaki ostatnio zrobił było dołączenie...
A potem równie szybkie opuszczenie szeregów tej bandy dzikich zwierząt która podobno miała być organizacją najemniczą. Miała. Nie wyglądała zbytnio.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.15 1:01  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Oto 50 oburzonych twarzy Webbera!

Widocznie takiej maszynie wpojono kilka ludzkich odruchów, chociaż słowo zaprogramowano byłoby w tym wypadku dużo praktyczniejsze.
- Oczywiście im mniejszy pająk tym bardziej jadowity. Jednak teraz w desperacji po ziemi kroczyły takie istoty, że nigdy nie wiadomo, czy skóra tego tworu nie jest tak twarda, że kły jadowe malutkiego pajączka się nie przebiły. Dlatego wielkość i zmiany organizmów są potrzebne by przeżyć! - Pokiwał lekko głową na potwierdzenie swych słów. Ten świat był pełen zagadek, dlatego opieranie się na czystej wiedzy i doświadczeniach "starego" świata, mogłyby być w tym wypadku zgubne.
Mamy tutaj nawet żywy przykład tego, jak można się przystosować do obecnego życia.
- Jest jadowita? - spytał spokojnie spoglądając na pająka. W końcu nie wszystkie gatunki na takie wyglądały, a z tymi rozmiarami jad mógłby być miłym dodatkiem. Zabójczym, ale miłym!
- Nic czego byś zapewne sam nie wiedział - wzruszył ramionami wracając spojrzeniem na Lena, nie chciał się dzielić zbytnio swoimi doświadczeniami w dziedzinie wirusa.
- Mimo wszystko po coś się urodziliśmy co? Cierpienie życia nie jest takie złe! Zawsze znajdą się jakieś plusy, do tego nigdy nie wiadomo co może się nam przytrafić, więc dlaczego miałbym z tego wszystkiego przedwcześnie rezygnować. Śmierć nie wchodzi w grę, przynajmniej nie w tej chwili. Mówimy temu stanowcze NIE. - Gdy tylko zobaczył, że android wrócił do swojej poprzedniej mniej niebezpiecznej pozycji, mógł odetchnąć z ulgą.
- Tak tak, jestem tego w stu procentach pewien. - Machnął lekko ręką - czasami powinieneś się wyluzować czy coś! Pamiętaj! Powaga zabija powoli! Um... wy możecie umrzeć? Czy tylko mogą wam paść baterie?
Te informacje mogłyby być naprawdę przydatne! Jak nie teraz to kiedyś.
- Rozumiem, może też powinieneś zająć się jakimiś badaniami? To potrafi zająć myśli i czas dość skutecznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.05.15 10:02  •  Obrzeża Desperacji - Page 6 Empty Re: Obrzeża Desperacji
A potem pora na 50 agonalnych twarzy Webbera!

Wpoić też można. Zwłaszcza Lenowi i jego samorozwijającemu i samouczącemu się programowi, jaki nasiąkał "humanizacją" przez ostatnie 20 lat. So... Yup.
- Mówisz to w sposób jakoby te pająki miały wyższy iloraz inteligencji od ludzkiego. Próbujesz mi zatem udowodnić że jesteś głupszy od Miry? - Lekko opuścił głowę na lewy bok, spoglądając na niego z ukosa z uniesioną lewą brwią.
- Bo jest. - Pomruk ze strony pająka nie zwrócił dużej uwagi Lentarosa, kiedy ten nie był zupełnie świadomy jej języka, ale z pewnością był na tyle wyraźny, by Web usłyszał tą obelgę. Jaki słodki pajączek! A jaki komunikatywny!
Choć równie dobrze mogło to być przebąkanie przez sen czy coś, bo pajęczyca skryta w cieniu tej ściany leżała w tej samej pozycji od kilku minut...
Ciężko powiedzieć.
- Biorąc pod uwagę że mutantka zmutowana z człowiekiem została przez nią bez problemu powalona, a po ugryzieniu przestała się ruszać i została rozszarpana na strzępy... Mam wrażenie że tak. - Ej no, to czyste fakty. Lenny nie miał pojęcia że osobnik przed nim to też pajęczak, i że wspomnienia innego pajęczo-człeka i jego kresu przy spotkaniu z Mirą mogą go jakoś ruszyć...
Mogą?
Przemilczał jego odpowiedź. Skoro sądził że nie wie więcej niż Lenny, to nie było go po co dopytywać, prawda? Przynajmniej tak się to wydaje.
- Po to by umrzeć. Po co więc odwlekać czas? - Aż uśmiechną się przy tych słowach nieznacznie, jak taki typowy, typowy... Typowy morderca. Wojownik. Ewentualnie poprostu osobnik który ma ochotę kogoś pozbawić głowy za sam fakt tego, że stoi przed nim i mówi. Coś w tym stylu.
No ale odpuścił mu, to też nie ma co tego aż tak drążyć. W końcu nic mu nie zrobi...
W tej sekundzie. A czy w następnej to inna kwestia.
- Jeśli zniszczy się bezpowrotnie jednostkę centralną - można to uznać za śmierć. Faktycznie jednak program umrze dopiero gdy zostanie skasowany lub jego przestrzeń magazynowa zostanie bezpowrotnie zniszczona. Ujmę to tak - giniemy dopiero wtedy, gdy zostanie zniszczony nas mózg. Dopóki takowy wciąż istnieje, zawsze jest możliwość zostania przeniesionym do innego ciała i ponownego życia. Reinkarnacja godna pozazdroszczenia, nie sądzisz? - To że te "mózgi" nie zawsze są zlokalizowane w miejscu, gdzie normalni ludzie mają czaszkę już jednak przemilczał. Nie musi wiedzieć znowu aż tak dużo, prawda?
Poza tym - dość szybko Len, trzeba przyznać, odpuścił sobie zaprzeczanie o tym, że nie jest maszyną. Lub poprostu uznał że skoro wierzy że takową jest, nie ma po co tego zmieniać na siłę. Któreś z tych.
- Badaniami? - Powtórzył po nim. Nie widział jakoś sensu w badaniach jednego czynnika czy rasy lub zwierzęcia...
- Mogę rozpocząć badania na temat wytrzymałości ludzkich kości na nacisk. Chcesz wolontariacko zgłosić się do pomocy? - Och, poczucie humoru? No, ten delikatny uśmiech jednak może znaczyć tylko jedno...
To był dowcip! WOOOOOOW! No Lenny, normalnie! Choć w sumie poczucie humoru to niekoniecznie aż taka trudna rzecz do zaimplementowania systemowi...
Jest tylko dość subiektywna.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 6 z 23 Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 14 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach