Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 8 z 23 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 15 ... 23  Next

Go down

Pisanie 27.05.15 23:56  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Zatem brak utargu, nie obraziłby się za wilczka albo dwa, ale no cóż, na siłę nie będzie zmuszał.
- Surowe mięso powiadasz? Mam konserwy z wołowiną czy też turystyczną przy sobie, paczkę psiej karmy też znajdę. Nie uwierzysz jak długo to gówno może przetrwać i być zdatne do jedzenia. - Wcale nie było mu wstyd przyznać się że wpieprza psią karmę, zaś co do pytania o kontakt Bemo nieco bardziej go zmartwił.
- Niestety, prędzej ja ciebie znajdę niż ty mnie, albo raczej będzie to problematyczne gdyż rzadko zostaje w jednym miejscu dłużej niż dzień lub dwa, wliczając w to kaca. - Tak by podkreślić swe słowa, wyciągnął małą menzurkę i uchylił łyka wysoko procentowego trunku.
- Po za tym, z tego co widzę, większość potrzebnych ci rzeczy znajdziesz u przeciętnych wyjadaczy chleba, powiedzmy że w moim zawodzie nie przystaje na osiedleniu się. - Już to widzi jak przyjdzie mu zaprzyjaźnić się ze strażnikami, podatkami i innymi duperelami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 21:53  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Zamknij się, Ar! - warknęła, w tym samym momencie trafiając stopą na suchą gałąź. Na tyle suchą, by złamać się szeleszcząc nieprzyjemnie i przy okazji zdradzić ich obecność. Przystanęła, opierając się o sporej wielkości głaz, który stał tam zapewne od wieków. Widział więcej, niż najstarszy, śmiertelny człowiek świata. Wiedział rzeczy, posiadał mądrość taką, za którą większość oddałaby wiele... Chwilę poszperała w kieszeniach, po czym wyciągnęła paczkę zajebistych papierosów. Wsunęła pierwszy z brzegu do ust, odpalając fioletową zapalniczkę, którą podkradła z miasta-3. Spojrzała na wilczura, który wystawił jej zawadiacko język, rozpływając się w powietrzu, nadal biesiadując w jej umyśle. Nie miała zamiaru zdradzając faktu, że niezmiernie cieszy się z jego obecności, pomimo, że ten znów zaczął wypełniać jej dzień dziwnymi piosenkami - nie odzywał się do niej przez trzy dni, miała więc podstawy do niepokoju. W końcu był jej przyjacielem, jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało. - Przecież musi tu gdzieś być. - westchnęła do siebie cicho, rozglądając się i relaksując przy swoim ulubionym papierosie smakowym. Podrapała się po brodzie, spoglądając na Atritę, która stanęła tuż za nią. - Jest gdzieś tu. - usłyszała Marcelina, rozglądając się bez zbędnego ruszania głową. Obrzeża desperacji to nie miejsce, w którym teraz chciała się znaleźć - zdecydowanie bardziej widziała teraz siebie w swoim mieszkaniu (w którym notabene ostatnio była cztery dni temu, skandal!) w swojej ogromnej wannie, w pachnącym mleku wprost z fabryki, z luksusowym papierosem smakowym wprost z limitowanej edycji pudełka schowanego pod panelami łazienki i szklaneczką ulubionego koniaku... Whiskey zacmokała donośnie, przerywając piękne marzenia, schodząc z jej ramienia i chowając się w kieszeni ciepłej bluzy. - Tak jak mówiłam, robota czeka. - parsknęła do siebie, ruszając powoli do przodu. Ta wizja już niedługo się spełni, urlop idzie, a co.
Nie minęła dłuższa chwila, gdy do uszu Marceliny dobiegł głos. Potem następny. Gryfica miała rację. Marcelina spojrzała na gryficę porozumiewawczym wzrokiem, wychodząc zza drzewa, za którym akurat się znajdowała. Gryfica została schowana za drzewem.
Marcelina spojrzała z rezerwą na dwójkę, przystrzygając uszami. Długi ogon zamiatał majestatycznie ziemię, a związane z tyłu jej grube dredy opadały luźno na ramiona i plecy. Podejrzewała, że obiekt jej poszukiwań to ten trochę większy mężczyzna. Gdy próbowała dostać się do jego umysłu, trafiła na zupełną pustkę, mur nie do przebicia. Za to gdy przejrzała drugiego mężczyznę, z łatwością otworzyła księgę jego głowy. Miał na imię Spades, nie należał do żadnej grupy... w sumie tyle jej wystarczyło. Nie miała ochoty ani czasu rozczulać się nad tym osobnikiem, dlatego zerwała więź i zwróciła się do jego towarzysza. - Wielki przemytnik i szpec od nielegalu, jak miewam? - rzuciła, wsuwając dłonie do kieszeni i wyciągając worek z brzęczącą zawartością. - Sprawa jest. - pomimo obecności Spadesa nie miała zamiaru wycofywać się z przemyślanej wcześniej rozmowy. Szukała tego faceta od tygodnia.
Podejrzewała, że kojarzył ją chociażby z opowieści. Wątpiła, by taki jak on nigdy nie odwiedził desperackiego kasyna, jedynego w tamtych okolicach. Jej oko przybrało kolor delikatnej zieleni i fioletu. Bolały ją nogi, dlatego odnalezienie tego gościa okazało się bardzo miłą niespodzianką w dniu. Kątem oka zauważyła mary, które wybrały sobie wspaniały moment na figle i wyjście z artefaktu. Zignorowała je, wiedząc, że nie może teraz zareagować. Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne - co by pomyślał jej nowy, prawdopodobnie przyszły pomocnik, gdyby był świadkiem rozmowy Marceliny z marami, których on nie widzi?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 1:49  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
- Trochę już biegam po okolicy wierz mi, zdaję sobie sprawę...- Ten moment w którym przeterminowana o kilka stuleci puszka ma ponętniejszy zapach niż świeżutki mutant z rożna. Tak, Spad już zdążył to przerobić. - Wiesz, jeśli nie masz nic przeciwko, ja mogę skoczyć do swojej nory coś do picia...mocniejszego niż woda i sobie pogadamy, no chyba, że ty tak przelotem na kilka krótszych chwil, to w pełni zrozumiem. - Ognisko, psia puszka, jakiś alkohol, jakieś dysputy - jak dla rudzielca całość zapowiadała się bardzo przyjemnie.
- Achm, skąd ja to znam...Sam również nie prowadzę osiadłego żywota. Tam gdzie zwierzyna łowna i pitna woda tam i ja. Im więcej trenów przemierzam i więcej widzę tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że życie koczownika jest najbardziej opłacalne. - Nie oznaczało to, że Wilk wzgardziłby posiadaniem mieszkania, lecz gdzie tu znaleźć miejsce w którym w dzień w dzień będzie dało się posiadało coś do jedzenia bądź picia? No właśnie. Jeśli nie należało się do jakiegoś zrzeszenia to można było o takich luksusach tylko pomarzyć.
- Fakt. Myślałem jednak też bardziej o moich znajomych, którzy posiadają komórki. Myślę, że oni mogliby mieć do ciebie jakieś poważniejsze zapytania. Myślisz więc, że mógłbym im ciebie polecić? - No skoro mieli teflony to już w samo w sobie musiało oznaczać gruby interes. Tam bowiem, gdzie pojawiała się technologia przy wymordowanych tam też pojawiały się organizacje posiadające bardzo liczne zapotrzebowania. Spad nagle wyczuł obecność osoby trzeciej. Początkowo usłyszał co za skutkowało nieznacznym poruszeniem się jego uszu. Potem to już przeniósł wzrok na...kobicie(?) zwracającej sie do człowieka z karabinem. Cóż, Rudzielec ni bardzo wiedział jak ma się zachować, lecz wyraźnie znów był lekko podenerwowany. Stał więc tak i czekał na rozwój wydarzeń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 23:32  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Propozycja Spada była dość konkretna i jego paplanie na temat szwędaczki nieco go zbliżył do wilka. W sumie czemu i nie, Bemo ma żarcie, Spad alkohol, miejscówki lepszej nie znajdą, zabrzmiało to jak dość dobry plan.
- To idź po swoje, a ja nakryje do "stołu". - Zażartował, z zerowym humorem w głosie. Wtedy też do jego uszu doszedł jakiś dźwięk, głos, wisk, coś o sprawie. Widząc też co do niech dołączyło, mężczyzna przetarł oczy i może i był przyzwyczajony do różnych wydziwień, lecz można mu odpuścić tym razem że zareagował dość drastycznie. Nie, Bemo nie strzelił, nie wycelował karabinem (zrobił to jedynie obracając swym ciałem tak by spokojnie wisząca mu na brzuchu broń była wycelowana lufą w stronę nowo przybyłej), jedynie wyciągnął ponownie menażkę, powąchał czy na pewno ktoś mu czegoś nie dosypał i żeby utwierdzić się w świecie rzeczywistym pociągnął dwa głębsze i wzdychając głośno, zwrócił się do Spada.
- Te Goofy, to coś co wygląda jak sex fantazja walijskiego owcojebcy to twoje? - Wtedy też go uderzyła nagła realizacja niczym cegłówka w twarz. - W sensie no... przepraszam jeżeli uraziłem, ja tam nie wiem jak to jest z tymi samicami alfa czy co wy tam robicie z miotem. - Przeprosiny były bardziej rzadsze niż zupa dla bezdomnych, Burned Man choć nieco zmieszany, nadal miał większość świata głęboko w dupie, to też sprawiło że wytworzyła się swego rodzaju znieczulica do dziwnych zjawisk tak by uchronić choć trochę jaźń mężczyzny.
- I tak, możemy w sumie skorzystać z towarzystwa, chyba że to coś dzikiego? Czekaj to coś mówiło tak? - Znów spytał się Spada, tym razem szczerze oczekując odpowiedzi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.15 12:40  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Wilcza kita zakręciła w powietrzu okrąg w geście zadowolenia. Minęły wieki odkąd Hayato z kimś beztrosko spędził czas w tym padole Desperacji. Do tego Bemo wydawał się bardzo obrotnym człowiekiem, to zapewne nie jedną wartą wysłuchania historię skrywa w rękawie. Nie tracąc więc czasu oddalił się na chwilę do zamieszkiwanej przez siebie niegdyś lisiej pieczary, którą odpowiednio sobie zagospodarował. Bytował w niej już lekko ponad dwa tygodnie więc miał tam sporo naznoszonych fantów. Szczenięta, które do tej pory obserwowały go i Bemo z odległości teraz przez całą drogę obskakiwały rudowłosego szarpiąc za ubrania. Spades nie reagował. Już się przyzwyczaił.
Wrócił szybko niosąc przerzucony przez bark lniany worek z brzęczącymi o siebie butelkami. Było ich kilka. Trudno było określić czy była to sake, zagraniczna wódka, spirytus czy też inne coś. Butelki z przezroczystą cieczą były już od dawna pozbawione plakietki, a zakrętki z wierzchu pokrywała rdzą.
Spades po powrocie stanął koło Bema, kiedy to do ich uszu doszły dźwięki świadczące o bytności osoby trzeciej. Obaj niemal jednocześnei przenieśli na wyłaniającą się istotę wzrok, lecz to handlarz pierwszy się odezwał.
- A czy ja ci wyglądam na walijskiego owcojebcę? - Uniósł jedną brew ku górze w geście zastanowienia, dając tym samym odpowiedź, że widziane stworzeni nie jest jego.
- Nie, nie, nie ma problemu...I powiedz mi która kobieta nie jest samicą alfa? Zawsze dostają to czego chcą...- Powiedział ciszej gestykulując przy tym wolną ręką. Cały czas nie odwracał wzroku on przybyłej. - Też nie wiem jak to jest. A przynajmniej nie do końca. Jestem dość nowy jeśli chodzi o nieżycie i od tego momentu nie miałem okazji bawić się w TE klocki choć chyba zasady pozostają te same. - Czuł się jak gimnazjalista chowający się na dachu szkoły, gdzie z kumplem przy świerszczyku dyskutował na tematy "wyższej wagi".
- Ta i nawet coś od ciebie chce. - Kolejna uwaga handlarza wyrwała Spada z zamyślenia. - A może już korzystałeś z takiego towarzystwa i teraz przyszła po swego Walijczyka? - Próbując zachować powagę na twarzy szepnął konspiracyjnie do Bema szturchając go nieznacznie łokciem. Cóż...wszak podróżował, był handlarzem...to i może jakiejś transakcji nie pamiętać za dobrze, prawda? Wszak nie tylko zwierzęta chodzą po ludziach~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.15 15:23  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Uniosła niebezpiecznie lewą brew, wpatrując się w dwójkę z lekkim niedowierzaniem wyrytym na twarzy. Skrzywiła się, odwracając na chwilę głowę i cicho parskając pod nosem. - Czy jest szansa - warknęła, z powrotem kierując wzrok na mężczyznę - że porozmawiamy NORMALNIE? - dodała, wbijając wzrok w drugiego, wiercąc mu ślepiami dziurę w duszy. Po chwili Spades usłyszał bardzo nieprzyjemny, głośny świst w umyśle, niemal zmuszający go do złapania się za skronie. Dźwięk ten szybko minął w chwili, gdy znaczący wzrok Marceliny powrócił na Burned Mana. Jej towarzyszka, szczurzyca Whiskey, weszła na jej ramię, siedząc teraz grzecznie i obserwując otoczenie.
Nie miała najmniejszej ochoty robić interesów z jakimś niedorozwojem, dlatego zależało jej na szybkim zorientowaniu się w sytuacji. Westchnęła głęboko, podpierając się o najbliżej stojące drzewo. Jej lewe oko przybrało teraz kolor soczysty czerwony pomieszany z fioletem i niezidentyfikowanym kolorem, zwiastując jej zwiększające się poirytowanie. Znaczącym gestem machnęła dłonią do tyłu. Krzaki zaszeleściły, ziemia zatrzęsła się niemal pod ich nogami. Z gąszczy wyszła dorodna gryfica, spoglądająca swoimi szmaragdowo-fioletowymi oczami na dwójkę. Przystanęła za Marceliną, beztrosko machając lwim ogonem. Wbiła pazury w ziemię i kilka razy poskrobała w glebie, jakby torując sobie drogę do ewentualnego ataku, którego - jak na razie - nie miała w planach. - Wybaczcie, ale nie mam dużo czasu. - rzuciła Marcelina, zamiatając długim ogonem ziemię. Wsunęła dłonie do tylnej kieszeni spodni i przygryzła z namiętnością papierosa. Jako, że miała doskonały słuch i uszy skierowane w uch stronę, dobrze słyszała słowa wymordowanego. Westchneła i przewróciła oczami, wyciągając pistolet i odbezpieczając go, nie wystawiając go jednak w ich stronę, by dwójka nie pomyślała, że to atak. - Naprawdę pierwszy raz widzicie właścicielkę desperackiego kasyna? - zapytała, kręcąc z pogardą głową - I pewnie nazwiecie siebie wielkimi mieszkańcami desperacji? - zaśmiała się, po krótkiej chwili zastanowienia przybierając iluzję. Po chwili stała przed nimi krótkościęta, czarnowłosa dziewczyna, z identycznym tatuażem na prawej ręce i tym samym błyskiem w spojrzeniu dwukolorowych śplepi. - Lepiej? - syknęła sarkastycznie, kładąc broń na ramieniu. Whiskey zeszła z ramienia, chowając się wewnątrz jej bluzy, w okolicach stanika.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.15 19:39  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Walijczykiem to i on może nie jest, ale ich renoma przez stulecia pozostała niczym legenda o ich upodobaniach co do kudłatych kulek na wiecznie zielonych polach. Jego zaskoczenie przeminęło równie szybko jak i przyszło, może po prostu za bardzo wczuł się w rozmowę ze Spadem i przybycie nowej nieco go złapało nieprzygotowanego na dodatkowe towarzystwo, tym bardziej jej dziwne podirytowanie, Bemo nie przepadał za takimi osobnikami. Dzielił swych pracodawców na dwie grupy, bez lub z dziwnym humorem, zimnych skurwysynów co mają zbyt przenikliwe spojrzenie jak na jego gust. Tego typu ludki są skore do zdradzania i wrabiania, ale również i zapewnienia sukcesu, iż tego typu jegomoście nie lubią tracić surowców i jak dobrze się rozegra robotę, zawsze stojąc po stronie pracodawcy, uchodzi się z życiem. Niestety nowo-przybyła nie należała do tego grona, ona była z tych co mają temperament i cierpliwość nałogowego użytkownika amfetaminy. Bemo nienawidził z takimi pracować, zawsze wydaje mi się że mogą sobie pozwolić na wszystko, że za darmo i bez problemu mogą "wyprosić" by zamówienie/praca została wydłużona o kolejny kontrakt i tym podobne. Tak też z tak krótkiej rozmowy Bemo wywnioskował że jeżeli płaca nie będzie dobra pani będzie mogła obwąchać inne drzewo.
- Pośpiech, biznes i brak poczucia humoru. - Skwitował czując wstrząsy pierwszego lub może i drugiego stopnia i przybywającą hybrydę, która zachowywała się nie lepiej niż sierściuchy Spada. Zabawianie się z bronią palną było dodatkowym punktem co do jego opinii na temat jej charakteru.
Wstawka o właścicielce kasyna odpowiedziała dla Bemo prawie na wszystkie pytania które miałby do niej skierować, tak samo jej dogrywka o mieszkańcach desperacji, mężczyzna tylko potwierdził swe przypuszczenia co do rodzaju pracodawcy którego to widział przed sobą.
- Tego rodzaju intymidacja może by i zadziałała na jakiegoś kota z M3, nie było to nic mile widzianego. Zatem moje pytanie brzmi czy było to konieczne? - Jego ton głosu był płaski, nie było w nim niczego z przeciętnego sarkazmu, którym to tak lubi władać, czy też złości. Jego dłoń z powrotem powędrowała na spust karabinu, może i w nikogo jeszcze nie celował, ale z pozycji w której stał i ułożenie karabinu na jego brzuchu wystarczyło by oddać jeden celny strzał w centrum masy lisiczki.
- Po za tym, mieliśmy biesiadować, a nie chwalić się penisami Pani Hieno. Oh przepraszam, zapomniałem że się nie przedstawiłaś Właścicielko Desperackiego Kasyna? Prawda Spad? - Ok, tym razem jego ton ociekał nutą zirytowania i utratą szacunku, co niestety zdarza się często jak spotyka tyb B pracodawców. Rozwiązanie jest proste, albo dostaje się zlecenie albo leje się krew, szczerze mówiąc w tym momencie był nieco głodny i wolałby pogadać sobie ze Spadem przy flaszce niżeli strzelać do przerośniętych kurczaków i ero stworzeń z walijskich legend.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.06.15 19:49  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nim zdążył oddać się jakimkolwiek dalszym rozważaniom usłyszał w głowie jazgotliwy dźwięk. Jego uszy mimowolnie cofnęły się i zatopiły w bujnym, rudym futrze na głowie. Na czole pojawiły się zmarszczki które Hayato zakrył wolną ręką,tak jakby gest ten miał wyłączyć irytując irczenie w jego własnej głowie. Cóż...nie wyszło. Kiedy Spad znów mógł gościć normalną ciszę wzdrygnął się. Po plecach bowiem przeszły mu ciarki takie, jakie towarzyszą ludziom po tym, jak ktoś inteligentny sunie nożem po tablicy lub bawi się styropianem. Nie musiał długo się domyślać czyja to sprawka zważywszy na zirytowanie, które roztaczała wokół siebie nowo przybyła. I powiedz takiej, że zupa jest za słona. Samica alfa pełnym pyskiem. Spad wzdychnął jedynie w geście "a nie mówiłem, że każda taka jest...? w momencie, gdy ich oczom ukazał się gryf. Tak, fajnie. Hayato pochwaliłby się swymi wilkami gdyby nie fakt, że miały kilka miesięcy, były puchate, urocze i w chwili obecnej uciekły w schować się w krzakach. dzieci mu normalnie straszyła. Typowa prezentacja siły. Jedno majtało karabinem, drugie zaś groziło przerośniętym kotem.
- Ta...- przytaknął lekko przygaszony, lecz nie z powodu tego, że go w pewien sposób ignorowano, grożono i jeszcze wmawiano mu, że uważa się za wielkiego mieszkańca desperacji. Jemu samemu nie przeszkadzała nieznajomość kasyn i desperacji. Ba! Cieszył się, że nie wie dożo bo to zaś przyciągało by wzrok. Przeszkadzał mu jednak nieco fakt, ze jeżeli teraz chwalili się, jak to ładnie ujął Bemo - penisami, to wychodziło na to, że on z tej trójki miał najmniejszego. Spad nagle, nieadekwatnie do sytuacji poczuł się przygnębiony, co zresztą było widać po jego twarzy.
- Muszę się napić, Bemo. Nie przeszkadzajcie sobie...- Poklepał wielkoluda przyjacielsko po ramieniu, zrobił kilka kroków usiadł pod drzewem zabierając się za wyjmowanie jednej z butelek z lnianego worka.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.15 10:19  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Zmrużyła oczy i zacisnęła niezauważenie zęby. Miała nadzieję na poważną rozmowę o poważnych rzeczach, chociaż raz w tym pieprzonym życiu. Nie miała od jakiegoś czasu humoru z wiadomych tylko jej powodów. I nie miała zamiaru się nikomu tłumaczyć, tym bardziej jakiemuś... burakowi? - Dlaczego na to pozwalasz? - usłyszała nagle koło uszów, czując, jak ciśnienie jej rośnie. - ZABIĆ? - szept ten tak słodki, tak kuszący wyrwał ją z powodzi myśli pojawiającej się w jej głowie. Cichy warkot, niesłyszalny dla mężczyzn, wyrwał się z jej gardła, powodując, że mara zniknęła z irytującym sykotem. Mrugnęła dwa razy, chcąc wyjść jak najszybciej z dziwnego otępienia, w jaki zapadła. Chwyciła się za skroń, masują ją kilka razy. Warknęła pod nosem, opuszczając dłoń i wkładając odbezpieczoną przed chwilą broń do kieszeni. Na miejsce krótkościętej, czarnej dziewczyny ponownie pojawiła się kotopodobna dziewczyna, odwracając się od mężczyzn i kierując wzrok na gryfa. - Nikt mi nie powiedział, że będę mieć do czynienia z takim bucem. - rzuciła do niej, nieszczególnie martwiąc się o to, czy dwójka ich usłyszała. - Powinni mi więcej płacić. - westchnęła, wskakując na Atritę i zdawając się na jej łaski. - ...właściwie to ja powinnam sobie więcej płacić. - parsknęła, klepiąc gryficę delikatnie w barki. Po chwili stworzenie odbiegło trochę od dwójki, po czym rozprostowało ogromne skrzydła i uniosło się w powietrze.

z/t
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.15 23:56  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Nie komentując nowo przybyłej wywodów Bemo jedynie spoglądał na nią. Oh tak, bo to wszystkich w około jest wina iż zachowuje się jak totalna pizda, bez obrazy dla rasowych pizd. Jak trzeba, Bemo potrafi przełknąć ślinę i się zamknąć tak też tylko patrał i czekał aż stworzenie wyniesie się z jego zasięgu wzroku. Gdy też do tego doszło, BM wyciągnął notatnik i ołóweczkiem w nim schowanym, zanotował, głośno przy tym czytając.
- Właścicielka kasyna na zadupiu, temperamentna pizda, nadal się nie przedstawiła. - Kończąc wpis schował za notatnik za pazuchę i dodał sowicie od siebie.
- A żeby ją ten gryf przypadkiem nie przeleciał. - Spluwając na ziemie, przypomniał sobie że ma o wiele przyjemniejsze towarzystwo, które przez ten nagły najazd, nieco zignorował. Wracając do Spada, humor mężczyzny nieco się poprawił. Ściągając wreszcie z ramion plecak, wydobył puchę wołowiny i paczkę psiej karmy. Niestety blizna która pozostawiła nieznajoma była jeszcze świeża i nie mógł się powstrzymać od komentarza.
- Te, te zdesperowane baby to wszystkie takie pełne kultury osobistej i wdzięku? - Tutaj miał na myśli płeć piękną, z pochodzenia desperacji, czyli wliczając wszystkich nieludzi do jednego worka. Bemo nie chciał nikogo urazić, po prostu zazwyczaj jak kręcił biznes, zazwyczaj obchodziło się bez tego typu scen aż się konkretnie nie nawaliło roboty. I nadal korciło go to że baba się nie przedstawiła, ot co, tego typu brak szacunku mógłby tylko wybaczyć zamachowcom czy też zabójcom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.15 16:46  •  Obrzeża Desperacji - Page 8 Empty Re: Obrzeża Desperacji
Kobieta znikła równie szybko, jak się pojawiła. Spad odprowadził wzrokiem wzbijając się ku niebu stworzenie, kiedy to jednocześnie zabrał się za odkręcenie jednej z butelek. Nie było to szczególnie trudne. Wystarczyło, że użył trochę więcej siły, a nakrętka niemal posypała mu się w ręce. Zbadał węchem zawartość i cóż...na pewno nie była to sake. Upił łyka i to trochę za dużego..Nie będąc przygotowanym na doznania smakowe niemal się zakrztusił. Kiedy się ogarnął, zaszklonymi oczyma spoglądał na Bema z pozycji siedzącej.
- Starają się. - Rzucił żartobliwie. - Choć śmiem twierdzić, że uogólnienie to powinno się rozszerzyć spokojnie również na całą płeć piękną. To czy rozpatrujemy człowieka, zombie, czy inny przypadek wszystko tak czy siak sprowadza się do tego, że kobiety nie ogarniesz, tak, jak ona sama się nie ogarnie. Wiem co mówię. - Westchnął rozkładając bezradnie ręce z uśmiechem pokory co do tego fenomenu wymalowanym na twarzy. Następnie usadowił się wygodniej i ciągnął dalej - Raz jedną taką Rudą spotkałem w M3. W sumie całkiem niedawno. Zaraz po tym, jak wydostałem się z tej nieszczęsnej pustyni. Najpierw zaprosiła do domu, nakarmiła, a potem zaczęła bić, wymachiwać lectrą, szczuć wojskowymi by zaraz zaprosić na herbatę i ploteczki. Koniec końców z własnej, nie przymuszonej woli dała mi wyprawkę. - Przerwał na chwilę, podając Bemo jego własną prywatną butelkę. A co będzie chłopowi żałował. - Podobną robiła mi matka, gdy miałem status studenta. Ehm, to były czasy...poczułem się wówczas niemal jak w domu. A właściwie poczułbym. Gdyby nie to wymachiwanie lectrą. - Trafnie zauważył. - A jak z tobą? nie powinieneś być już przyzwyczajony? Czy też więcej klientów niż klientek przychodzi ci obsłużyć? Jakkolwiek by to nie brzmiało... - Ponownie pociągnął z gwinta z niemałym rozbawieniem. Tym razem był przygotowany, więc ostatecznie tylko charknął gardłowo, gdy trunek wypalał mu przełyk. - Ugh, ni wiem co to, lecz mam nadzieję, że nas nie przepali na wylot. Głupio by było...Masz może pojęcie co to może być?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 8 z 23 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 15 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach