Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 18 z 23 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 23  Next

Go down

Pisanie 08.07.16 13:24  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
Patrzyła na niego, kiedy mówił o tym, jacy są ludzi. Ona dobrze to wiedziała, obserwowała ich przez tysiące lat. Może i są zazdrośni, zawistni, źli i w ogóle, ale wśród tych negatywnych emocji które nimi kierowały miejsce znalazła zawsze również te dobre. Każdy człowiek potrafił kochać, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Gdzieś w głębi każdy człowiek jest dobry, nawet jeśli sie tego wypiera.
- Nie odrzucaj tego kim jesteś tylko dlatego, że inni są... inni - powiedziała spokojnie zanim jeszcze się odsunął. Tak, kiedyś ludzie byli istotami kochanymi przez wszystkie anioły. Może dzisiaj trochę się zmieniło w tej kwestii, jednak nie należało porzucać tego faktu. Wszak wyjątek potwierdzał regułę.
Kiedy znowu się ukłonił i podziękował za taniec, Ambriel uśmiechnęła się lekko zakłopotana.
- Czasem nie panuję nad tym, kiedy się pojawiają, ale skoro mówisz, ze wybrały sobie odpowiedni moment, to tak musi być - powiedziała i spojrzała w lewo, jakby chciała rzucić okiem na skrzydło. Rozprostowała je w tym momencie. Dobrze widziała miejsce,w którym brakowało kilka piór, to samo pewnie będzie z drugim. Westchnęła. Wiedziała, że trochę to potrwa, zanim miejsce zapełni się nowymi piórami... Ale nieważne. To już zostało wybaczone, co jednak nie znaczy, że nie będzie uważać w przyszłości.
Tak czy inaczej...
Kiedy Misza znowu się zawstydził i padł na kolana, Moreta wiedziona impulsem uczyniła dokładnie to samo (choć bez rumieńca). Wyciągnęła dłonie i położyła na jego ramionach, jakby chciała nim potrząsnąć, żeby się ogarnął. Zamiast tego pochyliła się tak, aby odnaleźć jego oczy i w nie spojrzeć.
- Nie musisz się tym przejmować. Zairowi bardzo smakowało, a taniec... Dawno nie bawiłam się tak dobrze - mówiła kojącym tonem, uśmiechając się przy tym cały czas. Jak mogłaby się na niego gniewać? Nawet gdyby była takim aniołem, który uważał się za wyższego i oczekiwał od ludzi jakiegokolwiek zachowania. Ale ona była zupełnie inna. Kochała ludzi i cieszyła się każdą chwilą spędzoną z nimi.
- Michail, czy mogę mieć do ciebie prośbę? - zapytała niezależnie od tego, czy Misza pozbierał się już, czy jeszcze nie bardzo - Proszę, traktuj mnie jak człowieka...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.16 14:46  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
Jej prośba mocno go skonfundowała. Siadł na piętach, przekrzywił głowę i krótką chwilę wpatrywał się w nią odrobinę tępym wzrokiem. Dopiero gdy w głowie poprzestawiał odpowiednie trybiki, zapaliła mu się lampka, która wytłumaczyła mu o co chodzi. - Ale… Jak inaczej miałbym Cię traktować? Aa.. z tym..? To nie tak! Nie nie nie. Nie przepraszam Cię dlatego, że jesteś anielicą, panienko Ambriel… przepraszam za ogólny brak taktu! Bo jakoś dopiero teraz uderzyło mnie jak bardzo… mm… niekulturalne było to wszystko. Czasem po prostu nie kontroluję takich akcji, a potem dopiero się orientuje co zrobiłem nie tak. - Uśmiechnął się mocno niepewnie, po chwili drapiąc się palcem wskazującym po policzku, nadając mu mocno skołowanego wyglądu. Nie miał ani razu traktować jej inaczej, bo.. no jaki byłby w tym sens? Rozmawiała z nim normalnie od samego początku, więc tym gorzej by się zachował, gdyby nagle zmienił to, jak na nią patrzy. Może niektórym by to pasowało, ale zdecydowanie on preferował bycie sobą i tak też traktowanie innych.
Powoli się uniósł z kolan, tym bardziej zawstydzony, że przez niego panienka Ambriel także opadła na nie. Ah. Chłopak się czuł mocno zagubiony, ale to już taka jego natura. Wyciągnął raz jeszcze dłoń do anielicy, delikatnie się kłaniając… raz jeszcze. Ta cała sytuacja - od samego początku - jest skrajnie chaotyczna dla niego.
- Co do skrzydeł… Nie mogę powiedzieć, jakoby nie mogło być dla panienki nieco męczące, zwłaszcza, gdyby się pojawiały w nieodpowiednich chwilach. Ale oprócz tego minusu, zdecydowanie nie byłbym w stanie wzgardzić tak pięknym darem. - Przekrzywił głowę, sporadycznie uciekając oczyma właśnie na jej skrzydła. Nie umiał nacieszyć oczu czymś takim. Mruknął cicho, gdy dotarła do niego także treść jej pierwszej wypowiedzi.
- Nie czuję się człowiekiem, ale nie dlatego, że wzgardzam nimi. Bardziej… czuje się sobą. Nie lubię utożsamiać się z innymi, bo zawsze unikałem stania się kolejną szarą jednostką, mimo, że i tak nią jestem. Czuje się dobrze, wiedząc, że mogę przynajmniej być sobą i nie martwić się dzień w dzień o moją tożsamość. Bo jak ktoś zapyta mnie, kim jestem, nie odpowiem człowiekiem. Bo jestem Misza. Fluffy. Michail. Jak kto woli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.07.16 22:26  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
- Nie przepraszaj... Ciągle tylko przepraszasz mnie za to, kim jesteś. Jakbyś się czuł, gdybym to ja przepraszała ciebie, za to kim jestem? - powiedziała patrząc na niego ze spokojnym wzrokiem. Nie była zaradna jak inni aniołowie. Choć dołączyła do zastępów, nie lubiła przemocy, a tym bardziej walki, ba! Jak widziała krew to przecież działy się z nią złe rzeczy! A jednak była jaka była i nic nie mogła na to poradzić. I Misza też był taki, jaki był. To nie jego wina i nie powinien za to nikogo przepraszać. Brak taktu? Kto w dzisiejszym świecie przejmuje się takimi rzeczami, skoro za każdym rogiem może ich spotkać niebezpieczeństwo, a obecny dzień może być ich ostatnim dniem na ziemi?
Ale takie rzeczy nie na zmianie Morety. Tej, która zamierza dbać o ludzi tak, jak nie dbał o nich nikt inni. Prawdopodobnie nawet oni sami. Poruszyła skrzydłami nagle i dynamicznie i rzuciła na nie okiem. Chciała się w ten sposób upewnić, ze już nic jej nie wypadnie. Nie lubiła sytuacji, kiedy musiała nagle odlecieć, a pojedyncze pióra nie leciały z nią.
- A jednak ludzie powinni być właśnie tacy jak ty - powiedziała spokojnie i znowu przysiadła na zniszczonym murku stanowiącym kiedyś część pięknej fontanny. Ostrożnie poprawiła skrzydła i odrzuciła włosy do tyłu. Westchnęła, ponieważ wróciła już całkowicie do rzeczywistości. Były takie momenty, kiedy żałowała, że nie potrafiła pokazywać innym swoich myśli. Wtedy pokazałaby mu jak tutaj kiedyś było pięknie.
- Ale to dobrze. Wiesz kim jesteś i to jest ważne, nie zgub tego... - powiedziała zamyślonym głosem. Tak... jeśli nie zapomni kim jest i jeśli nie spotka go nic nieoczekiwanego, to czekała go dobra przyszłość. Może nawet i ona będzie go obserwować, aby nie zbłądził po drodze?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.07.16 18:36  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
- E-er… Nie przepraszam Cię za to jaki jestem. Raczej… nie do końca mam taki zamiar. Przepraszam, bo łatwiej jest mi przeprosić, nawet, jeżeli nie zrobiłem czegoś poważnie złego, bo… nie wiem. Po prostu tak mnie wychowano. - Uśmiechnął się przepraszająco, czując raz jeszcze skołowanym. Trochę, a nawet bardzo mu głupio było za wszystko przepraszać, ale już tak ma. Jak czuje, że chociaż odrobinę mógł się zachować nietaktownie, po prostu przepraszał. Był to dla niego swojaki system obronny i tyle.
 Przekrzywił głowę, na chwilę, tylko po to by pogrążyć się w przemyśleniach. - Wybacz, że zmienię tak nagle temat. Byłem trochę zaintrygowany tym zagadnieniem. Jak wyglądał żywot rodzin przed tym wszystkim? - Ułożył się wygodnie na gruzowisku, spoglądając na niebo. - Bo tutaj większość ludzi albo nie dba o swoje dzieci, traktując je jak kolejne zobowiązanie, albo są bardzo ostrzy w wychowaniu. A przynajmniej takie sytuacje doświadczyłem. I dlatego to, jak mnie matula wychowywała zawsze budziło spore skonfundowanie. Była miła, troskliwa i tak dalej. I umarło jej się za mnie. - Odsłonił koszulę, okazując blizny na obojczykach. - Ot taka mała pamiątka. Tak czy tak. Jakoś się różniła cała relacja? - Kończąc ostatnie zdanie, począł po cichu nucić jakąś kojącą pieśń. Zdawał się być teraz bardziej nostalgiczny niż wcześniej, a co najdziwniejsze mogłoby być dla anielicy, jego emocje nagle wybuchnęły. Z wierzchu zdawał się spokojny, ale w duszy pojawiały się co chwilę sprzeczne emocje. Smutek, szczęście, złość, nadzieja, nostalgia, zawiść, samotność. Ale nadal, twarz była bez zmian, gdy kolejne ciche tony umykały mu z ust. I tylko on nie miał prawa wiedzieć, że dziewczę to poczuło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.07.16 10:57  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
- Może już skończmy z tym przepraszaniem... - zaproponowała lekko zbita z tropu. Nie przywykła do tego, aby ludzie ją za coś przepraszali. I to praktycznie co chwile. Niemniej jednak było to miłe. Dawno nie miała okazji rozmawiać z takim typem, myślała nawet, że podobni Miszy już dawno wyginęli. A jednak nie...
Potem jednak zadał pytanie, nad którym musiała się dobrze zastanowić. Jak przed apokalipsą żyły ludzkie rodziny?
- Można powiedzieć, że takie relacje jak twojej matki z tobą były częstsze. Właściwie to proporcje w stosunku do dzisiejszych czasów były odwrócone. Zdecydowanie więcej rodzin skupiało się na sobie, niż teraz. Oczywiście zdarzały się wyjątki - zaczęła mówić w zamyśleniu. Kiedy Misza pokazał jej swoje blizny wyciągnęła w ich stronę dłoń i spojrzała na niego jakby pytając o pozwolenie. Chciała ich dotknąć i jeśli jej pozwoli - zrobi to.
Gdzieś podświadomie wyobraziła sobie jak musiały wyglądać, kiedy były świeże - mnóstwo krwi. Zamknęła oczy ponieważ zakręciło jej się w głowie na to wyobrażenie i nabrała głęboko powietrza. Zair zwrócił uwagę na swoją towarzyszkę dobrze znając tę reakcję i delikatnie dziobem dotknął jej skrzydeł, aby ta wróciła do siebie. Oczywiście podziałało, ponieważ Ambriel nie lubiła tego dotyku. Rozejrzała się uważnie, żeby sprawdzić kto lub co dotknęło jej piór a kiedy zauważyła że był to Zair, pogłaskała go delikatnie przepraszająco. Na niego nie mogła się złościć.
Kiedy Misza zaczął nucić, Moreta przysłuchiwała się melodii. Zwróciła uwagę na wybuch jego emocji, co było dla niej dosyć dziwnym uczuciem. Biła się teraz sama ze sobą, czy mu nie pomóc. Póki co jednak postanowiła zrobić to słowami - nie swoimi zdolnościami.
- Rodzice kochali swoje dzieci, wychowywali dając im przykład, a w zamian dzieci odwdzięczały się im jak tylko mogły. Później same wychowywały własne potomstwo tak, jak oni sami byli wychowywani. Miłość, dobroć, poświęcenie. To właśnie cechowało większość rodzin przed tym wszystkim. Przyjemnie było opiekować się takimi rodzinami. Dzisiaj jak jest, pewnie sam zauważyłeś... - powiedziała zamyślona patrząc na niego. Coś jeszcze chciała powiedzieć...
- Owszem, kiedyś też zdarzało się wyjątki, były też rodziny takie, jak dzisiaj. Kiedy niektórzy tylko dawali potomstwo i porzucali je, lub w ogóle o nie nie dbali. Ale ich było zdecydowanie mniej, a i te miały swoich opiekunów - obserwowała jego twarz jak kompletnie się nie zmieniała wskutek odczuwanych emocji. Przez chwilę nawet wydawało jej się, że te należą do kompletnie innej osoby - zwykle ludzie nie potrafili aż tak dobrze ukrywać podobnych wybuchów.
- To, co zrobiła dla ciebie twoja matka, pokazało jak bardzo cię kochała. Takie poświęcenie to największy dar jaki można otrzymać od drugiej osoby... Nie zapomnij o tym, ale i również nie żałuj - powiedziała uśmiechając się ciepło do Miszy i mimo iż bardzo chciała zapytać o historię tych blizn, to nie zrobiła tego. Nie był to dla niej odpowiedni moment.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.16 11:53  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
/ Nie przejmujcie się nami. Kontynuujcie.

Biomech w żadnym wypadku nie przejął się tragedią nastroszonego lwa, chociaż podejrzewał u niego podobną relacje. Nie rób scen, przemknęło mu przez myśli, acz taktowanie nie podzielił się z nią na głos, by nie dostarczać Levy'emu kolejnego pretekstu do pogłębienia złości. Zbył natomiast jego bojową postawę obojętnym wzruszeniem ramion, coby nie jako podkreślić swój stosunek do jego zrywu. Hipokryzja w postępowania tego osobnika była bowiem widoczna gołym okiem, a Yury w zasadzie miał w poważaniu, co chodziło mu po łbie.
Azizel, spadłeś z dywanu na podłogę, czy jak? Myślisz, że po co idziemy taki kawał drogi? By podziwiać krajobrazy? — sarknął oschle, nie zaszczycając anioła chociażby pojedynczym spojrzeniem. —  Dostarczenie ciała Łasicy na Smoczą Górę to główny cel tej wycieczki — dodał, jakby Hydra miała jeszcze w związku z tym jakieś wątpliwości. Sam uważał, że dowody w tej sprawie to pojęcie względne. Cokolwiek tam się stało, Calamity tak czy siak nie posiedzi na stołku Pradawnego zbyt długo, co było właściwie oczywiste od samego początku. Nawet jeśli był to pomysł Siriona, zmarli w kwestii władzy nie mieli zbyt wiele do powiedzenia, a przynajmniej Yury nie widział sensu w respektowania słów trupa. Z drugiej zaś strony pewnie większość najemników czuje w stosunku do nieżyjącego zwierzchnika coś w rodzaju przywiązania, więc siłą rzeczy chcą go godnie pochować.
Przystanął, by rozejrzeć się po okolicy. Jako były mieszkanie „trójki”, niby rozumiał chęć zbudowania czegoś stałego na tym niestabilnym gruncie, ale była to jedynie iluzja. Wbił wzrok w ruiny majaczącej przed nim fontanny, a kącik ust drgnął ku górze.  Wprost wymarzone miejsce na śmierć.
Wcisnął papierosa do ust, nie czekając łaskawie aż zwierzęce zmysły ekshibicjonisty złapią trop. Poprawił kaptur na głowie, by uchronić ją przed wiatrem, który spacerował wzdłuż pozostałości po dawnej cywilizacji i poszedł bliżej do gruzowiska. Wszechobecne ślady krwi były właściwie jedynym, co rzuciło mu się w oczy.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.09.16 22:04  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
Na pewno nie po to, by podziwiać ciebie – odpowiedział nieco urażony. Naprawdę nie wiedział, czemu Yurek był dla niego taki niemiły. Przecież on chciał dla niego jak najlepiej, jednak nie spotykał się z żadną wdzięcznością ze strony biomecha. Racja, Arata wcale nie prosił się o żadną pomoc, nie znaczy to jednak, że nie powinien być chociaż ociupinkę milszy. Białowłosy naburmuszył się i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Znudzony zaczął kopać kamyk. Z każdym kopnięciem w powietrze unosiła się chmurka pyłu. W koło nie było żywej duszy. Znajdowali się obecnie w miejscu, w którym niegdyś był park. Po dawnym miejscu rekreacji i rodzinnego odpoczynku nie pozostało żadnego śladu. Z resztą nikt nie opłakiwał tej straty, bo nikt o tym nie pamiętał. No może poza najstarszymi aniołami.
Widok zniszczonej fontanny był przytłaczający. Pokazywał on Aziemu, że nic nie jest trwałe.  Coś co niegdyś świadczyło o wielkości ludzkiej rasy, obecnie korzyło się przed siłą natury, a raczej tym co z niej zostało.
Anioł uznał, że lepiej będzie mu się podróżowało przy lwie. Tamten go przynajmniej nie obrażał. Nie to co ten wstrętny Yurek-Ogórek, który swoją egzystencją na Desperacji dodawał jej do beznadziejności. Spuścił głowę i zaczął grzebać w torbie zawieszonej na czworonożnym towarzyszu. Po kilku chwilach wyciągnął z niej butelkę wody, którą zawsze miał przy sobie. Upił kilka łyków. Orzeźwiło go to nieco i troszkę pomogło w poradzeniu sobie z narastającym gorącem. Nalał trochę wody na dłoń i napoił nią kota, który cały czas mu towarzyszył. Hirata miał jednak nadzieję, że prędzej czy później czworonóg gdzieś zniknie. Opróżnioną do połowy butelkę ponownie włożył do torby.
Zatrzymali się na chwilę przy kilkunastu plamach krwi. Anioł domyślał się, że zbliżali się do celu ich wędrówki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.16 17:43  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
Nie przeciągając jakichś głupot. Ciągłe wąchanie prześmiardłej ziemi nie należało do najprzyjemniejszych czynności jakie miał okazję wykonywać Levy. Stąd też dojście do fontanny, a raczej jej pozostałości, spowodowało, że zatrzymał się na chwilę. Odszedł w jakiś ciemniejszy zaułek, coby to znowu nie obnażać się przed wszystkimi i wrócił do swojej prawdziwej formy, tej ludzkiej. Nie chcąc tracić czasu na ponowne ubieranie się, zarzucił na siebie tylko płaszcz do kolan, zapiął do połowy klatki piersiowej i gites majonez. Wrócił do swoich towarzyszy trzymając w ręku tobołek, o wiele zmniejszony. Wyjął z niego butelkę wody, napoił swoją mordeczkę, a następnie wyciągnął paczkę fajek i zapalniczkę. Przyklapnął na murku, odpalił papierosa i wszystko pochował ponownie do tobołka.
Co jakiś czas rozglądając się dokoła, skupiając co chwila swoje lodowate spojrzenie na plamach krwi. Nawet jeśli teraz jego węch nie należał do najlepszych, to wciąż wzrok miał niesamowity. Zawsze może się porozglądać, nuż coś przykuje jego uwagę. A przy okazji dokarmi raka, który powoli zaczął wołać do niego, że to pora na dostarczanie dawki nikotyny.
- Pierdolę, jakby nie mogli go po prostu zakopać gdzieś, tylko wlekli ciało chuj wie gdzie.
Krótko skomentował to co pojawiło się w jego myślach, nie zważając na fakt, że powinni powoli iść dalej. Musi nieco ochłonąć, mając na sobie sierść jest ciepło, a do tego nie miał okazji się napić już od jakiegoś czasu. Zaraz pewnie ruszy swoje cztery litery.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.16 0:48  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
By tradycji stało się zadość, puścił słowa Azizela mimo uszu, przechadzając się po okolicy. Miał jednak wrażenie, że utknęli poniekąd w martwym punkcie, a widok zmaterializowanego Levy'ego do ludzkiej postaci tylko utwierdził go w tym jakże przykrym przekonaniu. Rzecz jasna nie miał zamiaru dać za wygraną. Obszedł plac z szczątkami dawnej cywilizacji dookoła. Jego uwadze nie umknął fakt, że od strony parku ślady krwi zaczęły się przerzedzać, aż w końcu trop się urwał, co mogło świadczyć bez wątpienia o tym, że najprawdopodobniej, zresztą zgodnie z założeniami, zwłoki Siriona nie opuściły Apogeum. Bo jeśli to android był faktycznie odpowiedzialny za śmierć Pradawnego, jego stan techniczny nie pozwalał na długie i wyczerpujące spacery z nieżyjącym przełożonym, czego dowodziły fragmenty mechanicznych części rozrzucone gdzieniegdzie po okolicy, będącej kolebką społeczeństwa na ziemiach Desperacji.
Parsknął na uwagę Żmija, zaciskając zęby na filtrze.
Wykopywaniem dołu zajmiesz się później, gdy już znajdziemy te truchło — sarknął.
Poprawił kaptur na głowię, gdy zerwał się wiatr, który w zasadzie był poniekąd zbawienny, acz w tej sytuacji wydał się być po prostu nie na miejscu. Yury zmarszczył nos, gdy doszedł do niego nieprzyjemnych zapach. Najprawdopodobniej gdyby nie był przyzwyczajony do takiego smrodu, który skądinąd przypominał do złudzenia ten towarzyszący przy rozkładzie zwłok, marny posiłek skonsumowany przez niego w pośpiechu samym rankiem, podszedłby mu do gardła. Dla samego Yury'ego był to sygnał, że w tym momencie kończy się ich błogi odpoczynek w objęciach nałogu. Instynktownie wyciągnął pistolet z kabury, który tradycyjnie znajdowała się po lewej stronie paska od spodni.
Nadal czując unoszący się w powietrzu smród, który przygnały buchające w twarz opary ciepła, niewiele myśląc, ruszył w tamtym kierunku - do, jak przypuszczał, samego źródła.

zt
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.16 16:29  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
Trochę głupio, że Levy porzucił swoją zwierzęcą formę. Azie myślał, że jako lew, wymordowany był ciekawszym kompanem. Był on na pewno o wiele przyjemniejszy niż niewdzięcznik Yurek, który chyba żył tylko tym, żeby wprowadzać negatywną aurę wszędzie, gdzie się znajdzie. Spojrzenie anioła wędrowało z jednego mężczyzny na drugiego. Chociaż wiedział, że w ich głowach kłębią się zapewne jakieś myśli, to ich twarze nie zdradzały w tym momencie żadnych oznak rozumowania.
Białowłosy, widząc jak Levy pije wodę, odebrał wymordowanemu swoją torbę i przewiesił ją przez ramię. Jeszcze by się ktoś pomylił i wychlał jego wodę i dopiero wtedy byłby dramat i płacz.
Spojrzał na Yury'ego, który zaczął się od nich oddalać i obchodzić okolicę. Zauważył jak biomech kilkukrotnie pociąga nosem, jakby udało mu się coś wywęszyć. Azizel również kilka razy pociągnął nosem, jednak oprócz gorącego powietrza, nie udało mu się wywąchać nic szczególnego. Dopiero po kilku krokach wychwycił słaby odór, którego nie potrafił od razu stwierdzić, co mogło być jego źródłem. Skrzywił się jednak, gdy znalazł się kilka kroków od Smoka, a wiatr zawiał mu prosto w twarz. Na szczęście nie miał odruchów wymiotnych, jego żołądek nie ściskał się gwałtownie, gdy tylko poczuł coś nieprzyjemnego. W swojej medycznej karierze widział i wąchał wiele odrzucających zapachów, a ten który czuł obecnie, nie był inny. Byli już blisko swojego celu. Anioł powolnym krokiem ruszył za swoim towarzyszem.

zt x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.17 17:28  •  Ruiny fontanny - Page 18 Empty Re: Ruiny fontanny
Przez ostatnie kilka dni nie był sobą. Rozdrażnienie spowodowane pogarszającym się stanem zdrowia dobijało go, jak i tych, którzy żyli w jego otoczeniu. Z początku bagatelizował swoje słabe samopoczucie, uznając to za chwilową niedyspozycję lub gorszy dzień. Szkoda tylko, że „gorszy dzień” nie powinien ciągnąć się przez niemalże cały tydzień.
Nie miał ochoty opuszczać kasyna, niedobrze robiło mu się na samą myśl o tym, że miałby wyściubić nos na zewnątrz. Sam widok ośnieżonego krajobrazu Desperacji wywoływał u niego gęsią skórkę. Ale musiał wyjść, by znaleźć jakiegoś medyka, który mógłby mu pomóc. Chciał jak najszybciej dowiedzieć się co się dzieje z jego ciałem, bo przez ostatni czas nie czuł się najlepiej. W jego głowie pojawiały się wizje, które nigdy wcześniej go nie nawiedzały. Odczuwał jakąś dziwną, obcą potrzebę spijania własnej krwi. Za każdym razem powstrzymywał się, koncentrował myśli na czymś innym, byleby tylko odwlec je od wampirzych zapędów. W podobny sposób uspokajał drganie dłoni, które wywoływał ten zew krwi.
Był bezradny, miał wrażenie, że powoli traci kontrolę nad swoim ciałem. Uciążliwe bóle głowy dawały o sobie znać bardzo często, czuł się jakby jakieś kilkuletnie dziecko nieumiejętnie uderzało w cymbałki tuż przy jego uszach. Bezsilność działa mu na nerwy, co tylko potęgowało jego złość i drażniło go jeszcze bardziej.
Udało mu się wstać i rozprostować kości z charakterystycznym chrzęstem. Dość długo szykował się do wyjścia, bo co chwilę tracił chęci na zrobienie czegokolwiek. W jednej chwili stał, nakładając buty, a w drugiej siedział na podłodze. Jeszcze nigdy wcześniej nie zachowywał się tak... inaczej. Dobrze, że przynajmniej (chyba) nikt go jeszcze nie widział w tak opłakanym stanie. W kilkadziesiąt minut udało mu się ogarnąć. Niedbale zawiązał sznurówki swoich glanopodobnych butów, narzucił na siebie puchową kurtkę i ruszył w drogę. Nie wiedział gdzie dokładnie powinien się udać w poszukiwaniu pomocy, ale po chwili namysłu uznał, że najstosowniejszym miejscem będzie Apogeum. Miał tylko nadzieję, że spotka na swojej drodze kogoś, kto faktycznie będzie próbował pomóc, bo nie miał ochoty użerać się z bandą wygłodniałych wymordowanych.
Nie miał ochoty, ani sił.
Ręce chował w przydługich rękawach kurtki, a wzrok miał wbity w swoje stopy. Dopiero później uniósł łeb, a jego oczom ukazały się jakieś ruiny. Z daleka nie był w stanie rozpoznać czym były wcześniej. Kilkanaście szybkich kroków pozwoliło zbliżyć mu się do obiektu na tyle blisko, by mógł w nim rozpoznać fontannę, a raczej jej szczątki.
Rozejrzał się na boki. Raz w lewo, potem w prawo.
Nikogo nie słyszał.
Usłyszał huk, choć był pewny, że to tylko jego wyobraźnia płata mi figle. I tak rzeczywiście było. Nawiedził go ostry ból głowy, który zmusił go do kucnięcia. Prawa noga poddała się — śliskie podłoże sprawiło, że wylądował na kolanie, które po kontakcie ze śniegiem niemalże od razu zlodowaciało. Nieprzyjemny chłód przepłynął przez całe ciało wymordowanego.
Krew.
Ta jedna, drobna myśl potrafiła sprawić, że Nobuyuki na chwilę zdziczał. Głowa wciąż nie dawała mu spokoju, a wampirze zapędy nie chciały dać o sobie zapomnieć. Otwartymi dłońmi oparł się o zaśnieżony bruk, nie zważając na kolejne fale chłodu, które powoli spowijały jego ciało. Pochylił się nieco do przodu, jego białe włosy opadły na ziemię, a on zaczął przeraźliwie dyszeć.
Szybki wdech.
Szybszy wydech.
I znowu.
Dusił się? Nie, ale nie było opcji, by w najbliższej chwili udało mu się unormować swój oddech. Z braku sił opadł na podłogę. Usiadł na nodze, chcąc uniknąć bliskiego kontaktu tyłka ze śniegiem. Lewa ręka objęła lewą półkulę czaszki, jakby zimny dotyk miał choć trochę uśmierzyć nieprzemijający ból.
Żałosne.
Dłoń, która przed kilkoma sekundami próbowała złagodzić cierpienie zjechała niżej, przecierając twarz. Zatrzymała się w okolicy ust. Język białowłosego zetknął się z zimną skórą kończyny. Dosłownie chwilę później wymordowany rozwarł wargi, odsłaniając szereg ostrych zębisk, które natychmiastowo zatopił w ręce, w okolicy kciuka. Poczuł specyficzny, metaliczny smak krwi. Łapczywie przełknął posokę, a następnie przesunął szczęki w inne miejsce. Szkoda, że nie pokwapił się o wcześniejsze wyjęcie kłów w pierwszego fragmentu skóry, bo poskutkowało to powstaniem okropnej, szarpanej rany.
W ciągli kilku minut zdążył poważnie pogryźć i pokaleczyć swoje dłonie. Okolice ust miał przyozdobione barwą szkarłatu, z rąk wciąż ciekły mu pojedyncze strużki krwi, które leniwie opadały, zatracając się w białym puchu.
Wciąż oddychał dość szybko.
I krwawił, mocno krwawił.
Przewrócił się na bok, próbując wstać. I prawie mu się udało. Zrobił kilka chwiejnych kroków, a potem opadł na jakiś marmurowy bloczek zniszczonej fontanny. Oparł się o niego, podejmując kolejne próby powstania.
Na próżno.


Ostatnio zmieniony przez Nobuyuki dnia 23.02.17 18:04, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 18 z 23 Previous  1 ... 10 ... 17, 18, 19 ... 23  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach