Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 37 z 52 Previous  1 ... 20 ... 36, 37, 38 ... 44 ... 52  Next

Go down

Pisanie 26.03.17 10:23  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Dzisiejszy dzień bynajmniej nie należał do najlepszych - wszystko zaczęło się od niewielkiego spaceru po Desperacji, który zamienił się dla Okinawy w niemałe piekło. Mianowicie, tak się szwendając po tych pustkowiach (i to zupełnie bez celu), Oki zdążył już po dwóch godzinach wyjebać się o kamień, zostać prawie zjedzonym przez dzikie zwierzę i prawie zostać zabitym przez jakichś okolicznych bandytów. Z tym ostatnim to miał szczęście, bo zdążył zwiać w porę, zanim go dojrzeli. Tylko problem był taki, że tak jakby zgubił się i, pomimo licznych godzin na tym zadupiu spędzonych, nie potrafił się odnaleźć. Rozwiązanie pozostawało mu tylko jedno.
W ten właśnie sposób mężczyzna zapalił sobie fajkę, rozsiewając wokół siebie szarawy dym i ruszył w losowym kierunku, zmierzając tam, dokąd go poprowadzą nogi. Po kolejnych kilkunastu minutach dostrzegł na horyzoncie znajomy mu budynek. Był to bar, który tak często odwiedzał, że w sumie połowa dochodów właściciela pochodziła z portfela Okinawy. Wymordowany stanął w miejscu, zaglądając do portfela - ze spokojem starczyło mu jeszcze na kilka kolejnych flaszek whiskey, napoju, który tak uwielbiał, że czasem pił go zamiast wody. Może to dlatego cały zeszły weekend był tak najebany, że ledwo wstał z łóżka.
Stanowczym krokiem ruszył w stronę baru, paląc papierosa i pomrukując pod nosem jakieś szanty. O tak, szanty były zdecydowanie jego ulubionym gatunkiem muzycznym. Stare pieśni, śpiewane przez skretyniałych przyjebów, którzy wracali do domów z korozją na zębach... o ile w ogóle jeszcze jakieś mieli.
Stanął u progu baru, wyjmując z ust papierosa i zgniatając go na ścianie baru. Wyjął z paczki kolejnego, zapalił i wlazł do baru.
- Witam, szanowne panie i nieszanowni panowie! - powiedział, przekraczając próg. Najwyraźniej co niektórzy go usłyszeli, bo posłali mu nienawistne spojrzenia, na widok których smok jedynie się uśmiechnął, szczerząc zęby. Miał na nich wyjebane, szczerze mówiąc. Barmana lubił, bo ten nigdy z nim nie gadał i nie komentował tego, co robi. Chociaż może to dlatego, że za nim nie przepadał... Kto wie?
Po chwili Okinawa przyuważył jakiegoś faceta, siedzącego z kataną przy barku. Postanowił się dosiąść i zacząć rozmowę, bo co lepszego jest od rozmowy w barze, która zamienia się w gadkę po pijaku?
- Barman, to co zawsze. I cała flaszka - rzucił do mężczyzny za blatem, po czym zwrócił się do gościa od katany. - Jesteś specjalną odmianą masochisty, że potrzebujesz tak wielkiego noża do cięcia się? - wykrzywił mordę w idiotycznym uśmiechu, dając znać, że z chęcią pogada o różnych pierdołach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 12:21  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Czekając na swoje zamówienie Czerwony Król zaczął delikatnie, wręcz głucho stukotać opuszkami palców o blat. Mający jakieś poczucie rytmu wpadł w chwilowy trans, starając się wystukać jeden z wyimaginowanych utworów jego wyobraźni. Niezbyt przejmował się otoczeniem czy po prostu nie zwracał na nie uwagi, nawet nie usłyszał, że kolejna osoba wchodzi do baru czy choćby takowa, okazuje się mężczyzną i wita się ze wszystkimi obecnymi, po czym robiąc kilka kroków niemal podsiada się do Yoshiego, który dalej bawił się w kompozytora.
Z transu został wyrwany przez zaczepiające go słowa, które miały być chyba swego rodzaju indywidualnym przywitaniem czy po prostu czymś w rodzaju rozpoczęcia rozmowy. Machinalnie, głos wpadł między uszy najemnika, a jego palce zamroziły się w powietrzu. W tym samym czasie otrzymał swoje zamówienie, naprzeciw niego tuż przed jego kataną, stała lekko przybrudzona od zewnątrz niska, lecz szeroka w postaci walca, o zgrubionym spodzie. Lekko zniekształcone i nie w pełni swej okazałości odbicie nieznajomego ukazało się w niej. Naczynie wypełnione więc do połowy, alkoholem wyglądającym na typowe whisky. Lekko złocista ciecz z procentami, przyozdobiona czy bardziej z dodatkiem kilku kostek lodu, wbiła mu się nozdrza nasuwając od razu swoją nazwę na język. Dobrze znał ten trunek i nie spodziewał się go dziś, bo kiedy ostatnio go próbował, to o ile pamięć dobrze mu podpowiada, to podawał inny barman.
Spojrzenie na moment zatrzymało się na ów odbiciu nieznajomego. Jasnobrązowe, lekko podobne do podanego alkoholu włosy, przycięte po bokach... Żółte ślepia, popadające w gasnące słońce, dobrze komponowały się całościowo. Innymi słowy, siedzący obok niego mężczyzna nie jest byle Wymordowanym i ma trochę rozumu w głowie by dbać w pewnym stopniu o siebie, co podkreślają właśnie skrócone po bokach włosy. Niezbyt zaintrygował go sam wygląd, co bardziej zwrócił na niego uwagę poprzez ciekawe dobrane słowa. Zwłaszcza, że obydwoje dobrze wiedzieli, gdzie się znajdowali i nie potrzeba w tym miejscu wiele, by komuś podpaść, ale najwyraźniej dzisiejszego dnia szczęście miało się uśmiechnąć do jednego z nich i w tym momencie za sterami potężnego ciała stał nie kto inny jak Yoshi...
Kąciki ust uniosły się do góry, lewy nieco wyżej, jak to u niego zawsze bywało, ukazywał część białych zębów. Czerwony łeb przekręcił się w stronę brązowowłosego. Krwiste ślepia mogły skonfrontować się z całym obrazem mężczyzny. A więc tuż obok niego znajdował się lekko wyższy od niego człek...
-Nie... -wydumał z siebie z nutką zastałego głosu. By to zaraz znów spojrzeć przed siebie, w stronę baru. Leniwie sięgnąć po szklankę i wziąć pierwszy większy łyk. Od razu poczuł ten przyjemny smak na języku, który zaraz wlał się do gardła przyjemnie go drapiąc i rozgrzewając. Mlasnął akcentując dobry smak, odstawiając ze stukotem naczynie na blat. Połowa trunku zniknęła, a on znów przemówił...
-Twoja matka była tak gruba, że potrzebowałem takiego miecza żeby odrąbać jej łeb. Ale i tak suka była na tyle spasiona, że musiałem ciąć dwa razy. -jego uśmiech nabrał trochę na sile, najwidoczniej jego malutki żart trochę go rozbawił.


Ostatnio zmieniony przez Ŷøshi dnia 26.03.17 12:56, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 12:43  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Wkrótce i przed Okinawą postawiono jego zamówienie w postaci strzelistej flaszki whiskey, która na desperacji i tak smakowała jak szczyny. Ale lepsze to niż nic, nie stać go było na luksusy mieszczuchów, więc musiał zadowolić się skażonym gównem. Mężczyzna prawie że zerwał nakrętkę z butelki, oblizując usta. Tego mu było trzeba po tak długiej wędrówce, o tak. Świeżego gówna prosto z zarażonego wirusem terenu, którego nikt inny nie śmiałby dotknąć. Upił soczysty łyk, ocierając usta i zaciągając się fajką.
Po chwili padł na niego wzrok jego sąsiada. Oki uniósł nieco brew, widząc przekrwawione ślepia nieznajomego i zastanawiając się, czy gość ćpa, czy też może nie spał za dobrze przez ostatni tydzień. Doprawdy, nawet jemu się ostatnimi razy coś takiego nie zdarzyło. Na żart towarzysza parsknął głupkowatym śmiechem; ledwo co pamiętał swoich rodziców, a i urażony się nie poczuł.
- Kurwa, stary, widzę że my to oboje takie śmieszki - wyszczerzył się, upijając kolejny łyk i zaraz potem wdmuchując do flaszki dym z papierosa. Ten zaś wypełnił ją na szaro, kręcił się po niej jeszcze chwilę... a potem zniknął.
- Jestem Okinawa, dla znajomych Oki. Proponuję się dziś upić! - powiedział mężczyzna, przypominając sobie, że wciąż nie zapłacił. Wyciągnął dwa banknoty, rzucając je na blat w kierunku barmana, który chciwie schował je pod kasę. Doprawdy, może jednak dzisiejszy dzień nie był taki zły, gdy znalazło się na tyle interesującego towarzysza do rozmów, aby zapomnieć o tym, jak się wyjebało o kamyczek.
Mogło być naprawdę śmiesznie. A potem się pójdzie na panienki, bo gorszego świństwa to tu już się nie złapie, żeby bać się dziwek na desperacji. Chociaż z drugiej strony, Okinawa nie był za bardzo w nastroju. Był za to pewien, że będzie zabawnie, jak się upiją.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 14:02  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Chamstwo w tym świecie było codziennością, gdyż wszyscy zaadaptowali się raczej do nowego brutalnego świata, w którym to nigdy nie wie się, czy dziewczynka idąca chwiejnym krokiem nie jest przypadkiem psychopatycznym chłopcem, który wabi swe ofiary przy pomocy zmiany wyglądu. Kto wie czy kobieta jest kobietą, czy co jest czym... Wszystko tłumaczone było dla siebie na bieżąco żeby nie zwariować, nie dać się pochłonąć i zdusić przez otoczenie...
Wzrok Czerwonego Króla lekko zmrużony, do granic możliwości by nieznacznie rzucić cień na obraz, wpatrywał się w szklankę. Mierzył wzrokiem dokładnie kostki lodu, które zdążyły nieznacznie stopnieć. Jakby tego było mało, te drgnęły i pękły, kiedy tylko dłużej się im przyglądał. Czyżby speszone, a może wystraszone czy to tylko taki zbieg okoliczności? Na drżącego przy obecności Yoshiego nie wyglądał raczej Okinawa, który właśnie się przedstawił, a chamski żart puścił akcentem uśmiechu, najwidoczniej też mu się spodobał. Widząc kątem oka zabawę dymem nowego znajomego, on również sięgnął po swoją paczkę papierosów. A czemu by nie, przecież dobre kilka minut temu skończył palić, lecz w myślach już korciło go do sięgnięcia po tą swoistą używkę, którą trują się ludzie od tysięcy lat.
Sięgając do prawej kieszeni bluzy, wyciągnął z niej białą pogniecioną malutką paczuszkę, którą otwiera się od góry, uchylając zawartość. Dostrzec można było, że ta pusta do połowy, tak jak i szklanka naprzeciw. Ale o nic nie musiał się martwić, bo przecież ma jeszcze spory zapas, choć w niezbyt dalekiej przyszłości przy jego rytmie będzie trzeba szukać sprzedawcy. Rzucił paczkę na blat, tuż obok alkoholu, wyciągając wcześniej jedną sztukę. Trzymając szluga między dwoma palcami, strącając uśmiech spod nosa, westchnął głęboko, czyżby jego lenistwo nawet w stosunku do relacji między ludzkich wzięło górę? Raczej nie, gdyż zaczął nawet mówić, więc po cóż było to westchnienie.
-Śmieszki? Heh... Może i masz rację. Ale powiedz mi... Czemu to akurat wybrałeś mnie, mogłeś przecież przysiąść się do innych. Znaleźć jakąś przystępną kobietę, dobrze wypić i się jeszcze zabawić. A Ty wybrałeś przysiąść się do nieznajomego, z mieczem? Którego ubranie i ryj upierdolony jest krwią... A Ty... -rzucił na moment na niego spojrzenie, jakby podkreślając to co chce powiedzieć. -Raczej jesteś z tych, którzy przychodzą do mnie dać zlecenie, a nie w poszukiwaniu towarzysza do picia. -niespecjalnie miał zamiar jeszcze się przedstawiać. Bo po co... Nie uważał w ogóle na to czy ktokolwiek będzie znał jego imię czy pseudonim. Zbędne określenia, które w tym świecie i tak nie mają większego znaczenia, poza tym by wypisać je na przyszłym grobie.
Palce, które wcześniej wystukiwały rytm, teraz trzymając papierosa, zaczęły nim zwinnie przewijać między palcami. Powoli, choć czasem przyśpieszając. Jego wzrok, znów położył się na szklance, którą zaraz uniósł i wydobył kolejny łyk, będący ostatnim. Kostki lody, postukały się kilka razy, a Czerwony Król wymruczał jeszcze spod nosa do barmana.
-Jeszcze raz to samo. Choć może... Zostaw całą butelkę. Może będzie z kim pić, heh. -odsunął kieszeń ze środka bluzy i wyciągnął pogniecione banknoty, na niektórych było nawet widać czerwone przebarwienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 21:15  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Towarzysz najwyraźniej nie zamierzał się przedstawić, więc Okinawa, najprościej w świecie, nazwał go "Panem X". Cóż, może narobił sobie wrogów i bał się powiedzieć głośno swojego imienia, bo jeszcze ktoś by się na niego znienacka rzucił. No, ale to właśnie tak przedstawiała się rzeczywistość połowy ludzkości, zamieszkujących te obszerne zadupie. Wziął głęboki łyk dymu z papierosa, prawie się krztusząc, po czym wypuścił go znów do flaszki i upił porządnego łyka. Z butelki wciąż się dymiło.
- Gazy... heh - powiedział mężczyzna głupkowato i zupełnie bez sensu. Cóż, tak już miał. Czasem dawał wrażenie umysłowego niedorozwoja. Wypalonego papierosa wtarł w blat, zrzucając go gdzieś na ziemię.
Po części Pan X miał rację - mógł sobie poszukać jakiejś ładnej pani. Ale dnia dzisiejszego wolał się porządnie najebać. Był już wystarczająco spocony i z lekka zmęczony podróżą po pustyni, więc nie miał na razie siły rozmawiać z jakąkolwiek kobietą. Z drugiej strony, swój ciągnie do swego... Gość wyglądał na równie niedojebanego jak Oki, toteż najzwyczajniej w świecie się dosiadł. I choć nie wyglądało to normalnie - czyściutki mężczyzna rozmawiający z gościem ujebanym od krwi od stóp do głów - to co z tego? Na Desperacji takie sytuacje były w dziewięćdziesięciu procentach normalne. Pozostałe dziesięć procent było nienormalne, jeżeli była to dziwka ujebana krwią. Takiej to lepiej było nie brać, bo może wcześniej ubiła swojego klienta. Okinawa przypomniał sobie, jak raz taką spotkał. Ciarki przechodzą, brrr.
- No i co z tego? Krew to krew, nic w niej dziwnego. Jak się krwią dziwisz, to na Desperacji dłużej niż paru dni nie pożyjesz - skwitował krótko słowa swojego kumpla z baru, upijając kolejny łyk. - Dawaj, upijemy się, bo jestem w nastroju, a jutro oboje możemy nie mieć szansy. Plus, rozumiem że jesteś najemnikiem? Widzisz, jaki ten świat mały.
Mężczyzna wyjął kolejne dwa banknoty na blat i poprosił o kolejną flaszkę. Miał bardzo mocny łeb, to trzeba było przyznać. Dużo musiał wypić, aby się upić. Nagle zupełnie bez sensu naszło go na coś dziwnego, toteż upuścił pustą flachę prosto pod swoje siedzisko. Miał nastrój na harce, głupi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 21:58  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Znacie to uczucie, kiedy jakaś siła wyższa mówi “teraz to kurwa spłoniesz”. Nie? Szczęściarze.
Tego dnia całe góry Shi były święcie przekonane, że Echotale odbiło. Ich prorokini rzucała się jak w amoku mamrocząc, że za kilka dni przyjdzie im wszystkim umrzeć. Ao nie wybiera, nadciąga czas ostateczny dla kościoła. Nadejdą mordercy i krętacze, obłudnicy i grzesznicy, a świat stanie w płomieniach.
A potem… zniknęła. W jednej chwili była głosząc na ambonie płomienne kazanie o nieustępliwości śmierci, która wkrótce zbierze swe żniwa, by w następnej rozpłynąć się w powietrzu.
Echotale przeżywała kryzys egzystencjalny, jak nic, a świadomość nadciągającego końca otaczającego ją świata przekonała ją, że lepiej sobie odpuścić świętoszkowanie.
Dlatego właśnie pojawiła się w barze Przyszłość znacznie wcześniej niż owi mili, choć niezwykle głośni panowie, którzy mieli jej towarzyszyć. Nie wyróżniała się z otoczenia jakoś specjalnie i zapewne kluczowe w tym wszystkim było jej odzienie. Bez szaty krzyczącej na kilometr: “hej jestem jebanym prorokiem, dotknij mnie, a inkwizycja upitoli ci palucha”, za to w zwykłej połatanej błękitnej spódniczce i czarnym topie idealnym, żeby dostać zapalenia płuc, a przy tym przyciągnąć sobie jakiegoś towarzysza na jedną noc, Echotale naprawdę wyglądała… normalnie. Nazbyt normalnie, gdyby nie fakt, że miała wokół pasa owiniętą czerwoną pelerynę, która choć święty artefakt, aktualnie była potraktowana gorzej niż pierwsza lepsza flanelowa szmata. No i miała na rękach rękawiczki - ważna sprawa. Zakrywały stygmaty i tatuaż Ao.

Co zatem tak odpisowany prorok robił w barze?
Prosta sprawa. Pił na umór. I palił. Stać ją, prawda? Chciała spędzić ostatnie godziny na odzyskaniu całego swojego młodzieńczego życia. Parę dni szaleństwa nie zrobi różnicy jej Bogu. A jeśli zrobi, to…
O nie, aż tak nie bluźniła. Po prostu uznała,że Ao zesłał jej wizję śmierci nie bez powodu. Zupełnie jakby mówił: “dziecko idź. Zaszalej, póki możesz!”
Dlatego właśnie Echo szalała. Na swój sposób. Grała w bilarda. Po prostu. Zniszczony stół, ustawiony niedaleko baru pozwalał jej na słyszenie wszystkich rozmów jakie prowadzono w jego okolicy, a popielniczka z petami i pusta szklanka świadczyły, że dziewczyna całkiem miło spędziła przynajmniej dwie ostatnie godziny.
Szczególnie, że znalazła chyba koleżankę. W ostatnie dni swojego życia znalazła prawdziwą koleżankę! I to taką, która się jej nie kłaniała, ani nie używała tytułów.
Były na ty. Niespotykana sprawa - była Margo, a nie żadną Prorokinią. Wow. To się nie zdarzało za często.

Uderzyła kijem w bilę, robiąc to co się w bilardzie zapewne robi zazwyczaj, ale przy tym zrobiła to pewnie z trzy razy bardziej nieudolnie. Kulka potoczyła się po stole, odbijając się od bandy, tylko po to by zatrzymać się o parę centymetrów od dziury. Kiedy niechcący podsłuchała głębokie rozważania na tematy matek mężczyzn przy barze, zaśmiała się perliście.
- Twoja kolej Ratt.- Na twarzy dziewczyny pojawił się przeuroczy uśmiech, kiedy obróciła się w stronę owych miłych panów. Brakowało im akurat dwójki do porządnej partii w bilard.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.03.17 22:54  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Ratt przez swoje cudowne i upierdliwie długie 41 lat życia na Desperacji w barze bywała stosunkowo rzadko. Odkąd pojawił się jej wesolutki towarzysz, cudowny głos w głowie i zaczęła unikać ludzi jak tylko mogła, odzwyczaiła się od takich wypadów i zupełnie jej do tego nie ciągnęło. No, prawie. Poza tym, nieszczególnie było ją na takie "luksusy" stać, a po co marnować środki, skoro nie potrzebujesz?

Nadchodziły niestety takie momenty, kiedy od samotności aż ręce świerzbiły i wyjść, chcąc nie chcąc, musiała. Choćby po to, żeby w ciszy posiedzieć wśród ludzi lub istot ludzi przypominających, uświadamiając sobie, że nie cierpi na tym ziemskim padole, żałosnej parodii miasta które kiedyś zamieszkiwała, sama. A gdzie najlepiej "zaszaleć", jak nie w barze pełnym rozwrzeszczanych istot maści wszelakiej? Tam więc skierowała swe kroki gdy uznała, że dłużej nie da rady i wyjść po prostu musi.
O dziwo, udało jej się nawet zawrzeć nową znajomość. Jej! Niesamowite osiągnięcie, szczególnie gdy ludzi unikasz jak ognia przez większość życia bo co jeśli ktoś będzie chciał cię zabić, albo, co gorsza, tobie nagle zachce się zabić kogoś? Z reguły wolała nie ryzykować, pakowanie się w tego typu kłopoty zdecydowanie nie było w jej stylu, w dodatku jak zaufać komukolwiek mieszkającemu tutaj? Tak naprawdę widziała we wszelakich, nawet najmniejszych, interakcjach międzyludzkich same minusy.

Tym razem, o dziwo, było inaczej, a w przypadkowo spotkanej w barze dziewczynie było coś takiego… zwykłego? Ratt podświadomie czuła się przy niej jakoś spokojniej i bezpieczniej, może ze względu na długie odcięcie od ludzi, a przez aurę jaka otaczała ciemnowłosą. Tak więc Rattus pozwoliła sobie zignorować stworzone przez samą siebie bariery ten jeden raz, przynajmniej do końca wieczora, skorzystać z nowej znajomości i pozwolić sobie pobawić się chociaż przez chwilę. Ostatecznie, nie miała tak naprawdę nic do stracenia.

Nigdy nie grała w bilard, ale z braku innych zajęć gra wydała jej się wyjątkowo interesująca i gdy poznana dziewczyna zaproponowała rozgrywkę, Rattus pokiwała głową z entuzjazmem. Choć jak się szybko okazało, ani jedna ani druga o bilardzie nie miały zielonego pojęcia, to Ratt sprawiało to tyle radości, że nawet przez myśl nie przeszłaby jej rezygnacja z gry. Chyba po raz pierwszy od pojawienia się na Desperacji czuła się, jakby nie miała się zupełnie czym martwić.
Gdy nadeszła jej kolej kiwnęła głową z uśmiechem, kątem oka obserwując poczynania nowo poznanej, która obróciła się w kierunku drących się przy barze mężczyzn, co Ratt skwitowała westchnieniem, bo osobiście zaczynali działać jej na nerwy. W końcu co za dużo, to niezdrowo. Wzrokiem wróciła do stołu, próbując skupić się na grze co w połączeniu z jej wątpliwymi umiejętnościami skończyło się tak, że nie udało jej się nawet trafić w białą kulę a kij wypadł jej z dłoni. Wspaniale.
Westchnęła ciężko.
- Okej, to zdecydowanie nie ma sensu - oznajmiła, odrywając wzrok od stołu w poszukiwaniu swojej towarzyszki, która akurat, o zgrozo, ruszała w kierunku tamtych drących się facetów. Tylko tego jej brakowało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.17 13:18  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Znajomy barman uśmiechnął się, kiedy tylko Yoshi poprosił o zostawienie całej butelki, a to wszystko, przez to, że znając go już jakiś czas, kiedy ten tylko poprosi o pozostawienie trunku przy nim, ten pozostawi sporo gotówki w kieszeni właściciela. Ale grzechem jest pić taki trunek z butelki, dlatego czym prędzej złapał za nią i wlał jej zawartość do szklanki, w której lód był już jedynie pod postacią malutkich kuleczek. Ze stukotem odłożył ją przed siebie, a w dłoń wolną złapał naczynie, by to zaraz wlać do gardła kolejną kolejkę, ty razem nieco cieplejszego alkoholu. Jakież to przyjemne było w jego odczuciu, kiedy wraz z kolejnym łykiem jego ciało nabiera lekkiego względu, maszerują po nim skromnie ciarki, a usta wykrzywiają mu się w grymasie procentów.
Lawirujący przed momentem papieros między jego palcami, zatrzymał się. Czerwony Król słuchając słów Okinawy, spoglądał na lekko przygiętego w kilku miejscach szluga, by zaraz umieścić go między ustami i tym samym sięgając jeszcze do kieszeni w poszukiwaniu srebrnej zapalniczki, odpalił swój niemiłosierny nałóg, by nakarmić zagłodzone myśli. Dym na moment objął niemal całą jego twarz, ale tak szybko jak się pojawił, tak też znikł, odsłaniając delikatnie jarzącą się końcówkę.
Słowa wypowiadanie przez mężczyznę nie były już teraz specjalnie interesujące. Czyżby cały urok, jego odważnej zaczepki pękł i rozsypał się wraz z zgaszonym przed momentem petem? Zaczynał mówić, to co zwyczajny mieszkaniec Desperacji. o standardzie tutejszych zasad życia, jak i o zapiciu się w trupa. Co prawda Yoshi przyszedł tutaj dokładnie po to, ale lepiej jest utopić się samemu w butelce dobrego alkoholu, niż w towarzystwie tak monotonnym i przeciętnym. Ale jeszcze nie miał go zamiaru przekreślać... Zwłaszcza kiedy jego wzrok spoczął na dość wyróżniającej się parze kobiet, które niezbyt umiejętnie starają się grać w bilarda.
Różniły się od siebie diametralnie, nie licząc tylko wzrostu. Jedna miała ciemne cienkie, a zarazem wyglądające na niezwykle delikatne włosy, które sprawiały wrażenie, że chce się położyć dłoń między nimi i jedyne co robić to z niezwykłą chirurgiczną ostrożnością gładzić je od czubka głowy, aż po sam ich koniec. Jej blada skóra podkreślała się wzajemnie diametralnie z jej włosami, rysując wszystkie odmienne szczegóły z nienaganną precyzją, jak choćby delikatnie zaróżowiałe policzki. Kiedy ich spojrzenia przecięły się, widział piwne ślepia, które w połączeniu z jej pozostałym wdziękiem, sprawiły, że te stają się głębokie jak najskrytsze i najciemniejsze jaskinie w obrębie Desperacji. Odziana w zwykłą niebieską spódnicę, która bardziej odznaczała się spośród wszechobecnego brudu i kurzu bardziej, niż się jej wydawało. Choć na dłuższy moment jego wzrok zatrzymał się na tym co pociągało go chyba w kobietach najbardziej, czyli piersiach. Uwielbiał kiedy są duże... Ale w tym przypadku, drobność jej ciała pasowała do niezbyt pokaźnych piersi, które nawet całkiem dobrze leżały w czarnym topie.
Zaraz to wzrok skupił na drugiej, równie młodej dziewczynie, która wydawała się chyba troszkę niższa niż jej znajoma. Widział jak ta, nieumiejętnie próbuje uderzyć kijem w bilę, sprawiając, że z jej drobnych dłoni wypadł drewniany patyk robiąc trochę huku w otoczeniu. Zdawać by się nawet mogło, że na moment wszyscy obecni w barze zawiesili na moment na nich swój wzrok.
Dziewczyna miała nawet długie włosy, które sięgały jej do skromnych ramion, a kolor ich był niczym śnieg, którego od bardzo dawna nie miał okazji zobaczyć. Od razu wspomnienia przemknęły mu przed szkarłatnymi oczyma, były tak białe... Iż jej blada skóra, wyglądała przy tym szaro, jak gdyby wziąć garść śniegu i popiołu, po czym cisnąć przed siebie, doglądając jak szarawe płatki wyróżniają się na tle czystej bieli. Z nich natomiast wyrastają niemal czarne poroże, a dopiero po chwili, kiedy ta uniosła głowę, zdał sobie sprawę, że jeden jest o wiele krótszy. Ale to niezbyt zdziwiło Yoshiego, któremu przez myśl przebiegło dość perwersyjne wykorzystanie ich... Momentalnie delikatnie uniosły mu się kąciki ust, ale nie zaprzestał doglądaniu dziewczyny. Dosłownie przeleciał ją całą wzrokiem, dochodząc do wniosku, że chętnie spędziłby noc z jedną i drugą.
Na ten moment zapomniał nawet o Okinawie, choć to trwało jedynie chwilkę, to jednak był niemal pewny, że ten podąży za jego zadumaniem i skieruje swe zmęczone oczy tam gdzie on. Czerwony Król, wzruszył ramionami i powiedział w jego kierunku.
-Wybacz, ale od towarzystwa męskiego, bardziej interesuje mnie kobiece. -nie musiał być długo namawiany przez instynkt by chwycić za butelkę, katanę i plecak. Dodatkowo prosząc o dwie dodatkowe szklanki i garść lodu do ich wnętrza. Wydmuchując kolejną chmurę dymu z płuc, uniósł się i skierował prosto w stronę stołu bilardowego. A kiedy tylko te zdały sobie sprawę, iż on nadchodzi, uśmiechnął się ukazując białe kły.
-Witam piękne Panie, być może przyda wam się mała pomoc profesjonalisty? -położył plecak, pokrowiec z ostrzem i oczywiście szklanki, wraz z butelką alkoholu na najbliższym stole. By to znów spojrzeć w ich stronę i dodać.
-A na przełamanie pierwszych lodów, kiedy ja będę demonstrować, proponuje Wam zwilżyć swoje delikatne usta w nawet niezłym trunku.-w dłoniach trzymał po jednej szklance uniesione na wysokość głowy, choć jedna odrobinę niżej, jak na teraz pustych, czekając na pozwolenie by napełnić je po barmańsku do połowy. Papieros dalej widniał w jego ustach, był jedynie lekko napoczęty, toteż nitka chwiejącego się dymu przełamywała jego twarz na dwie części, jego głos był delikatnie chrypliwy, lecz słowa bardzo dobrze zrozumiałe.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.17 23:57  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
- Ehe… Idzie.- Mruknęła kącikiem ust do swojej towarzyszki, ignorując fakt upuszczenia przez nią kija. Z wrażenia? Zabawna sprawa, naprawdę w tym miejscu wystarczyło zawiesić na kimś wzrok chwilę dłużej niż przepisowe pięć sekund po których “wpierdol masz gwarantowany”, by go do siebie przyciągnąć.
Echotale cmoknęła bezgłośnie gasząc wąskiego papierosa i dociskając przy tym na tyle mocno, by szklana popielnica z chrzęstem przesunęła się niebezpiecznie blisko krawędzi stołu.
Jeden krok… dwa…
Dziewczyna oparła wygodnie dłoń na kiju, układając na niej wygodnie policzek. Sprawiło to, że ciemne włosy odsłoniły fragment szyi z wyraźnie zaznaczonym nań śladem po starej ciętej ranie.
Z tej perspektywy nieznajomy wydawał się naprawdę interesującym towarzystwem na dzisiejszy wieczór. Szczególnie, że tak czy inaczej dziewczę planowało się ulotnić przed pierwszą większą zadymą. W końcu ktoś i tak by ją tu rozpoznał. Nie chciała wylądować przed Aequalisem przytargana za ucho przez pierwszego lepszego wiernego czy kapłana-misjonarza.
Podążyła wzrokiem wzdłuż jego ramienia, zatrzymując się na plecaku i broni, którą zrzucił przy najbliższym stoliku, by spojrzeć na szklanki z migoczącym w świetle starej jarzeniówki lodem.
- Alkoholu i modlitwy się na Desperacji nie odmawia. Obie te rzeczy są tu zwodnicze.- Stwierdziła przywołując na twarz jeden ze swoich standardowych uśmieszków. Unosząc zaledwie jeden kącik ust i mrużąc przy tym ciemne oczy, sprawiała wrażenie typowej bywalczyni tego typu instytucji. A przynajmniej taką miała głęboką nadzieję.
Wyprostowała się, gotowa dokonać handlu wymiennego. Jej kij w zamian za szklankę z trunkiem. Uczciwe prawda?
- Pomoc profesjonalisty jest zawsze w cenie. Ale może wpierw profesjonalista zdradzi jak mu na imię? Lub… jak go w tych okolicach wołają?- Założyła włosy za ucho.

Odwróciła się przy tym bardziej w stronę Rattus. No cóż, to z nią chciała spędzić trochę więcej czasu niż rozdzieli je zły i okrutny los. Męski dodatek w postaci miłego towarzystwa to wciąż był tylko dodatek.
- Co nam szkodzi wypić jedną czy dwie kolejki... - Uśmiechnęła się nieco bardziej… szczerze? Zupełnie jakby Echo naprawdę zależało na tym, żeby spędzić chwilę w nieco głośniejszym, może nieco mniej ułożonym towarzystwie niż zazwyczaj? Jej wzrok mówił “hej, nie martw się, będzie tylko zabawnie, nie niebezpiecznie”. Z jej nowej koleżanki biła siła, której ona sama mogła jej tylko pozazdrościć. Ten rodzaj życiowej mądrości, o której Echotale mogła tylko czytać bądź słuchać, zamknięta w kamiennych murach swojej własnej twierdzy. Ale tego wieczoru powinny odłożyć na bok całą odpowiedzialność czy poczucie obowiązku wobec czegokolwiek i po prostu się pobawić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.17 15:44  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
Jak się, ku ogromnemu niezadowoleniu Rattus okazało, jeden z siedzącej przy barze dwójki nawet nie potrzebował specjalnej zachęty by do nich podejść. Doskonale widziała, jakim spojrzeniem obdarzył je obie i w jednej chwili poczuła coś pomiędzy złością a zażenowaniem. Sama jednak nie pozostała mu dłużna i zaraz zlustrowała nieznajomego wzrokiem od stóp do głów w miarę, jak ten zmierzał w ich kierunku.
Chociaż podświadomie wiedziała, że nie może dać się zwieść i powinna jak najszybciej się oddalić, żeby nie wchodzić w interakcje z większą ilością ludzi, to z drugiej strony robiła się coraz bardziej ciekawa co z całego tego zamieszania wyniknie. Nieznajomy mężczyzna który właśnie się do nich zbliżał wyglądał co najmniej interesująco, a na widok niesionego przez niego alkoholu Rattus uśmiechnęła się pod nosem. Jeśli okaże się nudny, to przynajmniej trochę darmowej zabawy ma zagwarantowane.
Podniosła upuszczony przed chwilą, z wielkim i zupełnie niepotrzebnym hukiem, kij, po czym oparła go o stół przez cały czas nie odrywając wzroku od zbliżającej się do nich postaci. W duchu liczyła na to, że to jej nowo poznana koleżanka zajmie się zagadywaniem nieznajomego mężczyzny, jako że ona swój limit na dzień dzisiejszy wykorzystała. Przynajmniej, póki była trzeźwa.
Obserwowała z uwagą wszystko, co robił ich nowy towarzysz, a jej wzrok przyciągnęła broń, którą położył na stoliku obok.
Westchnęła cicho. To by było na tyle, jeśli chodzi o unikanie kłopotów. No cudnie, naprawdę tylko tego jej brakowało.
Kiedy tylko mężczyzna się odezwał musiała powstrzymać się od prychnięcia. W jakiś sposób od razu poczuła wobec niego ogromną niechęć, co z drugiej strony nie było niczym niezwykłym - niechęć odczuwała wobec większości spotkanych osób, a nowopoznana dziewczyna była po prostu wyjątkiem. W duchu przeklinała to, że nie zaprotestowała na czas, ale teraz przecież nie mogła go wygonić. Chyba.
Za to Margo najwyraźniej nowe towarzystwo zdecydowanie odpowiadało. Od razu wdała się w rozmowę nieznajomym, wyciągając z ust Rattus to, co powiedziałaby, gdyby w ogóle miała ochotę. Zgrabnie radziła sobie z nowoprzybyłym, pozbawiając szczurka tego obowiązku, za co Rat była jej niesamowicie wdzięczna. Co więcej, Margo wyglądała na bardzo zadowoloną z przybycia mężczyzny co ostatecznie wybiło Wymordowanej z głowy wszelkie protesty a nawet oddalenie się, na które przez chwilę miała ochotę. Coś w nieznajomym sprawiało, że Rat wolała zostać z nową towarzyszką na wszelki wypadek. Poza tym, Margo była pierwszą osobą z Desperacji z którą czas spędzało jej się całkiem przyjemnie i nie zamierzała tego zmieniać przez jednego natręta.

Uśmiech dziewczyny nieco ją uspokoił. Coś w niej sprawiało, że czuła się nieco bardziej bezpiecznie i nawet chciało jej się wierzyć, że może ten wieczór może nie skończy się tak źle, jak na wstępie założyła.
Kiwnęła głową w odpowiedzi na jej słowa, cały czas jednak niechętnie spoglądała na nowego towarzysza.
Nie odezwała się słowem, a jedynie posłusznie odeszła od stołu patrząc na mężczyznę z oczekiwaniem, ciekawa, czy naprawdę miał zamiar uczyć je grać, czy po prostu potrzebował pretekstu by podejść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.17 18:10  •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
W niecierpliwym oczekiwaniu na aprobatę ze ze strony dwóch kobiet, obserwował je lekkim spojrzeniem, tak by nie nadziać się na zbyteczną sytuację, iż zostałby zaraz zarzucony słowami, jaki to on jest perfidny i bezczelnie patrzy na nie swym wzrokiem. A choć czegoś takiego nie zauważył, to dostrzegł przez moment, jak obydwie zawieszają na ułamek sekundy dłużej swe bajeczne oczęta przy jego broni, którą tak uwielbiał spośród wszystkich jakie kiedykolwiek trzymał w dłoniach. A było tego sporo, wszystko zasługa jego długiego życia, co przekładane było na doświadczenie, a choć jego pamięć ulotna była, to w tym wszystkim ciało nie zapomniało jak trzymać choćby pistolet.
Zwrócenie uwagi na ten szczegół, spowodowało, iż jego myśli machinalnie chciały zareagować, ale przecież nie chciał wchodzić w nadchodzące do jego uszu słowo wypowiedziane przez Czarnowłosą, które były niezwykle trafne do zaistniałej sytuacji, a kiedy ta podkreśliła swoje słowa unosząc kącik ust na niewidzialnej nitce, zdał sobie sprawę, że nie mógł nawet marzyć o lepszym towarzystwie do dzisiejszej zabawy, a kto wie... Jeśli jego specyficzny urok zadziała, to będzie dzisiejszej nocy spał w towarzystwie dwóch pięknych dam.
Jego biały uśmiech rozszerzył się jeszcze bardziej słysząc aprobatę i czym prędzej położył szklanki na stoliku, tuż obok niego, łapiąc za butelkę alkoholu i wlewając jego zawartość tak by wypełniła połowę szklanki, tak by część lodu wystawała ponad poziom złocistego trunku. Łapiąc obydwie w zręczne dłonie, obrócił się na pięcie i zaczął iść w kierunku najpierw Czarnowłosej... Gdyż akurat tak wyszło, że była bliżej. W tym samym momencie uchylił skrawek ust.
-Moje imię? A czy do spędzenia czasu w dobrym towarzystwie potrzebne jest komuś imię? Hah! -zaśmiał się ku temu co wyszło z jego ust. Podał najpierw więc trunek trzymając go od spodu, by nieznajoma mogła pewnie chwycić go od góry, swą drobną dłonią i zaraz kierując się do Białowłosej.
-Ale chciałbym bardzo poznać Wasze imiona, więc niezbyt grzecznie było by pytać, ówcześnie nie podając swojego. -będąc tuż obok drugiej damy, również podał jej szklankę i czym prędzej wyciągając swoją rękę po kij do bilarda. Kierując się najbliżej pierwszej bili, zrobiwszy kilka kroków, posłał im swój uśmiech i lekko pochylił się nad stołem. Był lekko zaciekawiony, co o nim myślą, kiedy tuż obok białych głów, na policzki jak i reszcie ubrań gości wyschnięta krew, brud i tego typu niezbyt higieniczne przyozdobienia. Nie spodziewał się zastać takiego towarzystwa w tym miejscu, toteż niezbyt pomyślał o doprowadzeniu się do stanu wstępnie przystępnego.
-Moje imię to Ŷøshi, po prostu Yoshi. Nie szczycę się jakimś nazwiskiem, choć ponoć między plotkami, które pewnie są często przesadzone czy niezbyt prawdziwe, uchodzę za Czerwonego Króla. Śmieszny pseudonim, co? -spojrzał na to co znajduje się na stole, urywając na chwilę kontakt z kobietami. Od jego ostatniego pobytu tutaj, ktoś znalazł jedną bilę i teraz brakowało jedynie trzech by skompletować mniej więcej cały sprzęt do poprawnego grania. Na stole w tym momencie znajdowały się też identyczne kulki, które robiły za krzywe odbicie. Innymi słowy, były dwie całe żółte jedynki, lecz klienci znaleźli metodę by je odróżnić. Ktoś jakąś farbą czy czymkolwiek nakreślił biały spód i górę bili, sprawiając, że ta mniej więcej jest taka jak powinien być jej odpowiednik czyli dziewiątka, przez pół pomalowana na żółto, lecz na czubkach biała.
Niezbyt robiło różnicę, których w tym momencie na stole brakowało, bo przecież liczyła się zabawa w towarzystwie, raczej nie zamierzali rywalizować tutaj, o nie wiadomo co. Ale pewnie i w z tym problemem udało by im się znaleźć jakieś wyjście. Mający jedną bilę pierwszą z brzegu, a była to akurat pełna czerwona trójka, którą miał zamiar użyć jako białej. Złapał za prawie sam koniec kija (ten grubszy), rozłożył dłoń na stole, palec wskazujący zgięty, tak by robił za jedną nogę swego rodzaju podstawki. Kciuk delikatnie zgięty, położony na nim kij, który opiera się również o palec wskazujący.
Nachylił się jeszcze bardziej, zmrużył ślepia.
-Czy mogę poznać teraz Wasze imiona? Zaczynając od Ciebie... -widać było, że jego wzrok spoczął momentalnie na Białowłosej.
-Wydajesz się być, lekko zaniepokojona moją bronią. Ale zapewniam, nie masz się czego bać. Postawiłem ją tutaj, bo przecież każdy mógłby by mi ją ukraść gdyby leżała samotnie przy barze. A jest dla mnie nie ukrywam bardzo ważna. -momentalnie wrócił do skupienia nad wycelowaniem i nie minęła sekunda, kij w jego ręku zaczął się przesuwać w przód i tył, ale! Jeszcze nie musnął nawet w najmniejszym stopniu pseudo białej kulki, odmierzał użycie siły, aż nagle bump! Delikatnie pchnął i ta potoczyła się pchając znajdującą się nieopodal bilę, a właściwie muskając jej kant, by ta wpadła do znajdującej się na środku, prawej ściany, dziury... Ta wpadła, lecz bila dalej toczyła się, zmieniają delikatnie swój tor przez poprzednie zetknięcie się z jedną z rozgrywanych kul, docierając do końca, pchając prawie ostatkiem sił ścianę bili. Ta przeturlała się dwa razy i zatrzymała na kancie.
-No i oczywiście, potrzebuje tej katany, po to by się bronić. Gdyby takie dziewczyny dorwały mnie w ciemnym zaułku, jakie miałbym szanse bez niej. Pewnie pokonałybyście mnie w mgnieniu oka, hah! -zaśmiał się krótko, rzucając lekkim zwyczajnym żarte, tak by rozluźnić jeszcze bardziej towarzystwo, a być może nawet zapewnić by te nie czuły się zagrożone, zarazem bezpiecznie w jego towarzystwie.
-To jak będzie? Zdradzisz mi swoje imię? -wyprostował się. Kij zsunął się z dłoni na ziemię, uderzając grubszą częścią, która zakończona była gumą. Podłoże drgnęło, a bila która nie miała zamiaru wpaść, nagle drgnęła i zsunęła się z kantu, wpadając do środka. Pociągnął w tym momencie większy haust powietrza, zarazem i papierosa. Wydmuchując po chwili chmurę dymu, zakrywającą delikatnie jego twarz. Uśmiechnął się również po raz kolejny, dodając jeszcze na zakończenie.
-Która z Was chciałaby nabrać pierwsza praktyki, a później przejdziemy do zasad gry. -Czerwony Król, był dzisiaj prawdziwym sobą. Tym niezbyt morderczym i skorym do przemocy, a zarazem delikatnym i chcącym się zabawić leniwcem... W zasadzie był również ciekaw, jak to własnie jemu pójdzie, wtedy kiedy nie ma jego Alter Ego, które wydaje się teraz jedynie biernie doglądać wszystkiego... Być może śmiejąc się z jego nieumiejętnego podrywania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Bar - Page 37 Empty Re: Bar
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 37 z 52 Previous  1 ... 20 ... 36, 37, 38 ... 44 ... 52  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach