Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 11.05.20 23:53  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  Pytanie było na tyle niespodziewane, że Lazarus musiał wykonać przyspieszony rachunek sumienia, cudem tylko powstrzymując się przed gwałtownym przystanięciem w miejscu. Czyżby łowca poczuł się na tym terenie zbyt pewnie, że Aurich coś zauważył? Odwrócił nieco głowę, by móc na niego spojrzeć, w nadziei, że wyczyta coś z jego twarzy. Może i Boris nie miał skrupułów, by donosić na swoich, ale na pewno nie miał zamiaru wydać Kevorkian.
  Wojsko w odróżnieniu od ich przywódcy na pewno nie będzie innych głaskać po głowach i wyniesie z bratania się z wrogiem konsekwencje.
Podejrzewasz, że włóczę się hobbystycznie po twoim ogrodzie czy może, że próbuję podprowadzić twoją kozę, co? – odparł, wiedząc, że innym razem bawiłby się o wiele lepiej, mogąc wytykać mu, że wie o jego kłamstwie – Nie bywałem. Wybrałem ten ogród właśnie przez kozę. Taki punkt charakterystyczny. Zapraszasz mnie częściej?
  Wchodząc do mieszkania upewnił się, że drzwi pozostaną otwarte i to nie tylko uchylone czy niedomknięte, a właśnie otwarte na oścież. Przyblokował je ostentacyjnie leżącym w pobliżu przedmiotem. Musiał mieć bezpieczną drogę ucieczki, gdyby nie wszystko jednak poszło tak, jak powinno. Po samym wnętrzu poruszał się z dłonią na kaburze broni, początkowo obchodząc wszystkie potencjalne zakamarki, w których mógłby ukryć się jakikolwiek inny przeciwnik.
  Dom jednak wyglądał na pozbawiony jakiejkolwiek zasadzki. Przynajmniej pozornie. Nie wyglądało też na to, by ktoś cokolwiek w jego wnętrzu zmieniał. Akurat to by zauważył - przyzwyczajony do odszukiwania najmniejszej zmiany, bo za nią zwykle kryła się próba ukrycia przed nim żarcia.
Wydaje mi się, że lepszym pomysłem będzie jeżeli tę kawę dostanie ktoś z jej przyjaciół.
  Odmówił nie tylko z powodu braku zaufania i niechęci do bycia otrutym. Oparł się plecami o pobliską ścianę, nadal w zasięgu wzroku Majora, jednak ostrożnie dobierając takie miejsce, by uniemożliwić strzelenie do niego przez otwarte drzwi, bądź którekolwiek okno.
  Przeniósł ciężar ciała na zdrową nogę.
Nie spoufalaj się z łowcami. Ona to zrobiła i z tego powodu zginęła. Nie żebym ci groził, ale przyznasz, że w takim wypadku oferowanie tej kawy łowcy, mogłoby się jej nie spodobać.
  Powędrował wzrokiem za spojrzeniem Auricha i natrafił na ścienny zegar, a nie na karton rzeczy, które powinien gdzieś tu dostrzec. Odchrząknął ponaglająco. Nie żeby nie spodziewał się oszustwa ze strony mundurowych.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.20 0:42  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  Jej sen trwał nieprzerwanie. Śniła o świeżych i cudownych zwłokach, jeszcze może nawet nie do końca ostygłych. Śniła również o błysku skalpela w dłoni i sterylnym pomieszczeniu, które już lata temu ogłosiła swoim prywatnym królestwem.
  Czar prysł wraz z pierwszymi odgłosami dochodzącymi zza zamkniętych drzwi. Zawsze miała lekko sen, lecz teraz, gdy wspomnienia z wyspy wciąż się nie uspokoiły, w rwący ból szarpał ramieniem, wystarczał odgłos mysich kroków, by postawić kobietę na nogi.
  Z niezadowolonym pomrukiem odnotowała moment, w którym sen zniknął na dobre, zastąpiony niezbyt przyjemną rzeczywistością. Wciąż z trudem poruszała ramieniem i niezbyt komfortowo stawiała kroki. Gdy zsunęła stopy na ziemię i wstała z łóżka, przysługa koszulka, w której zwykła spać opadła do połowy ud, przesłaniając ciemną bieliznę.
  Przetarła twarz dłońmi i sprawdziła stan oplatających rany bandaży, chwilę później naciskając klamkę. Idąc korytarzem, zachowała ciszę. Nie dlatego, że tak kazało przeczucie. Była zwyczajnie zmęczona.
  Wciąż jeszcze przecierała powieki, gdy stanęła w salonie z dwoma mężczyznami, których zdecydowanie nie spodziewała się zobaczyć w swoim domu o tak wczesnej godzinie.
Która była? Ledwie siedemnasta, prawie ranek.
  – Mogę wiedzieć, dlaczego tłuczecie się po domu? Niektórzy próbują spać – Głos wciąż miała lekko ospały, wzrok delikatnie zamglony. To jednak nie przeszkodziło jej w uznaniu sytuacji za całkowicie normalną. Więcej nawet – z dłonią wspartą na biodrze zmierzyła swoich "gości" ciętym spojrzeniem, jakby rzeczywiście największym problemem było to, że ją obudzili.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.20 17:22  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
To ani moja koza, ani mój ogródek, ale mam wrażenie, że sporo wiesz o tym miejscu — stwierdził tylko; słowne przepychanki było mu w niesmak. Skoro upierał się, że wcześniej tutaj nie bywał, Major nie miał zamiaru dalej drążyć tego tematu.
  Mężczyzna miał szczęście - Rokuro nie zależało na tym, by zapędzić go w kozi róg, więc nie protestował, gdy ten profilaktycznie pozostawił drzwi otwarte na oścież. I tak planował przewietrzyć mieszkanie przed powrotem Mayhem do domu. Czuć było w nim zapach papierosów, który najwidoczniej osiadł się na każdym meblu w tym sporym metrażu.
  Nie nalegał, gdy mężczyzna odmówił gościnny i wytknął mu ograniczenie kontaktu z łowcami dla własnego dobra.
  — Gdyby aż tak bardzo mi na tym zależało, nie skontaktowałbym się z tobą bez zgody przełożonych.
  Nie uprzedzając go o swoim zamierzeniu, przeszedł do salonu i wrócił z pudłem. Było ciężkie. Katany trochę ważyły. Pozostawił go na stole.
  — Przejrzyj zawartość, a potem odpowiedz mi, kiedy i w jakich okolicznościach umarła Saiyuri.
  Nie spuszczał wzroku z Lazarusa. Powstrzymał się nawet przed mrugnięciem, a przynajmniej do momentu aż w kuchni nie pojawiła się prawowita właścicielka domu, której zakłócono spokój.
  — Mayhem? — Brwi Auricha powędrowały ku górze. Był przekonany, że kobieta obecnie przebywała na dyżurze w szpitalu. Choć to nawet nie jej obecność wywołała u niego zakłopotanie, a ten strój. Nawet w takim wydaniu żaden znany mu komplement nie oddałby w pełni jej urody. — Wybacz, nie przypuszczałem, że jesteś w domu — przyznał, śląc ku niej najbardziej przekonujący, a przy tym głównie przepraszający uśmiech, na jaki było go stać, biorąc pod uwagę ograniczoną ekspresje twarzy. Nie wiedział, jak mógł nie zauważyć jej obecności. — Proponowałem naszemu gościowi kawę, ale odmówił. Może ty się skusisz? — zapytał ostrożnie; podobnie jak on miała lekki sen i nie zasypywała szybko. A teraz, gdy widziała, że ich dwójka (w tym być może całkiem obcy jej mężczyzna) przebywała pod jej dachem, z pewnością nie będzie mogła znowu zanurzyć się w objęciach Morfeusza. Jak mógł być aż tak nieostrożny...
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.20 19:21  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  Wiedział sporo, podobnie jak o tysiącu innych ulubionych miejsc w Mieście, ale nie podzielił się tym z Aurichem. Żołnierz nie wydawał mu się odpowiednią osobą do posiadania wiedzy o takich rzeczach. Póki co wystarczyło mu to małe ukłucie dumy, gdy przyznał, że to nie jego zwierzę znajdowało się w ogrodzie.
  Zirro należał do Lazarusa, a skoro wojsko odebrało mu możliwość życia na powierzchni to niech chociaż przyjaciela mu nie odbiera.
  Nie umknęła uwadze łowcy wzmianka o przeprowadzeniu tej akcji bez porozumienia z przełożonymi, choć wątpił w prawdziwość tej informacji. Mimo że sam był tutaj bez wiedzy przywódczyni czy nawet właścicielki reszty rzeczy.
  Dopadł pudła z prędkością błyskawicy, jakby na te kilka kroków nagle zapominając o bólu w zranionej nodze, co po chwili sprawiło, że ten uderzył z podwójną mocą. Boris syknął głucho i zanurzył dłonie w przyniesionym kartonie. Rozrzucił jego zawartość na boki, ryjąc w niej jak dzik w żołędziach - tak naprawdę liczyła się przecież tylko jedna z tych rzeczy.
  Wyciągnął w końcu wilczą maskę, zaciskając na niej palce, jakby ta zaraz miała zostać mu znowu odebrana.
Podejrzewam, że umarła niedługo po tym jak wam zaginęła – stwierdził, bardziej zainteresowany upewnieniem się czy zadrapania na wilczym pysku, których przecież wcześniej tu nie było, nie przebiły się na drugą stronę – Nie znam dokładnego czasu. Nie znaleźliście jej przepustki? Kiedy dołączasz do Łowców, musisz się jej pozbyć. Ze względu na lokalizator.
  Wcale nie chciał mu o tym opowiadać, a aktualne słowa pozbawione były wcześniejszej pewności siebie. Jakby łowca chciał to wszystko jak najszybciej z siebie wyrzucić i więcej do tego nie wracać. Nic dziwnego, skoro czuł się zdradzony.
Nie przeżyła przemiany w łowcę, ale sporo osób przy tym umiera, więc to nic dziwnego. Jej... aktualny stan to najwyraźniej pomysł moich towarzyszy. Niektórzy są nieco... popierdoleni. Najwidoczniej uznali, że nawet mimo tego niepowodzenia, Saiyuri nadal jest jedną z nas, więc przysłuży się organizacji. Nawet w kawałkach.
  Podniósł na Majora wzrok zbitego psa, na szczęście ukryty za maską. To brzmiało jeszcze gorzej niż w jego myślach i to nie tylko dlatego, że nie określił swoich braci słowem "ekscentryczni".
Nie Mayhem tylko Saiyuri, słuchaj co mówię – warknął niezadowolony, skupiony wyłącznie na swojej zdobyczy, w której mieszał już tak głośno, że zdążył zagłuszyć pojawienie się pani domu.
  Zmienił się jednak ton głosu Auricha, jakaś irytująca maślana nuta jeszcze bardziej zirytowała Lazarusa i podniósł w końcu łeb, by spojrzeć najpierw na Mayhem, później przypadkiem na opatrzone ramię, a następnie przesunąć wzrok ostentacyjnie na bandaż na jej udzie.
  Boris zamarł w bezruchu, nie wiedząc co powinien zrobić. Walczyły w nim dwa wilki. Jeden przekonywał go, że katana pewnie aż tak dużo od maczety się nie różni i powinien w tym momencie, korzystając z zamieszania skrócić mężczyznę o głowę. Drugi wilk był już dwulicowy i twierdził, że powinien powiedzieć Mayhem, że z tym bandażem na nodze wygląda jak Naruto, bo lepszej okazji do tego już nie będzie.
  Czy powinien również udawać, że to wszystko jest sytuacją najnormalniejszą na świecie?
No pewnie, pijcie kawę beze mnie. Ja sobie popatrzę – obraził się, wbijając spojrzenie w ranne i zaspane zombie, jakby oczekując, że zaraz zaprzeczy temu, że Aurich tu mieszka.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.20 19:43  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  Dotknęła dłonią czoła, wyglądając jak matka załamana kolejnym zbitym wazonem. W rzeczywistości chciała dyskretnie sprawdzić temperaturę, b dreszcze zaczynały powoli trząść jej ciałem. Czuła się słaba i zdecydowanie jak całkiem inna osoba. Miała w zwyczaju kroczyć dumnie korytarzami prosektorium i nie przejmować się absolutnie niczym, a tymczasem miała wrażenie, że byle podmuch mógłby złamać ją wpół.
  Złapała za koc przewieszony przez fotel i zarzuciła go na ramiona, szczelnie okrywając odsłoniętą sylwetkę. Nie chciała, by spoglądali na bandaże, czuła się wówczas jeszcze gorzej. Nie spadła na ziemi tylko dzięki kipiącej we wnętrzu złości.
  – Też nie przypuszczałam, że będę w domu – zaczęła, podchodząc powoli do Auricha. Stanęła na palcach i pocałowała go krótko w policzek. Niedawno wrócili z wyspy, a ona nie skończyła jeszcze swojego okresu separacji, toteż wolała nie narażać mężczyzny na żadne choróbska, które wciąż mogły tkwić w jej organizmie. Przemknęła też obok Lazarusa, mierzwiąc mu włosy krótkim ruchem dłoni.
  – Zajmę się kawą. Skoro już wparowaliście bez zapowiedzi, to równie dobrze mogę się sprawdzić jako gospodarz i dobrze o was zadbać. Może jesteście głodni? Nie będę gotować, bo lubię swoją kuchnię i nie chcę zobaczyć jej w płomieniach, ale możemy coś zamówić – Sporo mówiła, ale głównie dlatego, że słowami chciała zamaskować kiepski stan. Już wcześniej wyszła z założenia, że jeśli zajmie ich myśli czymś innym, to nawet nie przyjdzie im do głowy rozpoczęcie tematu samopoczucia lekarki.
  Ekspres do kawy pstryknął. Sama Mayhem podeszła do lodówki, wyciągając ze środka schłodzoną puszkę gazowanego napoju, który po kilku krótkich sekundach wylądował przed Borisem. Przez cały czas koc ciągnął się za nią jak peleryna, dając trawionemu dreszczami ciału choć zdawkową ilość ciepła. Co to w ogóle miało znaczyć? Jeszcze kilka godzin temu nie czuła się aż tak źle.
  Paradując między salonem i kuchnią utykała delikatnie. Dokładała jednak starań, by nie zwracać na siebie zbędnej uwagi.
  – Mogę poznać powód tego spotkania? Z całego miasta akurat waszej dójki nie spodziewałam się zobaczyć razem – wzruszyła bezwiednie ramionami. Spodki dwóch parujących kubków kawy wylądowały na stoliku w salonie. Sama Kevorkian usiadła idealnie na samym środku kanapy, czysto profilaktycznie chcąc odgrodzić od siebie obu mężczyzn. Wolała mimo wszystko zapobiec sytuacji, w której kanapa splamiłaby się krwią.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.05.20 22:19  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
Mają specyficzne upodobania, podobnie jak naukowcy, przemknęło mu przez myśl, ale wsłuchiwał się w tyradę Łowcy bez żadnych wtrąceń. Nie rozumiał wielu rzeczy. Saiyuri współpracowała z Łowcami? Została sprawdzona, a może oddała się dobrowolnie w ich ręce, by stać się jedną z nich? Chciał zapytać, ale intuicja podpowiadała mi, że Lazarus - albo znowu udzieli mu zagadkowej odpowiedzi albo nie odpowie wcale.
  — Oboje dobrze wiemy, że przepustka nie wskazuje rzeczywistej daty jej śmierci — stwierdził, ale miał coraz większy mętlik w głowie. Przede wszystkim na pewno nie miał zamiaru przedstawiać Saiyuri w oczach przełożonych jako zdrajczyni narodu, której należy się wieczne potępienie. Kurayami zasługiwała na godny pochówek i miał zamiaru jej takowy zagwarantować, możliwe spekulacji zachowując dla siebie. Nie pozwolił, aby słowa nieznajomego omamiły jego umysłu, a pojawienie się Mayhem skutecznie mu to ułatwiło.
  Gdy do niego podeszła, musnął w przelocie jej ciepłe czoło, wykrzywiając usta w przyjemniejszym uśmiechu, ale gest wykonany przez nią w kierunku Lazarusa sprawił, że w Aurichu znowu zostały zasiane ziarno wątpliwości. Sprawdziły się jego obawy, a raczej najgorszy z scenariuszy, który narodził się w jego głowie po tym, jak dostał smsa od mężczyzny z adresem mieszkania dr Kevorkian – Mayhem narażała swoje życie utrzymując bliskie stosunki z Łowcą. Na razie jednak jakiekolwiek przemyślenia pozostawił dla siebie.
  Mayhem ledwo trzymała się na nogach. Była wystarczająca rozdrażnienia. Nie dziwił się jej w cale. Chciała w końcu wypocząć. Nie chciał pogłębiać tego stanu jeszcze bardziej. Zapomniał też - a jakże, że jego kwarantanna (po konsultacji z medykiem) była krótsza niż ta kobiety, gdyż nie odniósł żadnych poważnych obrażeń, przebywając na wyspie, czego nie mógł powiedzieć tego samego o pani doktor. Nie sądził jednak, że rany, które odniosła, nadal dawały się tak bardzo we znaki.
  Chciał ją zatrzymać, poprosić, by usiadła, ale wiedział, że napotka jedynie dezaprobatę w jej spojrzeniu, a gęstniejąca z minięty na minutę atmosfera zmieni jeszcze bardziej swoją objętość. Obserwował zatem w milczeniu, jak Mayhem krząta się po kuchni, w pełni gotowości, na wypadek gdyby nagle się zachwiała i upadła. Dopiero, kiedy usiadła odczuł ulgę. Stanął w drzwiach do salonu, wpuszczając do pomieszczenia Lazarusa, jeśli ten zechciał spocząć.
  — To długa historia. Mówiąc w skrócie: Lazarus miał coś, co chciałem odzyskać, a ja miałem coś, co w pewnym stopniu należało do niego. Spotkanie zatem było nieuniknione. — Na razie pominął istotne fakty, a głównie ten najważniejszy - obecność głowy Saiyuri w ogrodzie.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.20 19:27  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  Nie wiedział skąd pojawił się pomysł, że powinien znać się na tak szczegółowych opcjach przepustki, mimo że przed chwilą sam mu powiedział, że Łowcy urządzeń się pozbywają i nie jest to coś z czym obchodzą się na co dzień. Aurich zdecydowanie go przeceniał. W odpowiedzi rzucił mu tylko wzruszeniem ramion.
  Zlekceważyć nie mógł już ich powitania. Znalezienie sobie przez Mayhem gacha, a co gorsza - sprowadzanie go do domu, mogło pozbawić Lazarusa całkiem wygodnej kryjówki, jeżeli miałby się po niej kręcić ktoś obcy i to ktoś komu łowca nie ufał.
  Póki co musiał jakoś w miarę subtelnie wybadać czy wojskowy na pewno tu mieszka czy jest tylko z doskoku. Jedno było pewne. Boris miał wybitnego pecha, że wybrał akurat to mieszkanie na dokonanie wymiany. Wyrzutów sumienia nie zagłuszyło nawet przyjacielskie potarganie mu włosów, choć zwabiony dotykiem, mimowolnie odwrócił głowę w kierunku idącej do kuchni Mayhem.
A ciebie kto tak urządził? – spytał bez żadnego wyczucia, przyzwyczajony, że to zazwyczaj on w tym mieszkaniu był kimś, kogo ostatnie życzenia w postaci odpowiedniego smaku chrupek należało spełniać inaczej ducha wyzionie lada moment.
  Aurich nie wyglądał na zdziwionego jej stanem, więc Boris profilaktycznie spojrzał na jego dłonie, by upewnić się, że nie ma na kłykciach żadnych siniaków wskazujących na to, że to on jest sprawcą. Ku swojemu niezadowoleniu musiał niestety uznać ten trop za fałszywy.
  Pytanie łowcy czy będzie coś jadł, było bezcelowe, bo zeżarłby wszystko co znalazłoby się w zasięgu wzroku, więc ewentualny wybór zamówionego żarcia pozostawił wojskowym, zupełnie jakby nie było nic dziwnego w fakcie, że siedział tutaj z dwójkom wrogów.
  Zgarnął puszkę ulubionego napoju i ruszył za resztą, w międzyczasie ściągając maskę od Spectre z pyska i przesuwając ją na łeb. Z kliknięciem metalu i cichym sykiem otwieranego napoju wparował do salonu, niemal wlewając w siebie połowę zawartości.
  Nie mógł patrzeć na mizerny stan Mayhem, mimo że od razu rozwalił się obok niej na kanapie. Nie wiedział co mogłoby go poprawić, bo na pewno nie przyjmował do wiadomości tego, że najlepszy byłby święty spokój.
Trupa chciał odzyskać – sprostował słowa Auricha, najwidoczniej nie widząc nic złego we wtajemniczaniu Mayhem w szczegóły – Po nocach do mnie wypisywał żebym mu go przyniósł.
... z telefonu mojej współlokatorki, nazywając mnie dziwnymi zdrobnieniami - dodał w myślach, uznając jednak, że nie ma co szargać opinii godnego kochanka dla Mayhem.
  Zaraz jednak doznał olśnienia. Kevorkian lubiła trupy!
Nadal jest w ogródku. Chcesz go zobaczyć? – spytał podekscytowany, nadal rządząc się głową Saiyuri, mimo iż formalnie już nie należała do niego.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.05.20 21:59  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  Gdy znalazła sobie już wygodne miejsce na kanapie, szczelniej otuliła ciało kocem. Dreszcze coraz mocniej wstrząsały jej organizmem, lecz wydawała się niewzruszona, jak zawsze profesjonalna. Ostatnim czego teraz potrzebowała były pytania.
  Musiała więc grać na zwłokę.
  Telefon wylądował w jej rękach. Ekran rozświetlił się chwilę po odblokowaniu, ukazując oczom kobiety odpowiednią aplikację z różnymi restauracjami. Niczego jednak nie wybrała. Urządzenie wylądowało w rękach siedzącego obok Lazarusa. Mayhem czasami czuła się przez niego jak matka, która musi zająć uwagę niesfornego dziecka czymś innym, niż rozmową dorosłych.
  Już chciała odpowiedzieć Aurichowi, lecz wtedy Boris znów zabrał głos. Brwi kobiety ściągnęły się ku sobie w konsternacji, gdy przeskakiwała wzrokiem od jednego mężczyzny do drugiego.
  – Chciałeś odzyskać zwłoki? – odezwała się w końcu, lustrując Rokuro wzrokiem.
  I nie powiedziałeś mi o nich ani słowa?
  – Do kogo należą? – dodała, nie czekając na odpowiedź do poprzedniego pytania. Wsunęła palce w miękkie włosy, odgarniając kilka zbłąkanych kosmyków z twarzy. Była nienaturalnie blada i wyraźnie zmęczona, lecz cały czas mówiła z typową dla siebie werwą.
  Poklepała wolne miejsce na kanapie, zachęcając Majora do jego zajęcia.
  – To pamiątki z wyspy. Sama nie wiem, czym było to coś, co nas zaatakowało – wzruszyła ramionami. – Z przyjemnością rozbiorę tego potwora na części, gdy będziemy mieć odpowiedni ekwipunek na taką wycieczkę. A zwłoki chętnie zobaczę, ale za chwilę – Przemknęła dłonią po bandażu okrywającym udo. Rana wciąż piekła, wciąż utrudniała jej chodzenie, choć nie była tak uporczywa, jak ramię, z którego oderwano płat mięsa. Już teraz rozważała jak zakryć paskudną bliznę, która niewątpliwie pojawi się na ciele. Może kolejnym tatuażem?
  – Rokuro, mógłbyś podkręcić klimatyzację? – zapytała niespodziewanie, znów naciągając koc. W międzyczasie przejęła telefon od Łowcy i wysunęła go w kierunku wojskowego, by i on wybrał sobie coś do jedzenia. Skoro już wdali się w dyskusję, to równie dobrze mogli coś zjeść.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 0:52  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  Zmarszczył brwi, kiedy Lazarus przedstawił Mayhem przebiegł ich znajomości, chociaż jego wersja wydarzeń zdecydowanie różniła się od faktycznego stanu rzeczy. No tak, przeciwieństwie do niego, Łowca nie musiał silić się na żadne subtelności. Ekscytacja, która pobrzmiewała w jego głosie sprawiła, że na skórze Auricha powstała reakcja pilomotoryczna, chociaż za ten efekt najprawdopodobniej był odpowiedzialna niska temperatura w salonie, niemniej jednak poczuł zalążek wstrętu adresowaną ku intruzowi. Ale nie przerwał mu jednak ani razu.
  Zaczął skrycie wierzyć, że mężczyzna miał swój udział w oszpeceniu ciała Saiyuri, albo bezpośrednio w jej śmierci. W takim wypadku powinien go aresztować, ale jak wytłumaczyć okoliczności przełożonym? Poza tym nie chciał narażać Mayhem na niebezpieczeństwo. Nie wiedział do czego zdolny był właściciel czerwonych oczu, ale z pewnością miał charakteru potulnego baranku, skoro zachowywał się z takim wyrafinowaniem i nawet z okaleczoną nogą mógł stanowić zagrożenie.
  — Saiyuri Kurayami. Lekarz w oddziale hycli — zaprezentował krótko denatkę, bo w tej chwili tożsamość zwłok nie miała większego znaczenia. Nie wiedział nawet, czy obie kobiety miał ze sobą jakikolwiek kontakt przed tymi wszystkim tragicznymi wydarzeniami. — Nie spodziewałem się, że Lazarus dostarczy mi jej zwłoki, a właściwie samą głowę. Nasza umowa obejmowała głównie informacje na temat jej obecnego położenia — streścił Mayhem przebieg wydarzeń ze swojej perspektywy, jednocześnie spełniając jej życzenie. Podkręcił klimatyzacje, po czym usiadł obok, ale nie przyjął od niej telefonu. Widok głowy Saiyuri skutecznie odebrał mu apetyt. Jedynie na co miał teraz ochotę to kawa i… papieros. — Nie jestem głodny, ale ty powinnaś coś zjeść.
  Domyślał się, że wzmianka o trupie wyzwoliła w Mayhem dodatkową energię do działania, ale w swoim obecnym stanie powinna postawić przede wszystkim na swoje zdrowie, nie zaprzątając sobie głowy innym sprawami. Pozbawiona tułowia część ciała Saiyuri, choć był ważnym elementem w sprawie jej zaginięcia (jak nie najważniejszym) i dotychczas śledztwem priorytetowym, mogła jednak zaczekać.
                                         
Aurich.
Generał Eliminatorów
Aurich.
Generał Eliminatorów
 
 
 

GODNOŚĆ :
Rokuro Aurich


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 1:59  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  Aplikacja do zamawiania żarcia od razu pochłonęła całą jego uwagę. Co prawda nie potrafił przeczytać nazw dań, ale liczyły się przecież tylko zdjęcia przedstawiające oferowane potrawy i czerwony trójkąt w rogu oznaczający, że żarcie będzie tańsze lub będzie go więcej. Tego też nie odróżniał, ale czasem ta ruletka się udawała.
Same oceaniczne robaki – rzucił ze wstrętem, przewijając ofertę owoców morza i przeskakując do sushi – I naleśniki z wodnej trawy.
  Nienawidził japońskiego żarcia, a jak na złość non stop na nie trafiał. Był święcie przekonany, że poza krewetkami nie spotka go tu nic bardziej odrażającego, ale trafił na jakąś rybę. Nadal miała oczy.
  Mina zrzedła mu od razu. Szybko przerzucił kategorię.
  Blade, jasne mięso w jakiejś potrawce. Poczuł jak ślina napływa mu do pyska i to wcale nie z głodu. Automatycznie poczuł zapach formaliny, a w tle usłyszał jej imię, które skutecznie oderwało go od ekranu.
Teraz jej położenie jest o wiele lepsze – mruknął, wcale nie mają na myśli jej obecnego pobytu na ogrodowej ławce, a fakt, że nie zostanie żadnym trofeum w łowczych norach – Nie wiedziałem czy uwierzysz mi na słowo. Ja bym nie uwierzył.
  Lubił Saiyuri, ale o tym nie musiał nikt wiedzieć. Zwłaszcza pozostała dwójka. Powielający się schemat wojskowej w kitlu, która łowcę tak chętnie dokarmiała i która tak marnie skończyła, wcale nie był mu na rękę. Zwłaszcza, że wcale nie miał pewności czy nie zginęła przez niego, a każdy wyobrażany przez siebie scenariusz był coraz to gorszy i obarczał go coraz to większą winą.
  Nadal wahał się nad wyborem żarcia, o wiele dłużej niż zawsze. Wybrał w końcu jakąś podróbę lazanii czy innego zapiekanego makaronu upewniając się, że żadnego mięsa w niej na oczy nie zobaczy i wcisnął plus przy dodatkowym serze do oporu. Dopiero wtedy oddał telefon.
Jakiej wyspy? – zainteresował się, a ślepia błysnęły mu chciwie.
  Nie podejrzewał Miasta o jej posiadanie, a w dodatku z czymś, co poharatałoby człowieka bardziej niż nieułożony jamnik.
  A więc Desperacja, a to znaczyło, że Mayhem mogła wskazać mu miejsce stacjonowania tam wojska. Jeżeli coś ich zaatakowało to z pewnością znajdzie tam sporo łusek, a jeżeli mu się poszczęści to i inny porzucony przez żołnierzy sprzęt. Może sporo warty, może nawet tyle, że uda mu się kogoś spłacić.
Opowiedz o wyspie. Dasz mi współrzędne? – niemal zażądał, jeszcze przekonany o tym, że była tam bez Auricha.
  W końcu on nie wyglądał na tak przetyranego.
                                         
Lazarus
Dezerter
Lazarus
Dezerter
 
 
 

GODNOŚĆ :
Boris Nikołajewicz Azarow; Lazarus bądź po prostu — Łajza


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 3:20  •  Mieszkanie numer 34 - Page 2 Empty Re: Mieszkanie numer 34
  – Saiyuri nie żyje? – zdziwiła się wyraźnie, przypatrując Majorowi z uwagą. Wiedziała, że nie żartował, choć do ostatniej chwili szukała w jego obliczu śladów rozbawienia. Miała nadzieję, że za chwilę jego usta rozciągną się w uśmiechu, a on sam przyzna, że dała się nabrać.
  Nie zrobił tego.
  Umilkła, pozwalając obu mężczyznom kontynuować rozmowę. Sama pogrążyła się w chwilowej zadumie, reagując dopiero gdy kanapa obok ugięła się pod nowym ciężarem. Od razu pochyliła sylwetkę ku Aurichowi, wtulając się w jego bok, opierając policzek na piersi. Nigdy nie przyznałaby się do słabości na głos, lecz potrzebowała teraz jego ciepła. Klimatyzacja, nawet jeśli podkręcona, nie dała sobie rady z jej deszczami. A Mayhem lubiła dotyk swojego partnera, więc czemu miałaby z niego nie skorzystać?
  Westchnęła, znów dotykając twarzy. Zaraz sięgnęła do dolnej półki stolika i wyłuskała spod jakiejś przypadkowej gazety paczkę papierosów wraz z zapałkami i popielniczką. Ogień zasyczał i już po chwili w szklanym naczyniu wylądowało kilka drobinek spalonego tytoniu.
  W wolnej ręce trzymała telefon, przemykając wzrokiem po dostępnych posiłkach. Nie omieszkała również skontrolować wyboru Lazarusa. Dla siebie wybrała porcję naleśników z dodatkiem świeżych owoców, a po złożeniu zamówienia odłożyła urządzenie na stolik.
  Kłąb szarego dymu uniósł się w powietrze. Zwykle papierosy przyniosły jej ulgę, teraz zaś miała wrażenie, że cienki przedmiot za moment wypadnie jej z ręki. Gdzie się podziały wszystkie jej siły?
  – To dziwna wyspa, nieznana – odezwała się w końcu, nakrywając nagie uda połami koca. Przejmujący chłód wciąż atakował organizm kobiety. – Wykształciła swój własny ekosystem. Zamieszkują ją stworzenia, które dotąd widzieliśmy jedynie w marnych filmach. To coś, co zaatakowało mój oddział... Bez problemu chodziło po suficie. Wiło cholerne kokony i reagowały na każdy najmniejszy szmer. O niczym tak nie marzę, jak o wepchnięciu ręki w jego trzewia. Jak będą wyglądały jego organy? Czy będzie miał trzewia podobne do naszych, a może w ogóle nie będzie ich miał? – Myślała na głos, wzrok cały czas mając utkwiony w popielniczce.
  – Bądź proszę grzeczny – odparła w reakcji na żądania Lazarusa. Gdyby ktokolwiek patrzył na tę scenę z boku, złapałby się za głowę.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: M3 :: Nishi – Zachód :: Domostwa

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach