Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje


Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Go down

- M... Masz rację... - Westchnął. Dosłownie można rzec, że pierdoli od rzeczy z nerwów. Nie pamięta już, kiedy ostatnio z kimś rozmawiał, a tym bardziej z dziewczyną. Biedactwo, nie ma za dużo doświadczenia z ludźmi, a tym bardziej z płcią przeciwną. Był zbyt ufny, mogło go to zabić i nie raz wpakowało go w kłopoty. Ale nigdy o tym nie myślał... A tym bardziej teraz. Po prostu się ciszył - Tak chodźmy już spać... Um... Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało, jak zdejmę koszulkę. Zawsze mi zbyt gorąco jak śpię... - Lekko się zarumienił i nie czekając na odpowiedź, pozbył się przeszkadzającej mu części ubioru. Położył się obok Sei, na plecach, podkładając dłonie pod głowę - Dobranoc, Lisico - Jego słowa zmieszały się z lekkim ziewnięciem. Chłopak chwilę wpatrywał się w sufit, zastanawiając się, czy znów przez sen będzie tulił, co będzie najbliżej, czy spadnie z łóżka. Próbował nie myśleć o tym czy ten głos wróci i czym był... I po krótkim czasie zasnął, cicho pochrapując.


Timeskip - Po kilku dniach, Takashiemu i Seiyushi powoli zaczęły kończyć się zapasy, więc postanowili, że każde ruszy tam, gdzie na początku zamierzali. Taka w stronę siedziby Smoków, a Sei... Tam, gdzie nocą tupta lis, czy jakoś tak.
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

*** TIME SKIP: 1 ROK ***

Ile czasu minęło od ich rozstania się? Ile tygodni, miesięcy? Nie potrafiła już zliczyć. Nie miała żadnego kontaktu z nim, od momentu kiedy się rozstali każde w swoją stronę, nie widzieli się już. Przyłapywała się na tym że często myślała o chłopaku, czy nadal żył? Czy coś mu się nie stało z tą jego dobrocią i ufnością? Czy Smoki go przyjęły w swoje szeregi i jak sobie radził. Po za tym żyła własnym życiem, beztrosko przez mniejszość czasu na Desperacji. Poznała różne osoby przez ten rok, mniej lub bardziej przyjazne ale jednak. Jakoś nadal się trzymała, nadal będąc tą naiwną, tchórzliwą ciamajdą co zawsze.
W ruinach zniszczonego miasta koczowała od od paru dni, miała się spotkać ze znajomym na wymianę. I faktycznie spotkała go, choć bardziej znalazła rannego przy ścianie jednego z budynków. Krwawił i ledwo dychał. - Biedak jest nie przytomny.. - próbowała go podnieść ale nie była w stanie, do lekkich mężczyzna nie należał. Potrzebowała czegoś do opatrzenia jego ran, nie miała przy sobie wody, ale wiedziała gdzie ją może znaleźć. Poderwała się z kolan i pobiegła w stronę zniszczonego centrum handlowego, kilka bloków na północ od tego miejsca. Budynek był zawalony miejscami, ale koczowało tak wielu wymordowanych. Teren był neutralny. Wygrzebała jakąś miseczkę i nabierając wody z 'wodopoju' ostrożnie ruszyła w kierunku w którym był ranny przyjaciel. Ubrana w czarne, przetarte nieco miejscami spodnie dżinsowe ze specjalnym zapięciem na guziki na tyłku ze specjalnie zrobioną dziurą na wystający biały, puszysty ogon. Do tego miała na sobie jasno granatową koszulkę w czarne pasy, zapinaną na guziki, Zapiętą do połowy i zawiązaną na supeł pod biustem. Włosy miała związane w luźnego warkocza sięgającego lędźwi. Na szyi miała karmazynową apaszkę. Na stopach miała jakieś przetarte miejscami kowbojki. I tak szła ulicą uważając żeby nie uronić ani kropli z miseczki.

                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

- Kurwa jak dorwę tego śmiecia... Zrobię mu z dupy jesień średniowiecza... - Wysapał Takashi, grzebiąc grotem harpuna w ramieniu. Ciemne bojówki oraz czarna bluza był porządnie ubabrane krwią, broczącą z rany postrzałowej, z której próbował wyciągnąć zalegający w niej pocisk - To miała być kurwa prosta robota... Ja im dam kurwa prostą robo....Ahhhh! - Monolog do jednoosobowej widowni został przerwany, przez samego słuchacza i mówcę, gdy ten w końcu wyciągnął żelastwo, które nie powinno być w jego ciele. Przez chwilę siedział jeszcze w opuszczonym budynku, próbując wyrównać oddech i się uspokoić - Cholera... Spodziewałem się wszystkiego, ale nie broni palnej... Chyba wolałbym Wymordowanego... - Z głośnym stęknięciem podniósł się z podłogi, na której zostawił trochę plam - Dobra, ten gość nie mógł uciec daleko... Sam porządnie oberwał w głowę, zanim mnie postrzelił... - Doczłapał się do okna i zamknął oczy, uruchamiając wzmocnienie implantów słuchowych. Starał się wychwycić każdy niepasujący dźwięk w okolicy. Rozmowę, przeładowanie broni, kroki... Przez dłuższą chwilę nie mógł niczego znaleźć, ale jednak się udało. Czyiś głos - Kobieta, młoda... Hm, wydaje się znajomy... Nie ważne... - Skupił się na krokach, źródło dźwięku nie było tak daleko i się oddalało. Zacisnął zęby, wziął krótki rozbieg i wyskoczył przez okno. Wyciągnął łańcuchy i z ich pomocą przemieszczał się do miejsca, w którym usłyszał głos kobiety. Tam spodziewał się zobaczyć nieprzytomną niedoszłą ofiarę. W końcu wypatrzył coś, co przypominało, to czego szukał.  Szybko do huśtał się, gdzie trzeba i wylądował, niezbyt zgrabnie, ale źle nie było - Mam cię... - uśmiechnął się pod maską i podszedł do nieprzytomnego celu i wyciągnął telefon, w którym włączył nagrywanie. To było jedno z jego pierwszych zleceń, nikt mu nie powiedział czy musi mieć jakiś dowód, że on to zrobił i czy w ogóle to zrobił... W kard uchwycił twarz mężczyzny i swoją wyciągniętą dłoń. Parę sekund później, w głowie już martwego celu ziała teraz spora dziura, po tym jak wyszarpał z niej harpun. To nigdy nie wyglądało dobrze... - Hm, ciekawe czy ta kobieta tu wróci...Nie ważne... Ciekawe co miał przy sobie... - Zachichotał cicho i zabrał się za przeszukiwanie nieboszczyka, jak gdyby nigdy nic.
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

Szła na tyle szybko na ile pozwalało jej trzymane w dłoniach naczynie. Kiedy wróciła dostrzegła jakiegoś typa przy swoim znajomym. Przechyliła lekko głowę wpatrując się w plecy Thanatosa. Oczywiście nie wiedziała kim był mężczyzna zasłaniający rannego. "Może on też mu pomaga.." naiwnie przemknęło jej przez myśl. Ruszyła w ich kierunku i kiedy była blisko złote ślepia zrobiły się większe. Kałuża krwi. Kolejne dwa chwiejne kroki i drewniana miseczka wypadła z jej roztrzęsionych dłoni na beton z głośniejszym odgłosem, rozlewając czystą wodę.
- R.. Ryu.. - wydukała łapiącym się głosem. Zaczęła od razu się wycofywać nie czekając aż Smok się odwróci. Zahaczyła jednak obcasem o wyrwę w asfalcie i poleciała dosłownie na tyłek z piskiem. Strach jaki w niej wzbierał w tej chwili sprawił że bała się nawet spojrzeć na plądrującego zwłoki typa. Szybko obróciła się na czworaka i zaczęła spierdalać przed mordercą.
Była tchórzem. Nie umiała walczyć. Gdyby była choć odrobinę bardziej drapieżna i waleczna to może by się rzuciła mordercy do gardła. Ale teraz ze łzami w oczach, czując jak całe ciało jej drży z przerażenia, poderwała się na równe nogi i zaczęła uciekać ulicą. Prosto, nie oglądając się za siebie ani na chwilę. Zacisnęła jedynie powieki jeszcze chcąc wymazać obraz martwego mężczyzny.
Miał odebrać od niej kolejną dawkę krwi, którą rozprowadzał i potem dzielili się zyskami. Nie przeszło jej nawet przez myśleć że mogła być współwinna jego śmierci. Że komuś się nie spodobało że Ryu handlował lepszym towarem.
Teraz najważniejsza była ucieczka i schowanie się. Widząc jakiś budynek ze zniszczonym oknem, bez namysłu ruszyła w jego stronę. Opierając dłoń o framugę przeskoczyła zwinnie do środka, rozcinając sobie przy tym wewnętrzną stronę dłoni przez wystający fragment szkła którego nie zauważyła. Zacisnęła palce dłoni i szybko ruszyła pomieszczeniem w kierunku korytarza i schodów wbiegając po nich na drugie piętro i znikając w mroku korytarza, chowając się w jednym z pokoi w rogu za oparciem zniszczonej kanapy.
Zakryła dłońmi usta, ogon owinął się wokół jej tali a uszy oklapły. Zacisnęła powieki nasłuchując uważnie czy napastnik czasem nie jest gdzieś w pobliżu.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Jakim cudem nie usłyszał dziewczyny zbliżającej się do niego? Trudno powiedzieć, ale można zwalić winę na złośliwość rzeczy martwych, czyli jego implantów. A może po prostu był zbyt skupiony na innych rzeczach... Takich jak towar w kieszeniach nieboszczyka. Takashi wyciągnął kilka fiolek z zawartością, która była powodem jego zlecenia. Substancje, które zawierały, bardzo psuły interesy jego zleceniodawcy. A pozbycie się pojedynczego Dilera? Tańsze i prostsze, niż tolerowanie takowego. Młody Smok przyglądał się swojemu znalezisku z zaciekawieniem. Większość fiolek zawierała morfinę — nic nowego. Jedna za to, była wypełniona czymś zupełnie innym, czerwonym... — Podobno to coś przyśpiesza leczenie ran... - Przypomniał sobie informacje przekazane mu, gdy przyjmował to zadanie. Ludzie nie byli pewni czy to prawda, czy tylko plotka mająca pomóc dilerowi w sprzedaży. Zerknął szybko na swoje ramię — Trzeba to sprawdzić! — Lekko odchylił maskę, na tyle by dało się opróżnić jej zawartość do ust i organoleptyczne upewnił się, czy to cholerstwo rzeczywiście działa — Zabawne... Nie dość, że wygląda, to jeszcze smakuje jak kr... — Zanim jednak dostrzegł jakiekolwiek efekty, z zamyślenia otrząsnął go pisk upadającej dziewczyny. Schował prawie opróżnioną fiolkę do kieszeni, szybko odwrócił się w jej stronę i zamrugał zdziwiony — Cholera! - Zdążył rzucić gdy Lisica zaczęła uciekać, po czym coś do niego dotarło i ze zdziwienia otworzył szerzej oczy — Czy to była... O kurwa... — Zerwał się biegiem za uciekającą dziewczyną, zastanawiając się, czy mu się nie przywidziało. Jednak fakt, że wcześniej usłyszał znajomy głos, upewniało go w tym kogo właśnie goni. Nawet nie martwił się, że ją zgubi. Dobrze widział, w którym kierunku pobiegła i dobrze ją słyszał, pomimo że próbowała się ukryć w jednym z budynków. Niebo zaczęło powoli ciemnieć  gdy dotarł do budynku, w którym się ukryła. Na początku chciał skorzystać z normalnego wejścia, ale kątem oka spostrzegł rozbite okno... A dokładniej jego framugę poplamioną świeżą krwią — Aż tak się zraniłaś? Tylko ułatwiasz mi robotę maleńka... Hm skoro mowa o ranach... — Przechodząc przez pustą framugę, przyjrzał się na szybko ranie postrzałowej, która rzeczywiście zaczęła się zasklepiać — Kto by pomyślał, to krwiopodobne coś faktycznie działa! Chwila... — Wyciągnął z kieszeni fiolkę po substancji, która zaczęła leczyć jego rany i przyjrzał się jej dokładniej, tak samo jak śladom krwi pozostawianym na ziemi — Więc wasze zdechłe cielska mogą zmutować w tak ciekawy sposób? — Zamrugał kilka razy, jakby próbując przetrawić napływające do niego informacje, po czym po pomieszczeniu poniósł się jego głośny śmiech, którego nie zdążył opanować — Sei... Jeśli to naprawdę ty... Kurwa, mogłem przecież dostać zlecenie na ciebie... — Szepnął, w zasadzie sam do siebie i ruszył za śladami krwi, oszczędzając, póki co swoje implanty.
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

Zlizała cieknącą po wewnętrznej stronie rozciętej dłoni krew. Nastawiła uszka nasłuchując tego czy napastnik czasem nie jest blisko niej. Słyszała kroku w korytarzu. Skuliła się mocniej całą, dociskając zakrwawioną dłoń do ust próbując nie wydawać żadnego piśnięcia. "Ryu.. przepraszam.. to moja wina.. to moja.." dukała w myślach przypominając sobie leżące na betonie zwłoki wymordowanego z dziurą w głowie i tą kałużę krwi. Kim był mężczyzna pochylający się nad nim. Nie widziała jak to on go zamordował, widziała tylko jak klęczał nad nim i grzebał przy jego ciele.
Skrzypnięcie starych drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Kroki na korytarzu robiły się odrobinę głośniejsze. Zbliżał się. "Muszę mu uciec.. muszę uciec.. ale gdzie.. nie mogę zmienić formy.. będę zbyt wyczerpana po tym na ucieczkę." rozważała zwoje opcje rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiejś drogi ucieczki. Nie uśmiechało jej się skakanie z drugiego piętra przez okno. Na czworaka, skradając się ruszyła w stronę zamkniętych drzwi pokoju. "Może.. jak się schowam za drzwiami to wyminę go jak wejdzie do środka.." przemknęło jej przez myśl. Ostrożnie więc ruszyła do ściany, przylegając do niej plecami. Dłonie zacisnęła na brudnym kimonie. Buzię miała umazaną własną krwią od wcześniejszego trzymania się za usta. Teraz przygryzła dolną wargę. Czuła jak cała zaczyna drżeć ze strachu. Uszy nastawiła, uważnie nasłuchując kroków mężczyzny. Zamknęła złote ślepia czekając na okazję aż ten wejdzie do pokoju i da jej wystarczająco czasu aby mu się wywinęła. Wystarczyło zrobić susa zza drzwi i zwinnie wyminąć go uciekając na korytarz.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Głośne kroki biomecha roznosił się echem po budynku, gdy ten szukał uciekającej lisicy. W zasadzie... Bardziej skupiał się nad samokontrolą, niż na podążaniu za dziewczyną. Starał się, by system nie przejmował kontroli nad jego czynami, słowami i przede  wszystkim - myślami. Nie mógł sobie teraz pozwolić na chwilę słabości. Ta dziewczyna mogła być ważna dla jego zlecenia... I pozostawała możliwość, że to ktoś, kogo bardzo długo nie widział. Nie mógł tego sknocić. Zaryzykował i na chwilę podkręcił implanty słuchowe... Minęło kilka sekund (może kilka minut? Nie był pewien), zanim usłyszał niepasujące do otoczenia. Nierówny oddech, ciało poruszające się po podłodze... Szloch? Ruszył w stronę źródła dźwięków, nawet nie starając się skradać czy ukrywać. Gdy był już blisko, poluzował maskę, by jego głos był na pewno wyraźny - Wiem, że to nie jest... Najciekawsza sytuacja... Ale nie musisz się mnie bać...Ja... - Starał się, by jego głos był jak najłagodniejszy, co nie było łatwe, biorąc pod uwagę gardło zdarte lata temu - Ja... Jestem najemnikiem. Miałem zlecenie na tego faceta. Mój szef... Gdy opowiadał mi o nim, stwierdził, że sprzedawał te substancje nieodpowiednim osobom, szkodził tym któzy naprawdę tego potrzebowali... - Nie wiedział, na ile zda się ten blef, ale uważał, że warto zaryzykować. Byle tylko Program nie przejął kontroli... - Sei...
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

Słyszała wyraźnie jak się powoli zbliżał. Nie gonił jej za wszelką cenę, ale powoli zmniejszał dystans. Czuła jak serce waliło mocno w klatce piersiowej, strach. Całe ciało drżało na myśl co ten mężczyzna mógłby jej zrobić. Czy czekał ją ten sam los co Ryu? Oczy zaszkliły się łzami na wspomnienie zwłok znajomego dilera.
Przygryzła dolną wargę słysząc zachrypnięty głos z korytarza. Lewe ucho drgnęło, wyłapała coś na miarę wahania. Plecy przylgnęły mocniej do zimnej ściany, zupełnie jakby chciała się w nią wtopić. "Nieodpowiednim osobom?" powtórzyła po nim w myślach. Nie rozumiała co to miało znaczyć. "Kto byłby nieodpowiedni? To tylko lek.. ma pomagać potrzebującym.. komu niby szkodził?!" wkradło się zwątpienie. Pokręciła jednak szybko głową na boki chcąc wypchnąć tą myśl z umysłu.
"..Sei.."
Zamarła na chwilę słysząc swoje imię. Dłoń chwyciła za materiał na dekolcie i zacisnęła zakrwawione palce na tkaninie. Po głosie nie była w stanie stwierdzić kto to był. Zamknęła oczy. "Najemnik.. czy ja znam najemnika jakiegoś?.." zaczęła się zastanawiać dość intensywnie.
- Ah.. - otworzyła oczy i powoli, ostrożnie odkleiła się od ściany do której przylegała przez ten cały czas. Parę ostrożnych kroków w stronę uchylonych drzwi i dziewczyna wyjrzała na korytarz. Te oczy.. Te intensywne niebieskie tęczówki. - T.. Taka.. shi..? - wydukała zaskoczona ze łzami w oczach. Zrobiła krok w jego stronę i nagle się zatrzymała. Zupełnie jakby całe ciało było z ołowiu. Chłopak był cały upieprzony krwią. Nie tylko swoją z rany ale i krwią Ryu. Zrobiła krok w tył lekko drżąc. - Zabijesz.. mnie? - wymamrotała przypominając sobie wzmiankę o jego szefie i ewentualnym powodzie eliminacji Ryu. Czy ktoś poza Dilerem wiedział o jej istnieniu i roli jaką pełniła w pracy martwego mężczyzny? To miał być sekret, to skąd miał morfinę i leczniczą krew. Dla jej bezpieczeństwa.
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

Gdy dziewczyna go rozpoznała, ten uśmiechnął się w uldze - Tak Sei, to ja... I nie, nie zamierzam cię zabić... - zmęczony całą tą sytuacją, psychicznie i fizycznie, opadł na podłogę i oparł się plecami o najbliższą ścianę - Cholera... Sei... Co ty tutaj robisz? Skąd... Skąd brałaś zaopatrzenie dla tego faceta? Cholera... Mam tyle pytań... - Z jego ust wyleciał natłok słów, ale szybko się opanował, wziął głęboki wdech i spojrzał Sei prosto w oczy - Przepraszam, rzucam pytaniami, a to tobie są należne wyjaśnienia... Postaram się jakoś to skrócić dobrze? Więc... Jak już wiesz, udało mi się dotrzeć do Smoków i zostać najemnikiem. Niedawno dostałem zlecenie na osobę, która... - Zrobił krótką przerwę, by zadecydować, co dokładnie chce jej powiedzieć. Nie może powiedzieć jej prawdy, jest zbyt... Niewinna, dobroduszna, by zadręczać ją wojnami wśród dealerów. Musiał skłamać, dać jej zmyślony dowód na to, że Takashi po prostu nie odwala czyjejś brudnej roboty. Że nie zabił zimną krwią kogoś, kogo znała. Musiał...  - Na osobę która sprzedawała twoją morfinę ćpunom i specjalnie zawyżając cenę tym, którzy naprawdę jej potrzebowali. Tak samo z tą... krwią? Ten mężczyzna, zamiast pomagać, szkodził... - Miał nadzieję, że lisica uwierzy w jego kłamstwa. W końcu przestała uciekać gdy go rozpoznała, mimo że wciąż była wystraszona... - Sei... Musisz mi uwierzyć... Nie zabiłbym niewinnej osoby... - Kończąc zdanie, standardowo dla siebie, wyciągnął papierosa i zapalił go. Próbował się skupić na jego miętowym smaku, miast na bujdach, które teraz opowiadał - Nie zadręczaj się, przecież nie robisz nic złego! Chronisz ją, prawda? Nie chcesz, by mała Lisica wiedziała, że zabiłeś wiele osób, które na to nie zasługiwały!! Haha!! - Usłyszał głos programu... Nie, tego cholernego wirusa... - Kłam dalej! Nie martw się sumieniem, je też zabijemy!
                                         
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
Thanatos Kurai
Żmij     Biomech
 
 
 

GODNOŚĆ :
Takashi Kurai


Powrót do góry Go down

Z jednej strony czuła ulgę, że to faktycznie był on. Był jednym z nielicznych miłych ludzi jakich spotkała w swoim dotychczasowym życiu. Pamiętała jak dzielił się z nią tym co miał, spędziła w jego towarzystwie kilka tygodni aż ich drogi się nie rozeszły. Faktycznie chciał dołączyć do Smoków, tyle pamiętała.
Ostrożnie śledziła złotymi ślepiami jego ruchy. Jak oparł się o ścianę i zsunął po niej w dół na zimną podłogę. Dłoń mocniej zacisnęła się na koszulce. - Um.. - mruknęła odwracając na chwilę wzrok gdzieś w bok. Pachniał krwią z odległości. Przygryzła dolną wargę w odpowiedzi na pierwsze pytania. Przez parę sekund milczała. - Miałam się spotkać z Ryu.. - wymamrotała szeptem, dystans między nimi był jednak wystarczająco mały żeby mógł usłyszeć jej odpowiedź na zadane przez siebie pytanie. Wahała się czy powiedzieć mu w jakiej sprawie. Słysząc jednak jak zabiera się za tłumaczenie się, zmrużyła nieco ślepia, nadal wpatrując się w jakieś pęknięcie na ścianie. Lewe ucho drgnęło gdy zrobił dłuższą pauzę w swoich wyjaśnieniach. Chłonęła każde słowo jak gąbka wodę.
"..Twoją Morfinę.."
Słysząc te słowa aż uszko jej drgnęło. "Nikt nie miał wiedzieć że to ode mnie.. Czy Ryu.. czy on.. on komuś powiedział? Czy tylko Takashiemu.. czy jeszcze komuś..czy ktoś wie o mnie? Przyjdą po mnie?" jego słowa niczego nie uproszczały. - Tak nie miało być.. - wydukała nadal na niego nie patrząc. Przyłożyła dłoń do ust i ostrożnie odwróciła twarz w jego stronę. - Takashi.. - wyszeptała uważnie się mu przyglądając. - ..ja nie chciałam.. - dodała po chwili robiąc pierwszy krok w jego stronę. Po chwili kolejny, następny. Krok po kroku zbliżała się w jego stronę. Dopiero będąc bliżej mógł dostrzec że jej złote ślepia błyszczą. Zaszklone łzami, które ostatkiem sił powstrzymuje. - ..nie chciałam nikogo skrzywdzić.. a teraz.. - spojrzała na jego ranne ramię. Powoli uklęknęła przy jego boku sięgając dłonią w stronę świeżej rany.
Zawahała się, zanim ostrożnie opuszkami dotknęła ramienia tuż nad jego raną. - To moja wina że dostałeś na niego zlecenie.. to moja wina że jesteś ranny.. że.. że Ryu jest.. że jego już nie ma.. - wydukała ewidentnie mu wierząc. Nie miała przecież powodu by go podejrzewać o kłamstwa. Chyba była najbardziej naiwną osobą na świecie.
Sięgnęła dłonią do kieszeni i wyciągnęła z niej małą fiolkę, taką samą jaką Than znalazł przy dilerze. Tylko że ta, którą trzymała Seiyu była napełniona krwią praktycznie po brzegi. Drżącą dłonią podała mu fiolkę. - .. to.. to ci pomoże.. - wymamrotała spuszczając głowę w dół. Czuła się winna tej całej sytuacji. Najgorsze było tylko to że nie wiedziała ilu osobom Ryu powiedział że krew i morfina należały do niej. Czy już ktoś jej szukał poza Takashim?
                                         
Seiyushi
Opętana
Seiyushi
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Seiyushi


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje

Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach