Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Eden :: Ogrody Edenu


Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 31.12.19 20:10  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Gra była warta świeczki, mimo że przyniosła odwrotny niż zamierzony skutek. Byleby tylko ptaki nie zwariowały, byleby nie doszło do kolejnej tragedii... Któż zresztą by się spodziewał, że pchnięta strachem i wizjami płonącego świata puma poleci wprost do piecyka? Saliah z całą pewnością by tego nie zrobił, takoż teraz tego nie potrafił pojąć. Strach zresztą powoli otulał go, przejmował z ciepłych rąk spokoju.
   Anioł zastępu zachłysnął się, zaś kiedy artefakt przestał działać, to żołnierz wypuścił go z rąk. Nie zrobił tego do końca świadomie, a jego dłonie bez przerwy drżały. Zawiódł? Bał się. Nie chciał wchodzić w ogień. Nie chciał absolutnie czuć tego bólu. Nie myślał racjonalnie. Chciał uciekać. Spojrzał na swoje ręce... Jak trzymać nimi miecz? Jak używać swoich mocy? Chciał się schować. Chciał... Nawet i sam. Nawet jako całkowity tchórz.
Przepraszam...
   Za co? Szczerze? Dla zasady? Żeby poczuć się lepiej? Żeby przejąć na siebie cały ciężar rozwoju sytuacji? Nawet na nią nie patrzył. Nie wiedział jakim cudem w ogóle dalej trzymał się na nogach. Ani jakim cudem jeszcze nie wybiegł. Wiedział, że muszą się pozbyć tej dzikiej bestii, ale co jeśli nie dadzą rady? Co jeśli umrą, razem z feniksami?
Co teraz się stanie...? – spytał nieufnie, wreszcie odwracając się do anielicy. Miał minę zbitego, smutnego szczeniaka, który przecież nie zrobił nic złego... Tylko rozszarpał jakąś gazetę czy coś. Gdzieś w środku czaiła się dalej chęć pomocy. Musiała tylko być odpowiednio pobudzona. Starał się myśleć racjonalnie, ale jako opierający się głównie na emocjach... Nie był w stanie. Czuł się źle. Nagi, obnażający cały strach, jaki się w nim kotłował.

|| Prosz wybaczyć nędzną długość, ale rozwlekanie się na temat ojojania nad sobą i tak nic by nie dało. D:
                                         
Saliah
Anioł Zastępu
Saliah
Anioł Zastępu
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.20 1:02  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Oczywiście, że spojrzał. Nie byłby sobą, gdyby czegoś nie odwalił, prawda? Na domiar złego puma wylądowała zdecydowanie nie tam, gdzie chcieli ją zagnać. Anielicy niewiele dzieliło od warknięcia, miała ochotę gołymi rękoma przemodelować zwierzęcy pysk i pokazać zwierzęciu gdzie jego miejsce. Miało uciekać w stronę przeciwną, przedstawianie mu świata jako piekarnika miało go tym bardziej odstraszyć od zapuszczania się do gniazda, które jak piekarnik obecnie wyglądało. Czemu świat nie mógł być prostszy, a przewidywania nie spełniały się za każdym razem? Musiała teraz przede wszystkim uspokoić drugiego anioła, żeby ten w panice nie zaczął siać zniszczenia jeszcze większego niż stado płonących kurczaków.
Wdech i wydech, żołnierzu – odezwała się próbując brzmieć jednocześnie twardo i łagodnie. Zbliżyła się, żeby położyć mu dłoń na głowie. Czułby może i głaskanie, gdyby nie jej obecna postać. Ostatnie chwile użytkowania mocy znów poświęciła na emanowanie spokojem. Chciała przypomnieć miłość Stwórcy do każdego stworzenia, podnieść na duchu przerażonego skrzydlatego. – Teraz wywleczemy stamtąd tego kundla i pokażemy gdzie jego miejsce. Wołaj Seiun. Kiedy powrócę do ludzkiej formy, mogę dać ci jednorazowy artefakt kontrolujący ogień lub znów wodę – uśmiechnęłaby się, ale nie dałoby się tego dostrzec. Nie ociągając się zbyt długo, powróciła do ruin i ponownie spróbowała uspokojenia, byleby feniksy nie rozpierzchły się wszystkie na raz w panice przed atakującym je kociskiem. Te ostatnie chwile działania potęgi kosmosu mogłyby jej pozwolić przyjrzeć się okolicy i obmyślić szybki plan. Najwyżej będzie improwizować i naprawdę zatłucze pumę kopniakami. Och, jak bardzo chciała to teraz zrobić...

Użycie mocy:
Potęga kosmosu – 3/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.20 0:53  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Na tym polegał lęk – jego irracjonalność zmuszała do najgłupszych rozwiązań i choć patrząc chłodno na sytuację, idiotyzmem było pchać się w sam środek piekarnika, puma najwidoczniej z dwojga złego wolała tę opcję.
  Uskoczyła jednym, prężnym susem za ledwo trzymającą się pionu ścianę. Dało się słyszeć głośny trzepot skrzydeł osadzonych w gniazdach feniksów; skrzek jednego z nich, wzburzony, pełen agresywnej chęci odpędzenia napastnika. Napastnika, który – targany strachem – syknął wściekle, nagle zorientowany, że znalazł się na wrogim terenie, w samym epicentrum ogniska.

Płynne przechodzenie z jednej emocji do drugiej wychodziło Seraphiel wystarczająco dobrze, aby dała radę zapanować nad towarzyszem. Mocne więzy, które gwałtownie oplotły Saliaha, pozbawiając go choćby najmniej heroicznego odruchu, zaczęły pękać i puszczać – sam fakt wyparowywania fobii dawał ulgę.

Największy z feniksów nie spuszczał spojrzenia z patronki kosmosu – nie zdążył, choć zawisnął już na niebie. Gdyby w porę odwrócił wzrok, z pewnością nie zadziałałyby na niego uspokajające resztki aury; teraz stracił swoją bojowość. Uderzeniami skrzydeł tworzył podmuchy, które docierały do aniołów; parzące powietrze kładło się na skórze jak kwas, który przeżera się boleśnie aż do kości. Ciepło było okropne.

Nie gorsze jednak niż widok, który można było zastać wewnątrz ruin.
Na samym środku placu starły się dwa kompletnie odległe sobie światy. Długie macki zakończone rzędami ostrych zębów oplatywały jedno z jaj. Puma, z najeżonym karkiem, syczała na znajdującego się tuż przy niej feniksa. Samica trzepotała skrzydłami, starając się odgonić agresora od jaja; kot rzeczywiście się wycofywał, trzymał jednak pochwycone jajo.
  Bystre spojrzenie dostrzegłoby zadrapanie na brzuchu ognistego ptaka, z którego kapały krople czerwonej krwi.
  Dostrzegłyby też pierwsze rysy na owalnym kształcie, który zsunął się już z twardego gniazda, ciągnięty przez olbrzymią, czarną bestię.


OD MG:
– całkowita dowolność w działaniu;
– czas na odpis: 48h na osobę, kolejność obojętna;
– jeżeli z jakichś powodów nie jesteście w stanie odpisać w terminie: dajcie znać;
– mamy początek grudnia; temperatura w Edenie spadła niemal do zera.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.20 23:26  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Wdech i wydech? Tak, brzmiało rozsądnie. Trzeba się było ogarnąć, uspokoić. Uśmiechnął się słabo, choć starał się nadać grymasowi kojącego wyrazu. Spojrzał na humanoidalny kształt chmurkowy, przy czym jego uśmiech wreszcie stał się śmieszy, bardziej szczery.
Chyba jeszcze nigdy nie głaskała mnie chmurka – przyznał ostrożnym, choć słyszalnie rozmarzonym głosem. Moc znowu na niego działała, tym razem inaczej, za czym jego umysł musiał jeszcze nadążyć. Spokój i nowa siła opanowywały go, wypierając ten bezsensowny strach; dobrze, że przynajmniej jego emocje nie pchnęły na pewną śmierć w płomieniach. Choć to okrutne, mogli liczyć na to, że puma sama padnie, gdy ptaki rozpalą ruiny, jednak na to się nie zanosiło.
  Za chwilę rozpęta się piekło.
Może uda mi się użyć otoczenia żeby ją uziemić – zaproponował. Mimo wszystko kamienie robiło się z jego surowca, żywiołu. Zrobienie ruchomych piasków pod łapami drapieżnika, jeżeli ten nie zechce odejść od gniazda, zawsze wchodziło w grę. Przeszło mu przez myśl nawet, żeby zamknąć zwierza w swoim artefakcie, jednak co jeśli go rozerwie? I niekoniecznie mowa tu tylko o pelerynce. Samego Saliaha zresztą też mogła! A kto wtedy będzie olśniewać Eden swoim uśmiechem, swoimi słowami, swoją urodą?
Ale ma dłuższy zasięg niż my dzięki tym... Mackom. Po co jej to s ogóle, fujć – skomentował. Co prawda długości swego oręża nie mógł za wiele zarzucić, ale jednak giętkie, sprawne macki... O rany, w jak złym kierunku idzie ta narracja? Niemniej jednak, walka z czymś, co ruszało się i wiło, ale nie daj Boże, oby nie miało oczu, mogła się zakończyć bardzo różnie. Pytanie tylko jak mocne były te macki, jak twarde do pocięcia mieczem?
  Jednak nie tylko paskudztwa, jakie wyrastały predatorowi z ciała, byly okropne. Upał, ten przeklęty gorąc, który był sprawką feniksów. Zwrócenie oczu do jednej — tak Saliah mniemał przynajmniej, nie chciał jednak sugerować nikomu płci — ze sprawczyń, no, nie za blisko, zaś tak, by widzieli scenę, w której  ptasia, ognista Niobe starała się uchronić jedno z jaj. Ten widok sprawił, że anioła ogarnęła nowa fala niepokoju.
Więcej dymu nam chyba nie trzeba. Gaszenie pożaru po to, żeby zaraz rozpętał się nowy, tak myślę, mija się z celem. Spróbujmy ją złapać, poinformujmy Raphaelę, niech pomoże nam z feniksami. Widok kogoś, kogo znają, może je uspokoić i sprawić, że poczują się bezpieczniejsze. Zawołam je obie. Uwaga pumy póki co jest skupiona na feniksie, ale to ryzykowne. Ptak może zaatakować. Jest natomiast szansa przechwycenia jej uwagi, ale to też jest ryzyko. Możliwe, że dam radę uwięzić ją w podłożu, ale im mniej będzie się ruszać tym lepiej. Jeżeli to nie wyjdzie, zaatakuję, jeżeli wyjdzie, spróbuj ty to zrobić – przedstawił swój plan i dał Seraphiel chwilę na przyswojenie całości. Za chwilę jednak odszedł, żeby przywołać pozostałe dwie towarzyszki.
Raphaelo, Seiun, my... Nie damy rady sami – przyznał, trochę ze wstydem, a trochę z gotowością na przyjęcie na siebie konsekwencji. Bohater nikogo nie uratuje, jeśli sam wymaga ratunku i Saliah był tego w pełni świadomy. – Potrzebujemy pomocy w uspokajaniu feniksów. Nie chcemy ich krzywdzić. Możemy je wyprowadzić z ruin. Chciałbym też, żebyś sama nam powiedziała, co potrafisz. To ułatwi planowanie – wyjaśnił, po czym zaś sam skierował się znowu do ruin. Nie chciał zostawiać tam anielicy samej na zbyt długo.
                                         
Saliah
Anioł Zastępu
Saliah
Anioł Zastępu
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.20 22:42  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Kolory blakły, nabierały bardziej jednolitej barwy, migotanie niknęło coraz szybciej z każdą chwilą. Anielica w końcu dotknęła ziemi, przybierając bardziej ludzką formę. Zachwiała się z początku, o mało nie oparła o rozgrzany mur. Jasne włosy znajdowały się w lekkim nieładzie spowodowanym zarówno przemianą jak i wcześniejszym ochlapaniem. Teraz, kiedy była bardziej sucha, żar bijący z gniazda pogorszył nieco jej stan. Czuła się tak, jakby mogła wypić duszkiem ze dwa litry wody, na dodatek lekko rozbolała ją głowa. Przejdzie, za jakiś niedługi czas, ale musiała ogarnąć się znacznie szybciej niż przewidywała regeneracja. Wsłuchiwała się w słowa anioła zastępu, ale zabarwione złotem i czerwienią oczy utkwione były w scenie rozgrywającej się w ruinach. Gdzie Raguel nie może tam Seraphiel poślą. Miłe usposobienie na nic by się zdało przy tym durnowatym zwierzaku, każde inne uciekałoby w bezpieczne miejsce. Może ta puma była jakaś upośledzona i cudem przetrwała okres bycia kocięciem, a matka go nie zadusiła?
Kotu macki niepotrzebne. Można odciąć – stwierdziła krótko lekko skołowanym, ale wciąż twardym głosem. Chciała bestię przenieść do jej naturalnego środowiska, ale nikt nie powiedział, że musi być tam dostarczona w stanie nienaruszonym. Choćby Seraph miała jej urżnąć te tentacle przy samej dupie i połamać wszystkie łapy, to nadal zamierzała ewakuować niechcianego lokatora żywcem. Zabijanie jej nie miało większego sensu, a tak może mając w pamięci złe doświadczenie nie będzie tak skora do powrotu na tereny lęgowe feniksów.
W torbie mam linę – nie pytajcie skąd lina na spacerze – i mam jeszcze te jednorazówki. Jeśli nie uda ci się z unieruchomieniem, mogę spróbować ją polać wodą i porazić prądem, jeśli nie uda się zabrać tych kurczaków i zaczną robić Piekło 2.0 – mam jeszcze ogień. Uda się. Na pewno.
Wzięła kilka głębszych oddechów, kiedy Saliah udał się po wsparcie. Seiun podsunęła nosem torbę do aniołów, szczeknięciem zwracając na nią uwagę. Sama złapała w zęby kostur patronki kosmosu i zamachała puszystym ogonem. Ruszyła zaraz za zastępowym.

Użycie mocy:
Potęga kosmosu – odnowienie 1/4
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.01.20 22:57  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Długi ogon pumy wywijał się w eskę, prostował, uderzał o ziemię i z powrotem wywijał. Ostre, hakowate kły wystawały zza uniesionych warg; bojowa postawa kotowatego nie zmusiła jednak samicy do wycofania się. Trzepot skrzydeł nieustannie mącił ciszę, z gardła feniksa wydobywały się ostrzegawcze dźwięki. Podrywała się do góry i lądowała bliżej agresora; bestia cofała się za każdym razem, z nastroszonym, czarnym futrem.

Gdy Saliah dobiegał do Raphaeli, anielica spoglądała w niebo. Na jej twarzy kryło się rozdrażnienie, dość nieumiejętnie maskowane. Nawet kiedy padły pierwsze słowa, wargi patronki wykrzywiały się lekko, nadając jej obliczu marsowego wyrazu.
  – Zbiera się na deszcz, feniksy będą wtedy bezbronne – mruknęła na powitanie, obrzucając Saliaha złotym spojrzeniem. – Za dużo tu ognia i wody. Wszystko poszło w górę.
  Nie wydawała się zła.
  Zresztą – bez dwóch zdań, gdyby nie ingerencja aniołów, cały las byłby trawiony śmiercionośnym ogniem. Wargi Raphaeli zacisnęły się jednak zdecydowanie zbyt mocno.
Zapanuję nad jednym – przypomniała, kiedy padły słowa Saliaha. – Może dwoma, maksymalnie. Zależy które wyrwały się spod kontroli, choć... zakładam, że samiec. Ten największy? – Pospieszyła za towarzyszem, łapiąc w palce uwieszoną bioder sakiewkę. – Mam w środku okłady, powinny podziałać na oparzenia. To specyficzna maść... – urwała gwałtownie, wspinając się po stopniach, nadążając za żołnierzem Zastępu. – Nieważne zresztą. Na mnie padła witakineza i chlorokineza – tylko dlatego wokół ruin wciąż są rośliny. Nie możemy wyprowadzić feniksów, nie powinniśmy tego robić; tutaj są najbezpieczniejsze, poza tą kamienną lokacją wywołają kolejne pożary.
  Zatrzymała się raptownie na szczycie schodów, przyglądając całemu zamieszaniu. Razem z Saliahem i Seiun spóźniła się na scenę, w której ruchliwe, miękkie macki pumy zbyt mocno oplotły strukturę jaja.

Zajście widziała jedynie Seraphiel – ten moment, w którym pulsujące kolorem (jakby w samym środku tlił się ogień) od wewnątrz jajo pękło pod naporem zbyt gwałtownego ścisku. Wściekłość feniksiej samicy tylko się spotęgowała, ale gdy wyprowadziła atak – gwałtowny skok w stronę pumy – kocisko uskoczyło do tyłu. Zęby macek zagryzały się na tym, co zdążyło wyrosnąć wewnątrz jaja – zakrzywiony płód zniknął w połowie w paszczy tworu, ociekając resztkami płynów.

Na litość boską – syknęła Raphaela, koncentrując się na przywódcy stada. Feniks najwidoczniej dostrzegł zagrożenie; dostrzegł też utratę jednego z potomków. Nim jednak zaszarżował na pumę, zarzucił łbem, wydając z siebie przeciągły skrzek.
  Oczy Raphaeli, dotychczas skupione i spokojne, nabrały większej ostrości. Uniosła rękę na wysokość swojego barku i szarpnęła nią gwałtownie w bok; siedmiometrowy feniks równie nagle przemknął na lewo, prawie tak, jakby zbyt mocna wichura próbowała zmieść go z obecnej pozycji.
  – Telekineza – ciemne wargi Raphaeli poruszyły się w tym krótkim słowie dokładnie w chwili, w której puma, z nisko położonymi uszami, zaczęła się kierować w stronę jednej ze ścian; prawdopodobnie postanawiając uciec z zasięgu ognia i feniksów.

STAN POSTACI
Saliah: lekkie rozkojarzenie (minie całkowicie za dwie tury; 1/2); lekkie zawroty głowy.
Seraphiel: lekkie zawroty głowy.

NPC + bestie
Raphaela: użycie telekinezy: 1/3.

Puma królewska: lekkie zawroty głowy (srsly);
Samica feniksa: głębokie zadrapanie na brzuchu (krwawi);
Samiec feniksa (alfa, 7 metrów): –
Samiec feniksa #2: krąży po niebie.

DODATKOWO:
– W spisie bestii zmniejsza się ogólna dostępna ilość feniksów z 10 na 9.

OD MG:
rzut;
– całkowita dowolność w działaniu;
– czas na odpis: 48h na osobę, kolejność obojętna;
– jeżeli z jakichś powodów nie jesteście w stanie odpisać w terminie: dajcie znać;
– mamy początek grudnia; temperatura w Edenie spadła niemal do zera.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.20 19:06  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Starała się oddychać spokojnie, ale dużo lepiej zrobiłoby jej chłodne powietrze niż rozgrzane niczym na środku Sahary w pełni lata. Nie miała zbyt wielu wspomnień z przedzierania się przez nieskończone morze wydm, a większość z nich na dodatek nie była za przyjemna. Marzyła o lodowisku zrobionym z sadzawki za domem, o śniegu, o spokojnym szybowaniu wśród chmur wraz z prądami powietrza. Wszędzie byłoby lepiej niż tu, w piekarniku. Wszystko było tak pozbawione logiki, że aż chciała parsknąć śmiechem i po prostu rzucić to w trzy dupy.
Zamiast parsknięcia rozległ się jednak inny dźwięk.
Wrzasnęła.
Na widok jajka ulegającego naporowi mackowej siły wydała z siebie wściekły krzyk. Wcześniej myślała, że rysa była pierwszą oznaką wykluwania się małego stworzonka, że sierściuch odciągnie je poza zasięg skrzydlatych przeciwników i dopiero wtedy schrupie. Ale jak było wcześniej – żadnej logiki w zachowaniu pumy nie dostrzegała. Zamiast sięgać po jajko, prędzej drapieżnik zaatakowałby i dobił najsłabszą, ranną jednostkę. Może to cholerstwo było jakieś chore?
Seraphiel do końca wytępiła myśli łagodnej Raguel. Choroby mogły zagrażać innym zwierzętom, mieszkańcom Edenu. Chore osobniki należało eliminować, nie wypuszczać na wolność, gdzie mogły pozarażać wszystko z czym się zetkną. Zacisnęła pięści aż pobielały jej palce. Po paru sekundach mokry nos dotknął skóry, ale przez chwilę jeszcze ignorowała obecność Seiun. Plan planem, ale ona była w tym momencie zbyt wściekła żeby popuścić zwierzęciu.
Zdechniesz w męczarniach – warknęła cicho w kierunku pumy. Wzięła kostur z pyska gweira, a następnie rzuciła się w stronę mackowatego ścierwa. Jeden z symboli przyczepionych do bransoletki rozbłysł pomarańczą, gdy artefakt został aktywowany. Uniosła dłoń, zacisnęła szczękę i wypuściła w stronę kota nieprzerwany strumień ognia. Tak jak obiecała mu spalenie żywcem, tak obietnicy dotrzyma. Dostał ostrzeżenie, ale je zignorował. Poszedł tą ścieżką, którą obiecał mu kosmos. Spłonie.
Drugą rękę uniosła przymierzając się do rzutu. Celowała w szyję, w ten paskudny pysk. Zabić. Tak będzie najłatwiej, najbezpieczniej. Zabić, a potem niech ciało na strzępy rozszarpią feniksy. Wątpiła, że żywiły się ziarenkami. Najwyżej miałyby zapas na zimę.


Użycie mocy:
Potęga kosmosu – odnowienie 2/4
Jednorazowy artefakt żywiołu ognia – użycie 1/3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.20 16:27  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Więc jeden ze sposobów, które miały zagwarantować im względne bezpieczeństwo podczas starcia z pumą odpadł, ale Saliah nie dyskutował. Nawet jeden czy dwa uspokojone zwierzaki to już coś. To już jakieś, które przynajmniej na chwilę nie będą się wdawały w walkę. Gorąco i tak już było nieznośne, więc im mniej tej wysokiej temperatury, tym lepiej. To było straszne uczucie, przemykanie się między zimnem a upałem.
   Dotarli więc na miejsce w chwili, kiedy puma postanowiła założyć klinikę aborcyjną. A nawet chwilę po pierwszym, dość udanym zabiegu. Saliah nie dostrzegł tego, jednak już mógł zobaczyć atak, jaki przypuściła Seraphiel. Wszystko znowu było dość szybkie, a dostosowanie się do tempa akcji zajęło Saliahowi chwilę. Spojrzał na Raphaelę niepewnie, po czym sam ruszył w stronę drugiej anielicy.
Utrzymaj proszę tyle feniksów, ile możesz, z daleka od nas  – poprosił. –  oddzielę nas. Im nic się nie stanie więcej – wyjaśnił z determinacją, po czym przywoła mocą ziemię znajdującą się koło ruin, by móc z niej wytworzyć barierę. Miała być gruba na około dziesięć centymetrów i tworzyć coś w rodzaju połowy kopuły; wolał nie zamykać ich całkowicie że zwierzęciem, na widok którego cała populacja ognistych kurczaków (gdyby bywał częściej w Mieście, na pewno uznałby, że brzmi to jak nowa pozycja w menu KFC) dostawała takich trzęsawek kuperków.
   W dalszej kolejności sprawdził, czy da radę manipulować również podłożem, na którym stali (opis tematu mi sugeruje, że to ziemia, skoro fundamenty strzeliło). Jeżeli budulec zacznie reagować na jego moc, przejdzie do akcji. Chciał użyć mocy, żeby unieruchomić pumę, tworząc pod jej łapami najpierw pęknięcie w podłożu, a potem zacząć je zlewać w ruchome piaski. Skoro obrywała ogniem, to możliwe, że płomienie utwardzą pułapkę.

Kontrola ziemi — 1/3
Artefaktowa peleryna — 4/5? Nie wiem czy dalej jej liczyć, jak teoretycznie nie jest w użyciu, ale mogłaby być wciąż aktywna przez jeszcze jedną kolejkę, hm.


Ruiny kaplicy - Page 2 DHH4A42
                                         
Saliah
Anioł Zastępu
Saliah
Anioł Zastępu
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.20 19:00  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Na gładkiej, ciemnej cerze Raphaeli pojawiły się pierwsze krople potu, wywołane nie tylko wszechobecnym gorącem, ale przede wszystkim używaniem mocy. Telekineza, niby silne, bezkształtne palce, przytrzymywały siedmiometrowy okaz w jednym punkcie. Olbrzymie płonące skrzydła trzepotały, stawiając jawny opór nieznanym siłom – na marne. Zwierzę znajdowało się wciąż w tym samym miejscu, ani niżej, ani wyżej. Tylko zarzucało łbem, rozwierając hakowaty dziób; z głębin gardzieli wydobywał się wtedy wściekły skrzek.

Sygnał podburzał inne feniksy.
  Samiec, dotychczas krążący po coraz bardziej zachmurzonym niebie, zniżył swój lot. Saliah mógł dostrzec, dosłownie kątem oka, jak bestia pikuje w kierunku ruin, składając skrzydła, zamieniając się w ognistą strzałę. Ogon ciągnął się za nim jak płynna, pomarańczowa wstęga.

Postaram się – szepnęła Raphaela za Saliahem, chwilę po nim zauważając atak następnego feniksa. Lewą dłoń wciąż wystawiała w stronę przywódcy stada, prawa odsunęła się jednak w bok, aby nakierować się na następnego ptaka. Bestia traciła rozpęd. Ramię Raphaeli zaczęło drżeć.

Drżało równie mocno co napięte mięśnie pumy królewskiej, która trzymając zdobycz w jednej z mackowatych paszczy postanowiła się już wycofać. Atakowała gniazdo feniksów już kilkakrotnie – za każdym razem z mniejszym lub większym powodzeniem. Według historii Raphaeli, wycofywała się, gdy zdobywała pokarm; kawałek skrzydła, uda, bądź następne jajo. Tym razem schemat się ponowił. Ogromne łapy podbite miękkimi poduszkami pozwalały na bezszelestne poruszanie się. Zaokrąglone uszy drgały, wyłapując zdenerwowane odgłosy feniksiej samicy. Zmysł słuchu, o wiele lepszy z racji słabego wzroku, wyłapał dźwięk nadbiegającej anielicy. Mimo prędkiej reakcji nie zdążyła uskoczyć przed atakiem żywioły. Ostry strumień o średnicy 5 centymetrów poparzył bok pyska, szyję i bark. Z krtani pumy wyrwało się głośne warknięcie, nim nie ruszyła naprzód, rozwierając paszczę.
  Te kociska z natury były agresywne jak diabli; rzadko bywało, że wycofywały się z walki i tym razem także, kiedy bestia poczuła się zagrożona, przystąpiła do kontrataku.
  Celność Seraphiel znikała z każdą chwilą. Zawroty głowy wywołane wysoką temperaturą tylko się wzmogły, gdy w furii przystąpiła do walki, a wszechobecny gorąc wywoływał szczypanie pod powiekami. Dodatkowe płomienie, wytworzone przez nurt ognia, osiadły na nielicznych roślinach przy ruinach kościoła. Bezlistne gałązki tliły się, kiedy puma skoczyła w stronę Seraphiel, lądując miękko na ugiętych łapach. Znalazła się niespełna dwa metry od niej, kiedy podłoże pod ich sylwetkami zatrzęsło się.
  Samica feniksa zaskrzeczała, obracając się gwałtownie w stronę gniazda. Wskoczyła niezgrabnie w twarde kamienie, wcześniej zasypane ugniecioną już glebą i przytrzymała dwa pozostałe jaja.
  W chwili, w której ziemia drgnęła gwałtownie, wolna, najeżona zębami paszcza macki wystrzeliła w kierunku Seraphiel.

Seraphiel
Rzut kością tutaj na szybkość.

Wynik: 1-65 (rasowa zwinność) – sukces.
Udaje ci się uniknąć pochwycenia przez bestię.

Wynik: 66-100 – porażka.
Paszcza macki zakleszcza się na twoim prawym przedramieniu.

STAN POSTACI
Saliah: lekkie rozkojarzenie (minie całkowicie za dwie tury; 2/2); lekkie zawroty głowy.
Seraphiel: zawroty głowy; łzy nabiegające do oczu.

NPC + bestie
Raphaela: użycie telekinezy: 2/3.

Puma królewska: lekkie zawroty głowy, poparzenia po lewej stronie pyska, szyi i barku;
Samica feniksa: głębokie zadrapanie na brzuchu (krwawi);
Samiec feniksa (alfa, 7 metrów): utrzymywany przez Raphael.
Samiec feniksa #2: utrzymywany przez Raphael.

OD MG:
– całkowita dowolność w działaniu;
– czas na odpis: 48h na osobę, kolejność obojętna;
– już wam zgłaszałem, ale podkreślę też w poście, że znów mogę mieć obsuwy;
– jeżeli z jakichś powodów nie jesteście w stanie odpisać w terminie: dajcie znać;
– mamy początek grudnia; temperatura w Edenie spadła niemal do zera. Nad ruinami zbierają się ciężkie, ciemne chmury.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.20 18:37  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Przeklęte śmiertelne ciało. Ograniczająca powłoka uwłaczająca anielskiej godności. Potrzebowała świeżego, chłodnego powietrza, może nawet jakiegoś chluśnięcia wodą, żeby znów móc funkcjonować w normalny sposób. Ignorowała zawroty, choć dobrze wiedziała, że przy takiej temperaturze za szybko nie ustąpią. Musiała się dotlenić i odsapnąć, ale póki puma tu była, nie mogła ot tak odejść i siedzieć sobie na kamyku na skraju kaplicy podziwiając widoki. Nie porzucała rozpoczętej pracy nim jej nie ukończyła, a obrona zagrożonych stworzeń była w tym momencie priorytetem. Zabicie tego ścierwa było celem głównym. Potem się wyleży w bali albo pójdzie na plotki do sąsiadów. Najpierw trzeba sobie ubrudzić ręce.
Anielica zmrużyła oczy starając się nie zwracać uwagi na łzy. Było gorąco, ale może spali kota żywcem, żeby miał nauczkę na przyszłość. Lub też raczej brak owej przyszłości. Nabrała powietrza i wstrzymała je w płucach, gdy bestia postanowiła ruszyć na nią. Cóż, przynajmniej chwilowo odwali się od ptaków, a to już coś. Byleby tylko same kurczaki nie postanowiły im zrobić kamikadze, bo podczas walki nie można było ręczyć za to, że żadnemu nie wyrządzi krzywdy. Nie dało się tego rozwiązać dyplomatycznie, a w takich wypadkach musiała przechodzić do agresji. Starała się tego unikać ze względu na tę jej część, która nie przebierała w środkach.
Odskoczyła miękko od macki, skrzydła rozpostarły się i na chwilę uniosły ją w górę, gdy wspomogła się nimi przy uniku. Gdyby miała miecz, odrąbałaby tę abominację, ale kosturem dźgałaby parę minut zanim wreszcie pozbyłaby się nadprogramowych członków zwierzęcia. Dotykając stopami podłoża znów odrobinę złożyła skrzydła by nie stanowić zbyt łatwego celu swoją wielkością. Skierowała dłoń w stronę łap kota i wypuściła tam strumień ognia. Chciała ją zmusić do cofnięcia się i ugrzęźnięcia w pułapce Saliaha, ograniczyć jej ruchy poprzez uszkodzenie choć jednej łapy. Z poparzoną na pewno nie byłaby aż taka skoczna, a unieruchomioną łatwiej byłoby związać.
Co z tym rannym? – zapytała głośno, ale nie spuszczała wzroku z przeciwnika. Jeśli uszkodzony feniks potrzebował pomocy medycznej, to lepiej, żeby Raphaela mogła go w jakiś sposób odciągnąć i uspokoić. Seiun nie mogła podejść do szamoczącej się bestii, bo zostałaby uznana za wroga. A utrata jednego z nielicznych gweirów doprowadziłaby Seraphiel do nieopisanej furii.

Użycie mocy:
Potęga kosmosu – odnowienie 3/4
Jednorazowy artefakt żywiołu ognia – użycie 2/3

Rzut kością:
11
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.20 0:13  •  Ruiny kaplicy - Page 2 Empty Re: Ruiny kaplicy
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Gdzie baba nie może, tam pośle faceta. Ale tutaj mamy o tyle wygodną sytuację, że facet sam się posłał, dobył miecza i, jednocześnie utrzymując pożądany stan ziemi (pęknięcie wraz z grzązką, ciężką do wydostania się i ciągnącą stopniowo w dół ziemią), wykonał zamach w kierunku bestii. Tudzież jednej z jej macek, bo właśnie w nią głównie celował. Oby tylko zębata ohyda nie była jak hydra, że utniesz jeden łeb, to odrosną dwa kolejne... Sama ta wizja była okropna dla Saliaha, którego dodatkowo męczyły zawroty głowy i rozkojarzenie. Prawie jakby pił kilka kaw codziennie przez trzy lata, uzależnił się i miał niedobory magnezu. I to też było okropne!
  Najważniejsze było jednak, że mogli działać. Że odcięci byli od ptaków, że nic im się nie stanie. Sam anioł starał się skupić najlepiej jak umiał na powierzonym zadaniu. Przecięcie powietrza mieczem było póki co ostrzeżeniem, jednak jeżeli puma już pokazała im nieracjonalne zachowania, mogło okazać się, że jest zdolna do innych autodestrukcyjnych zapędów. Współczuł zwierzęciu. Pewnie było zdesperowane i cierpiące. Przy kolejnym ciosie jednak nie celował już w powietrze. Chciał ich obronić. Oboje. Dla pumy macka nie wydawała się znowuż konieczną — heh — kończyną. Te, które istniały dawniej, dobrze radziły sobie bez takiego czegoś. Mogło być gorzej. Mogli chcieć ją zabić. A przynajmniej Saliah nie chciał. Możliwe, że zwierzę chciało znów odejść i zaszyć się gdzieś, by rozkoszować posiłkiem i napędzeniem stracha kurczakom. Nie mogli jednak pozwolić sobie na zgubienie go. Co powinni zrobić? Anioł był rozdarty między tym, co powinien zrobić jako anioł i tym, co powinien jako żołnierz. Nie chciał być stawiany przed takimi dylematami. Teraz jednak postanowił oddać się całkowicie temu, co robiła Seraphiel. Dostosować się do niej. A to, póki co, sprowadzało się do agresji. Och, jak skrzydlaty rycerz będzie samego siebie nienawidził za to w niedalekiej przyszłości...

Kontrola ziemi 2/3
                                         
Saliah
Anioł Zastępu
Saliah
Anioł Zastępu
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Eden :: Ogrody Edenu

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach