Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Ukrył zadowolenie faktem, że zdobył to, co chciał. Zgodę mężczyzny. Tyle wystarczyło, aby Akela powoli mógł zacząć wprowadzać swój plan w życie, zarzucając głęboko swoje lepkie macki.
Bez pośpiechu, małymi krokami.
- Gdybym chciał to zrobić, to zapewniam cię, że od dłuższego czasu leżałbyś na pryczy tonąc pod wpływem makowego mleka. - wzruszył delikatnie ramionami przybierając niezwykle pewny siebie ton. Właściwie ciężko było określić czy to jedynie jego arogancja, czy też rzeczywiście był w stu procentach pewien swoich mocy czy też umiejętności, które umożliwiłyby wręcz siłą otumanić nieznajomego.
Być może czas pokaże, a może takie ostateczne zabiegi nie będę w ogóle potrzebne. Jednak póki co wolał skupić się na teraźniejszym, na tym co było tu i teraz, a nie wybiegać niepotrzebnie w przyszłość.
- I nie martw się, nie będziesz. Nie należysz do kościoła, więc to nie jest przymusowe w żadnym wypadku. Po prostu będziesz dotrzymywał mi towarzystwa. Możesz tłumaczyć to moją samotnością. - czy też innym badziewiem, to też nie miało znaczenia. Wiedział jednak, że nikt w kościele nie będzie kwestionował jego decyzji, i choć nie był Prorokiem ani nikim równie wysokim, to wciąż zajmował wystarczająco ważne stanowisko, żeby inni przymykali oczy na jego zachcianki czy też wybryki.
- Póki co musisz jeszcze wypocząć. Jutro z rana przyjdę po ciebie i pokażę ci kościół od środka. Nie, nie dlatego, żeby cię przekonać do niego, ale dlatego, żebyś mógł sam się poruszać korytarzami bez obawy zgubienia się w głębokich jaskiniach, skąd raczej samemu się nie wydostaniesz. - poinformował go nad wyraz miłym głosem, zbierając puste naczynia. Jednakże wodę pozostawił mu, tak na wszelki wypadek.
- A, chyba się nie przedstawiłem. Akela. - nie zamierzał przedstawiać się swoimi prawdziwymi danymi, zresztą, osoba, która dawniej się nimi posługiwała, już od tysiąca lat nie żyła. Umarł w dniu, kiedy został zdradzony przez najbliższą mu osobę. Teraz był Akelą. I taka informacja powinna wszystkim wystarczać.
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

Liu Jie miał wrażenie, że wraz z zaakceptowaniem warunków mężczyzny, podpisał pakt z diabłem. Nie wiązał swojego życia z Kościołem, ale... stanowcze „nie” nie padło. Był w zasadzie ciekawy, co sekta oferowała swoim wiernym. Ponadto rany, które zalegały na jego ciele, wymagały rekonwalescencji. Tutaj mógł ją odbyć bez obaw, że znowu wpakuje się w tarapaty.
  Ani słowem nie odezwał sie w sprawie mleka makowego, a argument dotyczący samotności nie przekonał go ani trochę, bo nawet jeśli takowa mu doskwierała, Liu Jie był kiepskim materiałem na towarzysza, o czym przekonał się na własnej skórze podczas tej niedługiej wymianie zdań. Niemniej w ramach przytaknięcia skinął zaledwie głową w celu potwierdzenia, że przyjmuje to do wiadomość. Po prostu wiedział, że mężczyzna nie wyjawi mu swoich intencji, zatem drążenie tego tematu mijało się z celem.
Skąd raczej samemu się nie wydostaniesz.
  — Masz racje. Samemu nie.
 ...ale dysponował jeszcze przekonującym argumentem w postaci jednej z mocy, a z jej pomocą z pewnością uda mu się nakłonić do współpracy kogoś, kto znał drogę do wyjścia.
  — Jestem Liu Jie — przedstawił się, skoro mężczyzna uczynił to samo. Przeciwieństwie do Akelii nie musiał skrywać swojej prawdziwej tożsamości. Pamięć złodziejaszka nie sięgała czasów, kiedy był przedstawicielem ludzkiej rasy. Najwcześniejsze wspomnienia, jakie posiadał dotyczyły przebudzenia się w edeńskim ogrodzie, o czym nie zamierzał się chwalić.
  Wstał, po czym znowu usiadł, ale tym razem na wcześniej zajmowanej pryczy.
  — Nie budź mnie z samego rana. Nie jestem porannym ptaszkiem. — Ułożył się w miarę wygodnie na posłaniu, choć wiedział, że na sen będzie musiał poczekać. Nadal ciężko było mu pojąć, dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu, by go tu ściągnąć. Góra Shi znajdowała się w znaczącej odległości od stolicy Desperacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie odpowiedział już na żadne słowa swojego "gościa", a jedynie obdarzył go krótkim uśmiechem, wreszcie wychodząc z pomieszczenia i zostawiając go samego.
Nie jest porannym ptaszkiem, co?
Jaka szkoda byłaby, gdyby ktoś, zupełnie przypadkiem, z samego rana, tak w okolicach świeżego wschodu słońca, zawitał u niego. Naprawdę. Cholerna SZKODA, czyż nie?
Wstał jak zwykle, niemal przed wszystkimi, którzy tę noc spędzali na w miarę wygodnych pryczach w swoich prowizorycznych komnatach. Jego zegar biologiczny pozwalał mu na wysypianie się w ciągu paru godzin i podrywanie w chwili, kiedy na zewnątrz pierwsze promienie słońca leniwie muskały okolicę. Z bezczelnym uśmiechem udał się niemal od razu do Liu Jie. W końcu... nie mogli tracić całego dnia, aż tego się w spokoju wyśpi, czyż nie?
Otworzył drzwi, nawet nie starając się zachować względnej ciszy. Raczej nimi trzasnął, niż otworzył. Przesunął wzrokiem po śpiącym mężczyźnie, wyciągając przed siebie trzymaną w dłoni pochodnię, która oświetlała ciemne pomieszczenie.
- Wstawaj, musimy ruszać. - odezwał się na tyle głośno, że powinno pomóc to w wyrwaniu z rąk Morfeusza śpiącego wymordowanego.
Chcąc się jednak upewnić, czy aby na pewno udało mu się dotrzeć do świadomości ciemnowłosego, podszedł jeszcze bliżej i lekko kopnął wewnętrzną stroną stopy w pryczę.
- Pobudka, śpiąca królewno. Piękny, dzień, ptaszki śpiewają i srają na gałęziach. Wstawaj. Nudzi mi się. - przechylił lekko głowę w bok i wyciągnął dłoń przed siebie, łapiąc palcami za nos mężczyznę, a tym samym zatykając go.
No cóż, każdy sposób jest dobry, nieprawdaż?
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

Nie jestem rannym ptaszkiem.
  Prowokacja.
  Słysząc zbliżające się do komnaty kroki, uformował na ustach grymas imitujący uśmiech. Przeczucie mówiło mu, że Akela zjawi się z samego rana i nie sprawiło mu zawodu.
  Gdy drzwi otworzyły się z impetem, obrócił się na drugi bok i udał, że nadal śpij. Na ich ponowną konfrontacją z framugą nawet nie drgnął. Zanim ten zdołał złapać go za nos, otworzył oczy. Wbił spojrzenie w jego blade oblicze.
  Uśmiech nie wygasł z jego warg, wręcz przeciwnie, poszerzył się nieznacznie na widok znajomej twarzy. Lęk, który towarzyszył mu przed zaśnięciem, zniknął bezpowrotnie.
  — Dokąd ci tak śpieszno? Chyba nie chcesz mnie zaciągnąć na jakieś nabożeństwo, co? — zapytał podejrzliwie, lecz po chwili odgonił od siebie obcą dłoń, jakby ta była zaledwie naprzykrzającym się owadem i usiadł.
  Piwne oczy były nad wyraz przytomny. Nie spał od dwóch godzin. Nasłuchiwał.
  Zdjął z włosów gumę i przeczesał je palcami. Przyzwyczaił się do tej długości, choć podczas upalnych dni była najprawdziwszym utrapieniem.
  — Powiedz mi, czym się tutaj zajmujesz? — zagadnął, zawiązując ciasno brązowe kosmyki. Wstał z posłania. Był gotowy do wyjścia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czyli nie spał. To wiele ułatwiało, choć jednocześnie odbierało zabawę, po którą tutaj przyszedł. Spojrzał na niego rozczarowany, niemalże z cierpiętniczą miną kogoś, komu rzeczywiście zepsuto zabawkę. Westchnął ciężko, odsuwając się od niego i oparł plecami o ścianę, jednocześnie krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- Nie, spokojnie. Straszne nudy. - odpowiedział mu czekając cierpliwie, aż ten wreszcie się ogarnie i podniesie. Nie zamierzał tracić czasu.
Kiedy łóżko skrzypnęło, a ciemnowłosy wstał. Akela skinął lekko głową, wskazując w stronę wyjścia. Korytarz, tak samo jak dnia wczorajszego, było pokryty ciemnościami, ale wymordowany bez słowa złapał Liu za nadgarstek, ciągnąc go za sobą. Bezbłędnie po krótkiej chwili wyprowadził go do innego korytarza, który tym razem był oświetlony słabym światłem pochodzącym od świec przymocowanych do ściany.
- Właściwie wieloma sprawami. Nic, co mogłoby cię zainteresować. - wzruszył ramionami, wreszcie wypuszczając jego szczupły nadgarstek z objęć jego palców. Ich kroki odbijały się cichym echem o puste ściany, które z każdą kolejną chwilą zdawały się coraz bardziej rozsuwać, aż wreszcie pomieszczenie było szerokie i przestrzenne, a do tego coraz lepiej oświetlone. Na domiar tego, co chwilę mijali innych członków kościoła. Niektórzy wciąż zaspani, inni ochoczo gawędzili między sobą, kiedy przemieszczali się z jednego punktu, do drugiego.
- Tutaj. - Akela przystanął, wskazując ręką na drewniane drzwi. Nie czekając na reakcję Liu, pchnął je do środka i odczekał aż mężczyzna wejdzie pierwszy, sam dołączył do niego po chwili. Jak się okazało, zaprowadził go do dużego, jasnego pomieszczenia, które wyglądało jak nic innego, niż stołówka. Długie, drewniane stoły, roześmiani wierni, w powietrzu unoszący się zapach świeżego jedzenia, najpewniej jakiejś zupy.
- Mam nadzieję, że nie jesteś wybredny. - spojrzał na niego z lekkim cieniem uśmiechu, podchodząc na koniec kolejki, która prowadziła do mniejszego pomieszczenia.
                                         
Akela
Prorok     Opętany
Akela
Prorok     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Noah Caleb O'Harleyh


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach