Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 16.08.19 0:13  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Westchnęła z nutą rozczarowania, po czym pokręciła delikatnie głową. Zabrała od niego książkę przysuwając ją nieco bliżej siebie i zaczęła kartkować. Zajęło jej to zaledwie parę krótkich chwil, by otworzyć ją na odpowiedniej stronie. Wskazała palcem na tytuł napisany ciemnym tuszem Apokalipsa św. Jana. Postukała parę razy, upewniając się, że mężczyzna załapie o co jej chodzi, na powrót podsuwając bliżej niego księgę. Oczywiście że nie chodziło o żadne Słowo Boże. Pytał się, czy słyszała coś o tak zwanej Apokalipsie. A jedyne przesłanki, jakie przychodziły do jej głowy, można było odnaleźć właśnie tutaj. Nie miała pojęcia czy jakkolwiek mu to pomoże, ale zawsze mogły to być jakieś poszlaki. Lepsze to, niż nic.
Nie wierzyła jego słowom, że wszystko jest w porządku. Yury zdecydowanie nie wyglądał jak on. Nie tylko pod względem fizycznym, ale miała wrażenie, że i jego aura uległa stopniowej zmianie. Wzruszyła jednak ramionami, nie zamierzając naciskać ani też zagłębiać się w jego temat. Ich relacja była na tyle podstawowa, że nie tyle co nie czuła potrzeby, ale też uważała wścibskość za mało kulturalną. Może gdyby bliżej się poznali, próbowałaby pociągnąć go za język, drążyć temat, by w ostateczności móc mu jakoś pomóc.
Ale był dorosły. I doskonale wiedział, co robi. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Zamarła z kubkiem w dłoniach na wieść o pukaniu do drzwi. Zmarszczyła ciemne brwi, a w głowie przewinęło się mnóstwo twarzy, które mogłyby znać miejsce jej zamieszkania. Ethienne pod tym względem starała się zachowywać pełną ostrożność, nie pozwalając by ktokolwiek ją śledził kiedy wracała do domu z Apogeum, nikomu nie mówiąc gdzie mieszka a już tym bardziej nikogo nie zapraszając do siebie. Jednak nie zareagowała pochopnie, nie doskoczyła do swojego łuku, który znajdował się nieopodal stołu, nie sięgnęła za nóż czy też inne narzędzie, które mogłoby posłużyć jej za broń w celu samoobrony. Może i nie znała dobrze Smoka, ale wiedziała jedno: był silny. A to wystarczyło, żeby została na miejscu, spokojnie dopijając wcześniej nalaną do kubka herbatę. Była pewna, że w razie niebezpieczeństwa ciemnowłosy stanie w jej obronie.
Ale nie spodziewała się ujrzeć w drzwiach jego znajomej.
Zmarszczyła brwi, powoli podnosząc się, szurając cicho krzesłem po drewnianej posadzce. W pierwszej chwili chciała syknąć w stronę Yurego oskarżając go o bezprawne rozdawanie namiarów jej domu, ale gdy podeszła bliżej i ujrzała stan dziewczyny, postanowiła załatwić z nim tę sprawę nieco później. Wyciągnęła dłoń w jej stronę i dotknęła rozpalonego czoła nieznajomej. Wskazała Yuremu aby wprowadził ja do środka i zaprowadził na kanapę, a sama zaś zajęła się przygotowywaniem odpowiedniego wywaru na zbicie gorączki oraz czegoś, co pomoże jej chociaż trochę stanąć na nogi.
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.19 19:11  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Nie spodziewała się go tutaj. W ogóle nie spodziewała się, że ktoś jej otworzy i jeszcze wciągnie do środka jak gdyby nigdy nic, a jeszcze na dodatek mając świadomość jej choroby. Nie powiedziała ani słowa, nawet nazwana smarkulą. Odezwał się zresztą wielce dojrzały pan z długą siwą brodą, starszy niewiele od niej. Nie wymyśliłaby teraz ciętej riposty czy durnego żartu, jej myśli krążyły pomiędzy pustką a mętlikiem, zmuszanie się do skupienia wywoływało ból.
Usiadła na kanapie, podprowadzona przez Wiecznego. Przejście tych kilku kroków nie było jednak łatwe i dość wyraźnie wsparła się na nim, choć próbowała nie oddychać w jego stronę. Na pewno zarażała tą francą, tylko nie była pewna jak. Jeśli miała zdechnąć, to zdecydowanie sama, a nie z kimś kto trzymał ich najemnicze zadki w jako takim porządku. Naciągnęła szczelnie materiał, wzdrygając się lekko. Oczy piekły, szkliste od temperatury. Widoczność rozmywała się po jakimś metrze czyniąc obraz nieczytelnym. Może to i lepiej, bo w ten sposób na pewno nie zapamięta gdzie była. Właściwie to nie pamiętała nawet jak tu przyszła i skąd, co robiła godzinę temu, która właściwie była ta godzina. Wiedziała jedno.
Koniec nadchodzi – wychrypiała ledwo poruszając wargami. Półprzytomne spojrzenie utkwione było w podłodze, w pobliżu stóp przynajmniej wszystko było jeszcze ostre i nie wywoływało mdłości. – Ragnarök jest blisko. Sköll wraz z Hatim pożrą słońce i księżyc. Świat pochłonie ogień i morze – bełkotała pozornie bez ładu i składu, ale całkowicie przekonana swoich słów. Zaniosła się suchym kaszlem, zakrywając usta przedramieniem. Na płaszczu i bladych wargach pozostały cętki wyplutej krwi. Miała wrażenie, że rozkłada się żywcem zarówno na zewnątrz jak i od środka. Jak długo to miało jeszcze trwać, umrze czy pozostanie w stanie pomiędzy żywymi a umarłymi, stając się zbędnym balastem dla towarzyszy? Straciła już wszelką nadzieję na wyzdrowienie i powrót do normalności, poddała się próbując znaleźć ukojenie w wywołanych gorączką omamach. Cała Ziemia w morzu płomieni była naprawdę kuszącą wizją. Zawsze lubiła patrzeć w ogień.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.08.19 23:53  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Yury choruje na Plagę.
Przebieg choroby:
                                         
Apokalipsa
Apokalipsa
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.08.19 0:42  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Biomech był zaskoczony obecnością Skuld w równym stopniu, co sama właścicielka tego skromnego dobytku. Pewność, że Sora trafiła tu przypadkiem coraz bardziej się pogłębiała. Czując jej ciężar na swoim ciele i słysząc cichy, bełkotliwy głos tuż przy uchu, nie miał wątpliwości, że umysł kobiety nie funkcjonał poprawianie, a więc miała problem z produkcją racjonalnych myśli. Miała dużo szczęścia, że natknęła się akurat na małą chatkę na uboczu.
  — O chuj ci chodzi, Hayashi. Nie rozumiem ani jednego słowa.
  Zaprowadził ją do wskazanego przez Ethienne mebla. Wyglądała okropnie. Podkrążone, zaczerwienione oczy pozbawione dawnego błysku, zadziorności. Cera matowa, pokryta krostami, podobnymi do trądziku, ale okres dojrzewania miała już dawno za sobą. Niewiele pozostało z dawnej Hayashi. Wyglądał jak nie ona. Jak wrak człowieka. Obco.  Choroba pozbawiła ją temperamentu i osobowości. I zapachu. Czuł od niej delikatny fetor rozkładu. Jeszcze kilka dni, aby jej nie poznał. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Był odrobinę przerażony tym, co z niej pozostało. Przypomniała mu o bracie Kido. O tym, jak wojskowy starczał przy jego łóżko w każdej wolnej chwili kosztem kilku nieprzespanych nocy z rzędu.
  Nie spodziewał się, że jakieś resztki empatii uchowały się w jego socjopatycznej naturze, a jednak nie potrafił przejść obojętnie obok cierpienia Hayashi. Widząc ją w takim stanie, uświadomił sobie, że traktuje ją jak młodszą siostrę, o którą trzeba się zatroszczyć. Przyłożył dłoń do jej spoconego czoła. Odgarnął z jej twarzy kosmyki. Dotyk był delikatnie, palce ledwie ocierały się o jej skórę podczas wykonywania tych dwóch czynności.
  — Chcesz się napić? Wody? — Nie czekał na jej odpowiedź. Podszedł do stolika. Ujął w palce kubek z herbatą, którą podała mu druga kobieta. Podmuchał w jasnobrązową tafle. Do jego nozdrzy doleciał aromatyczny zapach ziół. — Ostrożnie. Nie poparz sobie języka — rzekł, krzywiąc usta w uśmiechu, a raczej parodyjnym grymasie. Zbliżył naczynie do ust kobiety.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.08.19 21:55  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Nie miała bladego pojęcia o czym bełkotała nieznajoma. Jej usta prawie w ogóle się nie poruszały, toteż Ethienne nie była w stanie wyłapać jakichkolwiek słów. Postanowiła więc konwersację pozostawić mężczyźnie, zwłaszcza, że ci najwyraźniej dobrze się znali. Ciemnowłosa z kolei wolała skupić się na przygotowaniu czegoś, co pomogłoby chociaż w drobnym stopniu uśmierzyć ból, z jakim zmagała się teraz nieznajoma.
Podeszła do nich i położyła delikatnie dłoń na ramieniu, chcąc zwrócić jego uwagę na siebie, przy jednoczesnym pokręceniu głową, kiedy ten chciał podać jej kubek z wciąż ciepłą herbatą. Następnie odebrała od niego drewniane naczynie,  a zamiast tego wsunęła w jego dłoń szklankę z chłodną, świeżą wodą, która zdecydowanie lepiej przysłuży się teraz kobiecie.
Odeszła od nich tylko po to, aby po krótkim ułamku czas powrócić z drugim kubkiem, gdzie znajdował się przygotowany napar.
Pomoże jej zasnąć podsunęła notes praktycznie pod sam nos biomecha, aby odczytał nabazgrane przez nią słowa. Miała nadzieję, że Yury bez większego problem poradzi sobie sam w podaniu jej naparu, ale w razie ostateczności służyła pomocą. Przysiadła na krześle obok i spojrzała pytająco na mężczyznę czekając na jakieś większe wyjaśnienia. Oczekiwała przede wszystkim odpowiedzi na pytanie kim właściwie była i co jej dolegało. Wyglądała naprawdę źle i patrząc na jej aktualny stan Ethienne nie rokowała dla niej jak najlepiej.
Od dziecka spotykała się z przeróżnymi chorobami, uczona pod okiem matki, która znała się na wszelakich ziołach i roślinach, a co za tym idzie - również i lekach. Ale wydawało jej się, że po raz pierwszy spotyka się z czymś takim. Może gdyby poszukała więcej informacji w książkach rodzicielki... może natrafiłaby na jakiś trop, jak móc pomóc kobiecie. Żeby tego jednak dokonać, przede wszystkim potrzebowała jakiś poszlak, śladów, czegokolwiek, czego mogłaby się złapać. Zwykły wywiad środowiskowy mógłby już zdziałać cuda.
Nie zamierzała jednak przeszkadzać im. Obrała drogę cierpliwości i oczekiwania, w nadziei, że Yuremu język w końcu sam się rozplącze.
Miała nadzieję, że to, na co choruje kobieta nie jest zaraźliwe. Kiedy lekarza zaczyna chorować na to samo, co jego pacjent, wtedy ziszcza się jeden z najgorszych scenariuszy. Na wszelki wypadek postanowiła zachować wszystkie środki ostrożności.
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.19 22:19  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Rrraaany... – jęknęła, przewróciła oczami i zaniosła się kolejną porcją kaszlu, zasłaniając twarz rękawem. Nie zamierzała mu tego wszystkiego wykładać jak krowie na rowie. Nie słuchał. Nigdy nie słuchali. Ignorowali te ostrzeżenia, myśleli, że pierdzieli farmazony, że to tylko paplanina chorego, rozgorączkowanego człowieka. Czuła się okropnie, to fakt, ale wcale nie uważała, że bredzi. Jak zresztą każdy bredzący, co tu dużo kryć. Gadanie bez widocznego z zewnątrz sensu dawało jej jakieś zaczepienie o te resztki życia, pomagało nie zadręczyć się myślami. Z początku nawet sądziła, że ktoś zaraził ją wirusem i to jej ostatnie chwile jako normalny człowiek, ale medyk raczej by to rozpoznał, a tymczasem nie miał żadnej pewności, która z diagnoz była tą właściwą. Trzymanie się mitów i próbowanie porównań z obecnymi czasami było jedynym, co jej aktualnie pozostawało do roboty.
Teraz nawet nie zauważała zmiany w zachowaniu Wiecznego. Normalnie pewnie oparskałaby go śmiechem, stwierdziła, że się robi jakiś za miękki na starość. Pewnie nic z tego nie zapamięta i nie będzie mogła mu tego wypominać na każdym kroku, powodując kolejnej żartobliwej sprzeczki. Z chęcią napiła się wody, która znacznie lepiej zadziałała na zdarte gardło niż coś ciepłego. Mimo wszystko i tak poczuła lekki ból uszkodzonej przez kaszel tkanki. Nawodnienie się, nawet jeśli odrobinę, przyniosło nieco ulgi. Przyjęła też ziołowy napar podany po krótkiej chwili, bez marudzenia i kręcenia nosem.
Dziękuję – powiedziała słabo w stronę kobiety, ale starała się w miarę wyraźnie poruszać wargami. Na ogół nikt nie pomagał przypadkowym przybłędom na Desperacji tylko wywalał delikwenta za chabety za próg, jeśli akurat postanowił nie ukatrupić nachodzącego i nie plamić krwią podłogi. Dostanie czegoś za darmo spotykało się z podejrzliwością, szukało się haczyka. Ale jeśli wyzdrowieje i będzie pamiętać, to na pewno jakoś spłaci ten dług.
Rano przyszli ją odebrać. Była nieco bardziej przytomna i nie paplała bez sensu, choć miała podwyższoną temperaturę. Wciąż nie wyglądała za dobrze, jednak te parę godzin snu zdecydowanie pomogło. Nie opierała się, nawet jeśli mieliby ją zamknąć w wieży niczym księżniczkę. Wszystko jej było jedno, ale za gościnę podziękowała. Aż takim niewdzięcznikiem nie była.

z/t

Edit: jak ją zabrali to ją zabrali, nie ma co się rozczulać, a slot mi się przyda.


Ostatnio zmieniony przez Skuld dnia 06.11.19 10:11, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.19 18:39  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Yury nie potrafił radzić sobie w takich sytuacjach. W swoich działaniach powoływał się na instynkt. Nie odezwał się ani słowem, odbierając kubek od właścicielki chaty. Nawet nie zerknął w kierunku kartki. Ufał Ethienne na tyle, że bez zbędnych "ale" podetknąć Hayashi pod nos naczynie z bliżej nieokreśloną zawartością.
  — Do dna — zachęcił ją; do tonu jego głosu zakradło się i zniecierpliwienie, i rozdrażnienie, ale także ledwo słyszalna troska pobrzmiewająca między jednym a drugim słowem. Cierpliwie czekał, aż Salamandra kilkoma, małymi łyczkami przełknie ziołową substancje. W między czasie postanowił się wytłumaczyć. — Wspominałem ci o tym już wcześniej — zwrócił się do siedzącej w pewnym oddaleniu kobiety, zerkając ku niej, by mogła wyczytać z ruch jego warg wypowiedziane słowa. — Hayashi została zarażona chorobą Apokalipsy. I wierz lub nie - nie dałem jej namiaru na twoją chatę. Zresztą — urwał, zerkając ku majaczącej Skuld, która wyglądała, jakby była jedną nogą w grobie — tylko na nią spójrz. Jest prawie nieprzytomna i majacząca.
  Ułożył mechaniczną dłoń na rozgrzanym czole chorej kobiety. Chłód stali powinien przynieść przynajmniej krótkotrwale ukojenie, choć Yury był świadomy, że nie zaleczy jej przypadłości żadnym znanymi ludzkości specyfikiem. Musiał odnaleźć Apokalipsę i...
  Właśnie. Co dalej? Co zrobi, kiedy jeden z jeźdźców znajdzie się w jego zasięgu? Zaatakuje? Przecież wiedział, że agresją nic nie wskóraa, mimo iż dysponował praktycznie tylko tym, niczym więcej.
  — W każdym razie musiała znaleźć się tu przez czysty przypadek. Pewnie szukała pomocy, choć mówiłem jej, by została w Kamiennej Wieży — dodał pod nosem, bardziej do siebie niż ciemnowłosej kobiety.
  Odłożył na blat  kubek i jeszcze raz przeleciał wzrokiem po zapadniętych policzkach byłej wojskowej. Otworzył usta, ale zaraz je zamknął.
  Nie musiał składać jej żadnych obietnic, bo i tak niemal nie kontaktowała.
  Nie musiał składać jej żadnych obietnic, bo wystarczającym potwierdzeniem jego zamiarów była emocja tkwiąca w oku.
   Zrobię wszystko, byś nie umarła., wyszeptał w myślach, odgarniając jej włosy twarzy.
  — Wrócę po nią rano — odezwał się w końcu, wstając. Chciał wrócić do domu, na Smoczą i zorganizować środek transportu, który umożliwi mu bezpieczne przewiezienie Skuld do bazy Drug-onów. Mógł ją zabrać ze sobą, ale noc zbliżyła się wielkim krokami. Szanse na to, że uda im się bezpiecznie  przemieścić do kryjówki były bliskie zeru, wręcz nieistniejące. — Pozwól jej tu zostać chociaż noc.
  Skonsultował spojrzenie ze wzrokiem Ethienne, po czym zbliżył się do drzwi. Podjął decyzje już wcześniej i nie czekał na odpowiedzi znajomej, obawiając się odmowy, a na takową nie był przygotowany. Widok zmarniałej Hayashi zmusił go do natychmiastowej reakcji. Wyszedł z chaty, celowo pomijając jeden ważny szczegół - Hayashi była w tym momencie bronią biologiczną, zarażała.

  ___zt


_______
wychodzę z tematu głównie z powodu finalnego starcia z Apokalipsą, bo szybciej ją pokonamy niż skończy się ta fabuła, a wtedy szlag trafi mi całą chronologię. ponadto to event - zakładam - z możliwością wystąpienia zgonu, więc tym bardziej nie chce sytuacji, w której przypuszczalnie Yury umiera przy nadal trwającym wątku z nieco bliższej przeszłości.
dalszy ciąg fabuły: można uznać, że Yury faktycznie wrócił po Hayashi i przetransportował ją do Drug-on, jeżeli nie chcecie kontynuować dalej tego wątku.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.01.20 20:06  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Ledwo trzymając się na nogach, wszedł w gęstwinie, w las, który nie ugiął się pod naporem łagodnej zimy. Na niektórych drzewach ostały się liście, które szeleściły pod naporem mocniejszych podmuchów wiatru i zdawało mu się, że słyszał popiskiwanie ptaków, ale równie dobrze mógł mieć omany słuchowe, często towarzyszące zmęczeniu. Wsunął ręce do kieszeni, nie czując prawie palców, skostniałych od zimna. Po upływie kilkunastu minut, ciągnących się w nieskończoność, w końcu wyłapał między drzewami niewielki, znajomy budyneczek. Podszedł nań pewnie, lekko kuśtykając, czując ból w górnych partiach kończyn dolnych. Hades ruszył przodem. Jekyll, sunąc się na nogach, stanął przed drzwiami kilka chwil później.
  Nie zapukał. Wiedział, że nie było takiej potrzeby. On głucha i tak nie usłyszy. Wszedł zatem, jak do siebie, nie powstrzymując psa, który wtoczył się do środka przez ledwie uchylone drzwi. Hades, zaiste, czuł się w tej skromnej chacie, jak u siebie, jak w domu. Zanim jednak zademonstrował swoją obecność długowłosej właścicielce, powęszył chwile w powietrzu za ewentualnym intruzem, a potem, wykrzesując z siebie ostrożność, odrobinę taktu i empatii, o którą zapewne nikt by go nie podejrzewał, bo rzadko szczycił się owym bukietem subtelności, podbiegł ostrożnie do pochylającej się nad paleniskiem kobiety i przystanął przy jej nodze, tak, żeby ją nie spłoszyć. Dopiero, gdy go zechciała dostrzec, wyraził swoje zadowolenie w charakterystyczny dla siebie sposób. Zaszczekał wesoło i donośnie, merdając ogonem.
  Bernardyn nie był aż tak skory do demonstrowania swojego entuzjazmu. Padł jak kłoda na pobliskie krzesło, zamarł bez ruchu, nadal pogrążony w milczeniu. Tylko wydechy utulające spomiędzy lekko rozwartych warg sugerował, że nadal znajdował się wśród żywej. Nie robił tego celowo, w celu zbudowania dramatycznego napięcie. Dramatyzm całkowicie się z niego ulotnił. Był tylko ból. Nadal kąsał go w trzewiach, krew nadal sączyła się z głębokich ran na udach, nadal z ledwością łapał oddech, gdyż każda próba zaczerpnięcia dań kończyła się ukłuciem w pękniętym mostku. Wiedział jednak, że ten w dłużej mierze musiał zaleczyć się sam i że być może nie będzie już nigdy równie sprawny, jak niegdyś, przed tą całą absurdalną wyprawą. Po tej demonstracji braku sił, po upływie kolejny pozbawionych dźwięków minut, w końcu wziął się w garść. Drgnął, wspierając się łokciem o blat wysłużonego stołu, który stał tu odkąd sięgał podziurawioną jak sito pamięcią. Wpierw powiódł wzrokiem po wnętrzu lichego przybytku medyczki, ale wystrój nie zmienił się nic a nic, nie ubyło, ani nie przybyło także mebli. Wnętrze ubitego z desek schronienia było skromne i nie zachęcało do kradzieży. Zadowolony z wyniku obserwacji, spojrzenie dłużej zatrzymał na swoim wiernym, nadal czuwającym przy Ethienne czworonogu, który po chwili zaniechał swoich starań o jej atencje. Dał w końcu kobiecie spokój, chwile na oswojenie się z obecną sytuacją, a sam ułożył się przy huczącym, że aż miło palenisku, przygarniając do trącącej chłodną i wilgocią sierść trochę ciepła. W między czasie szmaragdowe oczy Jekylka w końcu zakończy swoją wędrówkę i spoczęły na obecnie umorusanym sadzą obliczu Azjatki. Usta, jak zwykle miała podkreślone czerwienią. Do twarzy było jej zresztą w tym kolorze. Te spostrzeżenie sprawiło, że wygiął własne, popękane i spierzchnięte, w parodii uśmiechu, ale owy szybko przeobraził się w cierpiętniczy grymas.
  Twarzy lekarza zwykle nieskalana upływem czasu, teraz była pozbawiona młodzieńczego wigoru, obdarta z uroku osobistego, posiekana zmęczeniem, które niczym blizny ułożyły się na jego skórze w formie sinych cień pod powiekami i poszarzałej karnacji. Skostniałe, przetłuszczone i przede wszystkim nieuczesane włosy opadały w nieładzie na wychudłe ramiona. Braki w kilogramach były podkreślone przez niekorzystny dobór ubioru, który pierwotnie nie należał od niego, gdyż zaopatrzył się w niego w trakcie drogi do Ethie. O kilka numerów za duży,  tak czy owak lepsze od golizny, którą świecił dwa dni wcześniej.
  Pokonując zbierające się w nim zażenowanie, zazgrzytał na zębach w czytelnym przekazie, że musi wybawić go z tarapatów, choć bardzo niechętnie zaciągał u niej owy dług wdzięczności. Łączyła ich głównie szeroko pojęta relacja biznesowa, handel wymienny, zero cieplejszych uczuć, a teraz zawitał tu z pustymi rękami, prosząc niejako o jałmużnę, jak żebrak, obdartus jakiś, a nie doktor z wykształceniem. Nie miał jednak innego wyjścia. Był przyparty do muru. Wolał szukać pomocy u niej, bowiem duma, choć nadszarpnięta, ale nadal na swoim miejscu, nie pozwalała mu na pokazanie się w takim jakże żałosnym stanie w kryjówce gangu. Za dużo upokorzenie by go to kosztowało. Długo musiał tłumaczyć swoje stanowisko w tej sprawie pitbullowi, który nie chciał odstąpić go na krok, ale koniec końców ugiął pod oślim uporem doktora i ustąpił.
  Ciche charknięcie wydobyło się z jekyllowych warg, zanim ułożyły się na nich jakkolwiek słowa. Na szczęście – przy kobiecie – nie musiał silić się na żadne modulacje, wiec mówić zaczął chwilę później, powoli, dokładnie artykułując słowo po słowie, by mogła wyczytać je z jego ust, ale przy tym odrobinę opryskliwie:
  — Mam pęknięty mostek i głębokie rany po wewnętrznej stronie ud. Zajmiesz się tym czy mam szukać pomocy u kogoś innego?
  Oby nie miała nic przeciwko temu. Choć wiedział, gdzie szukać pomocy, nie był pewny, czy zmusi stawiające opór ciało do kolejnego wysiłku.

Obrażenia:
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.02.20 0:24  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Będąc pozbawionym słuchu od dziecka w tak okrutnym świecie, trzeba wypracować sobie inne mechanizmy obronne przeciwko ewentualnym niebezpieczeństwom. I choć nie miała zamykanego domu na zamek, nie podczas dnia, to w jej małej chatce panowały inne mechanizmy obronne, które służyły ostrzegawczo, dając dziewczynie parę chwil na przygotowanie się.
W momencie, gdy Jekyll pchnął drzwi i wkroczył do środka, cienki sznurek połączony z drzwiami, przebiegający pod sufitem aż do samego salonu połączonego z kuchnią, poruszył się, co sprawiło, że zawieszone nieopodal dzwoneczki zaczęły grać. Ale to nie o dźwięk się rozchodziło, a o ich ruch.
Kątem oka dostrzegła jak dzwoneczki poderwane w rytm zaczęły tańczyć. Miała parę sekund na reakcje. Sięgnęła po pierwszy ostry przedmiot, który miała pod ręką, choć w duchu przeklinała się, że zostawiła łuk w drugim pokoju. Kiedy z przygotowanym nożem odwróciła się, by skonfrontować się z ewentualnym nieprzyjacielem, jej oczom ukazał się wbiegający do pomieszczenia pies. Momentalnie jej mięśnie poczuły przyjemną ulgę wywołaną rozluźnieniem. Znała go doskonale, wiedziała do kogo należy. Nie mała się czego obawiać.
Bez żadnego namysłu czy też zawahania, odłożyła nóż na blat, a potem przykucnęła wyciągając obie dłonie do dobermana. Gdy ten podbiegł do niej radośnie wymachując ogonem, objęła go przyciągając do siebie, by się przytulić, jednocześnie czule głaszcząc po bokach.
Sekundę później jego właściciel wkroczył. Wystarczyło jej jedno spojrzenie, aby zrozumieć, że coś było nie tak. Na jej twarzy pojawił się cień zmartwienia poprzeplatany z zaskoczeniem.
Momentalnie podniosła się i podeszła do niego. Na całe szczęście długo nie musiała czekać na jakieś wyjaśnienia, a przynajmniej na te najbardziej potrzebne. Pęknięty mostek. Rany na udach. Liczne obdarcia i siniaki. Ogólnie opłakany stan. Pochyliła się nieznacznie łapiąc za dolny fragment jego bluzy i delikatnie ją uniosła, by nie zrobić mu większej krzywdy. O ile na pękniecie niewiele mogła poradzić oprócz uśmierzenia bólu, to w przypadku nóg sprawa przedstawiała się o wiele lepiej. Pokazała mu, aby się rozebrał i nie czekając na jego reakcję, odwróciła się podchodząc do sporej wielkości garnka zawieszonego nad paleniskiem. Sięgnęła po wiadro obok i wlała całą jego zawartość do kotła żeby się zagrzała. Otworzyła jedną z górnych szafek, skąd wyciągnęła wiklinowy koszyk z potrzebnymi przyrządami. Może to nie były rzeczy pierwszej jakości, wszakże na Desperacji ciężko było o porządne środki medyczne, ale na tę chwilę powinny wystarczyć. Najważniejsze było, aby oczyścić rany.
Oprócz koszyka zabrała ze sobą drugi koszyk, tym razem wypełniony przeróżnymi ziołami i liśćmi. Gdy Jekyll zdołał się rozebrać, wskazała brodą, by ułożył się na kanapie obok. Odstawiła przyniesione rzeczy na ziemi, tuż obok niego i ponownie wróciła do prowizorycznej kuchni, tym razem po kubek ze świeżą wodą. Podała mu go, jednocześnie wysypała na jego rękę dwa czarne owoce. Pokazała ręką, by je w ustach rozgniótł a następnie wypił całą zawartość kubka. Smak będzie gorzki, wręcz cierpki, ale pomoże w walce z bólem. Coś za coś.
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.02.20 17:19  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Nie zmusiłby obolałego ciała do podobnego wysiłku. Zbyt wielkim z trudem zmienił pozycje. Wstał na chwiejnych nogach, podchodząc do znajomego mebla. Usiadawszy na nim, zapadł się, czując jak sprężyny wbijają się boleśnie w pośladki i jęczą pod ciężarem jego ciała. Lichy uśmiech na ustach całkowicie znikł. Nie pozostało po nim ani śladu, zamiast owego pojawił się na nich paskudny grymas. Prawdę powiedziawszy chciał wyć z bólu, jęczeć i dla odmiany stękać, ale nie miał siły, by wydusić z spiekoty w gardle choćby pojedynczego dźwięku. Mrowiały mu spierzchnięte usta, w przełyku tworzyła się gula wielkości korka od wina. Przełknął resztki silny, by ją minimalnie skruszyć, ale bezskutecznie. Ponadto przez ciało przedzierały się zimne i nieprzyjemne dreszcze, które sprawiały, że drżał cały. Skulił się w celu zaadaptowania trochę umykającego w popłochu ciepła, ale to nie przyniosło ulgi, a jedynie wzmogło ból promieniujący z unoszącej się i upadającej w nieregularnych odstępach klatki piersiowej. Do tego doszły przenikliwie, spazmatyczne konwulsje w prawej, odrętwiałej ręce, a w brudnych od piachu włosach pojawiła się para lisich uszu.
  Z trudem zdjął spodnie, nie przejmując pomocy od krzątającej się obok kobiety. Był wdzięczny za wyjmowaną, napiętą ciszę, która zapadła i za jej brak umiejętności posługiwania się ludzką mową, dzięki czemu nie musiał odpowiadać na serie niewygodnych pytań o drażniącej treści. Zgrzytając na zębach wyprostował się w końcu, na fotelu, wykładając okaleczone nogi na taboret. Z głębokich ran ciętych sączyła się krew, która przez obecność ropy nie była w stanie skrzepnąć. Zaklął cicho pod nosem, podnosząc wzrok na stojącą nad nim kobietę.
  Nie w głowie było mu spekulować, czy poddawać pod wątpliwości jej metody leczenia, wszakże sam nie lubił, gdy pacjent za bardzo zabiegł u uwagę, czyniąc rzeszę niewprawnych komentarzy. Zgodnie z jej niemą, ale dobitną w przekazie instrukcję - uchwycił w palce dwa czarne owoce i bez zbędnych ceregieli, niepotrzebnego przeciąganie tego, co nieuchronne, włożył je sobie do ust i zmiażdżył w zębach, czując na języku ich cierpki smak. Przełknął owy, krzywiąc się przy tym i niemal od razu wypił niezgorszą zawartość kubka, na moment mrużąc łzawiące oczy. Gorzkawy smak pozostał w ustach, a on- by dodać sobie trochę animuszu - zacisnął mocniej palce na naczyniu, nieprzejmując się tym, że uścisk był tak mocny, że aż pobielały mu knykcie.
 Ufał jej, a raczej chciał ufać. Miał ograniczone zaufanie do większości istot stąpających po tym niewdzięcznym padole, a do kogoś musiał się zwracać z prośbą o pomoc w takich beznadziejnych sytuacji, jak obecna. Dawny on, zadufany w sobie buc, z typowym dla siebie cynizmem, zacisnąłby zęby, i sam, demonstrując swą arogancje i pychę, opatrzyłby rany, ale wiedział, że niedawno podobny wybryk kosztował go utratą przytomności. Powtórka z tej wątpliwej rozrywki nie była mu miła. Nie chciał znowu ryzykować. Brawura wyparowała z niego całkowicie zastąpiona przez statyczność. A ona przecież była niezgorszym od niego specjalistą. Miała wiedzę. Miała doświadczenie. I wachlarz pokaźnych umiejętności. Nie dorasta mi do pięt, chciałby rzec, by dokarmić swojego podupadłe ego, ale z ust wydobył się tylko głośniejszy wydech, wyrażający zniecierpliwienie.
  Uchwycił w drżące palce jej ramię, namawiając do działania. Nie lękał się bólu. Przywykł do niego. Strach, który czuł w każdej komórce w ciele, w trzewiach, strach, który zajrzał mu w oczy, nie miał nic wspólnego z cielesnym dyskomfortem, potęgowanym przez wrażliwe nerwy. To ewentualnej straty kończyny obawiał się najbardziej.
  Błagalny szept wymknął się spomiędzy zaciśniętych warg, gdy wypowiedział jej imię. Brzmiał jak skomlenie zaszczutego psa. Z trudem powstrzymywał łzy cisnące się do ust. Zamknął zatem oczy, by ułatwić sobie te zadanie. Brak alkoholu rujnowało go bardziej niż picie na umór.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.03.20 18:02  •  Tajemnicza chatka {Ethienne} - Page 4 Empty Re: Tajemnicza chatka {Ethienne}
Powoli rozsunęła jego nogi, samej kucając pomiędzy jego udami.  Sięgnęła po latarkę na baterie słoneczne i wsunęła ją sobie do ust, przytrzymując wargami. Przez lata używania baterie nie świeciły już z taką siłą jak dawniej, aczkolwiek latarka wciąż dawała sporo światła, dzięki temu kobieta miała lepszy wgląd w to, co działo się pomiędzy nogami mężczyzny. Wykręciła mały ręcznik z zimnej wody i przemyła najpierw jedną stronę nogi, a potem drugą. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby zrozumiała, że to nie będzie szybki i łatwy zabieg. Przede wszystkim musiała skupić się na oczyszczeniu ran, a dopiero potem ich zabezpieczeniem i zszyciem.
Przez jej naturalnie bladą twarz przebiegł cień współczucia, jednakże trwało to zbyt krótko, aby mężczyzna był w stanie dostrzec tę drobną zmianę w jej mimice. Sięgnęła natomiast po inną czystką szmatkę i podała ją Jekyllowi. Nie musiała nic mu pokazywać, na nic go naprowadzać. Wiedziała, że zrozumie o co jej chodzi.
To będzie bolało. Kurewsko bolało i jeszcze tego brakowało, aby jasnowłosy połamał sobie zęby od ich zaciskania. Nie uniosła spojrzenia na niego, by upewnić się, czy szmatka aby na pewno znalazła swoje miejsce pomiędzy jego wargami. Nie było co zwlekać. Im szybciej zacznie, tym szybciej będzie po wszystkim.
Jeszcze raz przemyła rany przyjemnie chłodną szmatką i wrzuciła ją do wody, która to momentalnie zaczęła przybierać brunatny kolor. Sięgnęła po patyk, który owinęła innym skrawkiem materiału. Odkręciła małą butelkę, z które ostry zapach od razu uderzył w ich nozdrza. Wylała nieco na wcześniej przygotowany patyk w celu odkażenia go i położyła delikatnie jedną dłoń na prawym kolanie Jekylla, na wszelki wypadek gdyby ten postanowił zamknąć uda.
Bez zbędnego dalszego przeciągania, przystąpiła do oczyszczania ran z ropy, piasku oraz resztek szkła. Jej ruchy były delikatne i ostrożne, ale jednocześnie pewne i coraz bardziej wgłębiające się w rany. Mogła tylko domyślać się co właśnie czuje Jekyll. Jeżeli krzyczał - nie słyszała go. Zaleta bycia głuchą osobą. Jeżeli wyrywał się czy też próbował wyrwać - przytrzymywała go.  Musiała skończyć robotę, inaczej wda się zakażenie i wtedy nawet ona nie będzie w stanie ocalić jego życia. Wierzyła jednak, że Jekyll doskonale zdaje sobie z tego sprawę i dlatego też mimo bólu "grzebania" w świeżych ranach zdoła to jakoś znieść.
Ciężko określić ile dokładnie czasu zajęło jej oczyszczanie ran, ale wnioskując po swoim zmęczeniu mogła założyć, że sporo. Ale udało się. Rany wyglądały na czyste, pozbawione zabrudzenia i ropy. Odłożyła brudne narzędzia na bok, i ponownie przesunęła mokrą szmatką dookoła ran, zgarniając resztki krwi świeżej krwi. Najgorszą część mieli za sobą. Zszywanie powinno pójść sprawniej, a i ból powinien być o wiele mniejszy. Nawlekła najzwyczajniejszą nitkę na mały haczyk, po czym bez zawahania zaczęła zszywać rany. Zajęło jej to dosłownie kilkanaście minut. Podniosła się i wyprostowała, czując jak całe ciało miała odrętwiałe. Wygięła się do tyłu, a zastygłe kości trzasnęły głośno w uldze przy zmianie pozycji. Wyciągnęła latarkę z ust i poruszyła szczęką, delikatnie masując ją, mając wrażenie, że żuchwa zapomniała jak się poruszać. Obrzuciła krótkim spojrzeniem swoje "dzieło". Wyglądało całkiem dobrze. Pozostało jeszcze parę rzeczy do zrobienia, ale to było nic w porównaniu z tym, co przeszedł Jekyll.
Zgarnęła brudne rzeczy z podłogi, wrzucając je do miski i wyniosła wszystko z pomieszczenia. Po chwili wróciła z paroma innymi rzeczami, które odłożyła obok. Wsunęła palce w drewniane pudełko i nabrała lepkiej, delikatnie zielonej mazi, która pachniała ostro, acz w dziwny i kojący sposób. Delikatnie na niosła ją na rany, pokrywając je grubą warstwą maści. Następnie wsunęła dłonie pod jego nogi i pomogła mu przekręcić się na plecy i ułożyć je wygodnie na kanapie, tak, żeby mężczyzna się położył. Dopiero wtedy sięgnęła jeszcze po namoczone w delikatnie pachnącym płynie dwie ściereczki. Każdą położyła na jednej z nóg, co dało kojące uczucie dla bólu. Uniosła koszulę mężczyzny odsłaniając jego tors, który zaczęła delikatnie smarować białą maścią, która z kolei była bezzapachowa. Otrzepała dłonie i skinęła głową komunikując, że skończone.
Ponownie wyszła z pomieszczenia, tym razem wracając z kocem i kubkiem. Przykryła go od stóp po samą szyję, a potem wsunęła dłoń pod jego głowę lekko unosząc i przyciskając kubek do jego ust nakazując mu wzięcie paru łyków. Nie miał wyboru. To ona była teraz tutaj lekarzem, a on pacjentem. Gdy wcisnęła w niego środek nasenny, opuściła pomieszczenie pozwalając, aby usnął. Potrzebował teraz jak niczego innego.
                                         
Ethienne
Desperat
Ethienne
Desperat
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ethienne Theles


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach