Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Starałem się tak żyć, abym w godzinie śmierci mógł się raczej cieszyć, niż lękać. ~KP TELI XcW6m5K



ANKIETA BEZPIECZEŃSTWA




Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł.



Nazywam się Arabella Sybilla Telimena Riccardo, a przynajmniej od dłuższego czasu utrzymuję taką właśnie wersję.Niektórzy nazywają mnie też gniewnym aniołem, lub stróżem wolności. Mój wiek także nie jest znany szerszej publiczności, jednak niektórzy szacują go jako 20 wiosen, ale jeśli mam być szczera, to znacznie się mylą. Ich opinia oczywiście mi schlebia, jednak już ponad dziewięćsetka na karku. Czym się zajmuję? To akurat zależy od tego czego potrzebujesz. Głównie sprowadzam do Desperacji papierosy, alkohol i dokumenty niewiadomego pochodzenia. Często możesz usłyszeć też u mnie wiele ciekawych opowieści. Mieszkam na Desperacji, jednak często wyruszam na eskapady do Miasta.



Wolność fascynuje i napawa lękiem, dlatego zmusza, by nasza postawa wobec niej nie była nieokreślona.

Przyszłam na świat jako uroczy aniołek i miałam wielce ambitne plany aby zostać stróżem, aczkolwiek ukochany Papcio miał dla mnie zupełnie inne opcje, a mianowicie chciał, abym została aniołem zastępu. Pewnego dnia dostałam zadanie by obronić istotę ludzką przed nieszczęśliwym wypadkiem. No cóż...  Nigdy nie przypuszczałabym, że będzie to przełomowy moment w moim życiu, ale o tym opowiem później. Ta misja sprawiła, że nie mogłam dłużej zamieszkiwać w Edenie, a może nie tyle nie mogłam, co nie potrafiłam. W dwadzieścia lat po opuszczeniu domu wstąpiłam do organizacji DOGS, gdzie wkrótce osiągnęłam stanowisko, o które się ubiegałam, a mianowicie stałam się Ratlerkiem.



Wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje.


Już od początku istnienia przejawiałam niesamowitą zdolność do nadzwyczajnie szybkiej uprawy roślin nawet w niesłychanie ciężkich warunkach. Moje roślinki czasem jednak wymykają się spod kontroli i zaczynają żyć własnym życiem atakując niejednokrotnie nawet ludzi. Jest to moc związana z żywiołem ziemi. [3x4]
Kolejnym zaciekawiającym zjawiskiem jest zdolność do wtapiania się w cień. Jak to działa? Otóż jak za pstryknięciem palców znikam. Staję się zwykłym ciemnym cieniem, który dopasowuje swój kształt do przedmiotów, które odbija [3x4]
Jednak mocą, której używanie sprawia mi najwięcej radości jest zdecydowanie iluzja. Za pomocą siły persfazji potrafię sprawić, że ktoś widzi, słyszy lub czuje to co chciałabym mu przekazać. Moc działa jednak z różną długością w zależności od tego, na ilu osobach jest stosowana
1 osoba - [4x3]
2 osoby [ 3x3]
3 osoby [2x3]
4-5 osób [1x4]

Oczywiście za "supermoce" trzeba płacić ja zwykle odczuwam silne migreny, a przy drastycznym nadużywaniu ich staję się odwodniona i wyczerpana, a w rezultacie tracę przytomność.



Jeżeli powiemy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy.

Od jakiegoś czasu tracę jednak zdolność prawie natychmiastowej regeneracji. Owszem moje rany goją się nieco szybciej niż rany zwykłego śmiertelnika, jednak nadal potrzebują czasu na zabliźnienie się. Ponadto białe skrzydła stały się popielate i nie wiedzieć dlaczego mam wrażenie, że z dnia na dzień ich barwa staje się co raz to ciemniejsza, ale być może to tylko przywidzenia.

Jeśli chodzi o umiejętności... Trochę czasu na tym waszym ludzkim padole spędziłam i powiem szczerze, że jestem dumna z tego, że niemal w doskonałym stopniu opanowałam walkę w ręcz (cholera, nawet nie wiedziałam, że tak ciężko tu o przeżycie), nieźle radzę sobie też z bronią palną i zdecydowanie nie mam problemów ze sprawnym łączeniem faktów.

Słabości są czymś do czego nigdy, przenigdy nikomu się nie przyznam, kto przecież chciałby wiedzieć, że jestem uzależniona od narkotyków i odcięcie mnie od nich powoduje, że wariuję, bądź że mam uczulenie na mosiądz, albo że nie cierpię ciasnych pomieszczeń (moglibyście mnie stąd już do jasnej anielki wypuścić)




Pamiętaj człowiecze, że cię niedługo na świecie.




Co jeszcze chcecie wiedzieć? Zostały same pierdoły. Więc... moim największym skarbem są drewniane skrzypce, które po prostu kocham. Tak. Umiem grać na instrumentach głównie to skrzypce, pianinko i me własne struny głosowe. Poza tym to całkiem lubię zwierzątka. Kręci mnie też aktywność fizyczna zwykle przyjmująca formę spierdalania gdzie pieprz rośnie przed tymi co akurat chcą mnie zabić. Ponadto przejawiam skłonności do samookaleczania i nadmiernie ryzykanckiego stylu życia



Piękne czasy rodzą róże, słabe zaś przynoszą burze.


Wygląd? A co kurczę, nie widać *wyszczerza się przez co eksponuje jeszcze bardziej pękniętą wargę i podbite oko* Jakby to ująć... Hm... Najpiękniejsza kobieta jaką widział świat! No a mówiąc poważnie. Mierzę sobie 160 centymetrów. Gdybym miała co jesć poza moimi kochanymi roślinkami to może ważyłabym troche więcej, a tak no cóż można mnie zaliczyć zdecydowanie do drobnych kobiecinek. Ważę 49 kg. Mam długie, sięgające pośladków, wiecznie rozczochrane włosy. W zasadzie to przed upadkiem miały one kolor miodu, jednak ich barwa zmieniła się jak i odcień skrzydeł. Błękitne wcześniej tęczówki stały się ciemnymi,
wpadajacymi w czerń.  Została mi jednak anielsko blada karnacja i drobne piegi, aczkolwiek nie jestem pewna czy na mojej poobijanej mordce wciąż jest to widoczne. Cóż więcej mogę dodać. Papcio nie poskąpił mi piersi ani tyłeczka, muszę przyznać szczerze, że jestem całkiem zadowolona z jego artyzmu w tych kwestiach. Może gdyby nie siniaki i świeże rany to niektórzy mogliby nazwać mnie całkiem ładną, w końcu wiecie anielskie rysy czy coś... To w zasadzie tyle na ten moment.




Pierwsza znajomość zaczyna się od tabaki.


Jeśli chodzi o charakter, to dokładne określanie go mija się z celem. W gronie przyjaciół potrafię być niesamowicie otwarta i charyzmatyczna, a przy obcych staram się mówić jak najmniej i nie wychylać przed szereg. Bywam bezwzględna, ale tylko wtedy, gdy walczę o przeżycie swoje lub bliskich. Przede wszystkim jestem piekielnie ostrożna. Staram się też być perfekcjonistką. Głęboko wierzę, że dobry plan i jego dokładne wykonanie oraz trzeźwa ocena sytuacji są kluczem do osiągnięcia celu. Mówi się, że jestem piekielnie inteligentną istotą, jednak moja wrażliwość często przyćmiewa mi obraz sytuacji. Staram się nikomu nie ujawniać zbyt wielu informacji i raczej wolę słuchać niż mówić. Cenię sobie dyskrecję i dyscyplinę. Jednak czym byłby świat wobec kompletnego zamknięcia na innych? Byłby jedynie nędzną imitacją tego, o czym zawsze marzyłam.






Tak jak już wspominałam, zostałam powołana na świat w Edenie i z początku byłam słodką, naiwną istotką. Moim nauczycielem był Uriel, pierwszy w zastępach boskich. Był on aniołem, którego boskość była wręcz niepodważalna. Zawsze musiałam zadzierać do góry głowę, by móc spojrzeć na jego oblicze. Biała szata sprawiała, że jego śniada skóra lśniła, a włosy zdawały się być oderwanym promieniem słońca w zenicie. Choć było to wieki temu, wciąż doskonale pamiętam każdy element tych nauk. Nauczył mnie bardzo wiele, pomógł mi oswoić się z mocami i zdobyć doświadczenie w   kontroli nad nimi, zaraził mnie pasją do zielarstwa, ale przede wszystkim pokazał znaczenie istnienia aniołów. Pewnego dnia podczas spaceru w edeńskim ogrodzie, Uriel spojrzał na mnie i przemówił swym łagodnym głosem:
- Moja droga Eloe - zaczął - co myślisz o człowieku.
Zwrócił się do mnie moim prawdziwym, obecnie już dawno zapomnianym imieniem, a ja zamyśliłam się na chwilę.
-Myślę, że człowiek jest połową duszy, której drugą częścią jest dusza anioła. Jest to istota, która nie do końca wie co czyni, przez co trzeba być dla niej wyrozumiałym. Ludzie są jedynym stadem, w którym smotność powoduje, żę człowiek twaednieje jak lita stal. Z twardością przychodzi kruchość i dlatego aniołowie powinni sprawować nad nimi opiekę. Myślę, że niezależnie, czy jesteś stróżem, aniołem służebnym, czy też samym archaniołem najważniejszym zadaniem jest ochrona słabszych.
Uriel spojrzał na mnie i przesunął dłonią po moich miodowych włosach. Widziałam, że w jego oczach zaszła swego rodzaju zmiana. Jego spojrzenie stało się niecho chmurne, lecz mimo tego z wrodzoną sobie delikatnością oznajmił:
-Jesteś już gotowa, Eloe. - spojrzał w niebo - Moja mała Eloe, Ojciec już zdecydował o twym przeznaczeniu.
Wyczekująco spojrzałam na swego mentora.
-Od dziś jesteś Aniołem Zastępu.
Mrugnęłam oczyma myśląc, że się przesłyszałam. Anioł zastępu? Starałam się ukryć swoje rozczarowanie. Uriel uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Wiem, Eloe, że twoim marzeniem było coś innego, jednak On ma inny plan dla ciebie. Głęboko wierzę, że twoim przeznaczeniem jest coś wielkiego.
Służąc w zastępach anielskich wykonywałam wiele misji. Byłam przewodnikiem dusz, boskim listonoszem, wojownikiem pilnującym ładu i porządku wszechświata. W tym okresie zaczął się mocniej kształtować mój charakter. Z biegiem czasu wyrobiłam w sobię olbrzymią siłę woli i zaciętość w dążeniu do celu. Zaczęłam także zauważać, że sukces jest wynikiem dobrego planu i ciężkiej, wręcz męczenniczej pracy przy jego realizacji. Radziła sobie zarówno samodzielnie, jak i wśród innych aniołów zastępu potrafiła działać w grupie. Pewnego upalnego poranka otrzymałam od Papcia nowe zadanie. Wtedy jeszcze nie przypuszczałam, że będzie ono miało tak ogromny wpływ na moje życie.  O świcie wyruszyłam wraz z Urielem z Edenu i udałam się w miejsce, które pierwszy raz widziałam na oczy. Atmosfera była dziwnie napięta. W powietrzu unosił się niepokój. Niepokój śmierdział jak spalenizna. Pociągnęłam jeszcze troche powietrza do płuc. Po kolejnym wdechu poznałam że to jednak nie niepokój, a faktycznie coś się pali. Przybrałam postać cienia i ruszyłam w tamtym kierunku. Uriel zaś stał się niewidzialny.  Pierwszym co spostrzegłam już z daleka były kłęby dymu, kolejnym płomienie muskające czule ogromny budynek. Wyglądał on na szpital. W okół było pełno ludzi, wszyscy przypatrywali się jak ogień trawi ten przybytek. Tam są ludzie - pomyślałam i bez wahania weszliśmy do środka rozumiejąc się bez słów. Na parterze nikogo nie było, ale już na kolejnym piętrze zauważyłam brzemienną kobietę, która w samym środku tego istnego pandemonium rodziła i nie było nikogo kto mógłby jej pomóc. Spojrzałam na towarzysza.
- Ja spróbuję utrzymać w okół was tarczę ochronną, a ty Eloe bedziesz musiała przyjąć poród.
Skinęłam głową i każde z nas zajęło się swoim zadaniem. Podeszłam do kobiety i uśmiechnęłam się delikatnie.
-Spokojnie, jestem Eloe. Zajmę się tobą.
Kobieta tak bardzo cierpiała, że nie jestem pewna, czy zwróciła na mnie jakąkolwiek uwagę. Przyłożyłam dłoń do jej czoła by przesłać jej jakąś miłą iluzję. Uspokoiła się.
-Dobrze, moja droga. Teraz musisz przeć. - poprosiłam ją.
Po kilkunastu minutach mogłam dostrzec już ciemną główkę dziecka. Poinformowałam o tym swoją podopieczną, a ona mimo bólu starała się przeć. W końcu maluch z głośnym krzykiem poinformował nas o swym przybyciu na świat. Uważnie odcięłam pępowinę i  wzięłam maleństwo w ramiona. Kruszyna otworzyła oczy, a gdy jej spojrzenie skrzyżowało się z moim poczułam nieprzyjemne ukłócie w piersi.
-Mogę je zobaczyć? - zapytała wyczerpana, a jednocześnie szczęśliwa kobieta.
Podałam jej maleństwo, po czym wraz z Urielem pomogliśmy im wydostać się ze szpitala. Gdy odchodziliśmy kątem oka zauważyłam że w stronę kobiety i dzicka biegł przerażony mężczyzna. Gdy dotarł złapał kobietę w ramiona i z radością spojrzał na niemowlę. Byliśmy już za daleko bym mogła zobaczyć coś więcej, jednak całą drogę powrotną wypełniało mi uczucie ogromnego bólu. Kompletnie nie rozumiałam co się dzieje. Nigdy wcześniej nie czułam niczego podobnego.
Uriel nigdy nie widział niczego podobnego. Sprawiał wrażenie wyraźnie zaniepokojonego o swą uczennicę a jednocześnie przyjaciółkę. Widział, że z dnia na dzień popadałam w co raz to większy smutek. Pewnego dnia postanowił zabrać mnie na spacer. Chodziliśmy po ogrodach Edenu i zatrzymaliśmy się w tym samym miejscu gdzie wiele setek lat temu rozmawialiśmy o człowieku.
- Co się z tobą dzieje, Eloe? - w jego zawsze opanownym głosie tkwił teraz niepokój.
- Nie wiem. Nie rozumiem tego stanu - odparłam. - Nie czuję już radości.
- Rozłóż skrzydła i wznieś się w niebo. Czy może być większa radość od dryfu w obłokach, bycia tuż przy Ojcu stworzenia?
Zamknęłam oczy i rozłożyłam anielskie śnieżnobiałe skrzydła. Wzbiłam się w powietrze, jednak każde uderzenie skrzydeł przychodziło mi z trudem. Nagle usłyszałam głośne sapnięcie Uriela, który w jednej chwili dopadł do mnie i sprowadził mnie na ziemię.
-Twoje skrzydła! - wykrztusił.
Spojrzałam na nie. Końcówki piór stały się popielate, a ścieżkę naszego lotu znaczył szlak piór. Moich piór.
-Musisz wrócić, Eloe. Nie dokończyłaś jakiejś sprawy w świecie ludzi i to niszczy cię od środka.
I wtedy zrozumiałam. Zrozumiałam jakie jest moje przeznaczenie. Od tamtego czasu błąkając się wśród ludzi i potworów próbuję odnaleźć swój los, swoje fatum, przeznaczenie. Próbuję odnaleźć dziecko.


Ostatnio zmieniony przez Telimena dnia 30.03.18 15:48, w całości zmieniany 3 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Może coś pominąłem, ale w opisie wyglądu nie ma nic na temat koloru oczu. Przydałoby się to uwzględnić.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

Już jest :>
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

✕ AKCEPT.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach