Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

 — Może. — Od niechcenia przyznał jej rację.
 Nie miał w sobie za krzty romantyka, o ile w ogóle posiadał jakąkolwiek duszę. Na takie podchody był zbyt bezpośredni, nietaktowny, nie potrafił wyczuć momentów, kiedy lepiej siedzieć cicho, kiedy można posunąć się o krok dalej, a kiedy powinno się zmienić kierunek. W tym przypadku zdawał się na kobietę – czuł się lepiej z myślą o drugiej perspektywie. Wiele razy udowadniali sobie, że percepcja ich obu znacząco się różni, ale dzięki temu mogli wypełnić luki w trójwymiarowym obrazie. Nie należał do grona osób uznających swoją rację za słuszną i jedyną, jeśli tylko ktoś dysponował sensownymi argumentami przemawiającymi za jego tezą, dlaczego nie miałby tego wysłuchać i przyjąć do wiadomości?
 Kiedy jakiś czas temu jego palec przesunął się na ikonę „wyślij”, zaczął poważnie zastanawiać się nad rezultatem podjętej decyzji. Myśl o tym pojawiła się w jego głowie niespodziewanie, wrzała w niej na krótko, zanim faktycznie postanowił wprowadzić ją w życie. Niczym nie ryzykował, co prawda odludne przestrzenie zawsze stanowiły jakiś materiał na miejsce zbrodni, ale… powoli uczył się akceptować ten stan rzeczy. Oswajać się ze świadomością przypadkowego zbliżenia się do rebeliantki.
 — Trudno mi to właściwie zdefiniować. Nie dysponuję… taką wyobraźnią jak Ty. Jestem pewien, że rozeznanie w uczuciach przychodzi Ci dość łatwo — odparł.
 Potem przeniósł spojrzenie w dal, doszukując się punktu, w którym zachodząca kopuła po drugiej stronie nadal pozostawała widoczna dla oczu.
 — Krótkim momentem w historii, który dąży do swojego celu. Sęk w tym, że w obliczu całego społeczeństwa nie ma to większego znaczenia — wymamrotał. — Nie lubię kotów. Bez kawy nie zaczynam dnia. Posługuję się niemieckim. — Dorzucił kilka suchych faktów, bez których nie mógł się obyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie sprzeczała się z nim. „Może” było pozostawioną otwartą furtką dla rozumowania, które sobą prezentowała. Dla niej było to coś wielkiego, może nie ogólnie, ale w tej sytuacji. Możliwość doglądania ekranów oddających świat z zewnątrz w sposób niemal perfekcyjny, sklepienie mrugało do nich, kiedy oni leżąc na dachu wbijali weń swoje spojrzenia.
Odetchnęła chłodnym, nocnym powietrzem z przyjemnością. Mogłaby zatopić się w tym powietrzu, jak w basenie pójść na dno, głucha, ślepa, szczęśliwa. Nie musiałaby czuć nawet obecności drugiej osoby, samotność dawała jej ten rodzaj satysfakcji, której nie zamieniłabym na nic innego. Ta wizja była jak przyjemny sen, pogrążanie się w strefie całkowitego komfortu. Nadal czuła jednak ciepło mężczyzny, palce przytknięte do jego policzka.
- Łatwo...? – zastanawiała się, czy faktycznie tak jest. Mogła w prosty i jasny sposób wyczuwać towarzyszące im emocje? Albo z łatwością stwierdzić co sama czuje, kiedy ich usta stykają się na kilka krótkich sekund?  - Sama nie wiem. Nie wiem nawet czy to dobre, poprawne. Właściwie to boje się, że jeżeli faktycznie zacznę to rozważać dojdę do wniosku, że robię źle. Bardzo źle... Dlaczego to takie się zakochać?
Uciekła znowu w świat bez wizji, zamknęła oczy ze spokojem. Wyrzucanie z siebie takich wyznać nie sprawiało jej w tym momencie trudności, może właśnie dlatego, że to co mówiła było dla niej prawdziwe. Nie chciała unikać prawdy.
Opuściła rękę i odsunęła ją na bok.
- Do jakiego celu dążysz, krótki momencie w historii? – zapytała, korzystając natychmiast z miana, którym sam się określił.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 W pierwszej chwili nie do końca pojął, co ma na myśli, odpowiadając na zadane pytanie, ale później zrozumiał, jak je zinterpretowała. Nie sprowadzał tego do konkretnej sytuacji, miał raczej na myśli ogólną umiejętność właściwego odczytywania uczuć. Wydawało mu się, że nazwy przychodziły do niej, same cisnąc się na usta i nawet nie musiała zastanawiać się głęboko nad tym, co targa wnętrzem. On rozpoznawał u siebie jedynie kilka emocji – irytację, gniew i znudzenie, ale wiedział, że było tego znacznie więcej.
 — Unikanie odpowiedzi nie uchroni Cię przed pytaniami. A pytania bez odpowiedzi dają jedynie nadzieję, nic więcej — powiedział po krótkim zastanowieniu. Jedno słowo w jej wypowiedzi przykuło uwagę, ale postanowił po prostu przyjąć to do wiadomości. — Żałujesz?
 Bez zaangażowania z drugiej strony i zdecydowanego „tak” wolał się wycofać, nie przywykł do sytuacji, w których powinien dbać o relację, ale teraz w grę wchodziło coś ważniejszego od tolerowania czyjejś obecności i ewentualnych uprzejmości narzuconych przez moralność. Prawdopodobnie albo wejdzie w to cały albo w ogóle, nie istniało nic pomiędzy.
 — To coś związane z moją profesją, dlatego nie mogę udzielić Ci satysfakcjonującej odpowiedzi. — Pominął szczegół, że w innym razie można by to uznać za skłonności do zdrady w przyszłości. Ale Warner wcale tego nie planował. Nie w tym punkcie historii. — Twoja kolej. Zaskocz mnie. — Zachęcił, odgarniając palcami kilka kosmyków włosów z jej ramienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trudno było zaprzeczyć prawdziwości jego słów. Im mniej się mówiło, tym więcej pojawiało się domysłów, a te bywały boleśnie krzywdzące dla każdej ze stron. Wolała już mówić głośno, bez wstydu o tym, co chodziło jej po głowie. Każdy miewał takie myśli, może niektórzy potrafili je głębiej ukryć, ale nie jednooka. Każda sprawa gnębiła ją na powierzchni, często miała swoje skutki w jej zachowaniu. Nie mogła pozwolić sobie na to, by niedokończone sprawy kierowały jej zachowaniem.
Tylko jedno słowo w tym wszystkim ją zabolało. Czy żałowała? Na usta cisnęło jej się słowo: nie. Ale wtedy nie byłaby ze sobą do końca szczera. Myślenie o tym, jak wyglądałby jej świat, gdyby nie zrobiła kilku rzeczy, gdyby nie poddała się prostym, naturalnym emocjom... życie nie musiałoby być przynajmniej aż takie skomplikowane. Musiała odpowiedzieć sobie na głos.
- Nie szukam prostoty w życiu. Żałuję i nie żałuje jednocześnie. Siedzi we mnie taka myśl... co by było gdyby? Ale tego nie będzie, nie chce być zachłanna, dostanę tylko to, co leży na drodze, którą obrałam, całkiem świadomie zresztą. – spoglądała ku niemu mówiąc to. Bo to właśnie z mężczyzną prowadziła dyskusje, a nie z gwiazdami. Te były jedynie cichymi towarzyszkami ich dyskusji. Milczące, surowe i zimne blaski w oddali. Nie podpowiedzą, nie wyrzekł swojego osądu, nawet jeżeli znają już los daleko na przód. – A ty?
Zgięła nogi w kolanach, ułożyła ręce poniżej mostka, jedną dłoń na drugiej. Czuła się odrobinę nienaturalnie rezygnując z czujności na rzecz wygody. Nie zdarzało jej się to często, właściwie tylko podczas snu.
- Mam u siebie wielką mapę. Zaznaczam tam państwa, o których uda mi się wyczytać w książkach. – zaczęła, chociaż z oporami. Nic nie przychodziło jej do głowy, przynajmniej nie takie rzeczy, o których chciałaby otwarcie mówić. W jej życiu brakowało tak lekkich, prostych dylematów. Słodziła, czy jednak nie? Wolała psy od kotów? Jak zaczynała dzień? – Nie lubię ostrego jedzenia, miałam brata bliźniaka.
Zatrzymała się. Jak miałaby powiedzieć więcej, kiedy powiedziała o najważniejszym? Samo wspomnienie o bracie sprawiło, że gwiazdy rozlały się przed jej oczami. Nie powinna o tym mówić, ale słowa uciekły z ust zanim zdołała domyśleć się ich treści. Chciała, żeby ktoś o tym wiedział.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — To nowość — wtrącił cichym mruknięciem, by nie przerywać jej dalszej części wypowiedzi. Na myśl przyszli mu przeciętni mieszkańcy M-3; czy większość nie starała się zawsze znajdować drogi na skróty? Po co wkładać wysiłek, skoro ktoś mógł nas wyręczyć, pokazać utartą już ścieżkę albo podrzucić rozwiązanie pod nos? Ale gdzie tu satysfakcja ze swojej pracy? Wraz z biegiem lat technologia znacząco ułatwiała życie, to roboty zastępowały już lwią część roboty, chociażby w medycynie, gdzie ich precyzja faktycznie była czymś pożądanym przy operacjach. Ludzie jednak wykazywali się zbyt wielką zachłannością – wiele rzeczy, nawet błahych mogli uczynić własnymi rękoma, ale łatwiej przychodziło im olanie sprawy w wierze na zewnętrzne wsparcie.
 Zacisnął wargi do wewnątrz, gdy wyczuł na nich suchość nocnego powietrza.
 — Ignite. Wiesz, co  to oznacza? — Przypuszczał, że samo słowo może kojarzyć, jeśli tylko w jakimś stopniu jest zaznajomiona z językiem angielskim, ale wątpił, by rozszyfrowała prawdziwą myśl kryjącą się za tym pojęciem.
 — I jaka jej część jest już zaznaczona? — Pociągnął temat, samemu się nad tym zastanawiając, jednak pod nieco innym kątem – nigdy nie wybywał poza obszar Desperacji. Nie podróżował międzykontynentalnie, a przecież miał rodzinę w dawnych Niemczech. Jakoś nigdy nie przyszło mu do głowy, że mógłby ich odwiedzić. Miałby ku temu jakieś dobre powody, oprócz sentymentalizmu, którym i tak nie grzeszył? Nie czuł potrzeby szukania po świecie satysfakcjonującej niewiadomej.
 Uniósł się z powrotem do siadu, gdy opieranie się na jednym łokciu w pochyleniu zaczęło dawać mu się we znaki.
 — Również miałem brata. Młodszego. — Odwdzięczył się informacją z nadzieją, że zachęci ją do zdradzenia czegoś więcej na ten temat. — Co się z nim stało?  
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nowość?
Nie dawała mu raczej powodów, by mógł myśleć inaczej. Zawsze podchodziła do sprawy z najgorszej strony, ciężar odpowiedzialności nie był dla niej przerażający, chociaż nadal go odczuwała. Ramiona przywykły do tego, by dźwigać ciężary za wielu ludzi, których chciała chronić. Chociaż nie było to najwygodniejsze życie, było jej własne, nadała mu takie znaczenie i czuła się dumna z tego powodu. Nie była to żadna wielka nowość czy odkrycie, chociaż może dla Moriyamy, który w dyskusje wciągał się dosyć rzadko mogło to się wydawać czymś odmiennym.
To brzmiało bardziej tak, jakby przytaknął sobie w myślach na słowa, których nie wypowiedział na głos. Po raz kolejny karcił w myślach przeciętnego człowieka?
- Ignis po łacinie to ogień. – odpowiedziała. Przechyliła głowę na bok w zastanowieniu. Nie widziała powodu, by miał rzucać nagle jakimś stwierdzeniem z obcego języka, szczególnie powiązanym z ogniem. Rozmowa nie nawiązywała jakoś szczególnie do czegoś, co można by połączyć z żarem. Chyba, że znowu miał zamiar wyjaśniać dlaczego gwiazdy płoną, a oni widzę je jako migające kropeczki. Nie dodała nic więcej właśnie dlatego, iż chciała się przekonać, do czego zmierza mężczyzna.
- Cała. – zareagowała natychmiast na kolejne pytanie. W jej spojrzeniu zapaliły się iskierki prowokacji, mówiła niemalże: no dalej, powiedz, że nie wierzysz. Wiedza o każdym z państw nie była identyczna, ale im bliżej była końca, tym więcej czasu poświęcała na ukończenie swojego dzieła. Po wypełnieniu każdego pola tym bardziej poczuła tęsknotę za czymś, czego nie było jej dane nigdy zaznać. Nie cofnie czasu do tamtego momentu.
Przesunęła ręce ponad głowę z teatralnym westchnieniem. Od razu dało się poznać, że nie czuła wielkiej ochoty poruszać tego tematu. Tylko ona wiedziała, że to nie dlatego, iż mówienie o zmarłych nigdy nie było miłe, ale z powodu ostrożności przy poruszaniu tematów łowca-spec.
Zebrała myśli.
- Zabił go system. Teraz już nawet nie jest mi żal. – mimo tego co mówiła, zakryła twarz ramieniem i zamilkła. Nawet widok gwiazd chwilowo wolała zabrać sprzed oczu. Bo w środku jednak było jej żal
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Możliwe, ale ja pytam o ignite, nie ignis. — Zauważył, podejrzewając, że nie dostrzegała jeszcze związku między rzuconym pojęciem a prostą odpowiedzią na zadane wcześniej pytanie. — Ignite pochodzi z języka angielskiego, jedno z jego tłumaczeń to „zapłonąć”. Ale nie chodzi o sam ogień, tylko to, co tworzą litery słowa. I grieve nothing I take everything. Nie żałuję niczego, biorę wszystko — wyjaśnił, uświadamiając sobie, że to jeden z jego ulubionych cytatów, którego starał się trzymać w życiu. Nie było miejsca na żal w tym punkcie historii Ryūtarō, jeśli pozwoliłby sobie na zawahanie i spojrzenie za siebie, robiłby to już cały czas, mimowolnie. Chciał wierzyć, że podejmuje słuszne decyzje.
 — Więc jesteś większym molem książkowym ode mnie — przyznał, nie widząc powodu do braku zaufania w tej kwestii. Choć przylepienie sobie etykietki człowieka uzależnionego od literatury było trochę nieodpowiednie, nie spędzał nad tym tak dużo wolnego czasu, prawdopodobnie gdyby nie praca trzymałby się tego zajęcia jak swojego największego hobby. Obecnie ograniczało się ono wyłącznie do zawodowych spraw.
 — Zabił go system.
 Dlaczego te słowa znalazły sobie miejsce blisko jego sztucznego serca?
 Spojrzenie eliminatora pogrążyło się w wewnętrznym konflikcie, bezwiednie wpatrywał się w widniejącą nad ulicą neonową reklamę najnowszego filmu wchodzącego do kin. Szukał w sobie odwagi pośród sztormu zaprzeczenia i pozorów. Czy to krok do przodu czy do tyłu? Czy wyznaniem zalegającym na języku pociągnie za białą płachtę, odkrywając to, co się pod nią kryje? Koszmar czy mebel?
 — Myślę, że mojego brata również. — Słowa paliły przełyk, a płuca skurczyły się boleśnie.
Nie, nie tylko brata. Całą rodzinę. Bo jedna osoba popełniła błąd.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdyby wiedziała, o co mu chodzi, najpewniej odpowiedziałaby od razu. Chodziło właśnie o to, że jedyne skojarzenie dotyczyło ognia, a dalej siatka skojarzeń urywała się. Nie poruszali tematu płomieni w ogóle, dlatego milczała po to, by dać mu rozjaśnić co miał na myśli.
Brzmiało jak cytat z literatury, ludzie mało kiedy byli na tyle odważni, by sami z siebie spróbować rzec coś głębokiego. Życie było zazwyczaj zbyt prozaiczne, by wplatać w nie piękne myśli. Może tym razem warunki sprzyjały do tego typu dyskusji, ale jednooka czuła, że nie jest to coś, co wymyślił samodzielnie, a raczej słowa, którymi starał się kierować. Brzmiały z resztą całkiem podobnie do tego, co ona wyrzekła nieco wcześniej, tylko w krótkiej, skondensowanej formie. Brzmiały dobrze.
- Masz całkiem przyjemny akcent kiedy mówisz w obcym języku. – skomentowała po cichu. Luźna myśl wplotła się w poważniejsze rozważania, była dla rozluźnienia atmosfery. Yu nie czuła się źle w towarzystwie mężczyzny, wręcz przeciwnie, mówienie czegoś tak prostego wydawało jej się odpowiednie w jego towarzystwie, wręcz chciała mówić i słyszeć jego głos.
- Ignite, tak? – powtórzyła na głos, a potem jeszcze raz, w głowie. – najprostszy sposób na życie, ale z jakichś powodów najtrudniejszy do zdecydowania się nań. Trochę ich rozumiem, człowiek chce czynić zmiany. Jeżeli nie dla siebie, to dla dobra innych.
Zsunęła ramię znad oczu. Kiedy mówiła o tym teraz, czuła się tak, jakby opowiadała o jakiejś bajcie z dzieciństwa, która okazała się zaskakująco okrutna. Nadal przeszywały ją emocje, które wtedy czuła, ale dzisiaj wiedziała już, że to wszystko było nieprawdziwe. A jednak, widziała zbyt dobrze jak z Yuty ulatuje dusza.
Myślenie o tym zawsze ją przerastało, chociaż nie potrafiła zrozumieć dlaczego. Brat był dla niej najważniejsza osobą, jaka kiedykolwiek żyła, ale wystarczyło... ile? Kilka lat starczyło, by pogodziła się z jego śmiercią, chociaż niektórych rzeczy nie rozumiała do dzisiaj.
- On pożera wielu ludzi.
Zamachnęła się ręką i podniosła do siadu. Chłód natychmiast owiał jej ramiona i plecy, wcześniej nie odczuwała tego aż tak bardzo. Może z powodu milczenia skupiała się na zupełnie innych bodźcach. Przesunęła się bliżej i oparła się czołem o plecy Warnera.
- Nie daj mu się zabić, niezależnie jaką drogą idziesz. – wymamrotała. – Nie mam zbyt wielu bliskich osób, a ty stałeś się dla mnie ważny. I przepraszam, jeśli moje słowa są dla Ciebie zbyt ciężkie, nie oczekuje niczego. Po prostu nie chce umrzeć nie wypowiadając zbyt wielu z nich.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Pochwytywał się cytatów, powszechnych schematów, dopasowywał się do systemu, bo jako samotny puzzel nie mógł stworzyć żadnego obrazu. Pod maską zdystansowania kryło się wiele niewypowiedzianych słów oraz nieprzekazanych emocji, zapomniał, jak samodzielnie modelować rzeczywistość, dlatego najłatwiej było oprzeć się na istniejących już podstawach – w jego przypadku to praca wszystko dyktowała. Podporządkował jej każdy aspekt egzystencji, a kiedy jedyny raz pozwolił sobie na urlop, nie wiedział, co ze sobą począć. Jak normalnie funkcjonować w chwili odsunięcia ręki trzymającej linki. Bezwładna marionetka władzy, świadoma swojej pozycji, ale czekająca cierpliwie na odpowiedni moment. Nie przeszkadzała mu manipulacja – sam na nią pozwolił.
 Pochwała zabrzmiała niestosownie, jakby nie było powodu do wyrażania aprobaty wobec czegoś, co uznawano za niemal obowiązkową umiejętność, mimo to odpowiedział krótko.
 — Dziękuję.
 Nie bała się wyrażać nawet najprostszych myśli. Szczerość nadawała jej przejrzystego wyrazu i utwierdzała wojskowego w przekonaniu, że jest bardziej ludzka niż niejeden przeciętny obywatel M-3.
 — Sęk w tym, że konsekwencje naszych działań nigdy nie są jawne. Dokonane wybory dają o sobie znać dopiero po czasie, kiedy jest za późno, by cokolwiek zmienić. — Z tego tytułu nie zamierzał pogrążać się w wątpliwościach związanych z otwarciem się na „naturalnego” wroga. Postawił wszystko na jedną kartę i jeśli kobieta nie da mu powodów do zmiany nastawienia, nie przekreśli jej wymówką o przynależności do zróżnicowanych organizacji.
 Podobno gestem można było wyrazić więcej niż słowami, a tych zabrakło mu, gdy zrzuciła na jego barki niecodzienne wyznanie. Wiedział, że nie znajdzie właściwego komentarza, żadna wypowiedź nie zgadzała się z tym, co czuł, a tego nie potrafił jednoznacznie zinterpretować. Doceniał zaangażowanie, ale przyznanie się do tego wprost gryzło się z poczuciem komfortu. Pozwolił więc, by zalęgła się między nimi nocna cisza, a dłoń wysunęła się powoli i objęła ją w pasie w formie jedynego dowodu na to, że zrozumiał intencje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zgodziła się natychmiast z tym, co powiedział. Zmiany krótkodystansowe bywają samolubne, a te na wielką skalę nie zawsze są dobre. Prawie, jakby chciał podsumować krótko plany łowców, tyle że rząd robił dokładnie to samo, czynił zmiany, ale wedle własnej modły. W którymś momencie może przestało chodzić o to, co jest lepsze, ale o to, kto stoi u władzy. Rebelianci nie mieli wielkiego poparcia wśród obywateli, ich akcje zbyt często klasyfikowano jako terrorystyczne, nawet jeśli większość z tego, co robili była niejawna. Po cichu dokonywali też dobrych manipulacji, pod którymi podpisywał się rząd, jeżeli akurat wyszło im coś na plusie. I odwrotnie, swoje błędy oznaczali metką łowców. Gdyby nie zło pod ziemią, to oni wyszliby na tych nieprzyjemnych. Powinni się cieszyć, że mają na kogo zrzucić winę, nawet jeśli już teraz ich walka w wielu przypadkach była fikcyjna.
- Mhm... – wyraziła swoje zdanie krótkim skinieniem głowy.
Ale oni też działali w dobrej sprawie. Zmieniająca umysł drobinka pomagała jedynie pogodzić się ze ciężką słusznością niektórych działań. To, że czasami należało zabić, by ruszyć do przodu, to też potrafili sobie wytłumaczyć, czy bardziej, robiła to za nich Czerwinka.
Nie znaczy to jednak, że łowcy byli gorsi od rządu, gorsi od przeciętnego człowieka. Wojsko zabijało wymordowanych, tak samo dostrzegając w nim problem dla swojej idei, a przecież jednooka osobiście znała tak wielu porządnych mieszkańców czy desperatów, że nie mogła nie widzieć hipokryzji w działaniach S.SPECu. Nie w jej kwestii było jednak komentować i oceniać. Przyszłość oceni ich działania.
Działania, których się podjęli, albo te, które przemilczeli. Wielkie wydarzenia obecnego świata, ale nie te małe, ukryte dla oczu wścibskich obserwatorów, niepozorne, ale ważne dla jednostek. Bo ciepło, które dostawała w zamian za swoje słowa było dla niej wystarczające, by chcieć żyć jeszcze trochę. To, że pomimo swoich działań, złych i dobrych mogła czasem odnaleźć odrobinę szczęścia. Z ustami, które nie wyrażały nic, ze wzrokiem spokojnym, czujnym oparła się bokiem o jego ramię. Bez słowa, czasami nie chciała mówić już nic więcej, ponad to, co stało się jasne.
Dotyk, zapach, to że mogła siedzieć na dachu kina i patrzyć się w te głupie, sztuczne gwiazdy, to wszystko było dla niej zbyt wielkie, zbyt ciężkie. A mimo to, nie odsunęła się nawet na chwilę od swojego losu. Skoro taki miał być, to niech będzie. Jest nielogiczny, ale piękny.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Pamiętał, jakimi słowami pożegnała go Rosalie podczas przesłuchania, i chociaż w tamtej chwili zakrawało to o czysty absurd nie do przyjęcia przez wierność wobec organizacji, gdzieś w środku jego podejrzliwość zyskała nową podpałkę. Wielu posądzało Ryūtarō o pójście w ślady ojca, zaślepienie ideą SPEC — nie zdawali sobie sprawy, że młodym rekrutem mogły kierować zupełnie inne ambicje. Od zawsze szanował władzę i z aprobatą przyjmował jej działania, ale czy nie wynikało to od wpajania takiej, a nie innej wizji? Nie dostrzegał wad, luk ani ciemniejszej strony, pielęgnowano w nim przekonanie, że system jest idealny i najwyższy priorytet stanowi dla niego dobro obywateli. Kiedy ponad dziesięć lat temu zwątpił w utopię, może chciał z bliska zweryfikować dzieło sztuki? Znaleźć na podziwianym zazwyczaj z daleka płótnie skazę, która świadczyłaby o falsyfikacie?
 Polubił ciszę, która ich otuliła. Nie potrzebował niczego więcej; żadnych słów, uśmiechów, specjalnych spojrzeń ani zajęcia dla rąk. Trwanie w tej bierności okazało się bardziej znośne niż dotychczasowe przerwy na odpoczynek, kiedy współpracownicy niemal siłą wyrywali mu z dłoni raporty. Siedział więc tak na dachu, obejmując ramieniem osobę bliską, choć tak daleką. Doświadczenie tego stanu stało się przezeń zapomniane, zagrzebane wraz ze wspomnieniami, na które nie chciał już spoglądać. Bał się wracać do przeszłości, traktując to jak największą słabość, ale teraz czuł, że to coś, czego potrzebuje. Choćby na krótko, na tylko jedną noc, kiedy gwiazdy świecą im nad głowami, zanim nie zamknie się w mieszkaniu i nie pozwoli sobie iść dalej do przodu.
 Teraz zatrzymał się, wziął oddech i napawał chwilą.


wątek zakończony
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach