Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Identycznie co w przypadku Yuu, gromadzące się emocje w końcu znalazły swój upust i w chwili apogeum rozwiały się jak dmuchawiec na wietrze. Cały strach i nieme oskarżenia zniknęły w ułamku sekundy, kiedy próbował wmówić swojej wyobraźni niewinność, jednak pozbycie się tego druzgocącego uczucia nie sprawiło, że poczuł się lepiej. Niechciane głosy ucichły, sąd zniknął sprzed oczu, znów stał na schodach z przywódczynią u boku, ale wrażenie osaczenia pozostało. Wisiało nad nim jak niewidzialna gilotyna, gotowa w każdej chwili runąć prosto na kark, choć w pewnym sensie nie musiał odbierać tego jako zagrożenie — zmęczenie zintensyfikowało obojętność na to, co właśnie ma miejsce; tak samo, gdy jest się zbyt wyczerpanym, by po legnięciu na łóżku pomyśleć o zdjęciu butów. Bez znaczenia.
 Świat na moment umilkł, wszystko zdawało się wracać do normy, razem z jasnością umysłu. Po plecach okularnika przebiegł dreszcz jeżący włosy na głowie, a jedno uderzenie serca szarpnęło wewnątrz jego ciałem, by zaraz wrócić do normalnej pracy. Także z tego stopnia kurz cofnął się i opadł poza zasięgiem schodów.



× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — osłabienie; rozbicie emocjonalne (1 post).
× Inne: Vettori poczuł coś niepokojącego niezwiązanego z poprzednim strachem.
× Deadline: 16.03.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pozbawiony nagle powodu do niepokoju Vettori opadł po prostu na kolana zapatrzony na schody. Z lekko rozwartymi ustami dochodził do siebie, ale jego możliwości przetwarzania rzeczywistości pracowały nieco szybciej od tych kobiety, dlatego pierwszą myślą jaka pojawiła się obok bolesnego niepokoju było przekonanie o fałszywości wizji.
Nie, właściwie nie chodziło o jej nieprawdziwość, ale o to, że odgrywający się przed oczami sąd nie miała prawa pojawić się nagle w tej sytuacji. Ktoś wyszarpywał z niego bolesne wspomnienia i próbował przelać uczucia w płynne srebro. Mimo to serce waliło w klatce piersiowej jak młot, oddechy i bezruch na niewiele się zdawały.
- To przeszłość, Vettori. Historia. - głos kobiety, która próbowała pomóc mu się uspokoić tylko potwierdzał przypuszczenia. Z perspektywy czasu przywykł do tamtego zdarzenia, ale wizja przed jego oczami przez ten krótki moment była niezwykle prawdziwa, poczuł to co wtedy, tylko jeszcze silniej.
- Historia. - przytaknął i przekręcił się z klęczków do siedzenia.
Oboje przeżyli coś niezwykle podobnego, dlatego nie mówili na głos o swoich wspomnieniach. Jedno wiedziało, że drugie musiało myśleć o czymś nieprzyjemnym, ale tylko Kami mogła domyśleć się po fragmentach rozmów mężczyzny, co za obrazy stanęły przed jego oczami. Kiedyś, dawno temu słyszała to wielokrotnie, ale od kilku lat usta blondyna nie wspominały ani słowem o sądzie. Miała nadzieję, że pozbył się już tego strachu.
Oboje siedzieli w milczeniu łapiąc oddechy. Vettori nachylony nad kolanami z rękami na uszach, pogrążony we własnym świecie błądził wśród nagłych emocji i pustki, która nie była dla niego normalna. I jak podczas zamiany ról, teraz to jednooka mogła mu się jedynie przyglądać.
Nie wytrzymała jednak w siadzie zbyt długo. Upewniła się tylko, że mężczyzna nie podejmie jakiejś głupiej próby samodzielnego wejścia na kolejny stopień i wstała. Przeszła się kawałek, na dół, do miejsca, gdzie ułamany kawałek sufitu opadł z trzaskiem na dół. Prześledziła jego ścieżkę i stanęła nad samym elementem. Jej wzrok kilka razy powędrował z góry do dołu, od sufitu po podłogę, próbowała coś ze sobą powiązać.
Schyliła się i ostrożnie złapała w ręce kamienny fragment.
Niemal w tym samym czasie zapatrzony w swoje odbicie widoczne na powierzchni wody w czarce Vettori z nagłym przypływem chaotycznej myśli sięgnął po naczynie i wypił na raz całość.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nieznanego pochodzenia płyn nie wydawał się niczym szczególnym; przypominał wodę nie tylko pod względem właściwości fizycznych, ale także chemicznych — bez smaku, zapachu, a jednak w pewnym sensie przynoszący przyjemność i ulgę. Chłodna ciecz rozlała się w dół gardła Łowcy, zmieszała się ze śliną, wsiąknęła w przełyk, w jednej chwili już nic nie zostało w, teraz bezużytecznej, czarce. Za to do Vettoriego powoli dochodziła świadomość konsekwencji swojego czynu. W przypływie czystej energii zmęczenie opuściło jego ciało, mięśnie uległy rozluźnieniu tak samo jak umysł, niezmącony poprzednią walką z emocjami. Poczuł się jak po rześkim śnie, wypoczęty i gotowy na to, co miał przynieść los. Myśli wróciły na właściwe tory rozsądku… nie, przez krótki czas działały nawet intensywniej niż wcześniej. Jeśli więc rozejrzał się znów po pomieszczeniu, jego uwagę mógł przyciągnąć stalagmit u szczytu schodów, a później same stopnie. Ich wysokość na oko pasowała do wielkości stopy. Coś świtało w głowie, ale brakowało jednego elementu do wypełnienia całości.


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; pragnienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — w pełni sił fizycznych i psychicznych.
× Deadline: 16.03.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zalęgła się między nimi cisza. Każde zajęte i skupione na własnych rozważaniach, bliskich, ale dalekich. Kiedy Yu postanowiła zbadać jeszcze raz pomieszczenie, w którym się znaleźli, tak Vettori postawił na działania. Zaczął od opróżnienia czarki, która w jakiś tajemniczy sposób wlała w niego energię i jasne myśli. Siedział na skraju schodka z nagłą, obcą mocą, która powinna mu chyba pomóc, a sprawiła, że czuł się nieswojo. W końcu niemal całe życie był zmęczony.
Zacisnął zęby. Cokolwiek było nalane do naczynia nie pomagało mu się tylko rozluźnić. Zza okularów nadal patrzył swoim zwyczajowym spojrzeniem, ciężkim i obojętnym. Tak samo jak kobiecie nie podobało mu się granie na zasadach porywaczy, ale nie widział innego wyjścia. Cisnął czarką na szczyt schodów, w stronę stalaktytu i drzwi nachodząc jednocześnie na kolejny stopień. Nie przeszkadzał mu wstyd, w towarzystwie jednookiej nie musiał go czuć. Znała go lepiej niż ktokolwiek inny, może nawet bardziej niż on sam siebie, skoro miała okazję obserwować wszystkie przemiany z zewnątrz. Jego jedynym celem w życiu stało się doprowadzenie ludzi Kami do sukcesu, jego własne zachcianki nie istniały. Stał się pustą skorupą wykonująca rozkazy, ale kochał to życie, bardziej niż cokolwiek innego.
- Kami, nie wiem co się stanie. Mogę znowu robić dziwne rzeczy i mówić okropne słowa, ale wiesz o co chodzi. - skomentował tylko i przystawił drugą stopę do tej, znajdującej się płycie. W pewnym sensie czuł zainteresowanie. Jaką nową formę tortur przygotowali dla nich porywacze? Czym tym razem spróbują go złamać?
Jednooka dopiero na dźwięk jego głosu zwróciła się w tamtym kierunku. Wcześniej oddała się badaniu otoczenia i zbieraniu sił. Zaspokoiła pragnienie wodą z butelki, sprawdziła stan rany i oceniła opatrunek. Nie sądziła, że okularnik podejmie się takiej samowolki. Mimo to, gdy zobaczyła jak staje na schodach po raz kolejny, nie spróbowała go powstrzymać.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Właściwości płynu zawartego w czarce mogły pomóc w wysnuciu wniosku, jakoby w drugim, poprzednio oferowanym Yuu naczyniu, również znajdowała się identycznie wracająca siły woda. Ona jednak przepadła i nie było co skupiać wokół tego myśli — teraz najważniejsze zadanie polegało na pokonaniu reszty schodów, których nieprzyjemności oboje już doświadczyli.
 Czarka zniknęła nad górną krawędzią najwyższego stopnia, potoczyła się po ziemi i najwyraźniej zburzyła czyjś spokój, bo coś zaszurało, pisnęło, a później ujawniło swój brązowy łeb. Wiewiórka obdarzyła ludzi czujnym spojrzeniem, po czym pobiegła ku drugiej ścianie, gdzie stykały się z nią schody, i zbiegła po nich w dół. Sposób jej chodu był dość śmieszny; odbijała się na wpierw na przednich łapach, a na kolejnym stopniu na tylnych. Puszysty ogon ciągnął się za zwierzęciem niczym smuga, póki nie zniknął wraz z właścicielem w jakiejś norze.
 Vettori po raz kolejny wykazał się poświęceniem i stanął na trzecim stopniu. Mógł przypuszczać, co go czeka — ponownie dominowało jedno, konkretne uczucie. Wargi Łowcy zamrowiły przyjemnie, a ciśnienie krwi wzrosło. Źrenice rozszerzyły się, serce przyśpieszyło, zaś ucisk pojawił się tym razem w okolicach podbrzusza. W obszernej sali nagle zrobiło się gorąco, za gorąco. I chociaż nic nie powinno go pobudzić w ten sposób, on właśnie doświadczał stanu podniecenia.


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; ostry ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu.
Vettori — w pełni sił fizycznych i psychicznych.
× Inne: w następnym poście opisz wspomnienie, które wywołuje u Vettoriego największe podniecenie.
× Deadline: 20.03.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obecność wiewiórki nieco zbiła kobietę z tropu. Czy za drzwiami na szczycie schodów znajdowało się wyjście do lasu? A może obecność dzikich zwierząt była tutaj całkiem normalna? Nie widywała tych rudych, śmiesznych stworzeń za często, w mieście praktycznie nie występowały, a poza murami nie było typowego dla nich środowiska. Przyglądała się jej z uwagą, póki ta nie znikła gdzieś w mroku. Dopiero wtedy wzrok jednookiej przyciągnął Vettori, który stał na trzecim stopniu schodów powoli kierując otwartą dłoń w stronę swojej twarzy. Co tym razem? Gniew, agresja, chęć zemsty? Jakie paskudztwo przygotowali im napastnicy?
- Chyba wyciągnąłem najkrótszą słomkę. - odezwał się niewyraźnym głosem.
To nagłe niezdecydowanie w jego tonie zaniepokoiło kobietę. Dotychczas, gdy któreś z nich wpadało w sieć narzuconych emocji, nie było w stanie odezwać się na jakikolwiek inny temat, a Vettori zdawał się być świadomy, chociaż może odrobinę skołowany.
- Co się dzieje? Nie możesz się ruszyć? Mam Ci jakoś pomóc? - zbliżyła się do najniższej platformy zerkając na bok, w stronę mężczyzny, którego twarz pokryła się wyrazistym rumieńcem. Zazwyczaj był dosyć blady, a przy jasnym kolorze jego włosów każda taka zmiana była widoczna z daleka. Kobiecie od razu przyszło na myśl, że może zamiast psychiki, tym razem zostało zaatakowane samo ciało.
- Nie. Nie ruszaj się. - odezwał się zatrzymując łowczynię w połowie kroku. - Poradzę sobie sam. Nie wiem co... mógłbym Ci zrobić w tym stanie.
Ściągnęła brwi. Nie rozumiała. Skoro mógł normalnie mówić i się poruszać, to w czym tkwił problem? Gdzie leżał powód jego paskudnego zawstydzenia i uszu czerwonych aż po sam koniuszek? Pomimo jego usilnej prośby chciała coś zrobić, chociażby rozeznać się w sytuacji by wiedzieć, czego powinna się spodziewać. W jaki sposób mu pomóc, kiedy wreszcie uwolni się spod działania tej paskudnej, obcej magii.
- Um... pamiętasz jak mówiłem Ci o Kiyo? - zaczął powoli uginając się do przykucu.
- ... odrobinę. Zazwyczaj nie chciałeś o niej mówić zbyt wiele. - zacisnęła usta i uniosła jedną brew. Vettori nie był typem osoby sentymentalnej, zazwyczaj nie wracał myślami do swojego miastowego życia, chociaż dla dobra ich znajomości spowiadał się ze wszystkiego jak w kościele. Kiyo była żoną Vettori'ego o której morderstwo został oskarżony. Niesłusznie, jak sam mówił.
- Powiedzmy, że obrazy jej nagiego ciała skaczą mi przed oczami. Reszty możesz się sama domyśleć. - mówił dalej z nutą irytacji.
- Oh.
Zatrzymała się, bo nagle jak światło z nieba spłynęła na nią oczywista wiedza. Odwróciła wzrok nie wiedząc gdzie go podziać. Starała się... na prawdę starała się zachować powagę, ale nie była w stanie. Ciche parsknięcie śmiechu wydobyło się z jej ust, a potem zaczęła już całkiem głośno zanosić się chichotem.
- Chcesz mi powiedzieć, że... na bogów, to okrutne. - mówiła niemalże ze współczuciem, tyle że jednocześnie ścierała samotną łezkę z kącika oka. Ułożyła ręce na brzuchu starając się oddychać spokojnie i nie śmiać zbyt gwałtownie. - Powiedz, że źle myślę, bo boli mnie brzuch ze śmiechu... dostanę krwotoku wewnętrznego przez Ciebie.
- Bardzo zabawne, Kami. Psia kość, jak ona głośno jęczała. Gdy byłem młodszy to nieźle mnie to pociągało... Kami wynocha stąd, to nie są moje słowa. To to cholerstwo mi każe...
Okularnik toczył nagle walkę na dwa fronty. Ze swoim ciałem i myślami, a teraz także ze wstydem, jaki musiał odczuwać z powodu zwijającej się za jego plecami kobiety, która ze śmiechu nie potrafiła nawet pionowo ustać. Chyba nawet strach sądu nie wywoływał w nim aż tak wyniszczających emocji.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Salę wypełnił śmiech kobiety i zażenowanie jej towarzysza; zdawał się mogło, że w jednej chwili zapanowała tam dość luźna atmosfera, pożądana, zważywszy na poprzedzające sytuację wydarzenia. To niestety miało okazać się jedynie ciszą przed burzą.
 Tym razem zawstydzające emocje targające Vettorim nie osiągnęły punktu kulminacyjnego. Wzbierające fale podniecenia uderzyły o skały i powoli rozpłynęły po stabilizującej się tafli wnętrza. Gorące uczucie spokojnie ześlizgnęło się po ciele mężczyzny i zanikło w opuszkach palców, pozostawiając po sobie jedynie rozluźnienie. Zapanowała cisza, którą przerwał dopiero wypełniony jadem syk.
To nie jego próba.
 Głosy przeszyły ich umysły.
Nie ma dla Ciebie prostej drogi!
 A później, zanim którekolwiek z nich zdążyłoby zarejestrować tę zmianę, stopnie pod ich nogami ozdobiły głębokie pęknięcia, ostatecznie odbierając Łowcom grunt. Schody rozpadły się pod nieznaną siłą, a kryjąca się pod nimi ciemność pochłonęła ich dwójkę.
 Uderzyli w ziemię po kilku metrach instynktownego machania rękoma w poszukiwaniu jakiegokolwiek podparcia. Ból przyćmił wszystkie myśli, pożarł ciała, na moment wyrywając oddech z płuc. Twarde podłoże odcisnęło na nich ślady w postaci siniaków, zaś wzniesiony nagłym ruchem kurz zawirował w powietrzu i podrażnił ich gardła.
 O ile Kami okazała się w lepszym położeniu, nabywając głównie otarć, tak od Vettoriego los się odwrócił. Okulary zsunęły się z nosa i wylądowały gdzieś dalej, prawdopodobnie w całości, ale porysowane, a w ich szkłach odbijał się obraz cierpiącego właściciela. Jego lewa ręka nienaturalnie wygięta zdradzała złamanie, poza tym z rozcięcia na skroni wskutek uderzenia małego odłamka schodów upadającego wraz z nimi zaczęła spływać strużka krwi.
 Znaleźli się w ciemnej grocie, którą oświetlała jedynie dziura w miejscu brakujących stopni na suficie. Oprócz skał, różnych wyrzeźbień i wilgotnego podłoża prowadziła stąd tylko jedna droga — znajomym wąskim tunelem.
 Po raz kolejny Vettori odczuł, jak niepokój wypełnia jego ciało. Coś w sercu zostawiło parzący ślad i znikło równie prędko, co się pojawiło.


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu; liczne otarcia; obolałe całe ciało; dezorientacja; zawroty głowy.
Vettori — liczne otarcia; obolałe całe ciało; dezorientacja; ostry ból (krwawiące rozcięcie) i zawroty głowy; złamany wyrostek łokciowy, opuchlizna; swędzenie skóry w miejscu serca.
× Deadline: 23.03.
 
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie tylko to, co łączyło się bólem należało do kategorii nieprzyjemnych. Nagła, przypadkowa reakcja ciała na wymuszone obrazy była dla mężczyzny równie krzywdząca, co paraliżujący go wcześniej strach. Z zewnątrz nie wyglądało to tak źle, jak wewnątrz. Jedna, przejmująca emocja ciągnęła za sobą nawrót wielu bolesnych wizji, a tworzyła także nowe niepokoje. Przede wszystkim jednak sprawiała, że rola Vettori'ego sprowadzała się do bycia bezużytecznym towarzyszem podróży. A on, ponad wszystko, nie chciał być kimś bez wyrazu.
Nawet bycie pośmiewiskiem nie przeszkadzało mu aż tak wyraźnie, jak niemożność oswobodzenia się z pułapki ciasnych uczuć. Wyglądało na to, że nie odzyska świeżości umysłu, póki nie przeczeka tej fali nieprzyjemnego gorąca. Bo przecież wspomnienia, nieważne jak odległe były jego obecnemu życiu, należały przecież w całości do jego osoby, pamiętał każdy detal tego, co tak wyraźnie iskrzyło mu się teraz przed oczami. Nie wracał doń myślami, gdyż nie było takiej potrzeby, nie czuł ochoty, nie miał potrzeby myśleć o rzeczach tak przyziemnych i pierwotnych. Ktoś zwyczajnie bawił się jego głową i ciałem.
Do czasu.
Nie mieli czasu na reakcję. Oderwani nagle od rzeczywistości zaczęli spadać z echem nieznanych głosów w myślach. Upadek nie trwał długo, ale był zaskakujący i gwałtowny. Nikt nie dał im szansy na przygotowanie się, znaleźli się na dole równie zaskoczeni, co gdy pod ich stopami pojawiła się pierwsza bruzda pęknięcia. Duszący pył zmusił kobietę do bolesnego kaszlu, próby pozbycia się wszelkich drobinek z ust i przełyku, ale cisza sugerująca, że coś gorszego stało się z jej towarzyszem skutecznie zagłuszyła wszelkie inne dolegliwości.
- Vettori? - przekręciła się do siadu, przyciskając dłoń do bolesnego miejsca. Na szybko oceniła swój stan, ale brak wyraźnego krwawienia mówił, że bardziej należy martwić się o obrażenia wewnętrzne. Ból rozkładał się równomiernie na całym ciele, a w głowie huczało od odgłosu spadających kamieni. Mimo to, w zgięciu podeszła do leżącego niedaleko mężczyzny.
Nie pytała go o nic. Natychmiast zabrała się do roboty. Zrzuciła plecak z ramion i wygrzebała z niego apteczkę. Wyposażenia zawsze było za mało, dlatego improwizowała jak tylko mogła. Na szczęście kilka podstawowych opatrunków nadal było w środku, dlatego oczyściła ranę na głowie w miarę możliwości i jeżeli nie była bardzo duża, posłużyła się gazami i bandażem, by zabezpieczyć wyraźnie groźniejszą ranę. Wyciągnęła z bocznej kieszeni jego plecaka nóż, który owinęła w materiał narzuty, by przestał być niebezpieczny i przytknęła go równolegle do ręki. Na ten moment niewiele dało się zrobić ze złamaniem w okolicach łokcia, ale chciała przynajmniej upewnić się, że ręka pozostanie we w miarę naturalnej pozycji i nie będzie narażona na kolejne przemieszczenia. Odcięła kawałek liny i przymocowała prowizoryczne usztywnienie do kończyny,
Chociaż ich aktualne położenie nie sprzyjało odpoczynkowi, nie mogła kazać mu zrywać się natychmiast. Mętne spojrzenie i to, z jaką ugodą poddał się wszystkiemu co robiła utwierdzał ją w przekonaniu, że Vettori nie będzie w stanie zajść daleko. Chwycił się za materiał nad sercem zaciskając usta w wąską linię, a ona, z dozą medycznej ostrożności, ale i pewności swoich działać przyciągnęła go bliżej siebie chowając jego głowę w ramionach.
- Więc zabierzcie go stąd! Skoro tylko mnie chcecie sprawdzać, to jego weźcie w bezpieczne miejsce. A najlepiej zejdźcie tu i walczcie, tchórze! - warczała do przestrzeni przesiąkniętej betonowym pyłem.
Po raz kolejny klęczała tu z przekonaniem, że to nie test, a tortury. Nielogiczna, archaiczna gra dla sadystów, którzy bawili się życiem z taką samą dozą współczucia, z jaką dzieci urywały głowy lalkom.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Krwawiąca rana na głowie Vettoriego nie okazała się problematyczna w ujarzmieniu, dlatego jej oczyszczenie przebiegło dość sprawnie, odsłaniając przecięty płytko fragment skóry. Proces krzepnięcia zrobił swoje i na chwilę obecną był to najmniejszy problem Łowcy, bowiem to złamana ręka domagała się najwięcej uwagi. Właściwie zabezpieczona przed pogorszeniem się stanu i usztywniona, odbierała pełnię swobody, odpłacając się nieprzyjemnym mrowieniem zmieszanym z pulsującym bólem. Nic jednak nie można było na to poradzić i Vettori musiał oswoić się z tym niespodziewanym ciężarem.
 Wzburzenie przywódczyni w odpowiedzi otrzymało jedynie własne echo ginące gdzieś w zakamarkach jaskini. Po tym znów zalęgła się między nimi nienaturalna cisza spowolniająca czas, ale ten, czy chcieli czy nie, posuwał się do przodu i z pewnością na niekorzyść — nie było co zwlekać, możliwe, że goszczący ich mężczyzna usatysfakcjonowany pomyślnym przejściem próby okaże trochę litości i wspomoże rannego. A może nie. Jakakolwiek przyszłość by się przed nimi nie malowała, musieli iść dalej.


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu; liczne otarcia; obolałe całe ciało; ból głowy.
Vettori — liczne otarcia; obolałe całe ciało; tępy ból (rozcięcie przy skroni) i zawroty głowy; złamany wyrostek łokciowy (opatrzony i usztywniony), opuchlizna.
× Deadline: 29.03.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Bywało gorzej. - powtarzał jak maszyna z wgranym tekstem. Na pierwszy rzut oka widać było, że ból w okolicach zgięcia ręki był spory, bo chociaż mężczyzna nie skarżył się i nie wydawał z siebie jęków dyskomfortu, jednooka widziała to po jego spojrzeniu. Przez lata nauczyła się, że to właśnie wzrok okularnika zdradzał najwięcej, próbował chować za szkłami okularów emocje, ale znała go zbyt dobrze. Nawet teraz powstrzymywał się przed prośbą o przerwę, musiał wiedzieć, że siedzenie na miejscu zmusi go tylko do podwójnym skupianiu się na obrażeniach.
Czarnowłosa kiwnęła lekko głową, musiała zgodzić się z jego niewypowiedzialnymi myślami. W tym miejscu nie czeka ich nic dobrego, ale jeśli ma nadejść tylko gorsze, to nie mogą okazać strachu. W lepszej sytuacji i tak już nie będą.
- Dasz radę iść? - zapytała dla pewności. Mogłaby mu podłożyć ramię do wsparcia się o nie, ale ból przy żebrach nie dałby jej nieść jego ciężaru zbyt długo. Nie powinna w ogóle schylać się ani kucać, narażać wszystkich sąsiednich części ciała na niedogodności. Łowcy regenerowali się szybciej od ludzi, ale nie należało spodziewać się tak szaleńczego tempa, do końca dnia będzie cierpieć jak każdy normalny człowiek, a noc przyniesie tyle samo bólu. Po prostu może rozrusza się szybciej, niż przykładowy kowalski. W końcu całe jej życie polegało na ciągłym ruchu, zajmowaniu się czymś.
- Mhm. Zastanawiam się jedynie o co w tym wszystkim chodzi. Nie przypominam sobie niczego sprzed pobudki. Poza odleglejszymi dniami, te ostatnie są czarne. - wstał powoli i zachwiał się od razu. Wszystkie obrażenia w okolicy głowy dawały szansę na niewykrywalny wstrząs mózgu, teraz mógł się prezentować przyzwoicie, ale objawy z czasem by wypłynęły. Wolał zachować ostrożność i cichy ton głosu, który tylko kobieta idąca obok mogła usłyszeń.
- Ja też nie. Miałam nadzieję, że póki będziemy grali na ich zasadach nic nie zrobią. - skierowali się do jaskini, a ona zniżyła nieco wzrok. Oczywiście, że była winna tego, co stało się z okularnikiem. Kiedy mijali zwały kamienia podniosła jego uszkodzone okulary z jednym szkiełkiem, które rozpadło się na setki małych kawałeczków. Przyglądała im się krótki moment, bo Vettori przechwycił swoją własność. Pozbył się odłamków skrajem materiału koszuli i nałożył resztę na nos.
- Wiesz, dzięki Czerwince widzę normalnie, ale to przyzwyczajenie. - skomentował cicho i poszedł przodem w stronę wąskiego tunelu.
Ciasta jaskinia za ich plecami nie oferowała nic ciekawego, poza wyrwą w suficie, wilgocią i mętnym powietrzem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Droga przed nimi nieco się wznosiła, jej nachylenie nie było jednak na tyle kłopotliwe, by wzmóc zmęczenie dalszą wędrówką. Ciągnęła się za to spory kawałek, a kiedy udało im się wreszcie wydostać z ciasnego tunelu, znaleźli się w równie wąskim i długim korytarzu. Panował tu półmrok, ale drzwi na samym końcu były wyraźnie dostrzegalne – nad ich górną framugą połyskiwał na niebiesko wyrzeźbiony w tarczę minerał, który obejmowały kamienne dłonie. Oprócz odgłosów kroków odbijających się echem od pustych ścian nic nie zagłuszało ciszy. Droga wydawała się prosta, sęk w tym, że po przejściu kilkunastu metrów, mniej więcej w połowie długości korytarza, drzwi przestały się zbliżać. Mijały kolejne minuty, a wrażenie nie odpuszczało. Zupełnie jakby utknęli na bieżni. Gdyby tego było mało, możliwość cofnięcia się także została im odebrana. Nie mogli wrócić do początku, bo krańce jaskini pozostawały poza ich zasięgiem mimo skierowania ku nim kroków.


× Obrażenia:
Yuu — osłabienie; ból po lewej stronie ciała spowodowany usunięciem żebra; trudność w oddychaniu; liczne otarcia; obolałe całe ciało; ból głowy.
Vettori — liczne otarcia; obolałe całe ciało; tępy ból (rozcięcie przy skroni) i zawroty głowy; złamany wyrostek łokciowy (opatrzony i usztywniony), opuchlizna.
× Deadline: chwilowo brak.



                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach