Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Eden :: Góra Babel


Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 04.08.16 13:23  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
Kącik ust drgnął, aż wreszcie uniósł się, rozświetlając gasnącą w półmroku twarz wymordowanego. Blade wargi przez moment przywodziły na myśl czyste rozbawienie, ale gdyby zestawić je z błyskiem w dwukolorowych oczach, od razu nasuwała się myśl, że to tylko wyuczona sztuczka.
Przyglądanie się, jak Vessare walczy, skrupulatnie zaciskając pięści i szczęki jeszcze kilka lat temu wywołałoby niepokój. Teraz traktował to niemal jak codzienność, pozostawiąc problemy temu, kto je sobie wymyślał.
Długo zresztą nie mówił nic konkretnego; mina była wystarczająco wymowna. Wiatr poruszał źdźbłami trawy muskającymi odsłonięty, przeżarty do mięsa nadgarstek, aż wreszcie dłoń oderwała się od ziemi i z ziarenkami gleby wsunęła dwoma palcami pod materiał zarzuconego na biodra ubrania. Podniósł koszulę tylko trochę, przypatrując się jej tak, jakby dopiero zrozumiał sens produkowania czegoś takiego. Niespiesznie zsunął ją z bioder, odrzucając finalnie na bok.
- Rób co chcesz, wróżę ci rychły paraliż emocjonalny – wykrztusił wreszcie, zwilżając zastygłe w neutralnym wyrazie usta językiem. Przez gardło pchało mu się jeszcze dużo słów, ale po ostatnich rozmowach doszedł do wniosku, że tłumaczenia niczego nie zdziałały. Mógł wykładać mu skrupulatne argumenty – że przyjaciołom się ufa, a nie ich niańczy, że słowo "nie" oznacza "nie" i nie powinno się wpierdalać w sprawy, które ktoś chce załatwić sam. Deptanie po piętach tylko dlatego, że zwęszyło się złą nowinę i stawanie murem, kiedy ktoś celuje do "przyjaciela" – to wszystko brzmiało szlachetnie i na pewno miało jakieś podłoże emocjonalne, ale Growlithe nie był w stanie dostrzec w tym nic, ponad narzucaniem się. Tym bardziej teraz, gdy dowiódł, że nie potrzebował niczyjej pomocy, a zżycie aniołów wiązało się głównie z ich natury. Funkcja obarczała.
Oczywiście, Leslie nie był stuprocentowym aniołem. W Edenie ponoć go nie znosili. Ale nawet to wydawało się teraz mało prawdopodobne – gdyby tak było, jakim cudem utrzymałby się na pozycji stróża?
Shatarai przysiadła tuż przy nim, dotykając nosem posiniaczonej szczęki wymrodowanego.
Może wcale nim nie jest, szepnęła wilczyca, wywołując u właściciela mimowolne ściągnięcie brwi w negatywnym wyrazie niezadowolenia.
Może.
Ciszę przerywał tylko rzężący odgłos oddechu i świst wieczornego wiatru. Słońce już prawie schowało się za horyzontem i choć ciężko było w to uwierzyć – Wilczur poczuł rześko. Nie był pewien, ile siedział, wpatrując się w czerniejący las, ale kiedy wreszcie się ocknął, niebo przybrało kolor głębokiego granatu, rozświetlonego wysypanymi na jego powierzchni, migoczącymi gwiazdami.
Dopiero wtedy przymknął oczy, przechylając się do przodu. Palce dotknęły ziemi. Zawsze trzaskały stawy, rozciągały się mięśnie, rosły zęby, a on to wszystko czuł i przeżywał katusze, których żaden upływ czasu nie był w stanie złagodzić. Teraz zapewne też tak było, choć "przemiana" nie dotknęła umysłu.
Otrzepał się, nastraszając futro. Jeszcze zawracając, uniósł łeb i kątem oka spojrzał na Zero, przeciągając po nim wzrokiem.

zt
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.08.16 22:46  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
Ostatnio zaczęło brakować Viktorowi ziół to jego lekarstw, które przygotowywał dla swoich klientów. Co za tym idzie przyszedł czas, aby wybrać się na spacer i ów ziół pozbierać, a że pogoda dopisywała to postanowił wybrać się dzisiaj. Jednym z najlepszych miejsc do zbierania roślin leczniczych była dolina u podnóża Góry Babel. Wziął potrzebne przedmioty ze swojego małego laboratorium i ruszył w pełną przygód i niebezpieczeństw podróż. Kiedy dotarł na miejsce wyciągnął z torby nóż i zaczął z nosem przy ziemi szukać ziół, które mogłyby mu się przydać. Poszukiwania szły pełną parą aż do momentu zobaczenia czegoś niezwykłego. Zza zakrętu wystawały nogi. Było to raczej rzadkością w tych terenach. W końcu nogi do częstego okazu ziół nie należą. Nogi ogólnie.... czekaj, czekaj. Przecież to nie zioła. Tylko faktycznie czyjeś nogi. Przeszedł kilka kroków, aby zbliżyć się do ewentualnego posiadacza ów kończyn i okazał się nim blond włosy chłopak, który był dość poważnie ranny.
-Żyjesz?-zapytał zbliżając się do nieznajomego.
Nie był to częsty widok w tych rejonach. Ale nie to jest teraz ważne. Trzeba się biedakiem zająć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.16 11:59  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
„(...) wróżę ci rychły paraliż emocjonalny.”
Choć z początku na dźwięk tych słów z jego gardła wyrwało się krótkie parsknięcie, słowa te jeszcze przez długi czas obijały się w jego głowie. Może byłoby nawet lepiej, gdyby doszło do wcześniej wspomnianego paraliżu – nie tylko dla Leslie'go, ale i samego O'Harleyh'a, za którym już nawet się nie obejrzał, jakby jego umysł zatrzymał czas na chwili, gdy białowłosy siedział przed nim. Właśnie tamto miejsce obserwował uważnie, nasłuchując coraz bardziej niewyraźnego szurania łap o ziemię, które wreszcie pozostawiło go sam na sam z szumem liści poruszających się na lekkim wietrze.
Nie wiedział, jak długo siedział w tamtym miejscu, nie próbując zmagać się z własnym osłabieniem. Nie wiedział też, w którym momencie podniósł się z ziemi, zgarniając rzuconą tam koszulę – wszystkie ruchy wydawały się mechaniczne – i przeszedł kawałek tylko po to, by ukryć się w cieniu jednego z drzew i owinąć ciasno kraciasty materiał dookoła swojego tułowia. Był to dość niepraktyczny opatrunek, biorąc pod uwagę, że nie zdołał zatamować krwawienia obu ran, nie wspominając o tym, że nie należał do najczystszych.
Umrzesz tutaj, Zero.
Oparł się o pień, przymykając zmęczone z wysiłku oczy. Coś sprawiało, że nie chciał iść dalej, a jednocześnie wiedział, że nie może zostać tu na dłużej. Odetchnął głębiej, usiłując się wyciszyć i na chwilę odciąć od całego otoczenia. Nie zwracał uwagi na szum, szmery, a przynajmniej stały się one nieodłączną częścią świata, do której dość łatwo nie przywiązuje się wagi.
W przeciwieństwie do głosu.
„Żyjesz?”
Nie, tak tylko udaję.
Najpierw drgnęły mu usta, wykrzywiając się w nieprzyjemnym grymasie, jakby niekoniecznie odpowiadało mu to nagłe zakłócenie spokoju. Dopiero potem niechętnie uchylił lewe oko, czując, że prawe nie może poradzić sobie z krzepnącą przy nim krwią. Obraz jeszcze przez chwilę rozmywał się, przypominając różnobarwną plamę, zanim w końcu udało mu się unieść wzrok na twarz nieznajomego i wyodrębnić dokładne rysy.
Anioł.
A czego się spodziewałeś? Jesteś w pieprzonym Edenie.
Mhm ― mruknął, najwidoczniej nie planując przebierać w słowach. Nie można było mieć mu tego za złe – ktoś, kto wyglądał, jakby wpakował się pod kosiarkę, nie był idealnym przykładem rozmówcy. Zresztą musiał oszczędzać energię, nawet jeśli miało się to wiązać z milczeniem. ― Jeśli jesteś z zastępu, jeden fałszywy ruch- ― wyrzęził, a suchość w gardle sprawiła, że odkaszlnął, zanim udało mu się dokończyć wypowiedź. Niemniej jednak nie musiał tego robić – słaby, zacięty błysk w jego oczach poświadczał, że jeśli będzie trzeba, wykorzysta resztki swoich sił, byleby nie wrócić do tego cholernego więzienia.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.08.16 1:33  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
Widząc jakiekolwiek oznaki życia i słysząc odpowiedź nieznajomego lekko mu ulżyło. W końcu na co Viktorowi trup? Dalsza wypowiedź uświadomiła go, że chłopak też jest Aniołem. Nie kojarzył jego twarzy. Nic dziwnego. Nie przebywa za dużo w towarzystwie pobratymców, więc nie zna większości z nich. Jednak na chwilę obecną nie było to ważne.
-Spokojnie. Nie jestem z zastępu. Przechodziłem zbierając zioła, a zamiast nich znalazłem ciebie.-wytłumaczył, aby ranny przypadkiem nie chciał zaczynać walki-Miałeś bliskie spotkanie z watahą wilków czy co? Wyglądasz jakby cię samochód przejechał i jeszcze zawrócił, aby sprawdzić czy na pewno zdechłeś.-dodał, ale jeśli miał być szczery to nie obchodziło go to w jaki sposób blondyn doprowadził się do takiego stanu.
Skorzystał ze swoich Boskich Oczu, aby zobaczyć jakie rany jeszcze znajdują się na ciele rannego i czy nie ma czegoś czym trzeba zająć się w trybie natychmiastowym. "Poważnie raniony w bok, resztę widzę gołym okiem. Dodatkowo porządny ból głowy. Przydałoby się jakoś zatamować krwawienie z boku." przeanalizował w myślach i zaczął wyciągać z torby bandaże, wyciąg z miłorzębu oraz dwa okłady z krwawnika. W międzyczasie także dezaktywował Boskie Oczy.
-Masz wypij to. To wyciąg z miłorzębu. Złagodzi dość znacząco twój ból głowy.-wytłumaczył podając blondynowi buteleczkę z zielonkawym płynem, a potem znowu zaczął grzebać za czymś w swojej torbie-Tak poza tym jestem Viktor.- rzucił.
"Miejmy nadzieję, że nie uzna tego za truciznę." przeleciało mu przez myśl. W końcu się nie znają, a nieznajomy nie musi ufać mu co do tego, że Viktor nie chce zrobić mu krzywdy. "Mam jeszcze kilka w zapasie. Jak nie będzie chciał uwierzyć to sam jedną wypiję." stwierdził.
Podszedł do rannego od prawej strony i usiadł.
-Teraz zajmę się twoimi ranami na boku. Do zatamowania krwawienia wykorzystam okłady z krwawnika pospolitego.-zaczął tłumaczyć pokazując blondynowi ów okład.
Wolał informować rannego na temat tego co robi, aby ten nie pomyślał, że Anioł ma coś złego w planach.
-Jeśli pozwolisz to pomogę ci zdjąć z siebie koszulkę.-powiedział czekając na odpowiedź chłopaka, po mimo, że nie było to pytanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.08.16 22:33  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
A to niespodzianka, mruknął sarkastycznie w myślach, zwilżając dolną wargę językiem, na którym od razu poczuł żelazisty posmak krwi. Charknął krótko i podciągnął się ociężale, poprawiając swój siad. Nietrudno było zauważyć, że sprawiło mu to niemały problem, jednak za sprawą zaciśnięcia zębów zdołał stłumić syk, który chciał wyrwać się z jego ust za sprawą mocnego szarpnięcia w rannym boku.
„Miałeś bliskie spotkanie z watahą wilków czy co?”
A ciebie w dzieciństwie upuściła własna matka czy co? ― wymruczał ledwo zrozumiale pod nosem, poniekąd nie dowierzając, że ktoś, kto na co dzień przebywał w Edenie, nie miał pojęcia, co się tu stało. Zmęczenie w jego oczach z trudem pozwoliło dostrzec w nich podejrzliwość, z jaką przez moment przyglądał się nieznajomemu. Leslie szukał tam jakichkolwiek oznak żartu czy próby zatuszowania błędów całej reszty aniołów, nieudanego zepchnięcia wydarzeń z Sądu w niepamięć, jednak nie dało się ukryć, że znał się na ludziach równie bardzo, co na szydełkowaniu. ― „Czy na pewno umarłem ― poprawił go. Nie przypominał sobie, żeby wyglądał na psa lub inne zwierzę. A nawet jeśli – im zapewne też należał się jakiś szacunek.
Zakasłał ochryple i zaraz splunął w bok częściowo zabarwioną krwią śliną. Mimowolnie uniósł rękę, kiedy ten podsunął mu buteleczkę, jednak bynajmniej nie zamierzał jej zabrać. Oparł głowę o pień i pokręcił nią w geście zaprzeczenia. Bolała, jak cholera, ale nie był na tyle zdesperowany, by brać cokolwiek od obcego. Nie ufał mu – może nawet słusznie.
Ale to twoja jedyna karta przetargowa, Zero.
Nie. ― Asertywność była jedną z jego mocnych stron i nic nie wskazywało na to, że zamierzał zmienić zdanie. ― Zniosę ból głowy, to nie mój największy problem. Sam rozumiesz, Victor. Pojawiłeś się znikąd, więc nie licz, że wezmę do ust cokolwiek, co będziesz chciał mi podać. Jeżeli chcesz mi pomóc, zrób to bez podobnych dodatków. ― Jego oddech stał się ociężały, jakby zmęczył go ten krótki monolog. Musiał chwilę odpocząć, przymykając przy tym powieki, które same przysłoniły mu oczy. Szybko jednak otworzył je na powrót, nie chcąc przypadkowo odpłynąć w obecności skrzydlatego, chociaż jego umysł wciąż uparcie domagał się niezbędnego odpoczynku.
Ledwo skojarzył, kiedy na kolejne słowa przytaknął twierdząco, najwidoczniej zgadzając się na te warunki. Wiedział, że lada chwila jego ciało może odmówić posłuszeństwa. Od utraty krwi robiło się coraz zimniej, nawet jeśli niebo było bezchmurne, a słońce świeciło aż za mocno.
Znam się na tym ― wymamrotał, robiąc znaczące przerwy między słowami. Kiepsko radził sobie z suchością w gardle. ― Trzeba je zszyć. ― Bądź co bądź, nie musiał przyglądać się ranom dokładniej, by wiedzieć, że były zbyt głębokie, by zaradził im tylko bandaż i okłady, nawet jeśli miały nie wiadomo jak cudowne zastosowanie.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.08.16 21:10  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
"Pyskaty. Nie ma się co dziwić. Pewnie gdybym sam był w jego stanie nie miałbym ochoty na bycie miłym dla obcego. Najwidoczniej mam też ujemne punkty za bycie Aniołem, ale na to za dużo nie zaradzę." stwierdził w myślach.
Widać było, że chłopak przeszedł przez nie małe piekło. Ciekawe co mu się przydarzyło.
-Tak, przepraszam.-powiedział lekko skinąwszy głową-Powinienem być bardziej taktowny.-dodał.
Faktycznie. Nie powinien użyć takich słów. Okazał dość duża zniewagę pacjentowi za co sam skarcił się w myślach. W końcu każdy zasługuje na szacunek, a jeśli Viktor chce żeby nieznajomy jakkolwiek z nim współpracował to musi mu go okazać.
"Tak jak myślałem. Czego innego mogłem się spodziewać." stwierdził słysząc stanowczą jak na ledwo żywego odpowiedź.
"Spróbuje go jakoś przekonać później. Nie zostawię pacjenta bez odpowiedniego zadbania." stwierdził chowając butelkę do kieszeni płaszcza.
-W moim zawodzie nigdy nie zaszkodzi zapytać.-powiedział przyglądając się zachowaniu blondyna.
Chyba będzie trzeba zagęści ruchy, bo inaczej pacjent mu zejdzie. Przynajmniej przy sprawie ubrań nie utrudniał. Chociaż czy to nie dziwne? Okład, którego chce użyć Viktor równie dobrze może nie być zrobiony z krwawnika tylko jakiegoś innego trującego gówna, które ma za zadanie go wykończyć. Może stracił wtedy częściowo kontakt i odpowiedział automatycznie. Ehh... z resztą nie ważne.
-Faktycznie mam przy sobie masę niepotrzebnego szajsu, ale nie wpadłem na pomysł, że będę musiał kogoś zszywać pod drzewem.-rzucił lekko urażony uwagą nieznajomego i przyłożył mu do rany na twarzy jak i na boku po okładzie-W taki sposób chociaż tak szybko mi się nie wykrwawisz. Załatwiam sobie dodatkowy czas.-dodał znowu grzebiąc w torbie w poszukiwaniu czegoś co mogłoby jakoś pomóc.
"Szlak by to trafił. Mógłbym mu w jakiś sposób przypalić te rany, ale nie mam czym." rozmyślał przerzucając przedmioty w torbie. "Mógłbym trochę nadwyrężyć organizm, ale nie wiem czy mam na tyle czasu. Cholera. No nic. Na razie tyle musi wystarczyć. Muszę go zabrać do siebie."
-No to mamy problem. Nie mam czym cię zszyć.-powiedział kierując swój wzrok na rannego-Teraz masz wybór. Dasz się zabrać do mojego domu i poskładać albo zostaniesz tu i poczekasz aż ktoś inny jakimś cudem będzie przechodził i przypadkiem będzie miał przyrządy potrzebne do zszycia twoich ran.-powiedział i wstał-Więc jaka decyzja?
To już zależy czy nieznajomy będzie chciał pójść po dobroci czy nie koniecznie. Przecież nie zostawi go w takim stanie na pastwę losu. Ewentualnie popieści go trochę aż straci przytomność i zawlecze do siebie.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.08.16 13:27  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
Nie można było powiedzieć, że Leslie zaczynał dostrzegać jakieś pozytywne strony całej tej sytuacji, ale dzięki szybkiemu zreflektowaniu się przez Victora, mógł oszczędzić sobie niepotrzebnych konwersacji. Fakt, że jasnowłosy obył się bez jakichkolwiek innych zgryźliwych słów – a właściwie bez ogólnego odzywania się – można było odebrać jako przyjęcie przeprosin, jednakże ciężka atmosfera niechęci nadal wisiała nad skrzydlatym i nie zapowiadało się na to, by miała zniknąć w najbliższym czasie, nawet pomimo pomocy. Prawdopodobnie, gdyby to Zero znalazł się na jego miejscu, już dawno odpuściłby sobie wyciągania ręki na siłę, jeśli w ogóle postanowiłby ją wyciągnąć. Rządziły nim zupełnie inne priorytety, a pomoc obcym, jak i tym, na których mu nie zależało, nie wchodziła w rachubę.
Kiedyś być może wyglądałoby to zupełnie inaczej.
Vessare odruchowo przycisnął głowę mocniej do pnia, o który się opierał, gdy zauważył okład zbliżający się do jego twarzy. Była to raczej mizerna próba ucieczki przed nieuniknionym i skutecznie odwróciła jego uwagę od krwawiącego boku, który też doczekał się swojej porcji leku. Pierwszy moment był najgorszy – zupełnie jak za sprawą środków odkażających, rany zaczęły szczypać, a wykrzywiające się w zgorzkniałym wyrazie usta blondyna, sugerowały, że niewiele brakowało, a odgryzłby Victorowi rękę. W tym momencie drugi anioł miał spore szczęście, że nie miał do czynienia ze zdziczałym wymordowanym, choć w dwukolorowej tęczówce nieprzymkniętego oka pojawił się jakiś szaleńczy błysk.
Zero musiał zacisnąć zęby, a pięścią lekko stuknął o ziemię, jakby tylko to mogło pomóc mu przetrzymać pierwszą styczność z medykamentem. Im dłużej przykładano okład do jego ciała, tym ów stawał mu się bardziej obojętny. Rozluźnił zaciskane palce, skupiając się na łagodzącym pulsujące rany chłodzie okładu.
Na przyszłość uprzedzaj.
Uprzedził cię już chwilę wcześniej. Nic dziwnego, że tym razem już się nie cackał. Może to zemsta za tekst o matce?
Uniósł rękę, by przytrzymać palcami okład na twarzy, który mimowolnie zaczął się z niej zsuwać, gdy oderwał tył głowy od drzewa. Nawet przez materiał był w stanie wyczuć, że rany na jego policzku były na tyle głębokie, że blizny po nich miały towarzyszyć mu już do końca życia.
To prawie romantyczne, nie sądzisz?
Śmieszne.
Przez moment przyglądał się mężczyźnie nieco nieobecnym wzrokiem. Nie wiadomo, czy w tym momencie rozważał jego propozycję, czy może po prostu odpłynął gdzieś daleko, w ogóle nie rejestrując faktu, że został o coś zapytany. Wiedział jednak, że w najbliższym czasie nikt inny się tu nie zjawi, a jeśli się zjawi, albo ucieknie, zdając sobie sprawę, że ma do czynienia z niedoszłą ofiarą Sądu, albo nie będzie miał odpowiednich kwalifikacji. Od Desperacji dzieliło go kilka dni drogi, a przejście ich w takim stanie na pewno zakończyłoby się śmiercią.
Niech będzie ― wymruczał wreszcie, jednak nie był to koniec jego warunków, które to nie on powinien stawiać. ― Ale tylko założysz szwy. Jeśli będziesz chciał koniecznie mi coś podać, najpierw przetestujesz to na sobie. Nawet jeśli nic ci nie dolega, w niewielkiej ilości lek nie powinien ci zaszkodzić, a ja będę miał pewność, że nic nie grozi mi z twojej strony. ― Victor mógł być aniołem, jednak te zdążyły pokazać już, że nie kieruje nimi jedynie dobroć i bezinteresowność. ― A po wszystkim nie będę ci nic winien.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.16 2:10  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
"Już wcześniej uprzedziłem." stwierdził w myślach wzdychając. Najwidoczniej ranny odpływa czasami albo nie stara się zapamiętać niektórych rzeczy, które Viktor do niego mówił. Cóż nie ważne. Do puki nie będzie zbytnio utrudniał Viktorowi roboty nie ma problemu.
Ależ on dokładny. Ehh... czy Anioły coś mu zrobiły, że ten pała do nich taką nienawiścią? Pewnie głupie pytanie. Jednak dla Viktora nie było to takie oczywiste. W Edenie za dużo czasu nie spędzał, a informacje na temat tego co się tu dzieje w większości go omijają. Pewnie dlatego, że głównie siedzi na Desperacji. Tutaj tylko przychodzi dorobić leków czy po sprzęt.
-Jeśli będę usiał zrobić coś jeszcze to to zrobię. Jeśli będziesz miał takie życzenie to przed podaniem ci czegokolwiek będę mógł wypić maksymalną bezpieczną ilość leku, który ci podam.-stwierdził przekładając torbę przez ramię-Nie znam cię, więc nawet nie wiem ile bym mógł do ciebie żądać. Jednak nie pomagam ci dla własnego zysku. Po prostu mam taką ochotę.-dodał po chwili-Co takiego zrobiły Anioły, że aż taki czujny jesteś?-zapytał zaciekawiony.
Podszedł do rannego i przykucnął przed nim odwrócony plecami po czym postarał się dość delikatnie załadować go na swoje plecy. Nieznajomy mógł poczuć to, że ręce Viktora są metalowe z jakiegoś powodu. Nie mowa o samych dłoniach, ale również o przedramionach.
-Trzymaj się jeśli jakkolwiek dasz radę.-powiedział wstając-Albo oprzyj cały ciężar ciała na moich plecach. Przynajmniej nie spadniesz.-dodał.
Dość pewnie trzymał rannego, tak aby nie było szansy na to, że upadnie. W końcu nie chodzi o pogorszenie stanu blondyna.
-Może zaczniemy jeszcze raz.-zaczął kierując się w stronę swojego domu-Jestem Viktor Blue, a ty?-przedstawił się.
Zrobił to ponownie jednak wcześniej nie uzyskał odpowiedzi z imieniem nieznajomego.

[x2 z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.17 22:35  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
Pomysł z założeniem małej farmy, pojawił się dość spontanicznie. Głównie dlatego, że ostatnio Psy nie mieli zbyt zróżnicowanej diety, a że Ev to była dobra duszyczka, to oczywiście musiała coś zaradzić na tę niedopuszczalną sytuację. A co innego nie poprawia tak humoru jak dobra jajecznica z kilku jaj z samego rana?
Wiedziała, że w Edenie z pewnością znajdzie to, co chciała. Nie potrzebowała dużo. Wystarczyły dwie kury i jeden kogut. Bez większego problemu będzie mogła nie tylko pozyskiwać smaczne jajka, ale również rozmnażać kury, a dzięki temu wprowadzić do psiego menu drób. Poprawiła słomiany kapelusz na głowie i ruszyła wesołym krokiem przed siebie, wiedząc gdzie dokładnie się kierując. Na edeńską farmę.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.06.17 1:36  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
MG wbija na rejony.


Doliny, miejsce dobrze rozpoznawane przez większości anielskich duszą, są znane ze swej obfitości w wszelaką florę i faunę.
Miejsce do którego zmierzała anielica, było głównym siedliskiem lokalnego drobiu, niewielka polana położona w małej kotlinie, miejsce występowania Edeńskich Przepiórek. Stworzenia, które żyją tylko w tych lasach, co nie jest dziwne gdyż żywią się głownie roślinnością, niekiedy owadami, owe ptaki znane są ze swojej głupoty... jak też i zadziorności.

Wychodząc z niewielkiego zagajnika Evandell mogła zaobserwować biegające na polanie stworzenia, niekiedy uparcie drążące w ziemi w poszukiwaniu ziemnych stworzonek. Ptaki podzielone są na dwie grupki, jedną bliżej zagajnika, a tym samym anielicy, natomiast druga bliżej nasypu. Grupka przy anielicy składa się z 4 kur i paru pisklaków. W drugiej grupce znajduje się kogut i dwie kury.

Opis Edeńskich przepiórek:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.07.17 22:33  •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
Od zawsze te kuraki na swój pokręcony sposób ją rozczulały. Tym razem jednak nie mogła pozwolić sobie na chwile zwłoki, kiedy gonił ją czas. Musiała i przede wszystkim chciała jak najszybciej zwabić trzy sztuki i zabrać ze sobą na Desperację. Miała nawet pewien plan. Biorąc po uwagę jej gabaryty, odpadały wszelakie próby siłowe, klatki tym pochodne. Miała w zanadrzu zupełnie coś innego. Przykucnęła i otwartą dłonią dotknęła ziemi, szepcząc parę słów. Po chwili za pomocą jej mocy, z ziemi wyrosła roślina z paroma kolbami kukurydzy. Co jak co, ale takie kuraki nie powinny wzgardzić ziarnami świeżutkiej kukurydzy. Złapała za jedną i ją zerwała. Odgięła parę liści, a następnie wydłubała garść ziarenek na dłoń.
- Taś, taś, taś – wymruczała wyrzucając na ziemię ziarenka, kusząc tym samym do siebie zwierzaki z zamiarem ‘przekupienia’ ich, by za nią podążały.
                                         
Eve
Kotek     Anioł
Eve
Kotek     Anioł
 
 
 

GODNOŚĆ :
Eve, ewentualnie Ewa, Matka Ludzkości, Pierwsza Kobieta na Świecie.


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Dolina - Page 5 Empty Re: Dolina
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Eden :: Góra Babel

Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach