Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pokręciła oczami. Gdyby tak drążyć dalej, to wyszłoby, że tylko kulawy duch schroniły by się w człowieku, który tylko częściowo jest chodząca puszką. Zostałoby jej jedno życzenie, a zużyły je na parę idealnych skarpetek. Wszystko pozostawało jednak w sferach abstrakcji, nie było mowy o żadnych duchach i życzeniach, ale miło było sobie trochę gdybać w towarzystwie innej osoby. Bywało jednak i poważniej, kolejne pytanie wprawiło ją w lekką zadumę. Gdyby mogła za pomocą jednego życzenia zmienić bieg historii, co chciałaby zmienić? Od razu nasuwa się na myśl sprawienie, by virus nigdy nie zniszczył cywilizacji, ale to takie wielkie i górnolotne myślenie. A jednak wcale nie tak bardzo obce.
 - Ciężkie brzemię, czasami detal może zmienić wiele. Może pojawienie się tych skarpetek uratowałoby kiedyś reszty ludzkości przed zamrożeniem? – parsknęła. Wyobrażenie rasy ludzkiej uciekającej do gigantycznej skarpety. Zdecydowanie miała dzisiaj coś nie tak ze swoimi wizjami, nie panowała nad nimi do końca. Kolejne słowa były jednak już zupełnie obce.
 - Oh. – była szczerze zaskoczona tematem tak bardzo niepasującym do reszty ich tematów. – Staram się dbać w sposób podstawowy o własną osobę, zdrowe ciało to dobre samopoczucie. Ale raczej nie używam typowo kobiecych kosmetyków, przynajmniej nie za często. To się... nie sprawdza w moich obowiązkach. – odparła po chwili. Nie mieli dostępu do wielu wygód, ale było coś takiego jak minimum higieny, co do reszty, zwyczajnie nie potrzebowała malować się do swojej ‘pracy’. Zdarzyło jej się jednak kiedyś umalować czasami, gdy musiała wyglądać nieco mniej po swojemu, a trochę bardziej jak ktoś zupełnie niepodobny. – Um... dlaczego pytasz?
Spojrzała na niego kątem oka. Słowa pojawiły się niespodziewanie, przejście pomiędzy dżinami i wulkanami a kosmetykami było jak nagła wyrwa na dnie basenu, ale krztusiła się tylko przez chwilę. Odpowiedziała ze spokojem, była po prostu ciekawa jego toku myślenia.
 - Mimo wszystko zgodziłeś się tu z nimi przyjść, prawda? Nie będą się martwić? – zapytała, ale chyba znała już odpowiedź. Albo przynajmniej odpowiedź jaką mógł jej podać mężczyzna. Rzeknie coś w stylu: są zbyt mocno zainteresowani sobą. Albo: nie obchodzi mnie, co sobie pomyślą. Już czuła się gotowa westchnąć słysząc jego aspołeczną odpowiedź.
Spuściła na moment wzrok zastanawiając się nad trafnością swoich podejrzeń i nie zauważyła, że wchodzą w tłum. Szarpnięcie wyrwało ją z rozmyślać i wpędziło w kolejne. Mimowolnie wyciągnęła przed siebie dłoń ratując się przed przypadkowym pacnięciem w niego zbyt mocno, by dało się to wyłuskać zwykłym przeproszeniem za nieuwagę. Była już wystarczająco speszona, a kolejne słowa były jak kubeł zimnej wody. Automatycznie wysunęła rękę spod jego ramienia nie wiedząc dlaczego stwierdził takie rzeczy tak nagle. Nie pomogła nawet wzmianka o piosence, czuła się po prostu dziwnie.
 - Tak... hah... – próbowała odszukać żartu, ale nie wychodziło jej to za dobrze. – Tak... you... Yuu... – wsunęła palce między kosmyki włosów przechylając głowę i wracając do poprzednich słów. – Przepraszam, to stare nawyki, wiesz, przez brak wizji z jednej strony. Nadal czasami za bardzo polegam na innych.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wierzysz, że cokolwiek da radę jeszcze uratować ludzkość? — Pytanie zmaterializowane w jego głowie bez większego namysłu, naturalna wątpliwość, która zawsze czaiła się gdzieś pod ciężarem wszystkich obowiązków. Patrzył na ludzi i zastanawiał się, czy chociaż w znaczącym stopniu zdają sobie sprawę ze swojej sytuacji. Poprzedni dyktator odsłonił przed nimi druzgoczącą prawdę, ale jak bardzo zakorzeniła się w ich świadomości? Przeszli z tym do porządku dziennego, zrzucając odpowiedzialność za bezpieczeństwo na garb władzy, spychając tę sytuację na sam koniec swoich zmartwień? Bo przecież za dwa tygodnie ślub i trzeba znaleźć „tę jedyną” suknię, a sympatii wyznać zainteresowanie, zanim nie ubiegnie go koleżanka, bo co, jeśli zawali się za kilka dni egzamin albo nie przejdzie się najtrudniejszej części gry?
 Czy uczucie, jakie się wówczas pojawiało w eliminatorze, to zazdrość? Chciał dzielić beztroską egzystencję cywili, nie musząc codziennie stawiać czoła rzeczywistości odartej z iluzji ideału? Czego on właściwie chciał?
 — To jeden ze szczegółów, który Cię wyróżnia. Ludzie mają skłonności do podążania za tłumem, a w obecnych czasach każdy dąży do doskonałości. Ty taka nie jesteś. — Nie podąża za tłumem czy nie jest doskonała? A może to i to?
 — Wybrałem jedynie mniejsze zło. To już ich problem. — Wyjaśnił zwięźle, zerkając w bok, by przyjrzeć się reszcie układanki, do której wcale nie pasował. Wśród radosnych kaczek prezentował się jak brzydkie kaczątko, zagubione, niezdarne w normalności, jaką było dzielenie się świąteczną atmosferą. Zbyt wiele kolorów drażniło jego zmrużone oczy, intensywne zapachy ciast dusiły, a skoczna muzyka dudniła w głowie. Uwięziony w pożarze, chciał jedynie wydostać się z budynku i zaczerpnąć chłodnego powietrza.
 A jednak był tu i niczego po sobie nie zdradzając, kontynuował spacer przez płomienie.
 „Nie powinnaś utrzymywać ze mną zbyt długiego kontaktu fizycznego” to zdanie nie opuściło go z momentem otwarcia ust, wręcz przeciwnie, stało się jeszcze wyraźniejsze i szturchało go natarczywie z każdej strony. Poczuł zażenowanie swoim brakiem umiejętności w prowadzeniu zwyczajnej rozmowy, na co dzień nie poruszał takich tematów, nie wypowiadał pewnych słów, przez to wkraczał na tereny, których nie znał i potykał się o nierówności.  
 Zatrzymał się, skupiając spojrzenie na kobiecie.
 — Co czujesz, kiedy trzymasz mnie w ten sposób?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pytanie wyłowione z jeziora beztroski zabrzmiało obco, nawet jeśli krążąc wokół tego samego tematu nie powinno wydawać się odmienne. Chciał znać jej szczerą opinię na ten temat i dowiedzieć się jak widzi przyszłość rozciągającą się przed oczami, nie tylko ich, ale całej ludzkości? M-3 przypominało prawdziwe miasto, tak jak mumia przypomina króla, ale im nie było znać innego świata, nie mogli czuć tęsknoty za czymś, czego się nie widziało i nie czuło. A mimo to, każde z nich na swój sposób ukrywało w sobie żal do samodestrykcyjności czasów, w którym przyszło im żyć. Gdzieś głęboko kłębiła się wredna myśl, jak mucha która brzęczy przy uchu, mówiąca o niepoprawności egzystencji jaką prowadzą. Swoboda myśli znowu złapana została w ciasną obrożę powagi, należało przegryźć i przeżuć każde słowo dokładnie, wypluć tylko te, które dało się obwiązać wstążką i wręczyć.
 - Nie. A czy to znaczy, że mamy przestać próbować? – odpowiedziała w końcu, krótko i zwięźle formując tysiące krótkich wrażeń w wypowiedź z jakiej nie będzie nigdy zadowolona. Bo gdzieś tam w środku miała jednak nadzieję, że zjawi się coś zdolnego nawrócić ludzkość na prawidłowe tory, albo że po prostu nauczą się czerpać radość z życia takiego, jakie jest.
Nie czuła powodu gardzić ludźmi za to, jak celebrują, nie mogła też winić siebie za to, że obserwuje ich z daleka z pewną goryczą. Co prawda sama nie wybrała sobie takiego życia, ale jednak nadal żyła, mogła robić wszystko to, co chciała, cena konsekwencji nie zawsze była wystarczająco mocna, by ją w nieskończoność ograniczać, więc nie żałowała.
 - Kwestia praktyczności. – spojrzała na bok. Chciał powiedzieć coś miłego? Nie mogła zrozumieć, jakim tokiem rozumowania się posługuje. Wypowiedź więc odebrała bardzo neutralnie, jak gdyby nakryła go na głośnym rozmyślaniu. – Jakby nie patrzeć, to jeden ze słabszych przykładów mojej indywidualności.
Dziwne było zakładać, że ktoś kto z góry był klasyfikowany jako rebeliant miałby maszerować ślepo za grupą. Samo to, że jednooka żyła było zaprzeczeniem i wyśmianiem systemu, chodząc po galerii jak gdyby nigdy nic, śmiała się władzy w twarz. Jedna mała bomba i łowcy znowu staliby się wrogiem publicznym numer jeden, chociaż właściwie... kto miałby odebrać im ten zaszczytny tytuł? Byli wrogiem numer jeden zawsze, przynajmniej dla zwykłych mieszkańców, rząd wolał tłuc się nawzajem, ślepy na wszystko inne. Także na to, że podziemie milczy, obserwuje i milczy, czeka i milczy, śledzi i milczy. Chyba właśnie tej ciszy władza bała się najmocniej. Niosła ze sobą niepewność, a nie ma nic bardziej destrukcyjnego.
Musieli zadawać sobie pytania, sztucznie podsycać niepokój. A przecież czasami wystarczy po prostu zapytać.
Zapytać, nawet jeżeli odpowiedź nie przyjdzie od razu i nie będzie najłatwiejsza, z czasem wszystko da się zrozumieć.
 - Zabawne pytanie – skomentowała – chcesz wiedzieć co czuje fizycznie? Psychicznie? A może o czym myślę? – zrobiła krok na bok, nie chcąc stanąć na środku płynącego tłumu. Odszukała wzrokiem jego spojrzenie, jak zwykle poważne i ostre. – Widzisz, minęło sporo czasu, zanim nauczyłam się na nowo normalnie poruszać. Niby to jedno oko, ale człowiek traci też równowagę, zdolność do poprawnej oceny odległości, traci pewność, wzmaga czujność, wszędzie spodziewa się czegoś niespodziewanego, ma wrażenie że z tamtej strony zawsze jest mniej bezpiecznie, kręci głową, szuka, ale to niekończąca się pętla. Zawsze jest jakiś brak i niepokój, jakby chodziło się po nierównym gruncie. Pytasz co czuję? Pewność. Jeżeli nie jest się samemu w stanie znaleźć bezpieczeństwa, wtedy szuka się innych do pomocy. No... chyba, że pytasz co czuje w tym szczególnym przypadku twojej osoby. Wtedy odpowiedź mogłaby być nieco ciekawsza. Chcesz wiedzieć? – uniosła kąciki ust lekko do góry na sam koniec zastawiając pułapkę na jego ciekawość. Skusi się? Wyczuje podstęp i odpuści?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Uparta jesteś. — Rzadko kiedy tak uformowane słowa z ust eliminatora mogłyby zabrzmieć pozytywnie, częściej niosły za sobą wydźwięk dezaprobaty, jednak tym razem zawisły w powietrzu jako komplement, zdradzała to nuta uznania w głosie.
 W rozpatrywaniu tej cechy zawsze pojawiały się problemy – to bardziej wada czy zaleta? A może zależało to od sytuacji? Dla eliminatora upartość wiązała się poniekąd z asertywnością, jeśli ktoś upierał się przy swojej racji, przy czym naprawdę wierzył w jej słuszność, był w stanie to zaakceptować. Chyba że podpadało to pod ignorancję i głupotę.
 — Nie wątpię w to. — Dodał a propos indywidualności towarzyszki.
 Temat jej natury pozostawał jednak w sferze, do której Warner wolał nie wkraczać, niekoniecznie teraz i nie w takich okolicznościach. Sam fakt, że przedstawiciel władzy trzymał się z rebeliantką stanowił abstrakcyjny obraz, ich kolory stykały się, ale nie potrafiły zmieszać w szarość. Między nimi nie istniały wspólne punkty, powinni działać na siebie jak identyczne bieguny magnesu, a jednak los wyśmiał to i przyodział eliminatora w błękit, by Łowcę skazać na czerwień.
 Czy kluczowym elementem w ich relacji był czas, przez jaki traktował ją jako przeciętną mieszkankę M-3?
 Rozmowa prowadzona przez osoby pojawiające się między ich dwójką nie była wygodna, dlatego sam po chwili zszedł ze środka pasażu i przystanął z boku, pod witryną kolejnego sklepu zapraszającego promocjami, czerwono-białymi ozdobami i przyjemną dla ucha melodią, która w zamyśle miała wprowadzać w dobry nastrój, a która tylko przeszkadzała mu zebrać myśli.
 — Właśnie to miałem na myśli, zadając pytanie. — Przyznał bez mrugnięcia okiem na koniec jej wypowiedzi. — Ciekawsza, ponieważ może mnie zaskoczyć? — Brew powędrowała w górę, zachęcając do pociągnięcia podjętego tematu.
 Bawiła się nim, takie miał wrażenie, lecz o dziwo nie oponował przed wejściem w tę grę. Nie podjął ostatecznej decyzji co do uwierającego go od jakiegoś czasu problemu tudzież zmartwienia, wierzył, że rozwiązanie przyjdzie samo, jeśli zostanie sobą, czyli zachowa bezpośredniość i szczerość. A na co liczył? Pozytywne czy negatywne zakończenie sprawy? Trudno określić, prawdopodobnie przyjąłby bez protestu to, co przygotuje mu los.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uśmiechnęła się nieznacznie.
 - Owszem. - przytaknęła, czując, że jego słowa nie miały na celu wytknąć jej nieprawidłowe zachowanie. Upartość, chociaż czasami postrzegana za wadę, w wielu przypadkach była wyznacznikiem czegoś dużo bardziej pozytywnego. Jednooka wiedziała kiedy się poddać, dążenie do czegoś niemożliwego było raczej głupotą, a nie objawem samozaparcia. Nie rzucałaby się także w wir walki wiedząc, że podjęcia wyzwania równa się samobójstwu. Z drugiej strony, pytał o przyszłość ludzkości. A po prostu nie mogli się tu i teraz poddać.
Poruszanie tak wielkich tematów w ich obecnej sytuacji było zabawne. Czarnowłosa dopiero co pozbyła się towarzystwa w postaci dzieciarni, a okularnik swoich kumpli, a oni już zdążyli zejść na śmierć, umieranie, koniec świata, katastrofy i nawet takie tematy jak: co czujesz dotykając mnie?
To ostatnie brzmiało najbardziej absurdalnie wbrew pozorom, w końcu za oknem mieli obraz po apokalipsie, dyskusje odnośnie końca miały chociaż jakiś punkt zaczepienia, ale emocje i uczucia?
 - Zaskoczyć? - przechyliła głowę na bok, opierając się plecami o murek dzielący dwie sklepowe wystawy. - Czy ja wiem. Mogłaby Cię też zwyczajnie rozczarować, gdybym powiedziała, że czuję chociażby ciepło. W końcu jesteś zwyczajnym człowiekiem, czyż nie? Tak jak ja. - zawinęła ręce za plecy i splotła palce ze sobą. Nie patrzyła bezpośrednio na niego, ale tłum poruszający się falą przed jej obliczem był rozmyty i nie przyciągał uwagi łowczyni. Słowa też skierowane były do niego, chociaż nie stała bezpośrednio przed jego osobą, cedząc je prosto w twarz. - Ale to byłoby zbyt ogólnikowe, w końcu miałam mówić o konkretach. - Przymknęła oczy i oparła policzek o ramię. - Już zapomniałam. Musiałbyś jeszcze raz mi pozwolić i przypomnieć jakie to uczucie.
Nie śmiała się, chociaż jej oblicze prezentowało się raczej optymistycznie.
Coś za coś, panie Moriyama. Jeżeli mam dodać coś od siebie, osobistego i głębokiego muszę liczyć na twoją współpracę.
Dzieląca ich odległość i przypadkowi ludzie nie byli problemem, gdyby tylko uznał, że odpowiedź jest warta swojej ceny. A Kami czekała, tym razem na jego konkretną reakcję. Teraz nie da się przekonać zwykłymi słowami, w końcu gesty są ciekawsze w interpretacji.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 Samotność potrafiła naprowadzać myśli na dziwne tory, a uświadomił go o tym ostatni (i prawdopodobnie na długi czas jedyny) urlop, na który zdecydował się bardziej w ramach eksperymentu niż szczerej chęci odcięcia się od pracy. Nie zdawał sobie sprawy ze stanu swojego życia towarzyskiego, dopóki przez kilka długich dni nie wymienił z nikim ani jednego słowa. Zwykle nie musiał wysilać się na nawiązywanie kontaktu – w siedzibie zawsze coś się działo, było trzeba omówić sprawy poruszane na konferencjach, wprowadzać poprawki, kontrolować czyjąś pracę, prowadzić negocjacje… ktoś się narzucał z rozmową i chociaż Warner nie angażował się w „pogaduszki”, od niechcenia odpowiadał i brał udział w interakcjach. A podczas przerwy? Pierwszy raz usłyszał ciszę.
 Samotność ciągnęła się za nim nawet, gdy otaczał się ludźmi, a dawała się we znaki przede wszystkim podczas tych ważnych dni w roku, które w swojej naturze miały łączyć. Już dawno porzucił radość z tytułu obchodzenia urodzin, ale czasami niechcący wracał wspomnieniami do dni, kiedy najbliżsi wkładali wysiłek w sprawieniu mu na twarzy uśmiechu. Teoretycznie nie był dzisiaj sam, koledzy ochoczo chwycili się okazji wyciągnięcia go do galerii w celach rozrywkowych, ale od początku doskonale zdawał sobie sprawę, że stanowił dla nich jedynie pretekst do zaspokojenia własnych potrzeb.
 Nie, żeby w jakiś szczególny sposób mu to przeszkadzało.
 — Dlaczego sądzisz, że taka odpowiedź mogłaby mnie rozczarować? W gruncie rzeczy nie sądzę, by jakakolwiek mogła. — Przyznał, nie pozwalając sobie na wygórowane oczekiwania. Po weryfikacji z rzeczywistością łatwiej było dzięki temu uniknąć rozczarowania.    
„Once bitten and twice shy
I keep my distance
But you still catch my eye”

 Podpuszczała go. Poświęcił moment na rozważenie, czy warto ciągnąć tę grę, ale jakby nie patrzeć, sam prowadził własną. W którą przegrywał.
 Bez słowa podsunął jej ramię, czując nienaturalny spokój. Cechował się flegmatycznym zachowaniem, jednak tym razem przypominało mu to dziwną, wewnętrzną pustkę. Żadnego hałasu, skrobania, poruszenia, szeptów, nawet rozmowy wokół ucichły, a on znalazł się poza zasięgiem wszystkich i wszystkiego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie przeszkadzali jej przeciskający się bokiem ludzie. Nie ignorowała ich specjalnie, ale na szczęście oni ignorowali ją, przemykali przed wzrokiem niczym żywa fala oblewająca samotną skałę na oceanie. Oparta plecami o ścianę przy witrynie sklepowej pochłaniała muzykę, fragmenty rozmów, także migające światła i atmosferę, wszystko to było niczym lekki wiatr, odczuwało się go, ale nie przeszkadzał. W innym wypadku pewnie i taki wiatr zwróciłby jej uwagę, lecz nie teraz. Chociaż bez klapek na oczach, patrzyła uparcie w jeden punkt. Bo mogła, bo chciała. Wybór nie był podyktowany ani narzucony, tym bardziej więc potrzebowała w owy punkt patrzeć.
 - Bycie odrobinę wybrednym nie jest takie złe – stwierdziła po jego słowach – Ale to brzmi jakbyś nie miał w ogóle wymagań. Nie zależy Ci? Skoro tak, to właściwie mogę też nie odpowiadać.
Spojrzała na wysunięta rękę, ale nie tknęła jej. Właściwie w ogóle odwróciła wzrok, nie jakby nie chciała na niego patrzeć, raczej po to, by pokazać mu, że być może jednak czegoś chce. Usłyszeć odpowiedź? Albo samemu odpowiedzieć sobie w duchu na pytanie jakie to uczucie. Uniosła dłoń, ale tylko po to, by zatrzymać je w powietrzu, bez sensu i bez celu.
 - Mogę, acz nie muszę. Pytanie brzmi czy ty sam chcesz. – słowa uciekały w tumulcie przechodniów, nikt inny nie słyszał ich rozmowy, poza pustymi fragmentami - Pewnie sobie myślisz: to niczego nie zmieni, to tylko dotyk ręki. A co jeżeli jednak zmieni? Weźmiesz za to odpowiedzialność? – uniosła do góry kąciki ust. Jej uśmiech zawsze był taki, jakby na pół. Ani ze szczęścia, ani z przekory, był jej własny i unikalny.
Czas na zegarze w centrum galerii mijał powoli. Wskazówki poruszały się bezgłośnie, ale tutaj, wewnątrz wszystko trwało jakby zamrożone w czasie, światła nie bladły, ludzie nie przestali rozmawiać, a mimo to, w głowie odbywało się bezgłośne odliczanie. Nie mogli tak trwać w nieskończoność.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Jestem wybredny co do smaku kawy. Współpracowników. Czasami wobec muzyki — powiedział, stojąc tam niewzruszenie. — Znasz mnie na tyle długo, że powinnaś zdawać sobie sprawę, na czym zazwyczaj koncentruje się moja osoba. Kwestie relacji międzyludzkich nie są dla mnie. Żyję pracą — nie życiem, chciałoby się dodać — wymagania pojawiają się po nabyciu doświadczenia.
 Nie wiedział, jak zinterpretować jej bierność, chociaż tym razem poświęcił temu nieco więcej wysiłku niż zazwyczaj. Chciał udzielić poprawnej odpowiedzi, zareagować adekwatnie do sytuacji i niemych przekazów, ale żadne rozwiązanie nie pojawiało się w jego głowie. Poczuł przez to smak frustracji w ustach.
 Powoli opuścił ramię.
 — Biorę to pod uwagę. — Zgodził się z nią. Na twarz eliminatora wkradł się cień nowej emocji, może czegoś w rodzaju zrezygnowania bądź niepokoju, aczkolwiek oczy przeczyły jakiemukolwiek przejęciu. Wyglądało to tak, jakby reagował na własne, niesłyszalne monologi w — Kilka lat temu pewna kobieta wyznała mi swoje uczucia. Wiedziałem, że coś było na rzeczy, bo w moim towarzystwie zachowywała się nienaturalnie. Była zdenerwowana, zmuszała się do uśmiechu, czasami trzęsły jej się ręce. Pamiętam to, bo swoim brakiem opanowania utrudniała pracę — odchrząknął, przystawiając zaciśniętą dłoń do ust, i wrócił zaraz do głównego zamierzenia w temacie. — Rozważałem wówczas przeziębienie, zwłaszcza po zaczerwienionej twarzy, ale kiedy skończyła jej się cierpliwość i wprost powiedziała, co się za tym kryje, nie potrafiłem pojąć tego zachowania. Dzisiaj, stojąc w tym miejscu, chciałbym zmienić zdanie, przyznać, że rozumiem „objawy” miłości… czy raczej młodzieńczego zauroczenia. Ale nie mogę. Może się mylę…?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

 - A mimo to wolisz uciec od swoich kolegów, obojętnym wzrokiem patrzysz na szarych mieszkańców, ale dostrzegasz potrzeby dziecka, któremu zbiera się na płacz. Sam sobie tylko wmawiasz, że nie potrafisz, że nie wiesz, że nie masz doświadczenia. – skomentowała, ale nie złośliwie. Wręcz przeciwnie, w jej słowach było sporo empatii, którą chciała zarazić mężczyznę. Przemyć mu wzrok, przesunąć palcem po zamglonej powierzchni szkła, chociaż takie podejście musiało mieć dużo mocniej zakorzenione powody.
Jego ramię opadło, więc tak jakby zadecydował. Podobnie do dziesiątek innych przypadków, bez słów, z rezygnacją, obojętnością. Zamiast tego obdarzył ją całkiem sporą wypowiedzią, czymś niecodziennym i niespotykanym. I chociaż ludzie prześlizgiwali się obok nich, nie byli w stanie zagłuszyć słów, które wlewały się do głowy kobiety. Niczym przypływ, powoli, stopniowo ale skutecznie przybliżając ją do sedna sprawy.
Nie umiała się powstrzymać, nie próbowała nawet stłumić cichego parsknięcia.
Zebrało mu się na zwierzenia? I to zwierzenia takiego gatunku? Tak absurdalnie abstrakcyjne w tej sytuacji.
 - Dlaczego... – zaczęła, ale uznała, że zabrzmi to zbyt brutalnie. – No wiesz, po prostu zastanawiało mnie, czy rzeczywiście zależy Ci na odpowiedzi, a ty mi tak... – przesunęła bokiem palca wskazującego po powiece łapiąc na skórze nieistniejąca łezkę zbawienia. – Objawy miłości? Może masz rację, może akurat tego nie rozumiesz, chociaż nie mogę przecież tego wiedzieć, nigdy mi nie opowiadałeś, nie mówiłeś o sobie.
Przesunęła stopę nieco na bok, krok jaki wykonała był lekki, niemal przepłynęła w powietrzu dzieląca ich odległość. W tłumie setek nóg jej własne także się gubiły. Pojawiła się nagle bliżej, sięgnęła ku ręce, którą opuścił z taką obojętnością. Przesunęła opuszkami po łokciu, po przedramieniu, niżej, niżej, złapała za nadgarstek, uniosła ich dłonie wyżej. Wyżej, wyżej, zaplotła swoje palce wokół jego, delikatnie, ale z przekonaniem. Nacisnęła, przysunęła zaplątane dłonie bliżej jego klatki piersiowej, a przy tym ani razu nie oderwała spojrzenia od jego twarzy.
 - Widzisz, pomyliłeś te objawy z chorobą, bo miłość jest trochę jak choroba, ale nie ma jednoznacznych objawów. Każdy może ją odczuwa inaczej, wyrażać inaczej, więc tak naprawdę nigdy nie wiesz. Możesz jej nigdy nie dostrzec, nawet jak stanie prosto przed tobą.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

 — Błędna interpretacja… — mruknął na swoje usprawiedliwienie, okazując nieukontentowanie wobec jej słów poprzez zmarszczenie brwi i ostudzające z ewentualnego entuzjazmu spojrzenie. Przeczuwał, że próby wyjaśnienia tego z jego perspektywy i tak niewiele dadzą. — Nie lubię dzieci. Jednym z ich największych minusów są niekontrolowane wybuchy płaczu. Uniknąłem kolejnej apokalipsy tylko przez łut szczęścia w postaci czekolady. Reszta klientów z pewnością była mi za to wdzięczna. — Wcielił się na moment w smerfa Marudę.
 Może się zapomniał i pozwolił sobie na zbytnią wylewność? Przy kobiecie nauczył się swobodniej wyrażać na pewne tematy, choć nadal pozostawał przede wszystkim słuchającym milczkiem. Teraz zaś poczuł potrzebę przybliżenia jej swojego problemu, dlatego uformował rozmyślania w słowa, które zawisły między nimi. Chciał dostać drugą opinię, ocenę kogoś z boku, nie sądził, by wiele osób się do tego nadawało. Z pewnością nie jego koledzy.
 Skrzywił się pod nosem, ledwo powstrzymując przed odwróceniem i pomaszerowaniem przed siebie, z dala od niezrozumienia.
 — To słowa tamtej pracownicy, nie moje. Gdybym kogokolwiek obdarzał miłością, nie musiałbym szukać potwierdzenia. — Wypowiedź brzmiała na tyle lekko i pewnie, że nie mogła mijać się z prawdą. A jednak dziwnie obiło się to o jego uszy; nie powinien dyskutować na tematy miłości i jej pochodnych, przecież się do tego nie nadawał.
 Wodził za Łowczynią wzrokiem, z czujnością przypatrując się, jak skraca dystans i staje naprzeciwko. Ręka nijak nie zareagowała na subtelny dotyk, mimo że w pierwszej chwili wyobrażał sobie, jak odsuwa się i udaremnia te bezcelowe czułości. A jednak stał w tym samym miejscu i w ciele szmacianej lalki dał sobą pokierować.
 — Więc w jaki sposób Ty wyrażasz zainteresowanie? — Uznał to za bezpieczne i najlepiej oddające jego myśli słowo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pokręciła oczami, ale powstrzymała się od głośnego westchnienia.
 - Teraz rozumiem. Więc pewnie ze mną jest podobnie. Rozmowa jest po prostu  łatwiejszym rozwiązaniem niż wszystko inne... coś w tym stylu? -  odparła na przekór. Istniała szansa, że weźmie jej słowa na poważnie i być może zaplącze się we własnych motywach. Nie chciała jakoś szczególnie być dla niego nieprzyjemna, ale odrobina droczenia się była tylko i wyłącznie z sympatii.
Zmrużyłaby jedno oko, gdyby miała wybór spomiędzy dwóch. Niestety jednak, za każdym razem gdy chciała coś pokazać samą mimiką, wychodziło to miernie, a częściej niepoprawnie. Znowu więc praktycznie zacisnęła powiekę, starciła wizję, pochłonięta przez jedynie dźwięki balansowała wśród słów.
Była jednak szybsza od samej siebie, od swojej chłodnej analizy, czujnika który mówił, że więcej spokoju miałaby nie bawiąc się w tak wyraziste gesty. A jednak zrobiła to, co zrobiła. I nie żałowała, brnęła i zagłębiała się w ciemność.
 - Oh. Nie rozumiesz objawów miłości, a jednak byłbyś taki pewny? – zarzuciła mu z niedowierzaniem. – A może to byłaby czysta korzyść? Rozumiesz, lepiej kogoś pokochać ot tak z automatu, bo inaczej będzie więcej problemów, a do tego otoczenie mi podziękuję. – dźgnęła go w środek klatki piersiowej palcem wolnej ręki. – Nie nie, nie wydaje mi się.
Spojrzała na splecione dłonie jak na jakiś niecodzienny obiekt, przechyliła nieco głowę, prawie jakby zastanawiała się, skąd to i po co to się tu wzięło.
 - No proszę. A jednak nie wyrywasz jej tak szybko, jak zakładałam. – powiedziała jakby do samej siebie, półgłosem. I chociaż własnych słowa brzmiały dla niej obco, pojawiające się pytanie sprawiło, że myślami zabrnęła w skryte rejony swojego umysłu.
 - Oh... jak ja to wyrażam? Dobre pytanie. Sama się zastanawiam... ciekawe jak? – spoglądała przed siebie, ale wzrok wędrował daleko. – A ty?
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach