Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 30.07.17 2:13  •  Szklarnia Empty Szklarnia
Szklarnia Weqweqqwe_qpqhhsh
kliknij na zdjęcie, aby zobaczyć je w całości

Pomieszczenie prostokątne, wysokie, wielkie i zagracone.

Szklarnia mieści się na jednej z wysuniętych półek skalnych, jedna ściana jest w całości pokryta oknami z już miejscami popękanym i mlecznym szkłem. Dach składa się z położonych pod kątem wielkich szyb. Z zewnątrz wygląda tak, jakby była w połowie wrośnięta w górę.

W środku znajduje się ogrom różnorakich roślin, zaczynając od aromatycznych kwiatów i ziół idąc przez jeszcze młode drzewka owocowe i grządki warzywne i kończąc na wiecznie zielonych paprociach i kaktusach. Na długich, drewnianych stołach są porozkładane doniczki z zieloną zawartością. Meble mają nieszczelne blaty, najczęściej cięte w kratkę, by woda nie przegniła drewna. Gdzieniegdzie są również małe, metalowe stoliczki na kółkach, na których znajdują się naczynia. Pod sufitem wisi bezlik roślin balkonowych, a przy oknie stoi drabinka z suszącymi się ziołami. Uwaga pod nogi, tam też można znaleźć wiadra czy plastikowe kubeczki z kwiatami.

Przy głównym wejściu został wyznaczony schowek z przyrządami ogrodniczymi takimi jak sekatory, grabie, konewki oraz łopaty. Czasami może trafić się para nieprzesiąkniętych wodą i ziemią rękawiczek. Znajdują się tu także puste donice każdej wielkości oraz worki z ziemią.
Niedaleko jest wielka drewniana klapa sugerująca zejście na niższy poziom. Właz jest zawsze zastawiony i tylko niektórzy wiedzą o jego istnieniu.

W samym sercu ogrodu znajduje się mały, okrągły stolik z dekoracyjnie ustawionym ściętym kwiatem w jakimś wyższym naczyniu. Przy nim stoją trzy składane krzesełka.

Do szklarni można dostać się w dwojaki sposób - albo przez arterie, albo przez niczym nie wyróżniające się szklane drzwiczki na zewnątrz. Ścieżka prowadząca ze szklarni kończy się przy wejściu do świątyni, więc jest skrótem wykluczających błąkanie się po arteriach, jeśli wraca się z dworu. Te drzwiczki są najczęściej zamknięte i potrzeba do nich klucza.
Drugie drzwi są otwarte najczęściej od rana do wieczora. Jeśli nie, zawsze jest wywieszona notka informacyjna.

Jeden zestaw kluczy wisi na haku w kuchni, a drugi ma prawie zawsze przy sobie Oleander.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.18 22:46  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
 Desperacja miała to do siebie, że panujący spokój nie mógł trwać długo, a już z całą pewnością był jedynie ciszą przed burzą.
 Rano kulturalnie popijał sobie skradzione wino, w południe otrzymał zapłatę za ostatnie zlecenie, zaś kilka godzin później niefortunnie trafił na osobnika, który szukał sobie kłopotów, co skończyło się nieuniknioną konfrontacją.
 Carl nie należał do osób rwących się do walki – preferował styl polegający na „taktycznym odwrocie”. Tym razem dyplomacja zawiodła (nie był nawet pewien, czy szkaradny wymordowany na czterech łapach z głową pszczoły cokolwiek rozumiał z ludzkiej mowy), a droga ucieczki została odcięta przez otwartość przestrzeni. Skubany miał skrzydła, chociaż wbrew pozorom nie czerpał z tego sporego pożytku.
 Wynik starcia prezentował się następująco: znokautowana Maja i poturbowana ryba. Po wszystkim usiadł jak gdyby nigdy nic na skale, by odpocząć i skontrolować swój stan, niestety ku swojemu niezadowoleniu zauważył, że przez brak odczuwania bólu pominął naprawdę wiele obrażeń. Przede wszystkim lewa ręka odmówiła posłuszeństwa i wisiała bezwładnie jako dodatkowy balast. Poza tym naliczył trzy głębokie rany po pazurach i prawdopodobnie złamane żebro, ale trudno było mu to ocenić.
 Wiedział, że nie może zwlekać. Nic nie alarmowało go o uszczerbku, ale czas uciekał, ryzykował złapaniem infekcji, utratą kończyny czy wykrwawieniem. Nie był nawet w stanie wykonać prowizorycznego opatrunku.
 Dlatego właśnie w niedługim czasie, korzystając z ostatek sił, znalazł się w jedynym miejscu, w którym mógł znaleźć pomoc.
 Zaczepił jakiegoś młodego dzieciaka („— W czym mogę pomóc? — Jak widać umieram, więc leć po kapłankę Anais, z łaski swojej”) i udał się w kierunku szklarni, pamiętając o bocznym wejściu. Chociaż w Górach Shi bywał nadto często, wolał nie rzucać się w oczy. Na pewno nie w takim stanie, wyglądał dość opłakanie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.18 0:04  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
Tamtego dnia nie miała zbyt wiele do roboty. Wstała wcześnie, odwiedziła jeszcze puściuteńką łaźnię, w której chętnie spędzała czas sama ze sobą w akompaniamencie cichego szumu wodospadziku. Później skierowała swoje kroki do kaplicy na pierwszą poranną modlitwę, odsiedziała pierwszą poranną mszę i pomogła kucharzom przy śniadaniu. Zdecydowała się spędzić trochę czasu przy księdze, którą ostatnio dorwała w Apogeum, a że chętnie rozwijała swoją umiejętność czytania, zgłębiała jej treści do późnego południa. Wcale nie trudną sztuką jest stracenie poczucia czasu, gdy nie ma się w celi okna, przez które słońce mogłoby poinformować ją o upływających godzinach.
Zgłodniała, ruszyła znów do kuchni. Dawno minęła pora obiadu, musiała się więc samodzielnie obsłużyć zimnymi już resztkami, ale taka była cena spóźniania się na posiłki, gdy w okolicy nie było żadnych mikrofalówek.
O prądzie nie wspominając, oczywiście.
Akurat raczyła się jakąś bułką z zieleniną, gdy do pomieszczenia wleciał młodziutki wierny. Widocznie ucieszył się na widok kapłanki, co zdziwiło trochę dziewczynę, bo dzieciaka znała bardziej z widzenia niż prywatnie. Poinformował ją o rogatym nieznajomym, który kazał mu ją znaleźć, ale nie mówił nic o miejscu spotkania, co przecież było dziwne! No i ten mężczyzna też był dziwny, chyba nie z parafii! Miał łuskę jakąś i dziwną fryzurę i głos też dziwny…
Wpakowała młodemu jabłko w ręce w podzięce za konspiracyjne informacje, a sama ruszyła okrężną drogą, żeby ciekawskie dziecko za nią nie podążyło zbyt chętnie, a potem wróciła do kuchni, wzięła kluczyk i ruszyła w stronę szklarni. Było to miejsce ustalone i bezpieczne, zaaprobowane przez właściciela – aktualnie nieobecnego brata Oleandra, z którym Anais miała niemal siostrzaną relację, stąd nie przeszkadzało mu spraszanie przyjaciół swojej przyjaciółki, dopóki umiała się z tym ukrywać i był to ktoś pełen poszanowania do roślinności kościelnej.
Carl? – spytała niepewnie na wejściu, wsuwając się do nagrzanego pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi od środka. Rozejrzała się po wnętrzu, próbując wyłapać spojrzeniem wymordowanego. Cieszyła się, że zdecydował się ją odwiedzić, ale miała dziwne przeczucia, zwykle nie pozwalał sobie zbytnio na kontakty z wiernymi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.18 0:32  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
 W drodze do szklarni począł zastanawiać się, ile to już razy wcielił się w pacjenta Kapłanki. Z reguły unikał podejmowania się lekkomyślnych działań, ale z drugiej strony był łasy na szybki zysk – a kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje. Od narodzin pozbawiony zdolności odczuwania bólu odnosił wrażenie, że stawia go to na bardzo wygodnej pozycji. Widział wiele twarzy wykrzywionych w cierpieniu, słyszał przeraźliwe krzyki, czuł uderzające o skórę obce łzy, i nie rozumiał, co muszą odczuwać te osoby, by organizm wymuszał na nich tak negatywne reakcje. Po prostu nie mógł tego pojąć. Żył w przekonaniu, że jest wolny od bólu – i co tam wady tego schorzenia. Sęk w tym, że nie był wcale nietykalny. Ból się w nim gnieździł, ale nie w postaci fizycznych zranień.
 Poniekąd cieszył się z takiego obrotu spraw. Dysponował pretekstem do kolejnego spotkania, chociaż gdyby naprawdę chciał znów ujrzeć swoje ulubione, anielskie oblicze, z pewnością nie potrzebowałby do tego wymówki.
 Znalazł się w szklarni, rozejrzał się po jej wnętrzu, a później powlókł się w stronę okrągłego stołu stojącego na środku. Kiedy ze zmęczeniem posadził tyłek na krześle, zrozumiał, jak bardzo wyczerpał go spacer. Odległość od miejsca konfrontacji nie była wcale krótka, ale trzymała go adrenalina i teraz, kiedy zdołał się uspokoić, doświadczał reszty nieprzyjemności płynących z obecnego stanu.
 Zamknął oczy i tkwił nieruchomo przez najbliższe kilka minut, dopóki z półsnu nie wyrwało go wejście znajomej sylwetki.
 — Brzmienie Twego głosu to dla mnie ulga sama w sobie — przywitał się, wymuszając na ustach szelmowski uśmiech. Daleko mu było do godnej prezentacji, trudy minionych godzin wyraźnie rysowały się na twarzy, ale widok kobiety sprawił, że w żółtych ślepiach zabłysnęło coś w rodzaju ożywienia.
 Nie zapominając o manierach, podparł się zdrową ręką o stół i wstał, po czym schylił się teatralnie.
 — Pięknie dziś wyglądasz. — O ile nie widział problemu w pustych komplementach, tak wobec Anais jego słowom zawsze towarzyszyła szczerość. — I wybacz, że kradnę Twój czas… właściwie to nie, jestem szczęściarzem, że mogę go doświadczać. — Kącik ust uniósł się ciut wyżej, odsłaniając szereg zębów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.02.18 1:01  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
Wizyty Carla nie zawsze zbiegały się z akcjami ratunkowymi, ale nie mogła powiedzieć, że nie zdarzało się to rzadko. Tyle dobrego, że z wymordowanego był wzorowy pacjent. Jej zdolność, tzw. święty ogień, poprzez swoje działanie sprawiał ból przypominający dosłownie poparzenia, co sprawiało, że ludzie niechętnie korzystali z jej znachorskich usług. Anaglezja, na którą chorował mężczyzna, ułatwiała mu bezproblemowe przechodzenie przez cały proces, co było dosłownym zbawieniem. Nie musiała pilnować, coby się chłopak w spazmach bólu nie wyrywał, nie potrzebował przerw, a leczenie trwało stosunkowo krótko. Sama przyjemność... Pomijając już całkiem tę dodatkową ujmę w postaci poparzeń na rękach dziewczyny… No! Ważne, że działało i było niesamowicie skuteczne! Chwalmy Ao!
Wsunęła się bardziej do wnętrza pokoju i zauważyła mężczyznę siedzącego przy stole. Uśmiechnęła się wesoło na jego widok, nieświadoma jeszcze jego obrażeń, całej sytuacji, która sprowadziła go w te zapomniane przez świat rejony. Podeszła bliżej i przyjrzała mu się uważniej, co dopiero zakłóciło jej chwilowy spokój, wzbudzając wcześniejsze niepewne przeczucia.
Uśmiech Carla, choć niezmiennie szczery i uroczy, zawierał w sobie pewien grymas. Coś go męczyło, zapewne dyskomfort związany z wyczerpaniem, może głodem lub obrażeniami, które utrudniały mu funkcjonowanie. Zbliżyła się na wyciągnięcie ręki, gdy ten ociężale podniósł się z krzesła.
Uszka ci zmarkotniały. Przejdź do rzeczy i przyznaj się, co cwany najemnik dziś nabroił – odparła matczynym tonem, tak charakterystycznym dla niej. Nie zwiodły jej jego słodkie słówka, założyła ręce na piersi i spojrzała na niego z ukosa, kręcąc lekko głową, pozwalając białym kosmykom wymsknąć się z warkocza i lekko spłynąć po ramionach. Nie mogła powiedzieć, że jego kwiecisty język nie schlebiał jej za każdym razem, gdy tak ładnie się o niej wypowiadał, ale…
Nie mogła się teraz na tym skupiać, jeśli coś było nie tak! Ufała swojej kobiecej intuicji i sile dedukcji. Wielokrotnie dawała mu do zrozumienia, że pomoże mu zawsze i niezależnie od sytuacji, choć bezinteresowne wspieranie niewiernych nie leżało w interesie kościoła, przez co te częste wizyty wolała trzymać w tajemnicy przed wścibskimi oczkami wiernych. Ci chętnie spoglądali Anais na ręce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.18 15:40  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
 Od Anais nie oczekiwał jedynie pomocy medycznej; to ograniczałoby ją do funkcji zwykłego narzędzia. Miewał skłonności do traktowania innych wyłącznie jako pionki w swojej grze, ale do tej jednej, konkretnej osoby odczuwał prawdziwą słabość. Początkowo sądził, że to jakieś anielskie moce wpływają na jego myśli i uczucia. Czas udowodnił, że znów wpakował się w pułapkę miłości. Nie, nie znów. Poprzednie romanse opierały się przede wszystkim na pożądaniu, między nim a kobietami dochodziło wyłącznie do fizycznego spełnienia, zaś przy Kapłance nie w głowie były mu intymne fantazje. No, przynajmniej nie przede wszystkim. Skłamałby, mówiąc, że nie jest zainteresowany jej ciałem, co jednak uważał za istotniejsze, to silną potrzebę doświadczania bliskości pod postacią zwykłej konwersacji czy niewinnych gestów. Satysfakcjonował go sam widok anielicy, uśmiech na jej obliczu, melodyjny głos, zgrabne ruchy. Mógłby obserwować ją z biernej pozycji przez cały dzień i nie uważałby tego za stracony czas.
 — Doprawdy? — Odpowiedział jej niewinnym uśmiechem, a płetwouszy poruszyły się wbrew przypisanemu im zmarkotnieniu. — Znalazłem się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. — Zaczął z pewnym ociąganiem, nie czując się dumnym ze stoczonej walki, nawet jeśli wyszedł z niej zwycięsko. Właściwie widział się jako dodatkowy kłopot na głowie Anais. Wiele razy w trakcie jego nie do końca spokojnej egzystencji pojawiała się okazja, którą mógłby wykorzystać do spotkania z anielicą, ale jeśli to oznaczało zmuszenie jej do skorzystania z bolesnej mocy, kręcił przecząco głową. Czasami niestety to jedyna deska ratunku. — Mój towarzysz zostawił po sobie pamiątkę. — Sprawną ręką pociągnął za materiał na ramieniu drugiej kończyny, podkreślając tym bezwładność. — Prawdopodobnie złamana — mówił to bez jakiegokolwiek wzruszenia, a w innych okolicznościach, gdyby tylko nie cierpiał na analgezję, pewnie zjawiłby się z bólu. Nie tylko przez rękę, ale także resztę obrażeń. — I… jakieś inne, mniej poważne, jak sądzę, rany. — Rzucił na siebie okiem w próbie ponownej oceny swojego stanu, ale ubrania maskowały powagę doznanego uszczerbku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.18 17:52  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
Parsknęła łagodnie śmiechem na widok jego niecodziennych płetwouszek. Anais zawsze sądziła, że  nie były one niczym, czego Carl miałby się wstydzić, bo chociaż mutacja nie poskąpiła mu udziwnień, mężczyzna wyglądał zdecydowanie ludzko i estetycznie. Kilka łusek, szarsza skóra, intrygujące oskrzela? Nic strasznego! Powinien dziękować Ao, że ocalił go przed widmem trzeciej ręki na brzuchu albo szczękoczułek na tej gadatliwej facjacie. Widocznie przed śmiercią był dobrym człowiekiem i zasłużył gdzieś po drodze. Pomijając ewentualny udział naukowców, bo oni się nie liczyli.
Za każdym razem zastanawiam się, jak ty z tych wszystkich potyczek wychodzisz żywy – rzuciła lekko gorzkim tonem, choć nie dało się w nim nie wyczuć troski i zmartwienia. Wymordowany był jedną z niewielu osób na tym padole, na której dziewczynie zależało. Nie miała czasu roztkliwiać się nad losowymi wiernymi, jeśli otaczali ją tak destrukcyjni przyjaciele! Wiedziała, że mężczyzna byłby bezpieczniejszy siedząc na tyłku w kościele, ale nie chciała w żaden sposób ingerować w jego poglądy i chęć przygodnego życia w pustyni, nęcący życiem najemnika. Pozostawało dziewczynie wiernie czuwać, żeby w miarę swoich możliwości utrzymać go przy życiu, potraktować reprymendą i cieszyć się, że nie zmienia się zanadto, pozostając tym samym swobodnie szalejącym rybkiem, którego spotkała te kilka lat temu na Desperacji. Zwierzę zamknięte w klatce poddaje się tresurze, co było idealną alegorią działalności kościoła.
Zdejmijmy ten płaszcz, muszę się temu przyjrzeć. Powoli, żeby tego bardziej nie uszkodzić. Nie ruszaj się też gwałtownie, bo przy tobie zawsze trzeba podejrzewać złamania żeber – zarządziła pewnym siebie tonem, podchodząc do niego i delikatnie chwytając za puchaty materiał. Chciała zacząć zdejmowanie od zdrowej ręki. Wiedziała, że nie będzie go to boleć, ale nie mogli pozwolić na przestawianie się kości, jeśli rzeczywiście ręka była złamana. Do jej nosa dotarł tak charakterystyczny zapach wody kolońskiej, którą rozpoznałaby na drugim końcu wszechświata. Uśmiechnęła się lekko, mimowolnie wciągając woń do płuc.
Walka chociaż warta była świeczki? – spytała w międzyczasie. Gdy tylko płaszcz poleciał na bok, bez chwili zastanowienia czy wstydu podniosła jego koszulkę do góry i zaczęła z bliska przyglądać się sińcom na żebrach, gorącą dłonią delikatnie po nich błądząc i miejscami naciskając, szukając uszczerbków. Rentgena tu nie mieli, trzeba było się posługiwać starożytnymi metodami! Carl mógł sobie przypomnieć to szczególne ciepło, które zawsze biło od jej postaci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.18 18:38  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
 Początkowo mutacje, jakie dotknęły jego ciało, wprawiały w konsternację za każdym razem, gdy spoglądał w lustro. Chociaż otwarcie nie narzekał z powagą na udziwnienia, wspominając o nich wyłącznie w żartobliwym tonie, w rzeczywistości przeszkadzały mu te zmiany. Z tego powodu, kiedy częściowo opanował biokinezę, chował zwierzęce atrybuty, by zachować jak najbardziej ludzki wygląd. Z czasem zaakceptował tę część siebie i teraz było mu to zupełnie obojętne – polubił nową wersję. Płetwouszy miały niestety jedną wadę. Nie panował nad nimi w chwilach silnych emocji, to zaś łatwo go demaskowało i tyczyło się przede wszystkim uczucia wstydu, podniecenia czy radości. Przy kilku pierwszych spotkaniach z Anais to trzepotanie uszu działało mu na nerwy, na szczęście zdołał nad tym zapanować, chociaż widok kobiety zawsze drażnił tę wrażliwą strunę wewnątrz.
 — Urok osobisty, jak mniemam — odparł z teatralną skromnością, mrużąc oczy. — Poza tym… zawsze mam do czego wracać. — Dodał tajemniczo.
 Jeszcze kilka lat temu, w murach M-3, gdyby kiedykolwiek skonfrontował się ze śmiercią, instynkty okularnika nie starałyby się zachować go przy życiu tak desperacko jak teraz. Co prawda wiódł całkiem nudne, nienajgorsze życie, a matka zawsze ofiarowała mu swoje wsparcie, ale nie było to nic, dzięki czemu czuł, że żyje. Los postanowił wpędzić go w ironię i dopiero po śmierci odkrył przed nim barwny świat.
 — Rozczula mnie Twoja troska. — Rzucił luźno i uprzedził jej kolejne działania, by przed ściągnięciem płaszcza wydobyć spod jego połów pojedynczy kwiat. Desperacja była wręcz przeciwieństwem bogatych ogrodów Edenu, ale nawet w tym piekle materializowały się rzeczy piękne. Choćby Anais. — Nie oddaje w pełni Twej urody, ale podejrzewam, że nie potrafiliby jej odtworzyć nawet w murach miasta. — Wycelował niebiesko zabarwiony kwiat w stronę kobiety. Wszak nie powinno się przychodzić do kogoś w gości z pustymi rękami.
 Po chwili płaszcz zniknął z jego ciała, a on jako grzeczny pacjent obserwował poczynania anielicy ze spokojem, rozkoszując się myślą, że jest przez nią rozbierany.
 — Rozruszałem dzięki niej kości — dosłownie — więc tak. — Odwzajemnił nieznacznie uśmiech.
 Dotyk na ciele palił go i bez zdolności, jakimi dysponowała. Przy pierwszym kontakcie ze skórą musiał wręcz wstrzymać oddech, a cała uwaga wymordowanego zminimalizowała się do stojącej przed nim osoby. Błagał w duchu, by obijające się o żebra serce nie zdradziło tego, co działo się właśnie w środku. Nie brakowało mu opanowania w takich chwilach, dlatego pozwolił jej robić swoje. Ukłuła go myśl, że nie jest jedynym podopiecznym Kapłanki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.18 22:18  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
Do uszkowych reakcji Anais nauczyła się przykładać szczególną uwagę, bo jeśli oczy miałyby być zwierciadłem duszy – co też zresztą było prawdą w przypadku Carla – to jego płetwouszy również pełniły tę samą zdradziecką funkcję. Może było to dość zawstydzające dla ich właściciela, ale anielica zawsze uważała, że są absolutnie urocze. Sprawiały, że był oryginalny w swojej nietuzinkowości, a w połączeniu z całą resztą jego intrygujących cech... tworzyły człowieka, którego nie sposób zapomnieć. Oczywiście, w przypadku dziewczyny jego wygląd nie stanowił jedynego interesującego aspektu. Całości dopełniał wyrazisty charakter i osobowość, które uwielbiała, bo najskuteczniej ubarwiały jej szarą, kościelną rzeczywistość.
Zdecydowanie urok osobisty – potwierdziła lekko żartobliwie, choć rzeczywistość była inna. Nie negowała owego uroku, a raczej… wcale nie żartowała, właściwie potwierdzając jego opinię. Na wspomnienie wracania nie odezwała się, bo nie była do końca pewna, czy chce znać odpowiedź na to pytanie. Może związał się z jakąś grupą? O co dokładnie mu chodziło? Tajemniczy wydźwięk pozostawał dla niej zagwozdką, ale podświadomie liczyła na to, że może lubi wracać do niej właśnie. Nie miałaby nic przeciwko pełnieniu roli pośredniego wsparcia, które stawiało go na nogi, a potem wypuszczało dalej w świat, ale…
Chciała zabrać się za zdejmowanie jego płaszcza, odrzucając od siebie zbędne myśli, chcąc też skupić się na powodzie całego tego zajścia, a wtem mężczyzna wyczarował zza pleców mały upominek. Na bladej twarzy Anais, w pierwszej tylko chwili, pojawiło się szczere zdziwienie, ale szybko zastąpił je możliwie najśliczniejszy, wdzięczny uśmiech Kapłanki. Odebrała kwiat i zaciągnęła się lekko jego zapachem, który zmieszał się z mocniejszym perfum mężczyzny. Cóż za mieszanka wybuchowa!
Jesteś najsłodszy… – odparła cicho, odkładając delikatnie podarunek na bok, żeby mieć wolne ręce. Głupio tak przechodzić od razu do zaglądania mu pod koszulkę, nawet w celach medycznych, więc podparła na chwilę biodra i spojrzała na niego, przywracając wcześniejszą pewność siebie.
Co nie zmienia faktu, że dalej jestem na ciebie zła. Nie na każdym robisz takie wrażenie jak na mnie, urokliwy najemniku, więc wolałabym, żebyś się tak nie narażał, bo w końcu dostaniesz po uszkach o raz za dużo – oznajmiła bez śladu jakiegokolwiek wstydu czy zakłopotania i pokręciła głową, przywołując na usta niepocieszony, choć zadziorny uśmiech. Idealnie odnajdywała się w roli moralizatorki, a wiedziała, że do niego trzeba było specjalnymi sposobami, przymilając się i czarując wedle jego technik.
Bez żadnej pauzy przysunęła się możliwie najbliżej i wróciła do przerwanego zajęcia. Zdjęli płaszcz, a dziewczyna zdecydowała się odrobinę zagadać Uszatego, chcąc dowiedzieć się o sytuacji trochę więcej szczegółów. Nie powiedział wiele, skupiła się więc na badaniu, a koniec końców wyczuła tylko jedną skazę, którą przydałoby się potraktować mocą. Poza licznymi siniakami i zadrapaniami… nie było źle.
Mogło być gorzej.
Coś będzie trzeba tu podziałać. Jak z nogami? Miałeś problem z chodzeniem, czy dyskomfort odczuwasz tylko w ręce?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.02.18 22:52  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
 Obserwując z boku relację Carla i Anais, łatwo stwierdzić, że coś jest na rzeczy – chociaż postawa dżentelmena nie zmieniała się w zależności od konkretnej kobiety (chyba że taka próbowałaby go zabić), to wobec Kapłanki wykazywał się bardziej wyczuwalnym zainteresowaniem. Była jedną z nielicznych osób, które obdarzał drobnymi upominkami, równocześnie nie zamierzając podlizać się takim gestem. Zdawał sobie sprawę, że płeć piękną, a już na pewno sympatię, powinno się doceniać i podkreślać jej wyjątkowość – uśmiech na sąsiedniej twarzy to najlepszy prezent za jego myśl o drugiej osobie. Nie zauważył nigdy objawów niskiej samooceny u anielicy i to go zadowalało, bo w przeciwnym razie podjąłby się bardziej „radykalnych” kroków.  
 — Mam nadzieję, że to słowa skierowane do mnie, a nie rośliny — powiedział półgłosem w przekomarzaniu.
 Z trudem przychodziła mu ocena nastawienia Anais do swojej osoby, bo o ile potrafiła docenić, otoczyć troską i szczerą sympatią, nie wiedział, czy kryło się za tym coś więcej od przyjaźni. Za często odnosił wrażenie, że traktuje go niczym nastoletniego brzdąca, na którego trzeba mieć oko, bo znowu coś nabroi. Wielokrotnie wysyłał jej sygnały zainteresowania, ale ona – jakby ślepa – nie wyraziła się nigdy jednoznacznie w tej kwestii. Oponowała przed tym? Nie widziała go jako bliższą sercu osobę? A może ktoś inny zawrócił jej już w głowie do tego stopnia, że reszta kandydatów odpadała w przedbiegu?
 — Tęskniłabyś za mną? — Złote oczy studiowały uważnie anielską twarz. — Gdybym kiedykolwiek zniknął, odczuwałabyś pustkę?
 Pamiętał doskonale pierwsze spotkanie. Do następnego minęło sporo czasu, który Carl poświęcił na aklimatyzację w nowym środowisku, a gdy udało się ustabilizować i pogodzić z losem, był gotów zaangażować się mocniej w tę relację. Spędził z nią wówczas raptem dwa dni i tyle wystarczyło, by nawiedzała go w myślach przez kolejne miesiące.
 — W pełni sprawne. Poza niedyspozycyjną kończyną nie sądzę, by coś innego wymagało pilnej opieki medycznej. Zwykłe siniaki i rany cięte, zagoją się za parę dni. — Uniósł prawą dłoń i subtelnym ruchem zgarnął kosmyki białych włosów za ucho, muskając przy tym skórę opuszkami. Ostatnio stał się śmielszy w swoich poczynaniach, bo tego wymagała sytuacja – chciał dać kobiecie do zrozumienia, jakie uczucia nim targają.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.02.18 0:22  •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
Problem leżał w tym, że Anais nie znała się na uczuciach, nie miała z nimi zbyt wiele do czynienia. Nie pozwalała sobie na nie, przynajmniej nie świadomie. Sądziła, że zakochanie równało się zaangażowaniu, a, nieprzerwanie od lat, całe jej zainteresowanie pochłaniał Kościół, nie mówiąc już o swoich powinnościach wobec niego. Może Carl tego nie zauważał, ale życie Anais opierało się na ciągłej walce z własnym pochodzeniem, co sprowadzało jej samoocenę do depresyjnych wręcz poziomów. Ona nawet nie próbowała traktować siebie jako kogoś wartego zachodu, wartego zainteresowania. Traktowana jako ktoś gorszego sortu, ustawiana wśród najniższych w hierarchii, niezależnego od woli Proroka i przemawiającego przez niego Ao. Decyzja o zostaniu kapłanką tylko nieznacznie wsparła jej stanowisko, wciąż pozostawiając jednak ze świadomością ciężkiego grzechu, który nosiła na swoich barkach, zamiast skrzydeł. Od początku chciała oddać się służebnemu życiu w imię Ao, nie dzieląc się swoim cierpieniem z nikim innym.
Przy Carlu po raz pierwszy poczuła się adorowana, zauważona i doceniona, co kłóciło się z jej postrzeganiem świata. Przecież ktoś taki jak ona, brudny anioł, nie zasługiwał na uwagę! Uważała, że jego uczucia są nie na miejscu i sprowadzą na nich tylko zagładę. Gdy odszedł, pozostawiając ją znów samą i pustą, z ciężkim sercem przyszło jej pogodzić się z jego brakiem. A potem wrócił, ukoił skołataną duszę, przywrócił spokój i głupią wiarę w to, że może jej przeznaczeniem nie jest wieczna ciemność i samotność. Pozostawała z nim w przyjaznej relacji przez własne egoistyczne pobudki, bo podświadomie nie chciała pogodzić się z tym, że znów ją zostawi, jednocześnie nie pozwalając mu zbliżyć się do siebie tak bardzo, jakby ten chciał. Doskonale wiedziała, że mężczyzna był nią zainteresowany, ale zrzucała to na dozgonną wdzięczność za uratowanie życia, może na tymczasowe zauroczenie.
Zastanawiała się: Jak ktoś o zdrowych zmysłach chciałby angażować się w relację z kimś takim jak ona? Czy nieświadomie zwiodła go jej anielska uroda? Pozornie dobre serce? Nie widział krwi, którą pokryte byłe jej ręce, wykorzystujące boskie zdolności do mordowania własnych braci? Bała się odpowiedzieć, bo nie umiała znaleźć odpowiednich słów. Wszystko brzmiało błaho i wymijająco. Rozsądek podpowiadał jej, że już dawno powinna się odciąć i pozostawić jego niewinną duszę nietkniętą, jeśli jeszcze nie zaangażował się za bardzo. Nie mogła dawać mu nadziei, prawda? Dlaczego więc za każdym razem kazała mu wrócić, gdy tylko będzie w okolicy?
Skupiona na badaniu żeber mężczyzny, nie musiała spoglądać mu twarz, wbijając ciemne spojrzenie w odpowiednie miejsca na jego klatce piersiowej.
Pozostałoby mi tylko liczyć, że nie odrodzisz się jako anioł – zażartowała gorzko. – Oczywiście, że tęskniłabym za tobą. Zawsze tęsknię. Z jakiegoś powodu ryzykuję przechowywaniem ciebie po szklarniach, gdy trzeba utrzymać się przy życiu. Nie myśl, że goszczę tu całą Desperację – odparła niemal oskarżycielsko, jakby mężczyzna rzeczywiście miał coś podobnego na myśli. Podniosła się do pionu i zadała pytanie dotyczące nóg, jakby chcąc szybko skończyć temat tęsknot i przywiązań. Śmierć nie była jej obca, ale nie stanowiła też tematu, o którym chciałoby się rozmawiać. Przysunęła się o krok bliżej, gdy ten poprawił kosmyk jej włosów. Posłała mu krótki uśmiech i niezapowiedzianie podwinęła jego koszulkę taktycznie do góry, pomagając mu ściągnąć i ten materiał. Teraz miała dostęp do wszelkich obrażeń i nie podpalą mu się ubrania. Teraz czekała ją krótka psychiczna walka z własną niechęcią wobec bólu. Zaczęła rozmasowywać sobie dłonie.
Zaczynamy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Szklarnia Empty Re: Szklarnia
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach