Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Go down

Pisanie 03.01.18 0:47  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
Na ustach Jekylla ukształtował się delikatny, trudny do rozszyfrowania uśmiech, który mógł uchodzić za szyderczy, ale także uprzejmy.  
Nie skomentował słów Pride, jednakże, że wiedział, że wystarczy mu jeden wierny fan - Niklas Bellman, który najprawdopodobniej z niewysłowioną przyjemnością pozbył się Doktora. Dla Jekylla też taki był. Przeszkodą, drzazgę w palcu, deszczem, gdyż Bernardyn szczerze go nienawidził. Przypominał mu deszczową Anglię, Londyn. Stolica w dzień zagłady pływała w strugach deszczu. Policzek Halliwella także, Niklas był częścią tamtego świata. Pojemnikiem wspomnień. Gromadziły się jak woda w beczce. Przetaczały się z trudem przez myśli swojego właściciela. Kłębiły w głowie, niby chmury. Były jak koła samochodu, które ugrzęzły nieoczekiwanie w błocie. Bellman był właśnie jak ta zawiesina- kleista, brązowa papka. Stał mu na drodze, ale jednocześnie motykował go do dalszej działalności medycznej. Był zgliszczami dawnego świata. Dr chciał o nim zapomnieć, ale nie potrafił. Powracał jak bumerang, rozdrapując stare, zabliźnione rany i tylko wysokoprocentowe napoje zapewniały mu ucieczkę, separacje, wolność, naiwną otuchę.
Skonfrontował palce z czołem, ale po chwili się wyprostował. Już dawno poradził sobie z sumieniem. Żył tylko dla i dzięki medycyny. Ona dawała mu siły, aby stać i przywitać nowy dzień, a także utrzymywała przy życiu. Dla niego nie było już ratunku.
Twój nałóg nie ma tu nic do rzeczy, Niklas — odparował po chwili. Pride miał swoje narkotyki, Jekyll procenty. W zakresie swoich nałogów byli kwita, gdyż każdy takowy posiadał. Nie spojrzał na niego. Nadal stał, odwrócony plecami. Na jego ustach widniał ten sam uśmiech, co wcześniej. — Staczasz się. Utknąłeś w tym swoim małym, wybitym z desek prymitywnym świecie, a niedługo sufit zawali ci się na głowę.
Dr nawet się nie wzdrygnął, kiedy lekarza oplótł jego szyje. Stał tak jak przedtem, przypatrując się światu za drzwiami. Ludzki dotyk przestał wywoływać u niego panikę, czy też gorączkę. Ciało było tylko skórą, kośćmi, mięśniami, tkankami, komórkami. Anatomią. Przestał czuć do niego cokolwiek. Była tylko zawodowa fascynacja, jeśli w obrębie jego wzroku zabłądził rzadki genotyp i rozczarowanie, jeśli takowy okazywał się obłudą. Czując jak uścisk się rozluźnia, otrzepał swoje ramiona, jakby zostały potraktowane przez kwiatowe pyłki. Zawód przyćmił pożądanie Dr. Medycyna. Całkowicie oddał się medycynie. Nikomu innemu.
To, że cię zwodzę, jest idealnym dowodem na to, jak łatwo cię podpuścić, czyż nie?
Były to ostatnie słowa wypowiedziane przez Jekylla. Posiadał w sobie tyle naiwności, co Pride skromności.

Wzrok Jekylla obserwował aptekarza uważanie, jak obiekt turystyczny, który cieszył się wysokim zainteresowaniem odwiedzających. Obserwował każdy jego ruch, analizował. Dłoń mu nie drżały. Kolor skóry stał się normatywny. Nie miał powiększony źrenic, ani cieni pod oczami. Wrócił do zdrowia.
Czuję niechęć — rzucił w ramach odpowiedzi, nadal obserwując mężczyzn. Jak lekarz swojego pacjenta, nie pacjent lekarza.  — Ale moje prywatne odczucia nie są w tej chwili ważne. Uwodnij mi, że te twoje przechwałki o najlepszym lekarzu na świecie nie są o kant dupę rozbić — odparł, uśmiechając się do gada drapieżnie, z niezdrowym błyskiem w obydwóch oczach. Nie bał się. Nie kwestionował umiejętności Pride'a, a przynajmniej nie do tego stopnia, aby odczuwać lęk przez operację, gdyż jej niepowodzenia udowodnij jedynie, że Niklas stał się podrzędnym zielarzem, a przecież był zbyt dumny, aby ponieść taką sromotną porażkę w obliczu drugiego chirurga. Rękawica została rzucana i podniesiona.
Pride potrzebował tego zabiegi. Jekyll też. Dzielił ich wspólny cel, ale każdy miał do odegrania w tym przedstawieniu inne role.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.18 21:17  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
 Nie potrafił darować sobie ironicznego uśmiechu cisnącego się na kształtne, nadal ładnie zarysowane wargi, które lekko podgryzł do krwi w fazie ekscytacji, a być może rozbawienia. Z politowaniem, lekkim zażenowaniem spojrzał na Jekylla. Niczym nauczyciel na młodego ucznia, który palnął jakąś głupotę, jednak belfer nie miał sumienia go karcić, gdyż bzdura była na tyle urocza. Jednak w tym przypadku, na nie szczęście, Jekyll nie miał do czynienia z nauczycielem, ani tym, bardziej uprzejmym i dobrze wychowanym młodzieńcem. Do czynienia miał z parszywym gadem. Interesowanym pyskaczem. Gdyby Bernardyn chciał z kimś porozmawiać najpewniej zrobiłby to w swojej Psiej norze, gdzie podobno roiło się od uroczych Bernardynów. Prawdę mówiąc Pride — poza Jekiem — nie poznał nigdy żadnego członka DOGS
Chyba.
Cholera wie, nie przywiązywał takiej wagi do tego, jak mogłoby się wydawać.
  — Czujesz niechęć?
Zaśmiał się perliście, dźwięcznie. Niklas miał przyjemny dla ucha śmiech. Zazwyczaj należał on do sztucznych, udawanych, jednak czasem dobry słuchacz i osoba mająca większy niż roczny staż znajomości z nim, mogła wychwycić tą zmieniającą się nutkę w jego tonie i ocenić prawdziwość. Doktorek niestety należał do tego wąskiego grona osób, które wiedziały dużo więcej o Bellmanie, niż ten by sobie życzył.
 Wiele by dał, aby pozbyć się Jekylla raz, a porządnie ze swojego życia. Nie przepadał za nim, można śmiało nazwać to uczucie niechęcią, czy nawet obojętnością. Nienawidził jedynie swojej świadomości.
Świadomości tego, że mężczyzna taka wiele pamięta. On, jako jeden z nielicznych, starych Wymordowanych, miał ten zaszczyt pamiętać coś, czego nikt w obecnych czasach nie mógł sobie wyobrazić. Uwielbiał swoją Norwegię. Lubił Anglię, jednak nie chciałby wrócić do tamtych czasów. Te odpowiadały mu najzupełniej. W nich mógł być seryjnym mordercą, porywaczem i wyłudzaczem bez żadnych karnych konsekwencji. Nikt go nie posadzi za kratami, gdzie ograniczenie wolności byłoby dość dotkliwą karą. Desperacja była bezwzględna i miał świadomość, że jego uczynki w końcu wymierzą mu sprawiedliwość, uderzą w policzek, a potem wbiją nóż prosto w serce, jednak adrenalina jaka przy tym towarzyszyła była porównywalna do zażywania opiatów.
 — Ale moje prywatne odczucia nie są w tej chwili ważne. Uwodnij mi, że te twoje przechwałki o najlepszym lekarzu na świecie nie są o kant dupę rozbić.
Roześmiał się ponownie. Szczerze. Rozbawiony kompletnym debilizmem kolegi. Nie skomentował tego zdania w żaden sposób. Śmiech miał być wystarczającą odpowiedzią.
 Niklas z przyklejonym uśmiechem do twarzy podszedł do stołu roboczego, na którym działo się wszystko. Leżały papiery, dzienniki, składniki lekarstw, a nawet igła z nitką po zaszytym oku Lorenza.
To zabawne, że to jego drugie oko w ciągu tygodnia. Może powinien zostać okulistą?
  Zapisał coś w swoim zeszycie, siedząc bokiem do Jeka. Zamknął dziennik. A potem nagle wstał. Powędrował do sznura, na którym wisiała świeżo wyprana koszula szpitalna, którą dostał od jednego z dostawców z M3. Podał ją mężczyźnie.
Ubieraj to. Pełen profesjonalizm, kretynie. I kładź się na stole.
Wskazał głową przygotowany już wcześniej stół z wyłożonym na nim białym prześcieradłem.
Od razu mówię, że nie mam zamiaru słuchać twoich gównianych sprzeciwów, bo inaczej będę musiał ci ujebać nogi — po operacji zostajesz u mnie na jeden dzień. Na obserwację. Muszę mieć pewność, że wszystko dobrze będzie się goić. Rozumiemy się?
Zapytał, jednak odpowiedź była oczywista. Bernardyn nie miał w tej kwestii niczego do gadania. Niklas Bellaman wszedł w rolę lekarza, a po dawnym śmieszkowym ćpunie pozostał cień i jedynie ślady po kłuciach na odkrytych przedramionach.
Pride poszedł zdezynfekować ręce. Założył jednorazowe, lateksowe rękawiczki, oraz maseczkę na twarz. Włączył lampę, która oświetlała twarz Jeka. Parszywa kanalia wyglądała jakby wokół jej głowy roztaczała się aureola. Ha. Marzenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 2:51  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
Spojrzenie Pride'a nie wywarło na Bernardynie żadnego wrażenia, gdyż sam stosował podobne, adresując je głównie do swoich pacjentów, którzy lekceważyli jego zalecenia i prosili się o karę w postaci zakażenia lub obrzęku, a takowe Jekyll z przyjemnością, by zastosował, z dedykacją dla nich, w celu udowodnienia im, że na płaszczyźnie stricte medycznej to on miał najwięcej do powiedzenia, a nie rozszalała w żyłach adrenalina, czy głupie przeświadczenie, że rana jakoś się zagoi. Pieprzeni entuzjaści.
Przez kłębiące się w głowie myśli, dopiero po chwili zarejestrował dźwięki skierowane w jego stronę. Spojrzenie, które przed chwilą krążyło z kąta w kąt, spoczęło wreszcie na sylwetce lekarza. Jedynym punkcie, który powinien w jakiś sposób interesować właściciela zielono-szarych oczu.
Ze wzajemnością. — Krótka odpowiedź na retoryczne pytanie. Doktor zdławił w sobie śmiech, bo jego obecna sytuacja wcale nie była korzystna ku takowemu, mniej jednak to nie zmieniło faktu, że ono w ustach farmaceuty zabrzmiało wręcz absurdalnie.
Zdjął z nadgarstka gumę do włosów i złapał ją między zęby, a po chwili zgarnąć obiema rękami pule włosów i uwiązać jej w koński ogon. Niesforne kosmyki zaczesał za ucha, aby nie przeszkadzały lekarzowi w pracy i nie padały Jekyllowi prosto do oka, w którym znajdował się artefakt.
Prześwietlił na wylot najpierw koszulkę szpitalna przygotowaną przez Pride'a, a potem zerknął kątem oka na prowizoryczny stół operacyjny, który w miarę ograniczonych możliwości został utrzymany w względnym porządku, zgodnie z wszelkimi zasadami sterylności wpajanymi im na praktykach w placówkach leczniczych i wykładach. Rozpiął zamek błyskawiczny swojej kurtki, długo milcząc, jakby rozbawienie Niklasa nie miało na niego żadnego wpływu i poniekąd właśnie tak było. Przywykł do jego nieuzasadnionych i zapewne również niekontrolowanych wybuchów radości, trzymając się od niej z dala, jakby była chorobą zakaźną. Przewiesił swoją jedną z ulubionych części garderoby na oparciu krzesła.
Profesjonalizm to ostatnie rzecz, o którą bym cię posądzał — przyznał, przyjmując od niego nowy zestaw ubrań, ale nie założył go od razu. Zacisnął na nim palce, badając pod opuszkami strukturę materiału, który, chociaż znoszony, był miękki w dotyku i przede wszystkim czysty. — Dawno nikt mnie nie zaskoczył, a ten zaszczyt przypadł akurat tobie, gratuluję — dodał w ramach pochwały. Wypuścił ze świstem powietrze z płuc, po czym narzucił przez głowę wierzchnią część garderoby. Była za długa, luźna i sięgała mu niemalże do kolan. Rozmiar XXXL. Mogła pełnić rolę sukienki, ale przynajmniej nie opinała się na jego ciele.
Mam jeden warunek. — Zerknął chirurgowi prosto w ślepia. Chciał się upewnić się, że dobrze się w tej jednej kwestii zrozumieją, bo poruszenie jej było w tym momencie priorytetowe. —Możesz sobie wsadzić w dupę ewentualne środki przeciwbólowe, albo narkozę. Moja świadomość ma być w stanie nienaruszonym. Przez cały czas. Zrozumieliśmy się? — zapytał, ale nie czekał aż ironiczna odpowiedź padnie z tych uniesionych w kącikowym uśmiechu warg. Usadowił się wygodnie na kozetce, kładąc dłonie wzdłuż ciała. Nie chciał tracić przytomności, ani kontakt z rzeczywistością przez zbyt dużą ilość prochów. Nie bał się bólu, gdyż ten był częścią jego egzystencji. Bardziej bał się tego, że Niklas przekroczy swoje kompetencje i zrobi coś, do czego nie został upoważniony.
Kiedy jarzeniówka została zapalona, zamrugał parę razy, oślepiony jej intensywnością, w celu przystosowania oczu do tej niespodziewanego blasku. Z ust Bernardyna uleciało powietrze.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 17:45  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
 Nie zamierzał komentować więcej jego mało lotnych uszczypliwości. Pride musiał się skupić na wykonaniu poprawienie operacji, a nie zamykająca się gęba Jeka wcale mu w tym nie pomagała. Podszedł do stołu roboczego, stając plecami do swojego pacjenta i tym samym dając mu nieco więcej prywatności, podczas przebierania się w szpitalne szmaty.
 Spojrzał na swoje dłonie, sprawdzając na ile te są sprawne.
Nie trzęsły się.
Nie mogły.
Radykalny detoks, który sobie wstrzyknął doprowadzał go podczas tych trzech dni do niesamowitego bólu. Rzygał, demolował i zdychał w agonii, jednak musiał przyznać efekty były imponujące. Ciało działało na najwyższych obrotach, a toksyny wyparowały z jego ciała. Niczym nowo narodzony Bóg. Uśmiechnął się pod nosem do siebie.
Idealnie.
Wyszeptał, a potem roześmiał się perliście bez powodu. Jekyll mógł przypuszczać, że ten już do reszty postradał zmysły, jednak z drugiej strony Bernardyn znał na tyle blondyna, aby móc się spodziewać po nim wszystkiego. Lekarz był nieprzewidywalny, dlatego też dobrym pomysłem ze strony posiadacza żółtej chusty była chęć całkowitej świadomości podczas zabiegu. Pride zdolny do wielu świństw potrafił się posunąć do najgorszych występków, nawet względem swych przyjaciół — których oczywiście nie posiadał. Nie miał żadnych wyrzutów sumienia w stosunku do nikogo. Nie pakował się w sympatię, przywiązanie i oddanie. Każdego traktował na równi — jako organizm, z którego można wyszarpać wszystko. Najlepiej duszę.
&emps;Trochę zasmucił go fakt niechęci Jekylla do snu, kiedy on miał pracować na jego oku. Może faktycznie przewidział jego parszywe zamiary? Czyżby, aż tak było je widać?
 Spoważniał, odwrócił się przodem do swojego kolegi i obrzucił go badawczym spojrzeniem od stóp do głów.
Jak seksownie wyglądasz.
Zakpił, a cisnący się na usta grymas kpiny idealnie podkreślał wypowiedź. Nie mógł się powstrzymać przed małą złośliwością, czy nawet napędzeniem strachu członkowi DOGS. Chciał, aby się bał, nie ufał mu. Nie potrzebował udowadniać mu, że jest lepszym lekarzem, gdyż ta operacja będzie doskonałą wizualizacją jego umiejętności.
 Przeciągnął się, strzelając parę razy karkiem — to na prawo, to na lewo. Wrócił do kompana, odgarniając jedno, niesforne pasemko, które nie udało się ujarzmić właścicielowi. Założył je za ucho, wpatrując się w szarą tęczówkę.
Lubił kolekcjonować ograny i niestety musiał obejść się smakiem, aby i ten dostać w swoje lodowate łapska.
 Następnym razem Pride. Następnym.
 Stłamsił w sobie buchające uczucie chciwości i pożądania, wracając myślami na odpowiedni medyczny tor. Ustawił lampę tak, aby nie zawadzała mu, kiedy będzie się pochylał.
Nie uśpię cię. Nie zamierzałem. Chociaż narkoza byłaby wskazana.
Kłamał. Jak zawsze. Jednak nie dało się stwierdzić obłudy.
Podam ci miejscowe znieczulenie.
Nie miał innego wyjścia. Musiał to zrobić, gdyż Bernardyn pokrzyżował mu plany. A przygotowany pod blatem środek z narkozą musiał zachować na inną okazję. Wziął buteleczkę z opakowaniem kropli do oczu i  pokropił okolice. Roztarł nieco wacikiem preparat po skórze, czyszcząc miejsca okolicy oka, aby ostatecznie zapobiec infekcji.
 Po jego prawej stronie, stał mały stolik wyglądający jak barek z Ikei, na którym, na ręczniku, wyłożone były wszystkie narzędzia potrzebne do przeprowadzenia operacji. Z trudem je skompletował. Część z nich pochodziła jeszcze za czasów jego stażu w Anglii, inne pozyskane zostały z M3 dzięki miłym dostawcom.
 Złapał za rozwórkę, otwierając maksymalnie jej nogi i tym samym zmuszając oko do całkowitego rozwarcia.
Skup wzrok na jednym punkcie. Nie ruszaj gałką, bo wtedy będzie po zawodach. Nawet moja precyzja nie uratuje ci wzroku. Jasne?
Zapytał, ale doskonale wiedział, że rozumiał. Jekyll nie był głupi. Skoro pragnął całkowitej świadomości to musiał nieco mu pomóc.
 Wypuścił powietrze wprost w maseczkę. Zapowiadało się na dwugodzinną operację, bez możliwości odejść na przerwę.
 Pochwycił w palce skalpel ze stali nierdzewnej i zaczął operację od małego nacięcia rogówki oka.  Spoglądał na precyzyjne nacięcie, które było początkiem i nieodwracanym wstępem do tego co miało nadejść dalej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.18 23:03  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
[center]Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Tenor
Ten lis idealnie oddaje aktualną pozycje Jeka.


Minuty uciekały z szybkością wybijanego rytmu przez serce w jego lewej piersi, którego praca znacznie przyśpieszyła. Czyżby wpadł w sidła strachu, mimo swojej pewności, że Niklas tego nie spierdoli, gdyż musi wyjść z tej sytuacji z czystą kartą?
Jekyll przestał być tego taki pewny, ale nie mógł się wycofać, bo wtedy stracić twarz i wystawi się na pośmiewisko przez Norwega szczerzącego się w okropnym uśmiechu. Odetchnął cicho, niemalże bezgłośnie. Zaryzykował, jak zwykle, bez tego nie byłoby zabawy, bo przecież, oprócz Niklasa, nie znał nikogo, kto mógłby przeprowadzić taki zabieg bez powikłań i komplikacji. Wielokrotnie był świadkiem jego umiejętności, zatem musiał w nie uwierzyć. Nie mógł pokazać gadowi, że się waha.
Uważaj, bo jeszcze się zarumienię, honey  — skwitował sarkastycznie ten niby komplement wypowiedziany w złośliwym tonie, który został zaadresowany w jego kierunku, gdy tylko założył przez głowę znoszoną koszulę. W zasadzie jego dobry nastrój udał się na wakacje. Doktor od paru tygodni nie był w dobrym nastroju, a wizyta w tym miejscu nie wpływała w żaden sposób na poprawę jego samopoczucia. Miał wrażenie, że strzelił sobie nią w kolanach, gdyż nawet nie miał możliwości, aby patrzeć lekarzowi na ręce. Musiał leżeć nieruchome, wpatrzony w jeden punkt. Jego palce machinalnie zacisnęły się na krawędziach stołu, jakby tą czynnością chciał w jakiś sposób reanimować swoje napięte do granic możliwości.
Bernardyn przestał już dawno analizować zachowanie Pride'a pod kątem jego prawdomówności, gdyż nie był wykrywaczem kłamstw. Sam je stosował stosunkowo często, zwłaszcza w celu uniknięcia rękoczynów, jeśli w o to ten sposób mógł uratować swoją skórę, ale takowe jeszcze części padały z ust teoretycznie przyjaźnie nastawionego do niego lekarza. Teoretycznie,  bo takowe zależało od jego nastroju i przede wszystkim chęci. Kredyt zaufania. Tylko tym mógł go obdarzyć Jekyll. Nie było tu miejsca na przyjaźń w pełni tego słowa znaczenia. Najprawdopodobniej, gdyby któryś z nich, znalazłby się w sytuacji, w której musiałby wydać drugiego, aby nie stać się nagłą ofiarą, zrobiłby to bez żadnych moralnych hamulców, bo ich sumienie już dawno wyparowało pod ciężarem nieludzkich eksperymentów przeprowadzonych na pozornie niewinnych ofiarach wirusa X.
Twoje szczęście — wyrzucił z siebie przez zęby, po czym przełknął ślinę, bo otóż ton jego głosu wydał się jakiś dziwnie zachrypnięty, obcy, jakby nie należał do niego, a przecież był pewny, że był jego właścicielem.
Wbił wzrok w punkt na suficie - w zaciek, który powstał podczas jednej z ulew; zapewne dach nie był strzelny, przez to też powstał na nim ten defekt. Zaczął liczyć w myślach, najpierw do dziesięciu, potem dwudziestu i nie przerwał, wyczekując aż Pride weźmie się do roboty.
Miał nadzieje, że wyrwał się z sidła nałogu, gdyż jakiekolwiek drżenie rąk mógło odbić się negatywnie na narzędzie wzroku Bernardyna, a ten wolał uniknąć stałego kalectwa w postaci ślepoty jednego z oczu. Jego życie i tak nie było usłane różami, stroiło je ciernie, dlatego w miarę swoich możliwości wolał uniknąć komplikacji nawet najmniejszego formatu.
Ja pierdolę, nie trzymaj mnie w napięciu, skurwielu., mruknął w myślach, może nieco histerycznie, ale poczuł jak zalewa go fala panika. Walczył ze sobą, aby jej nie zademonstrować, bo za dobrze znał tę gnidę. Nie chciał widzieć tego okropnego, gadziego uśmiechu na jej ustach. Nie teraz. Nie przez najbliższe parę godzin.
Na czole Jekylla pojawiły się krople potu.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.18 19:06  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
 Pride oczekiwał tego dnia odkąd dowiedział się o artefakcie umieszczonym w oku Jekylla. Cieszył się z podobnego rozwoju sytuacji, gdyż artefakt w soczewce z czasem stał się zadrą dla doktora Jeka. Na Desperacji nie było wykształconych lekarzy. Ba! Tacy stanowili przypadek na milion, dlatego też oczywistym było, że w końcu pyszałek z DOGS zwrócił się o pomoc do swojego kolegi ze studiów.
 Niklas czuł przewagę. Rozrywającą jego klatkę piersiową satysfakcję, gdyż prawdą było, że nikt poza nim nie był zdolny do tak precyzyjnego przeprowadzenia operacji w podobnych warunkach polowych. Bernardyn musiał zdać się na łaskę parszywego gada, który z chorym wymalowanym zadowoleniem łapał za skalpel i delikatnym, powolnym pociągnięciem rozciął rogówkę oka.
Po plecach przebiegł mu dreszcz podniecenia. Euforia zmieszała się ze strachem i obawami Jeka, jedynie napędzając go do dalszej pracy.
 Wyprostował się, łapiąc strzykawkę. Cały zestaw narzędzi stał dawno przygotowany. Zanurzył koniec igły w gęstej, galaretowatej masie, którą wstrzyknął do środka. Przysunął igłę do miejsca nacięcia i wstrzyknął żel, mający zapobiec utracie prawidłowego kształtu oka. Nikt zebranych na sali przecież nie chciał, aby gałka wypłynęła mężczyźnie, a on pozostał jednookim piratem.
Niklas zaśmiał się wewnętrznie, starając się ukryć własne rozbawienie. Odłożył z powrotem na stół strzykwę, sprawdzając jak żel równomiernie rozszedł się wraz z cieczą wodnistą.
Oddychaj spokojnie, nie chce, abyś mi zjechał tutaj na zawał.
Uśmiechnął się przebiegle, chłodno. W jego uśmiechu nie było nic sympatycznego, ani tym bardziej pokrzepiającego. Wręcz przeciwnie. Był upiorny, nazbyt spokojny i opanowany. Bernardyn powinien odczuwać irracjonalny lęk przed nowym, często skrywanym obliczem chirurga.
 Diamentowy nóż błysnął w reflektorze lampy, Niklas pochylił się bardziej nad ciałem kolegi, oddechem patrząc jego policzek.
Rozciął ostrzem dolinę łez oka, powiększając otwór jeszcze bardziej. To wymagało niesamowitego skupienia, aby szkody były minimalne. Wręcz niczym artysta pochylał się nad swym dziełem, kreśląc delikatnie pędzlem po płótnie, aby za mocno nie nadać obrazu pigmentacji.
Teraz nie waż się mrugnąć.
Sprawdził czy rozwórka na pewno jest otwarta na całą szerokość swoich nóżek. Nadszedł najważniejszy element tego krótkiego zabiegu. Musiał oddzielić soczewkę od artefaktu, dlatego też w tym celu zrobił niewielką dziurkę w soczewce, a drugą ręką złapał za szczypce, dzięki którym poszerzył otwór. Wypuścił powietrze w maseczkę, czując jak robi mu się gorąco od lampy. Światło paliło go w kark, a pierwsze krople potu pojawiły się na jego czole.
 Już niedużo zostało. To prosty zabieg. Powtarzał sobie w głowie. W ich czasach podobne wykonywano laserowo, dzięki czemu podobny zabieg nie nazywał się operacją i trwał średnio trzydzieści minut, a nie ponad godzinę. Tutaj, w tych warunkach, był zdany sam na siebie, musząc ufać własnemu doświadczeniu oraz intuicji. Przede wszystkim musiał sobie ufać. To było naprawdę ciężkie, zważając na fakt, że nie ufał nikomu, a przede wszystkim sobie. Milenium go zmieniło. Zniszczyło jeszcze bardziej niż za czasów życia. Narkotyki dopełniły całą mieszankę.
Prawie kończymy.
Nieprawda. Jek pewnie wiedział, że jeszcze chwilę to trwać będzie. Zwłaszcza w momencie, w którym Pride złapał za strzykwę z solą fizjologiczną, którą wstrzyknął w otwór. Miało to na celu szybsze oddzielenie się artefaktu od soczewki. Wyprostował się, dając chwilę soli, aby ta miała szansę zadziałać. W międzyczasie wytarł pot z czoła w rękaw fartucha, a następnie ponownie pochylił się nad pacjentem.
 Czas mijał. Zegar tykał. A może było to tykanie jedynie w głowie Pride. Odliczanie. Niemiłosierne odliczanie do punktu kulminacyjnego, które miało nadejść. Blondyn miał otrzymać wynik rozgrywki w tym momencie, kiedy pochylił się nad Bernardynem. Założył lupę powiększającą, sprawdzając czy artefakt na pewno w całości oderwał się od soczewki rozpuszczając na niewielkie kawałeczki. Na szczęście sól zadziałała wybawiająca, dzięki czemu nie musiał więcej kombinować niż to zalecano. Jekyll w tym dniu miał więcej szczęścia niżeli zwykle.
 Odetchnął w duchu cicho, z dumą stwierdzając, ze narkotyki nie zrujnowały go, a jego nałóg nadal jest pod kontrolą. Jego kontrolą.
 Nabrał wiatru w żagle, zbierając z tacki urządzenie do fako, usuwając artefakt za pomocą igły do irygacji. Kawałek po kawałeczku. Niewielkie ździebełko, które trzeba było usunąć przez niewielki otwór.
 Za ciosem poszła również soczewka, którą odłożył na niewielki talerzyk na stoliku. Przyjrzał się odkładanemu artefaktowi, jednak ciężki oddech Bernardyna ocucił go, że należało zaaplikować nową, sztuczną soczewkę. Złapał ją pincetą i wsunął w nacięcie.  Na koniec złapał za płyn, polewając nim ów nacięcie. Ranę trzeba było odpowiednio nawodnić, aby napuchła i aby z niej nie ciekło, kiedy rana będzie się goić. Zabrał rozwórkę.
 Operacja skończona.
Pride wyprostował się, jedynie przyklejając opaskę z opatrunkiem na oko Jekylla, tym samym wieńcząc zabieg.
Nie musisz dziękować.
Oczywiście, że musiał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.01.18 23:21  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
Maniakalnie zaciskanie powiek w wykonanego Jekylla ustało. Siatkówka przystosowała się do intensywnego natężenia światła, tym samym przetwarzając bodziec wzrokowy na impulsy elektryczny, który powędrował do mózgu w postaci krótkiej, treściwej informacji. Zielone oczy skupiły na jednym punkcie i znieruchomiały, jakby uległy procesowi śmierci w najmniej odpowiednim momencie.
Poczuł ukłucie igły, a potem pojawiło się wrażenie, że mikrogranulki piasku utknęły mu w oku i nie mógł się takowego pozbyć, chociaż teoretycznie, wielokrotnie podróżując przez pustynie w okresie burz piaskowych, nie raz ten wpadał mu do każdej szczeliny w ciele, więc teoretycznie powinien być przyzwyczajony do tego dyskomfortu. Machinalnie sięgnął ręką do narządu wzroku, aby go przetrzeć, ale, kiedy łokieć napotkał metalową, rozgrzaną przez żarówkę część lampę, która w odpowiedzi na ten gest zachwiała się, jednakże nie spadła z miarę stabilnego mebla, oprzytomniał. Ani nie drgnęły, kiedy Pride swoją chirurgiczną precyzją przedostał do komory oka i wprowadził do niej substancje, która połączyła się z wodnistą cieczą. Ostrożnie, aby nie naruszyć jej struktury i przede wszystkim nie podwyższy ciśnienia wewnątrz gałki.
Odetchnął z ulgą, niewerbalnie, dławiąc uczucie ulgi, jednakże zaraz został sprowadzony do rzeczywistości, gdyż demoniczne oblicze Niklasa, jego nowa odsłona, jedna z kolejnych, którą miał w zanadrzu, podziałała na niego, jak kubeł zimnej wody na pogrążonego w głębokim śnie człowieka, marzącego o tym, aby się wyspać po ciężkim tygodniu. Zadrżał, a przez linie jego kręgosłupa przebieg zimny dreszcz. Palce kurczowo zacisnął się na krawędziach prowizorycznego stołu operacyjnego. Ich właściciel poczuł jak powłoka chroniąca chude paliczki zostaje zdarta przez kanciastą powierzchnie kantów, ale nie wycofał ręki. Wzmocnił uścisk, od którego pobielały mu knykcie.
Tętno znacznie przyśpieszyło, wraz z rytem wybijanym przez jego serce, które tłukło się boleśnie w piersi, obijając żebra. Pierwsze krople potu zgromadziły się na czole, na nosie. Klatka piersiowa ni to unosiła się, ni to upadła w  niekontrolowanych odstępach czasowych. Oddech raz zwalniał, raz przyśpieszał, a Doktor utracił nad nim niemalże całkowitą kontrolę. Był obcy, jakby oddzielił się od jego organizmu i stał się osobnym, nie pasującym do układu jego krtań i pojemności płuc bytem. Spazmatyczny, chaotyczny, jak zlepek jego myśli, które kształtowały się w głowie, niczym kłębiące się na niebie  czarne, ołowiane chmury zwiastujące opad deszczu.
„Teraz nie waż się mrugnąć”
Nie ważył się. Od początku trwania zabiegu walczył  z tym odruchem i jednocześnie żałował, że jednak nie popadł w stan śpiączki przez zaaplikowaniu ma narkozy w postaci zastrzyku w tyłek. Z tej perspektywy i tak nie mógł kontrolować działań Pride, gdyż patrzenie mu na ręce i rozliczenia z każdego gestu, ruchu, zużytego wacika, strzykawki i substancji było awykonalne. Farmaceuta z niebywałą płynnością przechodził z jednej czynności, do drugiej, aż w końcu prawa soczewka Jekylla przestał rozpoznawać kształty i kolory. Soczewka. Niklas musiał wyciągnąć soczewkę.
Doktor walczył z bólem, niepokojem i strachem, które ściskał go w gardło i uniemożliwiał wysławianie się, lecz w trakcie zabiegu planował zbombardować operatora pytaniami na temat jego przebiegu, ale nie był zdolnych do takowej czynność. Głos ugrzązł w przełyku, w którym ukształtowała się gula. Walczył samym sobą, ab nie zwymiotować, nie mrugnąć. Poczuł jak drętwieją mu palce przez coraz mocniejszy uścisk, a po chwili zalała go fala niekontrolowanego gorąca, w pakiecie z nią w jasnych włosach pojawiła się para spiczastych, pokrytych rudym futrem lisich uszu. Natężenie wirusa X wzrosło, a razem z nim także wścieklizna dała o sobie znać, w postaci gorączki, która niczym kołdra pokryła jego ciało. Poczuł się nagi i bezbronny, tak jak wtedy, kiedy wylał wiadro łez nad gruzowiskiem, własnym rękami wyciągając truchło swojej siostry, której nie mógł pomóc, której nie mógł uratować. Wtedy zaatakowało go zwątpienie, pustka, utknął w mocnych sidłach depresji, zaczął negować medycynę. Pierwszy raz i ostatni zarazem.
Zacisnął zęby na dolnej wardze, aby powstrzymać nieartykułowany  dźwięk, pod wpływem rwącego bólu, który poczuł. Pod zębami i językiem poczuł krew, przełknął je, a wtedy z gardła wydostało się parę chrapliwych, gardłowych pomruków.
Kończ — wysapał na wydechu, czując jak ciśnienie między czaszkowe się zwiększa, jak krew napływa mu do mózgu i uszu. Miał wrażenie, że to koniec, że Niklas przekroczył limit jego wytrzymałości, ale dopiero, kiedy w ramach uwiecznienia poświęconego czasu, pokrył cała powierzchnie instrumentu wzrokowego bandażem, Jekyll zdał sobie sprawę, że to tylko strach wywołał u niego reakcje obroną, jednakże nie poczuł ulgi, nie czul też strachu, ani bólu, jakby dopadła go znieczulica po zastosowaniu częściowego znieczulenia.
Wypuścił ze świstem powietrze z płuc i wchłonął go do nich znowu. Parę razy. Jak narkoman, który wciągał po dłuższej przerwie swój ulubiony, magicznych, biały proszek.  
Za długo to trwało — wyszeptał, mrugając lewym, zdrowym okiem, które było spragnione takich odruchów. Na jego ustach ukształtował się cierpki uśmiech, a dłoń w odruchu bezwarunkowym dotknęła opatrunku. Zbadał jego strukturę delikatnie opuszkami palców, aby nie naruszyć w żaden sposób zreperowanego narządu wzrokowego, który przez okres przynajmniej dwa tygodni zostanie w takim stanie, w ramach regeneracji.
Dźwignął się na łokciach, ale, kiedy tylko zakręciło mu się w głowie, jej tył znów skonfrontował się z twardym jak kamień łóżkiem. Westchnął w akcie bezsilności, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że jego mięśnie zostały sparaliżowane przez strach. Ponowił tą próbę, tym razem asekuracyjnie łapiąc z ramię operatora, który przeglądał się mu z wyraźnym rozbawieniem i wreszcie usiadł, podpierając się jedną ręką o materac, aby nie powtórzyć wcześniejszego wyczynu.
Ciało ciężyło, jakby szkielet został oprawiony w ołów. Mokra koszulka i szpitalny odzież kleiła się od potu do pleców, ramion i klatki piersiowej Jekylla. Długo tak siedział, pogrążony w żłobie po artefakcie, wpatrzony w drżące, pokaleczone palce. Zamknął w końcu dłonie w pięść i poruszył się. Zdjął z siebie dodatkowy element ubioru. Wytarł w niego twarz, złożył na kostkę, układając pożyczoną odzież na bezgłowiu kozetki. Przyglądał się jak Pride zbierał narzędzia, przemywał je spirytusem i odkładał na swoje miejsca, ostrożnie, z wyczuciem, gdyż taki komplet przyrządów nie był często spotykanym zjawiskiem na Desperacji.
Chcę się napić — wychrypiał, przełykając ślinę, tym zabiegiem nawilżając suche na wiór gardło. Chciało mu się pić i bynajmniej nie miał tu na myśli procentów. Z reguły nie sięgał po takowe trunki poza kryjówkę DOGS, gdyż pod wpływem alkoholu jego nastawienie do świata zmieniało się o sto osiemdziesiąt stopni. Był zbyt towarzyski, a w podziemiach czuł się w miarę bezpiecznie. Nie musiał się przynajmniej obawiać, że w ramach socjalizacji obudzi się w ramionach nieznanej mu jednostki, z luką w pamięci i odruchami wymiotnymi w pakiecie. — Szklankę wody — sprostował zapobiegawczo, unikając złej interpretacji własnych słów, a nie chciał dawać Bellmanowi kolejnego powodu do drwin.
Wysunął ostrożnie nogi poza ramy łóżka, po czym spuścił je na dół, konfrontując podeszwy z deskami podłogowymi, które zaskrzypiały pod jego ciężarem. Wstał, chwiejnym krokiem pokonując dystans, który dzielił go od ściany. Przycisnął do jej chropowatej powierzchni czoło, w nadziei, że jej chłodna powłoka podziała jak kompres na podwyższoną temperaturę jego ciała.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.18 19:41  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
 Zabieg dobiegł końca. Spięte, jak dotąd mięśnie, miały w końcu prawo rozluźnić się. Strzelił karkiem na boki, chcąc rozruszać nieco zastane mięśnie. Przymknął powieki, przesuwając palcami po jednym z kręgów i zabrał się za czyszczenie narzędzi. Kątem oka spojrzał na swoje upierdliwego pacjenta.
Jak ci za długo, chuju, to trzeba było łapać za skalpel i poharatać sobie ryj. W końcu wyglądałbyś w pełni jak laleczka Chucky.
Syknął w jego stronę, nie kryjąc jadu. Jego profesjonalizm poszedł się chrzanić dawno w las, a on na powrót mógł stać się wrednym, zepsutym gadem. Takim jakim lubił być.
 Jakże on nienawidził tego pyszałkowatego ciecia, który cenił swoją twarz równie mocno, co medycynę.
 Wrócił do swojego zajęcia. Odłożył wszystkie narzędzia do szuflady, siadając przy stole roboczym i zapisał coś w notesie. Szybko skończył, gdyż musiało to być raptem parę zdań. Sięgnął po fiolkę z tabletkami, powyżej jego głowy na półce. Odwrócił się bokiem do lekarza i rzucił mu pudełeczko.
Trzymaj, zażywaj jedną. To na ból głowy.
Odparł spokojnie, tracąc na całej swej zapalczywości, którą darzył Jekylla jeszcze chwilę temu. Jednak nie na długo.
Zacisnął usta we wąską linię, mając nieodgadniony wzrok.
A czy ja ci, kurwa, wyglądam na służkę?
Sarknął retorycznie, przecierając dwoma palcami zmęczone oczy.
 Pieprzony Jekyll.
Westchnął ciężko, wypuszczając spomiędzy popękanych warg powietrze. Znowu złagodniał, przechodząc w stan uśpienia nerwowego. Roześmiał się perliście, podnosząc zacny tyłek z krzesła.
Niech ci będzie, ofermo.
 Leniwie powędrował do baniaka z wodą. Przeczucie podpowiadało mu, że należy odwrócić głowę, sprawdzić czy oferma nie zjechała mu na zawał, a jego truchło zalegnie na jego stole. Na czymś musiał jeść.
 Jekyll po operacji był jeszcze osłabiony. Pride widząc kołyszącą się wiotką sylwetkę kompana, szybkim krokiem zbliżył się do niego i złapał za chude ramię.
Same problemy z tobą. Ani zdechnąć nie chcesz, ani sam rady nie potrafisz sobie dać.
Na nic innego nie mógł liczyć ze strony Bellmana. Mężczyzna ten był obdarzony wyjątkową nieczułością i brakiem empatii na czyiś ból.
Posadził go na łóżku, podając szklankę z wodą.
Kładź się i śpij.
Na wieki.
 Pride pozostawił go samego sobie, nie mając najmniejszego zamiaru kiwnąć palcem więcej, niżeli do tej pory. Nie poczuwał się w obowiązku o troskę i komfort psychiczny kolegi.
 Wrócił do swojego zajęcia.
Pozbierał ze stołu szmaty imitujące jednorazowe podkłady szpitalne. Wywalił wszystko w ogień, samemu zasiadając przy ławie. Odchylił głowę w tył i spojrzał zmęczonym wzrokiem na przegniły sufit.
Na co potrzebna ci trucizna?
Zapytał się po długiej ciszy, w końcu poruszając ten temat. Uważał, że warto było wiedzieć, dlaczego ten skurwysyn nagle zainteresował się ich prywatną apteczką.
Wolno, trochę mechanicznie odwrócił głowę w stronę doktora. Przyjrzał się żałosnemu stanowi w jakim się znajdywał i z chorą satysfakcją musiał przyznać, że widok, który mu dostarczał bardzo mu odpowiadał. Ukłucie triumfu zakiełkowało w pysznym królu, jednak twarz pozostała dziwnie bez wyrazu.
Jak nie on.
Obawiasz się kogoś?
Nie martwił się. Zastanawiał. Czyżby Jekyll czuł czyiś oddech na karku? Strach go paraliżował, tak jak miało paraliżować jego ofiarę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.01.18 2:45  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
Przeciwieństwie do ciebie, nie mam masochistycznych zapędów.  — Parsknął, ale po chwili pożałował, kiedy jego ręka mimowolnie zacisnęła się na przeponie w momencie jej silnych skurczów i pojawiania się odruchu wymiotnego. Nie miał zamiaru zwracać swoich treści pokarmowych w charakterze żółci i skromnego, skonsumowanego w pośpiechu obiadu na spróchniałe panele podłogowe.
Przycisnął drżące palce do ust, przełykając parę razy ślinę, aby pozbyć się nieprzyjemnego posmaku, kiedy posiłek podszedł mu pod gardło w charakterze przetworzonego przez płyny żołądkowe pokarmu. Odchylił głowę do tyłu, wypuszczając powietrze z pomiędzy ust. Skurcze ustały, ale oprzytomniał parę chwilę później, dzięki bodźca w postaci pudełka, które skonfrontowała się z jego ramieniem. Złapał go między palce i przyjrzał się drobnym literką, dwojącym mu się przed oczami, w celu zapoznania się z jego nazwą. Skrzywił się po chwili i odłożył ładne opakowania, wraz z jego zawartością na łóżko. Nie miał zamiaru ich połykać, aby ulżyć sobie w cierpieniu, gdyż z reguły nie obciążał w ten sposób swojej wątroby, a nawet najmniejsza dawka tego świństwa mogła mu zaszkodzić. Dr nie zapomniał, że większość prochów, które znajdowały się w tym pomieszczeniu, były opracowane przez Pride'a. Wolał nie eksperymentować na sobie ich skuteczności. Dla własnego bezpieczeństwa. I zdrowia. Norweg musiał poszukać innego królika doświadczalnego.
Zatrzymaj je dla siebie. Bardziej ci się przydadzą – zauważył i, choć Niklas mógł potraktować jego słowa, jak złośliwość, to ich Jekyll nie miał na myśli takowej przyjemności, gdyż nie było go teraz na nią stać. Skoncentrował się na wykonywanej przez siebie czynności, a nie słowach, które padały z jego niewyparzonej mordy. Przemieszczenie się gdziekolwiek, w obecnym stanie ogólnego osłabienia, wysyłało z niego wystarczającą dawkę wysiłku i odbierało ostatnie pokłady energii. Kolana uginały się pod ciężarem jego ciała, ale w końcu udało mu się przemiesić, by wchłonąć chłód ściany, która miała kojące właściwości dla jego strawionego przez gorączkę organizmu. Mdłości wyparowały, poczuł się trochę lepiej, ale nie na tyle dobrze, żeby się stąd ewokować.
Czując ciepłotę drugiego ciała w swojej bliskiej odległości, wysłał Bellmanowi blady, uśmiech w geście wdzięczności i zacisnął drżącą rękę na szklance, jedną ręką łapiąc go za ramię, zapobiegawczo, w obawie, że straci równowagę i przeżyje spotkanie pierwszego stopnia z podłogą. Przycisnąwszy usta do poszczerbionego brzegu naczynia, poczuł ukłucie w okolicy górnej wargi, ale zignorował tę dolegliwość. Przechylił szklankę, przełykając łapczywie parę łyków, aby nawilżyć wysuszone gardło i ugasić płonące w gardle pragnienie. Dopiero, kiedy opróżnił ją do połowy, odsunął ją od zakrwawionej wargi, a po podbródku popłynął mały strumyk wody.
Mogłeś mnie zabić, ale jak zwykle spierdoliłeś.
Wzruszył ramionami, wytykając Niklasowi błąd w tej materii, ale nie protestował. Pozwolił sobie pomóc, bo o własnych, niemalże nieistniejących siłach nie byłby w stanie pokonać dystansu, który dzielił go od łóżka. Usiadł na nim głęboko, zapadając się w wysłużonym materacu, ale czuł się już zdecydowanie lepiej, po czym przyjrzał się jego zawartości, marszcząc nos, gdyż jego niechlujny wystrój nie zachęcał doktora do zatopienia w twarzy w przepoconej poduszce, otoczonej pobrudzoną poszewką. Zmarszczył swój zgrabny nos.
„Na co potrzebna ci trucizna?”
Z ust uleciało ciche westchnienie, kiedy padło te pytanie.
Aby udrożnić zatoki. Poprawić krążenie. Na pięć sekund — rzucił w ramach odpowiedzi, wykrzywiając usta w enigmatycznym uśmiechu, w celu wzbudzenia większej ciekawości w farmaceucie, gdyż nie miał zamiaru zaspokoić jego ciekawość, przynajmniej nie od razu, jako zwolennik powolnego budowania napięcia.
Odłożył trzymaną w dłoni szklankę na prowizoryczną półkę. Postukał płytką paznokcie o jedną z jej ścianek, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
Chcę się pozbyć pewnej gnidy, która samym oddechem zatruwa środowisko. Wystarczy tylko szklanka wody i dwie krople trucizny, aby udusić skurwiela bez śladów palców na skórze.
Dr wykrzywił usta w okropnym uśmiechu.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.18 19:56  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
Przeciwieństwie do ciebie, nie mam masochistycznych zapędów.
 Gdyby nie był sobą, zapewne obraziłby się na podobne stwierdzenie. Jednak w tym przypadku parszywy futrzak miał stuprocentową rację – mężczyzna, odkąd wybuchnął wirus ujawnił swoje sadystyczne zapędy, nie szczędząc bólu swoim obiektom doświadczanym. Apokalipsa stanowiła idealne rozwiązanie dla jego niemoralnych badań. Ku przerażeniu innym. Nie dziwił się, dlatego ludzie mu nie ufali, unikali i obawiali spożywania czegokolwiek w jego obecności. To nie byłby pierwszy przypadek, w którym podał środki nasenne kompanowi, a potem pod pozorem odprowadzenia go do jego nory, zaciągnął go, ale do swojej, gdzie ten stał się idealnym obiektem testów.
Spierdoliłem, bo mam interes w tym, aby twoja parszywa gęba jeszcze przez chwilę krążyła po tym świecie. Potem możesz zdechnąć kiedy chcesz.
Zaczął, siadając w fotelu i z ukosa obserwując go.
Nie będzie mnie w aptece przez jakiś czas. Miło byłoby, gdyby ktoś czasem tu zajrzał i sprawdził, czy wszystko jest na swoim miejscu. Najcenniejsze rzeczy i tak ukryję, więc nie ma czego szukać, ale nasze specyfiki... muszą pozostać tam gdzie są. Nie ufam mojemu lokatorowi. Paskudna gnida, z paskudnym ryjem. Wolę, abyś ty miał oko na aptekę, niż ta pokraka.
Ukryta prośba, która nijak chciała opuścić gardło lekarza. Jekyll nie mógł liczyć w tej kwestii na nic więcej. Pride nie prosił, nie korzył się. Nie potrafił poprosić o pomoc, ani tym bardziej być za nią wdzięczny. Próżny i pyszny arogancki palant, który pozjadał wszystkie rozumy.
Aby udrożnić zatoki. Poprawić krążenie. Na pięć sekund.
Faktycznie wzbudził w nim ciekawość.
 Poruszył się na krześle niespokojnie, poprawiając nonszalancko ramię i przewieszając je przez oparcie krzesła. Błysk w oku zdradzał jawne zainteresowanie tematem, a wiadomość rychłej śmierci połechtała jego duszę niczym język kochanki przyrodzenie mężczyzny.
Kto jak kto, ale my obaj mamy trochę wrogów. Zazwyczaj to oni nas próbują zabić, ale ty...? Mam nadzieję, że ci się uda. Przyprowadź potem truchło, pokroimy go sobie, może nawet jakieś trofeum bym sobie wziął.
Zamyślił się, palcem pukając w dolną wargę. Brzmiało zabawnie. A dobra zabawa wiązała się z krwią i wnętrznościami.
Wzrokiem szybko wrócił na kompana.
Jak wrócę będę miał z tobą do omówienia pewne kwestie. Ważne kwestie.
Dodał. Rozbudził w nim ciekawość. Obserwował jego wyraz twarzy, jednak przez krótką chwilę. Ułamek sekundy.
Wstał z krzesła, przeszedł się po chacie. Wyjrzał przez zabite dechami okno, wprost na drogę prowadzącą do jego małego królestwa.
 Musiał iść po zapasy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.01.18 17:14  •  Chata Pride [Desperacka apteka] - Page 3 Empty Re: Chata Pride [Desperacka apteka]
Ich metody w gruncie rzeczy nie różniły się od siebie drastycznie. Na swój sposób były podobne, acz każdy z nich pozostawił sobie inny cel, do którego dążył, po trupach, bawiąc się obcymi bebechami, układających z nich wzory, obrazki, jakby były puzzlami, wieloelementowymi układankami o różnym statusie trudności. Pobierając materiały do badań, modyfikując je na wiele różnych sposób, w żmudnym procesie inżynierii genetycznej, metodą prób i błędów.
 Dr wyprostował się, wbijając czujne spojrzenia w lewy profil swojego rozmówcy. Złączył ze sobą koniuszki placów, z uwagą śledząc ruch warg Niklasa. Profesjonalna opieka medyczna na ziemiach Desperacji miała swoją cenę, a Bernardyn nie wierzył w bezinteresowną pomoc tej gnidy. Sam też taki nie był. Oczekiwał coś w zamian. Mięśnie jego twarzy znieruchomiały, kiedy Pride poruszył w kwestie zaufania. Jekyll parsknął.
 — Niczego nie obiecuję, ale od czasu do czasu postaram się tutaj zerkać. — Z jego ust nie padła deklaracja, że na pewno zajmie się apteką pod nieobecność jej właściciela, choć wiedział, że będzie częściej odwiedzał te miejsce. Pride powinien też być tego świadom. W końcu Bernardyn miał w tym własny interes. Kolekcja trucizn w pozbawionej szyby gablotce była takowym. Zniknięcie chociaż jednej sztuki mogło mieć katastrofalny w skutkach.
 — Nie dzielę się swoimi obiektami, a przynajmniej nie tym. Jest tylko mój — stwierdził luźno, gdyż miał zamiar go wypatroszyć na swoim stole i własnych warunkach. Bez cienia litości pozbawić go organów, każdego z osobna i przeznaczyć go jako pokarm dla ślepych strażników swojego laboratorium, którzy byli od dawna spragnieni sytego posiłku. Musieli mieć siłę, aby go nadal strzec, bez cienia znużenia. Wierne, jak przystało na przedstawicieli swojego gatunku. Psy.
 „Jak wrócę będę miał z tobą do omówienia pewne kwestie. Ważne kwestie.”
 Wyznanie, którego się nie spodziewał. Pierwszy raz od dawna ton Bellmana wzbił się na szczyt powagi.
 Na twarz doktora wślizgnęła się nowa ekspresja w formie uprzejmego zainteresowania, ale gościła na jego obliczu tylko ułamek sekundy. Było tylko ulotnym, trudem do dojrzenia ulotnym wrażeniem.
 Długo milczał, nie mówiąc nic. Konstruował w głowie odpowiedź, rękawem ocierając ostatnie krople potu, które pojawiły się na jego opalonej skórze.
 — Umieram z ciekawości — zapewnił go kłamliwie. Na ustach wślizgnął się posępny uśmiech. Nie adresował w kierunku świata żadnych oczekiwań. Nie oczekiwał też niczego od gangu, więc nie lokował ich również w Niklasie, mimo iż ówże ważne kwestie wzbudziły w nim ciekawości na poziomie naukowca, który zaobserwował w wynikach swoich badań pewne, niewielkie zmiany, wcześniej nie występujące przy tego typu eksperymentach.
 Skonfrontował podeszwy swoich butów z deskami podłogowymi, które niemalże natychmiast zaskrzypiały pod ciężarem jego ciała, w ramach przekonania się, czy drżenie kolan ustało. Odzyskał stabilizacje ciała. Kontrolę nad oddechem, pracą serce i tętnem. Zbadał to ostanie, przytykając palce lewej dłoni do nadgarstka prawej. Wstał, zaciskając kurczowo rękę na twardym, zdezelowanym materacu, by mieć pewność, że podczas wykonywania tej czynności nie straci równowagi. Poczuł lekkie zawroty głowy, ale takowe mogły być spowodowane nagłym ciśnieniem, wdzierającym się pod czaszkę, przez niespodziewane odzyskanie pionu. Zamrugał parę razy. Obraz przed zdrowym okiem się wyostrzył. Sięgnął po kurtkę. Zarzucił ją na ramiona, zaciskając palce na swoim skromnym ekwipunku. Nie dostosował się do zaleceń lekarskich. Nie tym razem. Nie czuł się bezpiecznie w tym pomieszczeniu.
 Łapiąc w palce klamkę, zerkną na Norwega.
 — Po twojej śmierci przejmę ten twój skromny interes, w imię DOGS, więc lepiej wróć — rzucił niby to złośliwie, ale ówże słowa miały charakter motywacyjny. Tylko temu szarlatanowi mógł powierzyć własne zdrowie.
 Otworzywszy drzwi, opuścił lokal, nie zerkając za siebie. Palec wskazujący mimowolnie zahaczył o materiał bandaża. Miał ochotę skonsultować się z płynem wysokoprocentowym, by reanimować swój stan emocjonalny, ale musiał ją odłożyć w czasie. Miał do przebycia parę kilometrów.

_zt
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach