Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Tyrell spoglądał najpierw na Dudleya, później na Azizela. Obydwoje mieli racje, jednak czas uciekał. Nadal nie mieli pewności co może czekać ich później. Bezpieczniejszą opcją pozostawała ucieczka. Wspólna.
  — Nie powinniśmy się rozdzielać.
  Powiedział nagle przyglądając się im z tylu, gdy oboje wyglądali przez klapę. Jeśli mieli uciec i zwabić tu bestię musieli wyjść z kryjówki razem. Jedyną szansa i jedyną próba. W razie niepowodzenia przynajmniej będą razem. Niewidzialność Blue miało swoje ograniczenia, a kto wie, jakimi umiejętnościami władała bestia? Co jeśli widzi niematerialność? Jak dla niego istniało zbyt wielkie ryzyko.
  — Mamy tylko jedną szanse. Nasze moce maja ograniczenia. Musimy się dobrze zagrać, aby plan się udał.
  Wierzył w powodzenie ich pomysłu pomimo cisnącego się bólu w prawej nodze. Skrzywił się nieznacznie, gdy przytknął dłoń do bandaża.
  "Po prostu to zróbmy".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dudley wraz z Azizelem unieśli klapę i prawie jednocześnie spojrzeli przez szczelinę, by dokładniej określić gdzie znajduje się ptaszysko. Bestię dostrzegli z łatwością, choć częściowo była w tym tajemniczym pomieszczeniu, do którego chcieli się dostać. Niestety okazało się, że ptak jakimś cudem również ich dostrzegł, wydając z siebie przeraźliwe, przeciągłe syknięcie, które mówiło jedynie tyle, że za nic w świecie nie miał zamiaru po dobroci wpuścić ich do pokoju, którego tak zaciekle bronił.
Jeśli go rozkojarzycie mogę zabrać mu czucie w łapach. Albo przynajmniej spróbować. Potrafię paraliżować. Mam pewność, że działa na ludzi, ale nie wiem czy udałoby się ze zmutowanym zwierzęciem. Mógłbym zaryzykować — powiedział im to, bo uznał, że to też jakaś możliwość, choć w sumie bardzo wątpliwa i sam nie był pewny czy powinien podejmować takie ryzyko. Ale był w stanie porwać się na to, oczywiście w razie potrzeby.
Myślicie, że naprawdę nie ma tu nic ciekawego? Jakiś ukryty przycisk lub dźwignia. Chata wcale nie jest taka mała, aż dziwne, że piwnica jest niewielka. — Obita kość ogonowa wciąż go bolała na tyle, że jego twarz wciąż zdobił bliżej nieokreślony grymas, w którym nietrudno było dostrzec ból i masę innych, sprzecznych ze sobą emocji. Ręką masował obolałe ciało, próbując wymyślić coś jeszcze.
No dobra, jeśli chcemy spróbować zwabić tu ptaka to musimy zrobić to teraz. — Odwrócił się do Tyrella, łapiąc go za rękaw buzy. — Trzymaj się blisko — polecił, puszczając go. — Azizel robi się niewidzialny, a potem wychodzi pierwszy. Ja ruszam zaraz po nim i razem z Tyrellem staramy się skupić uwagę tego ptaszyska na sobie. W razie konieczności używamy swoim mocy, a Az może próbować go jakoś kopnąć gdy zwierz będzie już dostatecznie blisko zejścia do piwnicy.Coś jeszcze, coś jeszcze?
Przyszykował się, by w razie potrzeby móc od razu wyjść na zewnątrz i zacząć postępować zgodnie z planem.


Ostatnio zmieniony przez Dude dnia 03.06.17 10:09, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

[Wybaczcie opóźnienie i krótki odpis, ale mam za dużo tego wszystkiego w ten weekend.]

Kiwnął głową na znak, że się zgadza. Nie było czasu do stracenia i na to, by siedzieć i się ociągać. Azizel się bał. Nie był wyjątkowo umiejętny w walce i zazwyczaj wolał uciekać i chować się, niż walczyć z przeciwnikami. Nie lubił również dostawać łomotu. Niepewnie stawiał swoje stopy na schodkach i piął się w górę. Ostrożnie otworzył klapę i zerknął przez szczelinę, starając się wyłapać dziwnego zwierza. Niczego jednak nie zauważył, więc szybko i cicho wyszedł i stanął na podłodze.
Gdy tylko się wyprostował to od razu użył swojej zdolności do tworzenia iluzji, pozwalającej mu na bycie niewidzialnym. Podczas gdy on widział się doskonale, inne istoty nie miały takiego szczęścia. Uśmiechnął się, bo poczuł się znacznie pewniej w tym wszystkim. Teraz wszystko zależało od pozostałej dwójki i od tego, czy uda im się rozprawić z ptaszyskiem.
Poruszał się ostrożnie wzdłuż ściany, uważając, by nie wydać żadnego głośnego dźwięku. Zerknął do drugiego pokoju, by rozejrzeć się, co się w nim znajduje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zgodnie z planem, jako pierwszy z miniaturowej piwniczki wynurzył się Azizel. Początkowo skupił na sobie cały zagniewany wzrok ptaszyska, jednak gdy zniknął w iluzji, bestia przybrała bardzo zaskoczony wyraz dzioba. Najwyraźniej jednak nie była zaznajomiona z magicznymi technikami, gdyż szybko przeniosła swą uwagę na kolejnego wychylającego się spod klapy anioła. Teraz to Dude był na celowniku zwierzęcia, prowokując je do wystąpienia nieco do przodu. Teraz cały tułów stworzenia znajdował się w głównym pomieszczeniu, sprężony do ataku, zaś ogon obijał się wściekle o ściany małego pokoiku. Azizel, gdy już przybliżył się do wyłamanego w drzwiach przejścia, mógł zauważyć usłaną gałęziami i ogólnie śmieciem wszelakim podłogę. Dalej, w najbardziej odległym rogu na kłębkach materiału - zapewne powyrywanego z materaca i obicia kanapy - pyszniło się sporych rozmiarów jajo. To musiała być przyczyna, dla której ptaszysko tak brawurowo broniło swojego terytorium. Nie wyglądało zaś na to, by poza potencjalnym potomstwem miało się w pokoiku znajdować cokolwiek wartego uwagi.

Obrażenia:
Tyrell: trzy podłużne rany cięte na nodze, średnio głębokie, krwawią; ból przysparza problemów z poruszaniem nogą i chodzeniem;
Dude: Boleśnie posiniaczone okolice kości ogonowej;
Wszyscy jesteście nieprzyjemnie zmoknięci i zmarznięci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tyrell wciąż stal z tyłu. Przyglądał się jak Azizel wysforował się naprzód, a Dude kryl jego plecy jak zwalista tarcza. Bardzo szybko stracił białą czuprynę z oczu, kiedy ten tak wychylał się przez klapę, a później podciągnął na zbutwiałych deskach (które zaskrzypiały tak straszliwie, że gęsią skórka na moment oblała jego wytatuowane przedramiona), i zobaczył tylko jego szczupłe stopy. Cała ta sytuacja szybko podesłała mi obraz dwóch Marines którzy wyłaniający się z bunkra szacowali ilość strat swojej załogi. Tyle, że ich było tylko trzech, i wszyscy zamknięci w tej krypcie jak złote skarabeusze. Azizel zniknął mu z oczu. Decyzja padła. Nic nie da się już cofnąć.
  Kiedy miał już ruszyć — kuśtykając i przytrzymując się ściany — w stronę Dudleya, uderzyło go dziwne przeczucie, tak zimne, że chłód, który teraz przenikał przez jego skore był niczym w porównywaniu z tym lodowata intuicją. Myśl, że kiedy zamkną ptaka, nie będą mieć tu powrotu nie dawała mu spokoju. Czy przebadali piwnice dostatecznie dokładnie? — rozsądnie doszła do wniosku jakaś jego część.
  Zębatka poszła już w ruch, koło podjętych przez nich decyzji zaczęło się kręcić. Sekundy uciekały. Mieli teraz wyjść. On i Dudley. A on obrócił głowę za ciebie wpatrując się w ciemne oblicze nicości — gdzieś w drugi kraniec holu. Nie zawahał się kiedy wyciągnął rękę ku bezkresnej ciemności. Ogień buchnął szybko wystrzeliwując w stronę regalu na jaki wpadł wcześniej Azizel. Ognista kula przeleciała nad roztrzaskanym szkłem i zniknęła gdzieś w mroku. Jeśli udało mu się trafić w regał, a ten zapłonął rozświetlając żywo zamknięta klitkę, spróbowałby przyjrzeć się temu kątowi jeszcze raz, ze szczególnym zainteresowaniem. Może coś przeoczyli, a  światło pokaże więcej?
  — Dud — rzucił kiedy ten miał zamiar już wyjść. — Myślisz, że to co tu znaleźliśmy to wszystko na co stać tę starą piwnicę?
  Chciał fachowej odpowiedzi? Sam nie wiedział czego w tej chwili chciał.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Szarowłosy pomógł Azizelowi uporać się z klapą, by ten bez jakichkolwiek przeszkód mógł wyjść na zewnątrz i zgodnie z planem rozejrzeć się co jest w tym tajemniczym pomieszczeniu chronionym przez bestię. Wbił wzrok w sylwetkę medyka. Okazało się, że zmutowany ptak czekał na nich cierpliwie i od razu zauważył wyłaniającego się z piwniczki Azizela. Dudley w pierwszej chwili chciał się po niego wychylić i złapać do za materiał jego bluzy, a następnie z powrotem zaciągnąć do środka, by był bezpieczny. Wychylił się bardziej, ale jasnowłosy anioł zrobił się niewidzialny. To nagłe zniknięcie wyraźnie zdezorientowało zwierzę, choć te od razu skupiło się na wyglądającym zza klapy Fairchildem. Chłopak od razu zmniejszył szczelinę, by w razie jakiegokolwiek ataku ze strony ptaszora mieć szansę na obronę. Ukradkiem wciąż jednak obserwował otoczenie, czekał na jakikolwiek znak ze strony Azizela, który powinien wrócić i dać znać reszcie co ciekawego znalazł w pokoju, którego bronił pierzasty strażnik.
Dude usłyszał huk, a w piwniczce buchnęło światło. Odwrócił się do tyłu, wciąż jednak trzymając ręką klapę, by ta nie zamknęła się. Zdziwiony wzrok zatrzymał się na Tyrellu, który był sprawcą podpalenia regału.
Na razie nic nie myślę, nie wiemy co jest w tamtym pomieszczeniu. — Odwrócił łeb w stronę włazu, robiąc większą szczelinę, a następnie wskazując podbródkiem na pokój znajdujący się za zwierzem. — Azizel musi wrócić, a wtedy pomyślimy. — O ile w ogóle miał zamiar wrócić, bo ich „wspaniały” plan na początku miał w założeniu wepchnięcie ptaka do piwnicy, w której się znajdowali... a teraz to już sami nie wiedzieli. — Trzeba będzie to ugasić zanim ogień przeniesie się na podłogę, a później na nas.
Spojrzał jeszcze raz przez szparę, wystawiając za nią usta.
Azizel, wracaj już. — W jego głosie dało się wyczuć jakąś dziwną trwogę. Musiał wrócić, by wspólnie mogli ustalić czy opuszczenie piwnicy jest w ogóle warte zachodu, bo jeśli w tajemniczym pokoju nie było nic wartego uwagi, to może faktycznie szukali w złym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ptaszek łypnął na niego groźnie, ale Azizel już po chwili był niewidzialny, co wyraźnie zdziwiło dzikie zwierzę. Pierzasta istotka skierowała swój wzrok na klapę, pod którą znajdowali się pozostali. Azizel jednak nie przejął się tym zbytnio, bo wiedział że dwójka aniołków na pewno da sobie radę. On jednak nie mógł tracić czasu, gdyż bycie niewidzialnym i utrzymanie tej iluzji było bardzo wyczerpujące, a nie chciał nagle zemdleć i być kompletnie bezbronnym na ataki zwierzaka.
Niepewnym krokiem wszedł do pustego pokoju. Od razu w oczy rzuciło mu się całkiem spore jajko. Teraz już rozumiał, dlaczego ptak tak zaciekle bronił tego miejsca. Zrobiło mu się go szkoda i było mu głupio, że w ogóle zdecydowali się wejść do tego domu, zamiast nie zostawić go w spokoju. Teraz temu jajeczku mogła stać się poważna krzywda. Młody aniołek nie mógł się jednak poddać, skoro już teraz tu był. Obszedł pokój bardzo dokładnie, by na pewno niczego nie przegapić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Piwniczny regał buchnął płomieniem, dodając wnętrzu jakże przyjemnego ciepła i domowego blasku. Teraz dało się o wiele dokładniej przyjrzeć... jednolitym, betonowym ścianom, na których nie znajdowało się nic niezwykłego. Ot, szara powierzchnia, teraz w roli tła dla roztańczonych cieni. Nie mieli jednak okazji zbyt długo nacieszyć się tym fascynującym widokiem, gdyż nadszarpnięta zębem czasu półka przechyliła się i wraz ze swoją zawartością runęła na podłogę. Coś rozbiło się i rozlało, wydzielając niezbyt przyjemną woń. Płonące deski rozsypały się po podłodze, niebezpiecznie blisko drewnianych schodków. Lada moment i te staną w płomieniach, a wtedy z obu aniołów zostanie tylko marna podróbka kurczaka z rożna. W dodatku zaczął do nich docierać paskudny dym; najwyraźniej rozlana substancja była dość łatwopalna.
Były jednak plusy takiego obrotu spraw. Ptaszysko zlękło się ognia i huku, wydało z siebie dźwięk przypominający pisk przerażonego zwierzęcia, po czym cofnęło się gwałtownie wgłąb swojego legowiska. Azizel otrzymał przypadkowy cios potężnym ogonem w żebra, ale spanikowana bestia nawet nie spostrzegła, że ktoś nieproszony i niewidzialny grasuje w jej gnieździe.
Tymczasem zaimprowizowany zwiadowca mógł się przekonać, że śmieci zgromadzone przez zwierzaka nie przedstawiają zbyt wielkiej wartości. Były to głównie gałęzie, fragmenty mebli i poobgryzane kości - oby zwierząt. O wiele ciekawsze okazało się duże okno, dawno pozbawione szyby i framugi, przez które widać było znajdujące się za domkiem podwórko. Większość ogródków po apokalipsie świeciła pustkami, w tym zaś można było zauważyć coś dziwnego. Wielka brązowa plandeka, pokryta gdzieniegdzie suchymi liśćmi, cienkimi gałązkami i innym śmieciem, nakrywała coś zdecydowanie dużego o nieregularnym kształcie.

Obrażenia:
Tyrell: trzy podłużne rany cięte na nodze, średnio głębokie, krwawią; ból przysparza problemów z poruszaniem nogą i chodzeniem;
Dude: Boleśnie posiniaczone okolice kości ogonowej;
Azizel: Ból w okolicach żeber, brak obrażeń wewnętrznych;
Wszyscy jesteście nieprzyjemnie zmoknięci i zmarznięci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kiedy półki runeły na podłogę, Tyrell odsunął się gwałtownie, zaskoczony obrotem sprawy. Ból w nodze zapiekł go jeszcze większym ogniem. Usłyszał huk. Wgramolił się z trudnością na wyższy stopień (trudno tu mówić o jakimkolwiek poprawnym chodzie, rozszarpana noga dokuczała mu przy najmniejszym ruchu)  i spojrzał na rozsypane drewno, które teraz pożerał płomień. Pojedyncze, pomarańczowe języki musnęły drewniane schody, ale te nie zajęły się ogniem, choć domyślał się, że to kwestia czasu. Poczuł nieprzyjemny zapach, który z każdą chwilą zaczął sznurować mu gardło. Przywarł rękaw bluzy do ust oraz nosa i spojrzał w górę — na wyższy stopień na którym stał Dude. Ogniste bicze odbijały się na ich bladych policzkach i pomimo iż teraz wnętrze wydawało się rozjaśnione do granic możliwości, nie dojrzał w nim nic co mogło wcześniej kryć się za regałem. Dym zaczął wydobywać się spod klapy. Wzrok wymierzony w kierunku najemnika przez Hydre, był znakiem, który nie potrzebował żadnych zbędnych słów. Wszystko działo się zbyt szybko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ognista kula wystrzelona z rąk ciemnowłosego rozświetliła ciemną piwniczkę, dając najemnikom klarowny wgląd w każdy, nawet najmniejszy szczegół pomieszczenia. Dudley nerwowo patrzył na ściany, jakby to właśnie one miały być kluczem. Od samego początku myślał, że w piwnicy — w której aktualnie znajdował się razem z Tyrellem — musi być coś więcej niż ten regał. Dość szybko okazało się, że intuicja go zawiodła, bo ściany okazały się być jedynie... zwykłymi ścianami. A on naprawdę myślał, że może kryją jakieś tajemne przejście czy coś. Ech, będą musieli szukać dalej.
Ogień trawił drewno w zawrotnym tempie. Piwnica wypełniała się dymem. Na domiar złego półka zawaliła się, a jakiś szklany pojemnik pękł, wylewając substancję, która dodatkowo buchnęła płomieniem. Praktycznie cała podłoga zaczęła płonąć. Szczęście, że Tyrell dał radę wejść stopień wyżej, bo gdyby został niżej to ogniste języki mogłyby go sięgnąć.
Do zdrowego ucha szarowłosego dobiegł dźwięk, który wydała z siebie bestia. Anioł w tym samym czasie przywarł do ust przydługi rękaw mokrej bluzy. Musieli się stąd jak najszybciej wydostać, oboje to wiedzieli.
Dude bez słowa wyprostował ręce, które wyciągnął w stronę ognia. Chciał ugasić płomienie wodą — swoim anielskim żywiołem. Wystrzelił strumieniem cieczy w stronę szafki, a następnie skierował ręce na podłogę. Musiał wszystko ugasił jeśli nie chciał by ogień do nich doszedł.
W międzyczasie zastanawiał się gdzie jest Azizel, który powinien już dawno do nich wrócić — coś wymknęło się spod kontroli, ich plan chyba nie wypalił. Próbował pchnąć właz, by zobaczyć gdzie jest bestia i Az. Musieli się wydostać. Razem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chaos nie był tym, co lubił. Azizel potrzebował spokoju, zwłaszcza wtedy, gdy używał swoich mocy. Gdy tylko zwierz łupnął go obonem, anioł wiedział, że jego iluzja przestała działać. Ból w boku go rozkojarzył, a to znaczyło, że ponownie wszyscy widzieli go jak na tacy. Na szczęście ptaszysko zajęło się swoim jajem, a nie nim. Azizel korzystając z okazji przyjrzał się tym, co było za oknem. Plandeka i coś pod nią. To na pewno było to, czego szukali. Uśmiechnął się sam do siebie, po czym wyszedł z pokoju.
Cały czas padało, a on był mokry i czuł, że zaczyna cieknąć mu z nosa. Nie potrzebował przeziębienia, ale właśnie na to się zapowiadało w tych okolicznościach. Wrócił do klapy i podniósł ją, by umożliwić pozostałym na wydostanie się spod podłogi. Od razu poczuł duszący zapach dymu. Kaszlnął kilka razy i skrzywił się, gdyż ból w boku w tym momencie się nasilił. Niedobrze. Musieli szybko się stąd ewakuować.
Za oknem jest coś ciekawego – powiedział do dziury w podłodze. – Pójdziemy tam, jak tylko zajmiemy się ogniem. Nie możemy pozwolić, by to ptaszysko i jego jajko się spaliło – ogłosił. Jego anielska natura nie mogła dopuścić do tego, by trójka aniołów pozwoliła na śmierć niewinnych istot nawet gdy te próbowały go wcześniej zjeść.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach