Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Pisanie 02.04.17 13:44  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
- Janek i ja zostajemy na czatach tutaj. Nie wiadomo czy reszta tej ekipy zaraz nie wróci. Pasuje ci to? - Rzucił krótkie pytanie w stronę Wiśniewskiego.
Czuł narastający niepokój, jakby za chwilę miał wyskoczyć zza pleców potwór rodem z filmu klasy G, dlatego też stał w odległości półtora metra od wejścia do sklepu.
- Zabrzmi to trywialnie, ale coś mi tu śmierdzi..
Definitywnie nie był to fakt, iż zwykle każda Biedronka ma szklane drzwi, które same się otwierają, może mieli remont i zmieniali styl, ale tak czy siak chodziło mu bardziej o fakt, iż czuł się obserwowany.
Jeżeli Janek z nim został, to poprosił go aby pilnował wejścia na teren sklepu, czyli drogi, którą przybyli, a sam skupił się na tym, aby mieć widok na to co dzieje się w sklepie, choć kąt widzenia nie należał do najbardziej rozległych. Odpiął swoją maczetę aby w każdej chwili mógł ją wyjąć i zadać nią cios, choć bardzo tego nie chciał czynić jakiemukolwiek człowiekowi.
Jeżeli w ogóle ktoś był na tyle głupi i odważny naraz żeby ruszyć za Piotrem, to pilnował również wchodzących do sklepu sylwetek, w końcu jeśli nagle ktoś ich wciągnie głębiej i znikną z marnego pola widzenia, to przynajmniej sytuacja będzie trochę bardziej klarowna. Niebezpieczna i potwierdzająca jego obawy, ale wciąż klarowna.

//Fenek został na czatach licząc na to, że Janek zrobił to samo. W ręku trzyma odpiętą od pochwy maczetę i uważnie obserwuje przez wyważone drzwi ekipę infiltrującą sklep.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 14:27  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Krzysztof Lisowski

Malo komfortowa? Mało komfortowa to była dwie minuty temu. Teraz, po odsłuchaniu nagrania, sytuacja poleciała na łeb na szyję, z niekomfortowej robiąc się tragiczna.
Spojrzał na Chrisa, blady niczym ściana. Bardzo ciężko mu było nie zacząć hiperwentylować ze stresu, ale ręce i tak chodziły jak chciały. Zacisnął je w pięści, by nieco opanować drżenie.
- Tak... Tak znalazłem coś. - Rozprostował palce i potarł nimi twarz, starając się nie dawać panice. Przecież oni nie mają szans na zewnątrz. Jeszcze bez ekwipunku. Zginą, nie ma dwóch zdań... Umrą. A przecież nic nie zrobili. Siedzieli sobie grzecznie, nie przeszkadzali nikomu. W czym zawinili?
Spojrzał na kobietę pomiędzy palcami. Co ona za bzdury plecie? Deska z gwoździem, wybijanie okna? Żaden z tych planów nie miał sensu. Przynajmniej dla przestraszonego chłopaka. Odjął raptownie ręce od policzków.
- A prąd? Gdzie znajdziemy prąd? Przecież wszystko padło, sądzisz, że zasilają jakiekolwiek media w obliczu czegoś takiego? - Tanka... Też jej się zachciało używać żargonu z gier. Jeśli już mają się tak komunikować, Krzysiek to nic więcej nad pospolitego nooba, który pewnie by zginął w spawnie niskolevelowym. W lokacji startowej cholera, zagryziony przez żuczki 1 poziom.
- Nie wiemy, co się z nimi na zewnątrz stało... - Omiótł wzrokiem pomieszczenie. Nie, spokojnie. Na pewno sobie poradzili. Jego brat na pewno dał radę.
Zatrzymał wzrok na szybie wentylacyjnym i podszedł ostrożnie, sprawdzając, czy da się doń sięgnąć i zdjąć pokrywę.
- W filmach zawsze uciekają przez szyb.. Ale to raczej bezsensowne. Gdzie byśmy się tym dostali? Do składziku z bronią? Zakładając, że jest dość szeroki.. - Zażartował ponuro. Bardzo szybko stracił tę resztkę nadziei.

----------
- Krzysiek stara się nie panikować.
- Powątpiewa w plan Fausty.
- Sprawdza szyb wentylacyjny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 19:34  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
......Och. Więc tak to wygląda. Szczerze mówiąc, Anglik nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Najwyraźniej Karol poczuł się zanadto odpowiedzialny za ludzi przebywających w sklepie, a znając życie, pewnie mu to jeszcze bokiem wyjdzie. Na razie jednak to oni znajdowali się w naprawdę nieprzyjemnej sytuacji.
- Nie panikuj - zwrócił się do Krzysztofa, widząc, jak ten nagle pobladł. - Mamy czas, by się zastanowić.
Zacisnął na moment dłonie w pięści i wbił spojrzenie w drzwi, intensywnie myśląc nad rozwiązaniem. Wysłuchał uważnie zarówno Faustine, jak i drugiego mężczyzny, po czym sam zdecydował się zabrać głos.
- Jak widać, zabite deskami. Trzeba by się nieźle namęczyć, by uczynić z niego drogę ucieczki - rzucił, kręcąc z niejakim niezadowoleniem głową. - Być może prąd nie będzie problemem. Na terenie radia powinien znajdować się agregat, poza tym musi istnieć sposób na skontaktowanie się z wojskiem nawet w razie jego braku. Radiostacja obfituje w materiały, więc na pewno nie jest to głupi pomysł. Co prawda, zajmuję się głównie samolotami, ale najpierw i tak z ogólnej inżynierii znam coś więcej, niż tylko czyste podstawy.
Przerwał na moment, by przeanalizować kolejny problem.
- Pamiętajmy, że na zewnątrz znajduje się inna grupa. Też nie w pełni popierali Karola, więc ten pewnie już teraz upewnił się, by z zewnątrz nie można było dostać się w prosty sposób do Lidla. Z drugiej strony... zależy mu, byśmy nie spowodowali rozróby. Mamy więc przewagę w negocjacjach. Możemy odzyskać plecaki i zażądać pewnego zapasu żywności w zamian za bezkonfliktowe dostosowanie się do jego pseudo prośby - nie brzmiało to aż tak głupio, a przynajmniej taką miał nadzieję. - Moglibyśmy spróbować przedostać się do Biedronki i zobaczyć, jak poszło zwiadowi i w razie czego z nimi skonsultować resztę, tudzież próbować się na teren radiostacji.
Teraz najważniejsze było, by nie spanikować i nie pozwolić Karolowi na pozbawienie ich gruntu przez nogami. Materiałów do naprawdę ostrej dyskusji mieli tutaj mnóstwo. Krzesło, szafki... można było zrobić w pomieszczeniu armagedon, który na bank zostałby w końcu usłyszany przez innych ludzi.

X Chris próbuje uspokoić Krzysztofa.
X Popiera plan Faustine, by dostać się na teren radiostacji i wspomina o grupie znajdującej się na zewnątrz, a więc możliwości połączenia sił.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 20:16  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Auryon Piapiac
Oho!


Strach pełzł niespiesznie i doskonale odczuwalnie - przywodząc na myśl obślizgłe, chłodne w dotyku macki jakiegoś morskiego, okropnego potwora - po osłoniętym tak kapturem, jak i białym szalem karku, ześlizgując się wolno nieskomplikowanym zygzakiem wzdłuż kręgosłupa. I podczas gdy namiastki, iskierki tegoż lepkiego przerażenia - jeszcze nie pełnego, acz stopniowo rozwijającego się niby rozkwitający kwiat czarnej, toksycznej róży - naznaczały bladą skórę pojedynczymi kropelkami potu, nerwy i bijące nieco szybciej, niż normalnie serce szargane były, kąsane przez buzujący niepokój i lodowaty, wyposażony w ostre zębiska paniki stres. Aur przemieszczająca się za resztą drużyny między poharatanymi, nierzadko potrzaskanymi i porzuconymi jakiś kawałek już czasu temu samochodami ściskała kurczowo uchwyt wyciągniętej wcześniej z plecaka, rozłożonej po drodze łopaty, wodząc wzrokiem kryjącym w sobie poddenerwowanie i niepewność po milczącym, przytłaczająco ponurym pustkowiu. Przez calutki ich marsz w stronę Biedronki nie napotkali ani żywej, ani też martwej duszy, co pozwoliło im dobrnąć do celu stosunkowo szybko, bo w zaledwie marny, naszpikowany ostrożnością kwadrans.

Złotowłosa niewiasta wstrzymała na ułamek sekundy oddech, dostrzegłszy, jak inni, wyważone drzwi i, przekroczywszy próg, zdewastowane, pokiereszowane wnętrze marketu - przed zagłębieniem się w jego czeluście ściągnęła z głowy głęboki kaptur, coby mieć pełne pole widzenia i niczego przypadkiem nie przeoczyć. Zacisnęła czerwone usteczka w wąską linię, przyglądając się ponurym spojrzeniem poprzewracanym, połamanym półkom, popękanej i trzaskającej czasem pod jej miękkim krokiem podłodze oraz ogólnemu, przerażającemu w podsuwanych przez niego domysłach dotyczących tego, co też tu się stało rozgardiaszowi. Stojąc tak pośród nieprzychylnych cieni i dusznemu, niezidentyfikowanemu odorowi, Aur zerknęła przelotnie przez ramię na tych, co zostali na zewnątrz na czatach. Było to, w jej mniemaniu, dobre posunięcie, ponieważ w ten sposób nic nie powinno zaskoczyć ich nagle, dewastująco od tyłu. Prędko jednak wzrok jej skoczył z powrotem do zdemolowanego wnętrza Biedronki, ponieważ gdzieś tam w szydzących z nich mrokach rozległ się cichy, stawiający włosy na karku dźwięk - jakby coś się przesunęło. Albo ktoś. Cofnęła się o dwa kroki do tyłu i w lewo - aby nie zasłaniać widoku Maksymilianowi i, jeżeli ten z nim został, Jankowi - ustawiając przodem do miejsca, skąd nadciągnął tajemniczy odgłos i przyjmując wraz ze swoją pseudo-bronią pozycję do potencjalnego starcia. Nie zamierzała ryzykować i tam podchodzić, preferując trzymać się blisko pozostałych z tej ich uroczej, zwiadowczej grupy. Jeżeli nic nie wyłoni się z odmętów marketu, Aur kopnie jakiś znajdujący się przy niej obiekt tak, by ten narobił trochę hałasu - tylko odrobinę, żeby niechcący nie zwabić czegoś, co im absolutnie potrzebne nie było.



Czynności:
1. Aur wchodzi ostrożnie do Biedroni za Piotrem i rozgląda się po zdewastowanym wnętrzu.
2. Po usłyszeniu tajemniczego dźwięku cofa się i staje nieco na lewo od wyważonych drzwi (żeby czatującym nie zasłaniać widoku).
3. Ustawia się przy tym przodem do odgłosu (w sumie nigdy nie była do niego tyłem, no ale. Szczegóły) i w obronnej, gotowej na ewentualną walkę pozycji.
4. Jeżeli nic nie wyjdzie z ciemności, kopnie lekko jakiś blisko znajdujący się przy niej przedmiot, chcąc narobić odrobinę - niedużo, nie chciała zwabić niczego prócz tego, co kryło się wewnątrz Biedronki - hałasu.
Ekwipunek:
Łopata z rozłożoną rękojeścią, aktualnie trzymana w gotowości do starcia;
Filtr do wody;
Recon Survival Tool;
3 batoniki energetyczne |3x350 kcal|;
Koc termiczny;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.04.17 23:07  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Janek Wiśniewski

Podróż na drugą stronę ulicy okazała się dużo prostsza, niż sądzili. Zero jakichkolwiek odgłosów czy też ruchów. Martwa, niczym nie zmącona cisza. Paradoksalnie otoczenie, które w normalnych warunkach mogło by wprowadzić w błogi stan relaksu w obecnym świecie potęgowało tylko negatywne wrażenie. Janek już wolałby mieć przed sobą tłumy zombie i niezawodną maczetę w dłoni, wolałby rzucić się w wir działania, walki. Wtedy człowiek przynajmniej wie, na czym stoi. Ta niepewność tutaj, na parkingu była namacalna, zabierała oddech, krępowała ruchy, człowiek czuł się jakby musiał przedzierać się przez oleistą zawiesinę. Ciągłe napięcie bardzo źle działa na ludzką psychikę, sprawiając, że wiele rzeczy nadinterpretujemy, widząc coś, czego nie ma, normalnym dźwiękom przypisując groźne znaczenie staczamy się powoli w stronę szaleństwa.
Ale nie, nie można się temu poddać, trzeba skupić się, wziąć w garść. Przecież od tej wyprawy mogą zależeć losy wszystkich pozostałych w Lidlu.
Janek otarł rękawem bluzy spocone czoło, zacisnął mocniej dłoń na rękojeści broni, a kojący chłód metalu pomógł uspokoić oddech i napięte jak postronki nerwy. Dotarli do budynku, który z pozoru nie różnił się zbytnio od ich poprzedniego lokum. Witryny, tak jak w przypadku Lidla, były zabite deskami oraz innymi substytutami z zewnątrz. Jedyna różnica, to taka, że drzwi prowadzące do środka były otwarte. Nie, po bliższym zapoznaniu się były wyważone.
Janek przełknął ślinę i rozejrzał się po pozostałych. Takiego obrotu spraw chyba nikt się nie spodziewał. Zatrzymali się pod drzwiami, zerkając to na siebie, to na ziejący pustką i ciemnością otwór wejściowy. Pierwszy odezwał się Piotr, błyskawicznie podejmując decyzje i wchodząc do środka. Tuż zanim weszła ich blondwłosa towarzyszka. Jedynie Maksymilian zatrzymał się przy drzwiach, proponując Jankowi wspólną wartę, na co Wiśniewski chętnie przystał. Widząc, że jego towarzysz sięga po swoją maczetę, Janek postanowił wyciągnąć procę i ustawić się nieco z tyłu. W końcu w ciasnych zaułkach między półkami możliwość walki wręcz jest dosyć ograniczona, a ktoś, kto może razić potencjalnego przeciwnika bezgłośnymi pociskami z drugiej linii na pewno się przyda.
Gdy zajął już pozycję obok Maksa, zaczął rozglądać się po sklepie. Wyważone drzwi i puste, zakurzone już półki najbliżej nich nie napawały optymizmem co to powodzenia misji. Nim jednak wzrok zdążył przyzwyczaić się do półmroku, tak konstatującego z jaśniejącym słońcem dnia, do ich uszu dobiegł odgłos, który zjeżył włosy na karku, który instynktownie zmusił Janka do napięcia procy, i którego wszyscy się obawiali – dźwięk przesuwania czegoś po podłodze. Czegoś, albo kogoś.
Towarzysze szybko zajęli pozycje bojowe tuż przy drzwiach, ściskając w mokrych od potu rękach oręż, ale zachowując na tyle przytomne umysły, że linia strzału pozostała czysta. Taki profesjonalizm dodał Wiśniewskiemu otuchy. Czekali więc, zachowując całkowitą ciszę i wpatrując się w odległy zakątek sklepu, z którego dobiegł hałas.

***************
Janek przystaje na propozycje wspólnego pozostania na czatach, jaką wystosował Max.
Tajemniczy odgłos wewnątrz sklepu postawił Wiśniewskiego w gotowości bojowej, z procą napiętą do strzału.

PS Tak, wiem, spóźniłem się ociupinkę, ale pliss, miss, to tylko 3h ;*
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.17 21:18  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Lidl


Kiedy wy rozważaliście wiele możliwości, czas nieubłagalnie tykał, odmierzał niewidzialnymi wskazówkami chwilę, aż będziecie musieli ostatecznie podjąć jakąś decyzję. W momencie, kiedy pomiędzy wami pojawiła się burza mózgów, Krzysztof postanowił sprawdzić szyb wentylacyjny. Jak się okazało, krata osłaniająca nie była jakoś szczególnie mocno zamocowana, gorszym problemem okazał się sam szyb. Wymiary były wątpliwe, choć ciężko było ocenić kto i czy w ogóle mógłby się w nim poruszać, z tej pozycji, gdyż w środku panowała ciemność. Jednakże ktoś o stosunkowo mały wymiarach raczej bez problemu mógłby się prześlizgnąć. Najprawdopodobniej.
Tik, tak, tik tak.
Zostało dwadzieścia minut.


Biedronka


W środku zapadła głucha cisza przerywana jedynie waszymi oddechami i krokami. Póki co nie dostrzegliście niczego konkretnego, niczego, co mogłoby się wam przydać. Ani puszek z jedzeniem, ani leków, nic. Jakby to miejsce już dawno zostało przez kogoś splądrowane. Im głębiej wchodziliście, tym mocniej mogliście wyczuć nieprzyjemną woń rozkładającego się mięsa. Być może gdzieś na tyłach Bierdronki znajdowały się lodówki, teraz pozbawione prądu nie spełniały już swojej roli, więc i pozostawione w nich mięso zaczęło się psuć. Może. A być może smród nie pochodził od mięsa?
Gdy Auryon kopnęła kawałek kamienia, ten poturlał się znikając w ziejącej ciemności, wydając z siebie zbyt głośny dźwięk, niż dziewczyna zapewne zamierzała. A potem zapadła niepokojąca cisza, jakby wszystko dookoła umarło.
Aż usłyszeliście cichy szelest. Niebezpiecznie bliski szelest, któremu towarzyszyło ciche „Ksssss”.
W tym samym momencie, kiedy wejście do Biedronki było pilnowane przez mężnych panów, również zostało zakłócone. Najpierw usłyszeli cichy odgłos łap. To była kwestia dwóch, może trzech sekund, kiedy zza jednego z porzuconych samochodów wyłonił się pysk, potem głowa, uszy i reszta ciała psa rasy Doberman. Jednakże to, co z pewnością bardziej przykuło uwagę to… rany. Zwierzę było ewidentnie ranne, płaty skóry zwisały z grzbietu odsłaniając klatkę żeber, brakowało jednego ucha oraz oka. Pies zatrzymał się i spojrzał w waszą stronę, obnażając kły i wydając z siebie ciche warknięcie. Chwilę później zza samochodu wyłonił się kolejny pies. A potem następny, i następny i następny, aż ostatecznie było sześć psów. I żaden z nich nie wyglądał jak typowy Burek, który jest chętny do aportowania.

Termin odpisów: 22.04 godz. 20.00

Statystyki:

Spoiler:
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.04.17 22:37  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Cholera. Było niedobrze. Dotąd siedział cicho i nie odzywał się zbytnio, ale teraz trzeba było jakoś zadziałać. Nie wiedział, co mogliby zrobić, ale widok ciągle wyłaniających się psów był niepokojący i pospieszający do działania. Niemniej jednak nie należało robić nic pochopnego. Nierozwaga i zbytna pochopność była zgubna, zwłaszcza w takich sytuacjach. Antek rozważał wszelkie możliwe opcje, co mogliby zrobić. Niestety żadna z nich nie była zbyt bezpieczna i niosła ze sobą ryzyko niepowodzenia.
Chłopak zacisnął dłoń na niewielkim pudełeczku z petardami, które wziął ze sobą w razie gdyby trzeba było odwrócić zombiakom uwagę od nich. Niestety w tej chwili mógł jedynie pogorszyć tą sytuację i przywabić jeszcze więcej sztywniaków.
Od nigdy nie lubił psów. Zwierzęta te zawsze źle mu się kojarzyły i miał o nich złe zdanie. Nie potrafił docenić ich mądrości, uroku i sprytu. Zamiast tego widział jedynie ogromne cielska, ostre kły i silne łapy. Nie chciał by dobrały się do niego żywe stworzenia, a co dopiero takie w stanie zaawansowanego rozkładu. Szybko i niemal bez wahania założył na dłonie swoje metalowe rękawice, spoglądając dookoła czy nie znajdzie się w pobliżu jakiegoś metalowego cudu, którym mógłby się obronić., uważając tym samym, żeby żaden z psów na niego nie skoczył.

1. Antek stara się przygotować do ewentualnej obrony i szuka czegoś, czym może jeszcze skuteczniej zadawać obrażenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.04.17 17:05  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Janek Wiśniewski

Zanim któraś z bestii zdążyła jednak ruszyć w ich stronę, pierwszy pocisk z procy już leciał w stronę sfory. Dziwny odgłos z wnętrza sklepu wraz z pojawieniem się psów w pierwszej chwili zbił z tropu Wiśniewskiego, w mgnieniu oka dało jednak o sobie znać wyszkolenie i lata doświadczenia w więziennej branży. Pierwszą myślą, która przemknęła przez głowę Janka było:
- Jak to do cholery możliwe!
Przecież psy pojawiły się ledwie kilka metrów od trasy, którą z tak szczególną ostrożnością kilkanaście minut temu przebyli. Jak to się stało, że mimo wzmożonej uwagi nie dostrzegli zasadzki?
Od razu jednak górę wzięło pragmatyczne podejście do życia, które wyznawał Wiśniewski. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, stało się, czas jakoś z tego wybrnąć. A od impulsu do działania u Janka droga krótka. Błogosławiąc w myślach propozycję Maksymiliana na pilnowanie drzwi, która przecież pozwoliła im zamiast potencjalnego utknięcia w pułapce tworzonej przez ściany sklepu mieć jakieś opcje na otwartej przestrzeni, mężczyzna skierował napiętą już procę na nowe zagrożenie i wypuścił pocisk, za cel biorąc sobie pierwszą z bestii, zapewne przywódcę sfory. Celował prosto, między oczy, w nieruchomy cel, co przy jego umiejętnościach strzeleckich powinno być pewnym trafem. Jak to dobrze, że myśliwy z zamiłowania posiadał tą profesjonalną broń, która w niczym nie przypominała dziecięcych zabawek zbudowanych z kawałka patyka i gumki. To cacuszko potrafiło siać śmierć. Dosłownie trzy sekundy zajęło mu wyciągnięcie kolejnego, ołowianego pocisku i wysłanie go w kierunku następnej z bestii. Janek strzelał, celując w łby i modląc się w myślach, aby rozwalenie mózgu było wystarczające do ubicia tych stworów. Jednocześnie miał nadzieję, że Maksymilian zareaguje równie szybko, wspierając jego wysiłki ogniem z własnej procy.

***************
Janek błyskawicznie reaguje na zagrożenie, biorąc na cel sforę i ostrzeliwując ze swojej procy.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.17 18:00  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
.......Anglik nerwowo stukał palcami o biurko, zastanawiając się, w którym momencie wpadli w tak beznadziejną sytuację. Najgorsze było to, że w sumie niewiele mogli zrobić. Nawet gdyby teraz się wydostali, to wejście na pewno było pilnowane, chociażby ze względu na możliwy powrót drugiej grupy. Oni też się buntowali, tak więc automatycznie również mogli stanowić zagrożenie dla lidera. Szkoda, że samozwańczy przywódca nie chciał szerzej spojrzeć na całą tę sytuację, ale na to niewiele Chris mógł poradzić.
- Cóż, Krzysztof - zwrócił się w stronę najbardziej opornej co do dotychczasowego panu osoby. - Wątpię, by do Karola dotarły jakiekolwiek tłumaczenia. Pewnie będzie chciał się posunąć do wszystkiego, by nas stąd po cichu usunąć. Zażądajmy naszych plecaków, zapasu żywności, może nawet wyegzekwujemy broń. Dołączmy do tamtej grupy, może ludzie w Biedronce będą bardziej skłonni do współpracy. Jak nie, to z tamtymi i tak mamy większą szansę na przeżycie i dostanie się na teren radiostacji. Nawet gdyby udało nam się wyjść przez ten szyb, chociaż jest dość wąski, nie wiadomo, czy nasza sytuacja nie stałaby się gorsza. O ile nie nastąpiłoby zaklinowanie się
Zamilkł na moment, próbując rozważyć wszystkie możliwe opcje.
- Nic lepszego nie wpada mi do głowy. Choćbyśmy mieli zostać tutaj siłą, Karol nie odpuści nam. Ma swój "wielki plan" - pokręcił z niedowierzaniem łbem. - Negocjujmy warunki naszego opuszczenia tego sklepu. Jeśli zgodzimy się zrobić to po cichu, to nie wyrzuci nas na zbity pysk bez niczego. Chyba że wolisz spróbować zobaczyć, dokąd prowadzi szyb, ale według mnie to zbyt duże ryzyko niepowodzenia.
Tak naprawdę nie potrafił dodać nic więcej. Dla zasady rozpoczął próbę przetrząśnięcia wszystkich zakamarków w poszukiwaniu czegoś przydatnego, ale czarno to widział. Może znajdzie mapę okolicy, bo niestety sam słabo znał Kraków. Chciał się dowiedzieć, jak mogliby się dostać do jakiejś stacji wojskowej, najlepiej bocznymi drogami. Miał złe przeczucie co do poruszania się po dużych miastach.

X Chris dalej twierdzi, że najlepiej będzie wynegocjować odzyskanie plecaków, nieco żywności, może nawet broń i opuścić bez dodatkowych słów sklep i dołączyć do drugiej grupy.
X Zaczyna jeszcze dodatkowo szukać po zakamarkach czegoś przydatnego, ale bez większych nadziei.
                                         
Skoczek
Pudel     Opętany
Skoczek
Pudel     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Christopher Alexander Black (godność przybrana z powodu amnezji!)


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.17 19:33  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Krzysztof Lisowski

Wolno opuścił rękę trzymającą klapkę od wejścia do wentylacji. Popatrzył wpierw na otwór, potem na Chrisa, aż westchnął cicho. Anglik miał rację. Maturzysta nie mógł zaprzeczyć ani nawet pomyśleć o żadnym kontrargumencie co do jego słów. Opanowanie oraz zimna krew Chrisa sprawiły, że młodzieniec zaczął mu w pewien sposób ufać. Krzyśkowi trzeba było osoby, której mógłby zawierzyć i jakiej rozkazy by wypełniał. Czy sugestie, zależnie od charakteru persony stojącej nad nim. Najwyraźniej w ich niewielkim towarzystwie Anglik stał się niepisanym generałem czy innym sierżantem dla młodego Lisowskiego.
Odłożył w końcu klapkę, zamykając przy tym szyb wentylacyjny.
- Tak... Tak, racja. Nie ma sensu nawet próbować. - Przyznał cicho i rozruszał nieco spięte mięśnie, spoglądając po pomieszczeniu i zawieszając wzrok na krótkofalówce. Podszedł do biurka i wziął ową w ręce, po chwili wyciągając dłoń z komunikatorem w stronę Anglika.
- Negocjuj zatem. Wydajesz się w tym dobry. - Stwierdził i nawet lekko się uśmiechnął. Nie miał pod tym względem za wiele do dodania. Gdyby Chris spytał o miasto czy bazy armii, pewnie Krzysiek by mu pomógł. W końcu pochodzi stąd, a jego brat jest wojskowym. Niemniej w myślach czytać nie umie.
Zaczął kręcić się bez celu po pomieszczeniu, podobnie jak towarzysz, szukając czegoś. Skrytki w ścianie, zejścia do piwnicy, drugiego dna w szufladzie, magicznego pyłku pod doniczką... Chociaż i tak wątpił, aby cokolwiek zyskał. Pieniądze? Nieprzydatne. Pistolet? Hah, byłoby wspaniale. Ale zapewne Karol wszytko zabrał.
W tym momencie nawet magicznym pyłkiem by nie pogardził.

------------
- Krzysiek zawierza Chrisowi i zgadza się na plan.
- Ma nadzieję, że Anglik będzie rozmawiał z Karolem.
- Ostatnie chwile spędza na desperackim przeszukiwaniu pokoju.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.04.17 21:05  •  A Zombie zombie Zombie. - Page 6 Empty Re: A Zombie zombie Zombie.
Auryon Piapiac
Cholera... yea.


Wnętrze Biedronki o zrujnowanych, wyważonych jakby drzwiach było równie puste, co i ciche, napawając ludzkie, poszarpane nagłą, brutalną Apokalipsą serca kąsającym nerwy strachem, wywołującą gęsią skórkę niepewnością oraz zalegającym na dnie żołądka, paranoidalnym przeczuciem o tym, iż coś jest zdecydowanie nie tak. Emocje te spotęgowane jeszcze bardziej, silniej zostały wtedy, kiedy przez zalane flautą pomieszczenie przetoczył się niespodziewany, stawiający włoski na karku dźwięk o bliżej nieokreślonym źródle. Ogólnej sytuacji nie pomagał również ani odrobinę duszący, drapiący w tył gardeł swąd zgnilizny nasilający się z każdym, pojedynczym krokiem stawianym ku owianym ciemnościami czeluściom sklepu - mogło to być zepsute, przeterminowane mięso zalegające w pozbawionych zasilania lodówkach, lecz równie dobrze mogło to być coś o wiele, wiele gorszego, groźniejszego oraz niebezpieczniejszego. Dlatego też Aur, miast zagłębiać się w tajemnicze i potencjalnie zgubne dla ekspedycji zwiadowczej odmęty Biedronki, ustawiła się na lewo od głównego, rozwalonego wejścia i kopnęła w stronę pierwszego regału jakiś nieforemny, zwykły odłamek.

Efekt tego działania nie był taki, na jaki liczyła i jakiego się spodziewała, rozbrzmiewając naokoło nich zbyt głośnym, powtarzającym się głuchym echem stukotem toczącego się, obijającego o zasyfioną podłogę kamyczka. A potem w zakątku tym zdewastowanym i pozbawionym jakichkolwiek przydatnych, możliwych do wykorzystania rzeczy zapanowało piszczące w uszach, podkreślające przyspieszone rytmy wybijane przez niespokojne serca milczenie. Złotowłosa niewiasta spięła się w odpowiedzi na tę martwą, wzbudzającą zalążki paniki ciszę, unosząc odrobinę wyżej dzierżoną w delikatnie, niemal niezauważalnie drżących dłoniach łopatę. Spokój ten pozorny i nafaszerowany palącym napięciem - niczym ten, który jawi się wzdłuż horyzontu tuż przed gwałtowną, przynoszącą ze sobą zniszczenie oraz Chaos burzą - zakończony został przez niezdrowo - mało powiedziane - wyglądające dobermany, które to wyłoniły się zza porzuconych samochodów przywodząc na myśl posłańców samej, bezlitosnej - neutralnej, niewzruszonej - Śmierci. Wiszące płaty skóry oraz wykrzywione we wściekłych grymasach paszcze nie napawały optymizmem czy jakąkolwiek pozytywną emocją - wręcz przeciwnie.

Aur odetchnęła szybko, krótko, starając się jak najlepiej oraz najprędzej ukoić nadszarpnięte, rozszalałe nerwy - widok kreatur nie był przyjemny w najmniejszym stopniu, a przyprawiający o mdłości, żal oraz liżące ściśnięta krtań przerażenie - ażeby to dołączyć do pozostałych na zewnątrz i wesprzeć ich swoją nietypową bronią o rozłożonej aktualnie rękojeści. Nim przekroczyła próg zerknęła jeszcze przelotnie za siebie, wypatrując ewentualnego, dodatkowego zagrożenia mogącego wypaść na nich ze środka sklepu - ten dźwięk nie był ich wymysłem czy zbiorową halucynacją, więc istniała ogromna szansa, że coś tam w czarnych mrokach czaiło się, aby zaatakować ich w najmniej korzystnym dla nich momencie. Mając to na uwadze i posiadając zmysły niemalże boleśnie przez adrenalinę wyostrzone, Aur ustawiła się zgrabnym manewrem przed - jednocześnie tak, ażeby nie zasłaniać mu widoku i nie pogarszać celności - strzelającym z kuszy w psy Jankiem, i ewentualnie Maksymilianem, w celu zapewnienia mu osłony przed tymi osobnikami, które zdolne były przebić się przez jego ostrzał. Zamierzała uderzać je prostymi, niewymagającymi dużego zamachnięcia, acz przy tym mocnymi ciosami, celując głównie w ich nieprzyjazne, paskudne japy. Jeżeli któryś doberman skoczy w jej stronę z rozwartymi, gotowymi do wgryzienia się w nią szczękami, złotowłosa wystawi oręż tak, aby zwierzę zacisnęło niewątpliwie ostre, zakrzywione zębiska na środku rękojeści i następnie gwałtownie przekręci ją, odrzucając od siebie napastnika - jeśli będzie jej dane, to nawet zasadzi mu dodatkowego, gratisowego kopa w pysk swoim ciężkim, wojskowym obuwiem.



Czynności:
1. Aur otrząsa się ze strachu i lekkiego szoku;
2. Ustawia się przed Jankiem, i ewentualnie Maksymilianem, tak, aby nie zasłaniać mu/im widoku;
3. Osłania go/ich przed tymi psami, którym uda się przedrzeć przez ostrzał;
4. Celuje głównie w głowy ostrym kantem łopaty i wykonuje proste, nieskomplikowane, lecz silne ciosy;
5. "Jeżeli któryś doberman skoczy w jej stronę z rozwartymi, gotowymi do wgryzienia się w nią szczękami, złotowłosa wystawi oręż tak, aby zwierzę zacisnęło niewątpliwie ostre, zakrzywione zębiska na środku rękojeści i następnie gwałtownie przekręci ją, odrzucając od siebie napastnika - jeśli będzie jej dane, to nawet zasadzi mu dodatkowego, gratisowego kopa w pysk swoim ciężkim, wojskowym obuwiem."
Ekwipunek:
Łopata z rozłożoną rękojeścią - obecnie w użyciu;
Filtr do wody;
Recon Survival Tool;
3 batoniki energetyczne |3x350 kcal|;
Koc termiczny;
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 6 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach