Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Kliknęła językiem. Musiał odpowiedzieć i musiał być tak okropnie szczerzy. Pewnie i tak nie dałaby się zabić, nawet wtedy nie należała do słabeuszy, chociaż jej stan psychiczny pozostawiał wiele do życzenia. Być może to właśnie dzięki obecności Seishina i Blighta dała radę sprawę zakończyć bez pokazu siły, ale gdyby przyszło jej wtedy walczyć, najpewniej pierwszą ofiarą byłby były s.spec, nawet nie Ciro. Po prostu musiałaby wyładować swój gniew, tak samo, jak chciał tego dokonać łowca. Mówiąc już o Blighcie, jego też nie było od jakiegoś czasu widać, sama nanosiła czerwony wykrzyknij na jego kartę, z tak samo nautralną twarzą, jak w przypadku każdego innego łowcy. Możliwe, że też już nie żył.
- To byłoby zbyt łatwe, gdybyś ty dowodził. Pewnie wiedzą, że prawdziwy lider nie paraduje po mieście w tak oczywisty sposób. - Odpowiedziała odnośnie kolejnej jego wypowiedzi, pierwszą, zgodnie ze wcześniejszym postanowieniem ignorując, chociaż oczywiście zapamiętała, że chciał ją wtedy zabić. Nie on pierwszy i nie jedyny, już dawno przestała liczyć osoby, które życzyły jej śmierci.
Polityka jej działań w jakimś stopniu przypominała to, co robił w tej chwili dyktator, ale chowanie się w bezpiecznej jamie psuło ją od środka. Działała dyskretniej, jej ruchy nie miały ogromnego wydźwięku, ale systematycznie wierciła kolejne dziury w fundamencie rządu, czekając, aż pewnego dnia mocne tupnięcie w dach zawali konstrukcję, a ona stanie na szczycie gruzowiska śmiejąc się do rozpuku.
Gdyby jednak łowcy osiągnęli swój cel, nie byłoby dla niej miejsca w M-3, po raz kolejny, nie wyszłaby zwycięsko z takiego rozwiązania, byli inni, gotowi objąć władze w demokratycznej ostoi ludności na wyspach japońskich. Ona była tylko narzędziem, brudziła sobie ręce dla dobra i idei. Czasami nawet miała myśli, że wcale nie chce kończyć tej wojny, żywiła się nią, żyła nią, istniała dzięki niej. Dlaczego miałaby sama sobie skracać życie?
A jednak, powoli popełniała samobójstwo, cicho, samotnie.
Mógł na nią patrzeć najgroźniejszym, najbardziej przeszywającym spojrzeniem, lecz kiedy odwróciła się do niego plecami, na nic się to nie zdawało. Długo znosiła jego spojrzenie, ale ostry wzrok spływał po niej jak woda po kaczce, nie wiedziała nawet, że próbował coś osiągnąć tym wpatrywaniem się, ot oczy w kolorze światełek choinkowych. Może to złe, że tak łatwo ignorowała zagrożenie, które dla niej stanowił, nie mogła go lekceważyć. Niewiele to miało wspólnego z zaufaniem, bo najzwyczajniej nie uważała go w tym momencie za niebezpieczeństwo. Sam musiał się domyśleć, że nie wpadła na niego przypadkiem, że telefon którego używa musi ją z kimś łączyć. Od zawsze wiadome było, że Kami nie używa komunikatorów osobiście, zazwyczaj po prostu towarzyszył jej ktoś, kto nosił ze sobą dostępne urządzenie. Vettori dostąpił jednak tego zaszczyty.
Ciro musiał wiedzieć, że chociaż on i zastępca teoretycznie byli najbliżej stołka przywódcy, istniała jeszcze nieopisana nigdzie grupa, która służyła Yuu niczym psy. Nie byli to ludzie, którzy pomagali każdemu przywódcy, a dokładnie wybrana dziesiątka, która pomagała tylko i wyłącznie jednej osobie. Tym razem była to jednooka, a wspierający ją łowcy byli równie wierni, co tajemniczy. Nie było mowy, by zadziałali przeciw kobiecie, wykonywali zadania dużo bardziej skomplikowane i podważające jej dobre intencje niżeli ktokolwiek inny z organizacji. Widzieli i wiedzieli takie rzeczy, które zakwestionowały by już dawno prawdomówność czarnowłosej. Oczywiste więc, że nawet Eltyar nie wiedział o nich prawie nic.
- Liczę na Ciebie w tym względzie. - odpowiedziała, teoretycznie udzielając mu pozwolenia na działania, których sam zobowiązał się podjąć. I zrobiłby to najwyraźniej, nawet gdyby kategorycznie kazałaby mu zaprzestać. Bynajmniej nie chodziło o to, że traciła kontrolę, w końcu to było jedno z jego zadań, dostać więc zezwolenie na coś, co i tak powinien wykonywać. Przypomniała mu się jednak, o swojej obecności i o tym, że to ona ma władzę.
- To nie kara, a ucieczka od odpowiedzialności, charakteryzuje ludzi słabych. - powiedziała, chociaż teraz to ona czuła, że nie powinna kontynuować w poruszony przez niego temat przyjmowania na siebie winy. Niewątpliwie musiał byś zły czy smutny, ale te podstawowe, najbardziej pierwotne uczucia nie mogły nim kierować w nieskończoność, musiał w końcu któregoś dnia wyrwać się od swoich demonów, które szeptały mu do ucha, że nie mógł nikogo obronić.
W tym względzie także byli niezmiernie do siebie pogodni. Chociaż tego nie musiał już wiedzieć. Na sumieniu miała wiele istnień, ale tych, których nie potrafiła utrzymać przy życiu brakowało jej najmocniej. Może gdyby taka sytuacja przytrafiła jej się teraz, nie umiałaby odzyskać kontroli nad swoim umysłem, los sprawił jednak, że wydarzenia miały miejsce dziesiątki lat wstecz, a ona... zwyczajnie nie miała już nikogo, kogo strata mogłaby nią w taki sposób wstrząsnąć. Czasami przywódca musiał mieć mniej, by mieć więcej.
Uśmiechnęła się pod nosem, na tą głupią myśl. Na szczęście jednak dotarli przed drzwi ukrytej sal opuszczonego magazynu i tylko płaska powierzchnia przejścia mogła dostrzec ten specyficzny wyraz jej twarzy.
Bez przeciągania szarpnęła za klamkę i weszła do środka. Wszystko było już gotowe, Vetto zrobił wszystko o co go proszono, wielu rzeczy domyślając się samemu. Przerażało ją momentami, jak dobrze znał jej sposób myślenia. Wszystko zostało dokładnie odtworzone, tak jak w jej myślach. Była ona, Ciro i obszerna, ale pusta sala. Betonowe ściany o chropowatej powierzchni, kilka jarzeniówek mrugało bez konkretnego rytmu nad ich głowami. Na podłodze było pełno przesiąkniętego krwią piasku, którego nie posprzątano jeszcze po ostatnim razie. Na środku stało samotne krzesło, a na nim siedział mężczyzna.
- Odsuń się. - rzuciła.
Miał związane z tyłu ręce, nogi przywiązane do wypustek w podłodze, zakneblowane usta, masę siniaków i całkiem świeżych ran, które jednak zdołały się juz zasklepić i nie krwawiły. Patrzył tępo na ziemię, rzadko kiedy mrugał, oddychał spokojnie, automatycznie. Nie docierało, kiedy się do niego mówiło, nie reagował na bodźce. Ściągnięto z niego cześć ubrania, dlatego poraniona klatka piersiowa była doskonale widoczna, ale spodnie od munduru S.Spec pozostały na swoim miejscu.
Pod nogami, prawie niewidoczna, w cieniu mężczyzny skulona siedziała dziewczynka, miała może jedenaście czy dwanaście lat. Oswobodzona, nie odchodziła jednak na krok od swojego opiekuna. Brudna, z siniakiem na twarzy i potarganymi włosami. Małe paluszki zaciskała na ramieniu ojca.
- Odsuń się, powiedziałam! - ryknęła Kami, nienaturalnie, głośno i bez możliwości sprzeciwu.
Pierwszy raz od długiego czasu podniosła głos, ale dało się poznać, że nie robiła tego aż tak rzadko, jak mogłoby się wydawać. Nie zawahała się nawet przez moment, krocząc w prostej linii do krzesła i przywiązanego, spoglądając morderczo na dziecko. Krzyk jednak wystarczył by bez podnoszenia wzroku z ziemi dziewczynka pomimo odrętwiałego ze strachu ciała zerwała się do pionu i schowała za plecami pojmanego.
- Jeżeli tak bardzo trzeba Ci krwi, możesz zająć się nim. - powiedziała do Ciro, spoglądając na niego przez ramię. Odzyskała swój spokojny, obojętny ton. Ruchem głowy wskazała na jeńca, jakby mogło jej chodzić o kogokolwiek innego. Pozostawiła więc szpiegmistrza w obliczu takiej sytuacji, nie mówiąc mu nic więcej.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nic nie jest w ich życiu za łatwe. To, że od wielu lat ukrywają się w ściekach niczym szczury było idealnym przykładem. Niestety te zwierzaki naprawdę potrafiły porządnie ugryźć i zniszczyć od środka niczym jakiś syf. Byli jak szarańcza, która potrafiła uderzyć w idealnym momencie zbierając za sobą mordercze żniwo. A czy jest coś groźniejszego od przeciwnika, który jest nieuchwytny? Tylko taki, który jest wszędzie i za każdym razem potrafi przeżyć nawet najbardziej niebezpieczną sytuację. A gdyby ich połączyć w jedno? Powstają Łowcy, którzy potrafią być w każdym miejscu w mieście wykonując misje sabotażowe. Władza obawia się ich najbardziej bo są prawie jedynymi ludźmi, którzy nie tolerują aktualnego sposobu życia w M-3. Walczą o swoje nawet jeżeli mają poświęcić całe swoje życie. Ich idee są dla nich najważniejsze. Znajdą się również takie pojedyncze jednostki jak Ciro, które bardziej zwracają uwagę na swoje indywidualne cele, ale jest ich na tyle mało, że nie warto zwracać na nich uwagę. Wcześniej nie chciał zwracać na siebie tak uwagi, ale teraz ? Ludzie w mieście i tak go znają, ale dzięki temu mogą bardziej skupić się tylko na nim jeżeli gdziekolwiek się pojawi. Wiedza, że jest wysoko w hierarchii Łowców i dlatego to właśnie rebelianci mają przewagę.
- Nie byłbym tego taki pewien. Problem w tym jak oni nas widzą. Mogliśmy ich oszukać i specjalnie wysłać przywódcę na tyle misji by zbić ich z tropu. To wszystko kwestia strategii. Nie znam wszystkich dowódców wojska. Ale będą rozważać każdą możliwość. - To była jego opinia jako dawnego stratega. Co prawda nikt o tym nie wiedział, ale Nyan często pytała go o różne porady. Wojna polega na wprowadzaniu w błąd no nie? Jeżeli będą mieli chociaż trochę mózgu to będą się nad tym myśleć poważniej. Każda sytuacja jest możliwa. Z większym bądź mniejszym prawdopodobieństwem. Jeżeli nie możesz, udawaj że jest na odwrót. I tak dalej i tak dalej. Jeżeli chodzi o pomaganie Yuu to nigdy go nie pytała o takie porady, więc się nie udzielał. Miał wgląd w wiele dokumentów z planami budynków czy innych pierdół. Ale nie zajmował się planowaniem. To już nie była jego broszka, ale jeżeli będzie musiał to może na nowo zająć się zarządzaniem misjami. Problem jest taki, że Yuu i on mieli zupełnie inne spojrzenie na wykonywanie ich małych procederów. On lubi ryzyko i działa bardzo agresywnie, a ona lubi misje, które muszą być od początku do końca zaplanowanie w taki sposób by wszystko wyszło idealnie. Oba sposoby są dobre na swój sposób i nie ma co się kłócić. Zawsze znajdzie się jakiś złoty środek, który idealnie będzie pasować wszystkim.
Tym razem ona pozwoliła mu działać. Będzie miał czyste sumienie, że ludzie nie będą podważać jego autorytetu. Praktycznie nikt nie wiedział kim jest w organizacji, ale... Jego postawa i charakter jaki reprezentował sprawiał, że często ludzie mu się podporządkowywali. W innych przypadkach od razu był gnębiony bądź prowokowany do bitki. Ale można im się za to dziwić? Dla niektórych dalej był indywidualistą. Siedział obok zastępcy i przywódcy podczas obrad, ale większość uważała, że to przez jego siłę. Niewielu znało prawdę i niech tak zostanie. Tak czuje się bezpieczniej i może na spokojnie wykonywać swoją robotę. Kiwnął tylko głową potwierdzając, że zajmie się tylko jak czas pozwoli. Chwilowo bardziej powinien martwić się o swoją psychikę. Uspokoił się co prawda trochę, ale dalej był rozbity na milion części. Zanim dojdzie do siebie trochę minie, ale nie będzie miał czasu na użalanie się nad sobą. Planowanie zemsty i szukanie słabych punktów wojska. Musiał się im odwdzięczyć inaczej oszalenie całkowicie. Wystarczy jeden krok i wtedy jego ciało stanie się tylko narzędziem. Zabije wszystko na drodze. Kogokolwiek by nie zobaczył stałby się jego pokarmem.
Kolejne słowa uderzyły w niego jeszcze mocniej. Zrobiło mu się ciepło ze złości, ale wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze. To była tylko jej opinia. Musiał wziąć to pod uwagę. On zawsze najbardziej cenił swój instynkt. Zwierzęce zmysł, który kazał mu działać tak jak mu podpowiadają prymitywne odczucia. Starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. Zapomniałaś o tym Kami? Zbyt wiele razy jego instynkt mu uratował tyłek. Dzięki temu był niebezpieczny i silny.
- Może. - Odparł tylko i szedł dalej nie zwracając już na nic uwagi. Nie mógł brać tego do siebie. Co chwile to sobie powtarzał by nie stracić kontroli. Dalej palił fajkę i dalej się już nie odzywał. Doszli do magazynu, a w środku na początku nie widział nic. Nie zwracał na nic uwagi, aż do momentu kiedy dostrzegł ledwo żywego tak naprawdę mężczyznę. Nie pytał o nic. To były jej sprawy, a on w nie nie ingerował. Jej słowa sprawiły, że zerknął na nią i nie był pewny czy nie kieruje ich do nich. Dostrzegł małą kulkę, która na początku nie reagowała na żadne polecenia. Dopiero podniesiony ton sprawił, że mała dziewczynka uciekła za mężczyznę. Żądza mordu Yuu na niego nie działała, ale dla osoby trzeciej jak najbardziej. Na szczęście do siebie byli już przyzwyczajeni. Żadne nie zastraszy drugiego nawet jeżeli bardzo by chcieli. Oddaje mu swojego więźnia? Miał się rozerwać? Teraz w taki sposób będziesz starała się go udobruchać? No Kami. Całkiem nieźle. Na jego twarzy pojawił się niezbyt przyjemny uśmiech. Mała dziewczynka trochę go rozpraszała to musiał przyznać. Czuł się tak jakby stała tutaj jego córka, która będzie patrzeć mu na ręce. Ale czy to go powstrzyma? Nie. Miał świadomość, że jego córki już nie ma. Minął przywódczynię i stanął bezpośrednio przed więźniem. Z góry obserwował to dziewczynkę to tamtego gościa. Kucnął przy nim i westchnął ciężko. Wiedział, że już odpłynął i się poddał. Tak nie powinno być, ale skoro był na tyle słaby. Tak jak on jeszcze jeszcze jakieś dwadzieścia minut temu. Zaciągnął się papierosem i zgasił go na jego klatce piersiowej.
- Nie wiedziałem, że porywamy też dzieci Kami. - Powiedział to bardzo spokojnie, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Jeszcze tego nie widział. Mogła być użyta jako karta przetargowa, ale co za różnica. On już zbyt wiele nie powie. Nawet jeżeli poczuje jakikolwiek ból to pewnie nawet na niego nie zareaguje. Eltyar uznał więźnia za trupa. - To już wrak człowieka ... Nawet nie. To już tylko oddychające zwłoki. Całkowicie złamany psychicznie i fizycznie. - Normalny głos. Nie to, że nie chciał się na nim znęcać. Nawet ta smarkula by mu w tym nie przeszkodziła. Złapał więźnia za podbródek i podniósł jego głowę tak by wyrównali spojrzenia. - Dobra robota. Dawno nie widziałem takiego okazu. - Uśmiechnął się lekko i zdjął w końcu kaptur. Podniósł się powoli, a potem zaczął strzykać sobie palcami. Musiał się chociaż trochę rozgrzać. Pierwsze uderzenie w twarz mężczyzny było lekkie. Cholera nie był w formie. Kolejne uderzenie znacznie mocniejsze. Idealnie trafił w nos by zaczęła z niego płynąć krew. Od razu poczuł się lepiej. Może to brzmi głupio, ale jego sadyzm potrafił całkowicie zamroczyć mu umysł i poprawić humor. To nie sprawi, że zapomni o córce, ale ! No właśnie, ale. Ma pierwszą osobę, która za to zapłaci. Ciosy sypały się, ale w końcu przestał. Znudziło mu się. Jego ręce drżały, ale nie z powodu poczucia winy, że jego córka musiała to oglądać. Ta ekscytacja. Już dawno jej nie czuł. To było najlepsze uczucie. Dłonie były trochę ubrudzone krwią, ale on kulturalnie wytarł się swój płaszcz.
- Już mogę się go pozbyć? - Zapytał przywódczyni wyraźnie znudzonym tonem. Złapał za rękojeść miecza i powoli wysuwał go z pochwy. Oczywiście weźmie pod uwagę co ma do powiedzenia. To od niej będzie zależało czy pozbawi go życia czy nie. Dziewczynka stała się dla niego praktycznie niewidoczna. Nie miała żadnego znaczenia w tym co chciał zrobić.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Chociaż znali się od pewnego czasu, przy każdej rozmowie jej wiedza o szpiegmistrzu powiększała się. Nie było mowy o tym, by znała kogoś bezwzględnie, kiedy własnej osoby momentami była niepewna. Dopóki jakaś sytuacja nie będzie miała miejsca, gdybania co by wtenczas zrobiła nie miały sensu większego od zapychania sobie głowy myślami. Tak samo nie siedzieli w umyśle S.SPECU, każdy ich żołnierz był człowiekiem, mógł wykonywać rozkazy, ale w najważniejszym momencie mógłby postąpić zgodnie ze swoim sumieniem. Być może wcale nie byli tak dobrze chronieni przez niewiedzę przeciwników, jak im się teraz wydawało, może po prostu czekali na okazję, która na pewno dostarczy im sukcesu. A władza potrzebowała teraz jakiegoś zwycięstwa, triumfu, który mogłaby fikcyjnie wznieść na piedestały, a łowców przymknąć, chociaż na chwilę.
- W żadnym wypadku jednak nie chcę, by ktokolwiek ginął z własnej głupoty. - skwitowała krótko.
Wtajemniczony, czy jej zastępca, każdy łowca powinien przede wszystkim mieć w głowie dwie rzeczy: nie dać się złapać i nie zginać. Być może czasami te dwa cele wykluczały się, lecz w tym momencie decyzja należała do tej osoby, poświecić siebie, albo grupę. I chociaż Yuu nie chciała, by ta myśl przyszła jej tak płynnie, w duchu stwierdziła bez wahania: poświecić siebie.
System pędził do przodu, oddanie czegoś w zamian za osiągnięcie celów było jedyną poprawną wymianą, nikt nie powinien liczyć na łut szczęścia, na tak dużą skalę nic się przypadkowego się nie zdarzało. było ich tysiące, musieli współgrać niczym jeden organizm, a dopiero wtedy chociaż części przyjdzie na własne oczy zobaczyć efekt starań.
Co raz częściej dopadały ją tego typu myśli, odrobinę nostalgiczne, prawie jakby już się zatrzymała. Pytała samej siebie: dlaczego? ale odpowiedź nie chciała nadejść. Była tak samo krucha i nieprzewidywalna jak szczere pragnienia duszy, a pragnęła władzy. Spojrzała na swoje dłonie, które zamykały się i otwierały, w tym właśnie ciele i tej postaci powinna ją dzierżyć, a droga do tego była bardzo prosta, obalić siłą obecną władzę.
- Może. - Powtórzyła za nim drwiącym tonem.
Na pewno wiedział, że miała rację, ale nie chciał tego przed samym sobą przyznać. Być może kto inny próbowałby go pocieszyć, ale nie było w jej stylu głaskać swoich podwładnych po główce za każdym razem, gdy dostaną w kość. Nie, ona chciała mieć wiernych i silnych ludzi, nie mogła osiągnąć tego inaczej, jak próbując ich złamać, zapędzić w kąt i naciągać granicę. Nie bała wskoczyć się do klatki lwów, bo tylko taki treser będzie miał u zwierząt szacunek, który bez użycia bata pokaże im, gdzie ich miejsce.
Spojrzała dyskretnie na boki. Myślała, że tu będzie, ale pokój był opuszczony, poza nimi nie było tu nikogo więcej. Być może i tak ich obserwował, w końcu kochał to robić, widzieć wszystko, wiedzieć wszystko, a przy tym nie mówić jednego zbędnego słowa. Nie wtrącał się, ale w zakątkach własnego umysłu oceniał, trzymał opinię dla siebie, niezauważalnie pociągał sznurki. Ciekawe co sądził na temat ich kolejnego ruchu. Ostatecznie jednak nie mógł sprzeciwić się kobiecie, być może właśnie dlatego nie pojawił się w ogóle.
- Dlaczego dzieci są specjalne? - Zadała pytanie, przyglądając się Ciro z odległości jaka ich dzieliła.
Nie wykonywała wielu ruchów, skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zajęła się bardziej rozmową. Nie było tu nawet na czym usiąść, ale wcale jej to nie przeszkadzało, sala miała właśnie takie emocje wywoływać, pustki, braku, ostateczności, beznadziejności. Dla więźniów nie ma już nadziei, dla katów pretekstów do zwlekania.
W odpowiedzi na ciosy Ciro odezwał się głos, ale nie przywódczyni czy katowanego mężczyzny, a dziecka, dziewczynki. Jęknęła coś niezrozumiałego i zalała się łzami szarpiąc ojca za rękę. Nie reagował, ale jej to wcale nie przeszkadzało, nie zaprzestała próbowania. Nie bała się tego, że łowca mógłby i jej zrobić krzywdę, widziała w nim zagrożenie, ale mniej ważne od desperacji z jaką starała się coś zrobić, coś, cokolwiek. Krzyczała, płakała. Tylko jej głos słyszalny był w całym magazynie, gdy żadne z łowców nie zabierało głosu.
Sama Kami była niewzruszona, nie zareagowała nawet na większość wypowiedzi mężczyzny, obserwowała go badawczo. Najwyraźniej odzyskał animusz, ale zdrowego rozsądku nadal niestety nie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Był kim był. Nie mógł się już zmienić. Dla niego było już zdecydowanie za późno. Kto mógłby sprawić, że zapomniałby o swoich zwierzęcych instynktach? Nie znał żadnej takiej osoby. Liczyło się przetrwanie. Przez chwilę nawet zapomniał o swojej powinności jako Łowca. Gdyby wyczuł zagrożenie od razu zacząłby się bronić. Zabić albo zostać zabitym. To było coś co utrwalono mu w głowie. To była jego odpowiedź na wszystkie przeciwieństwa tego świata, które miały czelność stawać mu na drodze. Za każdym razem przekraczał granice własnego ciała gdy dochodziło do takiego momentu. Teraz nie jest inaczej. Musi tylko przekroczyć barierę własnego umysłu. Przeanalizować wszystko na spokojnie, ale chwilowo nie było takiej możliwości. To wszystko zdarzyło się za szybko. To co chciał zbudować nie miało sensu. Chciał wygrać z władzą by jego córka czuła się lepiej. By on mógł czuć się lepiej. Ale jeżeli wygra ... to czy nie straci sensu własnego życia? Zawsze walczył. Od samego początku. Jeżeli w końcu udałoby im osiągnąć swój cel to czy jego świat nie stałby się pusty? Jego idea samodoskonalenia straciłaby sens. Tego nie wziął pod uwagę, ale teraz zaczynał poważnie się nad tym rozwodzić. Może prawda jest taka, że nie powinni wygrywać wojny. Jest w ich szeregach wiele ludzi, którzy tylko żyją ze względu na ich cel. Nie liczy się nic innego.
Głos Yuu dotarł do jego uszu i wytrącił go z zamyślenia. Przyglądał się jej, a jego szkarłatne oko analizowało.
- Rozumiem. - Podsumował wszystko co powiedziała. Miała poniekąd rację, ale bez ryzyka nie ma zwycięstw. Czasami te najbardziej szalone pomysły są najlepsze. Mogliby zaskoczyć władzę czym irracjonalnym. Zdobyć wyżyny. Ale to nie jest miejsce i czas na takie pogadanki. To czeka ich później. Ale miała całkowitą akcję w swoich czynach. Nie traktowała go ulgowo. Może mu współczuła, ale nie okazywała tego. To właśnie znaczy być przywódcą dla swoich ludzi. Musiałą zachować zimną krew i ustawić go z powrotem do pionu. Jest oporny, ale musi się zatrzymać. Jeżeli zajdzie taka potrzeba to nawet cofnąć by potem z wyskoczyć do przodu. Całe to wydarzenie, które się stało miało za zadanie umocnić go duchowo. Strata córki. Stara poprzedniej przywódczyni. To była jego wina. W życiu trzeba podjąć trudne wybory. Zamiast Nyan wybrał Chisanę. Rzucił się jej na pomoc i razem uciekli z jednej z największych bitew pomiędzy Łowcami i wojskiem. Następnie zamiast Chisany wybrał Łowców. Za bardzo poświęcił im uwagę nie zwracając na dobro córki. Czuł się jak śmieć, którym i tak był. Miał swoje własne powody uważać się za gówno. Wziął głęboki wdech i zaczął oczyszczać umysł. W jego głowie jawiły się dalej obrazy córki. Nie zapomni o niej tak łatwo ani o swojej stracie. Bolało jak cholera. Ale wytrzyma to wszystko. Musi się zemścić. Nie w taki sposób w jaki planował. Czy jego córka chciała by umarł? Znał odpowiedź na to pytanie, ale kurwa nie potrafił. Ogień winy palił go od środka. Zaciskał zęby mocno, ale brał mimo to co jakiś czas głębsze wdechy.
Kolejne pytanie go zaskoczyło. Co to miało do tego wszystkiego? Nie odzywał się chwilę. Musiał przeanalizować jej słowa. Co dokładnie miała na myśli? Nie był do końca pewien. Musiał powiedzieć po prostu co myśli na ten temat i oczekiwać rezultatów. Westchnął cicho i spojrzał w jej stronę.
- Specjalne? Ciężko powiedzieć. Zależy pod jakim względem. Są idealnymi uczniami. Potrafią rozczulić. Potrafią zmienić ludzi na lepsze. Coś w nich jest, ale co dokładnie? Może to dlatego, że są aż głupio naiwne? Nie ma idealnej odpowiedzi na to pytanie. Każdy będzie miał swoje zdanie, a ja mogę Ci tylko przekazać co ja myślę na ten temat. - Odparł spokojnie i oczekiwał jej odpowiedzi. Będzie miała coś dobrego? Sam był ciekawy co powie. Może miała jakąś gotową anegdotkę, która miała swoje drugie dno. Coś ciekawego co będzie mogło dać mu do myślenia. Oczywiście, że to nastąpi prawda? Ona jest z takich osób. Trochę ją poznał.
Dziecko przerwało mu wyciąganie ostrza. Widział to przerażenie, ale też determinację. Miała jaja, że zrobiła coś przed ich oprawcą. Wiedziała, że jest zagrożeniem. Próbowała i walczyła o życie rodzica. Godne podziwu, ale on nie był miłym człowiekiem. Zabicie ich oboje byłoby dla niego prościzną. Jego ręka drżała dalej, ale teraz nie czuł już ekscytacji. To było coś zupełnie innego. Coś co nie pozwalało mu dalej wyciągnąć ostrza i ich zabić. Sumienie? Nie. To nie to. Widział w nich coś znajomego.
- Więc o to Ci chodziło. - Powiedział pod nosem mówiąc bardziej do siebie niż do Yuu. Rozumiał sens tego wszystkiego. Mocniej zacisnął palce na rękojeści, ale nie wyciągał ostrza. Widział tam siebie i Chi. Zamiana miejscami. Ona zachowałaby się tak samo. To miało go zatrzymać od zabijania niewinnych ludzi? Ten człowiek był z wojska. Nie przeżyje następnych dni. Jeżeli nie zrobi tego szpiegmistrz to ktoś inny. Nigdy nie poczuje promieni słonecznych. Prychnął głośno i uderzył swoje przedramię drugą ręką. Drżenie ustało, ale stracił motywację do zabicia ich. Puścił rękojeść i wyciągnął paczkę papierosów. Odpalił jednego i trwał w ciszy. Nie komentował już dalej zachowania dziewczynki. Spokojnie się temu przyglądał.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Szansa była jedna na milion, że z takiego starcia wyszedłby cało. Tonął by w chwale i uznaniu, gdyby przeżył, w innym wypadku tonąłby jedynie we własnej krwi. Drogą selekcji naturalnej odpadali wszyscy idioci, którzy dla tej złudnej nadziei rzucali się w walkę przeceniając swoje możliwości jako jednostki. To nie jest książka, a oni nie są głównymi bohaterami, zginą, jeżeli popełnią głupi błąd, nie dostaną drugiej szansy, nikt nie spadnie z nieba, by uratować i nawrócić głupiutkiego rycerza, który wierzy w dobro i sprawiedliwość. A wróg na pewno nie przepuści takiej szansy.
Mogą sobie ginąć, ale nie na jej zmianie.
Zazgrzytała zębami, zanim jeszcze trafili do środka. Ciro nie jest niezastąpiony, szanuje jego umiejętności i wiedzę, ale w skali tak wielkiej organizacji jak Łowcy szybko znalazłaby kogoś na jego miejsce. Jeżeli koszt utrzymania przy życiu takiej jednostki okaże się zbyt duży, będzie musiała przestać inwestować w nią czas. Roli było dużo, hojnie obsadzała każdą z nich, by wykorzystać do maksimum wszystkie możliwości poszczególnych osób, ale ostatecznie to na jej barkach leżała koordynacja całości, by to, co powstanie miało wymierną wartość. To, że nadal tu była i próbowała przekonać Eltyara o zmianie postępowania znaczyło tylko tyle, że straty jeszcze nie przeważyły nad korzyściami. Powinien mieć to na uwadze. I starać się nie być za bardzo problematycznym.
Przez to, że pokój był pusty, mogła skupić się tylko na tym, co znajduje się w środku. Nic nie rozpraszało jej myśli, nie mogło także rozproszyć uwagi łowcy. Nawet gdyby chciał uniknąć myślenia o zastałej sytuacji, nie mógł.
Odpowiadała powoli, dawała mu czas na odpowiedź, nigdzie się nie śpieszyła, pozwalała temperaturze opaść, bo chociaż atmosfera wcale nie stawała się lżejsza, czas pozwalał na przemyślenie wielu więcej kwestii. Nie powiedziała mu wiele, nie była skora do zdradzania posiadanej wiedzy za darmo. Być może Ciro mógł się przez to czuć niekomfortowo, ale obserwowanie go na polu pełnym niewiedzy dawało naturalniejsze reakcje. Komfort był na drugim miejscu, w końcu... hah, komu tu zależało na komforcie?
- Myślisz, że to dlatego utarło się, że dzieci nie wolno zabijać? Że to gorsze przewinienie niż odebranie życia dorosłemu? - odepchnęła się od ściany, o którą z braku innego zajęcia oparła się plecami podczas obserwowania przedstawienia na środku.
Zbliżyła się do krzesła i przykucnęła przed mężczyzną, u dziewczynki wywołując natychmiastowe uciszenie się i zniknięcie za plecami ojca. Pewnie nie rozumiała ich rozmowy, ale na pewno pamiętała ton głosu, z jakim się do niej zwracano. Dzieci wolne były od realistycznego podejścia, bardziej bały się krzyku, niż jak sam mógł zauważyć Łowca, groźby śmierci, ta wydawała im się zwyczajnie nierealna.
Wyciągnęła rękę przed siebie dosięgając dłonią podbródka mężczyzny. Podniosła go do góry i spojrzała ze swojej pozycji na jego twarz, bez reakcji na to, co się z nim robiło. Środkowym i wskazującym palcem podniosła jego powieki, spoglądając na szkarłatne smugi w tęczówkach, powoli rozpływające się po oczach, jak gesty barwnik w czystej wodzie. Nie powiedziała nic, ale wyraz twarzy delikatnie jej się zmienił. Żadna konkretna mina nie powstała z tego zaczątka, ale Kami wyraźnie toczyła ze sobą dyskusję we wnętrzu głowy.
- Nie do końca o to. - Odparła zamyślona.
Właściwie nie miała do końca pojęcia, do jakich wniosków doszedł Ciro. Może jej działanie wcale nie miało tak głębokiego znaczenia, jakie mógł stworzyć samemu sobie łowców. Być może jego własne myśli w końcu uznały, że coś jest nie tak, że powinien się opamiętać, że sytuacja wymaga od niego pewnych refleksji.
- Do jakich wniosków doszedłeś? - Zapytała nagle, odwracając ku łowcy głowę, wyciągniętą dłonią nadal podtrzymując głowę mężczyzny.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie miałby najmniejszych szans wyjść z takiej akcji żywo. To nie było celem jego wyjścia. On nie chciał przeżyć. Jego głównym zadaniem było wyżycie się na wszystkich i pociągnięcie tyle osób za sobą ile to tylko możliwe. To było dziecinnie głupie, ale dopiero teraz bardzo powoli to do niego docierało. Jak bardzo musiał być niestabilny emocjonalnie by na coś takiego wpaść? Cholera jasna. Całkowicie stracił kontrolę nad swoim umysłem. Jeżeli nie mógł zrobić tego w taki sposób powinien znaleźć inne rozwiązanie. Musiał się zemścić, ale w sposób inteligentny. Znaleźć sprawców i zrobić im z dupy jesień średniowiecza. Przede wszystkim musiał żyć dalej. Nie chciał co prawda już nic poświęcać, ale jeżeli zajdzie taka potrzeba... To co się stało to przeszłość, która ukształtowała go jako człowieka. Jego wybory sprawiły, że jest właśnie sobą. Nic innego. Świadomość tego, że wybierał często źle nauczyła go życia. To całe pierdolone życie było okrutne, ale to nie miało teraz znaczenia. Przyzwyczaił się juz do przeciwności losu. Wszyscy ludzie musieli kiedyś przez to przechodzić. Prędzej czy później stracą przyjaciół, dzieci czy swoją miłość. Tak to powinno wyglądać. Niech każdy z nich ukształtuje się na własny sposób i żyje pełnią życia. Wszystko sprowadzało się do jednego. Nienawidzisz własnej osoby, ale w końcu ją akceptujesz i starasz się stać się jeszcze lepszym albo gorszym człowiekiem.
Pytania przywódczyni sprawiały, że czasami naprawdę nie wiedział co ma powiedzieć. To co powiedział o tych młodych szkrabach to było to co aktualnie myślał na ten temat. Drążyła to jak cholera i nie dawała mu nawet spokoju. Chciał to przeanalizować w spokoju ale nie miał jak. Gdyby mógł pewnie przesiedziałby nad tym całą noc by odnaleźć taką prawidłową odpowiedź która będzie go satysfakcjonowała . Teraz nie miał na to czasu niestety. Mówił co myślał i tyle. Kiedy teraz się nad tym zastanowił to nie miał praktycznie kontrargumentu. Wiedziała skubana co powiedzieć. Ciekawe czy wymyśliła to na poczekaniu czy jeszcze wcześniej. Westchnął ciężko i przyglądał się dziecku. Skupiał się tylko na rzeczach bieżących. Teraz przed nim znajdowała się sytuacja, której normalnie by nie ominął obojętnie. Sam jeszcze przed chwilą chciał pozbyć się tej dwójki. Pewnie gdyby nie fakt, że postawił się na ich miejscu już dawno by to zrobił. Prawie zmięknął, ale cały czas był w nim ten jego dziki żar z którego płynął. Taka bomba z opóźnionym zapłonem. Normalnie starał się być bardzo spokojny, ale tracił cierpliwość szybko - czasem nawet zbyt szybko. Na szczęście zawsze ktoś był na posterunku. Yuu potrafiła go ogarnąć jeżeli była taka potrzeba, ale po cholerę? Czasami trzeba się wyszaleć prawda? Zamiast dusić w sobie emocje lepiej dać im upust. Walka z nią byłaby bardzo relaksująca, ale teraz nie miał nawet na to ochoty. Chętnie zobaczyłby ją znowu wyprowadzoną z równowagi, ale nie można mieć wszystkiego. Te oczy wypełnione nienawiścią. To była kwintesencja bycia psycholem. Ona też nim była mimo, że zgrywała inną osobę. Musiała, a to dosyć oczywiste. Jest przywódcą. Nie mogła zachowywać w taki sposób. Trzymanie poziomu i gracji na poziomie maksymalnym. Ogromne zazdro.
W końcu zebrał się ja odpowiedzenie na jej pytanie.
- A bo ja wiem. Pomyśl o tym w ten sposób. Ty też kiedyś byłaś dzieckiem. Po co odbierać komuś przyszłość kiedy nie zna jeszcze prawdziwego świata? Niektóre przypadki są wyjątkowe i zabijanie dzieci jest uzasadnione. Jeżeli taka byłaby konieczność posunąłbym się do tego kroku. W imię większego dobra, czy jak to tam. - Znowu powiedział pierwsze co pomyślał. Zabijanie dzieci to jest wielka zbrodnia, ale może być uzasadniona w niektórych przypadkach. Szantaż. Zemsta. Porwania. Wszystko zależy od sytuacji w jakiej się znajdują. W tym momencie zabijanie dziecka było nic nie warte. Nie przynosiło zysków ani strat. To byłaby decyzja neutralna. Gdyby padł taki rozkaz pewnie by go wykonał bez wahania. Ludzie tacy jak on nie mieli zastanawiać się nad takimi sprawami. Przyjmował tylko rozkazy od Yuu. Uznał jej przywództwo więc jeżeli będzie chciała to zrobi to bez mrugnięcia okiem. Nie ma co współczuć innym. To, że postawił się na ich miejscu to była jego chwila słabości, ale za to mógł zacząć trzeźwo myśleć. Zebrał myśli do kupy, ale to nie było jeszcze to. Cały czas myślał o swojej córce, której już nie zobaczy. Ściskał mocno pięści, ale w dalszym ciągu w spokoju palił papierosa. Wzrokiem śledził Yuu, która przemieszczała się i w końcu zaczęła zajmować się tym wojskowym psem. Jego percepcji nie umknęło to, że wyraz jej twarzy zmienił się na moment. Chwila jej nieuwagi, a on już wiedział że coś jej nie pasowało. Czyżby dokończył za nią robotę? Możliwe, że pozbył się go zanim zdążył się całkowicie opanować. Taki mały wypadek podczas pracy. O kurza stopa - może się stało. W końcu zapytała do czego doszedł. Myślał, że to oczywiste i sama chciała by tak myślał. Ciekawe jak bardzo tym razem się przeliczył. Kiedy wszystko przestanie iść po jej myśli?
- Postawiłem się na jego miejscu. W momencie kiedy to ja byłbym tak związany, a Chisana by mnie tak broniła. To głupie porównanie, ale dzięki temu mogłem uspokoić myśli. Jestem na siebie wkurwiony, że właśnie coś takiego poniekąd mi pomogło. Jestem pewien, że umarła właśnie przez wojsko. Nienawidzę ich całym sobą i każdego napotkanego wojskowego posłałbym do piachu bez względu na płeć czy wiek. Teraz za to ... po prostu nie. On i tak był martwy. A dziecko pomimo tego kim jestem nie powinno widzieć takich rzeczy. - Starzejesz się Eltyar. Pierdolisz głupoty. To właśnie podpowiadało mu jego drugie ja. To bardziej agresywne i dzisiaj zdecydowanie bardziej aktywne niż normalnie. To była prawda. Może właśnie się staczał do momentu kiedy będzie milutki dla wszystkich? Straci swój pazur? A może właśnie to będzie moment kiedy odrodzi się na nowo? Będzie jeszcze silniejszy. Dla siebie. Dla Niej. Dla Łowców. Powiedział wszystko szczerze, a jego szkarłatne oko przyglądało się kobiecie. Teraz będzie analizować to co powiedział. Niech go zaskoczy po raz kolejny w tym dniu. Niech ta karuzela śmiechu kręci się dalej.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Wokół nich było niezwykle cicho. Kiedy żadne z nich nie mówiło, a nawet dziecko nie odważyło się dłużej protestować, pokój ogarniał spokój. Było w nim chłodno, ale ten fizyczny chłód jak gdyby powoli przemijał. Niezależnie od tego, jak bardzo trywialny był sposób, którego używała, póki działał, miał rację bytu. Ciro zdawał się także powoli zdawać sobie sprawę z własnej głupoty.
- Tak było kiedyś, Ciro. - odpowiedziała spokojnie i odwróciła od niego wzrok. Nie było w jej działaniach gwałtowności, którą na pewno gdzieś w sobie trzymała. Atmosfera udzieliła się nawet dziewczynce, która spoglądała teraz zza stołka, z twarzą czerwona od płaczu, ale w ciszy. Nie protestowała, gdy dłoń kobiety ostrożnie opuściła głowę związanego do jej naturalnej wiszącej pozycji. - Możliwość wyboru kogo zabijać, a kogo nie to piękna sprawa, ale nikogo już na to nie stać. Dziecko może wyrosnąć na twojego przyszłego oprawcę, jeżeli masz okazję odebrać mu przyszłość już teraz, nie powinieneś się wstrzymywać. Tak właśnie myślą S.Spec i tak samo myśli wielu łowców. Łącznie ze mną.
Odsunęła się na klęczkach do tyłu i wstała, strzepując brud z kolan przy wznoszeniu się ze skłonu.
- Niektórzy pozwolą Ci żyć tylko wtedy, gdy będą mieli pełną kontrolę nad tobą. W innym wypadku zrobią wszystko, by się Ciebie pozbyć. - uśmiechnęła się, najpierw do Ciro, bo mówiąc to spojrzała w jego stronę, a później do dziewczynki, dając jej poznać tylko swoją dobrą stronę, tą najlepszą.
Znowu niemal poruszała się tylko w kuckach, robiąc mały krok do przodu, co mimo wszystko i tak odstraszało od niej dziecko. Była jednak cierpliwa, zbliżała się powoli, niczym do nieoswojonego zwierzęcia, przy którym nie dało się robić gwałtownych ruchów.
- Widzisz Mayu, twój tato jeszcze nie odszedł. Sama widzisz, oddycha, powoli i spokojnie. - Mówiła niemal matczynym głosem. Ktoś z zewnątrz mógłby pomyśleć nawet, że jest całkiem przykładną młodą kobietą. Spod ubrań, które zazwyczaj nosiła było widać niewiele blizn. - Ludzie, którzy tracą bliskich robią okropne rzeczy, a ty na pewno nie chcesz robić okropnych rzeczy. Spróbujmy pomóc twojemu tacie, ale musisz być grzeczna. To bardzo by nam pomogło utrzymać go przy życiu. W końcu nie masz już nikogo innego, prawda? Nie chcesz, by odszedł. Na zawsze.
Eltyar trafił w środek jakiegoś dziwnego przedstawienia. Na pewno coś w tym stylu musiał sobie myśleć. Czym innym bowiem był ten teatr wilka owijającego się wokół przerażonego królika? Kłapał zębami przy uszach szaraka i mówił mu: schowaj się pod moim ogonem, inaczej nie będę mógł zagwarantować Ci bezpieczeństwa.
I dopiero kiwnięcie głowy dziewczynki sprawiło, ze czar prysł, a Kami natychmiast spoważniała i zwróciła się do swojego komunikatora.
- Vetto, weź go do szpitala. Czerwinka się nie wchłania, ale przynajmniej ludzie Doves'a będą mógł zaspokoić swoją chorą ciekawość. - zmrużyła powieki do połowy. Ludzie ze szpitala nie do końca wywoływali w niej pozytywne wspomnienia i nawet kiedy opuściła telefon sprzed twarzy wyglądała, jakby jeszcze przez moment musiała trawić egzystencję tych kilku konkretnych osób.
- Przepraszam Ciro, ale widzisz, nie możemy jednak pozbyć się tego pana, teraz, kiedy doszliśmy do porozumienia z tą młodą damą. - Klasnęła w dłonie spoglądając za siebie ku dziewczynce, która na potwierdzenie jej słów kiwała gwałtownie. - Okropne, prawda? S.Spec zostawił ich na polu walki, tylko dlatego, że mężczyzna - żołnierz, był akurat po pracy. Nikt nawet nie pamiętał, że ktoś o takiej twarzy u nich pracuje. Zostawili ich w zapadniętym budynku na śmierć. Ta władza to żart, dyktatura prowadzi właśnie do takich sytuacji.
Kontynuowała, zaciskając dłoń na materiale koszuli w miejscu serca. Kręciła głową na boki z niedowierzania, kiedy trójka ludzi wparowała do pomieszczenia. Dwoje z nich wzięło pod ręce mężczyznę, a trzeci łowca, kobieta, złapała dziecko za rękę i także wyprowadziła.
- Okropne, czyż nie? - parsknęła pod nosem.
Przekręciła się na nodze i usiadła głośno na krześle, zakładając nogę na nogę i rozciągając ręce za głową. Siedzenie, które wcześniej okupował związany mężczyzna zatrzeszczało cicho. Kilka lin, którymi wcześniej przywiązany był do haków przy podłodze leżał luźno dookoła.
- Wiesz jak to jest, Ciro. Trzeba mi jednocześnie ludzi mądrych, tych, którzy będą mogli kierować masą. Ale równie ważne jest mięso armatnie, Ci, którzy z wypranym mózgiem zrobią cokolwiek im się rozkaże, w imię głębszych idei. Zawsze brałam Cię za to pierwsze, więc nie uświadamiaj mi na siłę, że nie mam racji. Jeżeli masz zamiar ginąć, to zrób to chociaż w sposób, którzy przysłuży się organizacji. - ziewnęła, zakrywając szybko usta ręką. - Chyba że moja mowa zadziałała także na Ciebie? Chciałbyś, żebym opowiadała Ci coś dalej? Przysięgam, że chociaż perswazja oparta jest na wielu kłamstwach, po wszystkim poczułbyś się tylko lepiej.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Tak właśnie powinno być. Trwająca cisza wspomagała myślenie. Nic nie zakłócało ich myśli, a oni mogli po prostu być. Skupiali się tylko na tej jednej konkretnej sytuacji, która i tak była już nieprzyjemna. Krótka analiza sytuacji. Człowiek praktycznie martwy nie jest wart zabijania. Córka mogłaby chcieć za ileś tam lat go zabić. Ktoś by zaprotestował? Nie, bo po co. Hodowanie swoich oprawców bywa piękne. Dobrze wiedzieć, że będzie na tej ziemi ktoś to będzie chciał pozbawić Cię głowy. To sprawia, że codziennie czujesz drobny dreszczyk emocji. Kiedy odezwała się przywódczyni jego oko przyglądało się jej, a on sam starał się nadążać za jej sposobem myślenia. Zdecydowanie zmieniła się od ich pierwszego powstania. Miała szansę zostać najlepszym przywódcą Łowców w M-3. Myślała w końcu poprawnie, a on chciał nawet już bić jej brawo. Spokojnie wysłuchiwał jej teorii, a gdy zobaczył jej uśmiech przeszły go ciarki. Najgorszy uśmiech jaki zobaczył w swoim życiu. Nawet on nie umiał zmusić się do takiego aktorstwa. Trochę ją już znał i widział już kiedyś ten sztuczny uśmieszek. Gdyby nie ta całą sytuacja to już by pewnie splunął na ziemię.
- Niektórych na to nie stać. Mnie też kiedyś nie było. Ale nie bój się Yuu. To nie tak, że się zmieniłem. Muszę ochłonąć póki mam okazję. Wrócić do swojego starego obycia z innymi. Mówisz o pełnej kontroli, ale czy jesteś w stanie kontrolować każdego? Nie każdy Łowca będzie się Ciebie słuchać. Kiedyś znajdzie się ktoś to spróbuje Cię zrzucić ze stołka. Będziesz potrafiła walczyć na dwa fronty? Po jednej zbuntowani Łowcy, a po drugiej wojsko. - Powiedział to powoli i obserwował jej reakcję. Potrafiłaby mordować pobratymców. Tego jest pewien, ale z jaką skutecznością? Utrzymanie tej organizacji wymaga naprawdę sporo wysiłku. Nie wszyscy ją popierają, ale takich jednostek jest mało. Po swojej stronie ma zastępcę i całą resztę gromadki, która jest niebezpieczna jak jasna cholera. Jeżeli miałoby kiedyś dojść do buntu to nie teraz. Może za parę lat, ale niech będzie świadoma, że istnieje taka możliwość. Nagle podniosła się kurtyna i pojawiła się scena w której Yuu była główną bohaterką. Zrobiło mu się niedobrze gdy tego obserwował. Dobra ciocia ? Tfu. Co z tego, że człowiek oddycha skoro i tak niedługo będzie martwy? Manipulowała tą młodą jakby nic się nie działo. Tak jakby to był jej naturalny odruch. Zmrużył swoje oko, ale nie wypowiadał się na razie. Nie było sensu. Dał jej grać w taki sposób by młoda po prostu jej uwierzyła i mieli ją z głowy. To było najprostsze rozwiązanie. Chciała ją wytresować na swojego żołnierza. Najpierw dać jej pretekst, a potem wyprać mózg na swój własny sposób. Na końcu okazałoby się, że dziewczynka ma predyspozycje by zostać naprawdę dobrym Łowcą.
W pewnym momencie to wszystko się skończyło. Wiedział, że pewnie pociągnie to jeszcze chwilę, ale rozkazy jakie wydała trochę podniosły mu ciśnienie. Podała mu czerwinkę? Na samą myśl o tym rytuale zrobiło mu się niedobrze. Najbardziej bolące wspomnienie. Nawet utrata oka tak nie bolała. Wrażenie, że Twoje ciało jest rozrywane od środka. Organizm wyniszczany i składany na nowo. Same pyszności. Splunął na ziemię i zaciągnął się papierosem. Chwilę trzymał powietrze dopóki ona się nie odezwała po raz kolejny. Wypuścił dym tak, że zasłonił jego twarz i tylko jego krwiste oko było widoczne. Szopka zaczęła się na nowo tak jak przewidział. Ta całą historyjka też nie zrobiła na nim wrażenia. Szczerze wolał jej normalne zachowanie. A raczej tak jak traktowała jego. Mógł przynajmniej spodziewać się co zrobi, a teraz? Była nieprzewidywalna. Nie był w stanie przewidzieć co się stanie. To wszystko zaburzało mu jego percepcję. W dodatku to jak gestykulowała i łapała się za koszulę. Nie no. Wow. Ciro być pod wrażeniem. Wzdychnął kiedy wszyscy zniknęli i zostali sami. No może nie tak sami, bo dalej pewnie byli obserwowani przez Vetto.
- Zaiste okropne. - Prychnął tylko i sam usiadł na podłodze. I teraz co będzie jakiś morał? Zimna podłoga dawała mu się we znaki. Po raz kolejny z ust wyleciał szary dym, który zrobił pomiędzy nimi małą barierę. Szybko znikł, ale to była ich chwila odpoczynku od tej sytuacji. To o czym mówiła sprawiało, że coraz bardziej zastanawiał się nad jej prawdziwym motywem. Kiedy wysłuchał jej do końca przez chwilę trwał w ciszy, a kiedy zgasił papierosa zaczął chichotać. Niestety stawało się to teraz głośniejsze, aż w końcu zakrył sobie nawet usta. Wystawił wyprostowaną dłoń w jej stronę by dać jej do zrozumienia, że próbuje się uspokoić. Co mogło go tak bawić? Te wszystkie okoliczności. Szopka. Powoli się uspokajał, a kiedy wziął głęboki wdech mógł zaczać mówić.
- Powinnaś grać w teatrze nie sądzisz? Niestety, ale nie zadziałała. Zawsze to ja manipulowałem innymi. Kłamałem i używałem perswazji by robili to czego chce. Nie dzięki, ale nie skuszę się na Twoją propozycję. Co nie zmienia faktu, że zaimponowałaś mi. Brawo, brawo. - Taka była prawda. Od został indywidualistą kłamał i manipulował ludźmi. Zdobywał informację na własną rękę, a potem sam zajmował się wojskowymi. Wykorzystywał ludzi do własnych celów. Poświęcał ich jeden po drugim. Nie traktował ich nawet jak żywe istoty. Był złym człowiekiem nieprawdaż? Ale niewiele różnił się od przywódczyni. To chyba najbardziej go wkurzało i jednocześnie cieszyło. - Wiesz jak to jest, Yuu. Starego psa nie nauczysz nowych sztuczek. Kierowałem ludźmi bo odpowiadało mi poświęcanie ich dla własnych korzyści. Byłem też mięsem armatnim kiedy zachodziła taka potrzeba. Nie oszukujmy się. - Tutaj na chwile przestał i westchnął. Czas wziąć to na klatę. No już. Przyznaj się i miej to z głowy. - Jestem człowiekiem który traci nad sobą panowanie. Przesadziłem, ale doskonale wiesz, że miałem prawo się wkurwić. - Jego oko przepełniał żar zemsty. Chciał pozbyć się sprawców zabicia jego córki. Coś w tym blasku było jeszcze. Motywacja do działania i zdrowy rozsądek? Ciężko powiedzieć co dokładnie, ale wszystko zmierzało na właściwą ścieżkę. - Teraz kiedy powoli odzyskuję świadomość ... Trochę mi zajmie zanim wrócę na odpowiednie obroty. - Zacisnął pięść i otworzył ją szybko. Będzie musiał znaleźć inne ujście gniewu. Trening będzie chyba najlepszą opcją. Musiał to zrobić w taki sposób. Może nawet to ona będzie mogła z nim poćwiczyć. Położył się na plecy i gapił się w sufit. Kurwa. Ta podłoga była jeszcze zimniejsza niż podejrzewał. Między innymi ten chłód pozwalał mu trochę się uspokoić i myśleć trzeźwo.
- Okropne, czyż nie? - Parsknął naśladując ją trochę w momencie gdy to powiedziała. Podobny akcent i tak dalej. Na jego twarz wpełzł ten jego złośliwy uśmiech. Ten najgorszy z możliwych. He's back.
                                         
Ciro
Szpiegmistrz
Ciro
Szpiegmistrz
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ciro "Zirro" Eltyar


Powrót do góry Go down

Pracowała na swoje miejsce, miał tego dowody przed oczami. Należało toczyć boje na różne fronty, być lwem i lisem, jak to mówiono o królach. Gdyby miała powiedzieć coś o sobie, wolałaby stwierdzenie, że jest wilkiem i lisem. Lwy mają tylko ułudny szacunek, z natury to leniwe stworzenia.
- To dobre pytanie, Eltyar. Jeżeli liczba moich wrogów przekroczy liczbę popleczników, wtedy z łatwością mnie obalą, a to będzie jedynie dobre dla organizacji. Na jej czele ma stać najsilniejszy, najsprytniejszy, najlepszy dla grupy człowiek, a nie ktoś, kto sentymentami trzyma władzę. Nie jestem miłym człowiekiem, bo to nie służy moim celom, ale staram się być sprawiedliwa. Ludzie pójdą za tym, w kim widzą prawdę, nawet tą najgorszą i bolesną. - podniosła z ziemi liny i zaczęła zwijać je między ramionami. - Podetnę im skrzydła, ale tylko po to, by czołgali się we właściwym kierunku.
Zrobiła węzeł na pierwszej linie, tak, że bez jego pozbycia się trwała ona w idealnym ładzie po czym rzuciła nią do Ciro, by złapał, a ona mogła zabrać się za kolejną. Były dokładnie cztery i wszystkie one, gotowe do wyniesienie trafiły do rąk Szpiegmistrza. Obarczyła go zadaniem, nawet tak lekkim, ale widziała już różnicę w jego zachowaniu, wcześniej nie miał celu, nie miał gdzie podziać rąk.
A teraz już miał. Bo rzucała mu bele pod nogi po to, by wywrócił się i spojrzał na sytuację z innej perspektywy.
- Twoje życie nie jest skończone, musisz mieć siłę by wstać i znaleźć sobie nowy cel w życiu. Nie masz uczniów? Nie masz ludzi, którzy bez zwątpienia rzuciliby się za tobą w ogień? Ich też możesz obdarzyć miłością, możesz zrobić wszystko by przekazać im swoją siłę i być dla nich oparciem. Co powiedzą, kiedy i ty zatracisz się w swoim szaleństwie? - Powiedziała z wyrzutem kiwając głową, by wyszli z pomieszczenia. Sprawa załatwiona, kolejny pacjent do zbadania działania Czerwinki nie był jeszcze gotowy, czy może wszyscy zdążyli już zdechnąć.
To dosyć przykre, że spora ich część dawała się pokonać czemuś tak małemu. Była gwałtowna, Czerwina, ale oznaczała dopiero start w życie łowcy, które wcale nie wyglądało wiele lepiej, jeszcze teraz. A przecież czerwone oczy nie oznaczały klątwy, nie byli wiedźmami, których należy się obawiać, ich odrzucenie przez społeczeństwo było żałosne. Ludzie bali się silniejszych od siebie, nawet gdy w ich żyłach miałby płynąć lek na wirusa.
- Stary psie, może nie nauczysz się nowych sztuczek, ale czy w takim wypadku to nie jest czas, by stać się przykładem dla nieokiełznanych szczeniaków? Jesteś impulsywny, zdaje sobie z tego sprawę, ale podjęłam dawno temu ryzyko, by wcielić się na dobre do szeregów Łowców nie bez powodu. Masz potencjał, który w tobie widzę, z perspektywy zastępcy nie było mi dane nigdy tego w taki sposób przekazać, ale uważam, że pozostawianie Cię samemu sobie to wielka strata. - wskazała kiwnięciem głowy jakiś hak, który mijali, by odwiesił tam liny. Ktoś inny zajmie się odniesieniem ich tam, gdzie jest ich miejsce. Ona sama skierowała się raczej na bok, wierząc napisom na ścianach, ku szpitalowi i jeszcze jednemu miejscu, którego nazwa zawsze posiała niezwykły ładunek emocjonalny.
Bo ku nekrologom szkoły się tylko po to, by przekreślić czyjeś imię na ścianie, wyryte tam przez samego właściciela owego imienia. Zazwyczaj robili to bliscy, a jeżeli nie było bliskich, wtedy ktoś z rangą wyżej, by oddać szacunek nawet najmniej znanemu łowcy.
- Jest wiele okropności na tym świecie, ale należymy do ludzi, którzy muszą żyć w zgodzie z tym, co okropne. Robić to, ale nadal pamiętać owo miano. Zabijamy ludzi, manipulujemy nimi, patrzymy na śmierć naszych bliskich, gdy jesteśmy słabi. Musimy to wiedzieć i żyć dalej. a- zatrzymała się przy jeden ze ścian.
Panował tu półmrok, setki imion patrzyły na nich ze ścian Nekrologów, wiele było zakreślonych, inne nadal trwał nieruszone. Bezbłędnie zatrzymała się przy ścianie i zbiła wzrok z imię Chisany niedaleko przekreślonego imienia Nyanmaru.
Decyzję pozostawiła jemu.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Od dnia 5 października macie tydzień czasu, aby pojawił się tutaj post. Po tym terminie wątek przeniosę z powrotem do archiwum, jeśli go nie będzie.
Edit: Po upływie tygodnia (a nawet więcej), wątek przenoszę z powrotem do archiwum.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach