Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Pisanie 24.05.16 12:35  •  "It's a trap!" [Cierń / Sleipnir] Empty "It's a trap!" [Cierń / Sleipnir]

Nie żyją.
Do diabła, wszyscy nie żyją.

Elias przełknął z trudem ślinę. Samodzielne dostanie się pod mury przy całkowitym braku jakiegokolwiek środka transportu balansowało sobie na granicy samobójstwa i infantylnej nadziei w cud. A mimo to krok po kroku kierował się w kierunku, wskazywanym przez roztrzaskany, staroświecki kompas.
Oparty na swoim aktualnie bezużytecznym Orionie w pewnej chwili poczuł jak traci grunt pod nogami.
Pierwszych parę chwil po upadku spędził na powolnym odzyskiwaniu świadomości. Dopiero potem zdołał przewalić się na plecy i spojrzeć w górę. Ktoś inny zapewne pomyślałby, że miło umrzeć na wolności, ale Hyles jedynie mruknął pod nosem „pieprzenie” i przymknął zmęczone oczy.
Misja okazała się kompletną rzezią.
No cóż, to akurat było do przewidzenia. Sam się na nią zdecydował, miał dopilnować, żeby żaden nie wrócił…
Tamta trójka zniknęła. Nie żyją? Lepiej dla nich byłoby tu zdechnąć.
Musiał przyznać, że sam wyszedł z tego wszystkiego w nad wyraz dobrym stanie jak na tutejsze standardy. Postrzelone biodro, wybitnie wybity bark i parę nieszkodliwych choć niezwykle uciążliwych obtłuczeń. W ogólnym rozrachunku był zdrów jak ryba.
Tylko co z tego, skoro najbliższa pieprzona brama znajdowała się daleko poza zasięgiem jego możliwości?

Podniósł się powoli.
Musiał po prostu iść. Jak najdalej, do przodu.
To nie są ćwiczenia Hyles. Pamiętaj ile możesz zyskać, o ile nie stracisz tu teraz głowy.

Odkaszlnął ocierając twarz z desperackiego kurzu. Widoczność stawała się coraz gorsza i ewidentnie zbliżała się burza piaskowa. Ale mimo to postanowił ruszyć dalej.
W odległości paruset metrów od siebie dostrzegł zarys ciemnej sylwetki. Psiakrew, tylko nieproszonych towarzyszy było mu teraz potrzeba.
Splunął na ziemię, czując w ustach metaliczny posmak krwi i przygotował broń. Nie mógł marnować naboi, których ilość zmalała do zatrważającej ilości kilku sztuk.
Najpierw strzelaj, potem pytaj. Profilaktyczny strzał w głowę powinien załatwić sprawę.

Przyłożył oko do lunety celowniczej.
Cholera. Znał tego człowieka. Był na tym pieprzonym pobojowisku, które przyszłe pokolenia będą nazywać cmentarzem dzielnych żołnierzy, poległych podczas walki z wymordowanymi. Jakim cudem przeżył?
Zresztą to nie miało znaczenia. Jego też powinien się pozbyć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jako drugi w hierarchii kat otrzymujesz "Kieł". Wybierz sobie dwóch Łowców do pomocy, większa ilość od razu nie wypali. Pamiętaj, macie być jak duchy, na czas akcji otrzymacie "Spectre". Jakieś pytania?
Ta. Czemu nie poszedł ten pierwszy. W odpowiedzi usłyszał jedynie, że on też wyruszył na samobójczą misję, a nie da się zginąć w dwóch miejscach jednocześnie.

3000, upalny czerwiec.
Wybrał dwóch najlepszych z Widm. W końcu sam miał na sobie ich technologię, więc wypadałoby mieć obok siebie kogoś, kto potrafi z niej korzystać w stu procentach.
Jechali na ścigaczach przystosowanych do terenów Desperacji. Choć preferował klasyczne motocykle, to nie potrafił odmówić prędkości jego aktualnemu pojazdowi. Praktycznie sunął po ziemi a obraz wokół lekko się rozmywał od szybkości jazdy. Kontaktowali się między sobą przez słuchawki douszne działające jedynie na ich falach.
- Keiro, Izuru, za tym wzgórzem musimy się zatrzymać i resztę drogi pokonać pieszo. Będziemy mieć przed sobą jakieś 2 kilometry drogi więc uważajcie. Przypominam, że jesteśmy na otwartym terenie wroga więc pewnie dojdzie do starcia zanim dotrzemy do punktu docelowego.
- Zrozumiano. - Ich synchronizacja dawała mu poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście do pewnego stopnia, ale zawsze lepiej wiedzieć, że nie ruszyło się z patałachami.
Zatrzymali się. Keiro, urodzony snajper ze swoim zmodyfikowanym PSG1, zbadał teren, w którego stronę się udają. Izuru, jednoosobowa armia poprawiał uprząż od swojego G36 i policzył ponownie swoje sztylety. Brakowało jednego, zużył go na oślepienie napotkanego na ich drodze Brechera.
- Szefie, w środku panuje jakaś cholerna rzeź. Jesteś pewien, że szefowa nie wysłała nikogo poza nami?
Jego pytanie wybiło go lekko z tropu. Był pewien, że Kami nie wspomniała ani słowem o drugim składzie.
- Pakować się na ścigacze, podjeżdżamy do pięciuset metrów, ruchy.
Ryk silników wybił go z zamyślenia. Drugi skład? Świetnie, jeżeli tak jest to mają mniej roboty i ich szanse na przeżycie podskakują z jednego do pięciu procent, zajebiście.
Kiedy pozostała dwójka Łowców zaczęła hamować, on dalej jechał prosto. Zwolnił jedynie, a kiedy był tuż pod samą ścianą bazy, zeskoczył z pojazdu. Kilka obrotów na twardej ziemi i ciche przekleństwo z jego ust oznaczało jedno. Był za stary na wszelką akrobatykę, z której kiedyś tak dumnie korzystał. Nie zmieniło to jednak faktu, że ściana uległa porządnemu wgnieceniu i na pewno przykuła czyjąś uwagę. Czekał więc na zwiad przeciwnika, celując w ich punkt widokowy. Nie doczekał się. Pozostała dwójka Łowców zdążyła dobiec do niego zanim ktokolwiek w ogóle się pojawił. Dopiero teraz usłyszał wszelkie krzyki i wystrzały, które miały miejsce w środku. Sprawa musiała być naprawdę poważna.
- Tędy, znalazłem przejście.
Sajgon. Istny kurwa sajgon.
Kiedy weszli do środka jednym ze świeżych wyłomów, nie wiedzieli na co patrzeć. Na członków oddziału S.SPEC, nadziewanych na piki przez chore bestie, na wymordowanych, których głowy przypominały roztrzaskane arbuzy, czy też na całokształt, który prezentował się kolorowo. Głównie w odcieniach czerwonego.
Nie wiedział co teraz. Tego się po prostu nie spodziewał, nie miał planu na takową okazję.
- Panowie, skupiamy się na wymordowanych jako, że ich jest więcej. Nie zapomnijcie jednak o niebieskich, oni też nie mają prawa stąd wyjść żywi.
Ruszył w stronę głównej siedziby przywódcy, licząc na to, że tam go własnie spotka. W końcu to on był ich celem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Zdajesz sobie sprawę, że oni tego nie przeżyją, prawda? Posyła pan dzieciaki na śmierć…
- Nie tobie negować moje decyzje, oficerze.- Elias splótł dłonie przed sobą.- To grupa najlepiej wyszkolonych żołnierzy. Jeśli nie poradzą sobie z marnym gangiem nie wróżę im żadnej przyszłości w wojskach s.specu.
- Z tym marnym gangiem Miasto-3 walczy od miesięcy. Wszyscy wiemy jak się kończy każda wyprawa.
- Dlatego tym razem poprowadzę ją osobiście. Nie pozwolę, żeby doszło do tak karygodnych błędów jak na poprzednich tego typu wyprawach. Nie będą nam Wymordowani dyktować warunków! Szykujcie się do drogi. Wyruszamy o świcie.

Akcja „Cierń”. Najładniej zapakowana akcja eksterminacyjna najbardziej niewygodnych członków zespołu wojska. Międzynarodowa rzeź obwiązana kokardką. Miss Universe Misji roku 3000.
Wpakowali się w samo centrum piekła.

- Szefie mamy problem…
- Utrzymać pozycję. Wyrżniemy te ścierwa jeszcze dzisiaj.- Warknął przez interkom, wciskając się w tylną ścianę budynku. Przez wybitą szybę zdołał już zdjąć dwóch wymordowanych, jednak nie był w stanie określić czy jego naboje poza wybiciem sporych dziur w łbach trucheł nie trafiły też jego podopiecznych.
Skinął dłonią na asystującego mu żołnierza.
- Pocisk dymny. Niech się potrują. – Chłopak już odbezpieczał granat, gdy Elias powstrzymał go w ostatniej chwili.
Słyszał głosy. I to wcale nie świadczyło ani o demencji starczej, ani o rozwijającej się chorobie psychicznej.
Po drugiej stronie, przy samym wejściu ktoś się czaił. Poczuł jak włos jeży mu się na karku. Są tuż za rogiem… Wystarczy, że jeden skręci w nieodpowiednią stronę.
Weszli do środka.
W sam środek piekła.
- Teraz.- Wymamrotał cicho, obserwując jak przez wyłom wpada pocisk, który dość szybko zatruł całe pomieszczenie.
Elias nasunął na twarz maskę, wpadając do środka. W dymie i ogólnym zgiełku był wystarczająco ciężki do zauważenia, żeby móc w miarę bezpiecznie, bez żadnej asysty ruszyć w stronę bazy dowódcy tego całego bagna.
Uzbrojony w zwykłe pistolety z tłumikiem wpadł we własną pułapkę. Nie przewidział, że nie on jeden postanowi dopaść tego sukinsyna z desperacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strój spełniał swoją rolę. W całym tym harmiderze nawet jeden wymordowany się za nim nie obrócił, definitywnie nie dlatego, że strój mu nie pasował. Płynne cięcia i dźgnięcia słały każdego napotkanego na swojej drodze Wymordowanego do stwórcy, ponownie zresztą. Nie marnował na razie kul, a przynajmniej starał się tego nie robić. Posłał jedną czy dwie wtedy, kiedy zagrożenie zauważenia go i zaalarmowania innych było zbyt duże. Krzyki, strzały, wybuchy. Od pewnego czasu słyszał też i swoich, Keiro zapewne już siedział na dogodnej pozycji i pakował kule w każdego kogo złapał na celownik. W końcu tutaj tylko dwóch innych Łowców nie stanowiło dla niego zagrożenia, pozostali to cele. Napotkał w końcu jednak duże drzwi. Jeżeli stajecie przed takowymi, to od razu wiecie, że to za nimi są wszystkie fanty i głównodowodzący całej szajki. Stanął przy ścianie i uchylił jedne z nich przy użyciu kolby od AA-12, chowając się w międzyczasie za ścianą.
Grad pocisków sprawił, że nie było już żadnych wrót, raczej wesoło dyndające kawałki drewna, uparcie przyczepiony do wygiętych zawiasów.
Odbezpieczył granat i wrzucił go do środka, po czym postanowił się wycwanić.
Chwycił swój nóż od gyrokinezy i majstrując grawitacją, posłał wybuchową kulkę prosto w jeszcze nie rozbiegany tłum Wymordowanych. Stara sztuczka, a zawsze się sprawdza.
Nie zabił jednak wszystkich, żeby coś ważyło 400 gram i zabiło taką ilość osób naraz to musiałoby być kokainą, a nie ładunkiem wybuchowym.
Poczekał chwilę. Nie był już tak młody jak kiedyś i kule bardziej do niego ciągnęły niż kiedy miał dwudziestkę na karku. Kiedy jednak czekał, zobaczył zmierzającą w tym kierunku postać.
Wzbity w powietrze kurz i ubrudzony hełm sprawiał, że dopiero kiedy postać była kilkanaście metrów przed nim, zobaczył, że to ktoś od niebieskich.
Odskoczył w bok, cały czas kryjąc plecy i wystrzelił dwa naboje w stronę barków nieznanego jegomościa. Chciał go unieszkodliwić i zrobić z niego ewentualną przynętę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jedynie wciśnięcie się w ścianę i gwałtowny odskok pozwoliły mu wyjść bez większego szwanku z ataku. Oberwał mundur, pocisk minął go o milimetry.
Wylądował za wyłomem, który kiedyś był zapewne ścianą ozdobioną jakimiś fikuśnymi „trofeami” z Desperacji. Nie była to już ta kondycja co w Akademii. Ciężko pogodzić się ze starością, co Elias?
Splunąłby, gdyby nie fakt, że miał na twarzy maskę ochronną.
- Mam tu przeciwnika. Broń krótka… Co? Tak jestem pewien. Właśnie prawie mnie nią odstrzelił.- Wywarczał do intercomu.- Widzę, że nie możecie mi nikomu podesłać. Ilu zostało?
Przekaźnik zaskrzeczał coś w odpowiedzi, po czym zamilkł na dobre. Musiał oberwać przy ostrzale.
Trudne sytuacje wymagały prostych rozwiązań. Odstrzelić cholernego dupka, dostać się do środka, zabić głównego prowodyra zabawy i wrócić do domu. Proste? Proste.
Korzystając z chwili ciszy wychylił się minimalnie zza załomu, szukając przeciwnika.
- Mam cię…- Mruknął, przeładowując broń i kierując ją w stronę Sleipnira. W tym momencie jednak gruz znad drzwi osypał się, zmuszając go do zmiany kierunku strzału. Pocisk trafił w jednego z desperatów, którzy szykowali się do ataku na łowcę.
- Dobij go do diabła!- Warknął tylko. Jego prosty plan musiał ulec minimalnej zmianie. Najpierw wybić wymordowanych. Potem prowodyra. A na koniec dupka, który też się znalazł w ciężkiej sytuacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

// Trochę wypadłem z tematu więc może być odrobinę niespójne.

Widząc iż jego pociski co najwyżej drasnęły jego przeciwnika, schował się za jednym z pobliskich filarów chroniąc plecy przed wymordowanymi i czekał aż ów wróg się wychyli. No, próbował się doczekać, do momentu kiedy resztki gruzu i kurz opadły na jego włosy, dając znak, że ekipa ze środka pomieszczenia postanowiła odwdzięczyć się za poprzedni prezent.
- Keiro, jeśli dasz radę to osłaniaj mnie, mam tu drugi Wietnam.
Nie usłyszał odpowiedzi, za to pocisk z wieży kawałek dalej posłał jednego z Wymordowanych na glebę.
Nie miał czasu na zbędne dywagacje i obmyślanie planu, wybrał mniejsze zło i ruszył sprintem bliżej Eliasa, licząc na to, że nikt go po drodze nie odstrzeli.
Wjechał w złamany filar niczym bejsbolista w bazę i będąc kilka metrów bliżej wejścia od niebieskiego, starał się mieć na oku oba punkty.
Widocznie chybiony strzał posłał kolejnego Wymordowanego na glebę, pozwalając Marcusowi na posłanie mu kuli w łeb. Ten jednak pozwolił się zająć tym swojemu snajperowi.
Jednak nie doczekał się. Widocznie zaniepokojony spojrzał w stronę wieży i przyzoomował dzięki wszczepowi w hełmie widok na nią. Widział tylko zlatujące, rozszarpane zwłoki, a na szczycie zakrwawionego desperata.
Żyłka drgnęła mu mocno, a to oznacza wiele złego.
Zdenerwowany skierował artefakt w stronę Eliasa, próbując zawalić mu przejście i widoczność przy użyciu grawitacji, po czym wgniatając wszystko w pobliżu w ziemię, ruszył do przodu. Z miejsca wpakował nabój w głowę leżącego wymordowanego, po czym od razu posłał następne. Korzystając z ostrza, z leżących nieopodal zwłok wykonał sobie tarczę, chroniąc się przed bronią palną przeciwników i wszedł do środka. Kiedy tylko miał okazję, posłał zwłoki w obecnych tam strzelców i schował się za jednym z filarów, po to aby po chwili oddać kolejne strzały.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Poddaje się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek do usunięcia/zarchiwizowania. Powód zdaje się być oczywisty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach