Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 16.05.17 21:27  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Może właśnie dlatego by jej nie goniono? Tak chciała to sobie wytłumaczyć, że chciała ją nastraszyć i zmusić by nie podążała za nią. A czemu naprawdę tak zrobiła? Sama chciałaby wiedzieć. Może zwyczajnie nie chciała kontynuować tego, widząc że jej zasoby są równie miniaturowe co u białowłosej, może zwyczajnie coś jej się rzuciło na mózg i zamiast myśleć, zadziałała.
Jak to zwykle robi.
- Dlatego chciałam byś odrzuciła broń. Nie masz wiele więcej niż ja, nie zamierzam ci odbierać życia. - Stąd też odsunęła od siebie Vegę, po to odskoczyła. Nie chciała walki, nie chciała się bić.
Ale ktoś najwidoczniej miał ogromną ochotę uleczyć urażoną dumę. Erin była w niewielkiej odległości od różowowłosej i - jak się okazało - Halli Srebrzystej jakiej najwidoczniej była właścicielką. Miała ruszać już w swoją stronę, ale gdy nagle bestia zerwała się galopem w jej stronę, zrobiła tylko jedną rzecz jaka wpadła jej do głowy.
Skok.
Drugi skok.
I była na dachu budynku. Możliwe że nie potrzebowała obu skoków, ale odrobinę spanikowała i zamiast pozwolić się rozdeptać lub teleportować się za dżokejkę i jej właścicielkę postanowiła zająć pozycję na tyle bezpieczną na ile się to da.
Na cholernym dachu.
Oparła się w miarę równo, starając się jakoś trzymać na tym, ale miała złe przeczucia. Oj złe. Jej niewidzialność również siadła, przez co jeśli Vega zwróciła uwagę, to z pewnością bez problemu dojrzy ją na dachu budynku. Przynajmniej nie był duży, taki plus.
Schowała nóż i ostrożnie ruszyła w kierunku krawędzi, chcąc ocenić jak wysoko jest do ziemi. Tak, nie myślała w tej chwili o potencjalnym zagrożeniu jakim jest skręcenie kostki po środku pustkowia z wkurzoną właścicielką konia jaki przerobi cię na ubite mięcho.
Nie zdążyła jednak o tym pomyśleć, bo z wyraźnym trzaskiem podłoże (aka sufit/dach) pod jej stopami zwyczajnie puściło, i z zaskoczonym okrzykiem złapała się jeszcze jak mogła dachu wokół dziury.
Wyszarpanie się na górę było problematyczne, a jej nogi raczej wyraźnie zwisały z sufitu.
- Świeeeetnie. Zaje-kurwa-biścieee... - Rzuciła samej do siebie, mocując się z dziurą by jakoś z niej wyjść, ale im bardziej szarpała, tym bardziej rozrywała dach. Opamiętała się, wiedząc że jednak do ziemi jest kawałek drogi i...
Etto...
Została tak. Zwisając gdzieś tak od mostka w dół z sufitu, a resztą ciała trzymając się góry i nie wierzgając na ile się da.
Etto...
Tia.
Widziała tą wkurzoną kobietę stąd? Chyba tak, koniec końców zbliżyła się do tej krawędzi, ale to też oznaczało że w vice versie, ona widziała ją.
- Etto... Pertraktujmy? - Spytała, wpatrując się nieco tępo w różowowłosą. Ta sytuacja zwyczajnie sprawiała że nie miała najmniejszego pojęcia co zrobić, nie licząc grania na zwłokę aż będzie mogła ponownie się teleportować.
Oby tylko nie rzygnęła. Jak rzygnie to ciężko będzie biec.

Obie moce zużyte. 0/4 niewidzialność, 0/5 teleportacja.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.17 10:14  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Jej słowa nie docierały do Vegi, która myślała tylko o tym, aby jakoś się rozprawić z niewidzialną złodziejką. Jak miała to sobie przetłumaczyć, sorki, nie mam co ci ukraść, więc mnie nie bij? Gwiazdka była zdolna do takiej myśli, ale nie teraz! Ruszyła w pogoń. Jednakże, czym była dalej, tym bardziej uznawała swoją decyzję za nierozważną: zostawiła swoje rzeczy na wyciągnięcie ręki kobiety, która umie w niewidzialność! Mogła od razu jej podać plecak i lejce swojej bestii, głupia! Ale wciąż nie miała pojęcia, że ścigana postanowiła klapnąć sobie na dachu i stamtąd podziwiać panoramę tej jakże przepięknej okolicy. Zatrzymała więc swoją bestię po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów i zawróciła, tym razem już nie nadając najwyższego tempa. Posłyszała jakieś stłumione krzyki, po czym zauważyła że z dachem coś jest nie tak... A wparowawszy z impetem do środka, zobaczyła kobietę zwisającą sobie w najlepsze. Karma dopadła? Och tak!
  Udała, że jej nie słyszy i weszła do swojej kanciapy, zabierając z podłogi swoją broń. Tak, teraz czuła się znacznie bezpieczniej i na lepszej pozycji. Bestia podążała cały czas za nią. Wróciła, po drodze składając ostrze jak scyzoryk, bo tak ten mechanizm działał.
  - Niech pomyślę... Śpię sobie spokojne, a złodziejka buszuje. Łapię złodziejkę na gorącym uczynku, a ona mi ucieka, jednocześnie rozbrajając! I teraz co, historia się powtarza? Och, chyba muszę się poważnie zastanowić, czy można ci zaufać...
  Potarła w zamyśleniu podbródek. Miała już plan, ale najpierw chciała zobaczyć, czy jej "ofiara" będzie w miarę grzeczna. Jeśli więc nie odpowiedziała różowowłosej groźbą, podjęła pozytywną dla niej decyzję. Broń pozostawiła na grzbiecie swojej bestii, wsunąwszy pomiędzy pasy siodła. Następnie odsunęła grubsze kawałki gruzu z miejsca, gdzie powinna wylądować, przyjęła zamortyzowaną pozycję i rzuciła w miarę pogodnym głosem:
  - Skacz, spróbuję cię złapać!
  Vega widziała to tak, że zdoła zmniejszyć siłę upadku poprzez chwycenie ją w biodrach, a w najgorszym razie po prostu nie podoła i będzie leżeć plackiem, przygnieciona przez złodziejkę... Choć całkiem prawdopodobne, że skończyło się na połączeniu obu tych opcji... A że Gwiazdka nie cierpi do niej urazy, tyle się mogła poświęcić. No i w sumie skłonna jest jej wybaczyć te wybryki, puścić w zapomnienie i tak dalej, i tak dalej...
  ...Ale jeśli Vega spotkała się z niemiłymi odzywkami, oj, to wcale nie śpieszyło jej się na pomoc, wcale a wcale!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.17 16:43  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Karma to ciężkie pojęcie na Desperacji. Tu non stop robi się coś złego by przeżyć. Morduje, kradnie, patroszy, zjada, zabiera, zostawia innych na śmierć by samemu przeżyć, vice versa a jednak ty przeżywasz...
I tak samo non stop karma cię tak kopie po tyłku że czujesz jak jej but wychodzi ci nosem. Nie było inaczej tym razem, karma bardzo szybko się upomniała, zostawiając Erin dość bezbronną. A raczej - mogła zaryzykować i się puścić by spaść w dół, ale nie ma co liczyć na szczęście tutaj. W najlepszym wypadku tylko by się z lekka obiła. W najgorszym? Skręciła kostkę albo złamała nogę. Albo jeszcze wylądowała na jakimś gruzie który by jej połamał żebra i pogruchotał inne kości. Dlatego też lepszą opcją było cierpliwie zaczekać, na szczęście żadne drapieżne ptaki i ptako-podobne mutanty nie latały po okolicy. Poczekać, albo poprosić o pomoc.
Stąd też prośba o, ekhem, "pertraktacje". To nie tak że Erin ma dużo argumentów na ten moment - kobieta uważa że prawie została okradziona (tak naprawdę to nie byłby problem zwyczajnie to zabrać, ale ech, najwyżej później się wytłumaczy) i prawie zabita dlatego (shh, tylko straszyła). Widziała jak kobieta najwidoczniej zupełnie ją ignoruje i wchodzi do budynku w którego dziurze wisiała białowłosa, tracąc w tej chwili jakąkolwiek wizję na to, co różowowłosa robi. Równie dobrze mogła rozstawić pal na jaki Erin zleci, nadziewając ją ala Vlad Palownik.
Nah, za dużo wysiłku.
- Nie wiem jakie miałaś przeżycia wcześniej, ale nie zamierzałam ci niczego zabrać po zobaczeniu, ile masz. Nie jestem święta, ale nie miałam w planie zmusić cię do rzeczy jakie musiałam robić, by tu przeżyć. Niestety... Ostatnio trochę nie myślę. - Ostatnie słowa raczej wymamrotała do siebie bardziej niż mówiła na głos, wciąż nijak mogąc spojrzeć ku różowowłosej. Nie wiedziała nawet czy ją usłyszała przez dziurę z jakiej wisi, bo inaczej raczej ciężko byłoby usłyszeć na dachu. A jak ona usłyszała? Ej no, łowca, lepszy słuch i w ogóle. Nie problem, prawda?
A skoro o nim mowa, usłyszała metaliczny szur broni podnoszonej z ziemi, a także kopyta tego koniko-stworka jaki był najwidoczniej własnością jej niedoszłej "ofiary". Jakieś szury na dole, czyżby faktycznie rozstawiła ten pal?
Ech! Raz się żyje!
- Jak rozstawiłaś tam pal czy coś to będę cię nawiedzać! - Rzuciła, wyrywając swoje ręce do góry i pozwalając ciału prześlizgnąć się przez dziurę, lecąc prosto w ramiona Vegi. Romantyczne, można by ująć.
Gdyby nie to że impakt jednak powalił Vegę na ziemię, a i Erin też nie miała znowuż tak miękko na niej lądując. Moment uderzenia z pewnością wyraźnie odczuła na sobie, warknięciem z bólu akcentując lądowanie. - Żyję? Nie spodziewałam się. - Stwierdziła sama do siebie, zsuwając się z kobiety i kładąc na ziemię obok niej. Chwilowo jakoś nie chciało jej się wstawać. Jakoś tak... No.
Ale wysunęła prawą dłoń do niej, nieważne czy leżała obok czy już wstała.
- Erin. Dzięki. - Uśmiechnęła się, spoglądając ku kobiecie i mogąc teraz jej się przyjrzeć.
Hmmm...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.05.17 10:39  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
- Przeżycia? A niczego sobie, tęcza i ciemność i więcej gwoździ... - rzuciła bezsensowną wyliczankę.
  Rozbawiło ją to wtrącenie o palu. Takie sadystyczne czyny jeszcze nie znalazły sobie w Vedze miejsca, choć skłonna już była zadawać męki okazom laboratoryjnym. Tyle, ze dotychczas nie były to nazbyt ciekawe obiekty - mało człowiekowate, mało rozumne i jeśli kiedyś myślały, to był to okres prehistoryczny, czyli nieistotny. Wydając z siebie chichot, w nagrodę ją pokarało i teraz przyszło jej zbierać się z ziemi. W bajkach tak ładnie to wygląda, jest się dosłownie plackiem. Vega nie była plackiem, ale czuła się podobnie. Nie, nie wstawała. Czekała aż ból się sam wytłumi, ból spowodowany co najmniej kilkoma otarciami skóry na łokciach i plecach.
  Miała w końcu okazję spojrzeć kobiecie w twarz. Chyba w jej wieku, długie białe włosy i... oczy. Te oczy. Podobne oczy. Tknięta nerwami, pomyślała, że są brzydkie i tę już ostatnią falę wrogości zażegnał wspólny uścisk dłoni.
 - Vega.
  Przedstawiła się swoim drugim imieniem, którego używa częściej niż pierwszego.
 - Super, jeszcze powiedź mi, że dezerterujesz?.. - parsknęła, leżąc dalej na twardej podłodze pełnej małych grudek betonu. - Nie wierzę, że sobie nic nie złamałam... Czyli chyba limit pecha na dziś wyczerpałam. A Ty jak? - pytała w sumie o jedno i drugie: jak się czuje i czy złe przygody też dość ją dziś napastowały. I zdaje się, że tym drugim właśnie podkusiła los by w niedalekiej przyszłości zrobił z nimi "porządek", hue hue.
 Pociągnęła ją za dłoń mocniej i podała drugą. W ten sposób nawzajem mogły sobie ułatwić powstanie z podłogi, zwłaszcza jeśli ręce się ze sobą krzyżowały. Teraz jeszcze lepiej mogłaby ją zmierzyć wzrokiem i upewnić się, że jej podobizny nie widziała pośród kartek jakiegoś dzienniczka zbiegów, o ile taki istnieje. Nie żeby każdą taką "złą" osobę sobie Vega zapamiętała, bo to pewnie niewykonalne... Popatrzyła po sobie, czy jakiejś wymagającej uwagi rany nie nabyła, ale wszystko było raczej w porządku.
  - Zmierzasz może na Desperację czy przeciwnie? - zapytała, nie bardzo wiedząc, jak tę wciąż trochę niekomfortową sytuację rozwinąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.05.17 13:02  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Przepuściła w myślach "mogło być gorzej", nie mówiąc tego jednak na głos. Mogło być serio dużo gorzej, o ile w ogóle faktycznie cokolwiek z tego co wymieniła się wydarzyło. Ciemność jeszcze by mogła się zdarzyć. Gwoździe? E, ok. Tęcza? Naaah.
Może i nie, ale mogłaby się spodziewać wszystkiego po desperatach, i gdyby nie fakt że nie było tu nigdzie dość gwoździ, to nawet i ładnego kręgu z kolców prosto dla niej by się spodziewała. Na szczęście jednak, trafiła na dość przebaczalną, - naiwną może z lekka - miłą osóbkę jaka postanowiła faktycznie jej pomóc zlecieć w sposób kontrolowany z sufitu i nie skończyć ze skręconymi kończynami czy złamaniami. Jej!
Ej no, nie była aż tak ciężka by zrobić z Vegi placek, bez przesady.
Vega. Całkiem całkiem. Teraz, mogąc na nią spojrzeć z bliska i nie z obawą oberwie nożem w bebechy, przyznać trzeba że jak na warunki Desperacji, trafiła całkiem dobrze. Serio, mogła trafić na zmutowanego byka który by nią rzucał po kątach jak starą szmatą.
Nie ma co marudzić.
Nie ściskała za mocno, to miał być uścisk powitania, nie pokaz siły.
- Coś ty. Nie chce mi się tylko siedzieć w tunelach dłużej niż trzeba... Czyli w ogóle. - Stwierdziła z lekkim wzruszeniem barków, postanawiając "na macanego" sprawdzić stan swojego ciała wolną dłonią zanim się podnieśli. Tyk, tyk, tyk, tyk. - Wygląda na to że wszystko w jednym kawałku. Lekki ból dupy, ale wezmę to zamiast skręcenia kostki lub innego złamania. - Stwierdziła, zgarniając resztę swojego ciała do pionu i łącząc dłonie z Vegą, pomagając i jej wstać. Jakby nie było - była tą mniej poszkodowaną, była chociaż tyle winna jej ratowniczce. To, że dziewczyna ma włosy w kolorze podobnym do kasku strażaka nie znaczy że takowym jest, nie?
Gdy w końcu się podnieśli, zaczęła od ogarnięcia jakoś swojego płaszcza i strząśnięcia z niego pyłu i kurzu jaki nazbierała wisząc w dziurze. Sporo tego było, ale czemu się dziwić - nikt nie przewidywał przy budowie że dach tak zniszczeje by ktoś zrobił w nim dziurę butami i wpadł weń, nie?
W połowie robienia tego posłyszała pytanie, więc z powrotem wyprostowała się, zerkając gdzieś w bok.
- Szczerze mówiąc, byłam właśnie w drodze z powrotem do M-3. Musiałam zrobić spory okrąg, bo nie zamierzałam wpaść na nic... Na co nie chce się wpaść i wpadłam tutaj... - Splotła ręce. - ... A resztę sama znasz. - Stwierdziła, spuszczając wzrok. Niezbyt miała ochotę widzieć osądzające spojrzenie, ale no, robiła to w jaki sposób życie tutaj ją nauczyło robić by przetrwać.
Czyli zabierać tym którzy mają więcej.
Albo tym na którym ci nie zależy. Jedno z tych.
- A ty? Nie miałaś zapasów na zbyt daleką wędrówkę, tym bardziej ze zwierzęciem. - Zmieniła temat, żonglując pytaniem z powrotem do różowowłosej i spoglądając na moment ku Halli, a potem z powrotem ku rozmóczyni. Nie ma to jak rozwijająca rozmowa, prawda?
Wciąż atmosfera rozmowy między ofiarą złodzieja a złodziejem nie mogła jeszcze zejść. Ych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.17 10:57  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Nie jest uciekinierką, ale  w tunelach chciałaby w ogóle nie przebywać. Trochę to wydawało się pokrętne, ale Vega znała proste wyjaśnienie - jest wolnym strzelcem, indywidualistką. A jak wiele jej brakuje do przekroczenia tej cienkiej granicy - nie ma pojęcia i chyba nawet nie chce wiedzieć.
  I resztę zna, a tak. I gdyby jeszcze emocje ją nosiły, złapałaby ją tak za ucho i wytargała, albo cośkolwiek podobnego uczyniła. Tak w ramach odegrania się za ten sztylet przy szyi, którego obecność zbliżyła ją do myśli o swoim skromnym, niewiele wartym życiu; życiu jednego z wielu milionów człekokształtnych-jeszcze-rozumnych. Zamiast tego tylko uśmiechnęła się przyjacielsko.
  - Mniejsza o tamto - ostatecznie dała jej czystą kartkę, całkowicie nową szansę na lepsze zapamiętanie tego spotkania. Tabula rasa, w tych czasach to jest już chyba artefakt... Quo Vadis, Vego? - Ja zmierzam przeciwnie, do Desperacji. Zdaje się, że to już niedaleko... Chciałam tam zebrać trochę próbek do badań... no i właśnie, uzupełnić zapasy. Zbyt mało tym razem wzięłam i właściwe wszystko mi się już skończyło.
  W trakcie swojej wypowiedzi ruszyła do swojego legowiska i zaczęła pakować swoje rzeczy. Czas ruszać, jeśli chce dotrzeć do Desperacji o własnych siłach.
  - Wiesz, czy gdzieś tu w okolicy jest woda? Albo widziałaś jakąś zjadliwą zwierzynę do upolowania? - śmiało zapytała, pragnąć jak najszybciej załatwić sobie jedzenie na dzisiejszy i choćby dwa kolejne dni. - A jeśli mogę zauważyć, też nie wyglądasz na mocno obładowaną. Mogłybyśmy razem poszukać czegoś do jedzenia i się tym podzielić... - zaproponowała, niezbyt pewna tego, na ile jest ot sensowna propozycja. Z tego co pamiętała z mapy, to w okolicy nie ma zbyt wiele rzeczy... ale mapy te nie są nazbyt aktualne.
  Popatrzyła na swoją Hallę. Choćby miała skonać, nie zabije jej by się posilić. To byłoby zbyt okrutne dla tak inteligentnego i pomocnego stworzenia. Wierzyła, że wówczas mogłaby ją po prostu komuś przekazać, a samej w zamian zdobyć choć trochę jedzenia i wody. Naiwna i łatwowierna, jeśli chodzi o tego typu moralne sprawy. Moralność? A co to kurwa jest! Jakiś bug pośród zasobu słów.
  - To Halla. Srebrzysta. Słyszałam, że pochodzą z Edenu, ale moja nie bardzo potrafi to potwierdzić. Byłaś kiedyś w Edenie? Czasem sobie myślę, że musi tam być bardzo przyjemnie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.17 17:03  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Raczej niewiele i zapewne niebezpiecznie balansuje na tej cienkiej krawędzi bycia indywidualistką, a dezerterką - a teraz, gdy wie że Marcelina i Loki żyją, ten balans będzie jeszcze trudniejszy. Łowcy nie są złymi ludźmi, poznała się z nimi, rozumie ich, podziela ich zdanie, ale... Ale tęskni. Tęskni za prawdziwą rodziną.
A takową byli dla niej Szakale.
Następne miesiące nie będą dla niej zbyt proste.
Uniosła brwi w zdziwieniu, słysząc jak dziewczyna zwyczajnie puszcza w niepamięć całą tą sytuacje. Chciała ją okraść, potem groziła jej śmiercią, a teraz stwierdza że "to nic"? - Uhm... Dziękuję. - Zmieszana podrapała się po tyle głowy, nie wiedząc jak zareagować na to. Większość ludzi (i nie ludzi) byłaby conajmniej poirytowana, wpieniona i chciałaby ją zabić, albo jeśli nie zabić, to domagałaby się zadośćuczynienia. Ba, nawet wynagrodzenia za to że jej nie zostawili tak, albo nie zabili mając okazje. A Vega?
Nie wiedziała jak na to zareagować, ale była wdzięczna. Mimo wszystko - robiła to, co trzeba było zrobić by przeżyć, choć ostatecznie nie chciała tego zrobić koniec końców. Ech, pokrętnie.
- Badań? Czym się zajmujesz? - Zdołała już zauważyć że jest łowczynią, ale nie kojarzyła jej, stąd pytanie. Chciała udoskonalić czerwinkę? A może coś innego? Może jest technikiem i szuka planów nowej broni przeciw S.Spec? A może to chemik?
Nie dowie się póki nie spyta, prawda?
Na pytania co do potencjalnych miejsc by zdobyć zapasy nie odpowiedziała z początku, wychodząc na zewnątrz i rozglądając się. Chciała ogarnąć mniejwięcej w jakim położeniu są i może coś z tego wyciśnie. Nie mogła zaprzeczyć, jej zapasy też nie były w najlepszym położeniu. Problemem jednak było to, że nie posiadała (ani nie umiała używać) żadnej broni dystansowej, więc jedyne na czym zazwyczaj polegała to zasadzki. A czekanie w takowej może trwać za długo, hmmm.
- Myślę że... - Zaczęła, wracając z powrotem do środka i do Vegi. - Jeśli skierujemy się w tamtą stronę, możemy wpaść na zmutowane świnie. Nie są może najsmaczniejsze, zazwyczaj poruszają się w grupach i przez mutacje bardziej przypominają dziki niż świnie, to jednak przy odrobinie rozmyślenia można coś z tego wyciągnąć. Fakt że poruszają się w grupach i ich duży rozmiar broni ich przed drapieżnikami, ale niektóre powietrzne stwory potrafią porwać mniejsze. No i dla Mantykor są pikusiem. Jeśli wyrobimy się przed wieczorem to może uda nam się coś złapać. - Wskazała kierunek w jakim świnie potrafiły się kierować. Zdarzało się jej na nie trafiać, prawdopodobnie były to efekty świńskich farm z dawien dawna, tylko świnie zdziczały, zmutowały, rozmnażały się same i zrobiły się gargantualne.
Ale przy odrobinie pomysłu można odciągnąć jedną od stada i zabić. Ilość mięsa z takowej bez problemu by wykarmiła ich oboje.
Ale jeśli grupa by zawróciła po zagubioną, będzie trzeba szybko wiać. Nawet wymordowane drapieżniki nie dałyby sobie rady z taką masą i siłą.
Spojrzała ku istocie, o jakiej mówiła. Kojarzyła Halle, ale nie miała okazji widzieć ich z bliska. Rzuciła wzrokiem dwa czy trzy razy pomiędzy Vegą a koniem, po czym zatrzymała go na różowowłosej, uśmiechając się delikatnie. - Mogłabym ją pogłaskać? - Nie miała okazji dotknąć takowej. Ani innych koni. W ogóle konie były dla niej enigmą względną. Bez względu na odpowiedź Vegi, wróciła do jej pytania również. - Niestety, nie byłam. Mam wrażenie że by mnie tam nie wpuścili, jestem zbyt niegrzeczna. - Pokręciła głową z lekkim rozbawieniem. Tiaaa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.06.17 12:36  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Dostrzegała to zmieszanie na twarzy Erin i doskonale znała jego powody. Nie pierwszy i nie ostatni raz wybacza, a słysząc słowa podziękowania tylko umacnia się w postanowieniu, że czyni najlepiej jak tylko może.
  Czym się zajmuje? Na pewno nie powie, że kolekcjonuje kości, choć w sumie mogłaby, a że od kolekcjonera do złodzieja droga wiedzie przez skróty... Nie - postanowiła z powagą o sobie opowiedzieć, kontynuując ten trend porządnej dziewczyny z miast-... ze ścieków.
  - Tak, badań. Próbuję tak wszystkiego po trochu w biologicznych i chemicznych dziedzinach... Znaczy się, jeszcze do niczego konkretnego nie zmierzam, a jedynie poszukuję czegoś z potencjałem. W M-3 wykształciłam się i złapałam trochę doświadczenia jako lekarz, zaś laboratorium w ściekach pozwala mi spełniać się w swojej drugiej pasji.
  No dobra, dobra, nie zanudzaj tak! Co właściwie chcesz zrobić, co chciałabyś osiągnąć, Vego?
  - Chciałabym powstrzymać tak daleko idące zmiany tej zarazy. Te zombiaki... byli przecież kiedyś ludźmi! A teraz - teraz to tylko bestie.
   ...Bestie, z których niekiedy tylko dwie rzeczy można wydobyć: mięso i próbki do badań. W żywe okazy laboratoryjne jeszcze się nie bawiła... i chyba powinna zacząć, jeśli chce wiele osiągnąć. Ale jedzenie, jedzenie!
  Gwiazdka także nie była przyzwyczajona do broni zasięgowej - wyuczyła się walki wręcz i tutaj się doskonale odnajdowała, zwłaszcza w połączeniu z niewidzialnością.
  Plan przedstawiony przez białowłosą wydawał się rózowowłosej całkiem sensowny i wykonalny, mimo że budził różne wątpliwości.
- Zdziczałe świnie, mówisz? Myślę, że szybkość Halli będzie można wykorzystać w odciągnięciu uwagi stada od naszej ofiary. Ale martwić się o to będziemy, jak już na stado się natkniemy.
  Pogłaskać? Jasne, czemu nie, nie widziała przeszkód, a i sama Halla także takich nie wyjawiła... i bynajmniej nie dlatego, że nie potrafi ludzkim głosem odpowiedzieć.
- Oczywiście! Tylko daj jej się samej do siebie przekonać, nic na siłę. Zobaczy, że masz dobre intencje i choć początkowo będzie unikać dotyku, wkrótce poprosi o więcej i jeszcze więcej.
 Zbyt niegrzeczna plus anioł i zebrało Vegę na żarciki. Co ma anioł? Skrzydła! A ze skrzydeł wytargać można...
 - Jeśli spróbowałabyś im ukraść pióra to z pewnością, o tak.
  Zaśmiała się, widząc oczami wyobraźni jak Erin w wersji małej, psotnej dziewczynki - niczym jakaś zła wróżka - ugania się za skrzydłami wielkiego anioła, odpędzającego się od niej jak od muchy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.17 16:59  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
- To nie są tylko bestie, Vego. To wciąż ludzie. Czasem mam wrażenie że są bardziej ludzccy od tych zamkniętych w murach miasta. - Odpowiedziała dość filozoficznie, ale czasami naprawdę tak czuła. Tutaj, na pustyni, sporo osób łączy się w grupy i wspiera nawzajem. By przetrwać. Inni oddają się prymitywnym instynktom i zabijają, kradną lub robią inne rzeczy dla przeżycia, ale wielu, i to naprawdę wielu z nich woli trzymać się razem. Wspólnie żyć, bez względu na to jak potwornie zmutowani są. Tutaj są w stanie tylko liczyć na siebie, i jakakolwiek pomoc jest nieoceniona. A tam, w M-3? Czasem ma wrażenie że ludziom tam mieszkającym odbiło już do reszty pod kopułą. Traktują zarażonych wirusem jak mięso, ludzi stąd zaś jak tanie kurwy i popychadła. Widziała członków KNW wchodzących do miasta.
I wolała już przemykać się i udawać niewidoczną, niż znosić to, co oni by musieli.
- Może po drodze natkniemy się na jakiegoś gryzonia i nie będzie potrzeby. Kto wie. - Wzruszyła bezwiednie barkami. Może nie będzie potrzeby walczyć z całym stadem zmutowanych świń by zdobyć trochę jedzenia. I o ile to smutna prawda, to jednak przeżyją tu silni i ci, którzy trzymają się razem. Trzeba jedno lub drugie wybrać.
Króliczek jaki wyskoczy ze swojej jamy w nieodpowiednim momencie niestety będzie miał pecha i nic na to nie poradzi.
Na słowa wyjaśnienia co do tego jak powinna podejść do Halli spojrzała na jeleniowate spojrzenie i wypuściła powietrze z ust. Nie wzdychała, to było raczej "przygotowanie się", mentalne, do tego. Nie miała okazji widzieć ani jeleni, ani koni, prawdopodobnie dlatego nie rozpoznała różnicy, a i fakt tej "majestatyczności" trochę ją onieśmielał. Niemniej, podeszła bliżej, ostrożnie wyciągając dłoń ku szyi Halli, chcąc ją pogłaskać. Dała jej czas na powąchanie, na reakcje. Jeśli bardzo nie chciała, nie zamierzała na nią skakać i zmuszać do tego, jeny. Ale jeśli, to chętnie pogłaskała.
- Pióra to ostatnia rzecz jaką bym stamtąd kradła. - Przyznała szczerze, acz uśmiechnęła się z lekka. Nie z powodu wizji tego, tylko przez całkiem ładny i miły śmiech Vegi. Uroczy, mogłaby powiedzieć.
- No ale nic, zbieraj graciki jeśli jakieś jeszcze ci zostały i spróbujmy coś złapać. - Stwierdziła, pośpieszając nieco Vegę jeśli miała coś jeszcze do zebrania. Dzień mija nieubłaganie, a jedzenie im ucieka.
Albo i nie. Kto wie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.06.17 15:03  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Źle ją zrozumiała, była tego pewna. I w dodatku to porównanie do ludzi z M3... trochę ją zabolało. Co prawda, w ogólnym rozrachunku uważała, że ich ambicje w dużej nie idą w parze ze świadomością... a ta zachowuje się zaś jakby była wadliwa. Poniekąd widzi, w pewnym stopniu, usprawiedliwienie tego stanu rzeczy, a i nie wszyscy są przecież tacy sami. Gwiazdka uciekła z tego kryzysowego schematu, schodząc pod ziemię... zapadając się pod ziemię. A pewnie niejedno miastowe istnienie widzi świat w dwóch barwach, wszystko co obce odznaczając czernią, nie widząc żadnej różnicy między skrzydlatymi, zombie czy łowcą. Ta krótkowzroczność według Apryline była największym wrogiem teraźniejszości. A i sama ma czasem wrażenie, że z braku wiedzy chwyta się jej, chwyta niczym brzytwy. Może teraz też to uczyniła? Nie, racze nie...
  - Chyba się nie zrozumieliśmy.. nie mówiłam o wszystkich i nie wiem, czy nawet o choćby połowie... Miałam okazję stanąć oko w oko z... z niektórymi - i widzieć, jak poza wolą mordowania nic nie można im z twarzy wyczytać. Niektórych nawet trudno o posiadanie twarzy było posądzać. To tragiczne, nie zazdroszczę... I chciałabym cofnąć zmiany jakie zachodzą w ich psychice, bo fakt jak wyglądają nie jest już istotny, choć... czasem może się okazywać bardzo ważnym.
      I na tym początkowo chciała zakończyć, ale teraz czuła, że od złej strony to wszystko opowiada i może zbyt odważnie prezentuje swoje poglądy. Postanowiła więc jeszcze wspomnieć o swoim stosunku do społeczeństwa, którego niegdyś była częścią:
  - A i to nie tak, że mieszkańców M-3 uważam za przykład wzorowy. Odkąd jestem pośród Łowców widzę doskonale, która z tych grup robi większa robotę w imię przyszłości. Ale wtedy, kiedy jeszcze byłam na górze, a moje matki uczyły mnie pomocy dla innych, empatii w moim rodzinnym domu nie brakowało. Gdybym mogła drugi raz wybrać, nie zmieniłabym swojej decyzji, ale nie wiem, czy z taką samą łatwością by mi ona przyszła; czy z taką samą łatwością zdołałabym wszystko zostawić. Prosto jest mi iść w nieznane, mając nadzieję, że nie wszystko muszę stracić, lecz znacznie trudniej kiedy wiem, co dokładnie się wydarzy.
   I ją wzięło na filozoficzne rozważania. Otworzyła się, choć w gruncie rzeczy nic szczególnie osobistego nie wyjawiła. Dla niej te słowa znaczyły jednak wiele, bo wraz z ich wymówieniem przed oczami ujrzała kadry z ostatnich kilku miesięcy, przeplatające się ze skrajności w skrajność.
  Zamilkła na dłużej, oddychając głębiej. Nie przepadała za rozpamiętywaniem przeszłości. Przeszłości, która mogła mieć wiele twarzy, a ostatecznie okazała się całkiem przyjaznym sojusznikiem. Przeszłości, która w każdym zasiewa swoje ziarno.
  Gryzoń? Też mięso, ale... gryzonie są różne.
  - Oby tylko gryzoń okazał się być czymś więcej od jednego, marnego szczura... Ale zjemy tyle na ile pustkowie nam pozwoli - dodała pośpiesznie, nie chcąc wyjść na jakąś narzekającą, pełną zachcianek i wysokiego ego, księżniczkę.
  Halla obwąchała dłoń Erin, początkowo nie dopuszczając, aby zaistniał choćby minimalny dotyk. Kątem oka spojrzała na swoją Panią, uznając, że wszystko dzieje się po jej myśli. I sama wykonała ten pierwszy ruch, przylegając skronią do palców dziewczyny.
  Vega pozbierała wszystko, co jej tu zalegało. Zabrała także pułapki-dzwoneczki rozstawione w przejściach, na których przygotowanie straciła dość czasu by bez potrzeby nie musieć ich konstruować drugi raz. Rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu i opuściła te ruiny, pozdrawiając je uroczym papa. By jeszcze posłała im całus z dłoni posłała, ale w aż tak szczególny sposób to miejsce jej nie urzekło.
  Udała się w kierunku wskazanym przez białowłosą. Halla szła między nimi, zrównując się pyskiem z ich twarzami. Vega swój bagaż ułożyła na jej grzbiecie i to samo poradziła swojej koleżance, przypinając oba tobołki pasami. To nie było spacerowe tempo, a Gwiazdka wypatrywała w całym polu widzenia czegokolwiek przydatnego. Dużo było tu piasku i jałowej ziemi. Gdzieniegdzie wystawały z gleby kawałki metalowych konstrukcji, a przy większych skałach tworzyły piaskowe zaspy. Wiatr niósł ze sobą ostre drobinki minerałów, lecz swoją obecność ujawniał dość sporadycznie. Kilka razy Vega przystanęła, pozbywając się nadmiaru piasku z butów i rozglądając dookoła, czy obierany przez nie kierunek nadal jest zgodny z pierwotnym.
 W pewnym momencie jej bestia wydała ciekawski pomruk. Apryline poradziła im i zatrzymać. Sięgnęła po swoją broń, którą miała przy sobie i skierowała grot ostrza przed siebie.
  - Coś ci pokarzę - wszeptała do Erin i przybliżyła się do niej tak, by niemal ocierać ramieniem. - Nie ruszaj się, a słuchaj i patrz - posłała jej kolejną wskazówkę.
  Cieniutka, półkulista powłoka otoczyła obie dziewczyny, a oba wspomniane zmysły wielokrotnie się wyostrzyły.
   Początkowo nic szczególnego nie miało miejsca, jednak z czasem, wraz z przyzwyczajaniem się mózgu do przyjmowania bardziej wyczulonych bodźców, dźwięk się nasilał. Coś zbliżało się od lewej flanki...
  Całe stado, czy może tylko pojedynczy obiekt? Przyśpieszało, czy może utrzymywało stałą prędkość? Na jak dalekim dystansie? Czy można było coś dostrzec, czy też ukształtowanie terenu sprawiało, że nieprzyjaciel pozostawał w ukryciu? Niech o tym wszystkim opowie Wam i mnie Erin.
 A Halla także nasłuchiwała, ufając obu dziewczynom, że prawidłowo rozpoznają zagrożenie i postąpią wobec niego możliwie najlepiej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.06.17 17:32  •  Droga pomiędzy wzgórzami - Page 4 Empty Re: Droga pomiędzy wzgórzami
Owszem, nie wszyscy są tacy sami, ale wyjątki potwierdzają regułę... Choć kto wie. Może to właśnie ilość "dobrych" ludzi (i nie tylko) na desperacji to wyjątek w porównaniu do tych, którzy liczą tylko na siebie i korzystają z każdej, możliwej okazji by móc przeżyć kolejny dzień? Tak również może być.
Ona poznała wszystkie z tych światów. Świat M-3, świat Desperacji i świat wyjątków. Jak dotąd nie miała okazji tylko i wyłącznie do poznania świata Edenu. I coś jej mówiło, że raczej by tam nie pasowała. Albo im by nie pasowała. Któreś z tych.
- Może to fakt że pochodzę stąd, ale nawet najgorzej wyglądające maszkary które na pierwszy rzut oka wydają się dzikimi bestiami, potrafią być wierniejszymi przyjaciółmi niż nie jeden "ludzki" człowiek. - Może to właśnie ten bias spowodowany faktem jej pochodzenia stąd sprawia że widzi desperację lepiej od miasta. A może to przez to że M-3 pokazało jej się tylko od najgorszej, możliwej strony (nic dziwnego biorąc pod uwagę skąd jest) to powoduje, a nie jest też wykluczone, że to nie kombinacja obu. Co by nie było - chyba naprawdę woli walkę o przetrwanie tutaj, niż tam. Tu przynajmniej... Jest sobą. I może być sobą.
- Dlaczego właściwie dołączyłaś do Łowców? Brzmisz jakbyś miała raczej przytulne gniazdko tam, w M-3. Dlaczego odpuścić sobie to wszystko i stać się kimś, kogo zabiją gdy tylko ujrzą? - Ściągnęła nieco brwi, z lekka ciekawa a zarazem odrobinę sceptyczna co do całości jej wypowiedzi. Z całej takowej gryzła Erin właśnie ta kwestia. Miała dobry dom, troskliwą (z tego co przynajmniej zrozumiała) matkę, wszystko całkiem nieźle. Co więc sprawiło, że postanowiła to rzucić w cholerę i robić za partyzanta-terrorystę-bojówkę-jak to tam inaczej nazwać Łowców? Dlaczego zwyczajnie nie została tam, dlaczego nie korzystała z tego, co miała?
Wzruszyła bezwiednie barkami na słowa o szczurze. Wezmą co będzie, nie ma z czego wybrzydzać. To nie tak że mają wielki wybór, żołądki trzeba tak czy tak napełnić, nawet jeśli jedzenie nie będzie górnych lotów.
Nie napierała z chęcią głaskania Halli, a przynajmniej nie tak, gdy ta sama postanowiła zainicjować takowy (po uprzednim uciekaniu od niego), dociskając swoją sierść do jej dłoni. Miękka. Naprawdę bardzo miękka. Przesunęła parę razy po szyi zwierzęcia, by następnie dosunąć się jeszcze odrobinkę bliżej i przytknąć ucho (a także i bok głowy) do takowego futerka, wsłuchując się w cichy, spokojny szum jej krwi. O ile to może wydawać się dziwne, wsłuchiwanie się w rytm czyjegoś tętna, czy bicia serca jest kojące, tak długo jak takowa osoba jest zdrowa.
Lubi tak robić. Rzadko ma z kim, bo zazwyczaj ludzie nie pozwalają na taki bliski kontakt, a do zwierząt też nie ma tak dobrej ręki jak inni - ale gdy może, korzysta. Jak teraz, wydając ciche "mmm", głaskając Hallę i pozwalając sobie na lekkie odpłynięcie na moment wraz z uspokajającym szumem.
No ale długo nie trzymała się tak, bo Vega zebrała swoje graty i poleciła także zarzucić je (razem z bagażem Erin) na grzbiet jeleniowatego stworka. Ściągnęła znowu z lekka brwi, obdarzając Vegę odrobinkę sceptycznym spojrzeniem, ale odwiesiła swój plecak na Hallę. Zabrała jednak nóż, a miecz dalej był gdzie był. Na wszelki wypadek zaskoczenia.
Spacer do miejsca gdzie miały biegać świnki trochę zajął, ale jednak nie było aż tak źle. Ot, trochę wydm tu i ówdzie oraz wiatru sypiącego piachem po oczach. Niiic nowego.
Gdy jednak polecono jej się zatrzymać, zerknęła na towarzyszkę, oczekując jakiegoś wyjaśnienia. Szybko je dostała, będąc prezentowaną z nadzwyczaj ciekawym doświadczeniem wyostrzenia zmysłów jej ciała do ogromnych możliwości. Słyszała każdą kroplę krwi przepływającą w ciele swoim i jej towarzyszek (zarówno Vegi jak i Halli), każdego ziarenka piasku przesypującego się pod ich stopami, nawet wycia wiatru z paru kilometrów dalej.
A także tupot. Był to tupot czegoś niezbyt ciężkiego, małego, ale niedaleko za takowym następował wielokrotny tupot, czegoś wyższego i innego niż to, co biegło pierwsze.
Hmmmm... Zaczęła szeptem, który dla niej wydawał się jakby mówiła do kogoś na drugim końcu wydmy, a ledwie wypuszczała powietrze z ust. - Wygląda na to, że ktoś już nas ubiegł. Słyszę tupot mniejszego, osłabionego stworzenia, prawdopodobnie małej świni, a trochę za nią tupot stóp... Lub czegoś w ich stylu. Co najmniej 4 osoby... Lub dwie na czterech nogach. Nie jestem pewna. Możliwe że główne stado zmieniło kurs i nie będzie biegło tędy dziś. Chcesz zaryzykować konfrontacje i spróbować ukraść to zwierzę? Są za tamtymi pagórkami tam, przed nami. - Spytała, ostatecznie stawiając wybór przed Vegą. To mogą być ludzie, mogą być drapieżniki, albo i wymordowani w zwierzęcych formach. Ciężko stwierdzić gdy tak wiele dźwięków się nakłada. Do miejsca zza jakiego dochodzą dźwięki był jeszcze spory kawał drogi, ale to może im dać czas na plan.
Albo olanie tego i spróbowanie czegoś innego. Ta opcja też nie jest zła, ale kiedy indziej znajdą jakieś jedzenie? Hmmm, właśnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach