Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Westchnął ciężko słysząc słowa mężczyzny. Serio można być aż takim ignorantem? Ale tak serio, serio? Pokręcił lekko głową z wyraźną dezaprobatą, a miecz zniżył się nieco, jakby Nathair nie był w stanie utrzymać już jego i tak niewielkiego ciężaru. Było to jednak jedynie złudą, gdyż tak naprawdę skrzydlaty nie odczuwał już potrzeby jako takiej samoobrony. Nie, nie dlatego, że nie czuł już zagrożenia, bo czuł, ale wiedział, że w tym wypadku będzie w stanie obronić się szybciej i efektywniej bez użycia broni.
Zdejmij na moment klapki z oczu, na których napisane jest “pan I władca świata”. Ale spokojnie, spróbuję przedstawić ci to tak prosto, że nawet ktoś taki ja ty to wnet pojmie, chłopcze. – cóż, raczej nie było na miejscu zwracanie się w ten sposób do kogoś, kto wizualnie z pewnością wyglądał na starszego niż Heather.
Sam powiedziałeś, że wykonujesz zlecenia. Czyli pracujesz jako najemnik. Czyyyli…? Czyli masz kogoś nad sobą. Szefa. Czy zleceniodawcę. Ale kogoś masz. Nadążasz? – uniósł jedną brew w geście pytania, ale nie dał mu dojść do słowa, gdyż chwilę później kontynuował. – Pewnie słyszałeś, że i my, anioły, też kogoś takiego mamy. Bo, uwaga, jestem aniołem. Tadam. Niespodzianka! I teraz słuchaj. Jako anioł, mam swojego zwierzchnika. Nazywamy go archaniołem. Rozumiesz? Czy twój umysł to pojmuje? Tak więc zarówno ja, jak i ty, wykonywaliśmy swoje zadania. Ale czy to oznacza, że chcemy przejąć pałeczki po naszych zwierzchnikach? Nie. No, przynajmniej ja nie chcę. Nie wiem jak ty. Teraz rozumiesz? – cmoknął cicho dalej kręcąc głową, lecz tym razem przesunął stopę w bok, powoli kierując się w stronę wylotu, gdzie dawniej znajdowało się okno. Na zewnątrz powoli przestawało padać i była to kwestia zaledwie kilkunastu minut. Tyle potrzebował Nathair, by wyjść cało z tej chorej sytuacji. Cholernych kilkunastu minut. Wystarczy go zagadać i wnet będzie już w drodze do swojego domu szybując w spokoju po niebie.
No to musisz być cholernie uroczym facetem. – odrzucił kąśliwą piłeczkę I oparł się bokiem drobnych bioder o ścianę, stukając niemo ostrzem o swoją kostkę.
Wiesz…. Tego akurat nie mogę ci dać. Skrzydła są mi potrzebne do latania I takich tam pierdół. I nie mówimy o moim ratowaniu tyłka, a o twoim. Zapomniałeś? – odchylił głowę lekko do tyłu i parsknął suchym śmiechem.
To nie ja nie mogłem ruszyć się parę sekund temu. A nie sądzę, że twoje żelazne witki wytrzymają drugie podejście. Powiedzmy, że robię ci przysługę i proponuję rozejść się w spokoju. Idź robić te swoje smocze rzeczy dalej, a ode mnie się odpieprz. – tym razem uśmiechnął się cholernie przyjemnie, jak chłopiec proponujący staruszce pomoc w zakupach.
Okej?
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Prychnął. Bezproduktywność tej rozmowy, jak i ta cała wymiana argumentów wypowiedziane przez dzieciaka, która z perspektywy Kido brzmiała jak próba ratowania swojego kościstego, anielskiego tyłka były w jego mienianiu tylko grą na zwłokę.
Źle się rozumieliśmy. Gówno mnie obchodzi ta cała hierarchia w Edenie. Równie dobrze możesz być  pokurwionym archaniołem w swojej całej zajebistej osobie, ale - uwaga, bo to może cię zaskoczyć - nie jesteśmy w Edenie, tylko na bezprawnej Desperacji. Nadążasz? - zapytał, chcąc go przedrzeźnić ale przez jego wiecznie zachrypnięty jak u rasowego alkoholika głos zabrzmiało to jak karykatura wysokich dźwięków wydawanych przez cierpiącą na zapalenie gardła mezzosopranistkę. — Desperacja to centrum niczego, księżniczko. Zakichany dekalog nie ma tu racji bytu, tak jak cała reszta dyrdymałów, więc przestań pieprzyć piękne farmazony i zejdź na ziemię. Niebo już dawno przestało być schronieniem dla anielskich kanalii — zironizował, gdy przed oczami stanął mu obraz skrzydlatej mendy w charakterze Jersa w swojej całej rozciągłości. Czcze pierdolenie o bożych posłańcach, które moralnie był gorszy od drugiego i umysłowo tak samo skrzywiony. Już dawno zatarła się granica między kwestiami, które w dawnych stuleciach były traktowane jak największa świętość, bo czym niby anioły  – z braku lepszego określenia – w dzisiejszych czasach różniły się od Wymordowanych? Nawet posiadały zwierzęcy atrybut w postaci skrzydeł. Równie dobrze mogły być chorym wybrykiem mutacji, który przez fanatyzm religijny urósł do niebezpiecznych rozmiarów. W końcu uznawanie siebie i swoich pobratymców za kogoś stojącego na wyższym szczeblu drabiny społecznej niż przeciętni mieszkańcy zajaranego apokalipsą globu mogło być zabiegiem prania mózgu, a nie faktycznej zażyłości ze zbiegłym „stwórcą”. Jeśli ten faktycznie istniał, bo sam Kido wątpił w prawdziwość tej teorii.
No widzisz. Ta moja cholerna urokliwość od nadmiaru komplementów zaraz zawstydzona spierdoli na wakacje — sarknął, obracając nóż w dłoni.
Chaja na zewnątrz powoli ustępowała. W powietrzu można było wyczuć, oprócz zapachu deszczu, także nowe pierwiastki duchoty, które idealnie określały atrakcyjność bezkresu o tej porze roku.
Skąd pewność, że chcę ratować swój własny tyłek? — zainteresował się, zerkając na gówniarza sugestywnie. Co prawda wykitowanie w tym miejscu nie było szczytem jego marzeń, ale o tym dzieciak wiedzieć wcale nie musiał.  — Moje żelazne witki się zregenerowały, gdy pierdoliłeś od rzeczy, więc drugie podejście im niestraszne. — Odparł, wbijając w dzieciaka dla odmiany chłodne spojrzenie.
Księżniczka miała ostatnią szansę, by się zrekompensować, albo najprościej świecie spierdolić - był mistrzem w tym fachu, o czym Arata miał już okazję się przekonać, więc w tej materii wierzył w jego unikalne zdolności.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Rozłożył bezradnie ręce na boki, choć tak naprawdę było to sprzeczne z jego aktualnym nastawieniem I myślami.
A mnie gówno obchodzi twoje zlecenie. – odpowiedział zupełnie szczerze. Od kiedy jesteś taki wulgarny? Odwrócił się podchodząc do miecza, który schował do pochwy i umocował z prawej strony swojego biodra, dochodząc do wniosku, że już dzisiaj raczej mu się nie przyda. Ciemnowłosy niekoniecznie wyglądał na takiego, który ma ochotę na samym końcu rzucić się na Nathaira i wyrzucić go przez okno. Chociaż nie, moment. Wyglądał na takiego. Ale jasnowłosy podświadomie czuł, że tego nie zrobi. Zabawa skończona. Równie szybko, co się rozpoczęła.
Tak, tak, – machnął lekceważąco ręką w jego stronę, udając przy tym, że go słucha I przyswaja jego słowa, choć w rzeczywistości uważał je za wyjątkowo wkurzającą paplaninę szaleńca, na którego I tak już stracił wystarczająco dużo czasu. Deszcz ustał, a w powietrzu unosił się jego przyjemny zapach. Gdyby tylko był w lesie….
Wiesz… twoje pierdolone witki zregenerowały się tylko dlatego, że ci na to pozwoliłem. – mruknął pod nosem, ale na tyle głośno, że biomech z pewnością go dosłyszał. – Prawda jest taka, że specjalnie potraktowałem cię delikatną siłą, żeby przypadkiem nie uszkodzić cię trwale. Można powiedzieć, hm… o! – uderzył obiema dłońmi o siebie, jakby w jego głowie pojawiła się iście genialna myśl. – Że poznałeś moją łaskę! Widzisz jaki dobry ze mnie anioł? – spojrzał na niego złośliwie, kiedy gramolił się już na wadliwej jakości parapet, właściwie będąc już jedną nogą na zewnątrz.
Mam nadzieję, że już się nie spotkamy, Panie Zgryźliwy Staruszku. A jeśli nawet, to nie będziemy się do siebie wzajemnie przyznawać. To byłoby najlepsze rozwiązanie. Wracaj pan do molestowania niewinnych chłopców i rozładowywaniu swojej frustracji na nich. Żegnaj. – zasalutował mu, po czym przechylił się do tyłu i tyle było go widać. Ciemnowłosy mógł jeszcze usłyszeć trzepot skrzydeł, nim wreszcie nastała nienaturalna cisza, a on sam pozostał w rozpadających się ruinach jakiegoś bezimiennego domu.

Wątek zakończony <3
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach