Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 02.01.16 18:42  •  Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Empty Kaplica Kościoła Nowej Wiary
Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Zi3cF94

Siedziba Kościoła Nowej Wiary w M-3. Z zewnątrz jest to zwykły kwadratowy budynek w kolorze wszystkich pozostałych budynków. Jedyną różnicą jest znak KNW nad drzwiami, namalowany zieloną farbą.
Wewnątrz wygospodarowano trzy pomieszczenia. Pierwszym jest główna nawa, do której prowadzi wejście z ulicy. Cztery rzędy drewnianych ławek wyłożono miękkimi poduszkami w kolorach zieleni i złota. Tworzą one wąski korytarzyk w stronę ołtarza - skromnego kamiennego stołu, na którym nigdy nikt nie zginął. Obok znajdują się dwa krzesła, wyjątkowo różne. Pierwsze przypomina tron i przeznaczone jest dla Proroka bądź kapłana prowadzącego rytuał. Drugie jest o wiele skromniejsze, zaś z podłokietników wystają łańcuchy i dyby, których przeznaczenie jest bardziej niż jasne.
Dwa pozostałe pomieszczenia to mała sala spowiednia z dwoma wygodnymi fotelami i komodą, oraz pomieszczenie administracyjne, do którego wstęp mają jedynie bardziej wtajemniczeni wierni. Znajdują się tam szafy zawierające wszystkie przyrządy potrzebne do rytuałów, oraz mały zapas substancji, których działanie znają głównie truciciele i uzdrowiciele.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.02.16 15:05  •  Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Empty Re: Kaplica Kościoła Nowej Wiary
Do miejsca dotarł z pewnym trudem. Niewiele osób z tej okolicy potrafiło odpowiedzieć mu, gdy pytał ich o drogę do kaplicy kościoła, który został wprowadzony za sprawą rządzących do miasta. Chwilę błądził wśród węższych uliczek spodziewając się, że budynek dostrzeże już z daleka, jako coś dużego, majestatycznego, może nawet z wieżyczkami. Co prawda nic nie było mu wiadomo o prowadzonych tu ostatnio budowach, dlatego gdy znalazł się niemal na przeciw betonowego kwadraciaka, w pierwszym momencie nie zorientował się, że dotarł w końcu do miejsca swej destynacji. Już od jakiegoś czasu zbierał się do odwiedzenia tej placówki, pchany zwykłą ciekawością jak i pewnością, że każdy obywatel powinien wiedzieć, co dzieje się w jego mieście, jeżeli faktycznie uważa się za dobrego obywatela. Znalezienie chwili wolnego czasu wśród nawału obowiązków nie było łatwe, szczególnie że niewielka zapłata za dorywcze prace często nie starczała mu na wszystkie rachunki, dlatego więcej harował niż przebywał w domu, ostatnio jednak sąsiadka poleciła go swoim przyjaciółkom, które wyjechały na drugi koniec miasta do sanatorium, dlatego hojnie obdarowały go pieniędzmi w ramach za opiekę nad szóstką małych yorków. Nie wspominał dobrze tych dni, kiedy dwanaście rzędów malutkich zębów szarpało go we wszystkich kierunkach, bardziej w ramach zabawy nić agresji, jednak sporo śladów do teraz utrzymywało się na jego rękach i nogach. Nie winił jednak psów, po prostu chciały się zabawić. To jednak zupełnie inna historia.
Teraz powiem stał z dłońmi na biodrach przed wejściem zastanawiając się, czy wedle praw tej religii miał prawo w ogóle wejść do środka. Nie widział zakazujących tego napisów, ale jednocześnie czuł, że może to tak oczywista zasada, że nigdzie jej nie umieszczono. Spoglądał więc nieco zmieszany na wejście, nad którym widniał znak, trochę niechlujnie namalowany zieloną farbą. To właśnie on skupił na sobie wzrok ciekawskich oczu Sato, który chociaż nadal nieco zaniepokojony swoją niewiedzą, stał na ulicy niczym kołek, wyraźnie zapatrzony właśnie w tamtym kierunku. Ludzie mijali go, niektórzy obojętnie, inni sami zaczynali wpatrywać się w fasadę, jakby szukając tam czegoś na tyle dziwnego i wartego uwagi, jaką obdarzał ją jasnowłosy. Nawał myśli kołował w jego umyśle, a rozwiązanie nie chciało nadejść. W końcu jednak, gdy jakieś dziecko idące z matką za rękę wskazało go palcem, usunął się i stanął z klamką na wyciągnięcie ręki.
Raz kozie śmierć, powiedział w myślach dodając sobie otuchy z zamiarem szarpnięcia za klamkę. Zanim jednak wykonał zamierzony gest, cała jego odwaga uleciała i zapukał jedynie knykciami o drzwi, zaraz zabierając głos, niezbyt głośno:
- Przepraszam?
Wyprostował się i poczekał na reakcję przełykając ślinę i zamykając na chwilę oczy. Otrząsnął się z chwilowego strachu i lekki uśmiech wykwitł na jego opalonej pomimo zimowej pory twarzy, głównie przez masę czasu spędzonego na dworze z psami, przy noszeniu listów i dostarczaniu jedzenia. Jeżeli na początku był jedynie dygoczącą galaretą, to teraz niewątpliwe stężał i był gotowy na to, co planował od jakiegoś czasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.02.16 16:59  •  Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Empty Re: Kaplica Kościoła Nowej Wiary
Marazm już od paru tygodni była w mieście (tudzież jak większość tutaj mówiła w „Mieście” pisanym i wymawianym od wielkiej litery, zupełnie jak gdyby ten technologiczny kolos na glinianych nogach różnił się czymkolwiek od skupisk ruin porozrzucanych w Desperacji), przygotowując się do przejęcia roli kapłanki w niewielkiej, skrytej na uboczu kapliczki kościoła.
W końcu ostatnie prace zakończono, opadł tynk z pobielonych ścian, wyczyszczono wszelkie narzędzia do rytuałów i… zapadła cisza. Mało kto przychodził, zupełnie jak gdyby świat zapomniał o tym małym, uświęconym miejscu.

Szczerze mówiąc Marazm nie czuła się z tym zbyt dobrze. Przywykła do gwaru i przestrzeni w górach Shi, nie potrafiła się z początku odnaleźć w niewielkiej kapliczce. Każde skrzypnięcie drewnianych drzwi, czy gwizd wiatru spomiędzy uchylonych okien, wywoływał u niej dreszcze, zupełnie jak gdyby była wciąż małą dziewczynką z potworami pod łóżkiem.
Wychodzenie na zewnątrz było równie nieprzyjemne co siedzenie w środku. Otoczona nieznanymi ludźmi, co rusz pytana o przepustkę, obrzucana niechętnymi spojrzeniami, gdy ktoś dostrzegł tatuaż, postanowiła ograniczać opuszczanie względnie bezpiecznej kapliczki. Zapewne to było głównym powodem, dla którego jej skóra przybrała niezdrowy bladosiny kolor, a popękane naczynka w okolicach policzków z sukcesem zastępowały rumieńce lub najnowszy wymysł kosmetyczny zwany różem.

Ten dzień miał być jak każdy inny. Obudziła się – sama. Skorzystała z dobrodziejstw podłączonej armatury – sama. Wypiła ziołową herbatę zastępującą ciężki posiłek – sama. Wszystko w ciszy i samotności i z niezadanym na głos pytaniem „dlaczego właśnie mnie tu przysłano?”
Ao miał plan.
Wierzyła w to głęboko i z niekłamaną pokorą znosiła uwięzienie w tych pustych ścianach. W końcu kiedyś musiano jej to wynagrodzić, prawda..?
-  Zstąpił dziś z niebios Pan i żyje dziś, blaskiem jaśnieje noc.
Nie umrę nie, lecz będę żyć, Ao okazał swą moc.
Ofiara jest bramą Pana, jeśli chcesz przez nią wejdź.
Zbliżmy się do ołtarza, Ao oddajmy cześć…
– Śpiewała pieśń, okadzając kamienny ołtarz na którym ułożona była cynowa misa z ofiarą złożoną z płatków kwiatów.
Jak każdej wiosny, odkąd przez święte usta Taihen Shi, Ao wyrzekł swą wolę i zakazał krwawych ofiar.
Kątem oka dostrzegła ruch przy drzwiach, który początkowo zignorowała, koncentrując całą swoją uwagę na wonnym dymie, powoli poddając się jego zbawiennemu, otępiającemu działaniu.
W końcu jednak przyjrzała się istocie, która nie była, jak początkowo założyła, jej Imrahilem, a jasnowłosym młodym mężczyzną.
Wierny? Zagubiony wędrowiec? Nie miało to teraz żadnego znaczenia. Przybył do niej, do Ao. Jej twarz rozpromienił łagodny uśmiech, gdy odstawiła kadzielnicę i obeszła ołtarz, wyciągając do niego dłoń.
- Niech Ao błogosławi cię tego pięknego dnia, nieznajomy.- Powiedziała przechylając nieznacznie głowę.- Jak mogę ci pomóc?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.02.16 20:55  •  Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Empty Re: Kaplica Kościoła Nowej Wiary
Nie wiedział czego dokładnie się spodziewać. Napotkany jakiś czas temu przedstawiciel tejże wiary mówił w sposób dosyć chaotyczny, a jednakowoż niezwykle intrygujący. Po rozejściu się, Mutsuki'emi nie zostało nic, poza rozpoczęciem śledztwa z własnej inicjatywy, które to dotyczyło właśnie poznanej niedawno wiary. W mediach niewiele się o tym mówiło, Kościół został zaproszony do miasta, lecz wątpliwe by w celach moralnych, chociaż z drugiej strony mężczyzna nie spodziewał się by posiadał on dużą siłę militarną. Skończyło się więc na domysłach: czym jest właściwie ta wiara? A i na to pytanie miał niebawem otrzymać odpowiedź.
- Oh, przepraszam. Nie wiedziałem, że ktoś jest w środku. - Zawahał się na moment, gdy zza drzwi wyglądnęła do niebo pogodnie wyglądająca kobieta. Mimowolnie spojrzał na całość jej ciała, zanim skupił się w końcu na twarzy. Nie było to jednak nieodpowiednie spojrzenie, chciał mieć po prostu pewność, że nie ma do czynienia z kimś, bądź czymś niebezpiecznym. A skoro rozmówczyni nie miała pazurów ani ogona, odwzajemnił jej uśmiech. - Właściwie przechodziłem tylko tędy, natrafiłem na ten osobliwy budynek i zacząłem zastanawiać się na temat tych symboli i tej wiary...
Zdradził w końcu cel swojego czajenia się przy drzwiach z nieukrywaną ciekawością zaglądając za plecy nieznajomej by przyjrzeć się lepiej wnętrzu budynku. Nie widział za wiele, jedynie trochę świateł i kilka ławek, które z grubsza wyglądały jak wnętrze każdego publicznego ośrodka.
- Pomyślałem, że właśnie w takim miejscu jak to najłatwiej będzie mi znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania.
Szybko ocenił wiek nieznajomej, raczej nie była starsza od niego, miała bardzo młodo wyglądając twarz i równie rześkie zachowanie. Pasowała mu do tego miejsca, tworząc całość z nieco starodawną fasadą i mistyczną aurą emanującą z wnętrza. Nie poruszył się jednak, nadal nie wiedział, jak wiele może zobaczyć i gdzie może stąpać. Zamiast tego, całą swoją uwagę skupił na drugiej osobie, pozostawiając swój los w jej rękach i z uprzejmością spoglądając w jej kierunku w oczekiwaniu na rozwinięcie się sytuacji. Pierwsze wrażenie było jednak dobre, nikt nie ciskał w niego oszczepem tylko dlatego, że postanowił zapytać. Nie żeby kościoły z natury miały ochotę coś takiego robić, ale niejednokrotnie słyszał, że Aoiści pochodzą zza murów i chociaż nie starał się sobie wyobrazić wyznawców nowego boga, kobieta raczej przełamywała to dziwne wrażenie, że większość z nich będzie bardzo umięśnionymi mężczyznami w długich szatach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.16 0:16  •  Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Empty Re: Kaplica Kościoła Nowej Wiary
- Dom Ao nigdy nie jest pusty i obojętny na zbłąkanych wędrowców.- Odparła, prostując przód swojej szaty. Może nie była wielkim, zarośniętym mężczyzną z mieczem zbawienia w rękach, ale czego jak czego to długiej szaty w białym kolorze się dorobiła.
Niecodzienny widok – taka ubrana prawie po szyję kapłanka aoistów. Ale cóż… Mara wychodziła z założenia, że nie ma co od razu przerażać i onieśmielać potencjalnych wyznawców. Ludzie w Mieście byli tacy delikatni, tacy pruderyjni…
- Jesteśmy w mieście od niedawna, ponoć ciężko do nas trafić, ale cieszę się, że ci się udało i nie poprzestałeś na wysłuchiwaniu kłamliwych plotek. Wiele tutejszych ludzi traktuje nas jak stado zwierząt zza muru, które ktoś dla własnej rozrywki wpuścił do domu. To okrutna i niezwykle niesprawiedliwa ocena.- Głos dziewczyny zadrżał, jak gdyby czuła się zmęczona i wręcz do głębi przejęta niesprawiedliwością tego świata.- Wejdź proszę, nie wypada gości zostawiać na progu. Rozgość się.
Cofnęła się nieco w stronę ołtarza, zaplatając dłonie przed sobą i dając mu znak, że spokojnie może zaspokoić swoją ciekawość „jak to ten kościół dzikusów może wyglądać”.
- W świecie pozbawionym Boga ciężko jest się odnaleźć tak młodym ludziom jak ty. Władza, jakkolwiek by się starała, nie jest w stanie wypełnić pustki po tym co jest ponad nasze ludzkie życie. Dlatego właśnie tu jesteśmy. Aby pomóc i wskazać jedną z możliwych dróg.- W trakcie swojego wywodu dotarła do ołtarza, z którego ściągnęła kadzielnicę i misę, pozostawiając płytę ofiarną pustą.

Wygląda inaczej niż ten w górach Shi, prawda?
Drgnęła, czując wręcz namacalnie dłonie na swoich ramionach. Nie odwróciła się. Niczego za nią nie było. Pusta ściana.
- Zapewne masz wiele pytań. Usiądźmy i porozmawiajmy.- Przysiadła na wyściełanej ławce, delikatnie poklepując miejsce obok siebie. Kto powiedział, że kapłani muszą zachowywać dystans wobec wiernych?
Była taka jak on. Momentami sama nie miała pojęcia co robi w tym przedziwnym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.03.16 15:31  •  Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Empty Re: Kaplica Kościoła Nowej Wiary
Nie był zbłąkanym wędrowcem, przynajmniej nie w znanym mu sensie tego określenia, ale nie zaprotestował na słowa kobiety, uznając je raczej za wpojoną metodę witania gości w nowej kaplicy. Była jednak uprzejma, więc i on starał się tak zachowywać zauważając jednocześnie, że wnętrze było puste, był jedynym gościem.
- Oh, właściwie to nie słyszałem zbyt wielu informacji, czy plotek... pewien człowiek, na imię miał Hex, o ile dobrze pamiętał, rozmawiał ze mną jakiś czas temu na temat tego miejsca i wiary z grubsza. Bardzo pobieżnie liznęliśmy temat, więc z własnej woli i nie przez chęć rozwiania plotek postanowiłem odwiedzić to miejsce. - odparł szybko na jej słowa, zdradzające bardziej jej osobiste odczucia względem przyjęcia Kościoła w mieście, niżeli faktycznej sytuacji. On prędzej pokusiłby się o stwierdzenie, że w ogóle się o nich nie mówi, prawie jakby ich obecność wcale nie miała większego znaczenia dla mieszkańców. - Myślę jednak, że ludzie boją się tego, czego nie znają. Nie pamiętam, by Kościół starał się wyjść do ludzi od momentu jego pojawienia się tutaj.
Wszedł więc za nią, zachęcony gestem ręki jak i widokiem wnętrza, które z każdym krokiem rosło w jego oczach. Nawet pomimo niezbyt imponującego wyglądu, sam fakt istnienia przestrzeni tak odmiennej od reszty miasta wprawiała w zachwyt. Bez skrupułów pozwolił swojemu spojrzeniu wędrować na boki, spodziewając się może nawet jakichś obrazów czy malowideł na ścianach. Przypomniał sobie jednak, że budynek był wcześniej wykorzystywany inaczej, więc trudno się spodziewać czegoś takiego. Jego wzrok padł więc na ołtarz, przy którym teraz stała kobieta, wykonując raczej niezbyt tajemnicze czynności, takie jak sprzątanie jego powierzchni.
Nie odzywał się przez dłuższą chwilę, nie z braku kultury, lecz nie mogąc znaleźć jakiegokolwiek punktu wyjścia, czy zaczepienia. Kiedy więc z ust kobiety ponownie padły słowa, z satysfakcją zwrócił się twarzą ku niej, wysłuchując do końca tego, co miała do powiedzenia. Teologią zbyt mocno się nie interesował, gdzieś obiły mu się o uszy filozoficzne wywody, lecz nie zgłębiał ich z własnej inicjatywy pozwalając w bardzo niewielkim stopniu wpłynąć mówcom na własne poglądy. O dziwo jednak, był dosyć dobrze zaznajomiony z wyznawcami innych religii obecnych na starych wyspach japońskich. Nigdy nie skłaniał się ku jakiemuś konkretnemu wyznaniu, uznając że w każdej wierze są ludzie mądrzy i Ci odwrotnie inteligentnych, i niezależnie od tego, w co wierzyli, tych pierwszych warto było po prostu znać i słuchać.
- Wiara ta nie jest chyba zbyt stara? - Zapytał od razu, gdy zajęli miejsce w ławach.
Nie żeby to był jakiś wymóg, ale ten niewielki dystans czasu sprawiał, że niektóre sprawy zdawały się bardziej namacalne od innych. Skoro więc, czego zdołał się już dowiedzieć, ich bóg Ao przekazał swoje słowa stosunkowo niedawno, był ciekawy dlaczego tak się stało i co dokładnie miało miejsce. A takiej wiedzy nie da się otrzymać w lepszej formie, niżeli od faktycznej wyznawcy i chociaż nie wiedział z jakiej rangi osobą ma do czynienia, miał nadzieję że jego łagodna postawa jest na tyle stosowna, by mógł nadal zadawać pytania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.16 13:26  •  Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Empty Re: Kaplica Kościoła Nowej Wiary
Hex.
No tak wszystko jasne. Spotkała tego człowieka już parokrotnie, jego wierność kościołowi była rzeczą, która ją zachwycała. Nawet jeśli udawał, był w tym wystarczająco dobry, aby mu wierzyła całym sercem.
Jej twarz jaśniała, jak zwykle zresztą, gdy mogła opowiadać o Kościele i jego placówce w mieście. Mimo to nie wyglądała na wiecznie naćpaną prostytutkę, za które zwyczajowo uważało się kapłanki.
- Jest nas w mieście wciąż zbyt mało byśmy mogli głosić wam Dobrą Nowinę na ulicach. Sam rozumiesz, nie wpuścili naszych Wymordowanych braci, dlatego większość wspaniałych kapłanów i wiernych pozostało w Górach Shi. Nie mniej wciąż mamy takich ludzi jak Hex, którzy nie obawiają się mówić głośno o swojej wierze.
Proste pytanie. Choć wolała te bardziej poplątane i wymagające, które pozwalały na mydlenie oczu młodym wyznawcom.
Kolejny etap wówczas był prostszy.
Ale cóż… Ludzie w mieście mieli inne priorytety niż przetrwanie, nic więc dziwnego, że też inne rzeczy zaprzątały im głowę.
Łaknęli wiedzy prostej, logicznej.
- Masz rację, choć sam Ao jest Bogiem starym jak świat. Zapewne nie dane ci było usłyszeć opowieści o powstaniu Kościoła.
Bój Ojciec, mityczny twórca naszego świata, postanowił nas opuścić. Wraz z nim odeszła Harmonia, a anioły upatrując winy w ludziach zstąpiły na ziemię siejąc zniszczenie. Zniknęły rośliny, wyschły morza, cała nasza piękna planeta stała się tym co możemy zobaczyć dzisiaj. Pustkowiem, pozbawionym wiary, pełnym bólu i smutku. Niezdatnym miejscem do życia. Wielu ludzi oddało swe dusze szatanowi, wybijając się i wraz ze skrzydlatymi demonami zyskując władzę w tym strasznym świecie.
Dlatego właśnie Ao zesłał zarazę, która zabiła większość złych ludzi. Wielkim darem była szansa powrotu, którą otrzymali tylko nieliczni. Ty znasz ich pod nazwą „wymordowanych”. Tak naprawdę nie różnią się niczym ode mnie czy od ciebie. Jedyne czego im potrzeba to ochrona i zapewnienie godnych warunków życia, których niestety nie mamy poza murami.
Ao ofiarował wówczas sen naszemu pierwszemu Prorokowi i rzekł mu, aby wzniósł jego Kościół, ostoję pokoju i miłości w świecie pozbawionym Boga. Z czasem nasz miłościwy Prorok zmarł, z winy aniołów. Rozpoczęły się czasy wielkiej wojny, jednak nasza wspaniała Prorokini Taihen Shi zawarła pokój pomiędzy Kościołem, a tymi skrzydlatymi, którzy nie przeszli na stronę ciemności. To ona sprawiła również, że możemy nauczać tu w Mieście.

Założyła włosy za ucho ujawniając jasny bandaż na szyi. Czysty, nie wyglądał jakby był przesadnie potrzebny. Zupełnie jak gdyby Marazm postanowiła po prostu coś ukryć.
- Wybacz, nie zapytałam wcześniej… Jak ci na imię? Ja nazywam się Elizbth, jednak od lat ludzie mówią na mnie Marazm.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.04.16 14:03  •  Kaplica Kościoła Nowej Wiary  Empty Re: Kaplica Kościoła Nowej Wiary
/Miesiąc obsuwy, zabij mnie


Do pewnego momentu wpatrywał się w nią niczym zaczarowany. Cała ta tajemnicza otoczka kościoła, kaplicy jak i samej kobiety pochłaniała jego ciekawość, sprawiała, że chciał słuchać, nawet jeżeli nie do końca rozumiał podłoża samej wiary. W pewnej chwili kącik jego ust drgnął delikatnie, ale nie zwiastowało to jeszcze chęci przerwania kapłance. Odsłuchał wszystkiego, co miała mu do powiedzenia, do momentu aż zapytała o jego imię milczał.
- Sato Mutsuki. - Odparł mechanicznie, bo dużo bardziej od ceremonii przedstawiania się, co zazwyczaj było dla mężczyzny świętością, wolał poruszyć temat zaczęty nieco wcześniej. - Bracia wymordowani?
Nutka niepewności przetoczyła się przez wypowiedziane słowa. Czy to nie aby przypadkiem przed nimi miasto i mury chroniły mieszkańców? Sprzeczność nakazała mu zmienić nastawienie z neutralnego na nieco negatywne, nie na tyle jednak, by odwrócić się na pięcie i wyjść. Zamiast tego lekko się wyprostował, niemalże mową swojego ciała wyrażając gotowość, gdyby nagle zza ołtarza wybiegł na niego jakiś zmutowany zwierzak.
- Myślałem, że rząd miasta jest przeciw wymordowanym... jak to się dzieje, że Kościół i S.SPEC znalazło w tej kwestii wspólny język? I... czy pani też miała do czynienia z tymi istotami?
Ze wszystkich sił starał się, by ostatnie słowo nie zabrzmiało jak rasistowskie określenie kogoś gorszego. Nie miał prawa tego oceniać, nie w tym momencie i nie jako człowiek, który praktycznie całe swoje życie spędził w bezpiecznej kryjówce wewnątrz murów. Reszta opowieści względnie go nie interesowała, głównie dlatego, iż na tapecie pojawił się dużo bardziej intrygujący temat. Spokojna atmosfera tego miejsca jedynie potęgowała wrażenie narastającego napięcia i tajemnicy, którą jemu, właśnie jemu było dane poznać.
Zastygł więc, w oczekiwaniu na rozwinięcie tematu przez Marazm, z iskierką w oku przyglądając się jej, teraz przez pryzmat zupełnie nowych emocji. Inna sprawa, że samo przypatrywanie się ludziom mówiących o własnej pasji było niezwykłym doświadczeniem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach