Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Z motyką na słońce.

-Czemu miałbym nie dać rady? - Twarz Spada przybrała wyraz zdziwienia, którym zalewał swojego menadżera. Kazuo-san był mężczyzną po czterdziestce i w tym momencie nerwowo przykładał dłoń do skroni. Być może przeczuwał, że coś może pójść nie tak.
-Nie mówię, że nie istnieje możliwość, że ci się uda ale wiesz...tu nie chodzi o zwykłe salto i przewrót. Gdyby sprawa tyczyła się zwykłego popisu akrobatyki to bym nie próbował cie przekonać, lecz w tej scenie potrzeba więcej dynamizmu, płynności ruchu, szybkości działania no wiesz, zwinności! O, właśnie, zwinności ruchów. Po to masz do tej sceny kaskadera...
-...Ta, kaskadera, który zrobił sobie nagle wolne i w związku z tym bawi się w chowanego ze wszystkimi od przeszło dwóch godzin, a czas i pieniądz sobie lecą. Sam wiesz ile trzeba funduszy na wynajęcie tego planu, nie mówiąc już o tym że mamy sporo opóźnienia w produkcji co może się skończyć wycofaniem dofinansowania. Reżyser mnie nawet prosił. - Przez młodego Spada przemawiała wstrzemięźliwa impulsywność. Był gotów do działania, lecz mimo wszystko wyczekiwał aprobaty Kauzo. Wiedział, że ją dostanie. W końcu sytuacja wręcz to na nich wymuszała nie pozostawiając za dużego pola do popisu.
- Kazuo-san...
- No dobra, dobra...i tak właściwie nie mam za wiele do gadania. Niechaj będzie, lecz poradź się jeszcze Noriko-san w kwestii technicznej, przecież nie chcemy by coś ci się stało.
-Rozkaz. - Zasalutował teatralnie, a na jego ustach zagościł zawadiacki uśmieszek. W pewnym stopniu czerpał radość z takiego obrotu sprawy, gdyż pojawiło się przed nim wyzwanie, któremu tylko on z tutejszych mógł podołać. Ogarnęła go ekscytacja i z takim też nastawieniem wypatrywał na planie Noriko. Była to kaskaderka głównej postaci żeńskiej. Zastanawiano się nawet przez chwilę czy ona nie mogłaby zastąpić Hayato, lecz niestety wzrost, rozrośnięta objętościowo klatka piersiowa, jak i ogólne proporcje ciała skutecznie tą możliwość uśmiercały w zarodku. Co prawda, można ją było specjalnie ucharakteryzować, lecz wówczas wykonanie planowanej sekwencji ruchów byłoby nie możliwe przez wzgląd na krępujące ruch elementy.
-Nori, skarbie! - Zawołał widząc przed sobą niską, filigranowej figury kobietę. Lubiła słuchać pieszczotliwych formułek, kierowanych pod swoim adresem. - Już postanowiono, sam sobie będę kaskaderem w tej scenie, więc pomyślałem, że nie głupszym pomysłem będzie doradzenie się ciebie w kwestii technicznej. Bo widzisz, same manewry nie stanowią dla mnie problemu, lecz chodzi tu o płynność, zwinność której według Kazu mi brakuje. Więc, ten...czkam na złote rady.
-Spodziewałam się, że do tego dojdzie, mimo wszystko jesteśmy przyciskani do muru. No ale do rzeczy! Faktycznie, potrzeba w tej scenie zwinności. Bo widzisz, musisz zeskoczyć z tamtej atrapy na ziemię, przekoziołkować po niej by zaraz się z niej poderwać i zrobić salto w tył beż żadnej chwili zastanowienia. Próbuj wykonywać przy tym jak najmniej zbędnych ruchów, które mogłyby cie opóźniać, bądź nieco bardziej pochylony, ugnij nieznaczni bardziej kolana – to powinno ci ułatwić całą sekwencję. Pamiętaj, że w tym wszystkim chodzi by znaleźć się w jak najlepszej pozycji wyjściowej po przekoziołkowaniu. Szybkość jest ważna, lecz główni chodzi o precyzję. Nie wiem co więcej mogę ci doradzić, choć najlepiej na matę to ci pokażę. - Jak powiedziała tak też się stało. Spad podążył za kobietą, która pokazała mu kilkukrotnie wykonaną przez siebie sekwencję omawianych ruchów, wplatając w cały pokaz jeszcze kilka złotych rad. Młody aktor był pod wrażeniem i trzeba przyznać, że lekko zwątpił w swoje umiejętności. W sensie, wiedział że umie, lecz nie był już pewien czy rzeczywiście mu się uda połączyć te dwa elementy w taką płynną całość. Nie było jednak zbyt wiele czasu na próby, gdyż już po chwili po studiu rozszedł się sygnał do mobilizacji. Charakteryzatorki i scenografowie zaczęli uwijać się jak mrówki, by po chwili główny bohater tej sceny znalazł się na planie. Po chwili zabrzmiało charakterystyczne klapnięcie oznajmiając akcję, przewiniło się kilka dialogów, gry aktorskiej i nadszedł moment na kluczową scenę. Spad w sposób naturalny zeskoczył z zawieszonej i spreparowanej specjalnie na tą okazję atrapę, przechodząc przy tym do przeturlania się po ziemi. Nie stanowiło to dla niego problemu, który zaczął się pojawiać, gdy kończył wykonywać już ten manewr i wypadałoby się szykować do przejścia w kolejny. Było to trudne, bowiem przez myśli aktora przepływało w tym momencie milion pytań i myśli. Kłócił się z samym sobą czy tak postawić nogę, czy siak, czy tak to wystarczająco nisko, czy nie za wysoko, za daleko, za blisko...zgłupiał kompletnie ostatecznie odrzucając wszystko i próbując naśladować ruchy, które prezentowała mu Nori. Koniec końców jego postawa do salta była zbyt niska, przez co nie miał możliwości wybicia się odpowiednio wysoko. Zmusił więc ciało do szarpnięcia się i wybicia, pod nieco innym kątem w ostatniej chwili i już wiedział, jak to wszystko się skończy...
-Szlag... - Jego salto było za niskie. Miał przez to są mało miejsc na okręcenie się. Wyciągnął więc wcześniej rękę, by odbić się nią od powierzchni i uchronić się przed kontaktem na płaszczyźnie twarz-ziemia. Momentalnie poczuł w niej ból na skutek czego ugięła się. Nie trzeba było długo czekać by usłyszeć, że Spada jak długi trzepnął o nawierzchnię. Twarz uchronił. Tyle dobrego.
Jak się okazało nabawił się zwichnięcia w ręce, a po pół godzinie od feralnej sceny znaleziono kaskadera, który zasnął na kiblu. Ponoć miał ciężką noc. Yey.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Miało być słodko, a jest gorzko.

- To. Było. Głupie. Bardzo. - Mała istota akcentowała kolejne słowa dość dosadnie. Odbiorcą tej mało zmysłowej uwagi był oczywiście nie kto inny jak Spad, który zapamiętale maltretował myszkę i klawiaturę. Był w trakcie gry, kiedy to jego siostra turlała się po podłodze niczym szalone burito z mangą w swych szponach i dzieliła się swymi przemyśleniami dotyczących spraw z przed paru tygodni. Taa...rodzeństwo. Rudzielec początkowo miał zamiar udać, że niczego nie słyszał, lecz słuchawki nie spoczywały na uszach. Zwisały swobodnie na barkach aktora opierając się o jego szyję. Pech.
- Słyszysz jak mówię, że ten twój popis kaskaderski był głupi, ne? Wiem, że słyszysz, więc zdradź mi czemu zrobiłeś coś tak głupiego? - Drążyła temat. Hayato choć oczy miał wlepione w monitor to oczami wyobraźni widział ten jej uśmieszek złośliwości.
- Sły...
- Tak słyszę cię, słyszę. Daj się skupić, gram. - Warknął. Miał nadzieję, że tym sposobem zdusi ogień w zarodku. Mylił się. Już po chwili dało się słychać przeciągłe "Hmmm..." rozchodząc się po pomieszczeniu. Spad westchnął ciężko i odwrócił się na krześle obrotowym w jej kierunku. To co działo się na monitorze było już nieistotne. Przegrał.
- Mówiłem ci to już raz i drugi, lecz powtórzę i osiemdziesiąty skoro pamięć twa tak ulotna. To co zrobiłem nie było głupie tylko ryzykowne i to nie tak, że chciałem. Wymusiła to sytuacja, która się koniec końców okazała zbiegiem niefortunnych okoliczności. A teraz mykaj i poproś mamę by zaparzyła ci herbatkę z żeń-szeniem póki nie jest za późno. - Na jej twarzy pojawił się ślad nadąsania co wprawiło rudzielca w dobry nastrój. Było 1:1.
- Jassssne, przyznaj się, że było ci to wszystko na rękę bo chciałeś popisać się przed Nori-chan. - Zatrzepotała teatralnie gęstymi rzęskami. Było w tym momencie 2:1 dla niej. Spad zmrużył oczy wojowniczo. Cała atmosfera prysła gdy zadzwonił telefon należący do Hayato.
-Kto to? - Spytała, gdy Spad skończył rozmawiać. W odpowiedzi chłopak uśmiechnął się nieco lubieżnie, wstał sięgając po bluzę.
- Nori-chan. - poczochrał ją po głowie, zwieńczając jednocześnie remis wynikiem 2:2. Następnie opuścił mieszkanie, zostawiając zmieszaną siostrzyczkę w swoim pokoju. Mru.

Chwilę później znalazł się na hali treningowej, a właściwie w jednym z jej pomieszczeń, które było obłożone matami. Tam czekała na niego Nori w obcisłym sportowym topie i szortach. Spad nie byłby mężczyzną gdyby nie zawiesił na tej figurze oka dlatego też to uczynił. Miał nadzieję, że wystarczająco dyskretnie.
- Już myślałam, że wymiękniesz.
- Co ty, nie mogłem po prostu znaleźć szatni. No ale nie przedłużajmy, Nori-sensei. - Zafalował brwiami i czekał na polecenia kobiety, która zgodziła się go trenować. Spad był bardzo zmotywowanym by stać się bardziej zwinnym coby uchronić się przed kolejną wpadką.
- Nie czaruj. Zaczniemy od podstaw. Nie licz na taryfę ulgową. - Uśmiechnęła się, a w jej głosie dało się wyczuć zapowiedź piekła, które niedługo potem nastąpiło. Zaczęło się od niewinnych przeplatanek, przewrotów w tył/w przód w czasie biegu na sygnał i tym podobne inne zabiegi. Wszystko wydawało się łatwizną, a przynajmniej przez pierwsze 20-30 minut. Potem wszystko stawało się bardziej skomplikowane. Ciało robiło się cięższe, a mózg słabo ogarniał fakty, lecz jak to Nori mówiła...a, tak, "to nie mózg, lecz ciało ma reagować'. W przypadku Spada jedno, jak i drugie rady nie dawało po godzinie. Najlepszym dowodem na to była liczba przyjęć na twarz piłki, którą Nori z premedytacją rzucała Spadowi. Był to element ćwiczenia. Aktor biegał dookoła niej, gdy to ona podawała mu nagle piłkę. Jego zadaniem było złapanie jej, odrzucenie i zrobienie przewrotu w przód. Niby nic trudnego, a jednak nogi się plątały, a twarz była czerwona. Rudzielec niemal słyszał mentalne docinki swojej siostry na ten temat. Tak, to był ciężki dzień.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po pokoju rozległ się dźwięk budzika. Właściciel nerwowo zaczął go wyciszyć. Udało się. Była obecnie późna noc lub też w zależności od punktu widzenia - wyjątkowo wczesny poranek. Spad nie miał więc zamiaru budzić domowników co też mu się udało. Zadowolony z siebie i ciągle jeszcze niedobudzony wstał z łóżka lekko się zataczając by po chwili walczyć z naciągnięciem na siebie dresu. Było to nie lada wyzwanie, lecz można uznać, że rudzielec wyszedł z niego zwycięsko. Na ganku naciągnął buty, przeciągnął się, ziewną i ruszył! Biegł wolnym truchtem przez dobrze mu znaną, a w tym momencie opustoszałą okolicę. Nie było to nic dziwnego o tej porze. Gwiazdy były bowiem jeszcze widoczne na blednącym już niebie, a łuna purpurowo-karmazynowego nieba dopiero zwiastowała nadejście nowego dnia. Rudzielcowi podobał się ten moment dnia. Niegdyś biegał regularnie o tej porze napawając się tą magiczną atmosferą, a teraz cieszył się tym doświadczeniem na nowo. Tylko on, cisza i szeroka droga. Wisienką na torcie była muzyka lecąca z słuchawek, które naciągnął na uszy. Przyśpieszył nieco tempa. Po takim rozgrzaniu się zaczął jednocześnie wykonywać seriami krążenia ramion. Lewym, prawym, oburącz...Majtał nimi w przód, w tył i naprzemiennie. Dobrze widział, że musi ćwiczyć koordynację ruchów również we własnym zakresie. Ograniczanie się wyłączni do treningów z Nori byłoby naiwne. Dlatego też wykonywał w trakcie biegu co rusz inne ćwiczenia. Przykładowo gdy w piosence wyłapał "ka" to robił przeplatankę, jeżeli było to zaś "ga" to przysiad i tak dalej. Im bardziej więcej różnorodnych ćwiczeń robił na raz tym było lepiej. W tym przypadku łączył bieg z różnymi ćwiczeniami sprawnościowymi. Miało to na celu poprawienie jego koordynacji, jak i ogólno-pojętej kondycji, która ku jego zaskoczeniu bardzo mu spadła. Niegdyś mógł biec i biec, a teraz, już po przebiciu niecałej 1/4 drogi łapał zadyszkę. Oj, sława go nieco rozleniwiła...
Do domu doczołgał się gdy słońce całkowicie wzeszło. Wymęczony władował si do wanny w której zasnął. Cała historia mogłaby si skończyć dość tragicznie gdyby matka nie pytała się co też Spad chciałby na śniadanie. Na szczęście cisza była idealnym sygnałem, że coś jest nie tak. Żyje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wiedział, że powinien się oszczędzać przed jutrzejszym dniem. W końcu czekał go kolejny trening z ponętną, jak i bezlitosną Nori. Jeszcze jakiś czas temu gnał by na ćwiczenia kuszony wizją doglądania jej osoby, lecz obecnie był zbyt zdeterminowany by jego myśli kręciły się wokół tj przyziemnej myśli. Chciał w końcu stać się sprawniejszy, zwinniejszy. Obecne porażki go nie zniechęcały, a wręcz jeszcze bardziej mobilizowały. Dlatego nie stawiał wyłącznie na treningi z kompetentną osobą, lecz również starał się rozwijać samodzielnie. Tak więc i dziś, tak samo jak przez ostatnie dni wstał nieludzko rano, siłą woli naciągając na siebie ubrania i spełzając ku wyjściu z domostwa. Przed domem zaczął się rozciągać. Z radością stwierdził, że w gnatach strzelało mu przy tj czynności już mniej niż zazwyczaj. Dobry omen. Nie popadł jednak w jakichś samozachwyt. przez ostatnie dni udało mu się bowiem nabrać pewnej pokory do do swych umiejętności. Wetknął więc słuchawki w uszy i pognał przed siebie.
Ostatnio zdarzyło mu się czytać, jak powinien biegać, coby poprawić swoją kondycję, która notabene miała równiez wpływ na zwinność. teraz więc biegał zgodnie z zaleceniami jakiegoś tam trenera, dzieląc trasę na pewne odcinki w których na zmianę biegł i odpoczywał. Dzięki temu jego trasa się metodycznie wydłużała z czego był w duchu dumny. W czasie biegu wykonywał również serię zaplanowanych przez siebie ćwiczeń w podobny sposób, jaki czynił to przez ostatnie dni. Do domu jak zwykle dotarł wykończony, lecz tym razem ni zasnął w wannie, a po chwili wytchnienia był pewny tego, że mógłby przebiec jeszcze z pięć kilometrów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek zawieszony - brak zainteresowania fabułą.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach