Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Krótkie podsumowanie całej tej sytuacji mogłoby brzmieć co najmniej jak pieprzenie jakiegoś zdrowo nawalonego kolesia, pokroju Wazona. Ale zdecydowanie nie kogoś w stylu Miszy. Gdy tylko zobaczył jak to wielkolud się napina z pustą butelką, już wiedział do czego sytuacja dąży, wykonując miernie skuteczny, ale wystarczająco dobrze wyliczony w czasie unik, by usłyszeć trzaskające szkło nie na swojej twarzy, ale gdzieś za sobą. I w tej samej chwili oczywiście pies zamienił się w nagą kobietę.
Sitrep. Masz naprzeciw siebie najebanego kolesia o aparycji kupy mięsa, z którego nikt by nawet nie odważył się zrobić najbardziej parszywego gulaszu dla psów. Na dobrą metę, jebie od niego jak z tego kompostu, na którym leżało trochę zwłok i jakiś pijaczek. Tylko, żę tamci byli mniejszymi spierdolinami życiowymi. No i masz nagą laskę. A chwila, poprawka do ostatniego. Masz nagą laskę-która-jest-psem, a teraz na dodatek samurajem. Misza, czy ten zapach alkoholu co tu się unosi, to przypadkiem nie od Ciebie? I tak po krótkiej chwili zastanowienia, czy jakbyś nawet miał okazję się przespać z tą dziewczyną, to byłaby to zoofilia, czy… chwila. Stop. Nie myśl o tym. Wykonaj 3 kroki w tył, zatrzaśnij drzwi i spierdalaj. Laska sobie poradzi, wielkolud zapewne i tak zaraz wywali na wierzch flaki, jak nie od miecza, to od zatrucia żołądkowego. A twoje życie jest tutaj ważniejsze.
I tak oto w tej chwili, króciutkiej chwili, w której mógł sobie pozwolić na ten myślotok, postanowił wykonać swój schludnie przygotowany plan, wykonując wpierw te nieszczęsne kroki w tył, a następnie odwracając się i spierzpając z okolic opuszczonego mieszkania. Nie będzie się mierzył z kimś dwa razy większym od niego, ani tym bardziej z kimś uzbrojonym w miecz. Jest włóczykijem, a nie samurajo-ninjo-super-koksem.


[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chociaż jednego chujowatego chujasa z głowy. Przewybornie. Co prawda Wazon ledwo zarejestrował, że go ubyło, bo, kurwa, pisko okazało się wrzeszczącą suką. Co. Ja przepraszam bardzo państwa, ale co. Dlaczego ta suka wrzeszczy? To że jest naga, to jeszcze by zrozumiał, ale dlaczego wrzeszczy? Przecież Wazona napierdala łeb, mogłaby zamknąć jadaczkę... Albo, kurwa, nie wiem, nie być... Eeee... Eeeee.... Czekaj, nie, jakie to było słowo. Było takie idealne słowo którym mógłby ją określić, no perfekcyjne, najlepsze, idealnie przecudnie obraźliwe... No, było. Gdzieś zapewne jest. No. Kurwa. Mogłaby nie wrzeszczeć, może wtedy wiedziałby jak ją określić.

Wazon stał - choć określenie leżał na ścianach byłoby bardziej adekwatne - i patrzył na kobietę nierozumiejąc. Bardzo wyraźnie i bardzo starannie nie rozumiejąc. Ani polecenia, ani zaistniałej sytuacji. Co prawda mógłby to sobie wytłumaczyć pijackimi omamami... Ale jego pijackie omamy zazwyczaj wrzeszczały o innych rzeczach. Czyli to nie to. Nie żeby narzekał nadto, w końcu było na co popatrzeć, choć trochę mgliło mu się w oczach i momentami miał wrażenie, że tam tych piersi to jest średnio od dwóch do tuzina.
Kobieta z tuzinem piersi musiałaby mieć przesrane włączył się na chwile jego wewnętrzny biolog uprzytamniając sobie, jakie to musiałoby być ciężkie i jak źle wpływać na kręgosłup. Biolog szybko się zamknął i kontynuował obserwacje.
W końcu jednak dotarło do Wazona co chciał a zapomniał zrobić. Chodziło mu o zaśmianie się. Polecenie kobietki było cudownie absurdalne. Więc się zaśmiał. Głęboko, szorstko, iście po pijaczemu, wydobył z siebie zgrzytliwe odgłosy, coś pomiędzy charczeniem a śmianiem się. Śmiał się, śmiał i znowu śmiał, aż nogi odmówiły mu posłuszeństwa i opadł na podłogę, by z tamtych regionów dalej patrzeć na sukę. A przez chwilę było mu szkoda, że wydarł się na pieska, a tu proszę, jakie zalety!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przez dłuższą chwilę zwyczajnie się nie ruszała, mało inteligentnie gapiąc się na pijanego osobnika, który pewnie pełzałby po podłodze, gdyby nie wsparcie ścian. Jaka kupa mięsa! Tylko moment, czemu taka kolorowa? Dopiero teraz, w swej powalającej głupocie Inaczej zwróciła uwagę na ten mały, nieistotny szczególik, Wazon był cały w kolorowe plamy. Znaczy, jakby to był taki normalny wazon, jakiego używa się na kwiatki i jeszcze dziewczyna miała jako takie pojęcie, iż coś takiego istnieje, to spoko. Kolorowe plamy są całkiem na miejscu, ale na jakimś facecie postury osiedlowego koksa? Co to cholera jest? Czy truje? Zaburczała nerwowo, lekko odsłaniając zęby, które nawet w ludzkiej postaci zachowały mocne, psie kły. Niemal boleśnie odczuła brak ogona, ani schować go pod brzuch, ani unieść w górę...
Ej bura suko, ogarnij się i ubierz dupę, póki to nie atakuje.
Verboel jeszcze pozostawała gdzieś tam głęboko, zmuszając psi umysł do sensowniejszych reakcji. Warcząc i pokłapując, jasnooka wzięła się za naciąganie na ciało ubrania. Po tak długim czasie, ludzka skóra wydawała się być taka dziwaczna, dotyk ubrań drażnił i swędział. Prawie usiadła na podłodze, próbując podrapać się tylną kończyną, jak to w zwierzęcej postaci, lecz pozostałości umysłu ryknęły wściekle na psie instynkty. Gorset zostawiła w diabły, wciągnęła bieliznę, spodnie i koszulę, moment zajęło jej przypomnienie sobie, jak zakłada się buty. Wreszcie, od czasu do czasu drapiąc się z  komicznym pomrukiem, wróciła do bojowej pozycji. Nawet kilka razy szczeknęła, tak dla poprawy humoru.
- Czemu ty masz plamy? - brawo, najbardziej odpowiednie, sensowne pytanie w kierunku pijanego faceta, który mógłby zgnieść czyjś łeb jedną ręką. To miało taki sens, jak całe życie Inaczej, czyli niezbyt wielki. Rozważała dalej, czy powinna pozbawić Wazona przytomności, ale póki co nie dawał powodów. Wiadomo, bezkarnie się gapił, lecz przeważającej aktualnie naturze, czyli tej psiej, nie przeszkadzało to jakoś wybitnie. Od czasu do czasu odczuła kapkę normalnych uczuć, tak jak zaraz po zmianie. Zazwyczaj tak było, na kilka, kilkanaście minut po zmianie postaci przeważała Verboel, by prędko zostać wypartą przez... kremowego kundelka mierzącego sobie czterdzieści centymetrów w kłębie i ważącego dziesięć kilogramów. Uroczo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ubrała się. No szkoda. Było minęło, różne rzeczy bywają, a tak ogółem to nie jest wcale aż tak źle. Co najmniej miał swoją chwilę, a to już dosyć dużo! Nigdy nie wiadomo, kiedy zdarzy się kolejna. Co prawda wolałby, żeby to było coś więcej, ale, geez, kto by nie wolał. Widzieliście jej ciało? No widzieliście? Bo Wazon widział. I było wspaniałe.

Plamy. Jakieś plamy. Co, jakie plamy? O co jej kurwa chodzi? On ma plamy? No chyba kurwa, nie, popierdoliło suke. On nie ma ŻADNYCH plam. Jest absolutnie zdrowym człowiekiem, ma absolutnie dobrą cerę i żadne chorobliwe plamy...
A, te plamy.
Przez chwilę umysł Wazona przełączył się do czasów, gdy jeszcze żadnych plam nie miał. To było dziwne uczucie, bo w pewien pokrętny sposób zdawał sobie sprawę, że w tamtych czasach na sto procent by tak nie pomyślał. Wtedy był kimś innym, ba, kimś żywym w przeciwieństwie do dni dzisiejszych. Ha, dość zabawne. Jak na kogoś kto już umarł bardzo starał się to powtórzyć. Chyba zdążył zapomnieć, że to kurewsko boli.
- Mutacja - mruknął krótko. Cóż, jedni w prezencie pośmiertelnym dostawali bycie psem, inni poplamioną twarz. Zabawnie losie, całkiem zabawnie.

Chodziło mu po głowie, że miał coś zrobić. Że coś chyba od kobiety chciał, ale wraz z opadnięciem na podłogę opadły też wszystkie jego wzburzone emocje. Odechciało mu się wrzeszczeć, odechciało mu się rozkazywać, za to bardzo chciało mu się spać. Chciało mu się być samemu i mieć świat w dupie. To by było przyjemniejsze. Ughr, może teraz kobieta łaskawie sobie pójdzie, czy jaki chuj, właściwie to cokolwiek. On już na wpół odpływał, choć oczy uparcie trzymał otwarte czekając na jakikolwiek ruch ze strony suki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mutacja.
Niemal boleśnie, gwałtownie nad ciałem zapanowała Verboel, uświadamiając sobie, jak długo była psem. Tym dziwnym, kremowym kundlem, którego jedynym zmartwieniem było napełnić brzuch. Skrzywiła się, tak jakby faktycznie odczuła fizyczny ból. Nic nie pamiętała. Potem przeczesała palcami złociste włosy, patrząc na twarz Wazona, tego, któremu mutacja widocznie też odebrała wszystko. Teraz miał plamy. Żył tutaj, w tym cholernym bagnie i diabli wiedzą czy pamiętał to, co kiedyś. Ona chciałaby pamiętać. Dla przykładu, swoje imię... Podeszła powoli, ostrożnie parę kroków bliżej, giętkim ruchem schowała ostrza, wsuwając je do krzyżujących się pochew umocowanych na plecach. Usiadła obok nieznajomego, pozostawiając jednak pewien odstęp. Ha, czyżby potrzebowała... Towarzystwa?
- Pamiętasz coś z kiedyś? - miała zjawiskowy głos. Głęboki i zmysłowy, nie wysoki, czy piskliwy jak głosy małolat. To był głos kobiety, dojrzałej i świadomej, mocny niby aromat czarnej kawy. Zawsze nienawidziła tego głosu, przez niego robiła trochę lepsze wrażenie. Nie chciała. Dlaczego właściwie się nie bała tego obcego? Proste. To nie był człowiek. To był przecież ktoś taki, jak ona. Też poczuł jak to jest umrzeć. Tyle, że Verboel nie pamiętała. Nie pamiętała tak wielu spraw, za każdym razem, kiedy udawało się wyrwać, choć na chwilę, godzinę, mniej z zwierzęcych instynktów, bała się. Nie chciała być tylko psem, chciała dowiedzieć się kim jest, jak i dlaczego umarła, czy ktoś jej szuka. Przeszłość odzywała się tylko i wyłącznie napadami strachu. Jedyne, co mogła stwierdzić, to to, że uciekała. Ucieka. Nadal. Podświadomie szuka schronienia, ukrywa się. Miała wrażenie tonięcia, lecz to nie woda dostawała się do płuc, a zapomnienie i lęk zalewały jej umysł i przytłaczały go.
- Ja nie. - dodała po chwili, brzmiąc nutą smutku jak i gniewu. Odruchowo zaburczała po psiemu, cicho, z irytacją. Pozostawała czujna, gotowa w każdej chwili pozbawić nieznajomego przytomności, albo zaatakować. Zabijać nie chciała. Zbyt kłopotliwe. Z resztą, po co? Ludzkie mięso nie smakowało zbyt dobrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie zamknęła jadaczki. Ale choć była ciszej. A z drugiej strony ładne cycki znikły pod czymś co aspirowało do miana bluzki. Tak źle i tak niedobrze. No chujowo proszę państwa, chujowo.
- Pamiętam... - mruknął wgapiając w sufit. Bo to bardzo ładny sufit był. Daleko mu było do ładności kształtów suki, ale z drugiej strony z tym jej dźwięcznym głosem koło ucha... Oh, yea, z tym to był w stanie utrzymać ten obraz przed oczami chwilę dłużej.
Ale ten ładny obraz szybko zaczął gdzieś być wypychany, a pojawiały się te stare obrazy. Innych, równie ładnych kobiet, ale nie mających za wiele wspólnego z byciem psem. Miały blond włosy, ciemne włosy, czasami różowe... Tu i ówdzie mignął wspaniały mężczyzna, a gdzieś pomiędzy tym wszystkim była cała masa nauki. Biologia. Chemia. Laboratoria. Mundury, wyprawy, nowości i na nowo odkrywane starowizny. Rzeczy piękne. Rzeczy obrzydliwe. Rzeczy czysto fascynujące i odkrycia smakujące lepiej niż najdoskonalsze wino.
Pamiętał to wszystko.
- Nienawidzę tego. To takie, no, chujowe. Byłem... A jestem. No i właśnie... Wódka się kończy, a tam zawsze była! Albo cokolwiek innego. I była nie tylko do chlania, hehe... I robiłem te wszystkie rzeczy... A później wszystko się posypało przez tą głupią kurwę! A może to moja... Chuj wie, powinna zdechnąć. - Słowa, które toczyły się z jego ust nie zawsze były wyraźne, nie zawsze miały sens, ale było w nich czuć, że te wspomnienia mu zawadzają. Że w sumie to zamieniłby się z suką miejscami. Dałby jej możliwość pamiętania a sam se by został kfiotkiem. Co najmniej jego jedynym zmartwieniem byłoby przetrwanie kolejnego dnia, a nie jakieś... Jakieś popierdolone rzeczy. W ogóle wtf z tym światem i tym wszystkim... A miał nadzieję, że na chwilę o tym zapomni. A nagle pamiętał wszystko bardziej, niż by chciał.
Zrobił pogniewaną minę. No kurwa. Wpierdoliłby za to suce, ale nawet mu się nie chciało ruszać. No chyba, że by mu zaproponowano ruchanie, wtedy to już całkiem co innego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ona i seks? Ciekawe, czy w ogóle pamiętała znaczenie tego słowa, bo po tym jak panowanie przejęła psia część, sporo popędów zmieniło swoją... ważność? Z jakiegoś powodu, kundel nie miewał zwyczajnych dla samic swego gatunku cieczek, być może jasnooka była bezpłodna? Za krótko bywała w postaci ludzkiej, żeby przypomnieć sobie owo pragnienie, z resztą, z kim miałaby je wiązać? Prędzej z istotą płci żeńskiej, mężczyzn nie lubiła. Bała się ich. Nawet teraz, gdy wreszcie nawiązała rozmowę, pozostawała w stanie gotowości do ataku, bądź pozbawienia przeciwnika przytomności. No, może poza momentami, w których burczała na łażącego po parapecie gołębia. Chętnie by go przegoniła i ta chęć walczyła w niej z potrzebą utrzymania czujności, bo przecież nie była tu sama. Ale pogoniłaby ptaszysko, najchętniej złapała i poszarpała! Tak głową na boki, żeby pióra leciały! Zaskomliła głucho, podkreślając zniecierpliwienie, może ten tutaj zrozumie nagłą potrzebę przegonienia gołębia? Nie. Coś odpowiadał. Należałoby się skupić.
- Kto? - kolejne bardzo mądre pytanie, w rozmowie z napieprzonym trochę człowiekiem, a trochę kwiatkiem. Mawia się, że psy mają inteligencję kilkuletnich dzieci. Coś w tym było, albo Inaczej sama z siebie była durna. Nawet zainteresowały ją słowa obcego, na tyle, iż przypomniała sobie o imieniu. Nie, nie swoim. O tym, że pewnie on ma jakieś imię i dobrze byłoby zapytać.
- Wołają cię jakoś? - gwałtownym ruchem uniosła głowę, a więc i spojrzenie kryształowych oczu na sufit, ciekawa co takiego tam widzi Wazon. Przechylała łeb to w jedną, to w drugą stronę, z zaangażowaniem uczestnicząc w obserwacji, nawet jeśli nie miała pojęcia o co chodzi.
Może on ma zwidy?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kto? No ale jak to kto? To oczywiste, że ona! Ta jebana różowowłosa sucz. Ha, różowo. Haha, hahahahaha. Nie. Wcale nie. A może tak? Czasami miał wrażenie, że miała jednocześnie różowe i brązowe włosy, okulary i soczewki, skromny strój i najbardziej wulgarny jaki był w stanie wymyślić. Jednego dnia tak, drugiego inaczej, a trzeciego śmierć. Nie, nie, nie, tak na prawdę to nie. Trzeciego dopiero zaczęła się powolna agonia. Powolna, bolesna i zmieniająca. A w ogólnie to chujnia z dupą, oczywiście że wiadomo, o kogo chodzi, choć czasami to pytanie wydawało się nie na miejscu. Na przykład teraz.
Chrząknął coś nieprzyjemnie. Jakby próbował coś wypluć, wypuścić z głębin gardła, albo jakby stwory piekielne odzywały się z głębin.
- Ta... TA KURWA - powiedział o wiele głośniej niż zamierzał. Aż się skrzywił, bo to było bliskie wrzasku. - Ta kurwa, kurwiasta kurwa, kurwa, kurwa, kurwa... Nessarosa. Ona i jebani... Jebani Spece! Właśnie oni, tak - dodał już o wiele ciszej, praktycznie szepcząc, mamrocząc coś bardziej do siebie niż do innych.

Uhh, nie miał siły. Chciał spaaaaaaaaać... Ale nie. Suka coś ciągle chciała. I chciała, i mówiła, i mówiła, i... Mógłby zwyczajnie nie odpowiadać. Ale nie umiał. Ktoś kto słuchał to nie byle co. No i fajnie, że są tacy, co to nie zabijają, nie atakują, co to sobie są, i są ładni, i o wszyscy którzy słuchacie, te cycki. Cycki które bogowie błogosławili, farbą złocistą na świecie zaznaczyli, a płatki kwiatów wykorzystali, by jej sutki przyozdobić. Cycki które bogini sama stworzyła, wybrała, doskonałość oddała ludzko martwemu pomiotowi. Cycki, oh, cycki które najbardziej męskoseksualna osoba MUSIAŁABY pochwalić za sam fakt ich istnienia. Tak, dokładnie te cycki...
Chyba chciał do czegoś dojść. Haha, dojść. Jasne, że by chciał dojść, to były bardzo ładne cycki.
Koncentracja. Było drugie pytanie, a ty lubisz mówić. Jak brzmiało drugie pytanie?
- Wazon... - odparł po chwili zawahania. Bo tak właściwie to... Serio? Wołali go Wazon? Lol, toć to popierdolone. Z drugiej strony nazywał się Edgar Allan Poe. Albo Edgar Allan. Albo Edgar Poe. Ok. Co jest bardziej popierdolone? To chyba pytanie nie do rozstrzygnięcia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Znowu szczeknęła, krótko i wyjątkowo piskliwie, tak typowo po kundlowemu, jak taki mniejszy wiejski burek. Ostrzegała, że nie lubi krzyczenia i będzie się bronić, ot co. Szybko jednak zorientowała się, iż agresja Wazona nie jest skierowana przeciw niej, tylko tajemniczej grupie jakichś speców i kobiecie, poprawka, kurwie, zwanej Nessarosa. Jakie dziwne, skomplikowane imię! Ha, żeby Inaczej sama wiedziała jakie naprawdę imię nosi, też by się zdziwiła. Dlaczego właściwie słuchała tego tutaj intruza, w miejscu, w które przybyła pierwsza? Tak dawno nie mówiła, nie słuchała, tylko szczekała i przeganiała, przejmowała się tylko żarciem i spaniem. Ludzka część istoty jasnookiej w końcu musiała się odezwać, choć tak słabo jak teraz. Z kim ostatnio rozmawiała? Ze swoim odbiciem w kałuży?
Z rozmyślań wyrwała ją odpowiedź na kolejne pytanie. Obdarzyła swojego pierwszego od dawna towarzysza perlistym śmiechem, słysząc jak go wołają. To tak jak ją! Też dziwnie!
- To tak trochę jak mnie! Mnie wołali Spierdalaj, ale sama na siebie mówię Inaczej. Co to Spierdalaj? Coś ładnego? Miłego? Kurwa wiem to co, to taka samica, co lubi dużo samców, to wiem! - roztrajkotała się wariacko, kryształowe ślepia błyszczały zadowoleniem z swej wiedzy. Pewnie w psiej postaci machałaby ogonem, teraz tylko prezentowała zęby w uśmiechu tak szerokim, że dało się zauważyć, iż kły ma typowo psie. Zdaje się, Wazon nie trafił na inteligentnego rozmówcę, choć zaangażowania nie można było jej odmówić. Była w pełni skupiona na nim, pomijając małe epizody zainteresowania gołębiem, nie przeszkadzały jej tajemnicze chrząknięcia, ani też mało jasne odpowiedzi.
- Pogryzłabym tamtą, co cię zabiła, jakbym wiedziała, że to ona. Na pewno. - dodała po chwili, przezabawnie i uroczo naiwnie, choć mówiła całkowicie poważnie. - Albo też bym ją zabiła. Umiem.
To zabrzmiało już troszkę mniej uroczo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zmrużył oczy, przyciągnął gwałtownie dłoń do uszu, skrzywił się niemiłosiernie, słysząc krótki, chujowy dźwięk jaki wydała suka. Mógłby być w stosunku do niej grzeczny. Ale ona kurwa grzeczna nie była. Nosz kurwa.
- ZAMKNIJ RYJ - wycharczał ostro, zwyczajnie nie wytrzymując jej skomlenia. Nie dość, że wódka się skończyła, nie dali mu być samemu, to najpierw pokazali bardzo ładne cycki, a później je zakryli i mieli focha, że się na nie patrzył. Nie kurwa, to nie tak działa? Nie? Wypraszam to sobie? Ale to były bardzo ładne cycki? I bardzo ładne ciało? I chuj, że wcześniej było psem? Bo teraz było człowiekiem?!

Spierdala, spierdalaj, jakaś inaczej, o co kurwa chodzi? Coś kłapała jadaczką, o imieniu, o znaczeniach, o, o zabijaniu? Chuj, kurwa i krowia dupa. Wciąż się skupiał na nie tym temacie, co był powinien, ale, no, nie żeby miał z tego powodu wyrzuty sumienia. Zamiast tego był zły, że nie umiał skupić się na wszystkich tematach. Był zły na siebie, na nią, na cały świat i ogółem tak bardzo pierwotnie zły, jak to człowiek po alkoholu umie.

"Pogryzłabym tamtą, co cię zabiła.
Albo też bym ją zabiła.


Zamrugał. Co on jej właściwie powiedział? Nie miał pojęcia. Hm. Dość... Konfundujące. Ale z drugiej strony... Mógł być w stanie w to uwierzyć. A entuzjazm słyszalny w głosie suki był... Pociągający? Sposób w jaki mówiła o możliwości zabicia... Go jarał? Tak, zdaje, się, że tak.
No, czyli jarała go w niej już jedna więcej rzecz!
Poczuł trochę, że niepotrzebnie na nią ryknął. To było, hm, głupie posunięcie. Ale... Bolał go łeb a ona mu szczekała zaraz koło niego, ok? Tak się nie robi, jasna sprawa?
- No. Spierdalaj to złe słowo. Powinnaś się na nie obrazić? Chyba tak, no, tak. I nie szczekaj. Mi. Przy uchu. No, właśnie, właśnie. - Chyba całkiem sensownie szło mu formułowanie tego co miał na myśli? Tak, chyba tak. Tak sądził.

Odwrócił się trochę bardziej w kierunku suki. Już nie patrzył na sufit, sufit nie był ani trochę fascynujący. Co innego kobieta siedząca obok. Niby zwierz, a jednak człowiek. No, on był teoretycznie roślinką, no ale. Ale on nie był bezrozumnym fotosyntetyzatorem! A ona... Ona wyraźnie bywała bezrozumnym czworołazem. Nogiem. Czworonogiem. No. Tak dokładnie było. O czym to on...?
A, tak.
Byłby bardzo szczęśliwy, gdyby kobieta wykazała jakieś skłonności w kierunku chcenia seksu. On by chciał. Czy ona też? Jego zapijaczony umysł w tej chwili podpowiadał, że KAŻDY BY Z NIM CHCIAŁ, a z drugiej strony to nie, chyba nie. Może mógłby spytać wprost? Ale z tego co zdążył poznać ludzi, to większość reagowała wkurwem jak coś tak bezpośredniego słyszeli, niezależnie od płci. Hm. To ci dopiero zagwozdka.
- Całkiem seksownie to wszystko ujmujesz.
No więc powiedzmy sobie szczerze - pijany umysł nie jest dobry w bycie delikatnym. Chciał choć spróbować... Ale poległ przy pierwszej próbie. Pijacki flirtujący Wazon już wiedział, że spierdolił sprawę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zdążyła się już przekonać, iż Wazon nie był taki znowu niebezpieczny, mimo swojego wrzeszczenia i innych takich zachowań, dlatego na kolejny wrzask zareagowała jedynie burczeniem. Wiadomo, że większość istnień, szczególnie dwunożnych, nie lubiła szczekania. Od tego było szczekanie, żeby go nie lubić, żeby było denerwujące, głośne i w ogóle niemiłe. Służyło przecież do straszenia, płoszenia, irytowania i tak dalej. Inaczej nigdy się nie bawiła z innymi czworonogami, także pojęcia nie miała, że szczeka się też wesoło. Z resztą, ciężko było jej nawet spotkać coś swoich gabarytów, była raczej mała. Nie tak mała, żeby uchodzić za małego pieseczka, ale na tyle mała, żeby kłębem nie sięgać większości dorosłych ludzi nawet do kolan. Ot, czterdzieści centymetrów, coś pomiędzy mały piesek, a już jako taki owczarek. Średnie. Jeszcze się nadawało na rączki, czasami. Oczywiście, nikt Inaczej na ręce nie brał. Najpierw wypadałoby ją umyć, a może i jeszcze odpchlić? Diabli ją wiedzą, co ona w tym futrze miała po łażeniu po Desperacji.
Nie wnikała co to jest obrazić i jak to się robi, zanotowała sobie tylko w ulotnej pamięci, iż jest to słowo niepochlebne, złe i ogólnie, niczego pozytywnego nie zapowiada. Resztę wypowiedzi pominęła, przecież już wspomniał, żeby nie szczekała. W porządku. Wie. Gdy przeniósł na nią spojrzenie, przechyliła głowę w drugą stronę i tak jeszcze z dwa razy, prawo, lewo, prawo, lewo. Jakby nie wiedziała, jak się na towarzysza patrzeć. Co robią dwunogi w takich sytuacjach?
Nie szczekają.
Kolejnych słów nie zrozumiała, lecz jej ludzka część uznała, że chyba pijanemu mężczyźnie plącze się język. Serio nie pamiętała sensu słowa seks? Naprawdę? W sumie, cholera wie, czy ona kiedykolwiek tego doświadczyła, skąd miała wiedzieć? Skądś Verboel wzięła określenie "sensownie". Brzmienie to samo. Na pewno to miał na myśli, bo co innego?
- Tak. - odparła z powagą, żeby wrócić do poprzedniego poziomu swoich wypowiedzi. Czyli bezsensu.
- Co to Wazon jest? - tylko siła woli powstrzymywała ją od obszczekania gołębia... Skubany sobie serio pozwalał!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach