Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Kawalerka wynajmowana przez Alexa mieści się na trzecim piętrze. Żeby dostać się do środka należy przekręcić klucz w zamku masywnych, grubych, wielowarstwowych drzwi, które ewidentnie są dźwiękoszczelne i antywłamaniowe. Tuż za drzwiami jest malutki korytarzyk w którym można zdjąć odzienie wierzchnie i, albo powiesić na wieszakach przytwierdzonych do ściany, tuż nad niewielkim lustrem, albo schować do szafy, jeśli nie ma zamiaru się w najbliższym czasie nigdzie wychodzić. W owym meblu, sprytnie wmurowanym w ścianę, jest półka na buty, kilka wieszaków, dwa kartony z dokumentami i elektroniką oraz ryza papieru. Przez łuk w ścianie, swoją drogą, ściany w korytarzu i saloniko-sypialni mają ten sam, szaroniebieski, kolor, można przejść do jedynego i głównego pokoju. Nie jest on duży, lecz mieści w sobie rozkładaną, skórzaną, czarną kanapę, na której spokojnie mogą spać dwie osoby, mały, drewniany stolik z ciemnego drewna, brązowy, kudłaty dywanik, kilka rysunków oprawionych w czarne ramy, lampę w rogu pokoju oraz komodę z czterema szufladami, gdzie trzymane są ubrania, malutkie biurko w kącie, zawalone narzędziami, kablami i innymi pierdołami potrzebnymi do majstrowania gadżetów. Pokój ma jedno okno z ciemnoszarymi, wiecznie opuszczonymi, roletami, przyozdobione kremowymi zasłonami, których nigdy nie używał do celu, do którego zostały stworzone. Podłoga to długie, jasne panele. Z tego pokoju wchodzi się do malutkiej, kompaktowo wyposażonej kuchni oraz do podobnej wielkości łazienki. Pierwsza ma w sobie srebrną kuchenkę, małą lodówkę tego samego koloru oraz ciemne meble kuchenne (Bo gdzie indziej stałyby meble kuchenne jak nie w kuchni?) z jasnym blatem. Jest jeszcze zlew, dwie wiszące szafki i, jak wszystko tutaj, małe okienko. Podłoga z kafelek w kolorze kawy z mlekiem, ściany do połowy wyłożone tymi samymi płytkami, a wyżej kremowa farba. Łazienka to głównie pralka, toaleta i prysznic plus umywalka. Kafelki na podłodze i ścianach są lekko falowane, mają zielononiebieski, czy jak kto woli, morski albo turkusowy kolor. Faceci to ‘daltoniści’ jeśli chodzi o kolory inne niż podstawowe.

~*~

Rzucił plecak w kąt, przekręcił klucz w drzwiach, jak zawsze, codziennie. Spojrzał do lodówki. Nic. Westchnął donośnie. Ściągnął z siebie kurtkę, buciory i chustę. Złapał za laptopa. Rozłożył się na kanapie, przeglądał Internet. Właściwie to 'Internet', bo prócz tego, że była to sieć komputerowa, to nic innego go ze starym, wręcz pradawnym Internetem nie łączyło. Spojrzał na swój zegarek. Zdjął go. Ustrojstwo. Nienawidził tego skrępowania, tego braku wolności, który oferowało mu M3. To wszystko przez S.Spec. Dyktatura, tyrania, brak wolności słowa, propaganda. Rzucił nim o ścianę. Nic się nie stało, ale zdenerwowanie odpłynęło. - Fuckin' piece of shit we have here. - Warknął do siebie odpalając muzykę. Chodziło mu tak na dobrą sprawę o wszystko, ale najbardziej o swoje nudne, szare życie. Nie miał kontaktu z Aiko, był sam, znowu. Jak kiedyś. Uruchomił 'prastarą muzykę neandertalczyków'. Jakimś cudem to miał, średnio wiedział o czym to. Nie znalazł tekstu, nie znał, bodajże islandzkiego.. albo norweskiego? Czasami zdarzało się, że atomowe komputery w byłych Stanach Zjednoczonych działały i przechowywały dane ze starego świata. Stąd miał większość swojej wyjątkowej kolekcji muzyki, książek, zapisków, rysunków. Miał co robić smutnymi wieczorami, takimi jak ten.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Codzienny rytm życia Monday wyznaczał sen - kilka godzin od późnej nocy do wczesnego rana i kilka po obiedzie, do wieczora. Zawsze po popołudniowej drzemce znajdowało się jeszcze sporo rzeczy do zrobienia, więc mogła z nową energią zabrać się do pracy i przed zakończeniem dnia dopełnić wszystkich obowiązków. Jak zwykle czekały ją w zasadzie drobne pierdoły, na które niekoniecznie miała ochotę, ale właśnie na tym polegała praca służącej - wykonywanie poleceń. I cóż z tego, że wolała pomagać z dokumentami, przynosić kawę i układać jakieś szpargały, skoro czasami urzędnicy po prostu musieli wręczyć jej najgorszą pod słońcem kopułą fuchę - badania w terenie. Wywiad środowiskowy dla niektórych brzmiał całkiem zachęcająco: godzinny spacerek, trochę pukania do drzwi, zbieranie kwestionariuszy, które później należało zdać na odpowiedni stolik i fajrant.
Ale nie dla Risu. Dla niej przeprowadzanie ankiety oznaczało jedno - kontakt z ludźmi. A to była rzecz o tyle przerażająca i męcząca, że wolała nie pakować sobie na głowę zbyt wielu zajęć, które go wymagały. Niestety przełożeni nie byli świadomi jej problemów społecznych, zresztą dziewczyna sama starała się z nimi walczyć właśnie w taki sposób, ze przyobiecała sobie wykonywać wszystkie, nawet najgorzej brzmiące polecenia i w ten sposób stopniowo przyzwyczajać się do funkcjonowania w społeczeństwie.
Zaczynała raczej bez entuzjazmu, ale po jakiejś godzince humor jej się poprawił. Nikt nie poszczuł jej psem, nikt nie rzucił się z pretensjami, jakaś miła starsza pani nawet poczęstowała ją ciastem - jak można by na coś takiego narzekać? W ten sposób Monday wkroczyła do ostatniej klatki, jaka była wyznaczona do przeprowadzenia sondy. Zostało jej tylko kilka egzemplarzy, więc gdy dotarła na trzecie piętro, w teczce spoczywała dokładnie jedna zadrukowana pytaniami kartka. Pukając do grubych drzwi miała nadzieję, że upora się z zadaniem szybko i będzie mogła wracać do domu.
Tylko czy los na to pozwoli?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pukanie do drzwi to ostatnie czego się spodziewał. Nigdy nikt nie pukał, bo nigdy nikt go nie odwiedzał. Nawet Aiko nie pukała, bo przecież miała klucze. Zamówione jedzenie zostawiali pod drzwiami, a on robił szybki przelew. Odłożył ostrożnie laptopa. Niczym agent rzucił się w stronę drzwi. Spojrzał przez wizjer. Jakaś dziewczyna? - Huh? - Mruknął do siebie cichutko. Troszkę się rozluźnił, choć ciągle krew buzowała, serce biło szybciej. Mania prześladowcza! To jest choroba! Odblokował wszystkie zamki. Lekko zaskrzypiały, kiedy złapał za klamkę i uchylił. Ciężko chodziły, były serio, serio ciężkie. Spojrzał na nią swoim niebieskoszarym ślepiem, zamrugał kilka razy. Źrenice miał rozszerzone. W środku panował lekki półmrok, więc oczy przystosowały się do małej ilości światła. Kilka sekund milczał. Czekał aż ona coś powie. Niecierpliwość jednak wzięła górę. Odchrząknął, otworzył wrota mocniej. Stanął dumnie, zrobił poważną minę i wypowiedział - T-tak? - Fuck. Powiedział do niej, a potem do siebie w myślach. Zamiast na faceta, znowu wyszedł na miękką cipkę. Wnet ujrzał teczkę. Przykładne dzieciątko-obywatel-urzędas, czy akwizytorka? Przełknął ślinę, wypuścił powietrze z płuc. Czy on popadał w obłęd? Tak się czuł, jak szurnięty. Muzyka dalej leciała. Teraz to. Z każdą sekundą czuł się coraz bardziej zestresowany. Ona też nie wyglądała na zbyt zadowoloną. Trochę było mu jej szkoda. Miał nadzieję, że, jeżeli jest z rządu, to nie robi tego z własnej woli.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przez krótką chwilę stała pod drzwiami, niespokojnie przytupując stopą o podłogę korytarza. Wszystkim zajmowało trochę czasu, nim oderwali się od codziennych zajęć i znaleźli chwilę dla jakiegoś dzieciaka. Zresztą, bardzo często zdarzało jej się załatwiać służbowe zadania wczesnym rankiem, gdy większość zainteresowanych jeszcze spała. Potrafiło to tworzyć naprawdę nietypowe sytuacje, ale Monday się tym nie zrażała. Jeszcze się nie zdarzyło, by przez obudzenie kogoś o piątej rano miała poważniejsze kłopoty; większość patrzyła na jej zachowanie jak na raczej nieszkodliwe dziwactwo, które choć irytujące, nie było wcale takie straszne. Chociaż zapewne gdyby komuś urządzała wczesną pobudkę dzień w dzień, to nawet najbardziej cierpliwy człowiek w końcu zostałby wyprowadzony z równowagi.
W końcu drzwi się otworzyły. Risu przybrała swój zwyczajny wyraz twarzy na czas pracy - spokojny, neutralny uśmiech, który aż wołał "Ja tu tylko na moment i zaraz uciekam!". Poprawiła ułożenie teczuszki w rękach, przyciskając ją nieznacznie do tułowia niczym jakaś biedna, zagubiona w życiu istotka. Teraz tylko jeszcze maksimum dziesięć minut odgrywania swojej roli, a potem będzie mogła zrzucić maskę i wrócić do domu, do swojej błogiej samotności.
- Dobry wieczór, przepraszam jeżeli przeszkadzam, przeprowadzam krótki sondaż dotyczący życia w naszym Mieście i chciałabym uprzejmie prosić o wypełnienie ankiety. Czy byłby pan tak uprzejmy? - Idealnie wyrecytowana formułka i stuprocentowo profesjonalna postawa, można by rzecz. I owszem, chociaż chłopak, który otworzył drzwi, wyglądał na młodszego, jednak profesja zmuszała Monday do oficjalnego zachowania, przynajmniej póki druga strona nie zadecyduje inaczej. Taki zawód, co poradzić.
Cierpliwie czekała, czy ów osobnik zgodzi się przez chwilę zająć kwestionariuszem pytań. Miała cichą nadzieję, że tak będzie, gdyż odmowa oznaczała dla dziewczyny konieczność pokonania kolejnego piętra, dobijania się do kolejnych drzwi, nagabywania kolejnych osób... na to nie miała nawet najmniejszej ochoty. Perspektywa powrotu do domu i opatulenia się w kocyk z książką i dużym kubkiem herbaty była aż nazbyt kusząca, by jej nie ulec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

No to teraz kolejne opcje. Dziennikarka albo urzędniczka. - Drzwi stanęły otworem. On obrócił się na pięcie, machnięciem dłoni zaprosił ją do środka, żeby nie wyjść na jakiegoś kompletnego dziwaka, spojrzał na nią, będąc już jakiś kawałek w drodze do kanapy, i powiedział - Zapraszam. - Ankieta na temat życia w mieście. Mógłby powiedzieć dużo, wszystko, to, co mu się okropnie nie podoba, ale czy to dobre? Zaraz będą go znowu obserwować, sprawdzać co robi, czy jest grzecznym chłopcem jak kiedyś. Niezliczoną ilość noży elektrycznych mu skonfiskowali, wysyłali go na badania psychologiczne, a właściwie propagandowe, coby nie wyrósł na czubka, który produkuje nielegalną broń. Teraz, kiedy planował obejście zabezpieczeń S.Specu co do lokalizacji ludzi i utworzenie ruchu oporu, lub wolnej sieci, nie potrzebuje idiotycznego rozgłosu czy bycia szpiegowanym. Jego wzrok zawiesił się na kuchence stojącej w kuchni, bo gdzieżby indziej. - Kawy, herbaty, pani..? - No i tu oczekiwał jej personaliów. Pytań ciąg dalszy, jako wpadł w tę lekką paranoję - Pani jest z agencji rządowej, 'niezależnej' czy może bezpośrednio od S.SPECU? - Mówił do niej już przygotowując napar, kątem oka ją obserwował, wiedział, że to tak troszkę nieuprzejmie, jednak jego nieokrzesanie wzięło górę. A może ona pracowała dla nich pod przymusem? Miał cichą nadzieję, bo była niezwykle ładna. Miał nadzieję, że podziela jego zdanie. W sumie to chciał kogoś takiego poznać i w każdym szukał takich cech, buntowniczych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przekroczyła próg drzwi, niepewnie stając wewnątrz mieszkania. Chociaż robiła to już tyle razy, nie tylko tego dnia, ale od wielu miesięcy, zawsze czuła pewien niepokój przed przebywaniem w domu kompletnie obcych osób. Nawet nie chodziło tu o to, że mieszkańcy mogliby dla niej stanowić jakieś zagrożenie; po prostu czuła się niezręcznie będąc nie tylko wśród obcych ludzi, ale także w nieznanym sobie miejscu.
Sama nie wiedziała, po co kazano jej przeprowadzić podobny sondaż. Nie miała w zwyczaju dopytywać o zamiary swych przełożonych, zazwyczaj spełniała zadania bez szczególnych zastrzeżeń, perfekcyjnie co do literki. Nawet nie zaglądała do pytań wydrukowanych na arkuszach, gdyż służki nie interesowały one ani odrobinę. Zapewne gdyby wśród odpowiadających pojawiły się jakieś wątpliwości, to mogłaby się ewentualnie zagłębić w treść i zlikwidować ewentualne niejasności, jednakowoż póki co wyglądało na to, że nikt nie miał problemów z kwestionariuszem. A przynajmniej nikt nie wyraził otwarcie potrzeby dowiedzenia się czegokolwiek więcej. Dopiero ten jeden, ostatni, musiał być bardziej ciekawski od swych poprzedników. Mówi się trudno - zawód wymaga uprzejmości, a ta wiąże się z udzielaniem informacji, o jakie została poproszona. Powstrzymała się od zbolałego westchnięcia, zamiast niego przybierając uprzejmie obojętny wyraz twarzy.
- Mizuyama Risu - przedstawiła się z delikatnym skłonem, dokładnie tak, jak wymagała tego od niej kultura osobista. Nawet, jeżeli nie miała szczególnej ochoty być miła, nie miała innego wyjścia. - Dziękuję, niczego nie trzeba. Pracuję w S.SPEC. - A że na najniższym możliwym szczeblu, nawet poniżej rybki akwariowej w gabinecie dyktatora (chociaż akurat chyba na tym stanowisku jest wakat).
Wydobyła z papierowej teczki zadrukowaną z obu stron kartkę i przy pomocy tego śmiesznego "ogonka" długopisu przytwierdziła ją do tekturowej podkładki. Póki jednak gospodarz wydawał się być zajęty czymś innym, czekała cierpliwie, aż zdecyduje się przejść do rzeczy. Tak, nawet nie wolno jej było go pogonić. Co za chory kraj!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Robienie herbaty dla siebie nie zajęło mu zbyt długo. Wyłonił się z kuchni z porcelanową filiżanką w dłoni. - Proszę sobie usiąść, Mizuyama-san. - Powiedział stosunkowo cicho, no, może też się czuł nieco niezręcznie, nie była sama. Odkąd jego skowronek wyleciał z gniazdka nie miewał gości, więc te zwyczaje grzecznościowe się u niego zatarły. Podstawka, filiżanka, zasiadł wygodnie. Wyprostował się, skoro ona była spięta i poważna, to nie pozostanie dłużny. Oparł się łokciami o stoliczek. Spoglądał na nią czekając na reakcję, jednocześnie mruknął do niej - No tak, nie przedstawiłem się. Alastair Grimmbook. - Jakoś nie potrafił przyzwyczaić się do odwrotności Japończyków. Najpierw nazwisko, potem imię. No właśnie nie! Najpierw imię, potem nazwisko. Ugh. - Rozumiem, że panienka będzie to wypełniać, a ja będę odpowiadać? Mam bardzo niewyraźne pismo. - Mogło to zabrzmieć nieco złośliwie, jednak nie miał tego na celu. Chciał jej tylko oszczędzić męczenia się z rozczytywaniem jego koślawych znaczków. - Gomen, jeżeli jestem opryskliwy.. - Coś w nim pękło. Sądząc po jej oczach, wyrazie twarzy, który mimo, chyba, najszczerszych chęci ukrycia tego, przejawiał zmęczenie i niezadowolenie uznał, że chyba odpuści i spróbuje się uczłowieczyć. Zwykła, ludzka dobroć. Aiko go tego uczyła. Nie może to pójść na marne. - Mówmy sobie po imieniu.. chyba jesteśmy w podobnym wieku, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zgodnie z pozwoleniem, przeszła do pokoju i zajęła miejsce na kanapie. Ta sytuacja w bardzo dziwny sposób przypominała jej inną, kiedy to bladym świtem wyrwała z łóżka pewnego gwardzistę, zajmując mu czas równie bzdetną ankietką. Swoją drogą, ile S.SPEC przeprowadzał sondaży? Kto to wszystko zliczał? A, no tak - biedni służący, którym zawsze wpychano najgorszą i najżmudniejszą pracę z możliwych. Na szczęście dziewczynie jeszcze nigdy nie trafił się ten wątpliwy zaszczyt, ale prawdopodobnie było to tylko kwestią czasu. Władza zawsze znajdzie sposób żeby człowieka dobić, bez względu na to, czy to swój, rebeliant, czy też neutralny, nieświadomy obywatel.
- Miło mi poznać - rzuciła beznamiętnie, wbijając wzrok w trzymane przez siebie kartki. Nawiązywanie kontaktów z ludźmi powodowało automatyczne zapalenie się czerwonej lampki pod kopułą Monday. Wdawanie się w rozmowę nie było obecnie jej marzeniem, ale maska uprzejmości pozostała nienaruszona.
- Jeżeli jest taka potrzeba, mogę się zająć wypełnianiem. Ważne, żeby odpowiedzi były czytelne. - Tak naprawdę to było jej wszystko jedno. Przywykła już do tego, że niektóre rzeczy musi robić za ludzi od A do Z, ale jeżeli już ktoś ją o to spokojnie poprosił, to była skłonna uczynić taką przysługę.
- Huh? - Trochę zdziwiła się na nagłe przeprosiny, które wydawały jej się raczej bezpodstawne. Nie widziała w zachowaniu gospodarza nic złego.
- Zapewne tak jest - przytaknęła, wyraźnie zgadzając się na porzucenie nazbyt oficjalnej formy zwracania się do siebie nawzajem. No bo w końcu bez przesady, żeby nastolatkowie zwracali się do siebie "pan" i "panna", to już po prostu brzmiało śmiesznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Więc, Risu, odpowiem na pytania w twojej ankiecie, jednak z pewnym ale.. - Uśmiechnął się nieco, dość delikatnie, spoglądając na nią i jej kartkę. - Raz pytasz ty, raz pytam ja. - A w głowie tylko głośno przełykał ślinę. Śmiałe posunięcie, nie ma co. Kolejny łyk herbaty, próba utrzymania powagi na twarzy. W oczach pewnie mogła wyczytać, że się nieco denerwuje, ale nie ma złych intencji. Po prostu brak mu towarzystwa, więc wychodził potrzebom na przeciw. Złapał za laptopa, uruchomił coś randomowego, padło na Rage Against The Machine. - To ja zacznę, co? Ile dokładnie masz lat? - Lekko przekręcił głowę. Strzeliło mu w karku. Skrzywił mordkę w dość uroczym grymasie, szybko się wyprostował. W głowie ciągle wyła syrena, jak w elektrowni atomowej przed wybuchem. CO JA ROBIĘ?! Mimo tego szoku i niezdecydowania, ta 'lepsza' połowa brnęła w to malutkie bagienko, jakim nazywa się relacje damsko-męskie. Ruszył koliście filiżanką, napar zakręci się niczym wir wodny na środku oceanu. Był w tak dziwnym nastroju.. potrzebował ciepła. Chciało mu się płakać. Był w kropce, z której nie potrafił wyjść. Nawet zachowywać się racjonalnie nie potrafił.. Zastanawiał się o czym myślała i jakie pierwsze wrażenie wywarł.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spojrzała na niego z niekrytym zdziwieniem. Co to ma być za dyktowanie warunków? Risu to nie biuro informacji turystycznej czy miejscowy celebryta, żeby odpowiadać na pytania. Zacisnęła usta w wąską kreseczkę, tłumiąc wzburzenie i chęć odpyskowania. Była w pracy - niemalże "na służbie" i nie mogła sobie pozwolić na wyprowadzenie z równowagi. Zresztą, chciała tylko szybko załatwić to, z czym tu przyszła, nawet jeśli w zamian za wypełnienie jednej durnej ankiety będzie musiała co nieco o sobie opowiedzieć. Nie była tym faktem zachwycona, ale najwyraźniej nie miała za bardzo innego wyjścia.
Westchnęła nieznacznie i poprawiła ułożenie okularów, które powoli zsuwały jej się z nosa. - No niech ci będzie - rzuciła ze zrezygnowaniem, odpinając długopis od teczki. Jednym końcem stuknęła o swoją nogę, by wysunąć część piszącą i obróciła przedmiotem w palcach. Nie zamierzała się certolić z tym chłopaczkiem, a jedynie dać mu minimum tego, czego chciał, uzyskać to, czego potrzebowała i jak najszybciej wyjść.
- Osiemnaście - odparła krótko, nawet nie precyzując ilości miesięcy czy dni - o to przecież nie pytał. Bez dalszej zwłoki spojrzała na pierwsze pytanie ankiety i krótko przestudiowała treść, nim przeczytała je na głos.
- Jak oceniasz poziom bezpieczeństwa w Mieście-3? Dostępne opcje to: Bardzo dobrze, dobrze, przeciętnie, słabo, bardzo słabo lub "nie wiem". - Podniosła wzrok z powrotem na Ala i rzuciła mu oczekujące spojrzenie spod ciemnych rzęs. Długopis nadal obracała między palcami, jakby niecierpliwiąc się nawet na tak wczesnym etapie zadania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Westchnął nieco niezadowolony z tego, że średnio się wyluzowała. Najwidoczniej wolała być sama, w swoim domu, zupełnie jak on. Dlaczego tacy ludzie nie łączą się w grupy, tylko odsuwają się od siebie? Przynajmniej odpowiedziała i gra w jego grę. Może z biegiem czasu jakoś to wszystko się rozwinie. - To prawie tak jak ja.. z tym, że ja kończę za dwa miesiące. - Czyli albo była starsza rok, albo była w jego wieku, tylko kilka miesięcy starsza. Chcąc być fair odpowiedział jej szybko. - Bardzo dobrze. Czasami nawet zbyt dobrze. - Ale drugą część zdania mruknął o wiele ciszej niż normalnie. Jakby chciał dać kąśliwą uwagę, ale nie zostać usłyszanym. Trudno. Trzeba trochę adrenaliny wprowadzić do szarej codzienności. - Dlaczego wstąpiłaś do S.SPEC? - W sumie go to ciekawiło. On się jeszcze uczył, a ona? Rzuciła szkołę, żeby służyć? Uczy się prywatnie? Oni ją uczą? Jak to jest? W sumie spodziewał się zdawkowej odpowiedzi, bardzo lakonicznej, ale przecież nie był natrętny.. chciał się z nią tylko poznać. Wlepił wzrok w jej usta. Lubił patrzeć na tą część ciała, kiedy była w użyciu. To było dość.. fascynujące. Może dziwne dla innych, ale fascynujące dla niego. Sam głos jest dość ciekawym zjawiskiem. A ona miała jego barwę bardzo interesującą.

//Swoją drogą sam muszę znaleźć głos dla Alexa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach