Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5

Go down

Wypuszczając ostatnie pociski podążył za głosem anielicy i przeszedł przez utworzone przez nią przejście. Po drugiej stronie drzwi znajdowało się typowe mieszkanie w którym meble były wymieszane i rozrzucone na wszystkie strony. Nie było to specjalnie dziwne, biorąc pod uwagę to, jak kołysało budynkiem. Ściany były popękane, nadkruszone, zaś z sufitu się sypało. Przez okna wpadało mdłe światło wieczoru, a w powietrzu prócz gryzącego pyłu niósł się sygnał telefonu obiegający z pokoju obok, który kiedyś mógł nosić nazwę "pracowni". Kiedyś, w sensie, jeszcze parę minut temu. Teraz była to niewielka klitka ze stertą wszystkiego na środku, składająca się głównie z biurka, wywróconego i opartego na nim regału z książkami, tony książek i papierów i...tak, gdzie tam był telefon.
- Szybko, trzeba, go znaleźć i odebrać. Jak to zrobimy będziemy bezpieczni. - Morteusz zrobił kilka roków do przodu nie tracąc na skupieniu i zabierając się ponownie za przeładowanie broni....ostatni magazynek. Swoją drogą, to, że ruszył się z miejsca uratowało jego życie, bo zaraz rozległ się huk karabinu który z łatwością rozrywał amunicją drzwi robiąc z nich drewniane sito.
- Szybko! - ryknął, przemieszczając się właśnie do tego pokoju, gdzie przystanął przy drzwiach i gotowy był osłaniać anielicę nim ta znajdzie telefon.

|Władza nad kształtem 2|3
|Obrażenia: Rana postrzałowa w prawym ramieniu nad łokciem, kula przeszła na wylot; postrzelony prawy bark, kula tkwi w ranie. Obniżona sprawność ramienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gdy tylko Morteusz przeszedł przez otwór w drzwiach, anielica wycofała rękę i dziura zaczęła się samoistnie zasklepiać. Po kilku sekundach nie został po niej nawet ślad, ale wyjście na korytarz nie było już tym, co interesowałoby uciekinierów.
- Jasne - rzuciła szybko jako znak, że zrozumiała komunikat i pozostawiwszy pierwszą linię obrony mężczyźnie, sama zajęła się pospieszną lokalizacją telefonu. Starała się kierować zmysłem słuchu i po dźwiękach dzwonka namierzyć urządzenie, ale też rozglądała się intensywnie za aparatem. W zależności od tego, skąd dobiegał dźwięk, przeszukać musiała sterty papierów, zwaliska książek, przestrzeń przy biurku i przewróconym regale. Na szczęście anielica niewielkiego gabarytu nie powinna mieć problemu z zajrzeniem w nawet bardziej niedostępne miejsca, a w razie szturmu wroga na mieszkanie - ukryciem się za którymś z mebli. Musiała się spieszyć, by znaleźć nieszczęsny telefon nim facet we fraku sforsuje drzwi i zrobi im krzywdę, a równocześnie coraz mocniej zaciskała zęby z powodu krwawiącego ramienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dźwięk był tłumiony przez niemal ogłuszający hałas strzelaniny. Serie puszczane przez Człowieka We Fraku dostawały się do niewielkiego gabinetu znacząc ściany obecnością pocisków, rozbijając okna i posyłając na podłogę niewielkie obrazki które do nie tak dawna dzielnie trzymały się ściany. Lilo na szczęście szukając telefonu w stercie tego wszystkiego była względnie bezpieczna. Pewnie to przez te meble, które tworząc coś na wzór "domku" dawały poczucie ochrony. Drobna anielica musiała niemalże paść na kolana, pochylając się nad "dachem takiego domku" by wygodnie i efektywnie móc przekopywać stertę papierów i książek z której dobiegał dźwięk sygnału. Do tego oczywiście Morteusz ją osłaniał starając się trzymać oponenta na dystans co było skrajnie trudnym zadaniem. W końcu miał tylko pistolet, a tamten karabin...
W pewnym momencie budynkiem znów gwałtownie zatrzęsło, sprawiając że, zaczął przechylać się na wschód z nieprzyjemnym zgrzytem.
Czarnoskóry mężczyzna został rzucony na ścianę obok. Broń palna zamilkła. Regał który trzymał się opierając o biurko zazgrzytał i zaczął lecieć na plecy pochylonej pod nim Lilo. Dziewczyna miała sekundy na reakcję. Jednocześnie gdzieś pół metra po prawej stronie anielicy rozjaśniał wyświetlacz przenośnego telefonu stacjonarnego, który wturlały się z pod kartek i wesoło grając odsuwał się od dziewczyny z godnie z przechyłem budynku. A tuż za nim sunęła sterta książek i całego tego bajzlu, który chwilę wcześniej Lilo skrupulatnie odsuwała. W tym momencie, Lilo mogła ratować siebie, lecz w takim wypadku liczyć się z tym, że telefon na nowo zostanie wymieszany ze 'śmieciami'i będzie musiała poświęcić cenny czas na szukanie go na nowo lub postawić wszytko na jedną kartę i próbować go złapać i odebrać nim nim zostanie przygwożdżona do ziemi. Wydawać by się mogło, że tylko takie ma wyjścia, lecz kto wie...?



|Władza nad kształtem 2|3
|Obrażenia: Rana postrzałowa w prawym ramieniu nad łokciem, kula przeszła na wylot; postrzelony prawy bark, kula tkwi w ranie. Obniżona sprawność ramienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Podczas poszukiwań telefonu tempo bicia serca anielicy zdawało się przyspieszać do nadnaturalnego tempa. Z całych sił przegrzebywała sterty przedmiotów i modliła się w duchu, żeby sygnał dzwonka nie ustał, żeby nie zgubiła go pośród całego tego hałasu. Kiedy wreszcie dostrzegła jego wyświetlacz wydawać by się mogło, że wywinie koziołka z radości, ale nie było czasu nawet na krótki uśmiech. W końcu zlokalizowanie urządzenia jeszcze nie równało się z jego zdobyciem, a to był dopiero jeden z etapów na drodze do zapewnienia sobie bezpieczeństwa. W dodatku Morteuszem własnie miotnęło jak szatan o ścianę, co mogło okazać się tragiczne w skutkach. Oprócz tego kolejny wstrząs sprzed chwili postawił blondynkę w sytuacji, w której ułamki sekund miały wagę życia lub śmierci. Szczególnie, że własnie leciał na nią spory regał.
Nie zamierzała się poddawać. Jej magia pozwalała nie tylko na zabawę z kształtem innych przedmiotów, ale także samej siebie i właśnie z tej właściwości zamierzała skorzystać. Wprawdzie wyślizgnięcie się spod upadającego na nią mebla wymagało szybkiej reakcji, by nie stać się anielskim naleśnikiem, ale nawet błyskawiczne uratowanie siebie oddalało od dziewczyny telefon. Dlatego też równocześnie z wytoczeniem się spod półek wyciągnęła lewą, zdrową rękę w stronę uciekającego urządzenia, próbując złapać je nim znów zniknie wśród śmieci, lub chociaż przytrzymać je razem z częścią papierów i ułatwić sobie jego odnalezienie za moment. Skoro zaś zwykła długość ramion Lotte mogła nie wystarczyć na pochwycenie przedmiotu, mogła wydłużyć je przy pomocy magii. Wtedy też wraz z przyrostem długości ręki, pozostałe kończyny musiały się tymczasowo skrócić. Moc pozwalała Lise na zmianę kształtu, ale nie objętości, która musiała pozostać taka sama. W razie najtrudniejszej sytuacji mogła nawet rozpłaszczyć się w bezkształtną plamę na podłodze, byle tylko dopaść telefon i uniknąć spadającego regału.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Lilo prawnie korzystając ze swojej mocy wykaraskała się w samą porę, gdyż regał grzmotnął z hukiem o podłogę, sprawiając, że powstały przy tym lekki podmuch załaskotał ją po uszach być może mrożąc krew w żyłach. W końcu to była kwestia milimetrów, a skrzydlata mogła zostać utknięta po zwałem drewna. Lecz nie! Nie dziś! Mało tego, udało jej się pochwycić telefon, jednak nie zmieniało to faktu, że budynek wciąż był w trakcie gwałtownego przechyłu i wszystko równie żwawo sunęło się na jedną ze ścian w towarzystwie szpargałów i szkła. Dopiero uderzając plecami o ścianę dziewczyna się zatrzymała by zaraz potem, w trochę mało delikatny sposób zostać "przykrytą" tym całym, ciągnącym się sznurem szpargałów w których skład wchodziły głównie książki i drobne akcesoria biurowe. Będą siniaki.
Szkło zaś niegroźnie pokaleczyło gdzieniegdzie jej skórę. Telefon-trofeum dźwięczał w jej dłoni. W drzwiach pojawił się Człowiek We Fraku. Morteusz oszołomiony siedział bezbronnie na ziemi po tym, jak zsunął się na nią po ścianie.
Budynek się sypał.
Telefon wciąż dzwonił.
Człowiek We Fraku zaraz pociągnie za spust.
Dryń, Dryń...



|Władza nad kształtem 3|3 -> przerwa 1|4
|Obrażenia: Rana postrzałowa w prawym ramieniu nad łokciem, kula przeszła na wylot. Postrzelony prawy bark, kula tkwi w ranie. Obniżona sprawność ramienia; obtłuczenia i niegroźne nacięcia na skórze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Adrenalina potrafiła dodać kopa, ale dla anielicy nie było to ani trochę przyjemne doświadczenie. Po raz kolejny w ciągu kilku minut była milimetry od śmierci czy tam innych poważnych obrażeń... ale przynajmniej udało jej się złapać telefon! Gdy tylko zacisnęła palce na urządzeniu, jej ciało zaczęło powracać do normalnych proporcji, wszystko to w czasie szaleńszego pędu ku ścianie. Nie była w stanie spowolnić się bardziej niż przez przyciśnięcie się możliwie jak najbardziej do podłogi, więc uderzenie w kolejną powierzchnię przysporzyło ją o jeszcze więcej innych obrażeń i bólu. Jęknęła głucho, ale gdy tylko udało jej się zatrzymać, wygrzebała się spod sterty kompletnie niepotrzebnych rzeczy. Palce zbielały od ściskania telefonu, ale za żadne skarby nie mogła sobie pozwolić na wypuszczenie go z rąk.
Co ten Morteusz powiedział?
Coś o tym, że jak odbiorą telefon, będą bezpieczni.
Ale z drugiej strony kolo we fraku był sekundy od oddania śmiertelnego strzału w stronę czarnoskórego. Anielica nie miała pojęcia, jak działa telefon i czy ocali ich oboje, a nie mogła pozostać obojętna na los człowieka, który dla jej bezpieczeństwa ryzykował życiem.
Postanowiła być szybsza.
W lewej ręce trzymała telefon, zaś prawą wykonała gest "rzutu" w stronę agresora. W tej samej chwili przed jej dłonią pojawiła się spora ognista kula, która wystrzeliła prosto w kolesia we fraku. Gdy tylko płomienie poleciały swoim torem, Liselotte odnalazła na dzierżonym przez siebie urządzeniu odpowiedni przycisk, by odebrać połączenie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Człowiek We Fraku jak nagle pojawił się w drzwiach, tak równie nagle wyfrunął, pchnięty siłą uderzeniową ognistej kuli. Zagrożenie było przypalone, zielona słuchawka kliknięta, wiat zalała ciemność...

Anielica czuła dziwną słabość. Oczy miała zamknięte, gdy zaś je lekko rozchyliła ciągle miała przed nimi pewne mroczki. Uniesienie jakiejkolwiek kończyny powodowało ból, a próba podniesienia się...mogła zaowocować nagłym uderzeniem mdłości i zawrotów głowy.

- Ty, Lis się obudziła. - Dziwnie przejęty, lecz znajomy głos rozniósł się po pokoju który...no tak, to był budynek medyczny w ściekach. Anielica nie rozpoznała go od razu, gdyż przeważnie nie gościła w nim w roli pacjenta stąd ten mało przyjemni niewyglądający sufit nic jej nie mówił.
- Biegnij, daj znać Adamowi. - Mówił głos, który zaraz potem podszedł do dziewczyny. Ciemny kontur jego właściciela się zbliżył, a potem rozmazana sylwetka przykucnęła przy leżącej na pryczy. Cóż, było coraz lepiej.
- Jak się czujesz? - przejęcie i troska nie znikała z jego głosu. No tak, był to jeden z medyków pomagających w szpitalu - Hiro. Przeważnie pomagał bardziej doświadczonym uzdrowicielom, lecz niezaprzeczalnie miał złote serce.
- Pamiętasz cokolwiek? Jak tu się znalazłaś?

|Obrażenia: Ból w prawym barku, ramieniu. Uczucie poobijania, niemocy, słabości. Czujesz się ogólnie jak wrzucona do bębna pralki z workiem kamieni. Do tego tępy, pulsujący ból głowy nasilający się przy wstawaniu - wówczas dochodzą do niego mdłości i zawroty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Uderzyło ją podobne uczucie jak wtedy, kiedy człowiek budzi się z bardzo realistycznego snu. Wciąż trwała niejako w świecie, który jeszcze niedawno wydawał jej się prawdziwym. A jednak z jakiegoś powodu teraz znajdowała się w pozycji leżącej, po telefonie ślad zniknął, a nad głową rozciągał się niekoniecznie piękny sufit. Spróbowała podnieść głowę, ale nagły ból i uczucie mdłości odwiodły ją od tego zamiaru. Zamrugała intensywnie, próbując odgonić ciemne plamy i skrzywiła się odruchowo.
- J-jakby mnie ktoś strawił - wymamrotała słabo w odpowiedzi na pytanie znajomej postaci. Co prawda powoli czuła się lepiej, ale i tak do stanu normalności było jej bardzo daleko.
- Pamiętam... chwiejący się budynek - odparła po dłuższym namyśle. Wraz z poprawą samopoczucia powolutku przypominała sobie kolejne wydarzenia. - Pamiętam porwanie, stary hotel, Morteusza... a potem mężczyznę z karabinem, strzelaninę i telefon. Odebrałam telefon - zakończyła, ledwie artykułując słowa. Za dużo mówienia na raz też nie było niczym przyjemnym, a Lise wciąż nieznośnie bolała ręka, głowa i w ogóle całe poobijane ciało.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Morteusz? Widzę, że fajnie się bawiłaś...byłaś nieprzytomna przez prawie dwie doby. Wszyscy odchodzili od zmysłów... - Wyjaśnił - Byliśmy na akcji po zaopatrzenie do szpitala. Jednak rutynowa akcja nie poszła tym razem po naszej myśli. Dorwali nas. Zostałaś postrzelona. Dwa razy. Jako jedyna. - Mówiąc to wyraźnie spiął mięśnie na samo wspomnienie. - Gdy dotarliśmy do furgonetki nie odpuszczali. Podjęli pościg i cóż...w pewnym momencie zrobiło się nieciekawie - wykoleili nas, a samochód dachował robiąc wcześniej kilka spektakularnych piruetów nim wylądował w rowie. W tym momencie straciłaś przytomność. Na szczęście nie byłaś tak ciężka, jak Miura. - Zaśmiał się, wspominając rosłego chłopa, który zazwyczaj siadał za kółkiem podczas misji - On też wtedy odpłyną. Sam jeden musiałem go ciągnąć dopóki nie dotarło do nas wparcie. - Lekki uśmiech rozbawienia wymalował się na jego twarzy - Adam mówił, że masz wstrząśnienie mózgu tylko nie jest w stanie określić, jak silne. Powinnaś wypoczywać i się z niczym nie śpieszyć. - Dodał z troską, gdy to nawet nie czekając na odpowiedź anielicy zaczął nalewać do małego kubka wody z dzbanka.  Usiadł na krawędzi pryczy i podał go anielicy. Na prawym nadgarstku znajdowała się przepustka.
- Nie przejmuj się, nie uległa zniszczeniu. Yuzuki tu była dwa razy i się upewniała. - dodał zauważając w oczach Lilo zainteresowanie "ozdobą", która została sporządzona specjalnie dla niej przez jedną z łowczyń kilka dni wcześniej. Nie od razu sobie to przypomniała, co tylko świadczyło, że najwyraźniej miała problem z pamięcią krótkotrwałą. Mogła to od razu stwierdzić jako medyk. Musiało ją więc faktycznie bardzo mocno wytrząchać w tej furgonetce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zamrugała, coraz przytomniej patrząc na swojego rozmówcę.
- Żartujesz - wydusiła z siebie, wyraźnie zaskoczona. - Rzeczywiście musiałam porządnie oberwać, skoro pamiętam wszystko zupełnie inaczej. Szalony sen... - Ale przynajmniej nie był prawdziwy. Gdyby był, mogłaby mieć na sumieniu życie czarnoskórego mężczyzny. Ten jednak w rzeczywistości istniał tylko w jej głowie, co było w jakiś sposób kojące dla nerwów.
- Jak czuje się reszta? Wszyscy cali? - zainteresowała się od razu. Własny stan martwił ją o wiele mniej, skoro i tak mogła kontrolować go na bieżąco przy pomocy swojej magii. Przyjęła od chłopaka kubek z wodą i upiła nieduży łyczek, starając się nie podnosić głowy za bardzo. Wolała uważać z gwałtowniejszymi ruchami i stawaniem do pionu, skoro wywoływały nieprzyjemne reakcje organizmu. Zerknęła też na swoją rękę, gdzie wciąż miała zapiętą fałszywą przepustkę. Już jakiś czas temu prosiła łowczynię o wykonanie dla niej takiego cudeńka, by mogła bezpiecznie poruszać się po powierzchni miasta. Zawsze, gdy zmuszały ją do tego jakieś sprawy, drżała z nerwów na każdym zakręcie. Teraz mogła czuć się o wiele spokojniej.
- Dziękuję - rzuciła jeszcze do swojego tymczasowego opiekuna. Zabawnie było jak raz znaleźć się na szpitalnym łóżku i dać się sobą zająć innym osobom. Bardzo ciekawa zmiana ról.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Tak, cali. - Uśmiechnął się - Trochę poobijani, lecz cali. Tylko ty tak oberwałaś. - zdradził. Wszytko dobre co się dobrze kończy, prawda? Prawda!

_______________________

Misja zakończona sukcesem - osiągnięto cel.
Lilo zdobywa fałszywą przepustkę (technologię średniego poziomu)


W dodatkowych lub w KP zalecam zrobić ci adnotację dotyczącą fikcyjnych danych personalnych które są przypisane do przepustki i które teoretycznie widnieją w bazie danych miastowych, tak, by nikt nie wymyślał jakich rzeczy sobie i był porządek :3

Ponadto po tej misji dostajesz debufa:

  • Przez kolejną jedną fabułę będziesz odczuwała dyskomfort prawego barku. Sprawność kończyny nie jest jednak nijak obniżona nie oznacza to, że przy gwałtowniejszych ruchach nie poczujesz nieprzyjemnego bólu.
  • Przez kolejne dwie fabuły będziesz odczuwała skutki wstrząśnienia mózgu.
    • W pierwszej ból głowy i zawroty głowy/mdłości przy przesilaniu się bądź gwałtowniejszych ruchach wpływających na koncentrację postaci. Jeżeli będziesz się forować może skończyć się nawet wymiotami!
    • W drugiej - delikatny, nie przeszkadzającym w niczym ból głowy przeistaczający się jednak w nieprzyjemną migrenę przy przesileniu organizmu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 5 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach