Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Go down

Chyba trafił na jakąś gadułę i aż dziwił się, że mężczyzna nie czuje się dziwnie, kiedy musiał samodzielnie ciągnąć rozmowę, a chwilami gadać niemal sam do siebie, kiedy to akurat Kirin stwierdził, że nie czuje się zobowiązany udzielać odpowiedzi. Albo odpowiadał sobie w myślach. Poruszanie jakiejś kwestii zmuszało go mimowolnie do zastanowienia się jak mogłaby wyglądać takowa odpowiedź, gdyby przyzwyczajony był do mówienia.
Może w jakimś małym procencie go rozumiał, ludzie mają potrzebę kontaktu z innymi przedstawicielami swojej rasy, gromadzą się w miastach, zakładają osady, podróżują razem. Osobiście nie czuł żadnej z tych potrzeb toteż wszystko co na ten temat wiedział, było czysto teoretyczne. Każdy jest bardziej skomplikowany niż może się to wydawać, a jemu nie chciało się poświęcać aż tak wiele czasu ze swego życia tylko po ty, by móc kiedyś powiedzieć: „rozumiem Cię”. To i tak zawsze jest kłamstwo. Nie da się poznać nigdy drugiego człowieka, tak do końca. Poza tym... większość i tak umierała, bo byli za słabi. A Kirin nienawidził słabych istot.
Może to zagaszenie pragnienia, a może efekt chwilowego odpoczynku, bo jego ciało zaczynało się lekko rozluźniać. Z każdą chwilą narastał też ból mięśni po wielogodzinnym wysiłku, ale bólu nie wolno się bać, to znak że wciąć się żyje. Przyjmował więc wszystkie te odczucia ze spokojem. Może gdyby był mniej skupiony na zachowywaniu czujności zauważyłby, że pogoda jest całkiem przyjemna, a wiatr zapewnia różnorodną gamę zapachów. Czuł je podświadomie, sortował w umyśle i w większości ignorował. Ogień też miał swój zapach, nie chodziło o woń drewna pożeranego przez złote języki, ale zjawisko ognia samo w sobie. Trudno było to opisać. Nie była ona na pewno uspokajająca, bardziej jak wizja bata, który tylko czeka na potknięcie. Motywująca, ale budząca szacunek i odrobinę grozy.
Każdego mojego słowa, zabawne...
Jego rozmówca był najwyraźniej bardzo zdesperowany. Potrzeba kontaktu dawała mu się mocno we znaki. Nie trzeba specjalne wyjaśniać, dlaczego wymordowany w takiej sytuacji nie miał najmniejszego zamiaru wydawać z siebie nawet słówka. Tylko po to, żeby zrobić mu na złość. „Glonowłosy?”
Złote ślepia dobermana zniknęły niemal w całości pod powiekami kiedy mrużył oczy i skupiał wzrok na głowie rozmówcy. Oh, miał zielone włosy. Widział to już wcześniej, ale nie uważał tego za coś nienormalnego, coś co trzeba zaznaczyć, piętnować, wyśmiewać czy w ogóle wspominać cokolwiek w tej kwestii. Po prostu takie były. Źle było by gdyby trafił na jakiegoś desperata za wszelką cenę szukającego komplementów na temat swojej 'nowej' czupryny.
„Patrz jaką cudną farbę zdobyłem”. Czy coś.
Jeżeli tak właśnie było, to na jego nieszczęście trafił na kogoś, kto wyznaje w praktyce zasadę: mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Albo nawet bardziej: ignoruj to, to może się znudzi i sobie pójdzie.
Podniósł do góry jedną brew. „Glonowłosy” brzmiało całkiem zabawnie. W myślach nawet się uśmiechnął kpiąca, ale uzewnętrznianie emocji zawiodło i twarz czarnowłosego pozostała niewzruszona i pozbawiona emocji. Chociaż nie... chwila. Jego ogon lekko drgał, a raczej jego końcówka. Zareagował trochę jak pies, praktycznie zaczął merdać.
- Niby po co miałbym się silić na wymyślanie Ci przezwiska? - Z tego miejsca już blisko do przywiązania się. Podobno jemu też nie nadano imienia zanim nie osiągnął kilku lat, bo wszyscy byli pewni, że zanim wyjdzie na prostą, zdechnie w jakiś idiotyczny sposób. Ale to już inna historia. W końcu jednak się odezwał. Trochę się zmusił, a także chciał zatuszować ruch swojego ogona. W ogóle to idiotyczne, że nadal go trzymał. Nawet jeżeli tylko niewiele, te elementy też czerpały sobie z jego mocy. Potrząsną głową i zanim przestał, rogi i uszy zniknęły całkowicie, a wraz z nimi ogon.
Od czasu do czasu wbijał kij w środek ogniska i dmuchał delikatnie w żar, by go powiększyć, ale ostrożnie, by nie zagasić. Już teraz zaczynało robić się ciepło i za wszelką cenę chciał to utrzymać. Na szczęście nie wyglądało na to, by miało zacząć padać w jakiejś bliskiej przyszłości, bo chociaż jeszcze godzinę wcześniej nie pogardził by deszczówką, teraz perspektywa ogrzania się przy ogniu dostarczała mu większej przyjemności.
Zignorował większość pytań które mu zadano. Na pierwsze i tak nie wiedział jak powinno się odpowiedzieć, mieszkał tu, na Desperacji, ale nie uznawał jej za swój dom, bardziej jako przechowalnie, teren gdzie mógł egzystować korzystając z dostępnego miejsca. Nie miał gdzie wracać, wszędzie czuł się jak podróżnik. Nie było sensu drążyć tego tematu.
Co do ryby... jedzenie jak jedzenie. Nie pogardził by nawet dietetyczną mieszanką sałatek, gdyby była jadalna. Niektóre rzeczy smakują ohydnie, ale dostarczają potrzebnych do życia składników. W takich warunkach nie miał zamiaru wybrzydzać. A smażona ryba... ciepłe jedzenie nie zawsze było lepsze. Silił się na obojętność. Chciał już zjeść tą rybę, dlatego gdy tylko ogień zaczął mocniej się wznosić, wykorzystał swój kij do grzebania w żarze jako narzędzie do smażenia. Nabił ją na ostry koniec bez specjalnej delikatności, po prostu żeby się trzymała i zbliżył ją do ognia.
Ostatnie pytanie było jednak na tyle dziwne, że postanowił zebrać się w sobie i na nie odpowiedzieć.
- A widziałeś tu inne zielonowłose gaduły? Sukcesywnie się ich pozbywam. - złapał kij jedną ręką o oparł go o kolano podpierając się jednocześnie drugą za plecami. Obserwował jak języki ognia smagają powierzchnie ryby i w myślach poganiał ją, do szybszego upieczenia się. O ile kwestia, którą wypowiedział mogłaby w jakiejś sytuacji uchodzić za zabawną, jego obojętna mina przeczyła temu, że chciał osiągnąć taki efekt. Teraz, kiedy nie miał już ogona, nie dało się określić, czy faktycznie mówił prawdę, czy podchwycił temat i postanowił go drążyć dla podtrzymania rozmowy.
Dobrze, że jego rozmówca za wszelką cenę nie naciskał na prowadzenie konwersacji. Kiedy udał się po więcej drewna, Kirin bez ukrywania się odetchnął. Przebywanie z kimś było okej, ale samotnie czuł się znacznie lepiej. Nie silił się więc na sztuczną radość i okrzyki szczęścia, kiedy Hex z daleka oświadczył, że wrócił. To co zdarzyło się potem wywołało jednak reakcję, nawet na jego dotychczas obojętnej twarzy. Złapał plecak wolną ręką zanim w ogóle zdał sobie sprawę, co się właśnie stało. Spojrzał na trzymany w ręce przedmiot, a potem skierował wzrok na mężycznę. I tak jeszcze kilka razy. Zmrużył nieco oczy i podniósł brwi w zdziwieniu.
- Dziwny z Ciebie koleś. - Oznajmił odrzucając plecak nieco na bok ogniska, gdzieś w połowie drogi pomiędzy nimi. Nie miał zamiaru rezygnować z jego zawartości, ale też nie był na tyle beznadziejnym przypadkiem, by porwać całość i zwiać. A zaglądanie do środka i wybieranie sobie ekwipunku tu na miejscu odpadało w zupełności. Ktoś mógłby uznać, że uniósł się honorem, a przecież nadal przechylał się niebezpiecznie na boki gotowy w każdej chwili zemdleć z osłabienia. Dostał jednak wody, dostał rybę i mógł piec ją na ogniu. To wystarczy w zupełności do odzyskania sił i realnego planowania polowania na coś konkretniejszego.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Przywykł do swojego towarzystwa, przez co fakt że jest jakiś osobnik obok, nawet milczący sprawiał, że i tak gadał. Do siebie też gadał. Do drzew gadał, do skał gadał, do powietrza, ziemi, ognia, wody, światła czy nawet cieni lub ciemności. Ze wszystkim rozmawiał, jeśli akurat mu się nudziło. Niektóre rzeczy odpowiadały, inne nie, choć zapewne i tak wszystko jest kwestią tylko i wyłącznie jego wyobraźni. Z pewnością.
Jak to nie da się poznać innego człowieka do końca? Rozcinasz mu skórę, wyrywasz kilka kości i poznajesz się z jego organami wewnętrznymi. To wystarczy by poznać człowieka "do końca". Przy okazji potrafi być całkiem smaczne po odpowiednim przyrządzeniu, a także i na surowo. Skąd ta wiedza? Raczej łatwo się domyślić.
A może to efekt posiadania TOWARZYSTWA?! Faktu że w pobliżu jest istota która nie ma wobec ciebie wrogich zamiarów, próbuje zagadać dla rozluźnienia atmosfery i daje pewnego sortu poczucie bezpieczeństwa, faktu że nie jesteś sam i nie musisz ciągle pilnować każdego kroku? Zapewne nie, ale to była dobra próba wymuszenia kontaktu, si? Mów. Mów do mnie. MÓW DO MNIE! MÓÓÓÓÓÓÓW! Nie no, ok, nie przesadzajmy. Hex nie jest AŻ TAK zdesperowany. Jeszcze. W razie ataku prawdziwej desperacji Kirin powinien rozważyć ewakuację. Daleko. Najlepiej poza zasięg słuchu, wyglądu, powonienia, dotyku i smaku Hexa. Tak na wszelki wypadek. Polecam.
W sumie to sam się zastanawiał czasem, w której chwili zyskał te zielone włosy. Miał je od początku? W którymś momencie zmienił ich wygląd i zostały? Nie potrafił sobie przypomnieć tego faktu, poprostu. Jakoś tak mu umknął. No trudno.
- Z tego samego powodu z jakiego teraz odpowiadasz. Chęci rozmowy. Nie próbuj się zaprzeć że nie chcesz tego - inaczej byś nie odpowiadał na te zaczepki. - Ta wojna psychologiczna, to robienie prania mózgu komuś, to wszystko tylko po to, by mieć z kimś pogadać. Czy naprawdę Dżin musi się TAK starać, by ktoś z nim pogadał? No spójrzmy no, czy on jest tak odpychający? Pionowe źrenice z pewnością mogłyby go skojarzyć z jakąś bestią gadziopodobną. Złośliwe i kąśliwe zachowanie z wężem. Złoty kolor oczu, ciężko powiedzieć. Zielony kolor włosów - w sumie podobnie. Ubiór? To że ma kapelusz jest tak dziwaczne? A może jego szalik? Nie mam już pomysłu co może być powodem niechęci do rozmowy z nim. Help me! Przecież nie może być tak źle, prawda?
Zignorowanie pytań mogłoby go zasmucić, gdyby nie fakt iż zauważył już to, że nie jest zbyt chętny do mowy. Nawet jeśli opowiedziałby tylko na 1/3 pytania, to już coś. Nawet tylko w połowie - to już coś. Każdy mały, kolejny kroczek zbliżający do rozpoczęcia jakiejś poważniejszej rozmowy...
Och, właśnie o to chodzi! Nawet Kirin zarzucił małą ironią! To dopiero progres! I nie, Hex wcale nie zwracał uwagi na kamienną twarz wymordowanego. Wiedział że we wnętrzu, w jego środeczku, gdzieś w smacznym serduszku jednak powiedział to dla zabawy, dla humoru.
Taaak...
- Ta zielonowłosa gaduła jednak była odrobinę pomocna, sprawiając że teraz masz co zjeść i twoje pragnienie zgasło, prawda? - Zaprzeczy temu? Może zaniesie się dumą i wyrzuci teraz jedzenie, a nawet spróbuje zwymiotować wypitą wodę? Dzizus, nie! Stop! Nie może być aż tak przesadnie na tym punkcie obsesyjny, prawda? Znaczy hm, może, ale nie powinien.
Trochę nie spodziewał się tej reakcji z jego strony, wyrzucenia plecaka z jadłem, ale nie zareagował na to z jakimś humorem, prześmiechem czy złośliwymi komentarzami. Miast tego zebrał plecak i przechylił lekko głowę na bok, z ciekawością spoglądając na Kirina.
- Czemu uważasz mnie za dziwnego? - Spytał, realnie zaciekawiony tym faktem. Sam też nie był "normalną" osobą, biorąc pod uwagę niechęć do podziękowania za pomoc, czy choćby nawet do zwykłej, niezaobowiązującej rozmowy. Nawet wymordowani zachowują cząstki ludzkiej natury, w tym stadność i chęć kontaktu z innymi. Więc?
Tak, tak jak zadał to pytanie, tak został, wgapiając się złotymi ślepiami w żyrafołaka, świdrując go na wylot wraz z duszą, wątrobą i nerkami. Chce odpowiedzi! No, przynajmniej byłoby fajnie ją uzyskać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chęci rozmowy?
Przeceniał Kirina. Wymordowany nie miał ochoty dłużej bawić się w tą imitację konwersacji, która w żaden sposób nie przynosiła mu radości ani satysfakcji. Nie przynosiła mu nic, poza wysychającymi szybciej ustami, a bukłak z wodą, którego nie chciał jeszcze chwilowo oddawać do prawowitego właściciela w razie jakiejś ucieczki musiałby mu starczyć do powrotu w bardziej przyjazne ziemie. Cały czas zakładał, że to co się dzieje jest tylko chwilowym dobrodziejstwem losu, a zaraz wszystko runie, zielonowłosy zmieni zdanie i rzuci się na niego z ćwiekowaną maczugą, albo czymś równie uroczym. Nie było mowy, by pozbył się tego uczucia, braku zaufania i podejrzliwości. Skrzywdzone zwierzęta zaatakują ręce osoby, która chce im pomóc, z niewiedzy. Vincent też tego nie wiedział.
Kiedy Hex wypomniał mu dlaczego rzekomo zdecydował się odezwać, zaczął zastanawiać się, czy przerywając teraz rozmowę wyjdzie na obrażonego dzieciaka? Oparł łokieć wolnej ręki na kolanie i położył policzek na zwiniętej pięści wypuszczając z ust powietrze z poirytowaniem.
Nie, nie mam ochoty rozmawiać.
Odpowiedział w myślach. Pewnie gdyby powiedział to na głos, rozmówca zostałby sprowokowany do zadawania kolejnych pytać, posądzania go o oszukiwanie samego siebie, bo przecież się odezwał, więc na pewno MUSI chcieć rozmawiać. To nie tak, że zrobił to na odczepkę, na pewno przecież chciał kontaktu, tylko sam o tym jeszcze nie wiedział.
Ze znudzeniem podniósł jedną brew. Wygląda na to, że w ten sposób za wiele nie osiągnie. Może mężczyzna oczekiwał podziękowania? Brrr. Niedoczekanie. Kirin byłby bardziej skłonny podziękować losowi, że wepchnął mu przed nos kogoś tak dobrodusznego? Naiwnego brzmi odpowiedniej. Kogoś, kto posiadał przy sobie jedzenie, wodę i w sobie chęć podzielenia się tym z przypadkową ofiara Desperacji. A może co gorsza był mu teraz winny przysługę? Ta myśl była chyba jeszcze okropniejsza.
- Mhm. Nie mów mi tylko, że robisz to z dobrej woli, czego chcesz w zamian? - zapytał nie słuchając już więcej jego pytań. Wymordowany nie miał przy sobie za wiele. Właściwie poza ubraniami i samym sobą mógł co najwyżej pochwalić się kolekcją noży. Do tej pory jeszcze się nią nie chwalił i polegał tylko na zdolnościach własnego ciała. To mu coś przypomniało... mógł przecież do ataku użyć noży. Rzucić nimi z zaskoczenia w zielonowłosego. Ale cóż, przepadło. Teraz siedział już tutaj, przy ognisku, na siłę ciągnąć konwersacje na którą nie miał ochoty.
- Dziwny. Liczysz na to, że nie okradnę Cię z całego ekwipunku, nie zaatakuje, będę się grzecznie zachowywał i odpowiadał na twoje pytania.
Pokręcił kilkakrotnie kijem z rybą nad ogniem sprawdzając, czy przypadkiem nie zaczęła się zwęglać, kiedy to podczas odpowiadania za mocno wepchnął ją w ogień. Może z powodu irytacji, albo braku siły w rękach. Może po prostu chciał uniknąć świdrującego spojrzenia i specjalnie wolał wpatrywać się w ognisko i tańczące wokół niego iskierki.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Możliwe, ale tak jak i każdego. Starał się mieć nadzieję, że każdy dostarczy odrobiny rozrywki, czegoś nowego, czegoś ciekawego. Kirin swoją niechęcią do rozmowy, odzywkami na odwal się, a nawet całym swoim podejściem też był dla niego czymś ciekawym. Czymś nowym, w jakiejś części. Czymś, co warto poznać, pogłębić, rozciągnąć i rozpoznać w pełni. Dlatego też sobie nie odpuszczał. No i po drugie robił to przez fakt zarówno anielskiej natury, jak i nauki Ao. Tak, miał w myślach chęć zainteresowania go naukami KNW, ale to tylko jeśli coś z tego wyjdzie. Powoli, powoli i metodycznie. Może do czegoś dotrzemy, a może i nie.
- Masz ochotę rozmawiać. Nie zatrzymuj tego w sobie. - Gdyby nie fakt że jeszcze przed chwilą rzucał te słowa a pro po rozmowy, można by go posądzić o moce paranormalne i czytanie w myślach wymordowanego. Nope, nie czytał w nich, tylko trafił w dobry moment. Dokładnie tuż po odpowiedzi Kirina w myślach. Heh, ciekawe.
Podziękowanie? Hm, byłoby miłe, ale raczej nie wymagamy go. Ostatnia rzecz której trzeba w tej chwili to wymordowany który dusi się słowem "dziękuję". Jak już ma to brzmieć tak, to niech nie brzmi wcale. Serio. Cichy aplauz czy wdzięczność w stylu kciuka w górę też wystarczy. Dobra, dobra, nie oczekuję nic, o. I git.
Zatrzymał się w swoich działaniach, wbijając zarówno zdziwione, jak i z lekka obrażone spojrzenie w kierunku wymordowanego. Że niby coś chce w zamian? Pft. A co on może takiego mieć, czego Hex nie mógłby? Nic. A jeszcze nie jest tak zdesperowany, by zdzierać z niego ubranie i robić, hm, pewne czynności.
- Skoro mam ci nie mówić, to powiem to w ten sposób. Ao tak chciał. I plus minus moje anielskie korzenie. - Odpowiedział mu po krótkiej chwili namysłu, opuszczając brwi do normalnego poziomu, a na twarzy ponownie malując sobie pogodny, radosny wyraz. Powiedzenie "z dobrej woli" byłoby duże prostsze niż to przydługie wyjaśnienie, prawda? Prawda. Ale sam chciał, więc co tu może zrobić Hex? Nic. Niech teraz ma świadomość czynienia z członkiem Kościoła Nowej Wiary. I aniołem. Przynajmniej w jakimś ułamku.
Och, wyjaśnił co konkretnie ma na myśli. A więc to jest dla niego dziwne? Huh. Dziwne, zaiste. Dziwne myślenie. - Brzmisz jakoby te rzeczy prezentowały dla mnie jakąś, konkretną wartość, jakbym nie potrafił się bronić, i nie wiedział o tym że nie chcesz ze mną mówić. Ale wiesz, zdradzę ci mały sekrecik. - Nawet podszedł bliżej Kirina, przykucając obok. No, w odległości jednego Kirina, heh. Zamachał lekko palcem wskazującym do siebie, pokazując by się zbliżył. A nawet jeśli nie, to powiedział co do powiedzenia miał, czyli sekrecik! A konkretnie:
- Nie obchodzi mnie to. - Z rozbrajająco szczerym uśmiechem, po którym to podniósł się do pionu, przeciągając z cichym jękiem. Awwww, rozkoszne uczucie.
- Dlatego też, albo przyzwyczaj się do mojej obecności na ten czas, albo droga wolna. Masz wszystkie kierunki świata, łącznie z górą i dołem do dyspozycji. Nie trzymam cię tu. - Dodał do swojego "sekreciku", wyjmując z ogniska jeden z płonących "patyków" i wymachując nim, trochę jak dziecko zafascynowane ścieżkami ognia przy każdym, szybszym ruchu. Trochę.
Albo bardziej niż trochę też.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Dziecinna zabawa... cokolwiek by nie powiedział, zielonowłosy zawsze będzie odpowiadał odwrotnie. Nie było szans mu przecież udowodnić, że z każdą chwilą ten wymiany zdać faktycznie się irytował. Jeżeli tak bardzo zależy mu na odczepnych odpowiedziach wymordowanego, to może je mieć. Nie drążył za głęboko, ta konwersacja była tak płytka jak woda w talerzu, więc może sam wcale nie miał ochoty rozmawiać, a robił to tak 'żeby było'. Kirin nie odpowiedział więc na kolejne: „nie trzymaj tego w sobie”. Jakby faktycznie miał przestać się powstrzymywać, zrobiłby wiele niezbyt przyjemnych rzeczy. Chyba dał mu już od pierwszej chwili znać, że jego instynkty wolałyby rzucić się do ataku po jedzenie, a nie prosić. Ta myśl w ogóle nie pojawiła się w jego głowie, kiedy po raz pierwszy wyczuł pożywienie.
A wracając do pożywienia. Czarnowłosy obrócił w dłoni koniec kija obserwując reakcję ryby na zmianę położenia i patrząc na to, czy jej powierzchnia zaczęła już reagować na ogień. Jeszcze chwile i powinna być gotowa, taka ciepła, taka dobra. Przejechał językiem po wargach zgarniając nadmiar śliny, która była reakcją ślinianek na widok i zapach jedzenia. Jak małe dziecko wbijał wzrok w koniec kija licząc na to, że pod kontrolą złotych ślepi wszystko będzie gotowe szybciej. Nie potrafił zająć się i skupić na niczym innym. W sumie nawet nie dosłyszał w pierwszej chwili słów Hexa. Wyrwany nagle z zamyślenia odwrócił głowę i wbił w niego nieogarnięte spojrzenie.
- Ao? Anielskie korzenie? - zapytał głupkowato. Z dziwną satysfakcją zauważając, że rymuje się to z 'jedzenie'. Gdzieś już słyszał to imię, ale 'Ao' nie za wiele mu mówiło. Nawet jeżeli było to coś, co powinien znać, albo chociaż kojarzyć, nie czuł się winny okazując swój całkowity brak wiedzy na ten temat. Skoro nie wiedział o czym mowa, znaczyło to, że nie było to nic interesującego, wartego jego uwagi. Nie szczególnie oczekiwał rozwinięcia tematu, bardziej zainteresowała go reszta wypowiedzi.
Łatwo się domyśleć, że gdy tylko 'mały sekrecik' miał ujrzeć światło dzienne i Hex postanowił nadać mu większą wagę zbliżając się, Kirin automatycznie zaczął się cofać, a jego wzrok mówił: wara od mojej ryby. Hierarchia wartości była tutaj dosyć mocno zaburzona. Cofał się, ale cały czas patrzył kątem oka czy nie wyciąga przy tym ryby z ogniska. Jeszcze tego mu brakowało, by prze jakąś głupią rozmowę musiał dłużej czekać na swoje jedzenie. Może dla jego rozmówcy żadna z tych rzeczy nie była cenna, może miał jakieś inne źródło zaopatrzenia, ale dla Kirina, którzy jak należy pamiętać, spędził kilka ostatnich dni przeżuwając sosnowe igły taki ekwipunek mógł wiązać się z dosyć wygodnym powrotem w swoje strony. Gdyby jeszcze tylko wiedział gdzie ma pójść, by nie trafić nagle na jakiś klif nad oceanem. Chociaż wizja zobaczenia wielkiego błękitu była kusząca. W tej chwili zaczął się faktycznie zastanawiać nad wyruszeniem jeszcze odrobinę dalej, skoro i tak był już tak daleko.
„Nie trzymam Cię tu.”
Wymordowany spojrzał na rybę i uznał, że jest wystarczająco upieczona, by mógł wreszcie zatopić w niej swoje zęby. Wyciągnął kij z ogniska i złapał go dłonią dużo bliżej osmalonego czubka. Nie czekając nawet na odrobinę ostygnięcia wgryzł się w rybę ignorując to, że nadal mogła mieć trochę łusek, czy innych niezbyt przyjemnych dla zwykłego człowieka rzeczy. Jedzenie to jedzenie. Ściągnął brwi i nie wypuszczając ryby z ust wbił nieco oskarżycielskie spojrzenie w Hexa. Jakby chciał dodać: nie mam zamiaru nic mówić, ale za to ty masz gadać, bo robi się dziwna cisza.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Podobno niektórzy ludzie dziecinnieją na starość. Biorąc pod uwagę wiek Hexa - w jego wypadku to twierdzenie jest nawet bardziej niż prawdopodobne, skoro zabawa w zaprzecznie jest dziecinna. A niechli będzie, woli być zdziecinniałym, ekstrewaganckim Dżinem niż czymś takim, jak ten wymordowany. Poburkuje tylko coś na odchodnego, zapomniał większości zasad kultury, poszanowania i innych tego typu kwestii, i w ogóle zezwierzęcił się. Uch, pft, phiew! Coś takiego powinno być na smyczy i prowadzane przez ludzi.
Oby on tego nie usłyszał.
Zauważył że uwagę Kirina dużo bardziej pochłania patyk, albo raczej to, co znajduje się na jego końcu, czyli rybka, powoli kończąca swój proces pieczenia się. Mimo to jednak, nie przeszkadzało to faktowi mówienia przez zielonowłosego. Miał akurat słowotok, więc nie chciał się nawet powstrzymywać od mówienia. Plus jest taki, że chociaż wymordowany wychwycił coś nie coś, czyli nie był aż tak całkowicie pochłonięty. To zawsze coś, prawda?
Liczmy na to.
Próbujmy.
Cokolwiek, serio.
- Miłosierny Ao, nasz Nowy i Prawdziwy Bóg! W porównaniu do tego starego pryka z góry nie zostawi nas. I wierz mi że mówię prawdę - jestem aniołem. W jakimś sensie, więc wiem co mówię. - I doskonale wie o tym, że kłamie i żaden Ao nie istnieje. Ale nie zamierzał psuć przez to wszystkim przyjemności i zabawy z wyznawania go. Nie było żadnych "drugich", ani nikogo innego. Był tylko Bóg, który stworzył świat, a potem ich...
Wait a moment. A może więc był? Wszak Ao odszedł jeszcze przed tym, jak Najwyższy stworzył anioły. Ach! Cóż. Kwestia wiary, prawda?
A u Hexa jeszcze nie jest ona znowu tak potężna. Powoli, skutecznie buduje się w jego wnętrzu, wypierając wiarę w tego "prawdziwego", którego zresztą i tak nie ma. Postanowił sobie zrobić wakacje. Prawdopodobnie wieczne.
W odpowiedzi na morderczy wzrok zwierzołaka, spojrzenie Hexa przypominało raczej, khem, napiszę to tak. "Zgwałcę cię a potem zjem, albo odwrotnie, zależy na co będę miał ochotę."
To dosłowna interpretacja spojrzenia jakim darzył w tej chwili Kirina, zbliżając się by zdradzić mu ten sekrecik. Co prawda sam wcześniej wymieniony nie był znowu czymś tak niezwykłym, ale można mu było nadać otoczki enigmatyczności i potęgi, prawda?
"And then there was silence indeed." Po tej chwili gdy wymordowany wyjął z ogniska rybę, nastąpiło nagłe uderzenie ciszy, która aż wybuchała w uszach z każdą sekundą. Dało się słyszeć przesuwanie powietrza, szum chmur, a nawet maleńkie insekty będące na ziemi. Tak cicho było! A nawet i bardziej. Spojrzenie Kirina wcale nie zląkło Hexa, który postanowił znów pobawić się w "dziecko" i tym razem całkowicie milczeć. Zupełnie. Stąd też w takowej ciszy wspiął się na jeden z łuków skalnych i rozłożył wygodnie, robiąc z plecaka formę - dość twardej - poduszki, na jaką położył głowę, zdejmując kapelusz na klatkę piersiową, leżąc plecami na skale przy spleceniu palców na brzuchu i wpatrywaniu się w chmury. Cisza była tak wyraźna, że w praktyce Kirin mógł usłyszeć melodię ze słuchawki Hexa. Średnio-wolne tempo utworu, który najwidoczniej nie posiadał kwestii wokalnych.
Hm.
Ciekawe czy Kirinowi zacznie brakować głosu Hexa...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trudno powiedzieć, czy jego pytanie wyrażało faktycznie zainteresowanie sprawą. Ao, ten czy inny bóg, wszystko było mu obojętne jeżeli chodziło o wierzenia. Nie zabraniał nikomu się w to bawić, ale osobiście w przypadku kiedy widział ofiarę posiadająca zapasa jedzenia preferował po prostu zaatakować, a nie czaić się w krzakach i prosić jakiegoś niewidocznego gościa o to, by pożywienie spadło mu na głowię. Jakby nie patrzeć właśnie tak zrobił, i patrzcie państwo, wcinał teraz rybę prosto z ognia aż mu się uszy trzęsły. Jakoś nie pamiętam, by prosił kogokolwiek o to, by tak właśnie się stało, zawdzięczał to tylko i wyłącznie sobie, temu że zmusił się do podążenia na tropem. Jakiekolwiek były motywy zielonowłosego, Kirin nie miał zamiaru łączyć ich z wierzeniami. Ale skoro miał nieco wspólnego z aniołami, pewnie musiał być dobry, tak by wynikało z jego wypowiedzi. To trochę dziwne, ciekawe w jakim stopniu był w stanie zapanować nad tym przymusem pomagania ofiarom losu?
Złote oczy zatrzymały się na chwilę na twarzy Hex'a kiedy ten akurat nie spoglądał w jego stronę. Wymordowany przez kilka sekund miał ochotę to sprawdzić, ale ogólnie nie miał pomysłu na to, co miałby zrobić, by zmusić go do pokazania prawdziwej natury. Cóż, nikt nie powiedział, ze teraz zachowuje się prawdziwie ani że udaje kogoś innego niż jest. Nie miał odniesienia. Cały czas trzymał się na baczności, nie miał zamiaru nagle przejść w rolę ofiary dla jakiegoś podróżnika. Tak w ogóle to ciekawe co ten tutaj robił. Miejsce było dosyć specyficzne, mógłby na przykład zajmować się badaniem tych ruin, tyle że zdawał się w ogóle niezainteresowany... czymkolwiek. Wyglądało to tak, jakby nakarmił Kirina i znowu odjechał do dziwnej krainy własnych myśli i przekonań. Czy na serio nie bał się, że wymordowany może teraz skoczyć w jego stronę i poderżnąć gardło? Było tak wiele możliwości, a czarnowłosy po prostu siedział przy ogniu i konsumował rybę. Nie wiedział za bardzo czy ta cisza mu przeszkadza, czy go cieszy. Zobojętniały na otoczenie przeżuwał posiłek i na nowo oparł się ręką za plecami. Sam na chwilę podniósł głowę do góry i utkwił wzrok w przesuwające się nad nimi chmury. Widok jak widok. Chmury jak chmury. Czuł jak ręka powoli podjeżdża co raz niżej, aż w końcu uległ zmęczenie i legł na plecach podkładając jedną dłoń pod głowę, a druga cały czas kursowała do buzi wraz z nową porcją ryby. Takie leżenie na trawie było całkiem przyjemne. Przez chwilę nawet zapomniał, że jeszcze kilka minut temu z kimś rozmawiał. Nie miał zamiaru przerywać tej ciszy, którą tak bardzo się teraz cieszył. Nasłuchiwanie odgłosów przyrody i szum wiatru wprawiały go w rozleniwienie, ale także przywracało siły.
„Uciekaj”
Odezwał się nagle jakiś wysoki głos w głowie i wymordowany poderwał się gwałtownie do pozycji siedzącej przypominając sobie, że leżał właśnie na trawie, gdzieś w środku jakichś ruin. Przez chwilę musiał się zdrzemną, a głos który od tak dawna go prześladował musiał dać o sobie znać, akurat wtedy, gdy jego organizm zdecydował się na zaznanie odrobiny snu. Odwrócił głowę i ziewnął przeciągle.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Chętnie by przekonał Kirina do zmiany swoich "wierzeń" i zawdzięczania wszystkiego sobie, gdyby tylko wiedział że tak o tym myśli. Mógłby nawet teraz spróbować wyrwać mu rybę w formie "kary" za nie bycie wystarczająco wdzięcznym za fakt jego uzyskania. Może i trochę dziwnie, patrząc po tym jak bez powodu dał mu najpierw to jedzenie, ale hej! Nie zapominajmy. To Hex, a z nim nie zawsze wszystko jest logicznie i ok.
Tak czy tak, Dżin na jakiś czas zatrzymał się na jednym z kamiennych przejść, leżąc na jego szczycie. Próbował w tej chwili, mając jako tako moment "spokoju" rozplanować dalszą trasę. Teoretycznie wiedział jak wyglądają te składniki które są potrzebne do jego leków, ale nie był pewien, czy to dobre miejsce na szukanie ich. Moment. Chwila...
Poderwał się nagle do siadu, szybko podnosząc plecak i stawiając go sobie między nogami, po czym otworzył go i zaczął grzebać. Nie. Nie. NIE. Nie mów mu że zapomniał tego.
Przegrzebując po raz enty i wywracając w praktyce cały plecak do góry nogami Hex w końcu doszedł do wniosku, że faktycznie nie wziął tego. Westchnął cicho, zawiedziony tym. Cała wyprawa na nic, bo NIE WZIĄŁ LISTY składników leku na psychozę krwiopaty. Ani nie pamiętał ich nazw, ani zresztą wyglądu. Genialnie! Lekko podminowany włożył zapięty plecak na plecy i zeskoczył na ziemię, spoglądając na drzemiącego Kirina. A może on wie?
Niewiele się zastanawiając Hex podszedł bliżej i - czy tego Kirin zechce czy nie, ani czy się ocknie czy nie - stanie obydwiema stopami na jego przedramiona, kucając nad nim i wbijając w jego twarz pytające, nieco zdeterminowane spojrzenie. I też lekko zdesperowane.
- Powiedz mi że znasz skład leku na psychozę krwiopaty, ok? I przy okazji podaj mi listę składników. - Obie jego dłonie zacisnęły się na jego włosach a Hex zbliżył głowę i wbił dość nieprzyjemne, psychotyczne spojrzenie swoich złotych oczu w jego, uśmiechając się nerwowo, i podobnie nerwowo chichocząc.
- He, he, he, ale wiesz, tak teraz. Szybko. Mów. Serio. Nawet pomogę ci się skoncentrować i zejdę z ciebie. Serio. Patrz. - I jak powiedział, tak zrobił. Podniósł się i zszedł z niego, opierając się plecami o jeden z kamiennych słupów, przesuwając dłonią od dołu do góry przez twarz, drugą zdejmując kapelusz. Wciąż na jego twarzy tkwił z lekka nerwowy uśmiech, a z jego ust sączył się podobnie nerwowy chichot.
- Nie spiesz się z odpowiedzią, ale byłoby miło gdybyś odpowiedział już teraz. Naprawdę. Nie czuj presji. - Lekko sztywny humor był oznaką tego, że wcale Hex nie jest w tej chwili zachwycony z rozwoju sytuacji. Miał nazbierać składników, wrócić do KNW z nadzieją że ktoś zrobi mu leki i wreszcie przestanie postrzegać krew jako coś, co musi pić by przeżyć, a jako normalny, gustowny dodatek do menu! A teraz całą trasę i drogę trafiło jedno. SZLAG. I to ogromny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie mogło być przecież za bardzo sielankowo, czyż nie? W końcu to Desperacja. Tutaj wszystko dąży do tego, by ludziom przebywającym na jej terenie nie było przypadkiem zbyt luźno, zbyt łatwo, zbyt fajnie. Prędzej czy później, z inicjatywy samej natury, albo z powodu jakiejś żywej istoty coś niedobrego musiało zacząć się dziać. Trzeba przyznać, że wymordowany został zaskoczony. Zaczął już nawet ignorować towarzystwo Hex'a uznając go po prostu za jakiegoś odmieńca, cofnij, za jakiegoś anioła, który chcąc nie chcąc musiał podzielić się posiłkiem, bo do tego zmusza go jego natura, a może także odrobina naiwności, tudzież wiary w ludzi. Kirin kończył już prawie swój posiłek i miał ochotę sięgnąć po odrobinę wody, która także została mu podarowana, lecz nie zdążył. Dosłownie przez głowę przeszła mu ta myśl, by wstać i sięgnąć po bukłak, gdy zdał sobie sprawę, że nie jest w stanie. Coś ciężkiego przydusiło mu ręce do ziemi, do tego to coś sapało mu teraz w twarz oczekując czegoś nieosiągalnego.
Cholera, czy ja Ci wyglądam na wędrownego zielarza?
Sapnął z irytacją we własnych myślach szczerząc zęby w stronę zielonowłosego, ze złością i irytacją. Jego spojrzenie mówiło: „No proszę, więc jednak nie jesteś zgubionym barankiem” i chociaż na samym starcie był już w gorszej sytuacji, był nawet nieco zadowolony, że na siłę miła konwersacja i długie minuty milczenia obróciły się w reszcie w coś ciekawszego. Widział zdenerwowanie na twarzy mężczyzny. Najwyraźniej był bardzo zdesperowany, by zdobyć to, o co się tak usilnie dopominał. Nawet gdy próbował zachować spokój przez ciało zielonowłosego przebiegało tak dużo nerwowych impulsów, że zwyczajnie nie było szans, by nie dostrzec sprzeczności pomiędzy słowami, a czynami. Wyglądało na to, że bardzo niewiele brakowało, by go sprowokować do jeszcze bardziej nerwowej reakcji. Kirin nie odpowiedział, ale uśmiechnął się ostrożnie, kiedy Hex przestał go wreszcie dociskać do ziemi. Tak było zdecydowanie wygodniej. Złapał się przeciwnymi dłońmi w miejscach, gdzie stały stopy członka kościoła i skrzyżował przedramiona na klatce piersiowej odsuwając się powoli tyłem, z uśmiechem na twarzy, bez słowa.
- Hoo... - zapiał z zadowoleniem wbijając złote ślepia w twarz rozmówcy po przeciwnej stronie ogniska. I co miałby mu teraz odpowiedzieć? Nie znał na to leku, ani tym bardziej składników. Zbieranie zielska było raczej mało interesującym zajęciem, nawet jeżeli w trakcie swojej wędrówki mijał coś potrzebnego do wykonania medykamentu, to raczej zdeptał to nie patrząc gdzie stawia stopy. - Nie jestem pewny...
Stwierdził w końcu po dłuższej chwili namysłu i rozważania tego, co powinien ostatecznie odpowiedzieć. Pozostawianie kogoś w niepewności było bardzo w jego stylu. Nie miał zamiaru robić nikomu złudnej nadziei, ani tym bardziej od razu wykluczać wszelkie możliwości. A nuż dowie się czegoś ciekawego od gadającego w desperacji mężczyzny?
Oczekując na jego reakcję sam oparł się o jakąś kamienną ścianę plecami i sięgnął po bukłak z wodą, by nieco w niego upić.
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

Tak, wyglądasz na cholernego znachora. Mieszkasz w lesie i żywisz się igłami sosnowymi, to chyba jasne żeś druidem, znachorem czy innym typem lekarza lub zielarza, nie? MUSISZ TO ZNAĆ! MUSISZ! A tak szczerze powiedziawszy - to było pierwsze co tylko przyszło mu do głowy, gdy zdał sobie sprawę że nie ma przy sobie listy. Może i pomysł nie był zbyt trafiony, ale nie miał innych w tej chwili. Krwi z pewnością nie wystarczy mu, by wrócić i nie być zagrożeniem dla Kościoła. Cholera, znowu... Znowu będzie musiał kogoś zabić. Dla krwi. Dla krwi...
Krwi...
NIE MYŚL O NIEJ! MUSISZ TO POWSTRZYMAĆ! Pamiętaj, samokontrola i silna wola, no, wdech-wydech i odlicz od 1 do 10. Albo do 100, tak na wszelki wypadek.
Nie mógł powstrzymać nerwów, bo, no, zwyczajnie nie mógł. Nie z tą świadomością. Mając składniki, byłby już spokojny o to że zacząłby tą całą kurację, leczenie się, wywalenie ze swojego ciała żądzy krwi. A tak to nic się nie zmieniło, i zmarnował sporo czasu by tu dotrzeć. Na darmo. Jedyny plus w tym wszystkim w sumie to fakt, że może komuś uratował życie. Pewnie karma się na nim zemści i potem ta osoba go zabije albo mocno okaleczy, no ale trudno. Raz się żyje. No, przynajmniej anioły żyją tylko raz, a nie mają jakieś sposoby by wracać do życia.
Po "wypuszczeniu" Kirina Hex strzelił się raz czy dwa po twarzy dłonią, na ogarnięcie się, powtarzając pod nosem jakieś motywacyjne kwestie typu "ogarnij się, będzie dobrze, spokojnie, nie przejmuj się, wdech, wydech, licz do 10" i tak dalej. Trwało to tak z kilka chwil, przynajmniej aż do momentu gdy Kirin stwierdził, że nie jest pewien, uśmiechając się wrednie. Chcąc nie chcąc, wywołał tym u Hexa reakcję zgoła odwrotną do tego, co mógł myśleć. Zamiast rozsierdzić go mocniej, wprawił go w szeroki uśmiech. Uśmiech który niekoniecznie mógł znaczyć coś dobrego.
- Ehe... Hehehe... He... Tak, chociaż udało mi się cię rozbawić. Dooobrze. Bardzo dobrze, hehe. Nie wiesz gdzie tu można zdobyć sporo krwi? - Spytał zaiście niewinnym tonem, obchodząc powoli ognisko i zbliżając się do Kirina, przesuwając językiem po suchych wargach, jakoby widział w wymordowanym conajmniej bankiet obiadowy z sześciu dań po trzech dniach postu.
- A może odwdzięczysz się za ciepły posiłek i... Dasz troszkę swojej? Troszkę. Nie trzeba dużo, ehehehe. Nie trzeba. Serio. Tylko trochę. - Włożył kapelusz w końcu z powrotem na głowę, podrapując się po lewym barku prawą dłonią. Wcale nie miał w ten sposób blisko do pochwycenia swojej maczety. Wcale. Skądże! On nie ma żadnych, morderczych zamiarów wobec nikogo! Serio! Nie ma! To tylko wasza wyobraźnia wam mówi, że w następnym poście rzuci się na Kirina, chcąc go pociąć na kawałki, zjeść i spić jego krew. Serio. To tylko wasza wyobraźnia. Nie moja! Wasza!
No dobra, może też i moja, ale chyba nie będzie tak źle, prawda? Heksior się uspokoi, może wypije to co ma w drugim bukłaku, może jakoś zapanuje nad krwiożerczymi chęciami. Może zacznie lizać te skały, twierdząc że wyczuwa w nich krew. Ehm, tak. Zobaczymy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Obserwowanie tego osobnika z pewnej odległości było jeszcze ciekawsze, niż gdy jego zdenerwowała twarz sapała mu nad uchem. Jego zachowania były tak oczywiste i ich znaczenie nie podlegało dyskusji. Kirin od pewnego czasu opierał się o kamienną ścianą i tylko wodził oczami za Hex'em analizując poczynania anioła. Chociaż im dłużej się przypatrywał temu całemu przedstawieniu, tym mniej tolerował tą myśl, że zielonowłosy faktycznie może mieć coś wspólnego z tymi miłymi z natury i dobrymi istotami. Może gdyby nagle wyrosły mu skrzydła, przestałby podważać tą informację, ale na to się nie zapowiadało.
Z każdym kolejnym zdaniem był bardziej przekonany, że ma do czynienia z jakimś niedorobionym wampirem, albo co gorsza potomkiem wampira i anioła, który nie jest w stanie zdecydować, czy jest dobry, czy zły. Albo jeszcze inaczej, wydaje mu się, że jest dobry. Najprawdopodobniej jednak po prostu w ogóle nie myśli na ten temat.
Za dużo myśli. Dziwnych i idiotycznych.
Wymordowany złapał się za głowę otwartą dłonią z zażenowania nad własnymi myślami. Z jakiegoś powodu nie miał ochoty atakować mężczyzny. Może dlatego, że wyglądał jak zagubione zwierzątko, nawet jeszcze bardziej niż on sam odziany w rogi i ogon? Poza tym przez te zielone włosy zlewał się czasami z otoczeniem, tym wiosennym i pełnym świeżości.
- Sporo krwi? Bawisz się w czupakabrę? - Odpowiedział unosząc delikatnie kąciki ust w niepełnym kpiącym uśmiechu. Widział to, że Hex się zbliża, że obchodzi ognisko i przygląda mu się, jakby miał zaraz rzucić się mu do gardła z intencją zaspokojenia pragnienia krwi. Nie zareagował. Cały czas opierał się o ścianę i śledził go wzrokiem, nawet na moment nie spoglądając gdzieś indziej. Chciał, żeby tamten wiedział, iż doberman go obserwuje, w żadnym wypadku nie ignoruje, ale czeka na rozwój sytuacji, by zareagować w odpowiedni sposób, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
- No proszę, więc jednak chcesz czegoś w zamian. - Zapiał z wyższością w głosie spoglądając na niego z góry. - Czy może powinienem uznać to, za dwie odmienne sytuacje?
Gdyby chciał, mógłby teraz odsunąć się po raz kolejny, tyle że jego wredna natura podpowiadała mu, żeby powkurzać nieco tego osobnika. Na widok tego, że się zbliża i gada na temat krwi, podwinął rękawy do łokci i stanął z rękami spodem do góry przed sobą.
- Masz na myśli krew, która płynie teraz w tych żyłach i tętnicach?
Czekał. Był ciekawy jego reakcji. Może okaże się, że faktycznie ma do czynienia z prawdziwym wampirem? Albo chociaż dowie się, co ciekawego zielonowłosy ukrywał do tej pory?
                                         
Kirin
Doberman     Poziom E
Kirin
Doberman     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Vincent de Lacroix aka. Kirin / Seba z DOGS


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach