Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down



Cel: Umiejętność szermierki + nabycie relacji.
Czas: +/- czasy teraźniejsze? Z odchyłami do paru miesięcy, tak sądzę.
Miejsce: Gdzieś na Czerwonej Pustyni.
Postacie: Taihen Shi, Ailen.



{ ... }

Błękit nieba, żar słońca, szum wiatru…
… no to go wywiało.

Był bliski myśli, że kolejne uwierające w bucie ziarnko piasku doprowadzi go wkrótce do szaleństwa. Nie zapuszczał się w te tereny od dłuższego czasu, zdążając zapomnieć, jak upierdliwe bywały na nim wędrówki. Opustoszałe miejsce było rajem, dla kogoś, kogo jedynym zajęciem dzisiejszego dnia był indywidualnie podyktowany patrol, jednak wszelkie rewelacje związane z pogodą i otoczeniem szybko przyprawiły go o nieprzyjemny grymas.
Kochał słoneczną pogodę, a wychylające się zza chmur promienie, jasno utwierdzały go w przekonaniu, że dzisiejsza kuso ubrana pani z telewizji nie zapowiadała żadnych parasolkowych szaleństw z deszczem w roli głównej. Mógł nacieszyć się przyjemnym ciepłem i aurą w niemalże letnim klimacie… gdyby nie ten cholerny wiatr, który trącał go po nosie, ilekroć wysuwał go nieco ponad maksymalnie zasunięty suwak bluzy. Naokoło nie było żadnych budynków czy drzew, które byłyby w stanie ochronić jego drobne ciało przed brutalnym pomiataniem panów podmuchów, dlatego jedyne, co mu pozostało, to zdanie się na własne rezerwy cierpliwości. Problem polegał na tym, że nie tylko wiatr postanowił łapczywie żłobić z jej zapasów, a dołączyło się również dziurawe obuwie, które charakteryzowała wyjątkową gościnnością względem poszczególnych ziarnek piasku. W gruncie rzeczy mógł wywalić te buty w cholerę, jednak z drugiej strony, gdzie dostałby następne? W magazynie dałoby radę wygrzebać stare ubrania, typu poprzecierane spodnie czy koszulka z rozszarpanym tyłem, jednak z butami sprawa miała się nieco mniej optymistycznie, szczególnie, że większość pozostałych Kundli nie miała tak małych stóp, jak on.
Był zmuszony to przetrzymać.
Pełnił funkcję zwiadowczą w gangu, jednak przyzwyczajenia nie pozwalały mu ograniczać swojej działalności wyłącznie w czasie zagrożenia reszty ekipy. Wypatrywanie niebezpieczeństw nijak miało się do okresu względnego pokoju, a swoje otoczenie wypadałoby mimo wszystko znać. Choć Czerwona Pustynia rozciągała się całkiem daleko od głównego miejsca siedziby, mały spacer zapoznawczy nikomu by przecież nie zaszkodził.  
Ruch.
Wytężył wzrok, opierając rękę na jedynym spotkanym do tej pory wyschniętym drzewie, próbując określić widziany przez siebie obraz. Stał na jednym z niewielkich pagórków, nieznacznie oddalonym od…
… to kobieta?
Trudno było stwierdzić z czym dokładniej przyszło mu się spotkać. Przymrużył nieznacznie ślepia, chcąc lepiej dojrzeć swój upatrzony cel i określić, czy ucieczka była wskazana czy może jednak pozwolić sobie na ruszenie dalej.. mimo stojącego obok drzewa i niewielkiego pagórka, na tak otwartym terenie musiał być idealnie widocznym obiektem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

To był idealny dzień na odrobinę ruchu. Nieśmiałe promienie słońca w końcu postanowiły wyłonić się zza chmur, ogrzewając powietrze. Do tego lekki wietrzyk, który tworzył cudowną kompozycję. Nie ma bata, trzeba zrobić trening.
Taihen wyjrzała z kamiennej świątyni, by upewnić się, że jej strój jest odpowiedni. Znów mogła wyjąć sukienki przed kolano, porzucić peleryny i buty. No, niemalże. Na swoje zwykłe miejsce treningu postanowiła jednak założyć trzewiki, żeby później wyzuć je na czas ćwiczeń. Ludzie nawet sobie nie wyobrażali jak uciążliwa była praca obutych nóg. Teraz pozostało tylko związać włosy w dobierany warkocz i wziąć dwa miecze pod pachę. Wyruszyła na czerwoną pustynię walczyć z wiatrakami.
Miejscówka nie znajdowała się jakoś wyjątkowo daleko gór Shi, jednak nawet taka krótka przebieżka była idealną rozgrzewką do dalszych kombinacji ruchów. Odłożyła na bok broń, zdjęła buty i zaczęła swoją rozgrzewkę. Rozruszać stawy, rozciągnąć mięśnie. Zrobiła serię przewrotów i salt gimnastycznych, by sprawdzić czy nadal była tak sprawna jak przed ostatnim treningiem. Była, choć wybijanie się z piasku było dość kłopotliwym zadaniem. Zamachała rękami, starając się pozbyć ziarenek z włosów. Na darmo. Skapitulowała, wracając do ćwiczeń.
Wzięła jeden miecz, zważyła go w dłoni i wykręciła młyniec, by sprawdzić jak leży jej w dłoni. Był stary - takie zwykle są najlepiej wyważone. Tym razem też tak było, co stwierdziła niemal z ulgą. Ciężka głownia to najgorszy wróg szermierza, zaraz po butach. Wykonała kilka wymachów, woltę ze zbiciem. Skończyła w pozycji Krumphau i odetchnęła. Nie było źle. Niemal jakby ponownie spotkała się ze starym przyjacielem czy nawet kochankiem.
Kolejny młyniec, miecz wylądował na jej ramieniu. Rozejrzała się po okolicy i dostrzegła małą istotkę przyczajoną za drzewem. Uśmiechnęła się. Nie pierwszy raz czuła się obserwowana podczas treningu. Zamiast przegonić widza, postanowiła pokazać jedną z bardziej złożonych i bezużytecznych technik. Ot, taka wiedźmińska sztuczka. Dwa cięcia na lewo, zamach i cięcie na głowę. W powietrzu. Z półobrotu. Oczywiście wszystko wykończone klękiem podpartym. No i śmiechem, bo co jak co, ale tego typu techniki istniały jedynie po to by bajerować laski. Serio.
Jeszcze raz zerknęła przez ramię, starając się dostrzec minę malca. Odruchowo puściła mu oczko, choć tego pewnie już nie dojrzał, gdyż wróciła do ćwiczeń.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przymrużył nieznacznie ślepia, z uwagą przypatrując się śmigającej po piachu sylwetce. Oceniając lekką figurę, szybko zdążył się zorientować, że przyszło mu obserwować kobietę. Wedle jego zdania – na całe szczęście. Czy to za sprawą stereotypów, czy własnych przekonań, uważał płeć piękną za kogoś, kto nijak mógł zagrozić jego życiu. Miał do czynienia z wieloma ślicznotkami, które na rękach nosiły krew większej ilości ludzi, aniżeli Ai zdążył zobaczyć w całym swoim życiu, jednak nic nie mogło zmienić jego zdania, że agresja była w większej mierze przypisywana mężczyznom. Tak twierdził on i zapewne wielu innych, którzy choćby raz porządnie dostali od jakiegoś szanownego pana w zęby. Dlatego uznawszy, że może spokojnie i bez strachu ruszyć przed siebie… został i jak skończony palant wgapiał się w kolejne ruchy ożywionej sylwetki.
Oparta o drzewo ręka, szybko ściągnęła z siebie obowiązek podtrzymywania ciała, rozkładając go na cały bok chłopaka. Rozluźnił się, choć kocie, zainteresowane spojrzenie wciąż pozostawało na służbie. Czujne, bacznie sunące za każdym ruchem. Ciekawość to ostatnia rzecz, o którą by siebie posądzał, a paradoksalnie pierwsza, której zawsze się dopuszczał. Nie do końca potrafił stwierdzić, dlaczego nie kontynuował swojej przechadzki po pustyni, ale nowa rozrywka wydawała się być dla niego jasnym usprawiedliwieniem. Nie zawsze trafiał na darmowe pokazy.
Zorientowawszy się, że został zlokalizowany, natychmiast się wyprostował, jak na zawołanie spinając wszystkie mięśnie, gotowy do ucieczki. Płochliwe równie, co ciekawskie. W tym momencie bez wątpienia mógł skojarzyć się z typowym ulicznym kotem, który raczej stronił od jakichkolwiek kontaktów z przechodniami. Wiele było w tym prawdy, ale psie wychowanie i zdrowy rozsądek wbił jego podziurawione buty w podłoże, zmuszając do dalszej oceny sytuacji. Poniekąd na jego korzyść.
Mimowolnie przechylił łeb w bok, ulegając wrażeniu skomplikowanej kombinacji, którą zaprezentowała mu rudowłosa. Bezużyteczna, ale jakże widowiskowa dla kogoś, kto o jej zerowym zastosowaniu nie wiedział. Złapał się na tym, że od kilku dobrych chwil wpatrywał się w nią z lekko rozdziawionymi ustami, niczym dzieciak, któremu matka pierwszy raz czytała nową dobranockę. Śmiech kobiety szybko wyrwał Kurta z zachwytu, przywdziewając mu nieco naburmuszoną minę. Niemal natychmiast zarzucił łeb w bok z charakterystycznym „phi”... jego to wcale nie obchodziło. Wcale. W ogóle jej nie obserwował. W zasadzie od zawsze miał to wszystko gdzieś… tak dla jasności, oczywiście.
Oczywiście, Ai.
Czuł się trochę zawstydzony, że rudowłosa przyłapała go na takiej namiętnej obserwacji, choć był zbyt pewny siebie, by wyraźnie to okazać. Udając, że absolutnie nic się nie stało, ruszył przed siebie z kamienną twarzą, niby to kontynuując swój codzienny patrol. Nie mógł się jednak powstrzymać, by co jakiś czas skupić spojrzenie na ruchach kobiety, a nie było to zbyt trudne przy fakcie, że Kurt zmierzał dokładnie w jej stronę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zawsze bawiła ją fascynacja w oczach obserwujących. Para czarnych punkcików, które śledziły każdy jej ruch, najczęściej zatrzymując się na czubku miecza, rzadziej na nogach, nigdy wręcz na mięśniach, które rysowały się pod cienką warstwą tłuszczu i najmocniej pracowały przy wszystkich ćwiczeniach.
Jakie to ładne, mówili czasem, nawiązując do starych filmów, klasyków kina, gdzie kobieta z kataną zawsze była główną bohaterką. Zawsze wychodziła zwycięsko ze wszystkich walk, choć cała umazana była krwią, strój jej zaś był wyjątkowo uszkodzony. Oczywistym było, że Taihen odpowiadała na tego typu komplementy cichym prychnięciem lub wyjątkowo niemiłym uśmiechem. Nie po to wybrała sobie odizolowane miejsce do treningu, żeby słuchać co inni mają do powiedzenia na jego temat.
Ten widz był jednak inny. Błysk w zielonych ślepiach kapłanki także wskazywał na zainteresowanie, wszak poza zachwytem widziała także gotowość. Wystarczyło jej kilka zerknięć by zorientować się w sytuacji. Chłopak przypominał jej ją samą gdy po raz pierwszy zobaczyła trenującego mentora.
Wymach przed siebie, sztych, zmiana kierunku. Cięcie po skosie, przewrót przez bark. Mruknęła coś do niewidzialnego przeciwnika, podnosząc się z piasku. Nawet nie zauważyła gdy jej warkocz się poluzował, wypuszczając kilka niesfornych kosmyków.
Co by dała za łyk wody.
Przystanęła, prostując się. Koniec miecza oparła o ziemię, zaś na głowicy złożyła ręce. Prosta sylwetka przedstawiała gotowość. Szedł w jej stronę, widziała go, wszak nie krył się z trasą swojej wędrówki. Czy za chwilę usłyszy to co zazwyczaj ludzie mówią w takich sytuacjach?
Ale masz szablę!
Wolała go uprzedzić i gdy tylko zbliżył się wystarczająco, wystrzeliła niczym z procy i zatrzymała chłopaka, przykładając mu płaz miecza do klatki piersiowej.
- Szukasz tu czegoś? - Zabrzmiało to groźnie jak na dziewczynę. Młodą dziewczynę. Groźba jednak nie mogła zasłonić rumieńca, który pojawił się na jej licu, ani urywanego oddechu. Była już nieco zmęczona ćwiczeniami, wszak precyzja była najbardziej bolesnym treningiem. Koci Podróżnik jednak nie mógł nie zauważyć, że gdyby chciała to znalazłaby jeszcze trochę energii żeby zrobić mu krzywdę.
Mimo że kobiety są takie łagodne i mało groźne. Mimo że nie była mężczyzną, których to on się obawiał. Wyjątkowo szybko mogło się zmienić jego postrzeganie świata. Ona zaś z chęcią pomoże. Wystarczyło przechylić i docisnąć ostrze. Może przesunąć na krtań, dla widowiskowej fontanny krwi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie potrafił skojarzyć jej sobie ze starych filmów, które zahaczały o podobną tematykę. Wyszukane stroje, gładkie ruchy… historie niezwyciężonych wojowników o czystych sercach i pięknych ideałach. Te wszystkie myśli jako ostatnie dopadły jego myśli i wykreowały w głowie podobne scenerie. W zasadzie trudno było się dziwić. Wyglądał niezbyt okazale. Prezentował się, jak dziecko i mimo ponad setki lat zatruwania środowiska wydychanym powietrzem, nijak mógł konkurować z ludźmi swojego gatunku, którzy nieraz pamiętali jeszcze czasy, w których świat nie zwariował. Był jednostką, która dobrze rozpoczęła swoje życie. Otoczony technologią, ścisłą opieką władzy i luksusem. Kto zwracałby uwagę na coś tak przestarzałego, jak „tradycja”, kiedy zamiast tego można wybrać się z przyjaciółmi do najbliższego salonu gier? Rzecz jasna wiele z tamtych przekonań i przyzwyczajeń odeszło w niebyt, odkąd zmianie uległo otoczenie, cele i sam genotyp chłopaka, jednak mimo wszystko patrząc na tańczącą w rytmie walki dziewczynę był pod wrażeniem przede wszystkim tego, że w ogóle potrafiła wykazać się takimi umiejętnościami… efekty wizualne były tylko dobrym dodatkiem.
Bardzo dobrym, skoro nawet ktoś tak kapryśny, jak Ailen obserwował ją z równą fascynacją i uwagą, co domowy kocur, wodzący wzrokiem za poruszanym wiatrem liść.
Może popełnił błąd ruszając w jej kierunku?
W zasadzie planował ją wyłącznie wyminąć, jednak nogi najwyraźniej spłatały mu figla, wykorzystując nieuwagę oczu, by znaleźć się nieco za blisko trenującej dziewczyny. Nim się spostrzegł trafił do strefy, w której dosiągł go zakres jej umiejętności, dosyć dobitnie dając chłopcu do zrozumienia, że bynajmniej nie zaliczała się do osób słabych, jak to Kurt z lubością zwykł oceniać większość Desperatek.
Niemal natychmiast postąpił cztery duże kroki w tył, uginając nieznacznie nogi, by w razie ewentualnego ataku, natychmiast wystrzelić w przeciwną stronę. Normalnie zrobiłby to już dawno temu, jednak pewien cichy, ale jakże uporczywy głosik w podświadomości zapewniał go, że kobieta nie jest tak chętna do rozorania mu gardła. Poza tym… mimo wszystko spostrzegł jej niedawny śmiech, choć w tym momencie mógłby poddać rozważaniom, czy aby na pewno było to kierowane do niego i… czy miało w ogóle pozytywny wydźwięk.
„Szukasz tu czegoś?”
- Bynajmniej nie śmierci. Odsuń to. – syknął niemal natychmiast, skupiając na niej nieufne spojrzenie. Przykładała mu broń pod gardło. Musiał patrzeć na nią, jak na zagrożenie. Szczególnie, gdy sam spodziewał się, że pewnie z takiej walki wyszedłby w kawałkach. Wiatr zmierzwił nieznacznie jego włosy, poruszając przy okazji żółtą chustą, przytwierdzoną do paska od spodni. Na tle ubrań w raczej stonowanych kolorach, agresywna barwa znacząco się wybijała. – Mamy XXXI wiek. Wymachiwanie mieczem nie jest dziś zbyt popularne. Wyróżniasz się. Zresztą… jesteś kobietą. – krzywe spojrzenie bynajmniej nie kreowało mu zbyt dobrego pierwszego wrażenia, choć sam przed sobą musiał przyznać, że był tym faktem najzwyczajniej w świecie zdziwiony. Jakby patrzył na jakiś unikat... wyjątkowo sceptycznym okiem. Gdy była tak blisko niego, wolał nie pokazywać po sobie absolutnie żadnego uznania wobec jej umiejętności. Wszak zawsze mogła go zaraz przedziurawić, przyczepiając się do kategorii „przeciwników”.
Rywali się nie chwali.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Odskoczy?
Ostatnim razem ofiara tego nie zrobiła, zbyt odurzona substancjami dostępnymi jedynie na terenie Desperacji. Zapewne były jedynym pocieszeniem na tym padole łez. Dla większości.
Wejrzała w oczy Kociego Podróżnika, żeby sprawdzić czy także są przymglone chemią i ślepą potrzebą zapomnienia. Jedyne co zauważyła to bystre, czujne spojrzenie przypominające jej kota. Nie lubiła ich braku szczerości oraz samowystarczalności. Gdyby te stwory potrafiły mówić, najpewniej wyrażałyby się zawsze z pogardą, nigdy nie mówiąc tego co naprawdę myślały. Fałszywe futrzaki. Nie lubiła kotów. Za bardzo przypominały jej siebie samą z charakteru.
Wyprostowała się, opuszczając znów sztych miecza na ziemię. Nie miała zamiaru go atakować, a jedynie uprzedzić, by nie robił nic głupiego. Żeby to raz ktoś się do niej zbliżał, by pokazać jej jak poprawnie powinno się walczyć. Ile razy ludzie ci wychodzili z podobnej konfrontacji bez palca bądź z płytką raną między żebrami. Ostrożność się ceniła, zaś za poprawne zachowania powinno się nagradzać. Tak jak za niepożądane karcić.
Skinęła głową. Twarz jej się rozpogodziła, gdy wypowiedź chłopaczka dotarła do jej uszu.
- Zaprzeczasz sam sobie. Siadaj. - Wskazała na ziemię obok siebie i sama się na nią osunęła, krzyżując nogi po turecku. Broń ułożyła przed sobą, kątem oka zerkając na drugie ostrze, które leżało nieopodal, w cieniu samotnej skały. - W XXXI wieku dziwi cię kobieta walcząca mieczem, to brzmi raczej komicznie, nie sądzisz?
Ponownie spojrzała na twarz chłopca, szukając w niej jakichkolwiek emocji. Była ciekawa jak zareaguje na tę lekką reprymendę. Może się obrazi, jak by zrobił każdy nieznośny kociak, a może przyjmie ją z honorem?
- W Desperacji nie ma zbyt wiele amunicji, nawet jak przez chwilę ma się trzy magazynki, te szybko się kończą. Do miecza nie potrzeba kul, jest użyteczny. - Wzruszyła ramionami. Palec bezwiednie podążył za linią ostrza w pieszczotliwym geście. - W dodatku wielu Desperatów walczy bronią białą. Pomijając już łowców. Ale sztuką nie jest odciąć komuś głowę.
Zaśmiała się pod nosem. Niewielu Japończykom znana była postać Podbipięty, Tai swojego czasu czytała zapamiętale wszystko co wpadło jej w ręce. Szczególnie gdy mowa tam była o bitwach i broni białej.
Zamyśliła się na moment. Treningi powoli stawały się monotonne. Irytujący obserwatorzy i te same ruchy potrafiły się przejeść. Ona zaś stawała się coraz starsza. Cóż jej kiedyś powiedział Mentor? Sztuka nie powinna się nigdy zatracić, a niestety, już wiele z nich umarło wraz z ich twórcą.
Przesunęła miecz tak, by jego rękojeść znalazła się przed Kocim Podróżnikiem. Przyjemny uśmiech pojawił się na jej twarzy, wraz z czymś, co można było nazwać aprobatą.
- Spróbuj pomachać, może też poczujesz się jak rycerz nie-kobieta.
Broń miała 125 cm długości i ważyła trochę ponad kilogram. Stara, nieco pordzewiała i wyszczerbiona na brzegach, ale nadal ostra. Może nawet aż za bardzo dla kogoś początkującego. Był to jednak moment ślepoty umysłowej kapłanki, nie zdawała sobie sprawy z niebezpieczeństwa. Może po prostu podświadomie lubiła gdy ktoś próbował popisać się swoimi nikłymi umiejętnościami? Fakt, że chłopak nie próbował tego zrobić sam popchnął ją do tej niemoralnej propozycji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

„Siadaj.”
Dziwna propozycja.
Chłopak był przyzwyczajony do chłodnych, przelotnych kontaktów. Jego spotkania z nowopoznanymi osobami najczęściej przebiegały albo według schematów zwykłej, krótkiej rozmowy, której celem było wyłączenie przekazanie informacji, albo na zasadzie bójki. Zaczepka, szarpanina, finalnie sprint do domu. Nic dziwnego, że nie przejawiał zbyt wiele chęci, aby od razu klapnąć na tyłku tuż obok nieznajomej. Po samym spojrzeniu można było wywnioskować, że rozważał natychmiastowy w tył zwrot. Nieufne ślepia zatrzymały się na twarzy dziewczyny, oblewając ją wyjątkowo krytycznym spojrzeniem, jakby faktycznie zaproponowała coś, co było przynajmniej nie na miejscu. Zdawał sobie sprawę, że w tej kwestii poniekąd zaprzeczał sam sobie; w końcu przyznał przed sobą, że był jej całkiem ciekawy. Jednak mimo wszystko możliwość ewentualnego ataku z jej strony zniechęcała go bardziej, aniżeli ten cichy, koci pomruk, który szeptał mu do ucha „dowiedz się więcej!”. Nie podszedł od razu, a skrzyżował ręce na piersi, wciąż uparcie nie ruszając się z miejsca.
Reprymenda zdawała się spłynąć po nim, jak kaczce. Nie wyglądał na szczególnie przejętego jej odmiennym zdaniem. Jedyną zmianą było tylko lekkie przymrużenie oczu. Nie dlatego, że nie przyjmował do wiadomości zdania innego, niż własne. Czekał na uzasadnienie. Argumenty, z którymi mogłaby z nim na ten temat debatować.
Nie zawiódł się.
- Prawda. – przyznał sucho. – Nie ma jej zbyt wiele, jeśli się jej nie szuka i nie zdobywa. Choć nie twierdzę, że jest to łatwe.
Bo nie było.
Ailen był Psem. Rudowłosa już dawno była w stanie wysunąć takie wnioski po wściekle żółtej chuście przewieszonej na jego ręce. Była mocno zmarszczona i wymięta, acz jeżeli miałaby na tyle sprawne oko i podstawową wiedzę w zakresie kynologii, mogłaby z łatwością dostrzec chudy, charci łeb. Żył w stadzie. Nie byle jakim… każdy znał DOGS i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak rozrośnięta była ta grupa. Ich asortyment był ubogi, jednak nie na tyle, by nie wcisnąć kilkunastu Psom czegoś niebezpiecznego w łapy. Wszystko za sprawą bójek, mordów i kradzieży, acz Kurt nie mógł narzekać na brak broni samej w sobie. Mimo wszystko przyznawał, że szacunek do znalezionych rzeczy był wielki. Ze względu na rzadkość, nie miał teraz przy sobie żadnego rewolweru.
- Przyznaję, że amunicja szybko się kończy, ale miecz jest trudniejszy. Nie chodzi już nawet o stopień umiejętności czy własnych ambicji. Kiedy ktoś na ciebie biegnie, lepiej położyć go z daleka, niż z bliska. – odparł, najwyraźniej zachęcony do dyskusji. – Poza tym, istnieją też mniejsze warianty broni białej, z którymi łatwiej jest się poruszać. Chyba, że się mylę i to bez znaczenia. – zarzucił, patrząc na nią pytającym, acz wciąż zdystansowanym spojrzeniem. Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna miała większe doświadczenie w zakresie broni białej, stad też był ciekaw jej osobistych doświadczeń i przemyśleń… choć nie sądził, że pewnego dnia miałyby one okazać się szczególnie przydatne.

Czyżby się pomylił?
Spojrzał zaskoczy na broń, by zaraz przenieść pytające spojrzenie na twarz dziewczyny. Zmrużył nieznacznie ślepia, wyginając twarz w kwaśnym grymasie. Nie z powodu jej czynów czy zachowania. Zaczynał twierdzić, że była całkiem sympatyczna, a nie przepadał za przełamywaniem się do ludzi… szczególnie tak szybkim. Mimo wszystko dała mu zabawkę, a on, jako typowy, młody kociak, uwielbiał się bawić.
Schylił się po broń i podniósłszy ją, niemal natychmiast przebiegł po niej badawczym spojrzeniem.
- Nie uważasz, że to trochę nierozważne? - machnął raz, kompletnie po amatorsku. – Nie znasz nawet mojego imienia, a już wciskasz mi do łap broń. Nie boisz się, że to może się źle skończyć?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Był sceptyczny, wyjątkowo jej to odpowiadało i było miłą odmianą po wszystkich śmiałkach, którzy stąpali po okolicy. Bo niemal wszyscy mieszkańcy Desperacji dzielili się na dwie grupy: albo byli cholernie odważni i silni, albo mądrzy i ostrożni. Reszta ginęła równie szybko jak przesadzała mur dzielący ich od Miasta. Pustynia nie była miejscem dla dzieci, księżniczko, jak by to powiedział pewien amerykański żołnierz. Tych najbardziej niewinnych najrozsądniej było się pozbyć, wyświadczając im tym samym przysługę.
Pokiwała głową z aprobatą. Wydawał się bystry. Ale czy wystarczająco?
Znał rodzaje broni, ale czego można było się spodziewać po kimś kto już od dłuższego czasu należał do największego gangu na pustyni? To oczywiste, że rozpoznała żółtą chustę, jednak wcale się nią nie przejęła. Już poznała kilka psiaków i wcale nie były najgorsze. Nawet te, które rzekomo najbardziej gryzły. Na każdego jest jakiś sposób. Czasem jest to bliskość, czasem pozostawienie dystansu.
W tym przypadku poczuła, że Kot wcale nie miał ochoty się do niej zbliżać. Nie skorzystał z zaproszenia żeby usiąść, a jego postawa wyraźnie odgradzała go od kapłanki. Interpretacja tych znaków była prosta, a reakcja rudowłosej natychmiastowa. Nie odpowiadała, przyglądała się jedynie, czekając aż chłopak weźmie do ręki miecz i poczuje jego ciężar.
Kolejny uśmiech, przelotny, gdy podnosiła się z miejsca, przemknął po jej wargach. Stanęła naprzeciwko Kociego Podróżnika i wzięła w dwa palce sztych miecza, celując prosto w swoją krtań.
- To skraca optycznie klingę, przez co przeciwnikowi ciężko jest określić odległość. - Opuściła sztych na swoją pierś i lekko naparła. Nie na tyle by zrobić sobie krzywdę, ale żeby miecz się poruszył gdy i ona zrobi krok. A właśnie go zrobiła, w bok. - Wyobraź sobie, że skończyły mi się naboje w rewolwerze. Ile ich tam zazwyczaj jest? Sześć? Dziewięć? To nieistotne, jestem słaba w strzelankach i wolałam puścić ostrzegawczą serię. Teraz mogę albo zaatakować cię kolbą, albo wyjąć nóż.
Sięgnęła za plecy, udając, że wyjmuje ostry przedmiot. Tak naprawdę nie miała nic w dłoni, jedynie zacisnęła pięść na powietrzu. Wyciągnęła rękę w stronę chłopaka.
- Aktualnie długość twoich rąk jest przedłużona niemal o półtora metra. Gdybym chciała teraz sięgnąć - tu zamachała ramieniem, uśmiechając się lekko - nie udałoby mi się. Mogę zrobić krok w bok, ale spokojnie możesz się przed tym obronić, śledząc moje ruchy sztychem. Jeśli się cofnę i zaatakuję z boku...
Westchnęła cicho, robiąc krok w tył i dwa susy, pierwszy odbijając w prawo, drugi docierając do chłopaka. Ciekawa była czy zareaguje, ale jeśli tego nie zrobił pokiwała głową w zamyśleniu.
- Nadal są to trzy kroki, w czasie gdy ty możesz zrobić tylko jeden w bok. Rozumiesz?
Odsunęła się kilka kroków i sięgnęła po drugi miecz leżący nieopodal. Nie zaatakowała jednak Charta, a jedynie przysiadła, z bronią na kolanach. to ostrze było zdecydowanie nowsze, wskazywał na to żywy blask klingi i czysta, skórzana rękojeść.
- Wielu śmiałków twierdziło, że posiadając scyzoryk albo nawet bagnet mogą zawojować świat. Owszem, można próbować się zbliżyć do przeciwnika uzbrojonego w miecz, ale trzeba mieć na względzie, że można się poważnie pokaleczyć. A w dodatku - uniosła głowę znad miecza i spojrzała chłopaczkowi w oczy. Jej ślepia błyszczały zawadiacko, jakby właśnie zdradzała wielki sekret - w dodatku prawdziwa szermierka uczy także walki w zwarciu. I parterze, bez broni. Ale o tym już nikt nie pamięta, mimo że wszyscy uważają się za wielkich mistrzów.
Powoli podniosła się z miejsca i machnęła kilka razy mieczem po skosie. Za każdym razem wydawał przyjemny świst, wskazujący na to, że wkładała w owe wymachy wyjątkowo dużo siły. Przy jednym broń sięgnęła kamienia, z czego powstały iskry. Co jak co, ale walka bronią białą była zdecydowanie piękniejsza od celowania z broni palnej. Miała w sobie więcej finezji, a w dodatku była cichsza. Idealna dla skrytobójców.
- Ale właśnie, ja ci tu pozwalam celować we mnie naostrzonym mieczem, a nawet nie znam twojego imienia! - Tak jakby odkryła Amerykę. - Jestem Taihen, a ty?
Nie podała mu jednak ręki, nie chciała się aż tak narzucać. Zamiast tego oparła broń i ziemię i ponownie się na niej oparła, układając ręce na obu krańcach jelca. Czekała, a trzeba przyznać, że wyjątkowo cierpliwa była z niej bestia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Postawa dziewczyny całkiem mu odpowiadała. Szybko zauważył, że rudowłosa starała się do niego w pewnym sensie dostosować. Jej gesty nie były nachalne, a słowa nie wzbudzały w nim większych emocji poza zwykłym zainteresowaniem. Wciąż nie był w stanie poczuć się przy niej rozluźniony i najprawdopodobniej taka chwila jeszcze długo nie nastąpi, aczkolwiek wydawało mu się, że była jedną z lepszych osób, na które mógł się natknąć. Zresztą… dawała mu miecz do ręki, a ostre zabawki, to coś, co tygryski lubią najbardziej.
Machnął bronią kilka razy, nie przywiązując większej wagi do finezji wykonywanych ciosów. Skupiał się bardziej na tym, że było mu… okropnie niewygodnie. Był przyzwyczajony do mniejszych i lżejszych rzeczy, którymi mógł posługiwać się bez większych umiejętności, a i tak wyjść z sytuacji. Miecz dziewczyny był prawie tak długi, jak on sam i cięższy, niż się tego spodziewał – a co, Ai? Myślałeś, że będzie bez wagi? Miał w głowie świadomość, że najprawdopodobniej trzymał w ręce jeden z mniej wymagających modeli, acz co dziwić się komuś, kto najprawdopodobniej bawi się w szermierza pierwszy raz w życiu?
Ścisnął mocniej rękojeść miecza.
Perspektywa posiadania przewagi była czymś bardzo pożądanym, acz w tym momencie Ailen poczuł się nieco nieswojo. Z uwagą i lekkim zdezorientowaniem obserwował, jak dziewczyna łapie palcami sztych miecza i przykłada go sobie do gardła. Tak jej spieszno do śmierci? Chłopakowi ciężko było kogokolwiek obdarzyć zaufaniem, więc nie do końca rozumiał sens oddawania mu w ręce broni, a już tym bardziej celowanie nią sobie w krtań. Nie wątpił, że była zwinna i szybka. Widział próbkę jej umiejętności i wywarły one na nim niemałe wrażenie. Był jednak absolutnie pewny, że jeden mocniejszy ruch z jego strony, a rudowłosa zalałaby się czerwienią.
Mimo wszystko nawet nie świerzbiły go ręce.
Zwracając większą uwagę na słowa, aniżeli tę absurdalną sytuację, w końcu poczuł się, jak uczeń. Bez większych sprzeciwów dawał dziewczynie sunąć ostrzem, pokazując mu kolejne argumenty, dla których broń biała nie wypadała tak źle przy palnej.
„Rozumiesz?”
Pokiwał znacząco głową, nie mogąc powstrzymać się o niewielkiego kroku w tył. Jej skakanie było niezbędne dla lepszej wizualizacji ów zalet, jednak nie do końca widziało mu się stanie tak blisko. Szczególnie, że dzierżył w dłoni broń. Nie wątpił, że rudowłosa nawet nie pozwoliłaby się skrzywdzić, jednak chłopak wolałby przypadkowo nie zahaczyć o nią ostrzem.
- Ciekawe. – odparł tylko, przechylając nieznacznie łeb na bok z zainteresowaniem obserwując, jak rudowłosa schyla się po zdecydowanie nowszy miecz. Nie zdradzał tego po wyrazie twarzy, który pozostawał identyczny, jak zaledwie dwie minuty temu, acz zdecydowanie czujniej przyglądał się jej ruchom. Wydawała mu się całkiem w porządku, ale mało to szaleńców kręciło się po Desperacji? – Choć nigdy nie słyszałem, aby nauka walki jakąkolwiek bronią, mogłaby nauczyć mnie też walki bez niej. – dodał, bez wątpienia wciskając w swoje słowa pewną nutę sugestii. Pokaż mi.
- No, jesteś pierwszą znaną mi osobą, która tak robi, Taihen. – rzucił odrobinę kąśliwie, samemu próbując machnąć mieczem tak szybko i mocno, by również wydał z siebie świst. – Ailen.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie obawiała się Kota. Zdawała sobie sprawę z tego, że był zainteresowany jej wiedzą. W innym przypadku równie dobrze już dawno mógł sobie pójść, ewentualnie zadźgać jej przy pierwszej okazji i ograbić z broni, która, de facto, była dość cenna. Od dawna nikt nie robił tak dobrych mieczy, ponieważ od lat nikt nie aspirował do tytułu kowala. Wszystkie nowsze sztuki, które posiadała były importowane zza japońskich wysp, dawnej Europy, gdzie część kultury miecza jeszcze się uchowała. Szkoda że jedynie część.
Nie bała się też, bo była pewna swoich umiejętności. Przez cały czas, gdy pozwalała w siebie celować, trzymała sztych w palcach, gotowa na to, by go zbić lub się osłonić. W najgorszym przypadku pozwoliłaby przebić sobie dłoń, lecz na szczęście do niczego podobnego nie doszło. Najwyraźniej młody nie był głupi. Ao zaś jej strzegł, taki z niego miłosierny bóg.
Walka bez broni.
Ach, gdyby tylko Chart wiedział na jaki temat trafił i z kim właśnie rozmawiał. Uśmiech pełen rozmarzenia rozpłynął się po twarzy dziewczyny, gdy jeszcze mocniej wsparła się na mieczy, starając skrzyżować dłonie przy rękojeści. Uważnym, rozbawionym spojrzeniem zmierzyła go od stóp do głów.
- Nie dzisiaj. Ciężko uczyć walki wręcz bez kontaktu fizycznego. - Wzruszyła ramionami, jakby wcale jej to nie obchodziło. Może był to lekki przytyk, może starała się zaatakować jego sumienie i ambicję. Najpewniej badała grunt, bo nadal nie znała go dobrze, choć już mogła pokusić się o kilka, być może trafnych, teorii. - Wracając jednak do miecza... nie każdemu on pasuje, ale jest dobrym początkiem do innych broni. W dodatku jego długość można dopasować do właściciela. Zazwyczaj sięgają nieco poniżej splotu słonecznego. - Wyprostowała się, pokazując, że rzeczywiście głowica znajdowała się na wysokości klatki piersiowej. Kolejny uśmiech i leniwy ruch wskazywały jedynie, że dobrze czuła się w tym temacie.
- Mój mentor używał takiego jak ten nowszy, ale o wiele dłuższego i wyjątkowo elastycznego. Przy każdym ciosie kołysał się jak galaretka, co tylko mogło rozproszyć przeciwnika. Teoretycznie rapiery są szybsze, ale służą głównie do dźgania. Nie odrąbiesz takim głowy, ale szybko dostaniesz się do serca. Niektórzy twierdzą, że to babska broń, ale dość przyjemna.
Odsunęła się kilka kroków i wykonała dźgnięcie w powietrzu. Ciężko było zaprzeczyć, że celowała w trzewia swojego niewidzialnego przeciwnika. Co ciekawsze, o ile Ailen przyglądał się uważnie, po pchnięciu przekręciła broń tak, by ostrze stało pionowo.
Spojrzała na chłopaka, zastanawiając się przez chwilę. Najwyraźniej chciała coś jeszcze powiedzieć, ale powoli zaczynała odczuwać wyrzuty sumienia przez całą tą paplaninę. Pewnie tylko niepotrzebnie zajmowała jego czas, dlatego też zarzuciła sobie miecz na ramię i wyprostowała się.
- Nie wiem czy jesteś wystarczająco silny, żeby bawić się w szermierkę, Ailen - tak jakby ona była chodzącą górą mięśni - ale często siłę można zastąpić sprytem. Jesteś wystarczająco sprytny żeby przeżyć?
Jej postawa wyrażała lekką pogardę, chłodną kalkulację jego możliwości. Jedynie oczy były pewne nadziei, że potwierdzi i wyrazi chęć podjęcia treningu pod jej okiem. Treningu, jaki sama przeszła wiele lat temu, a który zmienił całe jej życie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

„Nie dzisiaj.”
Nie lubił odmów.
Przechylił delikatnie łeb na bok z lekkim zaskoczeniem przyjmując na sobie uzasadnienie, które miała mu do zaoferowania rudowłosa. Kontakt fizyczny, co? Zmrużył nieznacznie oczy. Zastanawiał go przekaz, gdyż nie był do końca pewien czy w ogóle go zrozumiał. Fakt faktem, że sam nie chciał mieć z szermierką więcej do czynienia, niż niezobowiązujące wysłuchiwanie jej słów, jednak przez łeb przemknęła mu myśl, czy dziewczyna miała wobec niego identyczny stosunek, z zamianą słuchania na mówienie. Nie wydawała się aż tak zdystansowana, jak on. Mimo wszystko oszczędził sobie zbędne komentarze, zbywając jej uwagę krótkim, acz całkiem powolnym kiwnięciem głowy.
Jednego nie mógł jej odmówić – pasji.
W sposobie, w jakim wyrażała się o – dla niego – ot zwykłym mieczu, było czuć lekkie rozmarzenie i autentyczne zadowolenie, że może podzielić się z kimś swoimi mądrościami. Być może tylko chłopak odbierał to w taki sposób, jednak nie zdziwiłby się, gdyby jej umiejętności szły w parze ze swego rodzaju miłością do tego typu broni.
Pokiwał raz jeszcze głową, chłonąc to, co miała mu do przekazania. Automatem uznał słowa kobiety za prawdę wynikającą z jej własnego doświadczenia. Wbrew jej przekonaniu o marnotrawstwie czasu Charta, Taihen nie miała wielu powodów do zmartwień. Chłopak co prawda pierwszy raz ma tak bezpośrednią styczność z tego typu bronią, a już na pewno jest całkowicie zielony jeżeli chodzi o teorię, jednakże nie wyglądał na kogoś, komu wybitnie przeszkadza nabywanie nowej wiedzy. Był pojętną bestią, a przy tym nie stronił od okazji, żeby nabyć nowych umiejętności. Jedyne co powstrzymywało go od większej entuzjazmu w przyjęciu możliwości nauki, była ogarniająca go nieufność co do nowopoznanej osoby.
Mimo wszystko nawet ta bariera zaczynała się powoli łamać. Niezbyt spektakularnie, ale Kot zaczynał podejrzewać, że kobieta chyba jednak nie zamierza skrócić go o głowę, dla upewnienia, że na pewno pozostanie poniżej średniej wzrostu dla przeciętnego chłopaka w skali jego wizualnych rówieśników.
- Istnieje jakaś broń biała, z którą nie miałaś styczności? – rzucił bardziej z ciekawości, aniżeli jako odniesienie do jej wypowiedzi, aczkolwiek całkiem prawdopodobne, że chciał nieco lepiej i bardziej szczegółowo rozeznać się w jej stanie wiedzy i doświadczenia. – Brzmisz jak ekspert. – a on nie brzmiał, jak osoba komplementująca. Suchy ton, suche fakty…
„Nie wiem czy jesteś wystarczająco silny, żeby bawić się w szermierkę, Ailen.”
Uniósł nieznacznie brew do góry, prostując się, jak na zawołanie.
- Widujesz kulturystów z szablą w ręku? – rzucił dumnie, acz nie zamierzał ciągnąć tego niewygodnego tematu.
Czy był sprytny?
- Nie żyję od wczoraj. Jeśli ilość przeżytych lat uważasz za wyznacznik sprytu, to mogę pochwalić się całkiem dobrym wynikiem. – odparł chłodno, mrużąc nieznacznie ślepia. – Naucz mnie czegoś.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach