Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 18 Previous  1, 2, 3 ... 10 ... 18  Next

Go down

Pisanie 27.04.15 18:05  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
"Trzeba się powoli zbierać, czyż nie?"

Rozmowa zbliżała się do końca przez burzę. Niestety. Jednakże słuchał bez przerywania ów osobnika. Ciekawe rzeczy miał do powiedzenia. Brew pozorom. Tak czy owak, dowiedział się o jego pozycji, którą w zasadzie piastował w niebiosach, a nie mówiąc o nastawieniu aniołów do niego. W tym momencie, szczękościsku dostał. Miał teraz świadomość, po części jakie są anioły. Takie same. Jak jest różnica między jednym, a większością. Cholerstwo jedne i tyle. "Jeśli to co mówi jest prawdą... Te aniołki, bardziej przypominają ludzi, wymordowanych niż cokolwiek. Cholernicy." Skwitował w myślach, bardzo okrutnie. Miał świadomość o tym, że pewnie są wyjątki wśród aniołów, jak ten przed nim, ale... Czy rzeczywiście traktują ich, tak jak jego? Unikając? Możliwe, że nie. Może, ale to tylko MOŻE. On jest przypadkiem klasycznym. Niezrozumianym, albo rakiem społeczności, który został wycięty. W momencie, kiedy miał się zabrać wyrzutek. Pożegnał się i skwitował na koniec; Nie dzięki, wolę żyć i pożerać dalej, jak będzie trzeba. - Odparł, po czym również odszedł swą stronę. Choć nie tak w takim efekcie, jak anioł... Ale zawsze jakimś.

~Zmiana Tematu~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.15 11:38  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Uh, cholera, niech ktoś zabierze ode mnie to potworne dudnienie.
Chłodną ręką starała się zmusić pulsujący ból w skroni do odejścia w niepamięć. Niedoczekanie. Z każdym krokiem czuła jak szum krwi w uszach narasta, a potem następuje siarczyste ukłucie, chwila przerwy i zaczyna się od nowa. Nie mogła przecież usiedzieć na miejscu, kiedy ją o to proszono. Co z tego, że niemal uciekła ze stołu operacyjnego i ruszyła w bój gdzie nabyła nowych ran, a potem jakby nigdy nic postanowiła stawić się na spotkaniu, o które zresztą sama się wcześniej starała. Nic jednak wtenczas nie wskazywało, że przyjdzie jej za wszelką cenę walczyć z bólem, tylko po to, by dotrzeć na miejsce. Prawa ręka nadal bezwładnie leżała na prowizorycznym temblaku z czarnej chusty zawiązanej na szyji. Nie była do końca niesprawna, ale skoro machanie nią ignorując zalecenia mogłoby doprowadzić do długotrwałej rekonwalescencji, postanowiła, że tym razem przełknie swoją dumę i powstrzyma się przed robieniem wszystkim na złość. Ranne nogi, właściwie tylko trochę poobijane, na tyle jednak, by sprawiać problemy reszcie ciała i zwalniać tempo ruchu. Ostatni raz, kiedy tutaj była, pogoda postanowiła zmrozić jej krew aż do żył, tym razem jednak podróżny płaszcz w zupełności wystarczył i chronił przed warunkami pogodowymi. Yuu lubiła ten płaszcz. Był wygodny i zakrywał wszystko, co chciało się ukryć. Poza tym miał matowy, naturalny szary odcień i doskonale zlewał się z otoczeniem w razie potrzeby natychmiastowego ukrycia się. Do tego miał jeszcze kaptur, prawdziwy skarb.
Plecak, który zabrała ze sobą dnia dzisiejszego był mocno wypakowany najróżniejszymi przedmiotami, nic jednak nie zostało zabrane przez pomyłkę. Nawet w pośpiechu, uciekając przed medykami spakowała się rozważnie. Była także katana, nie mogło jej zabraknąć. To właściwie jedyny element, który rzucał się w oczy w skupionej sylwetce wędrującej po Desperacji łowczyni. Długa pochwa przywiązana była poziomo na plecach, zaraz pod plecakiem, a dzwonki, które zazwyczaj z każdym krokiem wydobywały z siebie przenikliwy, metaliczny dźwięk tym razem zostały związane tak, że zwisały bezużytecznie do najkrótszej powierzchni pokrowca broni.
Podróż, trudna bądź nie, łowczyni nigdy nie dała by tego po sobie poznać. Nawet jeżeli wyraz jej twarzy był daleki od obojętności, w momencie kiedy wbiła spojrzenie w niebo i podniosła kąciki ust w delikatnym uśmiechu nie dało się określić, czy faktycznie widzi coś aż tak radosnego na ciemnym sklepieniu, czy ukrywa się za kolejną maską. Niewielu członków organizacji wiedziało o tym spotkaniu, ostatnio wpadli na całkiem głupi pomysł, by trzymać łowczynie zamkniętą w podziemiach, najlepiej w folii bąbelkowej i pod kloszem. W momencie, w którym sobie o tym przypomniała na nowo wstąpiła w niej fala irytacji, a zarazem jakieś nieznane sobie uczucie.
Cholera, Ci wszyscy łowcy... co oni sobie myślą.
Usiadła na krawędzi pierwszego napotkanego konara, która nadawał się do chwili spoczynku. Cóż, właściwie nawet nieco więcej niż chwili, bo miejsce okazało się być tym, o którym wspomniała w swojej wiadomości do przywódcy DOGS. Miała nadzieję, że jeden z jego psów, który oddelegowany został do ich kontaktu bez problemu dostarczył jej list. Wysyłanie zwierzęcia przez tak niebezpieczne ziemie nie podobają jej się za bardzo, jednak nie robiła by tego bez powodu. W informacji napisanej na szybko nie wspomniała za wiele o celu i jej intencjach licząc na to, że nie zostanie z tego powodu zignorowana. A warto było, przynajmniej jej zdaniem, zainteresować się sprawą. Jako człowiek dobrze obeznany w prowadzeniu interesów, zabrała ze sobą coś, co w razie czego mogło by nieco bardziej przekonać do jej racji wymordowanego. W jej mniemaniu jednak sprawa, którą chciała przedyskutować w razie powodzenia była by dostatecznym argumentem, by zapoczątkować organizację w jej kierunku. Cóż, przyjdzie się jej jeszcze dowiedzieć, czy faktycznie rzeczy dla niej ważne, są istotne także dla innych.
Oparła dłonie za plecami i wzięła głęboki oddech. Świeże, wieczorne powietrze smakowało tu zupełnie inaczej niż w środku murów. Można było się nim zaciągać bez obaw, że ktoś uzna Cię za dziwaka. Po prostu powietrze tu było tak dobre, aż chciało się oddychać i móc zignorować całe niebezpieczeństwo czające się w mroku. Specjalnie wybrała miejsce, które sprawiało wrażenie w miarę bezpiecznego. O ile jednak opuszczone w pośpiechu obozowisko można by uznać za 'bezpieczne'.
Na chwilę obecną pozostało jej już tylko czekać. W półmroku, z plecakiem i głową wypakowanymi po czubki sprawami łowców.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.15 15:30  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Nagie pośladki dziewczyny wsunęły się na szorstki materiał koca. Jej lekka sylwetka natychmiast wygięła się w drobny łuk, usta rozchyliły w kuszącym uśmiechu, a w oczach pojawił się znajomy, zadziorny błysk. Objęła chłopaka za szyję, przyciągając do siebie z potulnym pomrukiem rozleniwionego kociaka, który bardzo domaga się pieszczot. Gorący oddech musnął jej obnażone ramię, szyję, aż w końcu albinos wargami dotknął miejsca tuż pod jej uchem, tym samym sprawiając, że mimowolnie odchyliła głowę na bok. Kaskada długich, czarnych włosów spłynęła po śnieżnych plecach w akompaniamencie cichutkiego mruknięcia.
Sunął palcami po szczupłym ciele, dotykając brzucha, boku, pleców, zostawiając na nich niewidzialne ślady, a czując, jak lekko drży, nie potrafił się nie uśmiechnąć. Oparł kolano o brzeg łóżka, mocniej się nad nią nachylając, ustami wreszcie odnajdując jej usta. Zwilżył językiem jej dolną wargę i musnął ją...
… akurat, gdy rozległo się walenie do drzwi.
Całkowicie to zignorował, z cichym chichotem na ustach całując kochankę. Czuł jej zapach, który niejednego przyprawiłby o zawrót głowy i gorąco, powodowane brakiem doświadczenia i niepewnością. Przyjrzał się jej spod przymrużonych powiek, raz jeszcze dotykając ustami jej ust.
Grow!
Poczuł nagle, jak ktoś mocno chwyta go za ucho. Pociągnięty do tyłu, powoli usiadł na pięcie i zerknął niezadowolony na bok, unosząc brodę tylko po to, by ciemnowłosa dziewczyna mogła zacząć sunąć po niej wargami, tu i ówdzie zostawiając czerwone ślady.
Rai, jestem zajęty ─ westchnął pod nosem do nowoprzybyłej, przemykając palcami wzdłuż kręgosłupa kochanki, by zakraść się między jej uda. Chętnie uniosła jedną z nóg, jednocześnie przylegając do niego nagimi piersiami.
Rainbow była jednak nieugięta. Patrzyła tylko na niego, tak, jakby dziewczyny obok w ogóle nie było. Ze zniesmaczoną miną wpatrywała się w bezwzględnie obojętną twarz chłopaka, do którego pokoju jeszcze moment wstecz tak zachłannie się dobijała. W końcu weszła sama, absolutnie niezrażona faktem, że mu przeszkadza.
Javier przyniósł wiadomość ─ oznajmiła ostro, wskazując palcem na korytarz za swoimi plecami, choć oboje wiedzieli, że psa tam nie będzie.
Growlithe mruknął tylko ciche „mhm”, po którym zaraz syknął.
Nie gryź mnie, Sue. Rozmawiam.
Krótki śmiech kochanki ucichł, gdy tylko pocałowała łagodnie ugryzione miejsce tuż pod linią jego szczęki. Zaraz otarła się zachęcająco o jego udo, palcami bawiąc się białymi kosmykami jego zmierzwionych włosów. Przeczesywała je, głaskała, absolutnie nie pozwalając mu się teraz skupić. Chłopak wyrobionymi ruchami przemknął palcami na jej brzuch i już prawie zsunął je niżej, ale jego ręka nagle szarpnęła się do góry. Tak szybko i niespodziewanie, że omal nie uderzył kochanki barkiem, gdy Rainbow chwyciła go za ramię i pociągnęła w swoją stronę.
Słuchaj, to ważne ─ zakomunikowała Dobermanka, spotykając się wreszcie z jakimiś oznakami jego niezadowolenia. W oczach wymordowanego pojawił się ostry błysk, będący ostrzeżeniem.
Masz dwie sekundy, żeby mnie puścić, Rai albo... ─ nie dokończył, bo dziewczyna i tak go nie słuchała. Gdzieś w połowie jego wypowiedzi oparła się wolną ręką o nagie ramię jego kochanki i pchnęła ją, skutecznie od niego odsuwając.
Odwal się na moment, dobra? Musi iść.
Chyba się zapominasz. Nic nie muszę.
Yuu Kami napisała wiadomość ─ warknęła, wreszcie zyskując odpowiedni efekt.
Chłopak jakby automatycznie zapomniał o kochance, wysunął się spod niej i ruszył do wyjścia, nawet nie zauważając, że Rainbow wciąż jeszcze uczepiona jest do jego ramienia.

(...)

Drzwi burdelu rozwarły się na całą szerokość, gdy Growlithe i Rainbow wychodzili z budynku. Dziewczyna próbowała poprawić mu rozwichrzone włosy, podczas gdy on sam naciągał bluzkę na tors. Gdy go tak czyściła, miał wrażenie, że za moment ktoś wyskoczy zza rogu i rzuci hasłem „za 20 minut wchodzisz na scenę, Jace! Przygotuj się!”, W jednej ręce trzymał wiadomość, którą podała mu Rain (prawie jak scenariusz, co?). Zaraz potem odebrał od niej ciężką torbę na ramię.
Co mi tam wpakowałaś? Czołg?
Dziewczyna prychnęła.
Wszystko co najpotrzebniejsze, oczywiście. ─ Idąc obok niego, strzepnęła niewidzialny kurz z jego ramienia i przyjrzała mu się krytycznie, jednocześnie próbując dotrzymać mu kroku. ─ Zapasowe spodnie, bukłak z wodą, ale oszczędzaj, bo nie mogłam dać więcej, coś do żarcia, twoje beretty, cholera, Grow, zostawiła ci malinkę na szyi, trzy snicersy, nóż i dodatkowy magazynek.
Klepnęła go w ramię, a sama zwolniła, przyglądając się tylko, jak Wilczur, wciąż szybkim krokiem, rusza w ślad za Javierem. Długo jeszcze przyglądała się jego malejącej sylwetce.

(...)

Oby to było coś ważnego.
Chlupnęło, gdy uderzył podeszwą buta w błotnistą maź na drodze. Wyglądało na to, że nie musiał iść nie wiadomo jak daleko, bo burdel Jinxa, w jakim zostawił mamroczącą z rozczarowania kochankę, mieścił się całkiem niedaleko opuszczonego obozu. Już teraz wyłapywał szczątkowe ilości zapachu Yuu, kierując się bardziej instynktem, niż swoim psim przewodnikiem.
Javier szedł parę kroków przed nim, co jakiś czas oglądając się za siebie, ale w końcu przystanął wysoko unosząc łeb. Długi, chudy pysk skierowany był prosto ku siedzącej na konarze łowczyni, którą prędko dostrzegł również Growlithe. Westchnął cicho, przeczesując palcami białe włosy i wreszcie podszedł do niej, uwalając się obok. Torba ciężko upadła na ziemię, wzbijając w górę obłok kurzu.
Nie spojrzał na nią, ale uważnie się wsłuchiwał, najwidoczniej wyczekując jej słów. Nie musiał nic mówić. Dziwna aura, jaką ze sobą przywlókł, marudziła sama za siebie. Co to za ważna sprawa, Kami?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.05.15 11:30  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Trzeba było przyznać, że wymordowany ma talent. Już od pierwszej sekundy łowczyni czuła się, jakby zrobiła coś bardzo złego i nie miała odwagi, ale przede wszystkim ochoty, by się przyznać, chociaż winowajca od dawna był znany. Pewnie podniosła by ręce do niebios pytając co zrobiła źle, skoro póki co nie zrobiła nic, gdyby nie wyglądało to tak głupio i dziecinnie. Powinna przeprosić? Udawać skruchę i błagać już o wybaczenie, skoro nawet nie wiedziała co się właśnie stało? Efekt był taki, że gdy tylko jej rozmyślania przerwało uderzenie torby o podłoże wbiła wzrok przed siebie usilnie pilnując się, żeby przypadkiem nie popatrzeć na bok, w stronę przybyłego przywódcy DOGS. Najwyraźniej on obrał niemal identyczną metodę, bo nieprzerwana cisza która trwała stawała się co raz mocniej niezręczna. Presja przestała już ją smyrać po policzku, teraz bez skrupułów siarczyście chlastała dziewczynę po twarzy.
- Ekhem. - Kaszlnęła niezręcznie w zwiniętą pięść prewencyjnie odwracając głowę w przeciwnym kierunku jakby to faktycznie miało związek z jakąkolwiek chorobą – A tak, zapomniałam, że jestem młodsza.
Powiedziała bardziej do siebie, bo nadal nie odwróciła głowy. Myśli uzewnętrzniły się mimowolnie, a Kami zdawała się nawet nie zauważyć, że właśnie powiedziała coś dziwnego. Powstała niemal natychmiast po tych słowach poruszając się tak umiejętnie, że jej twarz pozostała w cieniu rzucanym przez kaptur. Nawet wtedy jednak dostrzegalne było, że porusza się znacznie wolniej i ostrożniej niż ostatnim razem. Od tego momentu zebrała całkiem pokaźną kolekcję nowych obrażeń, a nogi, szczególnie po podróży, powoli odmawiały jej posłuszeństwa. Stanęła przed Growlithe'm trzymając sprawną rękę wzdłuż ciała i skłoniła się wyraźnie, tak jak wymagało od niej starojapońskie wychowanie. Wytrzymała w tej pozycji wystarczająco długo, by można było uznać to za powitanie z jej strony, chociaż nie wypowiedziała nawet słowa. Zamiast wtłaczać jakieś wypowiedzi, zrobiła krok do tyłu, wyprostowała się i od razu przykucnęła do torby, która ześlizgnęła się z jej ramienia. Wyciągnęła z niej średniej wielkości staroświecki magnetofon, największa i najcięższa rzecz, jaką ze sobą zabrała, a przy tym chyba także najważniejszą.
- Przepraszam, że odciągnęłam Cię od twoich spraw. - Położyła urządzenie na ziemi pomiędzy nimi i uklękła przyszykowując je do odpalenia. Działało na baterie, więc w tych warunkach to była jedyna możliwość, by przekazać to, co chciała. - Ale chciała bym, żebyś to odsłuchał.
Jej początkowy plan zakładał coś zgoła odmiennego, lecz rzeczywistość szybko zweryfikowała wewnętrzne ustalenia. Stwierdziła więc, że zacznie od tego co nie musiało, ale mogło być na tyle ważne, by jak najszybciej to przekazać. Dysk trzymała przy sobie. Wyciągnęła go zza płaszcza z jakiejś ukrytej przy ciele kieszeni i włożyła na odpowiednie miejsce. Bez czekania na odpowiedź wcisnęła przycisk startu. Wcześniej już upewniła się, że miejsce jest wyludnione. Nagranie póki co zostało odsłuchane tylko przez nią, zdaje się nawet, że od czasu jego zdobycia, nie miała nawet okazji by komukolwiek cokolwiek wspomnieć.
Chwila szumu i stukanie wewnątrz magnetofonu poprzedziło faktyczne nagranie, ale gdy w końcu głos zaczął powoli wydobywać się ze głośnika, Kami zastygła ze wzrokiem wbitym w wymordowanego.

Spoiler:

Nagranie nagle urwało się. Urządzenie przez kilka sekund pracowało jeszcze, aż w końcu ciche pyknięcie oznajmiło koniec odtwarzania. Przywódczyni wyjęła dysk i schowała go w to samo miejsce, z którego je wyciągnęła, gotowa na to, by w razie czego powtórzyć ten pokaz, gdyby ją o to poproszono. Dla bezpieczeństwa jednak, postanowiła trzymać je cały czas przy sobie. Wydawało się cenne, a przecież z treści wynikało, że dla DOGS powinno być jeszcze bardziej drogocenne. Czerwone oko łowczyni spoglądało na twarz Growlithe'a w oczekiwaniu na jego reakcję. Może to dobrze, że podjęła decyzję by w pierwszej kolejności zająć się tą sprawą. Mogli by od razu zareagować, a reszta interesów, które miała do wymordowanego mogła poczekać. Dla łowców były dosyć ważne, ale nawet wtedy nie zaryzykowała by stracenia sojusznika dla zaspokojenia potrzeb, czy nawet z perspektywy kogoś innego, zachcianek własnej organizacji. Nie uśmiechała się ani nie była zła. Mimika jej twarzy wyrażała skupienie i przekonanie, że teraz już nie będzie musiała czuć się winna, że z jakiegoś błahego powodu wezwała przywódcę psiej bandy.
- Co o tym myślisz? To bez wątpienia głos dyktatora Cronusa Assellusa. - Pomyłka byłą tu raczej niemożliwa. Nagranie było dobrej jakości, a jej nie raz zdarzyło się słyszeć ten głos, nie tylko w odtwarzaczu. Przemilczała informacje, skąd posiada takie nagranie, ale nawet wtedy źródło wydawało jej się przynajmniej wiarygodne.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.15 17:30  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
„Ekhem”.
Oparł ręce o pień, wlepiając w nią spojrzenie. Przywlókł ze sobą prawdziwego potwora, choć nie zrobił tego specjalnie. Ten jeden raz nie robił nic, by wyrazić swoje niezadowolenie, blokując przyzwyczajenie do jęczenia całemu światu o tym, co mu się nie podoba. Nic dziwnego więc, że nawet nie zdawał sobie sprawy z bestii, która stała tuż za nim. To ona świdrowała Yuu parą bezdennych oczu przypominających głębie luf pistoletów; to ona wywierała dziwny nacisk, którego sam Growlithe w ogóle nie czuł.
Czasami mogłoby się wydawać, że brakowało mu tylko zezwolenia na uśnięcie, a od razu zacząłby chrapać. Najwidoczniej
Nie ruszył się, gdy przywódczyni Łowców stanęła przed nim w całej swej okazałości. Zlustrował ją tylko badawczym spojrzeniem, jakby zakładał, że za moment, mimo fatalnego stanu, rzuci się na niego z paznokciami, żeby wydrapać oczy. Był przygotowany dokładnie na wszystko, łącznie z musem ewakuowania połowy Afryki przed najazdem Reptilian... ale tego, co miało miejsce chwilę później, nawet nie próbował ogarnąć. Jasne brwi uniosły się wystarczająco wysoko, by rzucić na jego twarz cień wymownego zaskoczenia. Może faktycznie wyglądałby na  zdziwionego, gdyby nie przymrużone powieki, które nadawały mu niepotrzebnego, znudzonego wyrazu.
Barki uniosły się nieco, gdy odchylał sylwetkę do tyłu. Głowa przekręciła się lekko na bok, wzrok powędrował na prawo, zahaczając o smutne pozostałości obozu, wieki temu tętniące życiem. Dostrzegł jeszcze końcówkę ogona swojego psa, który patrolując okolicę przemykał jak cień wokół opuszczonych i tak terenów, a potem – wreszcie – raczył wrócić wzrokiem do Yuu. Uśmiechnął się krzywo, gdy się wyprostowała i kiwnął jej głową w ramach przywitania. Choć żywił do niej szacunek, nie był to poziom na tyle wysoki, aby łamać sobie kark przed jej osobą. Ograniczał się do absolutnego minimum, niejednokrotnie schodząc nawet poniżej przeciętnej. Rewersem – od niej też tego nie wymagał, choć nie pisnął słówkiem na ten temat, domyślając się poniekąd z jakich pobudek to zrobiła.
Należała pewnie do garstki niewyplenionych tradycjonalistów.
Growlithe nagle mruknął coś pod nosem. Poruszył szczęką, jakby coś przegryzł, a potem już prawie rozchylił usta, żeby skomentować jej „przeprosiny”, ale magnetofon skutecznie zamknął mu gębę. Okazał się na tyle interesujący, by nawet potwór stojący za plecami wymordowanego mocno wyblakł, stając się praktycznie całkowicie przeźroczystą masą. To naprawdę musiało być coś ważnego, bo ludzie na co dzień nie taszczyli ze sobą sprzętu przez pół Desperacji.
Pierwsze szumy, potem zgrzyt i wreszcie ciszę przeszył... ten głos. Twarz Growlithe'a pozostała nietknięta przez myśli, ale w głowie dosłownie mu zahuczało. Poczuł się tak, jakby ktoś wsunął nóż do wnętrza jego umysłu i nagłym szarpnięciem przekręcił ostrze na bok. Mary się wzburzyły.
CRONUS, CRONUS, CRONUS – szeptały mu nad uchem, muskając je lodowatymi, bezwargimi pyskami. CRONUS, CRONUS. CO ZROBISZ? CO ZROBISZ? SŁYSZYSZ?
O ile był w stanie przełknąć każdą wzmiankę, o jakiej mówił obecny dyktator, to jego szczęki zacisnęły się mocniej, gdy tylko nawiązał do kryjówki DOGS. Więc to jego sprawka? Na moment spojrzał na Yuu. To był ułamek sekundy, nim wrócił z powrotem do przyglądania się magnetowidowi, jakby na jego ściance znajdował się mały ekran, umożliwiający zobaczenie mówcy, choć to wcale nie było konieczne. Growlithe był w stanie wyobrazić go sobie aż nadto wyraźnie. Zęby zacisnęły się mocniej, sprawiając mu niemal fizyczny ból, a potem warknął pod nosem, próbując odgonić jedną ze zmor, która przekroczyła barierę jego cierpliwości.
Obślizgły jęzor musnął jego język, nim ręka poruszyła się i uderzyła w bestię, roztrzaskując ją jak szkło. Grow wyglądał, jakby odgonił niewidzialną muchę, ale był to ruch wykonany poza świadomością. Całkowicie skupił się na nagraniu doskonale wiedząc, że nie mogli sobie pozwolić na robienie notatek albo odtwarzanie tego w nieskończoność. Nawet teraz wysłuchiwanie tego było niebezpieczne. Choć sam czuwał, co chwila nasłuchując albo węsząc, a Javier patrolował okolicę, wymordowani, S.SPEC i inne pędraki nienawiści miały wystarczająco dużo możliwości, żeby obejść wszystkie systemy ostrożności.
Wydał z siebie ciche prychnięcie, gdy nagranie ponownie spoczęło w kieszeni Yuu.
Więc to już ten etap, w którym Cronus wzywa posiłki. – Choć wcale nie musiał i wiedział, że może to wykreować jego obraz tak, jakby był najbardziej przewrażliwionym cholerą w Desperacji, to i tak ściszył nieco głos. Pochylił się też do przodu, kładąc przedramiona na kolanach. Palcem wskazującym jednej z rąk wskazał na magnetowid, choć wzrok miał skupiony wyłącznie na przywódczyni. ─ Redfern, Romanov, Viper, głównodowodzący. Kto nim aktualnie jest? Ezra? Strasznie ostatnio przycichł.
Growlithe pochylił się na moment, by zgarnąć jakiś stosunkowo wytrzymały patyk. Nie chciał brudzić noży ziarnami suchego piachu i kurzu. Przesunął też butem, by odgarnąć kawałki kamyków i odsłonić jak najwięcej ziemi. Wbił w glebę końcówkę kija i przeciągnął nim, tworząc prowizoryczny kształt Japonii, który pamiętał jeszcze za czasów, w których jedynym problemem była dwója z geografii.
Nie możemy pozwolić, aby wybudowali bazy na terenach Desperacji. Nawet jeśli zgarną miejsca blisko murów – jego ręka utworzyła okrąg, służący aktualnie za miasto-3, robiąc dużego iksa tuż obok – jako Apogeum. Na tyle blisko, że ledwo zmieściła się  przemieszczająca się pomiędzy dwoma znakami mrówka. Po co oni się tak panoszą? ─ Apogeum już teraz jest wystarczająco blisko, żeby mogli w niedługim czasie pojawić się na naszych ziemiach. Dotychczas chowali głowy za murami miasta i naprawdę rzadko interesowali się bezpośrednio naszą lokacją, ale jeśli teraz wyjdą poza mury, konfrontacje między wymordowanymi, a wojskowymi tylko się nasilą. Co prawda nie wykluczamy, że będą atakować ich Zdziczali i bestie Desperacji, co na pewno by nam pomogło, ale jeśli Cronus faktycznie znajdzie tereny dobre do obrony... – Umilkł na moment, puszczając patyk i prostując plecy. ─ Mamy praktycznie zerowe szanse przy opancerzonych pojazdach i technologii S.SPEC, a jeśli dokopią jeszcze helikopterami... – Cmoknął marudne „tsk”. ─ Wiesz coś więcej na temat nowych pancerzy Ballator? Jakie dokładnie jest ich zastosowanie? Słabe strony? Nawet jeśli grupa oszalałych wymordowanych zaatakuje ich zwiady, prawdopodobnie polegną, nim choćby pomyślą o rozerwaniu ich pancerzy, co dopiero tętnic. Poza tym skubani operują miejscami wyłącznie wokół murów, racja? Za dużo tam kamer, bojowych androidów i wojskowych na wieżach. Jeszcze dziś zbiorę Psy na naradę i skontaktuję się z taktykiem i sekretarzem w związku z opcjami, jakie moglibyśmy wziąć w ogóle pod uwagę, ale mam wrażenie, że nie obejdzie się bez strat. W pierwszej kolejności powinniśmy spróbować zakłócić ich możliwość swobodnego poruszania się po wyznaczonych przez nich trasach. Jak szerokie pole rejestru mają kamery M3?
Coś zaszurało po jego lewej stronie. Javier dorwał jakiegoś małego ssaka i choć jego gardło warczało, żaden dźwięk nie wydobywał się z pyska zaciśniętego na karku szaraka.
Jeśli się tu osiedlą, to tylko wzmoże ich apetyt na więcej. Nawet jeśli początkowo zajmą niewielką przestrzeń, nie możemy wykluczać, że koniec końców zaczną przemieszczać się ku Apogeum, powoli zgarniając więcej terenów Desperacji – tym samym uszczuplając nasze pole manewru. Nie zapominajmy jednak, że to ma być tylko przynęta. Nie możemy więc wysłać większości sił na front, bo pewnie o to im chodzi. Na początek podchodziłbym do tego raczej sceptycznie. Wysyłanie dzikich bestii i wymordowanych ku transportom i zwiadom. Zagonię też paru Dobermanów, by wyłapali chorujące zwierzęta. Wojskowi są jeszcze mniej odporni na zarazy Desperacji. Może znajdziemy też trujące owady lub kwiaty, które mogłyby rozprzestrzenić wśród wojskowych nieznane im plagi. A ty? Sugestie, plany, pytania? – Zacisnął na moment usta w wąską linię. Butem przetarł po ziemi, zmazując rysunek. ─ Oczywiście zajmę się kwestią mojej kryjówki, Yuu. Przegrupuję ludzi i wypuszczę większą ilość patroli. Rozkażę też, by byli bardziej ostrożni.
Lustrował ją błyszczącym wzrokiem, pełnym jakiegoś wewnętrznego ognia na samym dnie oczu. Przyglądał się jej nachalnie. Z jednej strony wiedział, że powinien skupić wszystkie chaotyczne myśli na tym, co właśnie odsłuchali, ale nie mógł całkowicie wytępić tych, które należały do innej kategorii.
Weź ze sobą Javiera. Jeśli dowiesz się czegoś nowego albo dotrą do ciebie informacje dotyczące terminu, od razu mnie poinformuj. Poza tym w porządku? Czuję krew.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.06.15 16:48  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Mrugała bardzo powoli i bardzo rzadko. Za pierwszym razem była bardziej skupiona na przemowie z nagrania, teraz jednak nasłuchiwała dźwięków z otoczenia by móc na bieżąco na nie reagować. Do tego nie miała nawet ochoty wsłuchiwać się w słowa bardziej niż potrzeba. Za pierwszym razem wszystko zrozumiała, plan był oczywisty, ruszyć możliwie najszybciej z wiadomością, osobiście i bez wzbudzania zbytniej ciekawości i niepewności wśród łowców. Dodatkowo po ostatnim ataku przez który niemal nie posiekała jednego z łowców miała straszną ochotę przebywać nieco poza siedzibą, pozwolić chłodnemu powietrzu wywiać z głowy wszelkie złe myśli. Niedoczekanie, nawet teraz myślała o tym, jak nie pozwolić złości przejmować nad sobą kontrolę. Co gorsza, znowu czuła lekkie rozgoryczenie, praktycznie bez powodu, gotowa to tego, by dać się sprowokować poprzez najmniejszą głupotę. Nagranie przestało być już w ogóle interesujące, więc czekała po prostu na reakcję po odsłuchaniu całości.
Palce zdrowej ręki zacisnęły się na krawędzi płaszcza zaraz pod szyją i zaciągnęły go wyżej zakrywając usta przywódczyni. Zachowywała kamienną twarz, szczególnie, że w pierwszej chwili zawiodła się słowami Growlithe'a. Z kontekstu wypowiedzi dyktatora wyciągnęła te same nazwiska, co do głównodowodzącego... nie skomentowała tego. Ezra sam do niej przyszedł i prosił o azyl u łowców, zapewne nie wiedząc z kim ma do czynienia i uznając ją za kogoś, kto może przekazać wiadomość obecnemu przywódcy, a do tego przekazał jej to nagranie. Tym bardziej, że schowała wtedy swoją dumę głęboko do kieszeni i postanowiła pozbawić żołnierza życia. Od tego czasu nie słyszała już żadnych informacji o tym człowieku, bo o ile przeżył, to co zrobił mogło na niego ściągnąć całkiem sporą uwagę rządzących. Mimo wszystko nie była wdzięczna nikomu z tego powodu, po prostu jej się poszczęściło. Odwróciła na chwilę wzrok bezgłośnie wyrażając swoje: „No co ty nie powiesz?”. Mur odgradzał mieszkańców z zewnątrz od miasta, ale zarazem odgradzał wścibskie istoty od zbytniej swobody na terenach poza blokami betonu i żelastwa. Chyba nikomu poza władzą nie było to na rękę, zapewne niewielu żołnierzy zechciało by tak naprawdę udać się do Desperacji w celu założenia tam bazy. To ciągle był plus, strach blokował możliwości S.SPECu, ale gdy dyktator wyda rozkaz, będą musieli posłuchać. Struktura takiego wypadu na pewno była by niestabilna, a miasto, chcąc nie chcąc osłabione. Kątem oka spoglądała na rysunek, który powoli tworzył się na ziemi przy użyciu patyka. Taki układ jej nie zdziwił, władza nie zaryzykowała by takiej taktyki gdyby nie byli niemalże pewni swojego celu.
- W tym wypadku Łowcy mają większe szanse. Nie dysponujemy takich arsenałem jak S.SPEC ale jesteśmy w stanie uprzykrzyć im życie, gdyby przyszło im do głowy użycie tego typu broni. Oczywiście poza powietrzem. Na tym obszarze są niemal nie do pokonania. - mówiła z dużą dozą dystansu w głosie. Tutaj musiała się jednak zgodzić. Poza miastem działania łowców są bardzo ograniczone, a gdyby wojsko przekroczyło mury, siły oporu zostały by przymusowo skupione na DOGS i ich działaniach. Informacje z nagrania nie wzruszyły jej zanadto, w końcu rebelia mogła przeistoczyć się w otwartą walkę w każdym momencie. Dopóki traktowano ich jako grupę wzbudzonych szczurów z podziemia, mieli większe pole manewru. Wszyscy zbroją się po uszy, więc kiedyś musi nastąpić boom. Teraz to ona podeszła do jakiegoś najbliższego w miarę równego patyka i nacisnęła butem na jego czubek, by przeciwległy koniec uniósł się w powietrzu, chwyciła go ręką i znalazła nico prostej przestrzeni na ziemi. Nakreśliła schematycznie sylwetkę człowieka opakowanego w masę żelastwa zaznaczając przede wszystkim odstające elementy z tyłu.
- Tak się złożyło, że miałam okazję zapoznać się z nimi z całkiem bliska. - jakby na zawołanie odezwały się szwy na brzuchu, które założono całkiem niedawno po odpryskach zbroi wypomnianych Bellatorów.  Nie zareagowała na ból uznając to za uczucie wywołane sztucznie przez wspomnienia. Cały czas miała przed oczami sceny z promenady, kiedy to wojska masakrowały cywili tylko po to, by dać nauczkę łowcom. - Nie są zbyt celne, za to dysponują dużym polem rażenia. Na otwartej przestrzeni mogą być skuteczniejsze niż w mieście, bo tam mają ograniczone pole manewru i są stosunkowo wolne. Pewnie wysłali by je z obstawą i osłoną. Przy takich kolosach każdy żołnierz czuje większą pewność siebie. - skrzywiła usta w kpiącym uśmiechu. S.SPEC celował do mieszkańców, cholera. Zatrzymała patyk na plecach swojego rysunku i postukała jego czubkiem w jednym miejscu. - Wentylatory. Bez nich ugotują się w środku. Wystarczy je zablokować, a najłatwiej wysadzić w całości wrzucając tam granat albo coś, co wybuchnie z opóźnieniem. - popatrzyła na miejsce, w którym od stukania zrobiła się już mała dziurka. - Ze sporym opóźnieniem. Całkiem artystycznie rozpryskują się we wszystkich kierunkach. Poza tym zdaje się, że są nieodporne na zbyt duży przepływ elektryczny. Zakłócenie ich działania jest możliwe przez coś w rodzaju wewnętrznego spięcia.
Ucichła na chwilę szukając w pamięci jeszcze innych informacji na temat tych żelaznych goryli, lecz to było wszystko, co udało się zdobyć łowcom podczas walki. Wspomnienia z tych wypadów nie były najpiękniejsze.
Podrzuciła kij i chwyciła go w połowie schylając się nad mapą wykonaną przez wymordowanego. Skupiła się na okręgu-mieście.
- Kamer jest ostatnio co raz więcej, nie mamy jeszcze wszystkich danych lecz przypuszczamy, że monitorują większość centrum miasta, głównie najbardziej znane miejsca. To tylko moje przypuszczenia, ale możliwe, że zaczęli obserwować mury z wewnątrz i zewnątrz bez przerwy, a patrole rozstawione są na tyle gęsto, by w razie nagłego wezwania zaalarmować wszystkich dookoła. - pogrubiła linie symbolizującą mur. - Obawiam się, że może być to za trudne przy obecnych informacjach. Wyrwa w patrolu byłaby natychmiast łatana, a co gorsza zwiększyła by ich ostrożność.
Pozostawiła kij na ziemi i cofnęła się ponownie. Gdyby wojsko skupiło się na jakiś czas na Desperacji ich działania wewnątrz miasta mogły by odnieść większy sukces. Cały czas jednak wykonywali jakieś zadania, bez przerwy na dłuższy odpoczynek i możliwości skupienia się, by to oni mogli wreszcie zmusić rządzących do ofensywy. Łowcy przyjęli bardzo agresywną taktykę, ale odbijało się to na ilości członków. Gdyby nie sojusz, nie zastanawiała by się nawet nad tym, czy poświęcić inną organizację dla ich celów, ale teraz musiała działać dla dobra ogółu i powstrzymywać chęć podjęcia drastyczniejszych środków.
- Zwiększenie środków ostrożności to chyba jedyne rozwiązanie w danej chwili. Rebelianci nie mają na razie dostatecznej siły, by powstrzymać ich plany jeszcze na terenach miasta, co nie znaczy, że nie podejmujemy prób. Mogę zapewnić, że w czasie gdy ja wyruszyłam na spotkanie, oni z całych siły starają się zdusić ogień w zarodku. - podniosła rękę z temblaka i podwinęła wyżej rękaw. Rany nie krwawiły już, ale bandaż przesiąknięty był nią w wielu miejscach. Poza tym był jeszcze ból, którego nie mogła 'pokazać'. Miała ochotę pomimo tego wszystkiego rzucić się w wir walki, lecz zmusiła się, by zaufać pozostałym, zaufać im, że nie zginął.- Chwilowo pozostawiłam działania wojenne moim podwładnym na rzecz tego nagrania. - Położyła przedramię z powrotem na swoje miejsce dając mu szansę na odpoczynek, a drug ręką zagięła za plecy i klepnęła lekko w spód plecaka. - Zanim zajęłam swoje stanowisko zajmowałam się medyczną stroną organizacji.
Zaczęła ostrożnie korzystając z poprzedniego tematu i pytania chłopaka, na które częściowo odpowiedziała swoim gestem.
- Pewien naukowiec z mojej organizacji obiecał zając się specjalnymi lekami, które umożliwiły by nam zwiększyć przeżywalność podczas regularnych starć. Nie mogę ukrywać, że wojsko korzysta z każdej okazji do dziesiątkowania moich ludzi. Przybyłam tu także, ponieważ do wykonania tego specyfiku potrzeba nam krwi kogoś, kto posiada ponadprzeciętne zdolności regeneracji. Przekazano mi, że w tej kwestii mógłbyś mi jakoś pomóc, nawet poprzez przekazania zwykłych informacji o takiej istocie.
Kontynuowała swoje słowa zanim przywódczy DOGS przyjdzie na myśl, żeby wrócić do swoich ważnych spraw jak najprędzej. Oczywiście także chciała mieć z tego spotkania jakieś korzyści, a cel był warty trudu. Jeżeli udało by im się zdobyć takie medykamenty, zrobili by spory krok do przodu. - Nie jestem w stanie określić w jakiej ilości bylibyśmy w stanie produkować coś takiego, ale jeżeli liczba będzie wystarczająca, możemy dostarczyć wam jakąś cześć. O ile oczywiście wszystko się uda.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.06.15 20:30  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Poza powietrzem.
Growlithe zmrużył ślepia, zastanawiając się, czy wśród członków gangu znajdują się osoby o możliwie jak najbardziej przydatnych umiejętnościach związanych z niebem, nie ziemią. Co prawda paru wymordowanych było w stanie przemienić się w zwierzęta latające, ale szczerze wątpił, że strąci helikopter krukiem albo nietoperzem. To było śmiechu warte, zważywszy na fakt, że nie powinni być tak bezbronni w żadnej sferze.
Pozostawały artefakty i moce związane z magnetokinezą lub manipulacją wiatrem.
Jeszcze się rozejrzy.
Wsparł ponownie brodę o rękę, czując łokieć wbijający się tuż nad kolanem i skupił wzrok na tworzącym się na ziemi rysunku. Zakodował wszystkie informacje, szczególnie zachowując w umyśle wzmianki odnośnie słabych stron.
Growlithe nagle parsknął. Może nawet zabrzmiałoby to, jakby był rozbawiony, gdyby nie krzywy grymas, który wpłynął na jego wargi, świadcząc o narastającym procencie irytacji.
Kamery są prawdopodobnie zakamuflowane na tyle, by przeciętny wymordowany, nawet o sokolim wzroku, nie był w stanie ich łatwo zlokalizować. Nie wiem w jakich dokładnie odstępach, ani jak dużą część pleneru rejestrują. Jak sprawa stoi u ciebie z hakerami? Istnieje możliwość zatrzymania nagrań, bez włączania automatycznego alarmu bezpośrednio z bazy z monitoringiem? – Przyjrzał się pogrubionej linii robiącej za mur i pokręcił głową. ─ Nie twierdzę, że już teraz mamy się rzucać jak kamikaze na wszystkie patrole, ale jeśli faktycznie znajdą dogodne miejsce i zaczną się rozstawiać ze swoimi śmieciami, to ignorowanie i ograniczenie się do obserwacji będzie idiotyzmem. Nie możemy stać z boku i czekać, aż rozrosną się i zgarną pół Desperacji. Nawet nie musimy się w to ingerować bezpośrednio. Wystarczy zagonić w te regiony bestie i Zdziczałych. Będą atakować uszczuplając liczbę wojskowych. Cronus się w końcu znudzi – nie wyśle przecież całego wojska tylko po to, by zbudować jakaś durną stację-przynętę. Desperacja musi bronić się sama, a im mniej na niej ludzi tkniętych despotyzmem, tym lepiej. Poczekajmy do momentu faktycznego ruchu z ich strony. Do tego czasu trochę poprzeszkadzamy, bez narażania jednostek i grup należących do DOGS i Łowców. Nie pozwolę, żeby mi się walali po moich terenach. Nie, dopóki można temu zapobiec, bez ponoszenia strat. Jeśli Cronus zaatakuje lub zacznie się osiedlać – ingerujemy bezpośrednio. – Podniósł na nią dwukolorowe spojrzenie i kiwnął głową na znak zrozumienia. ─ W jakiej ilości potrzeba wam krwi? Wystarczy jedna silna osoba na czas testów czy planujecie te eksperymenty na większą skalę? Mogę udostępnić parę Psów, o ile wyrażą zgodę na poddanie się zabiegom. Potrzebuję tylko konkretnych wytycznych. Coś poza wzmożoną umiejętnością regeneracji czy to wszystko? Kurwa.
Rozległo się ledwo możliwe do wychwycenia „mruczenie”. Growlithe sięgnął ręką do kieszeni, drugą podnosząc w geście „stop”. Wyłowił wibrującą komórkę, a widząc ten durny ryj na wyświetlaczu od razu odebrał i przyłożył aparat do ucha.
Jestem teraz zajęty. Serio musisz dzwonić za każdym razem, jak złapiesz jakiś syf? – Odczekał moment, aż osoba po drugiej stornie połączenia się nakrzyczy. ─ Ta twoja głupota to wrodzona czy coś bierzesz? – Westchnął jak ostatni skazaniec. ─ Jakiej własności w ogóle? Nie, inaczej. Której? Lidka? Gabrielle? Ta ruda z długimi nogami? Shehera? Wróć. – Wzniósł oczy ku niebu. - Ćpał? To chłopak? Hah, a tak się zapierałeś... Jak zahaczę o bazę, mogę zgarnąć Ourella i ci go wysłać. O ile będzie mu się chciało zachrzaniać przez pół Desperacji. – Skrzywił się. ─ Chyba cię... – Sam nie wiedział dlaczego urwał w połowie zdania. Najwidoczniej słowa Sheby były tym, czego się po nim akurat nie spodziewał. Zbyt nieczęsto był świadkiem bardziej ludzkiej strony Jinxa, by móc to w jakiś sposób zignorować. Nic dziwnego, że sam zaczął odpuszczać. Przesunął ręką po policzku, wzdychając marudnie. ─ Dobra. Zrobię, co będę mógł. Najwyżej wyślę ci Sanę. – Krótka pauza. Spojrzał na Yuu, lekko marszcząc brwi, a potem odwrócił głowę na bok, jakby to w jakimś stopniu miało odciąć go od dziewczyny. ─ I jeszcze jedno, Sheba. Miejsce, które zwolniłeś lata temu nadal jest puste. – Odchrząknął. ─ Przemyśl to jeszcze, dobra? Zaraz wyruszam do siedziby, więc do wieczora powinienem kogoś do ciebie podrzucić... I nie, Sheba. W dupie mam, czy zakryjesz mu oczy, czy od razu je wypalisz prętem. Nie przyjmę żadnych obcych. Wiesz gdzie jest czerwona skała na pustyni? Mogę dać medykowi wytyczne, żeby skierował się tam. To zawsze parę godzin mniej. Więcej dla ciebie nie zrobię. – Rzadko spuszczał wzrok, ale tym razem zrobił to automatycznie. ─ Mhm. – Rozłączył się i schował telefon, powracając spojrzeniem do przywódczyni.
Jest coś jeszcze, czego potrzebujesz już teraz? Albo jakaś kwestia, którą koniecznie musimy poruszyć?
Najwidoczniej mu się spieszyło.


                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.06.15 10:39  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Od jakiegoś czasu liczba kamer w mieście systematycznie wzrastała, trudno było poruszać się bez kamuflażu nawet po to, by określić, gdzie zainstalowane jakieś nowe. Mieszkańcy oczywiście byli pewni, że wszystko to dzieje się dla ich bezpieczeństwa, w sumie mieli rację, tyle że głównym celem było chyba jednak wyłapywanie wszystkich podejrzanych osób. Łowcy nie mogli już ot tak przechadzać się po ulicy z głową podniesioną wysoko do góry szukając wzrokiem kamer bez zwracania na siebie uwagi. O ile ostatnio zaczęli używać masek podczas akcji w mieście, to i tak większość z nich mogła być już znana z wyglądu w bazie S.SPECu. A hakerzy...
- Niestety nie posiadamy na chwilę obecną osoby, która mogłaby uzyskać dostęp do takich danych. Z niszczeniem kamer manualnie też jest co raz gorzej. Pozbycie się jednej wiąże się z musem unieszkodliwienia kilku-kilkunastu okolicznych, oczywiście zakładając że w tym czasie nie zjawi się już patrol. Cały czas używamy... zabezpieczonych wejść i działamy głównie w miejscach, które nie zostały jeszcze obstawione przez kamery. - kiwnęła kilka razy głową wskazując na narysowany okrąg orientacyjnie pokazują miejsca, które według niej były bezpieczniejsze do poruszania się na zewnątrz. Chociaż po ich ostatnich wypadach można było się spodziewać, że nie ma tam już czego szukać. - To nikomu nie było by na rękę.
Powiedziała ostatnie zdanie nieprzekonana co do jego prawdziwości i z nutą niepewności. W końcu gdyby część wojsk została odesłana na Desperację rebelianci mieli by łatwiej przy organizowaniu niektórych akcji. Ciągle potrzebowała jakiegoś mocniejszego argumentu, gdyby kazano jej wyprowadzić swoich ludzi do odsieczy terenów poza murem, ale póki co nikt się o to nie starał. Póki co miała zamiar ostać przy swoich postanowieniach i cały czas wraz z resztą czerwonookich i innych współtowarzyszy sabotować wojska.
Na szczęście temat powrócił w bezpieczniejsze sfery i z wytchnieniem podchwyciła go na nowo. Pokiwała najpierw przecząco głową słysząc jego pytania.
- Nie. Wystarczy nam odrobina krwi. O ile dobrze pamiętam, chodziło o liczbę stu pięćdziesięciu mililitrów. - spojrzała kątem oka na swoją rękę. - Regeneracja łowców także jest lepsza od typowego człowieka, ale z tego powodu potrzeba nam czegoś znacznie silniejszego.
Powiedziano jej jeszcze, że w razie odmowy mogliby zacząć ścigać jeden z obiektów eksperymentalnych S.SPECu dla właściwości jego regeneracji, lecz to mogłoby wzbudzić czujność DOGS. Zaczęłyby się niewygodne pytania skąd wiedzą o eksperymentach władzy i jeszcze na temat wielu innych detali... ale zdaje się, że nie będzie tego problemu. - Nie jest to pilna sprawa, wolałam jednak przekazać informacje wcześniej.
Przez chwilę musiała zacząć udawać przesadnie zainteresowaną otoczeniem i widokami, bo podsłuchiwanie czyjejś rozmowy było niegrzeczne. A poza tym chyba faktycznie nie interesowało ją, o czym rozmawia wymordowany. Po kilku pierwszych zdaniach stwierdziła, że oglądanie resztek obozu jest znacznie ciekawsze, niż przysłuchiwanie się temu wszystkiemu.
Zmarszczyła brwi, kiedy w końcu doczekała się ponownej uwagi. Nie żeby szczególnie ją to zdenerwowało, ale nigdy nie przepadała za tym, kiedy ktoś w trakcie rozmowy preferował odebrać telefon. Czy nie przekazała mu właśnie całkiem istotnych informacji? A może tylko w jej mniemaniu były tak ważne?
Pokręciła głową przecząco.
- Zdaje się, że to już wszystko co miałam do przekazania.
Czekała ją jeszcze droga powrotna, więc może to faktycznie lepiej, żeby każdy ruszył w swoją stronę.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.06.15 20:41  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Irytujące. Nagle zrzucił się na niego cały tabun problemów; jak nie Jinx dzwoniący w sprawie jakiegoś problematycznego dzieciaka, to S.SPEC postanowiło zabawić się w szukanie czegoś, co od wieków było utrzymane pod osłoną niebytu. W dodatku wyglądało na to, że wreszcie postanowili wykonać pierwszy ruch.
Pokiwał głową na znak zrozumienia. Domyślał się, że obejście systemu bezpieczeństwa Miasta-3 nie należy do najłatwiejszych zagrań, a im częściej musiał sam zapuszczać się w tamte rejony, tym coraz bardziej był przekonany o nadwyżce kamer.
JEDNA CIĘ ZŁAPAŁA. PAMIĘTASZ, JACE?
Podniósł się z pnia drzewa.
Przyślę ci kogoś.
Bark uniósł się, gdy poruszył dłonią, gwizdnięciem przywołując do siebie czworonoga. Javier od razu zerwał się z miejsca, pozostawiając za sobą tylko parę czerwonych śladów, prowadzących wprost do tego, co jeszcze parę minut wstecz kicało. Chłopak ujął pysk psa w dłonie i nakierował ku sobie, spoglądając w szare oczy borzoja.
Pilnuj jej, Jav. Jasne?
Ogon Javiera poruszył się lekko, choć pies najwidoczniej nie był przekonany co do sensu słów swojego właściciela. Najwidoczniej ucieszył się na sam dźwięk słów i polecenia „pilnuj”. Reszta nie wydawała mu się już tak ważna. Grunt, że potem poczuł dłoń Growlithe'a tuż pod swoim pyskiem, klepnięcie w bok szyi i już podszedł do Yuu, zatrzymując się u jej boku.
Chłopak chwycił za torbę, którą ze sobą przytaszczył i przeciął ramię długim, czarnym pasem.
Weź tego psa, Yuu. I uważaj na Desperację. – Przyjrzał się jej, bez dwóch zdań próbując na siłę ocenić jej stan. Choć zarzekała się, że wszystko było w porządku i nie potrzebowała medycznego wsparcia, jej krew drażniła czuły zmysł Wilczura. Nic dziwnego, że nie był do końca przekonany. Oboje powinni wiedzieć, czym coś takiego się kończy, a lekkie drapanie w gardle, jakie poczuł na samą myśl o głodzie, tylko dodało mu argumentów, żeby wycofać się do swojej kryjówki.
Przebył pierwszy metr, nim zatrzymał się wpół kroku.
Jeszcze jedno. – Wyglądało na to, jakby chciał obejrzeć się przez ramię i w ostatniej chwili zrezygnował. Jego głowa drgnęła, ale był to tak minimalny ruch, że równie dobrze można uznać, że w ogóle się nie poruszył. - Skąd masz to nagranie?

// @Grow: bez względu na to, jaką odpowiedź udzieliła, później polazł w swoją stronę.

zt
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.06.15 15:48  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała. Ostatnimi czasy łowcom nazbierało się trochę wojowniczych jednostek, ale mało skupiali się na odzyskiwaniu zdrowia. Teraz kiedy już przekazała najważniejsza informację miała wreszcie czas by zejść do podziemia i skupić się nad odbudowaniu tej potęgi i potencjału. Nie myślała nawet o tym, co może tam zastać. Tak wiele rzeczy działo się naraz, że trudno stwierdzić, kogo aktualnie zastanie i w jakim stanie będzie się znajdować. Przynajmniej się coś działo. Z przyjemnością posłucha raportów z misji, w końcu to napędzało ich działanie. Rebelia nie mogła trwać bez informacji.
Spojrzała na psa, który zgodnie z poleceniem zbliżył się do niej. Był trochę jak duch i chociaż nie zaryzykowała by chociażby pogłaskania go, to czuła się odrobinę lepiej. Dotychczas mogła liczyć na neutralność, ale czworonóg zdawał się idealnie rozumieć, kiedy chciała przekazać przywódcy DOGS jakąś informację. Z uwagą przyjęła także do wiadomości ostrzeżenie przed Desperacją. Jednego była pewna, nie ważne jak dobrze zna się to miejsce, nie wolno go zlekceważyć. Spojrzała nieco w dół i zatrzymała wzrok na swojej ręce. No tak, krew. Może dlatego, że ta na jej dłoni wcale nie musiała należeć do niej dotychczas nic podejrzanego się do niej nie zbliżyło. Może skoro dwa zapachy mieszały się ze sobą, istoty tu mieszkające mogły ją uznać za drapieżcę. Właściwie całkiem ciekawe spostrzeżenie, aczkolwiek nie warte teraz uwagi. Skoro miała już wracać, najlepiej było się zebrać od razu. Zgięła się lekko na pożegnanie, nie aż tak wyraźnie jak na samym początku, ale jednak. Wątpiła by wymordowany w ogóle to dostrzegł skoro już ruszył w swoją stronę, ale wewnętrzna potrzeba nakazała jej to zrobić. Złapała za plecak i zaczęła narzucać go na ramię kiedy do jej uszu dotarło jeszcze jedno pytanie.
- Ah. - przez chwilę zamilkła zastanawiając się, jak ubrać to w słowa, bo chociaż nie miała nic przeciwko opowiedzeniu po prostu całego wydarzenia, zdawało się, że w prostych słowach przekaże to najlepiej. - Miałam okazję poznać jednego z generałów.
Nie do końca zdawała sobie sprawę, kim dokładnie był mężczyzna. Nawet jej się nie przedstawił, ale czy to było teraz ważne? Dostała nagranie i nie miała podstaw, by nie wierzyć w jego prawdziwość. Bo niby po co ktoś miałby fałszować tak idealnie nagranie tylko po to, by ostrzec wrogów władzy? Jej katana przebiła go później na wylot i na tym kończyło się całe wspomnienie związane ze zdobywaniem nagrania. Nic więcej nie było ważne.
Nie wyglądało na to, że Growlithe oczekiwał od niej czegoś jeszcze, a i ona zrobiła, to co miała zrobić. Poprawiła plecak i ruszyła w przeciwnym kierunku.

z/t
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.15 13:59  •  Opuszczony Obóz - Page 2 Empty Re: Opuszczony Obóz
Obudził ją okropny ból głowy. Czuła się fatalnie. Czyżby już zaczął się okres przeziębień? Cholera, jeżeli teraz się rozchoruje... Nie miała pojęcia, czy uda jej się przeżyć kolejną zimę. Niby mogła przeczekać ją w którymś pubie, ale czy na pewno tego chciała?
Nie miała pojęcia.
Oszalałaby tkwiąc ciągle w jednym miejscu. Musiała być w ruchu.
A teraz nawet tego nie mogła robić.
Zaszyła się w starym namiocie, gdy tylko zaczęła odczuwać pierwsze objawy gorszego samopoczucia. Myślała jednak, że to tylko chwilowe, ot skutki osłabienia, które towarzyszyło jej na każdym kroku ze względu na niedożywienie. Noga rwała tępym bólem, jednak starała się to ignorować. Za kilka dni jej przejdzie, jak zwykle, prawda?
... Bo przejdzie, czyż nie?
Na razie czuła się tak, jakby przejechał po niej walec. Dreszcz wstrząsał całym ciałem tylko po to, by za chwilę ustąpić uczuciu palącego wręcz gorąca, ogarniającego całe ciało. Wyglądało na to, że naprawdę się przeziębiła. Cholera, że też musiała zostawić płaszcz u tego palanta! Noce przecież nie były już tak ciepłe, o ile kiedykolwiek były na pustyni. Jak nic musiało ją gdzieś zawiać i teraz się rozchorowała.
W życiu by nawet nie pomyślała, że złapała dymającą ospę.
Choroby weneryczne zdarzały się przecież wszystkim, tylko nie jej, prawda? Nie mogła sobie na to nawet pozwolić.
Przecież starannie dobierała klientów, nie było możliwości, by złapała jakiegoś syfa...
Po prostu nie i już!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 18 Previous  1, 2, 3 ... 10 ... 18  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach