Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Go down

Nie odpowiadał na jej słowa, nie reagował na nie, jakoby nie istniały. Tkwił w swoim świecie, świecie gdzie krew jest wszędzie. Gdzie krew służy za płótno, pędzel i dłoń do malowania. Gdzie jest trasą i drogowskazem. Gdzie jest wszystkim, czego potrzebuje. Nie mówił nic, poza tym co wypowiedział. I tym co mówiła jego krew, gdy powoli się wykrwawiał z przeguba, a potem dużo szybciej z rozerwanego gardła. Leżał, a krew uszła dość szybko, zaś Dżin powoli sztywniał w uścisku śmierci. Czyżby to tyle?
Kto wie.
Z pewnością fakt że w jego plecy bez powodu, bez zastanowienia i bez chwili ostrzeżenia lub nawet powiadomienia została wbita niemal że włócznia ze szkła, przebijając się prosto przez plecy i serce, wcale nie spowalniał faktu uśmiercenia. Włócznia nie została też wbita przez powietrze, lub samego leżącego. Nope.
Na szklanym uchwycie zaciskała się dwie, czarne jak węgiel dłonie, prowadzące ku tak samo czarnemu ciału. Ciału idealnie mimikującym budowę Samael, w tym samym stroju. Co prawda ciężko było w ogóle zauważyć ten strój, ale fakt że krój lekko odstawał wobec właściwego ciała pomagał w tej kwestii.
- Teraz możesz zrobić z nim co zapragniesz. Jego ciało jest twoje, a dusza już nie istnieje. Czy nie tego pragnęliśmy? Kontroli? Nad nim? Nad jego ciałem, duszą? A jeśli nie moglibyśmy jej kontrolować - to odbierając mu ją? - Ciemny kształt warg uśmiechnął się szeroko, idealnie mimikując głos anielicy, i jej krok, gdy obszedł już martwe ciało i wyrwał włócznię z pleców, po czym ostrze skierował ku szyi Dżina. Jeden, szybki ruch szklanej broni sprawił, że głowa odpadła od ciała, wylewając jeszcze więcej krwi niż wcześniej na podłoże. Cichy chichot wyrwał się ze strony cienistego kształtu, gdy złamał szklaną włócznię i pozostawił sobie tylko ostrze na jego końcu, chwytając je w gołą dłoń, a drugą po schyleniu się podnosząc zielonowłosą głowę do góry. W dość dziwnej manierze wsunął on dłoń w gardło i palcami wydłubał od środka oczy, które teraz trzymały się na swoich połączeniach z mózgiem, wystając sobie kilkanaście centymetrów poza oczodoły, a potem zaczął... Używać tej głowy jak brzuchomówca pacynki, a ruchami palców powodując otwieranie i zamykanie ust.
- Och nie, Sami?! Co teraz ze mną będzie? Jako gadająca głowa nie będę mógł być twoim podwładnym, i tańczyć do tego co zagrasz! Co ja teraz zrobię?! - Ciemny kształt wyraźnie dobrze imitował głos dżina, a co rusz podskakujące oczy w końcu wpadły przypadkiem do rozwartych ust, i następnie zostały "odgryzione" przez zamykaną szczękę, co spowodowało że para takowych przy kolejnym otwarciu uderzyła o ziemię, tocząc się przez krótką chwilę, aż zatrzymały się, wpatrując w jakiś punkt na ścianie. Ciężko stwierdzić jaki.
- Tak długo grasz swoją rolę. Tak długo że niemal zapomniałaś o mnie. O mroku, o ciemności w twoim sercu. Czemu nie pozwalasz mi się wyzwolić? Czemu nie pozwalasz mi działać!? Czemu nie posłuchałaś Lucyfera, gdy nawoływał nas do walki z Najwyższym?! Wiesz doskonale że miał racje. I nawet w niesławie, byłabyś teraz wolna i mogła być sobą. Czym jesteś teraz, Samael? NICZYM. Nikt cię nie szanuje, każdy tobą pogardza, nikt nawet nie wierzy w to, że kiedykolwiek mogłaś być tym, o kim mówią anielskie legendy. Stałaś się miękka i słaba. Jeśli wciąż jesteś sobą... - Cienisty kształt rzucił głowę Hexa w jej dłonie, a potem skierował się do rysunku na ścianie, wpatrując się w niego z nader ogromnym zainteresowaniem.
- Pokaż mi to. Albo możesz już teraz zejść między ludzi i być dobrotliwym, kochliwym aniołkiem, którego wykorzystają, zerżnął jak sukę a potem zabiją. - Prychnęła cicho, odwracając wzrok gdzieś w bok, dostrzegając przy okazji leżącą na ziemi parę oczu. Zainteresowana, podeszła do nich i podniosła je, po czym zaczęła się nimi bawić w dłoni, obracając je, naciskając nimi na siebie wzajemnie czy nawet podrzucając sobie. Widoczne zero zainteresowania w kierunku Sami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Osunęła się na podłogę, usiłując jakoś go podtrzymać. Cóż, nawet jej się to udało. Uderzyła się w kolano, ale przynajmniej Hex nie upadł bezwładnie na posadzkę.
Przycisnęła dłonią ranę na szyi. Nie wyglądała ona dobrze.
Hex, w coś ty się wpakował? I jak ja mam ci teraz pomóc?
Westchnęła nadal trzymając go w ramionach.
Dobrze, że Akahimo ma moc leczenia.
Zerknęła w stronę sufitu.
Powinien spać teraz w drugiej części domu, więc przyjdzie tu chyba, jeśli go zawołam.. głośno... bardzo głośno..
Nie było jej jednak dane tego sprawdzić, gdyż ujrzała w tej chwili coś, czego z całą pewnością się nie spodziewała. Ciało zielonowłosego nagle się szarpnęło, a Samael dostrzegła coś wbijające się w jego plecy. Podążyła za tym wzrokiem, aż dotarła do sprawcy tego zdarzenia.
Na jej twarzy odmalował się jawny szok.
Czym ty do cholery jesteś i co ty kurna robisz?!
Nadal zdziwiona, przyjrzała się dokładniej sylwetce. Wyglądała zupełnie jak.. ona. Kolorów co prawda nie miała, ale zarys się zgadzał. Ciemna sylwetka doskonale imitował jej kształt i niestety, przywodziła jej na myśl jeden z jej cieni. One przecież również mogły się materializować. Co prawda, stworzenie w pełni materialnego kształtu było piekielnie trudne, ale zawsze musiał być ten pierwszy raz.
Nie. To nie ja. Nie zrobiłabym czegoś takiego nieświadomie! Nie jest ze mną aż tak źle.. Prawda?
Szczerze powiedziawszy, nie miała pojęcia, co tu się właśnie wydarzyło. Niby widziała całe zajście, ale jej mózg potrzebował jednak chwili na ogarnięcie tego. Nie chciała wysnuwać pochopnych wniosków.
Przeniosła oczy na bezwładne ciało Dżina.
To się własnie nie wydarzyło. Przecież takie rzeczy się nie dzieją. Nie poza moją wyobraźnią.
Zmarszczyła brwi w zamyśleniu, ale w tej chwili jej kopia się odezwała. Samael rozpoznała ten głos. Należał do niej. Co prawda, różnił się od tego, który słyszała, gdy coś mówiła, ale rozpoznała go z nagrań.
Czym ty do cholery jesteś?
Spojrzała z wyrzutem na swojego sobowtóra.
- I co ty zrobiłaś? Popsułaś go. - Wydęła dolną wargę udając obrażoną. Właściwie, na swój sposób była. Właściwie, miała w tej chwili ochotę rzucić się na ciemną sylwetkę i rozerwać ją na strzępy. Ale nie zrobiła tego. Ten wieczór miał być miła zabawą, a nie powodem, by zrobić komuś krzywdę. Dochodził do tego jeszcze fakt, że anielica nie wiedziała zbyt wiele o "nieznajomej" i wolała nie podejmować pochopnych decyzji.
Przecież mogła z nią miło porozmawiać, skoro ta nie była skłonna do próby poderżnięcia jej gardła. To co, że na jej oczach zabiła jej towarzysza. Stało się i się nie odstanie.
Niee. Takie rzeczy się nie dzieją. Przecież jemu nie mogło się nic stać. To halucynacja? Ale dlaczego? Przecież nic mi nie jest.
Westchnęła. Wypadało w końcu odpowiedzieć. Te kilka sekund nie mogło się zatrzymać w czasie tylko dlatego, że ona chciała obliczyć prawdopodobieństwo jakiegoś zdarzenia.
- Ciało? - prychnęła, przenosząc ponownie spojrzenie na zwłoki przed sobą. - Żywy był ciekawszy. Z resztą, jak chcesz go kontrolować, mając już do dyspozycji jedynie jego skorupę? - Dla demonstracji podniosła jedną z jego krwawiących jeszcze rąk i upuściła ją na podłogę. Upadła bezwładnie, a Samael przeniosła swoje spojrzenie na sobowtóra z miną wyrażającą  "a nie mówiłam?".
Podążyła wzrokiem za przesuwającą się sylwetką i ponownie się skrzywiła.
Ej, zostaw go..
Widziała, co zamierza zrobić morderczyni, ale nie kiwnęła palcem, by ją powstrzymać. Nie zależało jej na tym na tyle, by ryzykować sprzeczką.
Nie ruszając się z miejsca, obserwowała poczynania nieznajomej. Naprawdę była ciekawa, co ona zrobi. W końcu miała przed sobą dość niecodzienną scenę, a jednak dla niej była ona najzupełniej normalna.
Zabiłeś kogoś, okaleczyłeś jego ciało i zaczynasz się nim bawić? Spoko. To całkowicie normalne w tym chorym świecie. Możemy dalej rozmawiać, nie przeszkadzaj sobie.
Zachichotała słysząc imitację głosu Dżina. Nie chciała, naprawdę nie chciała się zaśmiać. Ale nie mogła się powstrzymać. Oczywiście, nie zgadzała się z tym małym teatrzykiem, ale nie mogła nic poradzić na to, że bawiły ją rzeczy, które nie powinny.
Jej twarz znów przybrała kształt niezadowolonej, gdy nieostrożna zabawa sylwetki skończyła się odcięciem oczu.
I po co psujesz go jeszcze bardziej?
Przekrzywiła głowę, nadal uważnie przyglądając się nieznajomej i starając się ją rozszyfrować.
Mówisz, jakbyś była częścią mnie... ale coś mi w tobie nie pasuje. Niee... Tylko, co..
Znowu nie miała okazji pogrążyć się w rozmyślaniu, gdyż w jej kierunku powędrowała zielona czupryna Dżina. Złapała ją bez zastanowienia i odwróciła w twarzą w swoją stronę.
Smutno jej się zrobiło, gdy spojrzała w te puste oczodoły i na zakrwawione usta, które jeszcze przed chwilą całowała. Odgarnęła mu część grzywki i ułożyła sobie jego głowę na kolanach. Zajęła się przeczesywaniem palcami jego włosów. Jej zachowanie wobec ciała Hex'a znacząco różniło się od zachowania jej sobowtóra. Była delikatna i na swój sposób czuła.
Powoli rozplątywała jego posklejane krwią kosmyki i co jakiś czas gładziła go kciukiem po policzku. Można by to było uznać za całkowicie normalne zachowanie, gdyby nie okoliczności.
Niechętnie odwróciła oczy od oszpeconej twarz i przeniosła je na sylwetkę.
- Ponieważ to skrzywdziłoby wiele osób. Nie wszystkie one mi coś zawiniły. Na przykład on. - Podniosła na moment głowę. - Wolałabym go żywego, a ty tak po prostu go zepsułaś. - Zmrużyła oczy, nie kryjąc niezadowolenia. Tej sprawy nie mogła jej odpuścić. Z resztą, nie tylko tej. Persona niebezpiecznie zbliżała się do jednego z jej słabych punktów. Do jej ego.
Anielicę bolała też jeszcze jedna rzecz. Istota mówiła z sensem i Samael się z nią częściowo zgadzała, a to już było niebezpieczne.
Prychnęła.
- Niczym, nikt, wszyscy, kiedykolwiek. Strasznie ogólnikowo się wyrażasz. Przypominasz mi kusiciela. - Pokręciła głową z niezadowoleniem i odłożyła głowę Dżina na jego ciało.
Wstała z podłogi.
- Tak, zdecydowanie mi go przypominasz. O! Najbardziej z tym mi się kojarzy: "Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Odrzekł mu Jezus: Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego." - Wolnym krokiem podeszła w stronę sobowtóra. - Niemniej jednak, mów. Czego chcesz na dowód? - Uśmiechnęła się jadowicie, a w jej oczach zapłoną ogień.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, jak to mówią. Szkoda tylko, że ten pierwszy mam już dawno za sobą.
Zatrzymała się przy jednym ze stolików i przysiadła na nim splatając ręce na piersiach. Zawarczała z niezadowolenia.
- Wierz mi, tak moja historia się nie skończy. Moja cierpliwość ma swoje granice, a jeśli ktoś ośmieliłby się spróbować je naruszyć, modliłby się do Boga aby wysłał go do łagru zamiast postawić na mojej drodze - syknęła, a mrok w pokoju jakby się zagęścił. Zrobiło się ciemniej, ale ametystowe oczy Samael nadal wszystko doskonale widziały.
Dobra, rozmowa rozmową, ale co z Hex'em? Nadal nie wierzę, żeby to był koniec. O ile istnieje szansa, że skończyłby tak w moich rękach o tyle w rękach jakiegoś mrocznego odbicia mnie? Przecież ja tego "czegoś" nie przywołałam. Samo chyba też się nie pojawiło, więc może... Hex? On by to wywołał? Kto wie, może zna się również na iluzjach. To byłaby bardzo pocieszająca wersja. Przynajmniej obecność "czarnej-Sami" byłaby dowodem na to, że jeszcze żyje.
Zmarszczyła noc.
A przynajmniej na razie. Jeśli leżę teraz nieprzytomna i śnię, a on mi coś zrobił, to ten stan można uznać za jedynie tymczasowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Scena ustawiona, scenariusz napisany, aktorzy rozstawieni. Światła! Kamera! Akcja!
I kto tu teraz komu gra do tańca? Bo Samael raczej straciła teraz wszystkie karty które by mogła rozdać. A Hex ma pokera w garści.
Cienisty kształt nie zwracał zbytniej uwagi na zdziwione spojrzenie w pierwszej chwili "poznania" się. Nie unikała spojrzenia dziewczyny, lecz jawnie ukazywała że nie jest nim w żaden sposób zainteresowana. Nie potrzebuje podziwu ze strony nieudacznika, który nie mógł zrobić choć jednej rzeczy dobrze.
- Jest lepszy w ten sposób. Nie zagrozi Nam, a my możemy z nim zrobić co zapragniemy. - Odpowiedziała z całą pewnością swoich słów, w trakcie operacji usuwania wyrostka... Eem. Pasożyta. Ehm, jakby to określić inaczej. No, poprostu głowy Hexa. Tak na wszelki wypadek jakby chciał wstać po śmiertelnym ukłuciu w sercę, jakoby obawiała się jego powrotu, chcąc na wszelki wypadek uciszyć go na wieki. Jeśli jego świadomość nie potrafi przywrócić do życia samej głowy, to jednak chyba nie wróci, prawda?
- Wydajesz się nie dowierzać temu widokowi. Czemu? Masz tu wszystko czego anioł śmierci by zapragnął. Krew, truchło i śmierć. Czego chcieć więcej? - Wyszczerzyła się wybitnie szeroko, ukazując połyskujące dziwnym blaskiem, czarne kły. Niby na tle tego czarnego konturu nie powinny być widoczne w żadnym stopniu, ale ich lśnienie pozwalało bez problemu określić ich wygląd, rozmiar i położenie. I fakt że były to kły bestii, nie zęby człowieka czy anioła.
Kiwnęła głową na pytające prychnięcie, a na słowa o tym, jak można go kontrolować mając do dyspozycji tylko "skorupę" wzruszyła bezwiednie barkami. Nie odpowiadała od razu, pokaz "pacynkowy" był odpowiedzią na ten zarzut samą w sobie. Co prawda może i ta "kontrola" była tylko pozorna, ale to w pieczy anioła śmierci powinno istnieć to, by umiał kontrolować zmarłych i tych, których śmierć naznaczyła piętnem, prawda? Nie mrok jego duszy, a on. No, w tym wypadku ona.
Przyglądając się i bawiąc "oczkami" w dłoni, nie zwracała uwagi na gesty i działania Samael w związku z głową, którą w tej chwili dostała. Mogła go głaskać, czesać, pieścić, nawet całować czy zadowalać się nim - wiele jej nie wzruszy w tej chwili. Czekała na odpowiedź, i dopóki jej nie uzyska, nie zamierza oddać jej ani części swojej uwagi. Cenna uwaga jest skupiona na czymś znacznie ciekawszym, wszak oczy to zwierciadła duszy, prawda?
A ona miała jego duszę na wyciągnięciu ręki. Patrząc. Czytając jak z książki.
I ta dusza była całkiem ciekawa.
- Zrobiłby to. Każdy to robi, prawda? - Spytała, nie odwracając głowy ku niej. Wciąż skupiona na oczach, powodując już że prawie wybuchły od nacisku dłoni - rozluźniła takowy, słysząc jej odpowiedź. Kusiciel? A to ciekawe. Odwróciła się przodem do anielicy, chętnie chcąc wysłuchać jej wykładu. Pochwyciła uwagę "demona", niech lepiej tego nie zepsuje.
- Nie masz kogo wystawiać na próbę. Jesteśmy tylko My. A jeśli się nie postarasz, będę tylko Ja. - Odwzajemniła jadowity uśmiech, słysząc jej pytanie. A więc chce się sprawdzić. Dobrze. Bardzo dobrze. Lecz nie odpowiedziała od razu, najpierw wolała zaczekać na reakcje względem zarzutów o byciu "aniołkiem". Ach, czuły punkt. Doskonale, doskonale. Uniosła obie dłonie na wysokość twarzy i zaklaskała, powoli, niemal uroczyście. Raz. Dwa. Trzy.
- Brawo, brawo. Piękny pokaz bycia mocnym w gębie. Pokaż mi więc, czy wciąż jesteś tym samym aniołem śmierci co kiedyś. Skoro ci go tak brakuje, i niczym ci nie zawinił - przywróć go do życia. Teraz. Jako posłanniczka śmierci, powinnaś umieć się z nią ugadać by to cofnąć, czyż nie? Spraw by powstał z martwych. Nie obchodzi mnie to czy powstanie jako jakaś abominacja - ma wrócić. Teraz, skoro tak go pragniesz. - Teraz to ona splotła ręce na klatce piersiowej, wiercąc anielicę wzrokiem wyrażającym pogardę. Oj, mocną pogardę.
- Chyba że wolisz pobiec z płaczem do jakiegoś innego aniołka i błagać go na kolanach, by mu pomógł. Choćbyś miała zapłacić za to zostając na tych kolanach i wysysając z nieco całe "święte" nasienie. - Jad sączył się z każdym słowem, słowem wypowiadanym przez JEJ głos do JEJ osoby.
Tańczysz dalej, Sami?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Mimowolnie przewróciła oczami.
- Jak już mówiła, ja tam wolałam żywego. Jestem już trochę za duża na zabawę lalkami. Nawet takimi dużymi. - Machnęła dłonią i jak na komendę dwie z cienistych macek podniosły ramię trupa i pomachały nim jak zabawką. Zaraz później ręka znowu upadła na ziemię.
Westchnęła.
- Taa. Scena mordu na środku wysprzątanego salonu to to, co lubię najbardziej - stwierdziła z sarkazmem i posłała rozmówczyni lekko zirytowane spojrzenie.
Wstała i podeszła do jednego ze stolików. Oparła się o niego i spojrzała w okno, w którym odbijała się niewyraźna cienista sylwetka.
- Doprawdy? Ja tu wystawiam kogoś na próbę? - Parsknęła. - Nie jesteś mną.
Nieznajoma zaczynała jej coraz bardziej działać na nerwy. Sam fakt, że pojawiła się od tak i narzuciła jej własny scenariusz był irytujący, a co dopiero zabawa, w granie jej na nerwach. Za kogo się uważała? Bo chyba nie za faktyczną część świadomości Samael.
Zacisnęła mocniej zęby słysząc dalsze próby sprowokowania jej. Oj nie miarka się przebrała, kiedy rozmówczyni wspomniała o kolanach. W ułamku sekundy w jej stronę pognała jedna z błyskawic, a otaczające ją cienie zaczęły ją oplatać.
Samael chciała ją skrzywdzić? Ależ nie. Było widać, że to jedynie ostrzeżenie.
- Zamknij się w końcu - warknęła przez zaciśnięte zęby wbijając w nią wściekłe spojrzenie.
Wzięła głębszy wdech.
Uspokój się. "To" się tylko nabija, a twój gniew i tak nie pomoże. Co najwyżej "to" rozbawi.
Przymknęła oczy i skierowała twarz ku sufitowi, starając sobie to wszystko jakoś na spokojnie poukładać.
To nie jestem ja. Nie jest to też moc żadnego znanego mi anioła. Prawdopodobieństwo, że wszedł tu ktoś obcy tylko po to, by się ze mną w ten sposób pobawić również jest nikłe. W takim razie, co? Zostaje Hex. I chyba tą kartą będzie trzeba zagrać.
Otworzyła oczy opanowując do reszty drżące ze złości ręce. Strasznie miała ochotę komuś teraz przywalić. Mimo wszystko, uśmiechnęła się i szyderczo spojrzała na sylwetkę. Uniosła jedną brew.
- Wiesz co? Zaczynasz mnie nudzić. Ciągle się powtarzasz usiłując mnie obrazić lub sprowokować. Uważasz, że nie byłabym w stanie go postawić na nogi? Mylisz się. Mogłabym. Gdyby on rzeczywiście nie żył. - Zaśmiała się odrywając się od stolika i obracając wokół własnej osi przyglądając się pomieszczeniu.
- Ładne przedstawienie, nie powiem. Nawet całkiem przekonujące. Ale nie mogę przymknąć oka na widoczne niedociągnięcia. - Zaśmiała się ponownie, lądując na kanapie i biorąc do ręki kieliszek z alkoholem. Zaczęła się bawić jego zawartością zupełnie ignorując towarzyszącą jej postać.
- Długo będziesz mnie jeszcze raczyć widokiem tego truchła, czy coś z nim zrobisz?
Tandetne sztuczki i tyle, ale nie powiem, dają nieco do myślenia.
Co ja wyprawiam? Co się ze mną stało? Miękka i kluchowata Samael. Kiedyś to było nie do pomyślenia.

Skrzywiła się upijając łyk.
Muszę w końcu stanąć na nogi. Zignorować te wszystkie aniołki i robić, co mi się podoba.
Szaleństwo? Proszę bardzo. Mam serdecznie dość bawienia się w świętą. To i tak już wieki temu straciło jakikolwiek sens.

Kolejny łyk.
Chyba przyszedł czas na to by wrócić do gry...
Na jej twarzy pojawił się wielki, odrobinę niepokojący uśmiech.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Wydaje ci się. Twojemu stanowi psychicznemu bliżej do zagubionego dziecka, niż dorosłej kobiety. Dalej możesz się bawić zabawkami. - Wzruszyła barkami. Wiek fizyczny wszak niewiele zmienia w kwestii zabawek, prawda? Sporo dowodów na to jest.
- Ale za to ile czerwonej farby masz z tego. Możesz w spokoju odmalować ściany na szkarłatną czerwień. Powinno wystarczyć. - Jak tak spojrzeć - przydałoby się tu trochę odmalować. Krew na ścianach, podłoga też niezbyt czysta. Moża da radę zamaskować czerwień większą ilością czerwieni. Nawet przesunęła wzrokiem po ścianie obok, niemal z dekoratorską nutką doszukując w niej sposobów na "upięknienie" jej. Objęła lewą dłonią podbródek, w zamyśleniu się temu przyglądając.
- Masz rację. Nie chciałabym być tobą nawet za bycie archaniołem. Ani z ciebie anioł dobry, ani kostucha. We wszystkim zawodzisz. - Puściła swój podbródek i powoli podszedła do trupa, przykucając przy nim. Zaczyna już powoli chłodnąć. Szkoda, jeszcze trochę i zacznie gnić, a wtedy nie będzie fajnie.
Gdyby nie fakt że ciężko zauważyć mimikę jej twarzy, możnaby było zauważyć uniesienie brwi na widok zbliżających się i oplatających cieni. Nie zacisnęły się jeszcze, ruch więc jest jeszcze wykonalny.
- Daj mi powód. - Rzuciła bez namyślenia, wbijając spojrzenie w anielicę. Niech da powód. Niech da choć jeden powód dla którego ma przestać mówić. Mówić prawdę. I dear you. I double dear you, try. Daj dobre powody ku temu, bo jak na razie nic się nie zmienia, próba zbywania wszystkiego sarkazmem, ironią czy innymi sposobami ukrycia emocji nic nie zmieni. Postaraj się.
Nie postarała się, szkoda. Zamiast w końcu pokazać coś solidnego, zaczęła zasłaniać się namiastką obłędu i "przejrzeniem" jej. Szkoda. Wielka szkoda. Westchnęła wyraźnie, podnosząc się od truposza i z wzrokiem wbitym w dół zbliżyła się do stolika z alkoholem.
- Szkoda, zawiodłam się na tobie. Liczyłam że będziesz takim aniołem jak kiedyś. Jak wcześniej. Cóż, niestety, jedyne co po tobie zostało to cień dawnej mocy, przykrytej iluzją obłędu. - W drugą dłoń zgarnęła lampę naftową, by następnie wrócić do trupa. Primo - rozbiła butelkę na jego plecach, rozlewając resztę alkoholu na jego ciele. Duo - rozbiła lampę naftową na jego ciele, pozwalając mu płonąć. Nader Realistyczny zapach spalonego ciała wydawało, trzeba przyznać.
- Wciąż wierzę, że kiedyś będziesz z powrotem tym, kim byłaś. Szkoda, że nie dziś. - Z tymi słowami, skierowała się do wyjścia, splatając dłonie za plecami.

Jeśli ją puścisz, to tu skończymy nasz wątek, a w swoim poście możesz opisać jak po jej wyjściu "ciało" i wszelakie jego ślady "wyparowywują". Jak ją zatrzymasz - kontynuujemy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach